tag:blogger.com,1999:blog-792166889902594158.post2737390646918002588..comments2023-11-11T16:27:42.224+01:00Comments on Archiwum Hogwarckich Kronik: Wtedy dopada mnie i łapie za karkDyrekcjahttp://www.blogger.com/profile/07722143884043399092noreply@blogger.comBlogger93125tag:blogger.com,1999:blog-792166889902594158.post-58663324935357111542015-06-15T09:07:44.001+02:002015-06-15T09:07:44.001+02:00[Witam swojego szanownego kuzyna! :D]
Rose Weasle...[Witam swojego szanownego kuzyna! :D]<br /><br /><i>Rose Weasley</i>m.https://www.blogger.com/profile/17013921527608505111noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-792166889902594158.post-8465819521122411232015-05-30T00:44:07.811+02:002015-05-30T00:44:07.811+02:00Jeszcze przez chwilę nie potrafiła zapanować nad p...Jeszcze przez chwilę nie potrafiła zapanować nad płaczem. Trzęsła się cała ze stresu i strachu, kształty widziała niewyraźne kształty i czuła jak coś stanęło jej w gardle. Najchętniej zaczęłaby po prostu krzyczeć, bo tylko to wydawało jej się teraz najlepszym sposobem na danie upustu emocjom, które obecnie się w niej kotłowały. Łkała jeszcze kilka minut wlepiona w ramiona Albusa, cały czas zastanawiając się nad tym czy jednak nie zajrzeć do Felixa. Cały czas nie mogła zrozumieć czemu miała aż tak realistyczny sen. Co sprawiło, że nawiedził ją właśnie taki koszmar? Nic nie mogło się przecież dziać od tak.<br />Minęło kilka minut, aż w końcu wyczerpała chyba cały zapas łez i ocierała już tylko pojedyncze krople z policzków. Oddychało jej się ciężej, serce nagle wydało jej się jakby było zrobione z kamienia i dalej cała się trzęsła. Starała uspokoić oddech i skupić się na słowach Albusa – a wszystko to po to, żeby nie myśleć o Felixie, bo wtedy na pewno rozpłakałaby się na nowo. Skinęła tylko głową, kiedy Albus powiedział, że zostaje z nim na noc. Bała się teraz chociażby na chwilę wyjść sama z pokoju. Nie chciała nadużywać gościnności ślizgona, ale i tak była mu wdzięczna za wypowiedziane słowa.<br />Kącik jej ust uniósł się lekko, kiedy Albus wspomniał kilka słów o Indiach. One zawsze ją rozweselały. Wtedy właśnie przywoływała obrazy tamtejszych kolorowych uliczek, roześmianych dzieci i przemiłych ludzi. Tak właśnie wyobrażała sobie zawsze tamtejsze rejony. Były one dla niej po prostu <i>szczęśliwsze</i> niż inne.<br />- Lot na latającym dywanie jest za drogi nawet dla nas… - powiedziała cicho, tak żeby nie zbudzić reszty chłopców, którzy po przebudzeniu na pewno zadawaliby zdecydowanie zbyt dużo pytań. Ich rodziny należały do tych zamożniejszych. Albus był w końcu synem wielkiego Harry’ego Pottera, który nawet teraz był najbardziej rozpoznawalną osobą w całym magicznym świecie. – Jak ty to robisz, że wiesz jak mnie rozweselić, Albus? Zawsze wiesz co powiedzieć, jak się zachować, a w dodatku zawsze jeszcze mi doradzisz… Gdzie ja znajdę drugiego takiego Pottera, co? – Wszystko to było prawdą. Albus znał ją chyba lepiej niż sama sądziła. Martine nie zdawała sobie nawet sprawy, ile straciłaby razem ze zniknięciem ślizgona z jej życia.<br /><i>Martine</i>niekonkretnahttps://www.blogger.com/profile/09335607242736682926noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-792166889902594158.post-91329968078420239892015-05-24T21:40:45.599+02:002015-05-24T21:40:45.599+02:00[ O dziękuję! Jesteś wielka! :D
perxasperaxadxast...[ O dziękuję! Jesteś wielka! :D<br /><br />perxasperaxadxastra@gmail.com ]<br /><br /><b>G.Gray</b>Cierńhttps://www.blogger.com/profile/03949005837693195723noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-792166889902594158.post-61487320369999164052015-05-23T20:19:32.895+02:002015-05-23T20:19:32.895+02:00[Hm, w sumie tutaj mogliby mieć też konflikt jeśli...[Hm, w sumie tutaj mogliby mieć też konflikt jeśli chodzi o przekonanie Ala, że jest gorzej traktowany czy coś, bo jest Ślizgonem, gdzie Jam jest przekonany, że to właśnie on jest gorzej traktowany, bo jest takim "zawodem". Co do akcji z różdżkami - no pewnie! A niech Harry się pomęczy (chociaż stawiam, że już wolał Voldemorta XD). Możemy jeszcze zrobić jakąś dramę po meczu, że James "specjalnie" celował kaflem w twarz Ala, warczeliby na siebie, bo jednak ktoś musiał wygrać... W ogóle masz jakąś wizję? :D]<br /><i>James Potter, jedyny i niezastąpiony upierdliwy starszy brat</i>Azazelhttps://www.blogger.com/profile/18365116515045709123noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-792166889902594158.post-90333946562222054852015-05-23T20:09:57.211+02:002015-05-23T20:09:57.211+02:00- Oj no wieeeeesz, ja rozumiem, że zazdrościsz mi ...