16 maja 2017

Quality does not know compromise.


Artair Avery
VII KLASA | SLYTHERIN | KLUB ŚLIMAKA | KAPITAN  ŚCIGAJĄCY
Były ścigający... Który z dumą założył na siebie ponownie zielono-srebrne szaty sportowe. Doskonale pamięta, jak się zarzekał, że w jego dłoni nigdy więcej na terenie szkoły nie znajdzie się miotła. Za mocno kocha ten sport i za bardzo mu go brakowało, aby nie skorzystać z okazji przystąpienia raz jeszcze do drużyny i objęcia, jakże zaszczytnego stanowiska kapitana. W końcu to był idealny pretekst na jego wcześniejsze słowa —  poziom był za niski — to sam postanowił wziąć się za doprowadzenie go do tego pożądanego, najwyższego, najlepszego. Zresztą. Nawet wtedy, gdy sam nie brał udziału w treningach pojawiał się na nich tylko po to, aby skomentować nieudolność zawodników i tłumacząc w jaki sposób powinni grać, aby w końcu zacząć wygrywać. Nie hamował się wówczas i mówił wszystko to co ślina przyniosła mu na język. Artair Avery jest znany ze swojej bezpośredniości, która zanika w trybie ekspresowym, gdy w pobliżu znajduje się jego ojciec i nagle, z pewnego siebie mężczyzny staje się chłopcem, który najchętniej schowałby się za skrawkiem maminej spódnicy. Klub Ślimaka był jego ulubionym zajęciem pozalekcyjnym, do momentu gdy nie trafiło tam zbyt wiele nieodpowiednich nastolatków, którym wydawało się, że faktycznie mają prawo znajdowania się w gronie nielicznych farciarzy. Tak naprawdę z przynależności do klubu nie zrezygnował, jednak na spotkaniach nie pojawia się regularnie, najchętniej po prostu przestałby na nie chodzić, wiedział jednak jak zareagowałby jego ojciec, chociaż z drugiej strony słysząc jego komentarze na temat niektórych nazwisk... Nadal przywiązując uwagę do elitarności ślimaka, nie przyjmował do wiadomości, aby jego pierworodny do owego klubu nie należał. Siedemnastolatek był posłusznym synem i starał się spełniać wszystkie zachcianki ojca, nawet jeżeli te wydawały mu się absurdalne lub na pierwszy rzut oka niewykonalne. O tych drugich pan Avery mówił z niezwykle zadowolonym wyrazem twarzy, jakby tylko czekał, aż synowi podwinie się noga wystarczająco mocno, aby mieć w końcu prawdziwy i niepodważalny pretekst do szczerej nienawiści. Artair za wszelką cenę robił jednak wszystko, aby mu się przypodobać, starał się z całych sił by ojciec w końcu zauważył go jako tego dobrego syna. Niestety... To wciąż pozostawało w sferze marzeń, a sam Ślizgon lawirować pomiędzy złem a dobrem, jak gdyby chcąc sprawdzić grunt, po którym może stąpać. Za każdym razem sprawdzając reakcję ojca i to, jak bardzo interesują go czyny własnego syna... Niedawno jednak zorientował się, jak bardzo przeraża swojego ojca, wciąż jednak nie rozumie jakim prawem dochodzi do tych cholernych epizodów, o których ojciec zabronił mu mówić komukolwiek. Sam chłopak zdawał sobie sprawę, że jego... pewnego rodzaju zdolności nie powinny mieć miejsca, nawet w świecie czarodziejów. Tak, jak gdyby ktoś rzucił na niego klątwę, której nie da się pozbyć, o której nie może powiedzieć słowa, aby nie stać się przypadkiem okazem zamkniętym w klatce i wytykanym palcem.
Artair? Jego nikomu nie trzeba przestawiać... to Avery, przecież wiesz.


Z GORĄCYMI POZDROWIENIAMI DLA CHAN. ONA WIE ZA CO.

44 komentarze:

  1. [ Jednak wróciłaś, podła! Z Artairem nie miałam przyjemności, ale i tak chce wątek, można coś wykminić, jak nie z Fredziakiem to Edenem <3333 ]

    You-know-Who-But-It's-Not-Voldemort

    OdpowiedzUsuń
  2. [O, cześć. :3 Wydaje mi się, że widziałam już Twoją kartę lecz nim zdążyłam odpowiedzieć na Twoje powitanie u Chloe to zniknęłaś z bloga, a szkoda. Treść karty chyba taka sama jak poprzednio, ale bardzo mi się podoba. I jego imię, ach, uwielbiam je. ♥
    Gdybyś chciała coś napisać to serdecznie zapraszam do jednej z moich pań; osobiście bardziej proponowałabym Ursulę. Co prawda jest dość surowa i ostra dla uczniów, ale może Avery stałby się jej pupilkiem? Jeśli takie coś Cię interesuje to serdecznie zapraszamy, jeśli nie, wymyślimy coś innego. Ewentualnie możemy coś pokombinować z Chloe, choć wydaje mi się, że tą dwójkę będzie ciężej połączyć.
    Naturalnie życzę ogromu dobrej zabawy, mnóstwa ciekawych wątków oraz powiązań i jak najwięcej chęci.]

