30 czerwca 2000

burnt lungs, sour taste, light's gone, day's end



                Wypalasz pierwszego papierosa, później drugiego, pozwalasz swoim płucom wypełnić się duszącym dymem, którego cierpki smak jeszcze przez dłuższą chwilę pozostaje na twoim języku, raniąc kubki smakowe. Uliczny gwar jest melodią dla twoich uszu, wsłuchujesz się w jego brzmienie, rozkoszujesz się cichymi wibracjami i drżeniem pod stopami. Rany, które odniosłeś po ostatniej pełni przypominają o swoim istnieniu przy każdym ruchu, ale nie możesz zbyt wiele na to poradzić, eliksir tojadowy mógłby wyrządzić ci większą krzywdę, przecież pamiętasz, co wydarzyło się, kiedy ostatni raz go spożyłeś. Niewiele brakowało, a mogłoby cię zabraknąć. A nie chcesz umierać, pragniesz egzystować tylko po to, aby w końcu zacisnąć z całych sił pięść i uderzyć  nią w szczękę swojego ojca. Czujesz potrzebę ukarania go za wszystkie krzywdy, które wyrządził twojej mamie. Za to, że cię spłodził. 
Próbujesz odkryć dlaczego jesteś tak wielką ofiarą losu, atakujesz swój umysł, chcąc wydobyć z niego jakieś informacje, które mogłyby pomóc ci zrozumieć sens swojego istnienia. Uroczy uśmiech na twarzy, przygryziona warga, wypływający rumieniec, spuszczone spojrzenie. Tak bardzo chciałbyś się tego pozbyć, stać się białym płótnem, człowiekiem z kamienną twarzą, którego nie można rozgryźć. Ale nie jesteś kimś takim. Podajesz emocje na dłoni, jesteś otwartą księgą, z której ludzie mogą czytać twoje kłamstwa, będące fundamentami twojego jestestwa. Łgać to ty akurat potrafisz. Aktorzyna.
                Codzienność jest walką z samym sobą, z brzemieniem, które musisz dźwigać, kłamstwami, które musisz wypowiadać, nieśmiałością, która jest przekleństwem większym niż sama likantropia i dwoma lewymi nogami, przez które wiecznie się przewracasz. Choć łatwiej byłoby to nazwać niezdarnością. Jesteś taki delikatny, taki drobny, jesteś jak robaczek, którego można zgnieść dwoma palcami.
                Kim tak naprawdę jesteś?
Porcelanową laleczką, czy potworem?

15 czerwca 2000

Powiązania

OLGIERD ERETEIN
URODZONY 19 VIII 1978 W SVANEKE, WŁAŚCICIEL ZAJAZDU "LUSTERKO", KTÓRY O DZIWO W LUSTRACH NIE LUBI SIĘ PRZEGLĄDAĆ —— CZTERDZIESTOSZEŚCIOLETNI INTROWERTYK, JEDNOCZEŚNIE ZDRADLIWY  BYŁY MĄŻ —— TRZY LATA MAŁŻEŃSTWA ZAKOŃCZONE DŁUGIM, BOLESNYM, KOSZTOWNYM (DLA NIEGO) I AWANTURNICZYM ROZWODEM: ZABRAŁA MU WSZYSTKO, NAWET GRUBEGO, OSPAŁEGO KOTA, KTÓRY ZDECHŁ KILKA LAT PÓŹNIEJ —— IDEALNIE NIEDOPASOWANI, PRAWDZIWE PRZECIWIEŃSTWA: ON - SAMOTNIK ZE ŚMIESZNYM DUŃSKIM AKCENTEM, ONA - WYKSZTAŁCONA PISARKA I POWAŻNA CHOĆ SPONTANICZNA PODRÓŻNICZKA —— POZNAŁAŚ GO NA TEJ CHOLERNEJ WYSPIE BORNHOLM KIEDY  TAK CHOLERNIE LAŁO CHOĆ ZAPOWIADALI TE UPAŁY, ZMOKŁAŚ, WŚCIEKŁAŚ SIĘ I UZNAŁAŚ DZIEŃ ZA NAJGORSZY OD DAWIEN DAWNA, KIEDY POJAWIŁ SIĘ ON, TAKI INNY OD MĘŻCZYZN KTÓRYCH SPOTYKAŁAŚ I CAŁKOWICIE PRZEPADŁAŚ DLA JEGO ZIELONYCH OCZU —— POKOCHAŁAŚ GO CAŁYM SERCEM I NAPRAWDĘ BYŁAŚ PRZY NIM SZCZĘŚLIWA, PRZEZ TEN PIERWSZY ROK TRWANIA WASZEGO MAŁŻEŃSTWA, PRÓBOWAŁAŚ WYCIĄGAĆ GO NA ROZMAITE PODRÓŻE JEDNAK ON NIE BYŁ DO TEGO TAK PRZEKONANY CO WPRAWIAŁO CIĘ W STAN OKROPNEJ IRYTACJI, DRUGI ROK ZACZĄŁ SIĘ AWANTURAMI, NIE POTRAFILIŚCIE SIĘ DOGADAĆ NAWET W NAJPROSTSZYCH SPRAWACH, ON JEDYNIE MILCZAŁ, TY KRZYCZAŁAŚ, RZUCAŁAŚ NAJDROŻSZĄ PORCELANĄ I TŁUKŁAŚ NAJLEPSZE WINA; TRZECI JEDNAK BYŁ O WIELE GORSZY – CHŁÓD, OBOJĘTNOŚĆ I IGNORANCJA, JUŻ SIĘ NIE KŁÓCILIŚCIE, BA, WY NAWET ZE SOBĄ NIE ROZMAWIALIŚCIE —— CO ROK DO NIEGO WRACASZ, W DZIEŃ WASZEJ ROCZNICY SPĘDZACIE NOC RAZEM CO JEST CUDOWNYM ZWIEŃCZENIEM TWOJEJ ZEMSTY ZA NIEGODZIWOŚĆ KTÓREJ SIĘ DOPUŚCIŁ, ZA KAŻDYM RAZEM JEDNAK WRACASZ CORAZ CHĘTNIEJ BO GO KOCHASZ; NIEWYOBRAŻALNIE MOCNO KOCHASZ CZEGO JEDNAK MU NIE PRZYZNASZ —— OCH, OLLIE, GDYBYŚ TYLKO WIEDZIAŁ CO DLA CIEBIE SZYKUJE...