17 czerwca 2015

wild, young and free



Hogwart jest obowiązkiem. Jest mundurkiem, często ubieranym na lewą stronę w pośpiechu. Jest drzemką na Historii Magii, jest sokiem dyniowym podawanym na śniadanie, jest bólem jaki doświadcza się podczas zderzenia z tłuczkiem. Dormitorium nie zastąpi własnego pokoju, ale tutejsze łóżka dają radę. Szkoła to regulamin, który notorycznie się łamie, jest każdym szlabanem i esejem na trzy rolki. Jest wymagający niczym nauczyciel, niedobry jak lekarstwo podawane w skrzydle szpitalnym, ale na swój sposób zabawny jak Jęcząca Marta.
Szkoła to nie tylko przykry obowiązek. To każdy egzamin i godziny spędzone nad książką, by go zdać. To tysięczne próby wyczarowania patronusa, krzyk na widok bogina zamieniającego się w gumową kaczkę. To nocne wymykanie się do kuchni, rzucanie skarpetkami w skrzaty domowe. To poranne wstawanie, czasem i nawet lewą nogą, to spóźnione minuty na zajęcia z transmutacji. Hogwart to Irytek, przed którym trzeba zwiewać. To miejsce dla każdego.
Dziesięć miesięcy. Tyle czasu trzeba udawać zafascynowanie lekturą i skreślać kolejne punkty regulaminu, które się złamało. Dziesięć miesięcy zamknięcia w magicznej szkole, by móc wrócić na wakacje do znanego dobrze sercu zacisza, zwanego domem. Gdzieś pośród lasów, tuż obok jeziora, z dużym tarasem i pokojem na poddaszu. Można wyluzować, zrzucić szaty i cieszyć się niczym dziecko na huśtawce zrobionej ze starej opony sznurka, związanego do gałęzi drzewa. Dach domku zbudowanego wraz z bratem pewnie znowu będzie wymagał naprawy.
Dziesięć miesięcy i człowiek czuję się wolny, by w pierwszy lepszy weekend upić się pędzonym dziadkowym winem i obrzygać podłogę werandy, oberwać ścierką w łeb od mamy i udawać skruszonego. Dom, własny, bez tajemnic, bezpieczny.
Dwa miesiące lenistwa, bo kto by się przejmował pracą domową zadaną na wrzesień? To czas na wielką przygodę z podręczną walizką pod pachą i osobą, która wygląda kropka w kropkę. To zbieranie muszelek na plaży, minerałów w górach i radosne okrzyki mamy, kiedy przedmioty same fikają koziołka w powietrzu. To udawanie, że czas stoi w miejscu.
Dom to miłość. To zapach jabłecznika i dym z fajki dziadka. To prześwietlone klisze walające się po pokoju. Dom to ojciec oblewający się kawą i próbujący wygrać bitwę na patyki z synami. Dom to miejsce, w którym jest się sobą.

12 cali, berberys, włos jednorożca | martwe ciało brata bliźniaka | jenot
Mitchell Douglas
Hufflepuff | VII | Pałkarz | Sabat

wizerunek: Jack Harries
wątki: średnie, okrągłe i inne
limit: 6/3

46 komentarzy:

  1. [Ojej. Jest i drugi. Tyle dobra.]

    Molly Weasley

    OdpowiedzUsuń
  2. [Witamy bliźniaka na blogu i życzymy udanej zabawy :)]

    OdpowiedzUsuń
  3. [ Jak już wielokrotnie mówiłam,
    kocham Puchasiów <3
    I tego też :*
    Witam. ]

    Rachel

    OdpowiedzUsuń
  4. [Puchonów nigdy za wiele, szczególnie tak uroczych. Uda nam się z wątkiem?]

