16 marca 2015



Oh my God, look at that face
You look like my next mistake
Love's game, wanna play? 

ZACHARY  LLOYD  MCGRAFFER
DOM GODRYKA GRYFFINDORA | VI KLASA | KAPRYŚNY BERBERYS, 11 CALI,  PAZUR KIKIMORY OD JIMMY'EGO KIDDELLA | LAMA PATRONUSEM | BOGINA NIE WSPOMINA, ZA BARDZO SIĘ GO BOI | SZLAMA, RODZICE 100% MUGOLE | TROLL Z TRANSMUTACJI | NIEOGARNIĘTA SOWA, RILEY | BISEKSUALNY  | ASTMA

Ciągłe zakazy, nakazy, rozkazy i przekazy. A ty jesteś bohomazem, który nie może wpasować się w żadne ramy, bo po prostu nie chcesz być ograniczony, zaszufladkowany. Nie chcesz skończyć z przylepioną plakietką jednoznacznie cię klasyfikującą i opisującą. Będziesz wyrywać kartki pisarzowi, by móc samemu dopisać własne szczęśliwe zakończenie. Staniesz do walki z przeznaczeniem i rzucisz wyzwanie losowi, oszukując na wszelkie możliwe sposoby, byle tylko wygrać pojedynek. Odważnie będziesz sprawdzał każdą możliwą ścieżkę, nieraz idąc na przekór wszystkim i wszystkiemu, na szagę i przez trawę, przeszkody pokonując po swojemu. Stereotypy to największy humbug w jaki ludzie wierzą. Nie chcesz się podporządkować, ale obecnie Tiara Przydziału przejrzała cię jak katalog i zdecydowała gdzie twoje miejsce. Dziewczyny na pierwszy rzut oka stwierdzają, że jesteś uroczy i zabawny, znajomi z dormitorium ocenili twoje zachowanie na przyjacielskie, nauczyciele zaś po pierwszych niepowodzeniach nie dostrzegają żadnych twoich zalet,  patrząc na ciebie poprzez pryzmat błędów lat wcześniejszych, a szlaban za szlabanem przekonuje innych, że jesteś niepokornym żartownisiem, a tylko nieliczni w widzą w tobie tylko Zachary'ego. Dla kolegów z przedszkola zawsze byłeś dziwakiem, może lubili kiedy opowiadałeś niestworzone historię, ale nie wierzyli w żadne twoje słowo. Niemagicznym przyjaciołom naprawdę brakowało twoich szalonych pomysłów, zapamiętali cię jako chłopca z ADHD, dla siostry dopóki nie dorośnie jesteś bohaterem, dla rodziców latoroślą, z której są dumni, dla babci ciągle będziesz niedożywiony, dla pierwszej dziewczyny złamasem i dupkiem, choć wcześniej twierdziła, że jesteś niepoprawnym romantykiem. Ślizgoni napiętnowali cię mianem szlamy a Krukoni abderytą o niskim poziomie IQ. Masz nierówno pod sufitem, jesteś magnesem na kłopoty, podobają ci się bardzo źli chłopcy więc jesteś masochistą, jesteś palantem bo rzuciłeś pięknooką Puchoneczkę. Jesteś zodiakalnym lwem, więc według tego co napisali w horoskopie o tobie, musisz być szczery, szczodry i lekkomyślny. Wierność nie jest twoją zaletą według złamanego serca, twoje ciało próbuje ci wmówić, że masz alergię na czekoladę, a zegarek dobitnie przekazuję, że jesteś spóźnialski i niedokładny. Lustro miało pokazywać prawdziwe oblicze, tylko czemu ciągle nie rośnie ci broda skoro data urodzenia wskazuje, że masz już szesnaście lat?

A dla Ciebie kim będzie Zachary? 

Powiązania | Album | Opowiadania



Joe Brooks z teledysku Superman.
Na wszelkie wątki i powiązania wielkie TAK
Czasem lubię zaczynać bez ustalania, nawyk z czasów onetowskich.

Blank Space Taylor Swift w cytacie nad zdjęciem

74 komentarze:

  1. [ Taki pozytywny :3 lubię go, choć ja powinnam się ogarnąć i przestać wszystkich lubić, bo to mnie wpakuje do grobu ._. Ale i tak go lubię :3 Jakiś wątek, coś? :>]

    Bellamy / Fabian

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Uwielbiam to ile a sama postać pozytywnością dorównuje mojej Werce ;) Czym sc i czołem kluski z rosołem ]

    Veronica

    OdpowiedzUsuń
  3. [jaki on mega pozytywny,
    Cześć! ]

    Lysse / Teoś

    OdpowiedzUsuń
  4. [Hej, a to jest kawał ciekawej karty i równie interesującej postaci. Bardzo mi się podoba (tylko kilku przecinków brakuje). Cześć. ;D]

    Valancy Edgeworth

    OdpowiedzUsuń
  5. [Dzień dobry, Zachary taki fajny ;3]

    hidan&flynn

    OdpowiedzUsuń
  6. [Uśmiałam się przy czytaniu karty, choć nie wiem, czy taki był Twój zamiar :) Ale może to też przez te gify :D
    A w ogóle - cześć!]

    //Vinga.

    OdpowiedzUsuń
  7. [No na pewno nie raz byłby na dywaniku u wkurzonego Spectera. Myślę nawet, że Harvey już nawet tylko widząc go wiedziałby, że będą kłopoty. Najbardziej znienawidzony uczeń z jego domu?]

    Nott & Specter

    OdpowiedzUsuń
  8. [Witam żywiołowego chłopaczka ;3]

    Skyler/Alastair

    OdpowiedzUsuń
  9. [Myślimy. Czymś w końcu trzeba go zapełnić. Poza tym jeśli będą jakieś ciekawe pomysły to będę go poszerzać ;) Jakieś konkretne pomysły czy ja mam się wysilić?]

    Specter

    OdpowiedzUsuń
  10. [Także mamy kilka opcji. Najpierw jeśli chodzi o relację: 1) oboje się nie znoszą , konflikt priorytetów i interesów, Harvey chce żeby wszystko było jak należy, a Zachary nie umie i nie chce się zmieniać przez co często dochodzi między nimi do starć; 2) Zacharemu podoba się Harvey i chociaż na początku wkurzał go niecelowo, ale potem zauważył, że to jedyny sposób żeby zwrócił na niego uwagę, więc zaczął to robić coraz częściej i celowo tak żeby się o tym dowiedział i nałożył mu szlaban u siebie; 3) Zachary spotykał się jakiś czas z Gabrielle, albo właśnie się z nią spotyka lub się przyjaźnią, a Harvey myśli, że Zachary dąży do tego żeby się z nią spotykać i jest na niego przez to wściekły (Gabrielle Nott to tak naprawdę jego biologiczna córka, ale nikt o tym nie wie z nią samą na czele, więc wszyscy myślą, że mu się dziewczyna podoba) jeszcze bardziej niż dawniej.
    Jeśli chodzi o moment zaczęcia wątku to: a) Zacharego jakiś nauczyciel, albo woźny może przyprowadzić na dywanik do Spectera, bo coś tam zrobił; b) Zahcary przeszkadza na zajęciach Harvego i ten się strasznie na niego wkurza, aż w rezultacie każe mu zostać po lekcjach żeby go ochrzanić; c) Harvey spotyka swojego ucznia szwendającego się po korytarzu w nocy; d) Zahcary wcześniej zrobił coś naprawdę karygodnego i ma szlaban na pół roku, przychodzi w sobotę by go odrobić.
    To co by ci najbardziej odpowiadało?]