    URSULA NIETZSCHE & CHLOE GREYBACK

    OdpowiedzUsuń
  3. [Witamy z powrotem! :] Widać trudno się trzymać od Kronik z daleka na dłuższą metę :D
    Karta, jak zawsze, prezentuje się stylowo i treściwie, choć sam Artair z pewnością nie jest przyjemniaczkiem pod... cóż, możliwe, że żadnym względem ;) Ciekawa sprawa z tymi epizodami Ślizgona i czym dokładnie są, gdyż świat czarodziejów na pewne dziwactwa jest chyba bardziej otwarty od naszego. No nic, może coś kiedyś zdradzić w postach fabularnych :P
    Życzę Ci wielu interesujących wątków oraz udanej zabawy na Kronikach, a w razie chęci, zapraszam do swoich panów...]

    Teddy Lupin || Ed Bones

    OdpowiedzUsuń
  4. [Też je kocham caaaałym serduszkiem! A mój krasnal, fakt, jest jakiś taki dziwnie pozytywny, więc nie wiem, czy uda mi się go znieść na dłuższą metę. :D
    Jeśli masz ochotę na wątek, to zapraszam, wpadnij, czy to do krasnala, czy do Bree. c:]

    Bree Allaway, Trixie Edgecombe

    OdpowiedzUsuń
  5. [Tak sobie myślę, że może Ursula mogłaby znać jego ojca? Znaczy byliby dość dobrymi znajomymi. Wątek moglibyśmy zacząć od tego jak Artair wręcza jej zaproszenie na kolacje od tatuśka. (:]

    URSULA

    OdpowiedzUsuń
  6. [U Bellka najlepiej, bo tam cisza zupełnie :( z resztą wisisz mi wątek u niego xD]

    OdpowiedzUsuń
  7. [Dziękuję pięknie za powitanie!
    Faktycznie, iskry mogą się sypać, zwłaszcza że Rita chętnie korzysta z różdżki. I przyznają, że jestem fanką skomplikowanych relacji, więc przy nich też bym jakoś pokombinowała. Zakładam, że ona należy do tych nieodpowiednich nastolatków? :D Oj, raczej nie pałają do siebie miłością: ona mugolaczka i Gryfonka, on Ślizgon i gracz quidditcha.
    Ja też się nie powstrzymam i powiem: zakochałam się w tych kościach policzkowych! :)]

    Rita

    OdpowiedzUsuń
  8. [Poszedł mail :)]

    OdpowiedzUsuń
  9. [Ano powiem tak - jeśli coś masz to pisz! Jeśli nie - wystarczy, że dasz mi znać jakie ewentualne relacje wchodzą w grę między naszymi panami, a ja spróbuję coś wykombinować c:]

    OdpowiedzUsuń
  10. [Chyba mam za dużo wolnego czasu ♥]

    Mathias

    OdpowiedzUsuń
  11. [Czeklo, ja z Tobą zawsze coś chętnie napiszę, chociaż zazwyczaj średnio nam to wychodzi, hahaahh]

    Yoshi, chociaż słownik w telefonie proponuje mi Toshiba...

    OdpowiedzUsuń
  12. [W sumie nawet miałabym pomysł, ale on jest taki trochę z dupy, jednak zawsze lepiej tak niż nie miałabym nic :D Wiesz, gdzie mnie szukać :)]

    Mati

    OdpowiedzUsuń
  13. [Dziękuję za miłe słowa. :) Chęci na wątek są, tylko nie bardzo wiem, jak można ich połączyć – Tobie coś świta?]

    Holly Wilkes

    OdpowiedzUsuń
  14. [Cześć! Dziękuję za przywitanie :) Jestem ciekawa cóż to za zdolności posiada Artair, ale to chyba nie tylko ja. Wątek zaś chętnie, ale... Cóż, też średnio przychodzi mi coś do głowy, tak na pierwszy rzut oka łączy ich chyba tylko wspólny dom :D Hmm, mogliby być znajomymi, którzy często przesiadują nocami w Pokoju Wspólnym, mogli się też kiedyś spotykać, ale nic z tego nie wyszło, ewentualnie ich rodziny mogą za sobą nie przepadać, więc z zasady i oni za sobą nie przepadają ;) W tym ostatnim wypadku można wykorzystać to, że moja panna lubi pisać listy i mogliby pisać ze sobą anonimowo, byłoby śmiesznie, gdyby się polubili, a później się okazało kim naprawdę są.]