    Molly Weasley

    OdpowiedzUsuń
  5. [ Uwielbiam go, i bliźniaka też :D Fred i George mi się przypomnieli :c Jakiś wątek nam się może uda sklecić? ]
    Celia Ferro

    OdpowiedzUsuń
  6. [ Zaproponowałabym wątek, ale trochę mi szkoda rzucać go w szpony Rachel <3 ]

    OdpowiedzUsuń
  7. [Witam serdecznie i zapraszam na wątek, jeżeli jest chęć! Pluvia bardzo chętnie się zaopiekuje Mitchell'em.^^]

    Pluvia

    OdpowiedzUsuń
  8. [I drugi bliźniak w końcu dotarł., choć raczej bardziej urzekł mnie tamten, ten pan też jest interesujący. Poza tym, jak ktoś już zauważył, puchonów nigdy za wiele. Cześć]

    Panna Blue

    OdpowiedzUsuń
  9. [Witałam się z pierwszym panem to przywitam się i z drugim. Uroczy pan no i Puchaś! Rose zaprasza do siebie, chociaż 2 lata (chyba?) młodsza :D]

    Rose Weasley

    OdpowiedzUsuń
  10. [ Witam i zapraszam do wątków :) ]

    Thomas/Leon G.

    OdpowiedzUsuń
  11. [Brat bliźniak! Podobnie jak ktoś już pisał, przychodzą miłe skojarzenia o sławetnych wesleyowskich bliźniakach ♥ Cześć, baw się grzecznie i nie wysadź kociołka.] A. Carucior

    OdpowiedzUsuń
  12. [Kolejny do kolekcji? Jejku, pokochałam tych bliźniaków całym moim serduszkiem. Zastanawiam się tylko jak to możliwe, że któryś bardziej komuś podpasował... oni są identyczni! :3 witam cieplutko na blogu, zapraszam na wątek w razie gdybyś miała ochotę i naprawdę bije pokłony przed tobą i autorką drugiego bliźniaka ;)]

    Louis/Bellamy

    OdpowiedzUsuń
  13. [A bo ja wiem! Może pogonisz mnie z krzyżem i wodą święconą, czy coś.
    Jakieś sugestie, co do wątku? Nie lubię tak niczego narzucać.]

    Molly Weasley

    OdpowiedzUsuń
  14. [Niech ściany drżą, zwojujmy Hogwart!]

    Samuel

    OdpowiedzUsuń
  15. [ Właściwie to prawda jest taka, że ona właśnie nie pożera, a wszystko skubie po trochu, jak mówisz. Hahaha.
    No to myślmy, taki fajny pan, zmarnujmy go trochę dla niej. ]

    OdpowiedzUsuń
  16. [Czy ja wiem, był taki okres kiedy było ich najwięcej, ale było, i przeminęło z wiatrem. Tutaj też bym chciała wyłożyć jakiś pomysł na wątek, ale no cóż- moja wyobraźnia żyje wakacjami i nic konkretnego nie przychodzi mi do głowy]

    Panna Blue

    OdpowiedzUsuń
  17. [ O dziwo - ale nie ma. A czyżby nasz kochany Puchonek się na to pisał? ]

    OdpowiedzUsuń
  18. [Okej, mi pasuje! :D Pluvia jest taka, że jak jej zaczyna na kimś zależeć-wtedy zwiewa, ale na pewno cały czas by jej na nim zależało i jeśli byś sobie życzyła, to ciągnęłybyśmy to. ^^ W sumie on jest Puchonem, a ona Ślizgonką, na początku mogłaby być to potajemna relacja, potem ktoś by ich na przykład nakrył, czy coś. ;D A poznaliby się może...hmmm... nie wiem, masz jakiś pomysł? ;3]

    Pluvia

    OdpowiedzUsuń
  19. [ Ona ma niezwykłą intuicję, a i ptaszki też różne rzeczy ćwierkają. To jak, wpakujemy ich do pary w czasie projektu na historii magii? ]

    OdpowiedzUsuń
  20. [Tak, to jest dobre. :D Może z biblioteki? ^^]

    Pluvia

    OdpowiedzUsuń
  21. [Ciężką robotę na mnie zwalasz, hańba Ci.]