    Profesor Specter

    OdpowiedzUsuń
  11. [Jasne. Nie ma problemu. A włączamy w to elementy wątku z Gabi, czy traktujemy jako drugoplanową postać?]

    Nott & Specter

    OdpowiedzUsuń
  12. [Okej, okej. A jeszcze jedno pytanko... Jakie są relacje Gabs i Zachariego?]

    Hervey Specter

    OdpowiedzUsuń
  13. [Udało się :)
    A jak już się odezwałam i napisałam, to tak nieśmiało może wątek zaproponuję... hm?]

    //Vergie.

    OdpowiedzUsuń
  14. [ Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak wielkie jest moje tak po przeczytaniu karty.]

    Luke

    OdpowiedzUsuń
  15. [Czekałam na tę kartę c: Zachary wywołuje taki uśmiech na twarzy <3
    Cześć, alergiku! Freddie skołuje Ci Bombonierki Lesera bez grama czekolady!]

    Team Freddie Weasley & Evan the woźny

    OdpowiedzUsuń
  16. [Pasuje mi. :) To czekam na zaczęcie]

    Harvey

    OdpowiedzUsuń
  17. [Czekam niecierpliwie na zaczęcie!]

    Gabriel

    OdpowiedzUsuń
  18. [ Cierpię na brak ciekawych wątków, spadasz mi z nieba. Jakieś fascynujące pomysły, które możemy wykorzystać? ]

    Luke

    OdpowiedzUsuń
  19. [Szczerze mówiąc, wolę zaczynać niż wymyślać :D I chciałabym tutaj podsunąć coś błyskotliwego, ale nie mam nic w zanadrzu :C No i nie wiem, jakie propozycje się już pojawiły odnośnie powiązań, a nie chciałabym się dublować.
    Wiem, zupełnie nie pomogłam, jestem okropna.]

    //Vinga.

    OdpowiedzUsuń
  20. [ Jaka fajna postać. Cześć i dobrej zabawy c: ]

    William/Clemence

    OdpowiedzUsuń
  21. [ Chyba większość osób lubi ale wtedy powiedzonko byłoby za długie. Cześć i czołem makaron z rosołem- to się nie klei]

    OdpowiedzUsuń
  22. [ O gustach sie nie dyskutuje. Każdy ma inne :)]

    OdpowiedzUsuń
  23. [W sumie też jakoś tam cichutko z tyłu głowy pomyślałam o szlabanie, ale wydało mi się to takie banalne :D
    Za dużo ma już tych "złych" relacji, chciałabym jej dać troszkę radości tym razem :) Kolejny szlaban, kolejna psota, czy dopiero plany? Albo dokuczający mu Ślizgoni i Vinga przybywająca z odsieczą? :D]

    //Vinga.

    OdpowiedzUsuń
  24. [Daję chwilkę w takim razie :D]

    //Vinga.

    OdpowiedzUsuń
  25. [ Mój Willie chętnie by się z takim pozytywnym człekiem pozadawał, więc jeśli masz ochotę, to wykombinujmy im wątek. A co do karty to dziękuję bardzo :) ]

    William

    OdpowiedzUsuń
  26. [ JEJU TAK! XD To jest genialny pomysł i wiem, że ty go wymyśliłaś, alee, może mogłabyś zacząć? *robi maślane oczka* bo mam sporo tego wszystkiego i nie wiem jak się z tym wyrobie :c]

    Bellamy

    OdpowiedzUsuń
  27. [No ja tu czekam i czekam, umieram z niecierpliwości, a tu już późny wieczór, zaczęcia nie ma, a dziecię idzie spać niedługo :<]

    Gabriel

    OdpowiedzUsuń
  28. [Może ewentualnie być kolejną pięknooką Puchoneczką, ale taką, która zostanie na troszkę dłużej :D
    Ale wyczuwam, że to nie bardzo, więc uznajmy, że to napisałam w ramach żartu :)]

    //Vinga.

    OdpowiedzUsuń
  29. [ Mam wielką ochotę na jakiś dramat, trochę krzyków i parę chwil zapomnienia. Nie interesują mnie żadne wątki typu: spotkali się gdzieś, bo tak i już, pogadali, nic nie wnieśli i rozeszli się w swoją stronę. Ja chcę czegoś naprawdę mocnego i wierzę, że spłynie na ciebie wena albo w razie konieczności razem to ogarniemy.]

    Luke

    OdpowiedzUsuń
  30. [Może... :D
    Nic sobie nie dopowiadam, nic a nic!]

    //Vinga.

    OdpowiedzUsuń
  31. [Nie wiem, ponieważ nie mam zdolności legilimencji i nie mam pojęcia, cóż sobie dopowiedziałaś :D
    Ale szansa pewnie jakaś tam istnieje :D]

    //Vinga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Albo możemy w drugą stronę zrobić, że to do niej się przyczepią Ślizgoni.]

      //Vinga.

      Usuń
  32. [Hahahah, no cóż.. nie mam pojęcia kto jest na zdjęciu - znalazłam je dzisiaj, chwilę przed publikacją karty, na tumblrze c: Na wrocławiu nie jestem, za to z Wrocławia, owszem ;)]

    Ita

    OdpowiedzUsuń
  33. [Ale to dobrze, że takie nasuwa skojarzenia.. Bo właśnie chciałam takie skromne dziecię sobie stworzyć, więc dobrze że wizerunek pasuje :D]
    Ita

    OdpowiedzUsuń
  34. [No jacy paskudni ci Ślizgoni! ;D
    Ubzdurają sobie i z tego też będą się nabijać?]

    //Vinga.

    OdpowiedzUsuń
  35. [Jasne! Masz jakieś fajny pomysły przypadkiem? :)]
    Ita

    OdpowiedzUsuń
  36. [No dobrze. To ja czekam sobie.]

    Psorek Specter

    OdpowiedzUsuń
  37. [Patronus wygrał wszystko :) dzień dobry!]