    ISLA

    OdpowiedzUsuń
  15. Ciche parsknięcie rozniosło się po komnacie Rathmanna, który zagrzebany po uszy w zaległościach dotyczących wypracowań uczniów, czytał brednie czwartoklasistów. Dowolny temat nie był najrozsądniejszym rozwiązaniem. Przetarł twarz dłońmi, po czym nieco leniwie podniósł się ze swojego miejsca, aby rozprostować odrobinę zesztywniałe ciało po dwugodzinnym ślęczeniu nad stosem pergaminu. Pochwycił w dłonie kubek z sokiem dyniowym i upił niewielki łyk. Zmęczenie powoli dawało mu się we znaki, jednak nie przywykł do drzemek w ciągu dnia, dlatego też pokusił się o krótki spacer po zamku, co należało do codziennego nawyku Mathiasa. Mury zamku pozwalały mu odciąć się od rzeczywistości wykraczającej poza obszar szkoły, gdzie czekały go nieprzyjemne, pełne niebezpieczeństw sidła. Był świadom iż sam na własne życzenie, utrudnił sobie żywot, jednak czasu cofnąć nie mógł. Bawiąc się trzymaną w dłoni różdżką, przemierzając coraz to kolejne korytarze zamku, gdy do jego uszu dobiegły niepokojące głosy. Przystanął więc i odnalazłszy źródło narastającego problemu, pozwolił przysłuchiwać się ostrej wymianie słów. Narastająca w nim złość, spowodowała iż jego dłonie zwinęły się w pięści, zaś rysy twarzy wyraźnie się wyostrzyły. Balansując na granicy wytrzymałości, schował się za kamiennym filarem, chcąc pozostać niezauważonym. Wiedział o rywalizacji między uczniami, wiedział również w jaki sposób są traktowani pierwszoklasiści. Nie pochwalał tego, a każdego kto pokusi się o krzywdę drugiej osoby spotykała kara, jednak teraz chodziło o jego syna. Syna Mathiasa, który miał zamiar nie tyle co ukarać starszych delikwentów, a wypruć im wnętrzności. Nie byli świadomi w co się wpakowali.
    Nie miał zamiaru pozwolić na dalszy rozwój wydarzeń. Wyszedł zza filaru, by dosłownie w kilku długich susach, dogonić uczniów.
    — Ty za pewnie wiesz kim jestem, prawda? — warknął Mathias i przystawiwszy swoją różdżkę do karku Artaira, kątem oka spojrzał na swojego syna, który wydawał się być przejęty całą sytuacją tak samo mocno co i jego ojciec. — Sądzisz, że znęcanie się nad słabszymi jest łatwiejsze i przyjemniejsze? — kontynuował przesiąkniętym nienawiścią głosem. — Borys zdążył ci się przedstawić, ale czy wspomniał o tym, że płynie w nim moja krew? Że jestem jego ojcem? — głos Mathiasa coraz bardziej się unosił zaś targające nim nerwy powoli odbierały mu zdolność racjonalnego myślenia. — Moje nazwisko jest ci dobrze znane i będzie ci znane do końca tej szkoły o ile uda ci się ją ukończyć. Posłuchaj mnie, smarkaczu i radzę ci się skupić na tym co mam ci do powiedzenia. Nie obchodzi mnie to kim jesteś, jakie nosisz nazwisko. Jesteś zasmarkanym dzieciakiem, który nie różni się niczym od reszty uczniów, rozumiesz? Jesteś tak samo głupkowaty i irytujący. Niczym się nie wyróżniasz. Osobiście się postaram o to byś nigdy więcej nie zasiadł na miotle jako kapitan… Zaprowadzenie was do dyrektora będzie zbyt proste.
    Złapał bruneta za ramię i stanowczo odwrócił w stronę Borysa.
    — Masz omijać go szerokim łukiem, a jeśli dowiem się, że coś mu się stało, nie ważne, że nie z twojej winy, wylecisz stąd szybciej niż mogło ci się to przyśnić.
    Tym razem odwrócił chłopaka w swoją stronę i spojrzawszy mu w oczy, zgromił go wzrokiem, odruchowo zaciskając palce na swojej różdżce. — Nikt nie będzie krzywdził mojej rodziny, jasne? Nie zawaham się stanąć w obronie i nawet regulamin Hogwartu nie ocali cię przed uniknięciem srogiej kary, pieprzony smarkaczu.


    Mathias Rathmann

    OdpowiedzUsuń
  16. [Dzień dobry <3 Widzę jeszcze pustki pod tą kartą, więc zapytuję, czy Ci czegoś/kogoś dla Artaira trzeba? Bo możemy coś pomyśleć! Ewentualnie wykorzystać pomysł na wątek, który miałyśmy dla Arta i Anny kiedyś :>]

    Annabel Lee

    OdpowiedzUsuń
  17. [U wiem szezlong jest super. Faktycznie piąteczka. Można by coś zrobić razem. Arti mógłby wpychać Puchonów w znikający stopień, a później Aldo za drobną opłatą mógłby ich wyciągać. Mogliby zgromadzić fundusz na ucieczkę z domu. No a na serio, mogłaby być jakaś spina quidditchowa?]
    Aldo
    Aldo

    OdpowiedzUsuń
  18. [O nie! Jak to bezdzietny? Rozpacz! A mogło być tak interesująco, no. Było chyba tak, że się spotykali, bo było to na rękę rodzicom, ale okazało się, że szybciej się skończyło niż się zaczęło. Jakiś czas później natomiast doszli do wniosku, że zaczęli się lubić dopiero po „rozstaniu” i lepiej się dogadywać bez jakiejś dziwacznej presji. W sumie to by pasowało do Annabel, która nigdy nawet się nie całowała. Chyba, że życzysz sobie coś bardziej szalonego, masz marzenie i potrzeba Ci innego wątku to pisz, krzycz i wal w drzwi!]

    Annabel Lee

    OdpowiedzUsuń
  19. [SZEZGLON. Powiedzmy, że panowie są koleżkami i w sumie zawsze mieli dynamiczną relację. Różnią się charakterem, ale mają chociaż częściowo podobne motywacje. Aldo mógłby dostać jakiś opieprz od Artiego?]
    Aldo

    OdpowiedzUsuń
  20. [Odkopię tamto i odpiszę <3]

    Annabel Lee

    OdpowiedzUsuń
  21. [Dobry wieczór, jeśli już. Niech, no, zgadnę… wymyślam?]

    Dashiell Chevalier

    OdpowiedzUsuń
  22. [W tej sferze podziału dopasowujemy się do siebie doskonale. Teraz najważniejsze pytanie — chcesz negatyw, neutral czy pozytyw? Jak określisz mi co chcesz, to rozpiszę nam opcje.]