    Żar wlewa się przez okna klasy do Historii Magii, promienie słoneczne padają na twarze uczniów, skutecznie ich oślepiając. Zmuszeni do mrużenia oczu, przyglądają się wykładowcy, udają, że jego słowa są interesujące. Blada, lewitująca nad posadzką postać wydaje się być zgęstniałą mgłą, przypominającą bardziej pomarszczonego żółwia, niż człowieka. Słowa, które wypowiada zlewają się w jedną, zagmatwaną plątaninę, zbitek sylab. Charakterystyczna dla wykładów Binnsa monotonność sprawia, że nie mam ochoty być jak inni i udawać, iż go słucham. Leżę, wyciągnięty na ławce, wbijając brodę w swoje przedramię.
    Jasnozielone spojrzenie moich oczu leniwie wędruje za przelatującą przed nosem muchą, która natarczywie krąży w pobliżu. Ciche, irytujące bzyczenie pobrzmiewa w mojej głowie, odbijając się echem. Nie jestem do końca pewien, czy denerwuje mnie tak bardzo przez to, że ta lekcja dłuży się w nieskończoność, a ja czuję potrzebę wyjścia na zewnątrz i zaczerpnięcia świeżego powietrza, czy po prostu dlatego, że koniecznie muszę pójść do łazienki. Marzę o tym, aby Binns oznajmił, że możemy odejść, uprzednio informując, że na następną lekcję musimy naskrobać esej na dwie rolki pergaminu.
    Spoglądam w prawo, na pochrapującego cicho Mickeya, który najwyraźniej skapitulował gdzieś między opowiadaniem o wojnie Olbrzymów, a wzmianką o buncie goblinów z któregośtam wieku. Przez chwilę przyglądam się jego głowie, przechylonej pod dziwnym kątem i rozchylonym wargom, marząc o tym, aby poleciała mu ślina. Leniwy uśmiech rodzi się na mojej twarzy, zaczynając się od uniesionego jednego kącika ust. W mojej głowie rodzi się plan. Oddzieram kawałek pergaminu, który powinien wypełnić się mamrotaniem Binnsa, ale jestem zbyt znudzony, aby chwycić w dłoń pióro. Nie mam sił na podnoszenie dłoni i maczanie stalówki w atramencie. Z maleńkiego skrawka stwarzam zniekształconą kuleczkę i zaklęciem przemieniam ją w żuka gnojaka, który jest robaczkiem na co dzień widywanym, kiedy wracam do domu.
    Zanim cokolwiek z nim robię sięgam po pióro, z zamiarem obudzenia bliźniaka. Zdaję sobie sprawę z tego, że wystarczyłby kuksaniec w żebra, albo oznajmienie mu, że właśnie rozbiera się przed nim Jessica Alba, ale szmeranie piórkiem w nosie jest przecież o niebo lepszym sposobem, może i trochę inwazyjnym, ale na pewno zabawniejszym. Pochylam się nad jego rozwalonym cielskiem i wstrzymując oddech zbliżam piórko do jego nosa.

    Samuel

    OdpowiedzUsuń
  22. [Ojej, Samuel zaproponował to samo, to bardzo dobrze, czy wręcz przeciwnie?!:D]

    Molly Weasley

    OdpowiedzUsuń
  23. [Pomysł byłby super, gdyby nie fakt, że rodzice Molly mają, za przeproszeniem, kije w tyłkach. :<
    Muszę chwilę pomyśleć!]

    Molly Weasley

    OdpowiedzUsuń
  24. [ Coś wymyślę, zacznę jutro, oczekuj <3 ]

    OdpowiedzUsuń
  25. [Może od tego spotkania w bibliotece? :D Zaczniesz? Czy ja? :*]
    Pluv

    OdpowiedzUsuń
  26. [Puchoni górą! ^^]

    Julie A.