    Ondria // Karlie

    OdpowiedzUsuń
  38. Harvey Specter zdecydowanie nie był uczuciowym człowiekiem. Gdy był w wieku tego nieszczęsnego chłopaka, który teraz znów siedział w jego gabinecie zdążył się już przespać z niemal każdą dziewczyną ze swojego rocznika i kilkoma z rocznika wyżej. Czemu to robił? Chciał sobie udowodnić, że pociągają go kobiety. Bezskuteczne. Dopiero teraz gdy dowiedział się zupełnie przez przypadek, że jest ojcem zrozumiałma jak wiele złego wyrządził. Nie obchodziły go wcześniej złamane serca tych biednych dziewczyn. Jednak teraz zrozumiał żę gdyby ktoś zrobił to samo jego córeczce nie zawahałby się zastosować Crucjatusa. Właśnie dlatego Zachary, który siedział za ścianą w jego gabinecie miał z nim tak przekichane. Nie to żeby za ostatnie podpalenie sali by nie miał, bo by miał, ale nie dostałby szlabanu na dwa miesiące gdyby nie to że po raz kolejny naraził jego córeczkę. Oczywiście ten nieszczęśnik nie wiedział, że Gabrielle jest jego biologiczną córką, ale Harveya raczej mało to obchodziło. Poza tym ostatnio zauważył że od dłuższego czasu Zachary jest jeszcze większym utrapieniem niż wcześniej. Zdawał się celowo popadać i coraz częściej pakować w kłopoty. Zamiast pod wpływem szlabanów się uspokoić, albo przynajmniej dopilnować żeby nikt go nie przyłapał on coraz częściej pakował się w tarapaty, a co za tym idzie i w kary, które zdawały się na niego nie działać. Segregowanie map, czyszczenie całego gabinetu, czesanie wszystkich ochydnych pupilów ich gajowego, nawet odklejanie gum spod ławek i nic. Specter próbował już wszystkiego. Nie miał zielonego pojęcia jak zmusić tego chłopaka do posłuszeństwa.
    Z westchnieniem wyjął jedną z map położył ją obok dwóch innych, które leżały na starcie esejów szóstego rocznika i z tą kupką na rękach oraz kilkoma książkami pod pachą wyszedł ze swojego magazynku. Chłopak siedział po drugiej stronie jego biurka na krześle i dalej bazgrolił coś na kartce.
    Harvey spojrzał na zegarek na swoim ręku. Za dwadzieścia minut miała się odbyć kolacja.
    Podszedł do niego i bez pytania zabrał mu obie kartki.
    - Myślę że już wystarczy. Nie oczekuję cudu - oznajmił lodowato obojętnym tonem głosu jaki zwykł stosować do wszystkich, a w szczególności do uczniów.
    Nie spojrzał nawet na kartki, położył je na stos wypracowań, które trzymał na rękach i całość razem z książkami położył na biurku mając nadzieję sprawdzić to wszystko dzisiaj po kolacji.
    Przeniósł spojrzenie na swojego ucznia. Był zaskoczony. Po raz pierwszy zobaczył w jego oczach strach. Zignorował to uznając za dobry czynnik przed umoralniającą gładką.
    - Za dwadzieścia minut jest kolacja. Zaraz będziesz mógł wyjść, ale najpierw musimy pogadać - zaczął. Nie zwykł prawić uczniom morałów, ale wszystkich udało mu się w miarę zdyscyplinować do tej pory tylko Zachary pozostawał nieugięty. Umoralniającą rozmowa była jego ostatnim pomysłem na poradzenie sobie z krnąbrnym uczniem.
    - Nie mam już kiedy wlepiać szlabanów. Spędzasz ze mną więcej czasu niż ktokolwiek i to wcale nie jest powód do dumy. Wiesz po co są zasady? Po to żeby ich przestrzegać, żeby ludzie czuli się bezpiecznie. W tym tempie niedługo zrobisz coś sobie albo pannie Nott. Myślałeś o tym? Do tej pory jeszcze jej się nic poważnego nie stało, ale co będzie jak coś jej się stanie? Co wtedy zrobisz? Co powiesz jej rodzicom? - spytał świdrując go wzrokiem.
    - Patrz na mnie, McGraffer - syknął łapią c go bynajmniej nie delikatnie za podbródek zmuszając tym samym żeby spojrzał mu w oczy.

    OdpowiedzUsuń
  39. [Przepraszam za masę błędów w poprzednim odpisie, ale pisałam na tel. i dopiero teraz widzę ile tego jest. No i oczywiście za zachowanie Havyego, ale on taki już jest. ;D I kurcze no... Szkoda tego poemaciku. Myślałam, że Harvey mu odpisze coś bardzo "miłego" o tym, że cieszy się, że jest taki wspaniały i już rozumie czemu tak kiepsko idzie mu skupianie się na Astronomii xd]

    Przez chwile miał wrażenie, że chłopak zejdzie mu tu na zawał. Wyglądał na przerażonego i zmieszanego i wciąż spoglądał na te kartki, które mu zabrał. Już całkiem nie rozumiał jego zachowania.
    Jeszcze nie tak dawno niemal spalił jedną z klas, a teraz był tak blady jakby miał za chwilę zemdleć.
    - Nie obchodzą mnie wasze relacje - skłamała patrząc na niego surowo, choć zaczął się obawiać, czy jeśli zaraz mu nie odpuści nie będzie musiał go zbierać z posadzki. - Na Merlina! Jestem twoim opiekunem i nauczycielem, a nie niańką. Chcę tylko żebyś się wziął w garść i przestał narażać życie swoje i innych. Podciągnąć się z Astronomii też by się się przydało, ale nie liczę na cuda - dodał krzywiąc się nieznacznie na myśl o nieobecnym wyrazie twarzy jaki Zachary zwykł przybierać na jego zajęciach.
    Szarpnął się, więc Harvey puścił go niechętnie. Wywrócił wymownie oczami na widok rozmasowującego szczękę Gryfona.
    Już miał podejść do swojego biurka od drugiej strony, ale chłopak go ubiegł.
    - Jeśli musisz... - sapnął wywracając ponownie oczami. Odczekał chwilę robiąc mu wzrokiem dziurę w plecach. Gdy chłopak się wyprostował obszedł go przez przypadek zahaczywszy o niego - trzeba powiedzieć temu leniwemu woźnemu żeby wyniósł wreszcie tą szafkę, która zalegała od niego już kilka ładnych miesięcy i trudno było przejść.
    - Możesz już iść, McGraffer - powiedział nie zaszczycając do nawet spojrzeniem.
    Sięgnął po pióro i czerwony atrament. Z Zacharym poszło mu zadziwiająco szybko Miał jeszcze czas sprawdzić przynajmniej jedną pracę. Sięgnął po pierwszą z brzegu, gdy nagle coś zauważył.
    - McGraffer - zawołał zatrzymując chłopaka tuż przed otworzeniem drzwi. - Nie jestem debilem i nie rób ze mnie takiego. Tu były dwie kartki - warknął przyglądając mu się uważnie. - Zakładam, że nie chciałem przeczytać tej kartki skoro nawet ty dopilnowałeś żebym jej nie zobaczył, ale za oszukiwanie mnie i kradzież esej na pięć stup o prawdopodobieństwie istnienia życie pozaziemskiego. Na jutro, na lekcję - dodał lodowatym tonem głosu i przeniósł spojrzenie na pracę jednej z Krukonek. - I proszę nie zapomnieć, że jutro widzimy się o tej samej porze - rzucił mu jeszcze na odchodne i zaczął czytać dobrze zapowiadającą się pracę.



    OdpowiedzUsuń
  40. [ Przeczytałam gdzieś, że żadnego romansu nie masz i tak mnie natchnęło, żeby pokierować w pewną stronę te twoje nigdy niemające zamiaru ujrzeć światła dziennego pomysły : D]

    Luke

    OdpowiedzUsuń
  41. Czytając pracę tej małej Krukonki aż się uśmiechnął. To był jeden z tych niewielu momentów w których bycie nauczycielem sprawiało mu przyjemność. To było naprawdę miłe widzieć, że ktoś jednak uważa na jego lekcjach. Praca była spójna, merytoryczna i naprawdę ciekawa. Czytało mu się ją jak dobry artykuł w czasopiśmie branżowym. Zdecydowanie poprawił mu się humor. Już nawet nie był wściekły na McGraffera tak bardzo. Wstał z fotela. Spojrzał na zegarek. Pasowałoby już iść na kolację. Przez przypadek sprawdzając godzinę zauważył leżący na podłodze zmięty papier. Z westchnieniem pokręcił głową i podniósł papier. Nieznosił gdy uczniowie gubili u niego jakieś papiery, paragony i papierki po słodyczach. Ale czasem można był sobie poczytać, sporo się dowiedzieć, a czasem nieźle pośmiać. Rozprostował papier. Od razu rozpoznał koślawe pismo Zacharego. Błagał tylko w duchu żeby to nie był jakiś poemat miłosny o Gabrielle, bo wtedy się nie powstrzyma i pogada inaczej z tym gnojem. Przeleciał wzrokiem te kilka nagryzmolonych na szybko zdań. Jego oczy przybrały wielkość galeonów. Przeczytał wszystko jeszcze raz. To nie mogło być to na co wyglądało... Nie. Pp prostu nie. Przeczytał jeszcze raz i jeszcze. Aż w końcu opadł na fotel. Był w szoku, a trzeba zaznaczyć, że nie łatwo zaskoczyć Harveya Spectera.
    No, przynajmniej napewno nie będzie podrywał Gabrielle, pomyślał z bladym uśmiechem.
    Nie to żeby mu to nie pochlebiało. Wręcz przeciwnie. No poematu to jeszcze nikt nie napisał. Z resztą nie mogło już wcześniej nie umknąć jego uwadze, że chłopak jest... STOP!
    To twój UCZEŃ!
    Westchnął głęboko zastanawiając się co teraz z tym zrobić, gdy nagle wpadł na iście sztański pomysł na miarę Harveya Spectera. Zamoczył pióro jeszcze raz w czerwonym atramęcie, poprawił dwie literówki i pod spodem napisał notke tak jak zwykł to robić przy sprawdzaniu esejów. Jedne były prawie miłe, inne bardzo obraźliwe, kolejne apelowały o ruszenie mózgiem, a jeszcze inne brzmiały po prostu "brak mi słów".