    Dashiell

    OdpowiedzUsuń
  23. [Doskonały wybór dla zachowania równowagi. Zaraz coś nam rozpiszę.]

    Dashiell

    OdpowiedzUsuń
  24. [Przy trzech braciach ma wprawę, więc Artair może próbować, jak najbardziej. :D Na co masz ochotę? Avery jest ładny, do tego charakterny, a Laurze więcej nie potrzeba. Gorzej, że po tygodniu ona zwykle traci zainteresowanie. :D]

    Laura

    OdpowiedzUsuń
  25. Nie miała pojęcia, dlaczego się zgodziła. Przecież grzecznie odmówiła stałego uczestnictwa w klubie Ślimaka, choć miała ku temu wszelkie predyspozycje – dobre wyniki w nauce, dobre nazwisko, ojca Amerykanina, pracującego obecnie w magicznej ambasadzie amerykańskiej na terenie Wielkiej Brytanii. Nie chciała przyjąć zaproszenia przez ostatnie trzy lata. Dlaczego?
    Strach.
    Bała się kolejnej grupy, na tle której mogłaby w jakiś sposób odstawać. Zawsze miała wrażenie, że gdzie by nie weszła, tam nie było dla niej miejsca. Wolała się nie pchać, tak z czystej już przezorności, bo wydawało się, że z lekką rezygnacją podchodziła do swojej nieszablonowości. Ale z drugiej strony, nie była przecież taka nietuzinkowa! Nie było w niej niczego niezwykłego. I tak, za dziwna była dla ogółu, zbyt normalna, dla indywiduów.
    Cholera, co ty tu robisz, Lee?
    Zgodziła się pójść z Joshem na spotkanie. Ponoć miało być to coś większego, niż zwykła popołudniowa herbatka. Być może profesor chciał uczcić zbliżający się koniec roku i zapewnić sobie dobre kontakty wśród ludzi, którzy zaraz opuszczają szkołę? Dla niej nie było to nic zobowiązującego, chyba właśnie wkroczyła w etap zrobię coś, czego nigdy nie zrobiłam, bo jak nie teraz to kiedy. Ale nie była pewna co do Josha, który posyłał jej spojrzenia, których nie rozumiała. Nie była pewna, czy nie będzie musiała się ewakuować, jak tylko poczuje, że Josh zabiera jej jej powietrze i jej przestrzeń.
    - Kogo moje oczy widzą! Witamy serdecznie, panie Flitch. – zaczął profesor, po czym przeniósł wzrok na Annabel. – Panienka Lee, cóż za niespodzianka! Zapraszamy, proszę.
    Mój Boże i co teraz?
    Josh po prostu usiadł przy stole, a Annabel stała przy nieodsuniętym krześle. Nie przywykła by na takich spotkaniach sama odsuwała sobie krzesło. Na jej twarzy pojawił się ledwo widoczny grymas zniecierpliwienia. Chrząknęła, a profesor, chyba chcąc zamaskować niezręczną sytuację, zagadnął ją.
    - Tak właśnie zastanawiałem się, czy kiedyś panienka nasz zaszczyci. Ale myślałem, szczerze mówiąc, że będzie to w… innym towarzystwie – uśmiechnął się przepraszająco. Annabel musiała przyznać, że robił, co mógł, by nie czuła się jak idiotka. Ale ona czuła, że robi się jej gorąco z nerwów. Znów to samo. Ona chyba nigdy nigdzie nie znajdzie sobie miejsca. Dla pewności chrząknęła raz jeszcze i zaciskając usta rozejrzała się po sali. Pewnie zrobiłoby się jej odrobinę lepiej, widząc Artaira siedzącego nieopodal, gdyby tylko nie czuła się tak koszmarnie. Obiecała sobie, że jeszcze chwila i zwróci Joshowi uwagę.

    Panienka Lee

    OdpowiedzUsuń
  26. [Dzień dobry! Dziękuję za powitanie na blogu. Przyznam że Avery jest bardzo fajny i aż szkoda mi odmówić sobie z nim wątku, ale sama też mam pustkę. Niemniej, mam w planach stworzenie uroczo złej Ślizgonki, więc jeśli będziesz chciała to pisz tutaj - najanygaerd@gmail.com ]

    Rhena

    OdpowiedzUsuń
  27. [Miło, miło :D
    Może jakiś wątek? Oboje w Klubie Ślimaka, więc punkt zaczepienia jakiś jest ;) Daj znać, a postaram się pomyśleć nad czymś sensowniejszym.]

    TATIANA

    OdpowiedzUsuń
  28. [Miałyśmy kiedyś wątek nauczycielsko-uczniowski? Chyba jeden tylko. Poprawmy sobie statystyki, czeklo XD]

    wiesz kto

    OdpowiedzUsuń
  29. [sójki wracają zza morza xd]

    OdpowiedzUsuń
  30. [Coś na wymyślę, jak zawsze. Odezwę się wieczorem c;]

    Pollock

    OdpowiedzUsuń
  31. [Ja też miałam nie mieć, a dałam się namówić :D Może pójdziesz w moje ślady? ;) *namawia*]