    OdpowiedzUsuń
  27. Wraz z kichnięciem, jakie wydobywa się od strony bliźniaka, klasę wypełnia mój cichy śmiech. Kilkoro uczniów odwraca się w naszą stronę, lustrują przez chwilę spojrzeniem gorączkowo tłumaczącego się Mickeya i mnie, dławiącego się śmiechem i od czasu do czasu chrumkającego niczym prosiaczek. Ot, głupie przyzwyczajenie. Oczyma wyobraźni widzę jego przerażony wyraz twarzy, kiedy przebudził się przez swoje kichnięcie.
    - Wybacz, Binns przynudzał, a tobie nie chciała polecieć ślinka na książkę, musiałem coś zrobić – wzruszam ramionami, a moją twarz przyozdabia ogromny uśmiech, sięgający od ucha do ucha. – Gdybyś się posmarkał, miałbym przynajmniej jakąś atrakcję i może na chwilę zapomniałbym o potrzebie. – Dodaję, kiwając głową, jakby na potwierdzenie własnych słów i drapiąc się przy tym po brodzie.
    Słysząc skierowane ku mojej osobie wyzwanie, uśmiecham się bardziej szyderczo niż uroczo. Wiedziałem, że na kogo, jak na kogo, ale na Mickeya zawsze można było liczyć. Przez chwilę uważnie obserwuję jego zamiar wystrzelenia pierwszego pocisku, równocześnie szykując kolejną amunicję. Żuka gnojarza odkładam na ławkę, stwierdzając, że sposób bliźniaka będzie o niebo lepszy aby poprowadzić tę rywalizację. Wrzucam pierwszą kuleczkę do ust i przez chwilę bawię się nią językiem, w tym samym czasie wypatrując swój cel.
    Głowa jednej ze ślizgonek, która ostatnio chyba nawet podłożyła mi nogę prezentuje się idealnie i posiada niemal kształt prawdziwej tarczy. Ściągam brwi w geście skupienia i wciągam trochę powietrza, aby zaraz po tym wypuścić je za jednym zamachem razem z namokniętą kulką, która minęła się z celem i zamiast trafić w głowę dziewczyny, uderzyła w jej ramię i przykleiła do czarnej szaty.
    Grymas niezadowolenia pojawia się na mojej twarzy. Jednak mimo wszystko, to ja za pierwszym razem trafiłem w cel, a nie towarzysza z pola bitwy, w końcu puchoni byli wielką, ciamajdowatą organizacją walczącą o rzeczy bezsensowne, a jedną z nich było walczenie o budyń poprzez strzelanie w wrednych ślizgonów.
    - Hańba – mruczę pod nosem, kręcąc głową z niedowierzaniem. – Twoja kolej, chojraku, pokazuj na co stać chłopaka z prowincji – rzucam, zakładając ramiona na piersi, jakoś nie zbaczając na fakt, że nasze pochodzenie jest identyczne.

    Sammy

    OdpowiedzUsuń
  28. [Dobry wieczór! Bliźniacy rzeczywiście są świetni, tylko temu coś tekst wychodzi poza to zdjęcie, o ile dobrze widzę. Na początku myślałam, że Mitchell to dziewczyna, bo to imię takie jednak trochę żeńskie, ale potem się zdziwiłam, oj bardzo.]

    Lyanne Bradley

    OdpowiedzUsuń
  29. [Rosie szuka miłości, ale coś mi się o uszy obiło, że to miejsce już zajęte i też podobnież przez Weasley'ównę, także nie wiem. :c Coś można pokombinować w takim razie na ramach tego związku. :D]

    Rose

    OdpowiedzUsuń
  30. [To najwidoczniej przepływ informacji się trochę gdzieś zatrzymał :D No z Rachel Rose ma niewiele wspólnego, więc tutaj nic się na tej podstawie nie wymyśli :c Ale może masz jakiś inny pomysł?]