- Oj no wieeeeesz, ja rozumiem, że zazdrościsz mi figury i w ogóle, Potter, ale takie zawistne „baletnice” to sobie daruj – parsknął z rozbawieniem. Uwielbiał przedrzeźniać się z Alem, robić sobie na złość i wszystko inne, co związane było z „męską przyjaźnią”, która się między nimi zawiązała. Scorp równocześnie uwielbiał to określenie i go nie znosił, było jak nietrafiony prezent urodzinowy, z jednej strony się cieszył, że coś dostał, ale z drugiej strony chciało mu się krzyczeć, że oczekiwał czego innego! Ale lepszy hipogryf w stajni niż jednorożec na dachu. <br />Z tego małego zaplątania się w swoje myśli (Scorp, pobudka!) nie zauważył, że Albus już ruszył, a on został daleko w tyle. Zły na samego siebie zaklął cicho i ruszył za Potterem z nikłą nadzieją na dogonienie go. Młodszy chłopak może i był gwiazdą meczy, ale Malfoy nie mógł pozwolić mu wygrać, przecież latał równie dobrze! Gdyby ten oszust odziedziczył od ojca trochę tej gryfońskiej prawości, Scorp byłby o wiele szczęśliwszy! Zero sprawiedliwości na tym świecie.<br />Próbował nadrobić stracone metry na wszelkie możliwe sposoby, skracanie na zakrętach, pochylanie się nad drążkiem tak nisko, że głowa praktycznie zwisała mu w dół, byle zmniejszyć opór powietrza, ale Albus nadal był dość daleko. Wiatr gwizdał mu w uszach tak głośno, że nie byłby w stanie usłyszeć nic poza nim, czubek nosa zdążył już zmarznąć i rozboleć od prędkości, a ubrania powiewały za nim niczym peleryna za Supermanem. Gdyby na trybunach był obecny ktokolwiek, na pewno zemdlałby z wrażenia. Prawie by nie zauważył tłuczka, gdyby ten nie świsnął tak blisko jego blond głowy, że zmusił go do wykonania korkociągu, który z tą prędkością był niezwykle złym pomysłem. Cały świat zmył się w wielobarwny wir, miotła skierowała się przodem ku ziemi, a jego żołądek chyba przykleił się mu do żeber o wiele zbyt blisko gardła.<br />Udało mu się wyhamować zaledwie dwa metry nad ziemią, oczywiście z jego szczęściem, do góry nogami jak jakaś stylowa wersja leniwca. Przywarł do miotły tak bardzo, że rozbolały go ramiona i nogi. Po chwili zluzował „uścisk” swoich ud na drążku i zwisł na rękach... Wprost przed Albusem, który siedział na murawie z miną zdziwionej sowy! <br />- Nieładnie tak klnąć, młody. - mruknął potrząsając głową. Świat nadal zdawał się wirować wokół niego, jakby był na jakiejś zepsutej karuzeli. Z cichym jękiem puścił się miotły i wylądował przed Potterem, jego wierna towarzyszka od razu spadła mu na brzuch wywołując kolejny jęk. - Na gacie wielkiego Salazara, co to ma być... - mruknął rozkładając się na trawie. Gdyby teraz się podniósł, na pewno puścił by kolorowego pawia, a przecież tego nikt nie chciał. Dobra była ta kolacja, nie chciał jej tracić!<br /><br /><i>Scorpius Leniwiec Miotlarski</i>Lucyhttps://www.blogger.com/profile/07222883132322484055noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-792166889902594158.post-79266298998108328302015-05-22T21:52:24.192+02:002015-05-22T21:52:24.192+02:00[No widzisz, Al chyba nie wie, co tatuś mówi, kied...[No widzisz, Al chyba nie wie, co tatuś mówi, kiedy go nie ma! Światopogląd Jamesa jest jaki jest dlatego jego upierdliwość się potęguje. Hm, widzę, że masz brata wpisanego w wątkach, więc może coś im wymyślimy? Jakaś rodzinna zadyma, wojna o ostatnie ciastko w czasie świąt i jej eskalacja? Sowa próbująca pożreć królika? XD]<br /><i>James</i>Azazelhttps://www.blogger.com/profile/18365116515045709123noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-792166889902594158.post-50334556667546792072015-05-21T07:09:36.569+02:002015-05-21T07:09:36.569+02:00[cześć, brat. :3 matko, dzięki, miło mi strasznie....[cześć, brat. :3 matko, dzięki, miło mi strasznie. też myślę, że się dogadają. a masz jakiś pomysł ? :>] <br /><br />Lily.papierowy ryżhttps://www.blogger.com/profile/02580505144922242698noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-792166889902594158.post-13354681165151644032015-05-19T18:52:35.590+02:002015-05-19T18:52:35.590+02:00[ Mam ochotę dodać tą śmiejącą się emotkę, która j...[ Mam ochotę dodać tą śmiejącą się emotkę, która jest na gg! Nie sądziłam, że ktoś rzuci takim komentarzem! I nie masz za co przepraszać! Dzięki za powitanie, to miłe! :) <br />I w sumie, mam małe pytanko, byłabyś chętna podać mi kod do tego cudownego paseczka, który jest na zdjęciu w tej karcie? Próbowałam walczyć z html'em, ale walka ta za każdym razem kończy się moją porażką :c]<br /><br /><b>Gabriel Gray</b>Cierńhttps://www.blogger.com/profile/03949005837693195723noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-792166889902594158.post-18624780463253192542015-05-08T15:59:24.690+02:002015-05-08T15:59:24.690+02:00[Wpadam się przypomnieć, bo Albusowi chyba się uma...