    Pączek

    OdpowiedzUsuń
  32. Artair Avery był doskonałą partią. Pomimo, że jej rodzice byli obrzydliwie bogaci, wysoko postawieni i ich wpływy sięgały bardzo daleko, to nie należeli do żadnego z rodu śmierciożerców co widocznie nie podobało się panience Sneake, która byłaby dumna z przynależności do takiego rodu. Nie myślała jednak o tym, kiedy zakładała się z Allison Eluard. Myślała jedynie o tym by znowu być górą, by dokuczyć tak naprawdę nielubianej koleżance, która określała się mianem jej przyjaciółki. Och, jaka Allie była głupia. Leaticia śmiała się z niej nie raz i nie dwa, a ta idiotka notorycznie jej na to pozwalała, bojąc się jak Leati mogłaby zareagować na gwałtowny sprzeciw z jej strony. Zresztą, wszystkie jej koleżanki były jej poddane i Sneake uwielbiała prezentować swoją wyższość nad nimi. Początkowo zakład był formą niewinnej zabawy i żartu. W miarę spędzania coraz więcej czasu z Averym uczucia Leaticii przestały być jednak udawane czy na pokaz, choć dziewczę niekoniecznie zdawało sobie z tego sprawę. W rozmowach z przyjaciółkami wyśmiewała jego naiwność i chwaliła się jak bardzo Ślizgon za nią szaleje. Jednak kiedy była z nim, czuła się dziwnie szczęśliwa. Jak dotąd bezuczuciowa i bezwzględna młoda, czarownica szalała wprost ze szczęścia, emanowała endorfinami i czułe te, jak to było... motylki w brzuchu? Uśmiechała się na jego widok, uwielbiała czuć smak jego ust na swoich, a kiedy ją dotykał mimowolnie drżała. Podobało jej się także to, że znaczyła dla niego tak wiele i że szalał za nią. Nigdy jednak nie przyznałaby się, że ona szalała za nim równie mocno. Choć było to bliskie prawdy i mimo, że wielokrotnie sama sobie wmawiała że nie ma uczuć, to przy nim... wszystko w niej odżyło, budziło się do życia. Uwielbiała to uczucie, a jednocześnie go nie znosiła.
    Dlatego też kiedy Avery bezczelnie podsłuchał jej rozmowę z Allie. Początkowo trochę zbladła, trochę to ze złości, a trochę z obawy, że cały misterny plan wyjdzie na jaw. Szybko się jednak uspokoiła i nim się do niego, odwróciła, posłała mordercze spojrzenie koleżance. Coś w stylu: Jeszcze słowo, a zamorduję.
    — Tak, kochanie? — mruknęła z promiennym uśmiechem, stając tuż przed nim.
    Skierowała spojrzenie na szklanki z alkoholem i jej uśmiech tylko się poszerzył. Zupełnie zignorowała jego ostre spojrzenie, chociaż nie spodobało jej się to że patrzył tak właśnie na nią. Zastanawiała się jak wybrnąć z tej sytuacji, bo wiedziała, że nie wiem o co chodzi, skarbie nie przejdzie. W jej przebiegłym umyśle tworzyła się więc wersja w którą Art byłby skłonny uwierzyć i kiedy Allison poleciała do jego najlepszego przyjaciela, Leaticia wpadła na genialny pomysł, który spokojnie tkwił w jej ślicznej główce i czekał tylko na realizacje. Tymczasem skupiła się na odwróceniu uwagi Ślizgona.
    — Mmm, ognista! Wiesz co lubię. — mruknęła słodko i miękko. Chwyciła jedną szklankę i wypiła niemalże połowę zawartości whisky, czując jak mocny smak alkoholu rozlewa się w jej gardle. Oblizała z naturalną dla siebie kokieterią wargę i objęła go chłodnymi dłońmi wokół karku, przyciskając swoje ciało do niego.
    — Wiesz, tak sobie myślałam... może pójdziemy gdzieś, gdzie będziemy sami? Wiesz, tylko Ty i ja... Impreza jest bardzo fajna, ale..— tu urwała, zbliżając twarz do jego szyi. Rozwarła wargi i wysunęła język, przesuwając jego wilgotną powierzchnią boleśnie powoli wzdłuż jego skóry. Ruch ten był nasycony namiętnością, a jej zmysłowo-słodki zapach przenikał do jego nozdrzy. Oderwała wargi od jego szyi i spojrzała odważnie w jego oczy, swoimi srebrzystymi tęczówkami, oczekując odpowiedzi jak i tego, że nie będzie musiała się przed nim tłumaczyć.

    Leaticia, która chce owinąć go sobie wokół paluszka

    OdpowiedzUsuń
  33. [Hej, hej! Dziękuję za powitanie na blogu :D Wpadam do Avery'ego, bo go będzie dużo łatwiej połączyć z Charlie, przynajmniej tak mi się wydaje ;) Ślizgoni, na dodatek z tego samego rocznika, no i jeszcze Klub Ślimaka. I obydwoje próbują jakoś sprostać wymaganiom rodziców. Tak sobie myślę, że ze względu na wpływowych rodziców, mogliby znać się od dziecka, nie uważasz?
    Tylko pytanie jeszcze na jaką relację miałabyś ochotę ;)]

    OdpowiedzUsuń
  34. [A co byś powiedziała na to żeby to ze sobą przeżyli swój pierwszy pocałunek, tak z ciekawości jako dzieciaki. I teraz choć łączy ich przyjaźń, to czasem zdarza im się robić rzeczy, których przyjaciele raczej nie robią.
    Lub po prostu, tak jak pisałaś, mogliby na którymś etapie znajomości, może właśnie podczas któryś wakacji zacząć chodzić ze sobą, aż uznaliby, że to nie ma sensu.]