    Nie powiem że nie wiedziałem, że jestem wspaniały, aczkolwiek doceniam pańską romantyczność. Nie mniej uważam że zamiast na autach moich kości policzkowych powinien się pan skupić na czymś bardziej przyziemnym jak transmutacja albo eliksiry. Aczkolwiek wreszcie rozumiem pańskie rozkojarzenie i mało inteligenty wyraz twarzy na moich lekcjach. No cóż nie wiedziałem, że aż tak bardzo przeszkadzam panu w nauce. Chyba powinienem zacząć się ubierać w rozciągnięte swetry. Czy to pomoże, panie McGraffer? A może wystarczy zapewnienie, że wszystkie wypukłości (nie tylko kości policzkowe) na moim ciele są równie boskie i nie ma co się nad nimi zastanawiać. Moi byli partnerzy zapewne chętnie wystawią certyfikat jakości. Wszystko dla nauki. Proszę mi dać znać z łaski swojej co muszę zrobić żeby mógł się pan wreszcie wziąć w garść, bo chyba nie chcemy żeby pan zaprzepaścił przez moje niezaprzeczalnie godne uwagi ciało swoją edukację.

    Przeczytał to jeszcze raz i uśmiechnął się pod nosem. Stanowcze, lekko ironiczne, subtelnie i minimalnie prowokujące tak żeby nie poczuł się tak całkiem odrzucony (a przynajmniej tak sobie wmawiał), ale i żeby nie poczuł się zachęcony. Tak przynajmniej mu się wydawało. Złożył karetkę i udał się w stronę Wielkiej Sali. Przed nią spotkał nikogo innego jak Zacharego McGraffera patrzącego z rozczarowaniem na rozbebeszoną szatę.
    - Chyba tego szukasz - odezwał się zachodząc go od tyłu. Jego głos był pełen satysfakcji. Wyciągnął karetkę w jego stronę. - Pozwoliłem sobie dokonać kilka małych poprawek i wyrazić kilka spostrzeżeń. Mam nadzieję że się nie obrazisz.
    Jego usta wyginał pełen satysfakcji złośliwy uśmieszek. Wręczył mu kartkę i spokojnie pełnym gracji krokiem wszedł do środka. Jednak istniał sposób na Zacharego McGraffera, a był nim on sam. Że też wcześniej o tym nie pomyślał.
    Zajął swoje miejsce przy stole profesorskim. Od razu zagadnęła go jedna z profesorek.

    Specter

    OdpowiedzUsuń
  42. [Ojej *.* Zach jest takim słodziakiem.]

    Wróciwszy do swojego gabinetu w spokoju skończył sprawdzać resztę, znacznie gorszych od pierwszej pracy esejów. Zatrzymał się chwile nad wypracowaniem McGraffera. Było nie najgorsze, ale nie dobre. Było w nim dużo wiadomości, które można znaleźć w książkach, ale nic z tego co mówił na lekcji.
    Oczywiście, pomyślał.
    Kiedyś zastanawiał się czemu wszystkie wypracowanie Zacharego są napisane podobnie, jakby bez zrozumienia. Teraz wiedział. Żeby zrozumieć trzeba było uważać na lekcji, a on nie potrafił. Owszem, był świadomy tego, że jest atrakcyjny dla obydu płci, ale nie spodziewał się, że może niecelowo tak zamącić w głowie tak młodemu chłopakowi. W jakiś niezrozumiały dla niego sposób podobało mu się to i miał ochotę pociągnąć to jeszcze dalej. Może to zwykła pycha, a może po prostu podobało mu się to, że miał nad nim swego rodzaju władzę, ale mimo powodów takiego stanu rzeczy przerażał go ten cichy głosik z tyłu głowy mówiący "pociągnij to jeszcze...".
    Starał się go za wszelką cenę zignorować. Sprawdził pracę Gryfona tak jak zwykle - bardzo surowo. Dokończył sprawdzanie reszty prac i poszedł spać.
    Średnio uśmiechało mu się wstanie rano i udanie się do Wielkiej Sali na śniadanie, najchętniej spałby w sobotę do południa, ale musiał dawać przykład. Z westchnieniem udał się pod prysznic, doprowadził się do porządku, ubrał i średnio zadowolony udał się do Wielkiej Sali. Gdy zasiadł na swoim miejscu przy stole profesorskim rzucił okiem na stół swoich wychowanków. Brakowało kilku osób. Po chwili przyszedł opiekun Hufflepuffu i powiedział mu z nazwiska, których jego uczniów spotkał razem z kilkoma Ślizgonami na pojedynkowaniu się po ciszy nocnej i w nocy kazał szorować posadzki. Specter skinął głową aprobująco. Domyślał się, że wykończeni uczniowie jeszcze śpią. Jednak wśród nazwisk nie został wymieniony McGraffer. Harvey uznał, że też pewnie zaspał. Dokończył swoje śniadanie i udał się do swoich komnat. Spożytkował trochę wolnego czasu na czytanie książki. Najchętniej zostałby w swojej sypialni w ciepłym łóżeczku i kryminałem w ręce, ale musiał iść na obiad, a potem nadzorować wyjście do Hogsmeade. Na szczęście udało mu się wymigać od pilnowania tych dzieciaków, bo obiecał pomóc ich gajowemu, chciał się dowiedzieć więcej o wpływie księżyca na wilkołaki i inne magiczne stworzenia.
    Udał się niechętnie najpierw na obiad, a potem na zatłoczony dziedziniec. Wszędzie było głośno, wszyscy się przekrzykiwali. Specter nie miał zamiaru zdzierać sobie gardła. Wyjął różdżkę i wystrzelił z jej pomocą głośną petardę. Wszyscy zamilkli odwracając się w jego stronę. Nauczyciele uśmiechnęli się do niego z podziękowaniem.
    - Świetnie. Skoro już się wreszcie zamknęliście to przeczytam listę obecności. Ma być idealna cisza. Zapewniam was, że jeśli ktoś się odezwie niewywołany to kolejną petardę wystrzelę w niego i wiecie że nie żartuję - powiedział lodowato zimnym tonem głosu. Nikt nie odważył się odezwać. Sprawdzenie obecności poszło sprawnie. Gryfoni byli prawie wszyscy; poza tymi kilkoma ancymonami, którzy mieli karę, pałkarzem ich drużyny Quiddicha, który był kontuzjowany i Zacharym McGrafferem. Na obiedzie też go nie było. I w ogóle było dziś jakoś spokojnie. W ciągu całego dnia nikt nie przywlekł go jeszcze do jego gabinetu. Coś było nie tak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Harvey zaczął się zastanawiać się czy nie potraktował go w liście jednak za ostko, ale niemal natychmiast odepchnął od siebie tą myśl. Stwierdził, że McGraffer nie jest na tyle głupi żeby myśleć, że uciekanie przed nim coś zdziała. Był opiekunem jego domu, jego nauczycielem i do końca semestru miał u niego szlaban. Nie mógł go uniknąć. Był przekonany, że na szlabanie się zjawi.
      Spokojny więc udał się do gajowego. Okazało się, że to całkiem rozgarnięty człowiek. Rozmawiając z nim zasiedział się i dotarł do swojego gabinetu spóźniony, ale McGraffera tam nie było. Wszedł do gabinetu i czekał tam na niego jeszcze pół godziny obmyślając jakie jeszcze kary mu nałoży za spóźnienie, ale gdy wciąż go nie było zaczął się martwić. Wszyscy uczniowie i większość nauczycieli była jeszcze w Hogsmeade, więc udał się do opuszczonego Pokoju Wspólnego, a później do dormitorium zamieszkiwanego między innymi przez szukanego przez niego ucznia. Zachary spał jak zabity na swoim łóżku oparty o podręcznik do Astronomii. Specter już miał go obudzić, gdy dostrzegł jakąś kartkę na jego kolanach. Teraz już był przygotowany na coś podobnego, więc nie wywarło to na nim aż takiego dużego zdziwienia, ale mimo to nie spodziewał się ani pisemnej, ani takiej odpowiedzi. Szczególnie ostatnie zdanie zwaliło go z nóg.
      - McGraffer - powiedział spokojnie swoim zwyczajnym, zimnym tonem głosu. Żadnej reakcji.
      - McGraffer - powtórzył. Nic
      - McGraffer! - ryknął. Dopiero wtedy chłopak się ockną.
      - Widzę, że robi się jeszcze bardziej romantycznie. Liściki? Co później, tajemne spotkania w Zakazanym Lesie? - zakpił pokazując mu karteczkę, którą trzymał w dłoni. - I co to ma znaczyć? - spytał wskazując na "(?!)" zaraz po "byłych partnerach".