[Wpadam się przypomnieć, bo Albusowi chyba się umarło. Księżniczka Scorpius grzecznie czeka w najwyższej komnacie w najwyższej wieży na swojego wybawiciela Pottera! <3]<br /><i>Princess Malfoy</i>Lucyhttps://www.blogger.com/profile/07222883132322484055noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-792166889902594158.post-49315407309830388752015-05-03T22:06:47.138+02:002015-05-03T22:06:47.138+02:00[Ty mi wymyśl lepiej ten wątek, bo mi się smutno z...[Ty mi wymyśl lepiej ten wątek, bo mi się smutno zrobi :c]<br /><br /><i>Freddie Weasley </i>Katherine Jacksonhttps://www.blogger.com/profile/07147810152769053581noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-792166889902594158.post-74141454532782192582015-04-19T22:07:01.096+02:002015-04-19T22:07:01.096+02:00[Albus może do tego wszystkiego chcieć zagrać z Am...[Albus może do tego wszystkiego chcieć zagrać z Amy w prawdę czy wyzwanie i wytknąć jej, że zawsze wybiera wyzwania. Ona, by mu udowodnić, że tak nie jest, wybierze prawdę, a Albus uraczy ją jakimś kłopotliwym, czy zawstydzającym pytaniem :D]Ruda Lamahttps://www.blogger.com/profile/16386258950308794107noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-792166889902594158.post-66402292671098792232015-04-17T12:46:00.587+02:002015-04-17T12:46:00.587+02:00[Dziś na zajęciach było bardzo produktywnie w kwes...[Dziś na zajęciach było bardzo produktywnie w kwestii naszego wątku, więc śmiało mogę podzielić się skromnym pomysłem :) Z racji, że jest coraz cieplej, możemy umieścić ich gdzieś nad jeziorem. Amy w czasie kolacji może nieco smutno uśmiechać się do Albusa przez salę i wyjść wcześniej niż zwykle (będzie ją gryzło życie i weltschmerz pewnie). Albus może pójść za nią nad jezioro, gdzie na skraju lasu okryli kiedyś mały pomost, pozwalający na przesiadywanie nad wodą. Może ją wystraszyć, zaskoczyć, zaczną sobie rozmawiać, w trakcie Albus może ją wciągnąć do wody, czy na drzewo. Dużo zrozumienia, przytulania i w ogóle aaaawww <3]<br /><br /><i>Amy</i>Ruda Lamahttps://www.blogger.com/profile/16386258950308794107noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-792166889902594158.post-54346260623667384842015-04-14T22:14:49.477+02:002015-04-14T22:14:49.477+02:00- On umarł Al… - Martine po raz kolejny zaniosła s...- On umarł Al… - Martine po raz kolejny zaniosła się płaczem i zakryła sobie ręką usta – Umarł… - Tylko tyle udało jej się powiedzieć. Zacisnęła mocno powieki i zaczęła płakać tak jak jeszcze nigdy. Sen czy nie sen, właśnie wtedy zrozumiała jak bardzo boi się śmierci, nie własnej tylko innych bliskich jej osób. A niewiele później miała również zrozumieć, że jej serce wybrało już do kogo będzie należeć…<br /><i>Martine</i>niekonkretnahttps://www.blogger.com/profile/09335607242736682926noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-792166889902594158.post-48383576111523900482015-04-14T22:14:36.618+02:002015-04-14T22:14:36.618+02:00Sama nie wiedziała czy mogła nazwać dzisiejszy dzi...Sama nie wiedziała czy mogła nazwać dzisiejszy dzień tym szczęśliwym. Nie dostała żadnego listu od rodziców, z Albusem byli coraz bliżej ucieczki, nauczyciele nie zadali żadnej pracy domowej… A jednak coś nie dawało jej spokoju. Nie wiedzieć czemu nie potrafiła cieszyć się z tego wszystkiego. Czuła się nieswojo zdając sobie sprawę, że list od rodziców może przyjść następnego ranka, albo że nigdy nie pojedzie do Indii. Tak cholernie się bała następnego dnia, że nie potrafiła nacieszyć się tym który jeszcze się nie skończył. Jako jedyna ślizgonka chodziła cały dzień przygnębiona, więc zapytana setny raz czy wszystko z nią w porządku, postanowiła położyć się spać. Wiedziała, że prawdopodobnie po raz kolejny nie zmruży oka. Coraz rzadziej odwiedzała krainę Morfeusza, co zaczynało ją powoli niepokoić, bo kiedy już zasypiała śniły jej się okrutne koszmary, których nie życzyłaby nawet największemu wrogowi. Najgorsze było to, że sny były tak realistyczne, że Martine mogłaby przysiąc, że nie raz czuła ogień na swojej skórze. Musiała jednak czasem zasnąć. Nie mogła wyglądać wiecznie jak zombie i nakładać tony pudru pod oczy – w końcu i tak ktoś by zauważył, że coś jest nie tak. Nie zasnęła od razu, jednak zdecydowanie szybciej niż ostatnio miała w zwyczaju. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego jak będzie tego żałować…<br /><i>Gonili ją. Uciekała ile sił w nogach, a i tak z każdym krokiem byli coraz bliżej. Obróciła się po raz kolejny i spojrzała w oczy swoim rodzicom, którzy z wysoko uniesionymi różdżkami biegli za nią, z rządzą mordu wypisaną na twarzy. Ich oczy płonęły i to dosłownie – wyglądali jak demony, które tak często nawiedzały Martine. Kiedy już mieli złapać ją za ramię, dziewczyna potknęła się i wpadła w ramiona Felixa, który starał się jakoś ją uspokoić. Tak, teraz mogła poczuć się bezpieczniej… Chwilę potem spojrzała prosto w oczy White’a, które płonęły tak jak jej rodziców. Nie myśląc zbyt długo ześliznęła się z jego rąk, spadła na kamienną ścieżkę, a następnie niekontrolowanie przeturlała się w stronę wielkiego drzewa. Wszystko tak strasznie ją bolało… Kiedy podniosła głowę, tuż nad nią stali rodzice razem z Felix’em, uśmiechając się szyderczo. Nie mogła już uciec. Zakryła tylko głowę dłońmi i czekała, aż rzucą w jej stronę jedno z bolesnych zaklęć. Kiedy do tego nie doszło, podniosła nieco wzrok i zobaczyła coś co sprawiło, że zaniosła się szlochem. Felix leżał obok niej, jednak jego oczy nie płonęły tak jak wcześniej. Nad nimi stał pan Mahoney wraz z żoną, chowając różdżkę do kieszeni. Martine podeszła bliżej Felixa, nie wierząc w to co właśnie się stało. Zabili go… Jej Felixa. Jej… Jej… Jej…</i>jedynego.<br />Kiedy Martine się przebudziła nie wiedziała czy to co widziała zdarzyło się naprawdę. Była cała spocona, serce biło zdecydowanie za szybko a w dodatku właśnie zaczęło brakować jej tlenu. Zaczęła oddychać szybciej, starając się zaczerpnąć jak najwięcej powietrza. Nie wiedziała co ma zrobić. Felix… On nie żył. Albo żył. Sama już nie wiedziała. Wstała pośpiesznie z łóżka, mając na celu udać się do dormitorium chłopaka. Już miała nacisnąć klamkę, kiedy zdała sobie sprawę, że nie chce znać prawdy. Co jeśli go tam nie będzie? Wtedy z pewnością się nie pozbiera. Minęła drzwi od jego pokoju i ruszyła w stronę kolejnego, gdzie miała nadzieję znaleźć ukojenie. Wśliznęła się i podeszła do łóżka Albusa. Nie mogła powstrzymać łez, które samoczynnie napływały jej do oczu. Zaczęła go budzić, jednak chłopak ani myślał otworzyć oczu. Dopiero po kilku próbach ślizgon spojrzał na nią ze zdziwieniem. Kiedy chłopak zrobił miejsce obok siebie od razu wśliznęła się pod kołdrę. Dalej oddychało jej się trudniej niż zwykle, a łzy nie sprawiały, że było to łatwiejsze. niekonkretnahttps://www.blogger.com/profile/09335607242736682926noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-792166889902594158.post-78893513857590647132015-04-13T16:28:33.119+02:002015-04-13T16:28:33.119+02:00[Ta-dam! Jestem gotowa na wątkowanie! Proponuję ja...[Ta-dam! Jestem gotowa na wątkowanie! Proponuję jakoś ustalić jakby to miało być z tymi ich szalejącymi hormonami, jak Ty to widzisz? Skłaniamy się bardziej w stronę trudnej rozmowy o życiu i romantycznej atmosferze, która ich popchnie, czy bardziej wyniknie to z jakiejś głupiej sytuacji? Ja się chyba lepiej bym czuła w tym pierwszym wątku, aczkolwiek oczywiście wczuję się w każdą sytuację :) Co Ty o tym myślisz?]<br /><br /><i>Amy</i>Ruda Lamahttps://www.blogger.com/profile/16386258950308794107noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-792166889902594158.post-16971413555944938702015-04-12T18:57:39.346+02:002015-04-12T18:57:39.346+02:00[Cześć! Chciałabym przejąć postać Amy, bo od dłużs...[Cześć! Chciałabym przejąć postać Amy, bo od dłuższego się jej przyglądam i chyba jest samotna wśród tych wolnych postaci. Czy jest coś, co powinnam wiedzieć o niej, zanim się zgłoszę i napiszę kartę? Jeśli tak, to chętnie podam maila <i>ruda.lama93@gmail.com</i> Pozdrawiam, Lama ]Ruda Lamahttps://www.blogger.com/profile/16386258950308794107noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-792166889902594158.post-31873979393200153142015-04-11T00:32:55.536+02:002015-04-11T00:32:55.536+02:00Trochę się zapatrzył na niezwykle sprawne paluszki...Trochę się zapatrzył na niezwykle sprawne paluszki Pottera odpinające paski przytrzymujące piłki. Był pewien, że gdyby tylko kiedykolwiek przekroczył jasno wyznaczoną granicę, a Albus trochę nagiął swoje zasady dotyczące wiązania się jedynie z dziewczynami, na pewno znaleźliby ciekawsze zastosowanie dla nich. Niestety, Potter był w stu procentach hetero, a on nie miał zamiaru niszczyć tej cudownej relacji. Czasami szczerość była najgorszym rozwiązaniem, więc siedział cicho i korzystał z tego, co miał. Nawet, jeśli Albus wywracał oczami, kiedy Scorp widząc jakąś ślicznotkę proponował trójkąt. Przecież to nie było homo, to była tylko obustronna korzyść!<br />Słysząc zniecierpliwionego chłopaka, uświadomił sobie, że trochę się zawiesił. Szybko się poprawił i już po chwili wzbił się w powietrze przy okazji robiąc kilka pętli, tak dla rozruszania się. Może trochę się popisywał, ale przecież ktoś musiał robić za tego „błyszczącego”. Co z tego, że Albus ciągle nazywał go baletnicą? Przecież tak naprawdę zawsze się uśmiechał, co oznaczało, że musi mu się podobać! Wyhamował zanim całkowitym przypadkiem władował się na chłopaka i wyszczerzył się szpanując idealnie równymi, lśniącymi zębami. Każda okazja była dobra, żeby zaprezentować swój wdzięk, nawet, jeśli robił to jedynie przed kumplem gustującym jedynie w dziewczynach. To, że chłopak był hetero nie musiało oznaczać, że nie będzie zwracał uwagi na olśniewający urok Scorpiusa. Nawet nie chciał myśleć, że mogłoby być inaczej.