2 września 2017

What you got to live for now you got the whole of the world at your feet?

Olivia Greengrass
• ur. 25.03.2006 r. • czysta krew • była Ślizgonka • Klub Ślimaka •
• mieszka na Pokątnej • pracuje w Ministerstwie Magii •
• asystent w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów •
POWIĄZANIA

Kiedyś jej życie pełne było marzeń, spełnianych jeszcze zanim zdążyła o nich pomyśleć; uśmiechów, sztucznych i wyuczonych, bo niemal każdy z nich był wyłącznie elementem gry; przyjęć, na których z wiecznie uniesioną głową udawać należy, że nie jest to tylko teatrzyk; i przyjaźni, które niemal dało się wycenić i nadać im termin ważności.
Jej życie było bajką, ale taką, w której rozkosz w jednej sekundzie zmienia się w ból, przyjaciel zostaje wrogiem, uśmiech znika z twarzy, a krew tężeje w żyłach, stając się zimniejsza niż lód. Jednak wciąż było bajką, prawda?
I wtedy była inna. Niezdrowo ambitna, dążąca do celu nawet po trupach, przekonana, że wszystko jej się należy, a Ziemia będzie się obracać w wyznaczonym przez nią kierunku. Myślała, że nikogo nie potrzebuje, zawsze doskonale poradzi sobie sama i wygra niezależnie od okoliczności, bo przecież do tego została stworzona. Ma to w głowie, w genach i w każdej kropli swojej nieskazitelnie czystej krwi.
Jednak później wszystko zaczęło się zmieniać. Jej zimny i zamknięty świat zatrząsł się i popękał, kiedy pojawił się w nim on. Od razu wiedziała, że będzie jej, ale zupełnie nie spodziewała się, że ona kiedykolwiek będzie jego, bo do tej pory nikt jeszcze do jej serca nie dotarł, chociaż ona złamała nie jedno. Ale, mimo że był tym jedynym, wyjątkowym, to skończył jak każdy. Nie pozwoliła mu się kochać, więc musiał odejść, zniknąć, zamilknąć, a wspomnienie o nim miało zostać zakrzyczane przez szalenie przyjemną ucieczkę od rzeczywistości z kimś, z kim nigdy nie powinna uciekać w tak niebezpiecznym kierunku. I myślała głupia, że zakrzyczy miłość i przypomni sobie, jak to jest nie kochać nawet samej siebie, bo lepiej nie czuć nic, niż oddać komuś kontrolę nad własnym życiem, okazać słabość, wypaść z gry.

odautorsko

7 komentarzy:

  1. [Dziękuję pięknie za powitanie! :)
    Muszę przyznać, że sama przez bardzo długi czas nie miałam wyrobionego zdania na temat Cho, ale podczas ostatniego odświeżania serii uznałam, że bardziej ją lubię niż nie lubię, o.
    Raynolds to miłość, musiałam go wstawić! :D
    A ja pogratuluję Ci dobrze napisanych kart: obie panie mają w sobie coś interesującego i aż ciężko wybrać, która bardziej mi się podoba. Niemniej, jeśli nie przeszkadzają Ci wątki damsko-damskie, to ja bym chętnie coś z którąś napisała. :)]