    Rose

    OdpowiedzUsuń
  31. Podobno kiedy na coś czekasz, to czas – wredna jędza – zaczyna płynąć bardzo powoli. Tak właśnie też jest, kiedy Rachel w czwartkowe popołudnia męczy się na ostatniej lekcji, jaką jest Historia Magii. Cóż, może i jest to niezwykle wdzięczny przedmiot, ale po prostu panna Rowle nie przepada za nim równie mocno jak za burzowymi wieczorami czy łażącymi po całym Hogwarcie kotami. Nie raz, nudząc się na lekcji takiej jak ta, odpływała i pogrążała się w swoich myślach, wymyślając setki sposobów na pozbycie się ze szkoły tych paskudnych zwierząt. Czemuż właściwie Ślizgonka tak nienawidziła tych zwierząt? Sama nie potrafiła wyjaśnić, tak było po prostu od zawsze, a kiedy kilka lat temu okazało się że jest na koty uczulona, po prostu uświadomiła sobie, że tak chciał los.
    Ale wracając do lekcji historii. Były nudne i ciągnęły się w nieskończoność, a niecierpliwa natura blondynki sprawiała, że miała ochotę zadźgać się piórem niźli musieć wysłuchiwać okropnego wykładu nauczyciela, który nieprzerwanie od lat nie zmienił sposobu nauczania i co lekcja zamęczał swoich uczniów nie mającymi sensu i przekazu wielkimi opowieściami.
    Jednak tym razem pan profesor postanowił nieco zaskoczyć swoich uczniów, zanim jeszcze szkolne dzwony oznajmiły koniec dzisiejszych lekcji.
    – Od teraz nasze lekcje będą wyglądać inaczej. Wykonacie długoterminowy projekt na wybrany przez siebie z puli temat, a tym samym jest to nasza ostatnia wspólna lekcja, od teraz będziecie przychodzić do mnie jedynie na drobne konsultacje. Pamiętajcie, że będzie on stanowił ponad 60% waszej końcoworocznej oceny. – Co?! , pomyślała sobie dziewczyna. On chyba żartuje! Jakoś nie widziała siebie pracującej nad okropnym referatem. To było jeszcze gorsze od jego wykładów, na nich przynajmniej nie musiała uważać.
    – Podzielę was w pary... – kontynuował nauczyciel, sprawiając że mina Rachel nieco się rozpogodziła. Błagam ktoś kim mogę manipulować, bardzo proszę.
    – Rachel Rowle i … – proszę, proszę, proszę... – Mitchell Douglas. – odparł profesor, a wzrok dziewczyny od razu powędrował w stronę Puchona, o którym słyszała coraz częściej od swoim koleżanek. Niebiosa się nad nią zlitowały.

    ukochana Rachel

    OdpowiedzUsuń
  32. [ Fajny pan :) Witam i życzę dobrej zabawy :) ]

    William/Madison

    OdpowiedzUsuń
  33. [ Ale on fajny! I kocham tego bliźniaka ze zdjęcia! Wielu wątków i jeśli tylko jest chęć, choć widzę, że u ciebie tłum, ale jeśli masz chęć to postaram się coś wymyślić. Miłego wątkowania! :) ]

    Ars/Risum

    OdpowiedzUsuń
  34. [Cześć, cześć! Widzę, że masz aż za dużo wątków, ale jeśli kiedyś będziesz chciała, zapraszamy do siebie.]

    Colin

    OdpowiedzUsuń
  35. [Żeby tylko Hogwartu. Sądzę, że Puchni przejmą kontrolę nad światem :P]

    OdpowiedzUsuń
  36. [Co prawda, to prawda, Puchasiów zawsze tak mało :c A szkoda, bo to takie kochane potworki. Dziękuję za komplement! :) A na jakąś propozycję będę czekać, pisz jak tylko Ci się poluźni :)]

    Louis

    OdpowiedzUsuń
  37. [ A ja czuję się urzeczona. Dzień dobry c: ]


    Freddie Weasley

    OdpowiedzUsuń
  38. [Puchoni są najfajniejsi! Dziękuję bardzo za powitanie, wątku nie proponuję, bo widzę limity, ale jakby coś się zmieniło, to zapraszam.]

    Harriet

    OdpowiedzUsuń
  39. [Siostra kumpla jest nietykalna, tak mówi BrosCode! Także owszem, przedstawić może, ale Mickey nie mógłby myśleć, czynić i mówić o niej zbereźnie.
    :(((((]