      Usuń
  43. [Miał być wcześniej, ale jakoś się nje mogłam zebrać żeby napisać to co już miałam w głowie.]

    Wysłuchał go ze względnym spokojem. Przygladał mu się gdy darł list i wygłaszał swoją dość chaotyczną i emocjonalną z wymalowaną na twarzy obojętnością prawie jakby go to wcale nie ruszało. Bo nie ruszało. Chłopak musiał wyrzucić z siebie to wszystko i miał zamiar mu na to pozwolić. Chociaż nie rozumiał dlaczego McGraffer się tak ciska. W końcu nie stało się nic takiego tragicznego. Owszem, Harvey miał w planach mieco wykorzystać słabość chłopaka do jego osoby, ale nie zamierzał publicznie ogłaszać swoich niedawnych odkryć czy coś takiego. Przecież od takiego newsa już niedaleko do odkrycia że zdecydowanie bardzjej pociągają go mężczyźni, a wtedy tylko czekać aż jakiś matoł zasugeruje że z McGrafferem łączy ich coś więcej jak tylko relacja uczeń - nauczyciel. Specter zdecydowanie nie chciał do tego dopuścić, nie chciał nadszarpnąć swojej reputacji. Prowokowanie Zacharego to co innego. Tego nje miał zamiaru sobie odpuścić. Za mało miał w tej szkole rozrywki żeby odpuścić.
    Jednak był spokojny tylko do mometu gdy Gryfon zaczął się nad sobą użalać i chronić głupoty że nie pójdzie na szlaban. Aż w nim zawrzało. Nie mniej jednak wyraz jego twarzy pozostawał niezmienny. Starając się uspokoić zaczekał aż Zachary skończył.
    - Jak czujesz że łamie twoje prawa to chodź, przejdziemy się do dyrektora, ale wydaje mi się, że będzie chciał zobaczyć ten list. - powiedział gdy miał pewność, że ton jego głosu będzie spokoton i obojetny, taki jak zwykle.
    Przygladał się dłuższą chwilę swojemu uczniowi w milczeniu. W końcu westchnął głęboko i usiadł obok owinietego kaołdrą chłopaka.
    - No i co, McGraffer, zostawie cię tu a ty bedziesz użalać się nad sobą niewiadomo ile i płakać jak mała dziewczynka? Nie mozesz mnie unikać całą wieczność. Weź się więc w garść. W życiu spotkają cię jeszcze o wiele wieksze nieprzyjemnosci i będziesz musiał stawić im czoło - dodał. Mówiąc to wspomniał moment w którym musiał być drużbą na ślubie swojego przyjacjela z ktorym od dawna łączyło coś więcej. Wiedział co mówił.
    Jego głos był spokojny i opanowany jak zwykle. Długo się wahał aż w końcu podłożył dłoń na ramieniu chłopaka w pocieszającym geście.

    OdpowiedzUsuń
  44. Siedzieli tak dłuższy czas w milczeniu, Specter już chciał z rezygnacją westchnąć i powiedzieć że się na nim zawiódł, gdy wreszcie chłopak wstał, a kołdra poddając się grawktacji zsunęła się z niego powodując niemały nieład na jego głowie, który ten zaczął szybko przygładzać. Omal się nie roześmiał na ten widok, jednak udało mu się powstrzymać.
    Wciąż w powietrzu wisiało milczenie, ado niego dołączyło jakieś dziwne napięcie gdy chłopak zaczął mu się przyglądać. Owszem, zdarzało się Harveyowi że mężczyźni patrzyli na niego w ten sposób, ale byli to mężczyźni w jego wieku. No dobrze... Raczej byli młodsi i to sporo, ale byli pełnoletni. Poza tym nie robili tego aż tak bezpośrednio, bo Harvey dokładnie wiedział o czym jego uczeń myśli. No może nie dokładnie, ale jednak. Sam właściwie nie wiedział co zrobić, bo z jednej stony wiedział że nie powinien mu na to pozwalać, ale z drugiej strony w jakiś niezrozumiały dla niego sposób szalenie podobało mu się to niezwyłe zainteresowanie Zacharego jego osobą, którego wstydził się, ale i nie umiał się powstrzymać. Przygladał mu się więc w milczeniu starając się by nego twarz nie wyrażała żadnych emocji nawet gdy widział jak jego policzki powoli przybierają barwę szkarłatu. Delikatnie usmiechnął się pod nosem dopiero gdy zwstydzony Zachary schował twarz i nie mógł go widzieć.
    - Nie chcę potem tłumaczyć twoim kolegom dlaczego oni muszą mieć szlabany a tobie na jeden dzień opuściłam - oznajmił patrząc na niego znacząco. - Zbieraj się bo zaraz wszyscy wrócą z Hogsmeade - dodał wstając z jego łóżka i strzepując z nogawek spodni niewidzialny pył. Przeniósł znów na niego wyczekujące spojrzenje.