    Cho Chang

    OdpowiedzUsuń
  2. Potrzebowali takiej chwili. Chwili wyciszenia, spokoju, bycia razem znów po prostu jak przyjaciele. Przystopowania, zastanowienia. Utonięcia we wspomnieniach i powolnej muzyce. Chwili, w której każde z nich mogło utwierdzić się w swojej decyzji.
    Jego palce z wprawą sunęły po klawiaturze, bezbłędnie trafiając w kolejne dźwięki ich melodii. To przy niej uczyli się pierwszych tanecznych kroków. To przy niej deptali sobie po stopach pośród śmiechu babci. To przy niej lubili przesiadywać przed kominkiem, popijając kakao z piankami. To przy niej tańczyli na każdym kolejnym bankiecie. To przy niej odnajdywali się momentalnie, nawet jeśli przez całą imprezę widzieli się zaledwie przelotnie.
    Kiedy w końcu porwał ją w ramiona i wirowali po salonie, czuł się wolny i pewny. Miał u boku najbliższą mu osobę, decyzja co do ich relacji zapadła, a w całym pomieszczeniu rozbrzmiewała piękna melodia, z którą wiązało się tak wiele cudownych wspomnień. Czy kolejny rok mógłby rozpocząć się lepiej?
    - Nie pozwolę nam tego spieprzyć - odparł z pewnością, patrząc prosto w jej oczy, jakby kontaktem wzrokowym próbował wyciągnąć z jej tęczówek widoczny ból. Nigdy nie lubił widzieć, jak bliskie mu osoby cierpiały. Może niespecjalnie łatwo przywiązywał się do ludzi, kiedy jednak to nastąpiło, nie było odwrotu. - Za bardzo mi na tobie zależy, a w moim życiu wystarczy już spieprzonych spraw - mruknął, uśmiechając się z przekąsem i nieco czulej ją obejmując. - Nie pozbędziesz się mnie łatwo, skarbie - szepnął, kciukiem delikatnie muskając bok jej dłoni.

    Zab

    OdpowiedzUsuń
  3. To było piękne rozpoczęcie roku. Ciężko byłoby mu wyobrazić lepszy scenariusz (nie licząc spędzenia go z Fredem). Gorące usta przyjaciółki, ubrania porozrzucane w nieładzie naokoło, rozkoszne jęki, obezwładniające spełnienie tuż przed kominkiem. Jej nagie ciało splecione z jego nagim ciałem. Jej nadal przyspieszony oddech równy z jego oddechem. Jej bicie serca zgadzające się z biciem jego serca. Kto by sie spodziewał, że do tego dojdzie...? Mógłby zostać tak na wieki. Przytulony do osoby, na której mu zależało i której zależało na nim. Zachrypnięty od jęków, które wyrywały się z jego gardła. Okryty zaledwie kocem dzielonym z kobietą, która zawsze była gotowa go wspierać, cokolwiek by się nie działo.
    Zmarszczył brwi i błyskawicznie chwycił ją za nadgarstek, by przyciągnąć z powrotem do siebie. Nie chciał pozwolić jej odejść. Nie obchodził go prezent. W tamtym momecie chciał jedynie cieszyć się upojną chwilą, dotykiem jej ciała, wciąż odczuwanym rozkosznym uniesieniem. Uniósł brew, patrząc na nią z lekkim wyrzutem - co jednak wyglądało niezbyt przekonująco, bo po jego wargach błąkał się pełen zadowolenia delikatny uśmieszek.
    - Nigdzie cię nie puszczę - mruknął leniwie, zaraz układając ją wygodniej przy boku. Czubkiem nosa powolnie przesunął po jej policzku, by zaraz obrusować nim spokojnie jej wargi. - Wiesz, że nie jestem aż takim materialistą i z prezentem naprawdę można poczekać. Sama ty jesteś dla mnie wystarczającym prezentem, Liv. Zawsze. Pamiętaj o tym - szepnął, muskając wargami kącik jej ust, by zaraz obdarzyć ją powolnym, namiętnym pocałunkiem. - Ale też coś dla ciebie mam. Na górze. - Uśmiechnął się łagodnie, opuszkami przejeżdżając czule po jej boku. - Ciekawa...?