    Royston

    OdpowiedzUsuń

  40. Prycham cicho, kręcąc głową z niedowierzaniem, jakby słowa bliźniaka nie robiły na mnie żadnego wrażenia. Przecież nie było nawet cienia szansy, że ten gumochłon będzie lepszy w celowaniu, co jak co, ale z procy to ja lepiej strzelam. I gdyby ktokolwiek powiedział, że tak nie jest, włożyłbym moją cudowną różdżkę prosto w jego nos i wydłubał mózg. Tak, od dzisiaj Sammy Sadysta powinno być moim nowym przezwiskiem.
    Obserwuje uważnie jak Mickey ładuje atramentową kuleczkę na swoją różdżkę i układając usta w kaczy dzióbek, podciągam je niemal pod sam nos, cały czas siedząc ze splecionymi na piersi ramionami. Spojrzeniem podążam za ciemno niebieską, niemal czarną kuleczką, która przelatuje przez profesora. Na chwilę wstrzymuję powietrze, czekając na to, aż Binns pośle nam mordercze spojrzenie i wykopie za drzwi, oczywiście o ile można tutaj mówić, że duch byłby w stanie to zrobić. Kiedy tylko Mickey chowa się pod ławką, wyciągam przed siebie rękę i z otwartej dłoni uderzam go w łeb.
    - To za karę i beznadziejnego cela! – warczę i sięgam po wędrującego po ławce żuka. – Pora cię wykorzystać maleńki, chwała odchodowym kulkom i hańba ślizgonom! Żryjcie gruz, oślizgłe żmije – mamroczę pod nosem, przyglądając się spacerującemu po mojej dłoni robakowi. – Pora na pożegnanie, wróć z tarczą, lub na tarczy – oznajmiam i przemieniam pióro w dużych rozmiarów słomkę, do której wciskam ruszającego się owada.
    Nabieram jak najwięcej powietrza i wybierając sobie na cel długowłosą blondynkę, wymierzam i dmucham z całych sił, a żuk ląduje idealnie na jej jasnych włosach. Gdybym był świadomy tego, jak wielkie piekło rozpęta się po tym, nigdy nie celowałbym w tą wiedźmę.

    Samuel, król gnojaków

    OdpowiedzUsuń
  41. [Sam kazał przypomnieć, że bliźniacy mają matkę mugolkę, więc pomysł z kuzynami by wypalił. :D Nigdy jeszcze nie miałam wątku grupowego, ale jak obiecacie, że mnie nie zjecie, to wchodzę w to wszystkimi członkami.]

    Hawkes

    OdpowiedzUsuń
  42. [Budyń. <3
    TO JEST PIĘKNE, wchodzę rękami, nogami i całą resztą.]

    OdpowiedzUsuń
  43. Mam wrażenie, że za chwilę odpadną mi uszy. Nigdy w życiu nie sądziłem, że jeden mały żuczek mógłby spowodować aż taki raban. Patrzę szeroko otwartymi oczyma na rozgrywającą się scenę. Czuję się jak w mugolskim teatrze, oglądając sztukę pod tytułem „Żuczek gnojaczek i wrzask bogaczek”.Z niewielkim opóźnieniem rejestruję każdy ruch w klasie, ale za to dźwięki napływają w sposób nienaruszony. Mam wrażenie, że oglądam film, w którym obraz trochę za bardzo się spieszy. Na Merlina, co jest ze mną nie tak.
    Zauważam wycelowany w moją stronę palec i już wiem, że jest źle. Nie, nie jest źle, jest kurwa tragicznie. Dopiero krzyk Mickeya sprowadza mnie na ziemię. Pokracznie, niemal przewracając się o własne nogi wybiegam z ławki ciągnąc za sobą bliźniaka. Wrzaski Binnsa wcale nie polepszają naszej sytuacji, zdają się jakby nakręcać całe towarzystwo.
    - UGHHGHHH! – do moich uszu dobiega dziwny odgłos, wydawany przez napakowanego ślizgona, który wstawił się za swoją dziewczynę.
    Psia kość, najwyraźniej rzuciłem nie w tą, w którą powinienem. Ciągnę Mickey’a za rękaw, a zza pazuchy dobywam różdżki, żeby nie oberwać za bardzo. Najwyżej przygłupi ślizgon zapomniał o atakowaniu magią, a na swoją broń wybrał pięści, jednak porównując jego rozmiary z naszymi, dochodzę do wniosku, że jedynym, co mogliśmy zrobić w tej chwili jest ucieczka. No chyba, że w grę mogło wejść łupnięcie kilkoma zaklęciami. Profesor Binns wymachuje swoimi niematerialnymi dłońmi i wrzeszczy, jakby myśląc, że tym nas uspokoi.

    Sammy

    OdpowiedzUsuń