<br />- Czyżby księżniczka mnie wzywała? – zapytał zginając się lekko w imitacji ukłonu. Wyprostował się tak gwałtownie, że włosy mu się roztrzepały i opadły na czoło w nieładzie. Jednym sprawnym ruchem odgarnął je z oczu.<br />Rozejrzał się po boisku obserwując jak dwa tłuczki śmigają w powietrzu w poszukiwaniu potencjalnych ofiar. Niezbyt za nimi przepadał, pamiętał jak w trzeciej klasie oglądał mecz, kiedy pałkarz Gryfonów odbił jedną z piłek w jego stronę. Żeby ta chociaż zawróciła na boisko! Nie, nie, zaczęła go ścigać. Przez kilka metrów leciała za nim z trzy razy próbując go trafić. To był jawny zamach na jego życie! Niestety, nikt nie chciał uwierzyć, że jakiś Gryfon z zasady chciał zgnębić Malfoy’a i pozbyć się go, ponieważ stanowił niemożliwą wręcz do pokonania konkurencję!<br />- Może mały wyścig, tak na rozgrzewkę? – Wrócił wzrokiem do zielonookiego. – Trzy okrążenia, skoro już wypuściłeś tłuczki… - wymruczał z łobuzerskim błyskiem w oczach. Miał nadzieję na trochę rozrywki, chociaż oczywistym było, że to on jest szybszy.<br /><br /><i>Scorpie, ten jedyny i niezastąpiony</i>Lucyhttps://www.blogger.com/profile/07222883132322484055noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-792166889902594158.post-15583695986812748312015-04-09T00:34:22.883+02:002015-04-09T00:34:22.883+02:00[ Już ja Scorpiusowi dam crusha. ]
Gdy tylko prz...[ Już ja Scorpiusowi dam crusha. ]<br /><br /><br />Gdy tylko przekroczyła próg, to mogła odetchnąć z ulgą. Zalało ją przyjemne ciepło, które w mgnieniu oka pochłonęło ją w całości. Chciała stać w jednym miejscu i cieszyć się, że była już bezpieczna. Wszystkie wydarzenia, począwszy od ucieczki z knajpki, tak jak planowała, zamierzała usunąć ze swojej pamięci i już nawet w tamtej chwili zaczęła to robić. Zamierzała teraz tylko szybko coś zjeść, odwiedzić Skrzydło Szpitalne i błagać pielęgniarkę o coś na uspokojenie, a potem planowała wycieczkę do ciepłego łóżka. Być może po drodze znalazło by się miejsce na długą i odprężającą kąpiel. Już czuła wodę na swoim ciele, a po jej plecach przebiegł przyjemny dreszcz.<br />Nie przeszkadzało jej to, że nagle zrobiło się cicho, a niektórzy spoglądali na nich jakby widzieli duchy. Odchrząknęła i spojrzała na Albusa, dostrzegając, że chłopak był z lekka skrępowany. Ona zresztą też, co było po niej widać, bo momentalnie spuściła wzrok i zaczerwieniła się. <br />Na szczęście niezręczną chwilę przerwał jeden z nauczycieli, który później okazał się opiekunem Slytherinu. Wzdrygnęła się, gdy usłyszała jego głos. Mężczyzna zawsze ją przerażał, ale ona nie wiedziała dlaczego. Zgodnie z jego poleceniem dziewczyna ruszyła do swojego stolika, przy którym już siedzieli niemal wszyscy Puchoni. Tylko kilku z uczniów nie było obecnych. Hollande zajęła jedno z wolnych miejsc i zaczęła jeść. Była szalenie głodna i nawet babcine ciasteczka nie były w stanie zaspokoić tego uczucia.<br />Siedziała cicho i nie odzywała się, gdy ktoś o coś ją pytał, po jakimś czasie wszyscy przestali się nią interesować, bo najwyraźniej zrozumieli, że nie ma sensu w zadawaniu jakichkolwiek pytań, skoro dziewczyna nie ma ochoty na zwierzanie. Tak właściwie, to Clémence nawet nie zwracała uwagi na to, co do niej mówiono, ani o czym dyskutowano w jej otoczeniu. Niewątpliwie siedziałaby w błogiej nieświadomości dłużej, gdyby nie to, że w pewnej chwili usłyszała, że jakiś uczeń nie wrócił do szkoły. Okazało się też, że uczeń ten był jednym z zawodników, z którymi Clémence spotkała się po meczu w Hogsmeade. Myśl, że chłopak mógł teraz siedzieć gdzieś sam lub co gorsza nie żyć, nie dawała jej spokoju. Przełknęła ostatni kęs bułeczki maślanej i już miała udać się do swojego pokoju, gdy nagle obok niej usiadł Potter, a wszystkie głowy zwróciły się w ich kierunku. <br />– Coś tam słyszałam – mruknęła i spuściła głowę – nie rozmawiajmy tutaj o tym. Chodźmy gdzieś indziej – zaproponowała szeptem po dłuższej chwili, gdy wszyscy wrócili do swoich zajęć. Nie chciała robić sensacji i ściągać uwagi na siebie. Miała zamiar się uspokoić, a tu proszę. Jak się okazuje, ta sprawa nie mogła się skończyć powrotem do zamku. Owszem, było jej szkoda tego chłopaka, który nie wrócił i zapewne nie będzie mogła przez to usiedzieć na miejscu. Przez myśl jej przeszło nawet żeby iść i go poszukać. Miała nadzieję, że chłopak ukrywa się gdzieś w obawie, że zabójca wciąż czaił się gdzieś w pobliżu. <br />– I tak już straciłam apetyt – odsunęła od siebie talerzyk z niedokończoną bułeczką i wstała od stołu. Zanim odeszła, to zdążyła jeszcze zgarnąć pudełeczko z wypiekami babci. Rzuciła Albusowi spojrzenie, które mówiło <i>Spotkamy się za kilka minut. Nie wychodź za mną od razu, bo ściągniemy na siebie niepotrzebną uwagę </i>. Miała nadzieję, że biedny Ślizgon domyśli się, o co jej chodziło.