    OdpowiedzUsuń
  35. [Które to miało być jutro?]

    OdpowiedzUsuń
  36. Jego reakcja w pewien sposób ją uspokoiła, oczywiście nie odetchnęła z ulgą ani wyraz jej twarzy się nie zmienił, ale cieszyła się, że jego myśli już nie zaprzątała jej rozmowa z Allie, a nawet jeśli to przynajmniej w tej chwili był zbyt zaabsorbowany nią, co wyjątkowo jej odpowiadało. Dziewczyna postanowiła wykorzystać fakt jak bardzo na niego działa dla przyjemności ich obojga. Kiedy jego silna dłoń zacisnęła się mocno na jej pośladku, przywarła do niego jeszcze mocniej i jęknęła cicho do jego ucha. Zrobiła to aby go pobudzić czy wręcz podjudzić i aby pokazać mu jak bardzo na nią działał. Chciała jak najszybciej stąd wyjść, chciała by byli tylko ona i on a nad nimi gwieździste niebo. Wieża Astronomiczna była całkiem niezłym miejscem na romantyczną schadzkę, chociaż na myśl przyszło jej także kilka innych. Z rozmyśleń wyrwał jej głos Artaira i słowa, chciałem z tobą porozmawiać. Cóż, Leaticia doskonale wiedziała, że nie zwiastują niczego dobrego. Nie miała pojęcia o czym chciał z nią rozmawiać, a na samą myśl o tym, że tematem ów rozmowy mogłaby być podsłuchana pogawędka z Allison, zasychało jej w gardle. Nie chciała aby zakład wyszedł na jaw, nie chciała też aby cokolwiek zniweczyło jej doskonały wizerunek w oczach Ślizgona.
    — Kochany, jak to możliwe, że czytasz mi w myślach? Wieża Astronomiczna idealnie się nada. — mruknęła ze słodyczą i zmysłowością, patrząc mu odważnie i intensywnie w oczy. Dłonią objęła go wokół szyi, a paznokcie delikatnie i płytko wbiła w jego skórę, przez cały ten czas nie spuszczając z niego swojego wzroku. — Chodźmy. — dodała ciszej.
    Kiedy już trzymał jej chłodną dłoń, złożyła na jego wargach kilka pojedynczych lecz za to wyjątkowo sensualnych i namiętnych pocałunków. Po chwili opuścili pokój wypełniony nastolatkami i skierowali się do najwyższego punktu w Hogwarcie. Nim weszli na schody prowadzące zarówno na pierwsze i drugie jej piętro, ciemnowłosa docisnęła chłopaka do zimnej ściany, cicho mrucząc.
    — Złapiesz mnie? W zamian ofiaruję Ci nagrodę. — ton jej głosu był tajemniczy, a ona wyraźnie z nim igrała. Uwielbiała to. Drażnić się, droczyć i prowokować. Szczególnie Averego. — Kici, kici... — zamruczała sugestywnie i nim zdążył zareagować, już wbiegła po kolejnych schodkach prowadzących na samą górę. Jej obcasy stukały, a pośladki kusząco poruszały się pod materiałem stanowczo zbyt obcisłej sukienki.
    Złapanie jej nie było szczególnie trudne, właściwie ani trochę. Kiedy w końcu jego dłonie złapały jej pełne biodra, a Lea szybko się obróciła opadając pośladkami na nieco zakurzone schody. Czekoladowe tęczówki wpatrywały się w niego z dołu, unosząc podbródek jej włosy kaskadą spłynęły po ramionach na plecy. Doskonale zdawała sobie sprawę z faktu, że czekała ich jeszcze poważna rozmowa o którą do tej pory nie zapytała Ślizgona i nie miała pojęcia, że chciał rozmawiać z nią o uczuciach. W jej najśmielszych myślach nie pojawił się taki scenariusz. Zagryzła seksownym ruchem swoją dolną wargę, doskonale zdając sobie sprawę jak to na niego działa. Chciała się z nim chwilkę podroczyć, tylko odrobinkę... w tym celu delikatnie rozwarła swoje uda, a przed oczami Arta mignęła czarna koronka jej bielizny. Pozwoliła mu się napatrzeć, jednak nim zdążył wykonać jakikolwiek ruch, zacisnęła mocno nogi, z figlarnym uśmieszkiem. Wysunęła delikatnie swoją dłoń w jego kierunku, a kiedy ją ujął i pomógł jej wstać, uśmiechnęła się jeszcze szerzej a jej twarz widocznie się rozjaśniła.