    OdpowiedzUsuń
  45. Był wdzięczny Merlinowi, że chłopak zasnął w ubraniu, bo gdyby sypiał jak on, w samej bieliźnie, ewntualnie dresowych spodnich zrobiłoby się nieco krępująco. Zaczekał aż jego uczeń się zabierze. Zaskoczył go jego uśmiech i nagły powrót pewności siebie, ale nic nie powiedział.
    Wyszedł razem z chłopakiem z dormitorium i udali się w milczeniu do jego gabinetu. Gdy weszli do środka chłopak znów go zaskoczył swoim entuzjazmem. Wyglądało to trochę jakby udawał że jest załamany by zwrócić na siebie uwagę profesora.
    - Widzę że humor ci wrócił- zauważył. Na jego ustach malował się nieco ironiczny, drwiący uśmieszek.
    - Chciałem ci zalecić nieszkodliwe segregowanie map, ale skoro masz tyle energii to mam całkiem inny pomysł - stwierdził. Jego aktualny partner wyjechał na parę tygodni i nie miał gdzie zostawić kota więc puchaty biały pers o imieniu Ksiaże szlajał się po prywatnych komnatach profesora Spectera. A było to niewdzięczne kocisko, które gryzło i drapało wszystkich poza jego pniem. Harvey potrzebował kogoś kto złapie tą przebrzydłą kupę futra i uciesze i miał zamiar wykorzystać do tego Zachargo.
    - Ale wszystko w swoim czasie. Jadłeś dziś coś? - spytał spoglądając na niego. - Zakładam że nie... - dodał zanim uczeń zdążył mu odpowiedzieć zabrał swoją różdżkę z biurka i wyczarował za jej pomocą patronusa w kształcie wydry który pognał do skrzatów z prośbą żeby przyniosły im coś do jedzenia i trochę surowego mięsa dla kota.
    - Nie patrz tak na mnie - warknął mężczyzna czując na sobie spojrzenie Zacharego. - Nie mam zamiaru cię zbierać z posadzki ani się tłumaczyć jak mi tu zemdlejesz z głodu.
    Harvey usiadł za swoim biurknieświadomie.jak gdyby nigdy nic sprawdzić kolejną porcję zaleglych prac uczniów siódmego roku. Przy każdym błędzie marszczył znacząco brwi, a gdy ktoś zachował kogoś mądrego albo jego samego usmiechał się aprobująco pod nosem. Przy czym robił to całkowicie nieświadomie. Zdąrzył sprawdzić dwie prace zanim przyszły skrzaty i postawiły przed Zacharym jedzenie.
    - Smacznego- rzucił tylko profesor i wrócił do swojego zajęcia czekając aż chłopak skończy by móc mu wyjaśnić co dla niego wymyślił tym razem.

    OdpowiedzUsuń
  46. Nawet nie zauważył kiedy tak się zamyslił czytając kolejne wypracowanie że zapomniał że nie jest sam. Ocknął się dopiero gdy usłyszał głos swojego ucznia.
    Spojrzał w miejsce z którego pochodził głos. Spojrzał z dołu na stojącego nad nim McGraffera. Jego ręka skierowana była ku biurku jednak szybko ją zabrał udając że drapie się po karku. Na jego policzkach widniał delikatny rumieniec. Harvey był pewien że to wspomnienie szkarłatu który jeszcze przed chwilą musiał gościć na jego twarzy.
    Patrzył tak na niego chwilę w milczeniu twarz miał niewiele powyżej jego paska od spodni. Na jego usta wpełzł uśmiech jakiego Zachary nie miał okazji jeszcze zobaczyć. Był to uśmiech zarezerwowany dla jego kochanków, pełen zadziorności i jakiejś dzikości. Patrzył na reakcję chłopaka. Ta gra zaczynała mu się coraz bardziej podobać.
    Wstał powoli. Gdy stał był od niego nieco wyższy tak że Zachary miał głowę mniej wiecej na wysokości jego ramion.
    - Widzę, ale nie musiałeś tu podchodzić żeby mi to oznajmić - powiedział nieco ciszej niż zazwyczaj nie zrywając kontaktu wzrokowego z McGrafferem. Stał blisko niego. Za blisko, ale nie byłoby takiego efektu gdyby stał dalej. Harveyowi można było wiele zarzucić, ale nie to że nie wiedział jak prowokować i uwodzić, bo to opanował jeszcze jako dzieciak i później tylko się w tym doskonalił.

    OdpowiedzUsuń
  47. Widział już wiele wydań tego głupiego wyrazu twarzy McGraffera, ale ten był zdecydownie najgłupszy. Jakby zupełnie nie wiedział co ma zrobić. Było to w pewien sposób urocze.
    - No tak... Rozumiem -wymówkę.z lekkim rozbawieniem słysząc jego absolutnie nieudaną wymówkę.
    Znów zapanowało między nimi milczenie. Harvey patrząc mu w oczy widział kątem oka jak usta chłopaka delikatnie się uchylają. Zastanawiało go czy znajdzie w sobie na tyle odwagi i tak mało samokontroli że za chwilę poczuje ich smak.
    Gdy chłopak spuścił wzrok poczuł się nieco jakby zawiedziony chociaż nigdy nie przyznałby sie do tego. Harvey mimo to że Gryfon urwał kontakt wzrokowy przyglądał mu się z zasiekawieniem. Chłopak tylko na chwilę spojrzał na jego buty, albo może coś innego wnioskując po jego nagłym przeniesieniu wzroku na ścianę.
    Słysząc jego pytanie o karę usmiechnął się z rozbawieniem spowodowanym przez jego własne skojarzenie.
    - No tak. Mój... kolega musiał wyjechać i zostawił u mnie kota. Niestety nie jest on zbyt przyjazny i nie słucha nikogo poza nim, a tak się składa że trzeba go czesać. Otworzę ci część prywatną moich komnat a ty spróbuj go znaleźć i złapać, a potem uczesać. James mnie zabije jak ten sierściuch wróci do niego z kołtunami. - dodał wywracając teatralnie oczami.
    - Zaczekaj chwilę - polecił znów zmieniając ton głosu na cichszy, graniczący z szeptem.
    Wyminął chlopaka ocierając sie o niego niby przypadkiem i udał się do swojego magazynku na mapy. Stanął przed regałem wymowił hasło, a regał prowadzący do jego minisalonu, łazienki, garderoby i sypialni otworzył się. Celowo chciał mieć ukryte komnaty. Co by było gdyby jakiś uczeń wszedł tam i zastał go z Jamesem?
    - McGraffer- zawołał go.

    OdpowiedzUsuń
  48. Prychnął z rozbawieniem, kiedy jego uczeń szturchnął go.
    - Nie tylko ja to robię celowo, McGraffer - zauważył z nie mlałym rozbawieniem.
    - Jakbyś czegoś chciał jestem w gabinecie. Tylko niczego mi nie zdemoluj - dodał i wyszedł.
    Usiadł przy biurku, sprawdził resztę prac, zdążył nawet odpisać na list Jamesa, który nie wiedzieć czemu wysłał mu już sowę chociaż nie widzieli się zaledwie tydzień. Czasem nie rozumiał zupełnie tego chłopaka.
    Gdy skończył pisać list spojrzał na zegarek. Minęło ponad pół godziny, a McGraffer wciąż nie wylazł z jego komnat. Przez chwilę słychać było tego zapalonego sierściucha, ale po chwili znów zrobiło się cicho.
    Wstał z fotela i udał się do prywatnej części swoich komnat bojąc się trochę co tam zastanie.
    Spodziewał się naprawdę wszystkiego poza tym co faktycznie zastał. A mianowicie Zacharego lerzacego na podłodze w jego sypialni z wysypką na szyi i rozciętą wargą. Naokoło leżały białe i różowe kłaki. Specter był wsciekły.
    - Czyśty kompletnie zwariował?! - krzyknał podchodząc do niego i klekając obok. - Czemu mi nie pkwiedziełeś, że masz uczulenie? - Szybko rozpoznał to po wysypce i czerwonych oczach. W końcu sam miał uczulenie na sierść i dlatego nie uganiał się za tą kupą futra.
    Patrzył na niego wsciekły oczekując wyjaśnień, ale jednocześnie próbował sb przypomnieć gdzie położył maść na alergię.