<br /><br /><i>Clemence</i>Bananowyhttps://www.blogger.com/profile/17310557634012605684noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-792166889902594158.post-8762448804094008682015-04-05T00:51:34.406+02:002015-04-05T00:51:34.406+02:00Widząc Albusa Pottera idącego w jego stronę z miot...Widząc Albusa Pottera idącego w jego stronę z miotłą zarzuconą na ramiona lekko się rozchmurzył, a słysząc prośbę młodszego chłopaka lekko się zaśmiał. Tak zawsze z nimi było, Potter kazał mu na siebie czekać, on się niecierpliwił, a wtedy to chłopak pytał go czemu chociaż raz się nie uśmiechnie czekając na przybycie jego szacownej dupy. A to, co chłopak powiedział było totalnie nieadekwatne do rzeczywistości! On nigdy, przenigdy nie lądował twarzą w trawie! Na miotle był zwinny i zgrabny niczym gimnastyczka olimpijska, tylko zawsze działo się coś nieprzewidzianego i trafiały się głupie wypadki, z których później z Albusem się nabijali. <br />- Mógłbym to samo powiedzieć tobie – uśmiechnął się krzywo do przyjaciela. – Chociaż bardziej pasowałoby: nie przywal buźką w słupek. Przecież nie chcemy, żeby twoja delikatna buźka się uszkodziła, nie? – dodał patrząc na chłopaka znacząco. Może nie zdarzało się to jakoś często, ale Albus raz czy dwa razy porządnie wyrżnął w jedną z pętli, taki cudowny obrońca. <br />Nie chciało mu się przeciągać oczekiwania, bo już naprawdę chciał znaleźć się na miotle, więc wyszczerzył się do chłopaka, lekko skłonił i z rozmachem otworzył drzwi. Wyskoczył na błonia zarzucając sobie miotłę na ramię i ruszył znaną sobie drogą na boisko pewien, że Potter zrobi to samo. Na całe szczęście udało im się załapać na jeden z tych cudownych wieczorów, kiedy pogoda była zaskakująco spokojna i idealna do latania. Niczego więcej nie było mu potrzeba, no może poza butelką Ognistej, ale to załatwi się już później, może nawet naciągnie na coś Pottera, chociaż ten może znowu stwierdzić, że ma zaskakująco puste kieszenie. Malfoy nigdy nie rozumiał jakim cudem ten dzieciak zawsze jest spłukany, było to wręcz jakimś kosmicznym paradoksem! Jakim cudem syn Chłopca, Którzy Przeżył był wiecznie bez forsy, kiedy jego rodzice naprawdę nieźle zarabiali?<br />Obejrzał się przez ramię, żeby spojrzeć na podążającego za nim Albusa i znowu się wyszczerzył. Nie wiedział skąd się wziął ten zwyczaj, ale odkąd zauważył, że nauczyciele patrzą na nich wręcz ze strachem, kiedy Malfoy uśmiechał się w ten łajdacki sposób, uznawał to za najlepszy sposób komunikacji z kumplem. <br /><br />[Wybacz, że tak mało. Myślałam o tym, żeby Scorp mógł kiedyś mieć takiego małego crusha na Albusa, tylko, żeby to rozwijać, musiałabym wiedzieć, co sądzisz o takim "ubarwieniu" :3]<br /><i>Scorpius</i>Lucyhttps://www.blogger.com/profile/07222883132322484055noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-792166889902594158.post-67657834466641695412015-04-02T16:38:22.212+02:002015-04-02T16:38:22.212+02:00W momencie oddania różdżki poczuła się tak jakby z...W momencie oddania różdżki poczuła się tak jakby z jej barków ściągnięto ogromny ciężar. Mając przy sobie tej kawałek drewna czuła się tak, jakby coś przy niej było i nie było to przyjemne uczucie. Cieszyła się, że mogła pozbyć się tego ciężaru i nie bała się o życie babci, bo wiedziała, że kobieta jest gotowa na wszystko. Nic nie mogło jej zaskoczyć.<br />– Nie musisz się bać – mruknęła cicho, gdy jej babcia chowała znalezisko do jednej z drewnianych szafek. Dziewczyna spojrzała na podłogę i dotknęła swojego brzucha, z którego wydobywały się odgłosy świadczące o tym, że była głodna. Westchnęła głośno, czym zwróciła uwagę swojej babci.<br />– Ciasteczka są w kuchni, idźcie sobie zjeść, ale pośpieszcie się, bo za niedługo musimy się zbierać. – usłyszała od krewniaczki. Długo się nie zastanawiała. Chwyciła Albusa za rękę i poprowadziła w kierunku kuchni, z którego dochodził tak piękny zapach, że nie można było powstrzymać się przed oblizywaniem warg. Z każdym krokiem zapach stawał się coraz silniejszy, co tylko potęgowało uczucie głodu.<br />Gdy tylko dwójka uczniów znalazła się w kuchni, Puchonka od razu rzuciła się do stołu, na którym stały już dwa talerzyki z kilkoma ciastkami, a obok nich znajdowały się pudełeczka, w których zapewne również można było znaleźć wypieki. Uśmiechnęła się do siebie.