    Lea, która prowokuje tylko troszkę

    OdpowiedzUsuń
  37. Mimowolnie spomiędzy jej warg wydobył się cichy, ledwo dosłyszalny jęk kiedy docisnął ją do barierki i orzechowymi oczami zlustrowała granatowe niebo wypełnione błyszczącymi, gwiazdami. I była pewna, że te gwiazdy błyszczały równie mocno jak jej oczy, kiedy wpatrywała się w Avery'ego.
    — Wiesz, że... — szepnęła kiedy obrócił ją do siebie przodem. Tak szybko jak zaczęła, równie szybko urwała. Z trudem uspokoiła szalejące bicie swojego serca. W tej chwili jej serce, które uważała za wielką bryłę lodu topiło się. Nie wiedziała jakim cudem chłopak zdołał rozbudzić w niej tak wielkie uczucia, bo zawsze twierdziła że gardzi miłością, przyjaźnią i wszystkim. Zacisnęła mocno swoje palce na jego karku i zagryzła delikatnym ruchem swoją dolną wargę. — Doskonale wiesz, że chętnie zobaczę Cię w roli drapieżnika. — dokończyła, patrząc odważnie i pewnie w jego oczy.
    W tym momencie nie była niczego tak pewna jak jego, siebie i ich. Wcześniej wydawało jej się to niezmiernie idiotyczne i głupie, a teraz jej myśli dobitnie wypełniał tylko on. Przesunęła palce z jego karku na szyję i wbiła płytko długie paznokcie w powierzchnie jego skóry. Wciąż nie odrywała od niego wzroku ciemnoczekoladowych oczu, wciąż się w niego wpatrywała. Przymknęła powieki dopiero wtedy gdy ich wargi złączyły się w przepełnionym czułością i namiętnością pocałunkami. Wsunęła język pomiędzy jego wargi, całkowicie zapominając o rozmowie którą chciał z nią odbyć. Przywarła do niego mocniej, jeszcze bliżej tak aby nie dzielił ich żaden dystans, ani milimetr odległości. Kiedy jego dłoń wsunęła się pod materiał jej sukienki, wstrzymała oddech i mocniej niż powinnam wgryzła się w jego wargi.
    Słowa, które wypowiedział były jak błyskawica, który w nią strzelił. Nie spodziewała się tego. W najśmielszych snach nie oczekiwałaby, usłyszeć właśnie tego. Początkowo sądziła, że się przesłyszała, ale wtedy on powtórzył to znowu. Naprawdę ją kochał? Cholera, co ona miała mu odpowiedzieć? Co zwykle odpowiadało się w takich sytuacjach? Nie miała pojęcia, bo pierwszy raz ktoś wyznał jej miłość. Chciała coś powiedzieć, chciała zapytać czy właśnie o tym chciał porozmawiać, lecz jakimś cudem słowa ugrzęzły jej w gardle i nie potrafiła wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Miała tylko nadzieję, że nie zauważy że nieco zbladła na jego słowa, a także odrobinę się spięła. Próbowała się rozluźnić, a odruchowo tylko mocniej wbijała paznokcie w jego skórę, nieświadomie sprawiając mu ból.
    — Co powiedziałeś? — szepnęła w końcu, czując że w końcu odzyskała głos. Otworzyła szeroko oczy i dłońmi objęła jego twarz. — Kochasz? — wymamrotała, mrużąc delikatnie swoje oczy. — Och, nikt mi nigdy tego nie mówił.. — opuszkami palców przesunęła wzdłuż jego policzka i przełknęła głośniej ślinę. — Ja Ciebie.. ja Ciebie też. Kocham. — szepnęła miękko, głosem przepełnionym słodyczą. Nie wiedziała czy powinna była to mówić, nie wiedziała także czy naprawdę go kochała, czy w ogóle potrafiła kochać kogokolwiek. Wiedziała jednak, że połączyło ich coś wyjątkowego. Zaczęła myśleć o zakładzie i o tym, czy by jej to wybaczył. Przełknęła głośniej ślinę i przycisnęła wargi do jego szyi, nie chcąc by widział nieco zagubiony i zdezorientowany wyraz jej twarzy. Zazwyczaj widział ją jako silną i pewną siebie dziewczynę, a wręcz ostrą i bezwzględną, nie chciała by to choć w minimalnym stopniu uległo zmianie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Początkowo wpiła się delikatnie wargami w jego skórę, pozostawiając mu charakterystyczny ślad w postaci malinki. Po chwili jednak płytko wgryzła się w jego skórę, zostawiając nieco niżej, w okolicach obojczyka, ślad swoich zębów.
      — Chcę się z Tobą kochać. Kochaj mnie.. — wymruczała, podnosząc delikatnie głowę i patrząc mu w oczy.