    OdpowiedzUsuń
  49. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  50. Widząc ten jego uśmieszek pełen rozczulenia aż w nim coś zawrzło.
    - No nie wiem, może nie kazałbym ci się uganiać za kotem? - warknął a z jego słów aż spływał sarkazm.
    Był na niego wsciekły, bo nie powiedział mu o alergii, a kot Jamesa był różowy i sam będzie musiał go odnaleść i przywrócić mu normalny kolor.
    Jednak McGraffer zdawał sobie nic nie rozbić z jego wsciekłości. Podniósł się na rękach jak gdyby nigdy nic, wytarł krew spływającą mu po wardze i przyglądał mu się z zamyśleniem, które Specter dobrze znał ze swoich lekcji. Po chwili chłopak podniósł się bardziej, zupełnie jakby chciał go pocałować i z takim wyrazem twarzy jakby był w transie przysunął się do niego jeszcze bliżej tak że dzieliły ich milimetry, a starszy czarodziej czuł na swojej szyi jego płytki oddech.
    Słysząc jego słowa usmiechnął się do niego czarująco. Nie odpowiedział tylko przysunął się do niego powoli jeszcze bliżej, aż stykneli się nosami a on niemal mógł poczuć jego usta.
    - Tak, możesz iść, McGraffer - oznajmił swoim zwyczajnym obojetnym tonem głosu odbywają c się od niego na odległość ramienia.
    Podniósł się z podłogi przygladając się reakcji chłopaka. Musiał się liczyć z tym że jak go prowokuje to profesor odpowie mu tym samym. Taki już był. Zawsze jego musiało być na górze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Nawet nie zauwarzyłam. Mój telefon żyje własnym życiem i robi co chce. xd]

      Usuń
  51. Zmarszczył brwi niewiele rozumiejąc z zachowania Gryfona. Nie zrozumiał nawet słów swojego ucznia po tym jak ni stąd ni zowąd uderzył pięścią o podłogę.
    Usiadł na swoim łóżku przyglądając się jak chłopak powoli wstaje i otrzepuje się.
    Wszystko wydawało się być całkiem normalnie. McGraffer wydawał się być nieco zaskoczony i zawstydzony. Jednak te jego słowa na pożegnanie... No, tego się nie spodziewał usmiechnął się sam do siebie z rozbawieniem. Tan chłopak naprawdę potrafił go zaskoczyć. Zdecydowanie nie był mistrzem podrywu, ale ta jego nieporadność była naprawdę rozczulająca.
    Gdy uslyszał trzaśnięcie drzwiami udał się do swojego gabinetu i podszedł do regału z książkami. Wyjął "Historię Magii - najwarzniejsze wydarzenia" i zza niej wyjął butelkę Ognistej, po czym odłożył ją spowrotem na miejsce.
    Z butelką i szklaneczką udał się do swojej sypialni. Rozsiadł się w fotelu nastawiając uprzednio gramofon po czym nalał sobie trunku. Lubił czasem napić się sam przy nieziemskim głosie Stevena Tylera.Zazwyczaj to robił właśnie w soboty bo wówczas miał najwięcej czasu.

    OdpowiedzUsuń
  52. Tej sobotniej nocy jednak przeholował dość konkretnie z alkoholem i rano miał takiego kaca że nie wyszedł przez cały dzień ze swoich komnat zmuszając się dopiero do zjedzenia kolacji.
    W poniedziałek było znacznie lepiej. Dzień ten był całkowicie zwyczajny, jak każdy inny. Obudził się rano w pustym, zimnym łółóżku (to była jedyna rzecz jaka mu przeszkadzała od kąd James wyjechał i nie mogł wpadać do niego nocami), wziął prysznic, uczesał się, ubrał i udał na śniadanie. Od razu zauważył nieobecność kilku Gryfonów,w tym Zacharego i był pewien już wtedy że albo nie przyjdzie albo spóźni się na jego lekcje.
    Udał się na zajęcia z szóstym rokiem. Akurat miał do wyłożenia dość ciekawy temat również dla klasy. W połowie lekcji wpadł do klasy McGraffer wyglądający jakby jakieś zwierzę z Zakazanego Lasu go pożarło, przeżuło i wypluło. Położył mu na biurku jakieś kartki, Specter miał nadzieję, że tym razem bez miłosnych poematów i schował się w ostatnjej ławce. Zachowywał się jak nalerzy czym profesor z niezrozumiałych mu przyczyn był nieco jakby zawiedziony.
    Gdy zadzwonił dzwonek cała klasa szybko zebrała się i wyszła. Jednak Zachary siedział na miejscu niewzruszony i wpatrywał się w swoje pióro.
    Mężczyzna z westchnieniem podszedł do niego.
    - A ja myśwestchnął.po wczorajszym wreszcie zacząłeś słuchać... - westchnął wywracając wymownie oczami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. * a ja myślałem że po wczorajszym wreszcie zacząłeś słuchać [nienawidzę mojego telefonu. :c]

      Usuń
  53. Zachary zachowywał się tak jak jeszcze kilka dni temu by sobie tego życzył. Był spokojny, opanowany, co prawda te jego uśmieszki trochę go irytowały i przypominały o braku całkowitej pokory, ale cóż nie da się człowieka tak całkiem zmienić.
    Jednak mimo to że powinien się cieszyć on był szczerze zawiedziony i nie roumiał co się stało.
    Udało mu się i Zacharemu przeszło? Wczoraj posunął się za daleko?
    Rozmyślania zajęły mu większość wolnego czasu w ciągu dnia. Tego dnia myślał o nim o wiele dłużej niż by sobie tego życzył, ale w konkretnej sprawie nie doszedł do żadnych konkretnych wniosków. Wręcz przeciwnie, wyparł wszystko, wmówił sobie, że chłopak tylko udaje, a on z upartością małego dziecka postanowił mu udowodnić że nie jest w stanie nawet udawać obojętności. Nie przy nim!
    Czekał wlaśnie na niego w swoim gabinecie, kiedy do jego komnat wpadł patronus i głosem ich gajowego oznajmił, że ma kłopoty i potrzebuje natchmiastowej pomocy.
    Wtedy drzwi się otworzyły i wszedł do środka McGraffer. Wyglądało na to że będzie musiał odłożyć na bok swoje niecne plany dotyczące jego osoby.
    Wstał ze swojego miejsca i idąc szybkim krokiem w stronę swojego magazynku ominął obojętnie chłopaka. Nie miał czasu na jakieś szturchanie go czy coś.
    - Muszę pilnie wyjść - rzucił do niego tylko, nieco zdenerwowany.
    Wszedł do magazynku czym prędzej odblokował przejście, zabrał szybko ze swojej garderoby teczkę, w której znajdowało się wiele potrzebnych rzeczy do ratowania ludzi przed przeróżnymi stworzeniami, z którą jako auror nigdy prawie się nie rozstawał.
    Niemal wybiegł ze swoich komnat zapominając z tego wszystkiego poniwnie zablokować drzwi.
    - Posegreguj mapy w magazynku tematycznie i alfabetycznie - polecił zarzucając sobie na plecy płaszcz. - I niczego nie zdemoluj. Powinienem być za chwilę spowrotem - rzucił jeszcze tylko wychodząc ze swojego gabinetu. Niemal biegiem udał się na błonia i gdy już wyszedł spod działania zaklęcia nałożonego na szkołę aportował się pod Wrzeszczącą Chatę żeby zaoszczedzić na czasie.