<br />– Jak byłam mała i przyjeżdżałam tutaj, to babcia zawsze piekła te ciasteczka – powiedziała siadając na krześle obok Pottera. Spojrzała na niego. Dziwnie się czuła w jego obecności i nie potrafiła dokładnie nazwać tego uczucia, albo też nie chciała tego robić. Ugryzła ciastko i po chwili poczuła słodki smak. Rozkoszowała się tym i na chwilę mogła zapomnieć o wszystkim. Z tego błogiego stanu wyrwał ją głos babci nakazujący szybkie wyjście. Dziewczyna spojrzała na zegarek. Była godzina osiemnasta i rzeczywiście należało się zbierać, jeśli chciało się zdążyć na kolację do zamku.<br />Dziewczyna zgarnęła ze stołu pakunki wypełnione ciastkami, zastanawiając się kiedy jej babcia zdążyła je zrobić. Wiedziała, że jedna z paczuszek była dla Pottera, więc niezwłocznie mu ją wręczyła i poprowadziła chłopaka z powrotem do salonu i pomogła mu się ubrać. Po chwili cała trójka stała już za domem, gdzie nikt ich nie widział. Hollande nawet się nie zorientowała, gdy znalazła się w pobliżu Hogwartu. Przez barierę jej babcia nie mogła teleportować ich pod same drzwi zamku, byli jednak tak blisko, że bliżej nie dało się już rady.<br />– Idźcie i uważajcie na siebie – pouczyła ich kobieta i uśmiechnęła się pokrzepiająco – wszystko będzie dobrze – dodała po czym pożegnała się z każdym z nich i zniknęła. <br />Droga do Hogwartu minęła zaskakująco szybko, być może dlatego że dwójka uczniów niemal biegła jak szalona. Nie mieli nawet czasu na to, żeby porozmawiać na spokojnie, być może już nie będą mieli takiej okazji. Zwolnili dopiero gdy znaleźli się pod znajomymi, drewnianymi drzwiami.<br />Puchonka odetchnęła z wielką ulgą i spojrzała na Albusa.<br />– Udało się – mruknęła i wysiliła się na uśmiech.<br /><br /><br /><i>Clemence</i>Bananowyhttps://www.blogger.com/profile/17310557634012605684noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-792166889902594158.post-55611503950417924622015-03-24T09:00:58.676+01:002015-03-24T09:00:58.676+01:00Dobrze pamiętał, co ojciec powiedział mu przed pie...Dobrze pamiętał, co ojciec powiedział mu przed pierwszą podróżą do Hogwartu. Miał to sobie powtarzać jak mantrę, ale od małego miał zapędy do nieposłuszeństwa wobec ojca. Dlatego też zasada <i>”Nie ufaj Potterowi.”</i> poszła w zapomnienie zaraz po tym, jak na drugim roku kiedy zielonooki potomek Chłopca, Który Przeżył został przydzielony do Domu Węża. Scorpius od razu wyczuł sytuację. Nie miał pojęcia, co zaszło między ich rodzicami, ale on widział w tym szansę. Skoro Potterowie nie pasowali jego ojcu, on się z jednym z nich dogada. Oczywiście dobrze wiedział, że ponad trzy czwarte rodziny Potterów i reszty ich krewnych było Gryfonami z krwi i kości. A co to znaczyło dla Scorpiusa? Oczywiście szansę zepsucia jednego z nich. No i trochę naraził się starszemu z rodzeństwa, James Potter całe sześć miesięcy patrzył na Scorpiusa spod byka.<br />Szybko się przekonał, że się opłaciło. Albus był dla niego kumplem idealnym, kiedy było trzeba, siedział cicho, nigdy go nie wydał, zapewniał wejście na boisko, kiedy nikt nie trenował i zawsze rano załatwiał mu ciepłą herbatę, bez której Malfoy większość życia czuł się martwy. I nie minęło wiele czasu, a był doskonałym Ślizgonem. Ale skupiając się na niezadawaniu pytań, w tym Albus był najlepszy, prawdopodobnie przez szybkie uświadomienie go, że Scorpius Malfoy i tak nigdy nie zdradzi swoich tajemnic. (No chyba, że spity w kilka gryfich dup zaczynał mówić wszystko, co przychodziło mu na myśl, wtedy Albus był dobrym wsparciem, w sensie fizycznym, o ile sam nie był pijany.)<br />Ale tego dnia nie mieli zamiaru pić, no chyba, że później. Tym razem udało im się wyprosić kilka godzin na boisku tylko dla siebie, jedynie po to, żeby profesjonalnie powygłupiać się z kijem od miotły między nogami. Niezwykle to męskie, kiedy drąg wbija ci się między pośladki, prawda? A przynajmniej tak przeświadczone było społeczeństwo, prawdopodobnie dlatego, że nikt nie posiadał wypaczonego umysłu Malfoy’a.<br />Po szybkiej kolacji, trochę po szóstej, skoczył po swoją miotłę, którą traktował prawie z taką samą czcią, jak skrzypce, chociaż akurat jej nie chował przed światem. Gdyby tylko istniała jakaś indywidualna dyscyplina miotlarska, Scorp byłby jej mistrzem, ale na razie mógł jedynie zadowalać się godzinami wykradzionym gdzieś między lekcjami. Dlatego też niecałe dwadzieścia minut po kolacji czekał na Pottera przed wyjściem na błonia i niecierpliwie rozglądał się za znajomą czupryną ciemnych włosów.