      tylko trochę onieśmielona, bardzo roznamiętniona i oczarowana Leaticia

      Usuń
  38. Doskonale pamiętała zadowolony uśmiech ojca podczas jednego z tych ważnych spotkań, gdy jakimś dziwnym zbiegiem wydarzeń udało się jej zamienić kilka słów z Artairem. Tata Lee pracował jako rzecznik amerykańskiego Ministerstwa Magii i znajomości z czysto krwistymi rodzinami była mu na rękę. Nie było w tym potrzeby nawiązywania relacji za wszelką cenę, chęci udowodnienia komukolwiek czegokolwiek, czy pokazania się. Jedynie chłodny pragmatyzm. Annabel chyba to po nim odziedziczyła.
    Jeszcze jakiś czas temu Avery niesłychanie ją drażnił. Dopiero gdy miała okazję spojrzeć na niego bez absolutnie żadnej presji ze strony ojca, zaczynała rozumieć jak Ślizgon działał. I im dłużej się mu przyglądała, tym lepiej rozumiała jego zachowanie. A jeśli nie rozumiała, to przynajmniej potrafiła je do pewnego stopnia przewidzieć i, co ciekawe, ten rodzaj uśmiechu przestawał sprawiać, że przechodziły ją nieprzyjemne dreszcze.
    Skłoniła delikatnie głowę, milcząco odpowiadając na jego powitanie i podała mu dłoń. Posłała mu spojrzenie, w którym błysnęła złość, ale wydawało się, że skóra na jej policzkach zupełnie inaczej reaguje na słowo randka.
    - Mam nadzieję, że z założenia to nie miała być randka – odparła cicho Artairowi, pozwalając się zaprowadzić do stolika. Nie chadzała na randki. Kilka razy pozwoliła się gdzieś zaprosić, ale również wtedy czuła jakby nie mogła wpasować się w oczekiwaną rolę. Siadając, posłała mu przez ramię nikły, jakby przeźroczysty uśmiech, który choć był wyrazem pustej grzeczności, niósł za sobą pewien podziw.
    - Dziękuję ci – skinęła jednocześnie głową, zgadzając się na szklankę soku, chociaż jednocześnie utkwiła w chłopaku spojrzenie, które de facto miało dziękować mu za uratowanie jej z sytuacji, w której traciła grunt pod nogami.
    - Doszłam do wniosku, że warto na chwilę złamać stare nawyki, zanim opuścimy szkolne mury, nie uważasz? – wzięła od niego sok. Nie zamierzała teraz stawiać całego swojego życia na głowie, robiąc rzeczy, których nigdy nie robiła. Nie chciała wychodzić zbytnio poza swoją strefę komfortu. Wyglądała, jakby sprawdzała, co ją przez te siedem lat ominęło. I im szczerzej patrzyła sobie w oczy, tym bardziej dochodziła do wniosku, że ominęło ją niebezpiecznie dużo. Spojrzała na niego kątem oka, uniosła lekko jedną brew ku górze, jakby wbrew swojej naturze insynuowała, że ponieważ kończy szkołę zamierza po raz pierwszy pojawić się w klubie ślimaka, po raz pierwszy z niego uciec, po raz pierwszy pójść ukraść łódkę i wypłynąć na środek jeziora. Co być może wcale nie było takim głupim pomysłem, jak z początku myślała.

    Annabel Lee, która nie umie w życie

    OdpowiedzUsuń
  39. [No to ja dla odmiany przychodzę podziękować za przywitanie z lekkim opóźnieniem. ;) Jeśli masz ochotę i czas na wątek, to tak mi się wydaje, że Avery mógłby uznać Barbarę za wyjątkowo upierdliwego szpiega - no bo w końcu kto normalny przesiaduje na trybunach podczas każdego treningu konkurencji? Mogłaby się z tego zrobić niezła drama, szczególnie, jeśli wygarnąłby to jej w publicznym miejscu.]

    Barbara Bond.

    OdpowiedzUsuń
  40. [No dzięki, czekoladko <3 Jak byś chciała coś skrobnąć - daj znać!]

    Audrey Callahan / Tristan Jensen / Bellamy Sangster / Louis Weasley

    OdpowiedzUsuń
  41. Mathias zwykle nie cackał się z młodzieżą. Stanowczo wyrażał swoje zdanie nie bacząc na tłumaczenia uczniów, rzetelnie wyciągając przy tym należne konsekwencje, jednak teraz coś się zmieniło. Miał ochotę wbić Ślizgona w ziemię, zadeptać i zrównać z jej poziomem, choć zdrowy rozsądek podpowiadał mu iż samo wyjęcie różdżki i zwrócenie jej ku młodzieńca było błędem. Ciężko wypuścił powietrze z płuc i cofnął różdżkę, chociaż nadal pozostał blisko chłopaka, aby ten nie poczuł się zbyt pewnie.
    — Mam głęboko gdzieś waszą drużynę. Mam głęboko gdzieś twojego ojca i to czy się komuś poskarżysz czy też nie. Uwierz, znalazłbym wiele brudów obciążających ciebie i twoich głupkowatych kolegów, a wtedy brama Hogwartu i pożegnanie z zamkiem byłoby ci bliższe niż sama wizja ukończenia tej szkoły. — warknął, po czym odsunąwszy się od ucznia, schował różdżkę do kieszeni. Spojrzawszy kontrolnie na swojego syna, chciał upewnić się iż jest z nim wszystko w porządku.
    — Nie należę do osób mściwych, chłopcze. Mam swój honor oraz godność. Użeranie się z takimi półgłówkami jak ty nie należy do moich codziennych zajęć, jednak pamiętaj, że również nie rzucam słów na wiatr, a kolejny twój występek będzie srogo ukarany — dodał chcąc dać mu do zrozumienia iż będzie obserwowany i w dużej mierze kontrolowany, a póki co ma szansę zmądrzeć i uniknąć srogich konsekwencji swoich działań.
    Ułożywszy dłoń na ramieniu swojego syna, rozejrzał się po korytarzu, który nadal był pusty, a jedyne co im towarzyszyło to głuche echo ich przyciszonych głosów. Powróciwszy wzrokiem na grupkę uczniów, na chwilę zacisnął usta w wąski paseczek.
    — Wracajcie do swojego pokoju — rozkazał, a jego głos wyraźnie nie znosił słowa sprzeciwu. — I obym Was dziś już nie spotkał. A my panie Avery, widzimy się na spotkaniu Klubu jutro o tej samej porze co zawsze — dodał srogo i kiwnąwszy głową, wskazał im nagląco kierunek, w którym mieli się udać, a sam zaś przykucnął obok syna i odgarnąwszy mu kosmyki włosów z czoła, uważnie się przyjrzał. Młodzieniec wyglądał na odrobinę przestraszonego i zdezorientowanego, jednak Niemiec wcale się temu nie dziwił. Sam wielokrotnie był ofiarą głupich żartów starszych kolegów, co w dorosłym życiu działało na niego niczym płachta na rozwścieczonego byka.


    Mathias Rathmann

    OdpowiedzUsuń