    OdpowiedzUsuń
  54. Na szczęście gdy dotatrł na miejsce okazało się, że źle zinterpretował słowa gajowego. I to co on wziął za zagrożeniem życia okazało się być zagrożeniem jedynie bezpieczeństwa.
    Okazało się że stado centaurów zapędziło się do Zakazanego Lasu, a tak się składało, że nie lubili się ze stadem mieszkającym nieopodal Hogwartu. Ugoda nie wchodziła w grę. Nie z centaurami. Jedo stado musiało odejść. Gajowy probował pozbyć się przybyszy, ale ci zarzyczyli sobie rozmowy z kimś z Ministerstwa. Centaury znające swoje prawa? Ten świat wariuje. Na szczęście wystarczyło pokazanie niewarznej już legitymacji aurorskiej i klasyczna gra w dobrego i złego gline. Tym razem wyjątkowo Harvey był tym dobrym i poradził centaurom żeby się oddaliły, bo jak zacznie się dochodzenie może zrobić się nieprzyjemnie. Centaury na szczęście posłuchały i oddaliły sie, tym samym uniknęli wojny centaurów i żmudnego procesu w Ministerstwie gdzie całą winą obarczyliby gajowego.
    Po wykonaniu zadania i wysluchaniu podzekowań z obolałą szczęką i rozciętą wargą (zanim udało mu się nawiązać dialog z centaurami jeden go uderzył) udał się spacerkiem do szkoły.
    Swoje kroki skierował od razu do swojego gabinetu. Na szczęście nie spotkał żadnego nauczyciela któremu musiałby się tłumaczyć z rozciętej wargi, bo uczniowie bali sie zapytać. Wszedł do swojego gabinetu. Wszystko było na miejscu. To był dobry znak. Wszedł do magazynku żeby zobaczyć jak idzie Zacharemu segregowanie map, ale nie zastał go tam. Zobaczył natomiast otwarte drzwi do prywatnej części jego komnat. Omal nie palnął się w łeb. Zapomniał zamknąć. Wszedł pocichu do środka szukając McGraffera. Mając nadzieję że nie znalazł ich filmów które za namową Jamesa nagrali (bo to nie był zdecydowanie materiał dla dzieci), albo ich wspólnych zdjęć, czy innych rzeczy, które świadczył o jego upodobaniach seksualnych. Nje miał ochoty tłumaczyć się temu chłopakowi o swojej wiadomej po zobaczeniu tego wszystkiego oriętacji seksualnej, ani relacji łączącej go z Jamesem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy wszedł do sypialni po prostu zamarł. Owszem album nie był najgorszym co mógł znaleźć, bo pozostawały jeszcze taśmy, które lerzały w tej samej szufladzie tylko że głębiej, ale momo to sam nie wiedział co zrobić. Pyskaty, wygadany Harvey Specter nie wiedział co powiedzieć. Gdyby umiał napewno by się zarumienił. Na szczęście nie umiał. I chwała Merlinowi! Tylko tego brakowało.
      Stał tak i patrzył na niego w milczeniu probując sobie przypomnieć jak się mówi. Nie licząc momentu w którym wszedł chłopak zdawał się świetnie bawić.
      - Zrobiłeś mi wykład jak spojrzałam na twój list leczący na wierzchu, a sam grzebałeś mi w szufladach. Śmierdzi mi tu hipokryzją - odparł z ironicznym uśmieszkiem gdy zawias i pierwszy szok już minął. Postanowił udawać że odnalezienie albumu nie wywołało u niego zakłopotania.
      Podszedł powoli do niego i usiadł tuż obok tak że się stykali ramionami, spojrzał na wskazywane przez niego zdjęcie zaciekawiony które wybrał.

      Usuń
  55. [Upsi... Przez przypadek odpisałam w odpowiedzi. Sorki. ]

    OdpowiedzUsuń
  56. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  57. [Czuję się troszkę zapomniana :)]

    //Vinga.

    OdpowiedzUsuń
  58. [Nie, nie... To niestety nie odpis. Strasznie cię przepraszam, wciąż kocham Zacha, ale mam kilka naprawdę ważnych i frustrujących rzeczy do zrobienia, które wysysają moją kreatywność, więc prawdopodobnie odpisze dopiero w weekend... :c]

    OdpowiedzUsuń
  59. [ Hm, mogą razem rozpaczać, że nie mają brody i próbować ją wyczarować z najróżniejszym skutkiem. Smarować wszystkie napotkane koty miodem, bić się o dziewczynę, cokolwiek idiotycznego, bo Józef to głupek. Ze Ślizgonami jednak takich rzeczy nie robi. ]
    J. Ryle

    OdpowiedzUsuń
  60. [Taak! Zachuś to bardzo fajna postać, taka słoneczna, więc dogadają się z Muriel na sto procent. I ta LAMA, nie no, ja się popłakałam.
    Mogą siedzieć w jednej ławce na wszystkich lekcjach, na które razem uczęszczają, i rozwiązywać psychotesty z "Czarownicy", co ty na to?]

    Muriel

    OdpowiedzUsuń
  61. [Ale ma zacną pelerynę! Co prawda Tim to jest team Batman, ale pewnie się dogadają. Cześć!]

    Tim

    OdpowiedzUsuń
  62. [Idźmy coś razem wysadzić czy coś. Możemy przehulać pieniądze z LOL'a, chyba że Cię nie wciągnę do tego elitarnego klubu, nah.]
    Houston

    OdpowiedzUsuń
  63. [A co Zachary chce psuć? :D]

    B. Dippet

    OdpowiedzUsuń
  64. [ Autorka Zacharego trochę zapomniała o autorce Bellamy'ego, więc autorka Bellamy'ego proponuje zaczęcie xd]

    OdpowiedzUsuń
  65. Ostatnimi czasy działo się coś dziwnego, znaczy, wokół Bellamy’ego z reguły działy się dziwne rzeczy, ale to raczej on był tą nie do końca rozumianą osobą. Cóż, taki już żywot. Starał się funkcjonować zupełnie normalnie, pojawiać się prawie na czas na treningach, przychodzić na lekcje, uciekać na fajkę. Jedyne odchyły stanowiło to, że czasami starał się przespać całą noc.
    Tym razem było to coś zupełnie innego i miało spore powiązanie z jednym kolegów, z którym dzielił pokój. Dotychczas normalnie rozmawiali, oczywiście o ile rozmowy z Bellamy’m można uznać za normalne, ale od jakiegoś czasu, kiedy Bell uśmiechał się do chłopaka i starał nawiązać jakiś sensowny dialog, Zach zachowywał się dziwnie. I choć z reguły blondyn nie zawracał sobie głowy tym, jak ludzie prowadzą z nim rozmowę, tak drastyczna zmiana w kontaktach z Zacharym od razu przykuła jego uwagę.
    Bellamy przekroczył próg pokoju z Azylem u boku. Omiótł pomieszczenie spojrzeniem swoich dwukolorowych oczu i zatrzymał je na moment na siedzącym na łóżku Zacharym. Uroczy uśmiech ozdobił jego twarz, bo nie miał zbyt dużej możliwość porozmawiać dzisiaj z McGrafferem.
    - Hej, Zach – powiedział, podchodząc do swojego łóżka.
    Zrzucił na podłogę swoją torbę na ramię, a zaraz obok spoczęła jego szata, a on sam legł na wygodnym łóżku w samej koszuli i spodniach. Spomiędzy jego warg wyrwało się ciche westchnienie. Podłożył ręce pod głowę i zerknął na chłopaka.
    - Wszystko w porządku? – zagadnął nagle, przypatrując się współlokatorowi z powagą.

    Bellamy

    [ Jej, przepraszam, że tak krótko, ale strasznie chciałam zacząć, no i tak wyszło :c]

    OdpowiedzUsuń