    Zab

    OdpowiedzUsuń
  4. [Może coś z tym zdjęciem? Masz na to jakiś konkretny pomysł czy jest do ustalenia? Pomysł Jego również jest niesamowity, ale Lys się na takie powiązanie nie nadaje, życzę Ci abyś szybko znalazła kogoś w sam raz na te powiązanie :D]

    LYSANDER SCAMANDER

    OdpowiedzUsuń
  5. [Aby zdjęcie było przepełnione emocjami Lysa, mogłaby go sfotografować podczas meczu w którym Puchoni wygrywają, a na twarzy Scamandera wcale nie widać radości i euforii jaka powinna go wypełniać lub mogłaby go przyłapać na śpiewie. Tylko jak rozumiem wówczas wątek odgrywałybyśmy w przeszłości? Właśnie mi do głowy wpadło, że w sumie mogłoby być ciekawie gdyby całkiem przypadkowo wpadli na siebie w Hogsmeade lub gdzieś w Londynie na pokątnej w jakimś pubie dla czarodziejów gdy Olivii wypadłoby skądś jego zdjęcie lub może jakiś zeszyt, notatnik, książka w którym owe zdjęcie by było. Scamander mógłby po to sięgnąć i wówczas zdjęcie mogłoby się z tego czegoś wysunąć. Na pewno byłby zdziwiony i może nawet nieco wystraszony? Po chwili mógłby się zorientować, że dziewczyna chodziła przez też do Hogwartu! Nie wiem tylko co po takim spotkaniu mogłoby być dalej.]

    LYSANDER

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie mógł powstrzymać uśmiechu. Znał Liv od zawsze i doskonale wiedział, jak zareaguje na wieść o prezencie. Parsknął śmiechem, gdy ta zerwała się z miejsca, kradnąc mu koc. Miał ochotę pociągnąć za rąbek, tylko po to, żeby zrobić jej na złość. Zamiast tego jednak leniwie się przeciągnął, by zaraz spokojnie wstać i zebrać - może nieco zbyt niedbale - ich ubrania. Nie mogli ich przecież tu zostawić, jeśli chcieli, by ich relacja pozostała w ukryciu, a pozostawienie ich skrzatom do posprzątania też nie dawało żadnej gwarancji dyskrecji.
    Po schodach ścigali się prawie jak w dzieciństwie. Kiedyś ganiali się ot tak, teraz jednak Zabini gonił przyjaciółkę, śmiejąc się, że ukradnie jej koc albo skradnie kolejny namiętny pocałunek czy cudownie upojne chwile tu, natychmiast, choćby i na schodach. Nigdy nie pomyślałby, że dojdzie do czegoś takiego między nimi.
    Ze śmiechem wciągnął ją do pokoju, przezornie zamknął drzwi, cisnął ciuchy w kąt, by obdarzyć dziewczynę lekkim pocałunkiem. Nie potrafił przestać. W ich relacji było coś magnetycznego, elektryzującego, wręcz uzależniającego. Ryzyko, adrenalina pędząca szaleńczo w żyłach. Przycisnął ją do siebie, jednym ruchem pozbawiając ją koca. Tu go nie potrzebowała.
    - Mam nadzieję, że prezent ci się spodoba - mruknął między kolejnymi pocałunkami. - Starałem się. - Wyszczerzył się, odsuwając się od niej nagle, by pewnym krokiem ruszyć w stronę szafy.
    Cóż, poszukiwania prezentu dla młodej Greengrass zawsze zajmowały mu dużo czasu. Od dawna starał się wybierać dla niej same perełki i wydawało mu się, że zwykle trafiał w jej gust. Tym razem pomysł wpadł mu zupełnie nieprzypadkowo, jednak nalatał się za tym idealnym więcej, niż gdy wychodził na poszukiwania zupełnie bez najmniejszego pomysłu.
    Schylił się, beztrosko eksponując swoje nagie ciało, by wyciągnąć z samego dna elegancko opakowany prezent. Uśmiechnął się delikatnie, niosąc pudełko w stronę przyjaciółki.
    - Wesołych świąt, Liv. - Wargami musnął czubek jej nosa, wsuwając pakunek w jej dłonie. - Tylko... zanim otworzysz. Obiecaj mi jedno. Nikt inny tego z ciebie nie zdejmie... Dobrze? - Przez jego niby swobodny ton mimowolnie przebiła zmysłowa chrypka. Nietrudno było się domyślić, co może kryć się pod ozdobnym papierem ani co działo się w myślach Chrisa.

    Zab

    OdpowiedzUsuń