<br /><br />[Zmarnowałam resztki mózgu na to zaczęcie, a internet wziął i umarł, kiedy dodawałam, hmpf. Mam pewien pomysł jakby tu jeszcze trochę ubarwić, ale będę potrzebowała zgody :)]<br /><i>Zniecierpliwiony Scorp *tup, tup, tup*</i>Lucyhttps://www.blogger.com/profile/07222883132322484055noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-792166889902594158.post-35949816444698831942015-03-23T15:49:07.720+01:002015-03-23T15:49:07.720+01:00[Dwa tygodnie. Nie zabijaj, proszę :) ładnie prosz...[Dwa tygodnie. Nie zabijaj, proszę :) ładnie proszę. Zajebałam się w akcji trochę ze studiami, ale już jestem.]<br /><br />Harry Potter był człowiekiem cierpliwym. Trójka dzieci bardzo dobrze go w tym wytrenowała, zwłaszcza, gdy w grę wchodzili jego dwaj synowie. Lily, z natury bardziej podobna do Ginny, nie spędzała mu snu z powiek. Ale gdy James, liczący sobie ledwie 6 lat, podpuścił swojego młodszego o rok brata, by ten - korzystając z dziecięcej miotełki - wzbił się w powietrze... o drugiej nad ranem... nad szopą Artura Weasleya... żeby zerwać dla Jamesa jabłko z najwyższej gałęzi jabłoni zasadzonej przez Molly? Dopóki nie poszli do szkoły zawału można było z nimi dostać. Ale bonanza dopiero się zaczynała, bo miało być tylko gorzej...<br />Gryffindor i Slytherin nie darzyły się przesadną miłością, tak było od zawsze, Harry zresztą wiedział o tym najlepiej, ale jego synowie przez cały okrągły rok dostawali piany na ustach tylko na siebie patrząc. Potter senior nie miał pojęcia, czy Jamesa bardziej boli to, że Al, jego najlepszy przyjaciel z dzieciństwa i młodszy brat, trafił do Slytherinu, czy to, że nikt oprócz niego nie widział w tym nic dziwnego. Ginny śmiała się, twierdząc, że szybko im przejdzie, ale rzeczywistość okazała się inna. Jasne, to nie tak, że nagle zaczęli prowadzić otwartą wojnę, ale coś się w nich zmieniło i bardzo często to coś dawało o sobie znać.<br />W tej chwili jednak nie było to istotne. Matka chrzestna Ginny, jej ciotka, zmarła tego ranka na skutek nieuleczalnej choroby i Harry naprędce ściągnął swoje dzieci z Hogwartu. Lily i Al siedzieli już przy stole w salonie, od czasu do czasu zerkając w stronę kominka - Lily wyglądała, jakby nie mogła się doczekać, aż James w końcu się zjawi; Al wręcz przeciwnie. <br />-No gdzie on jest, przysięgam, że skopię mu tyłek jak zaraz go tu nie będzie.- fuknęła Lily, niecierpliwie bębniąc palcami w blat. Harry cieszył się, że przerwała tę ciszę. To dało mu szansę poczynienia podobnej próby, bo podszedł do swojego młodszego syna i położył mu rękę na ramieniu z zamiarem przekazania czegoś ważnego, ale w tej chwili ktoś wypadł z kominka, potykając się (jak zwykle) o gzyms.<br />-A, wy już tu. Lily, nogi ze stołu. Cześć, tato!- rzucił James, już kierując się w stronę kuchni.boa constrictorhttps://www.blogger.com/profile/14288463797229546795noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-792166889902594158.post-26578220379471440202015-03-22T00:32:28.883+01:002015-03-22T00:32:28.883+01:00[ Dziękuję. A mnie się pdooba twoja ładnie urządzo...[ Dziękuję. A mnie się pdooba twoja ładnie urządzona pod względem estetycznym karta Albusa :>]<br /><br />Nate Turnerbellumhttps://www.blogger.com/profile/18231011081765162315noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-792166889902594158.post-31759055968959432452015-03-20T17:33:07.030+01:002015-03-20T17:33:07.030+01:00[Cześć. Bardzo mi przykro, że muszę to napisać, al...[Cześć. Bardzo mi przykro, że muszę to napisać, ale nie lubię być wobec kogoś nie fair, a obawiam się, że gdybym pojawiała się na blogu z doskoku nikomu by się to nie spodobało (ze mną na czele!). Otóż wczoraj dostałam ofertę pracy, o którą ubiegałam się już od dłuższego czasu, a dzisiaj miałam dzień próbny i zostałam przyjęta. Wiem, że praca i studia to wystarczająco dużo rzeczy na głowie, więc jestem zmuszona zrezygnować z bloga, bo nie znoszę być tylko "figurującym autorem". Przepraszam Cię najmocniej za całe to zamieszanie z przejęciem Amy i żałuję, że nie mogę jej naprawdę poprowadzić, bo wydaje się być świetna. Mam nadzieję, że nie będziesz miała mi tego za złe i może jeszcze kiedyś wpadniemy na siebie w blogosferze. Póki co w związku z dostaniem nieoczekiwanej szansy od losu, muszę się pożegnać :) Trzymaj się i jeszcze raz przepraszam! ]<br /><br />AmyVertumhttps://www.blogger.com/profile/14310504965991222019noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-792166889902594158.post-67459337593073773702015-03-18T22:25:44.336+01:002015-03-18T22:25:44.336+01:00[Myślałam o tym, żeby Martine przyszła do niego w ...[Myślałam o tym, żeby Martine przyszła do niego w nocy, zapłakana, z potarganymi włosami, mówiąc że miała straszliwy koszmar. Wyszliby gdzieś na błonia, żeby trochę świeżego powietrza zaczerpnęła i wtedy mogliby sobie zacząć gawędzić o tych ich żalach :) Co ty na to?]niekonkretnahttps://www.blogger.com/profile/09335607242736682926noreply@blogger.com