23 sierpnia 2017

Nigdzie nie ma równości, nawet wśród zwierząt.

Maximilian Landcaster 
dla przyjaciół po prostu Max -czystej krwi -były absolwent Hogwartu i ślizgon - 27 lat -nowy gajowy -różdżka 13 cali, smocza łuska - patronus trzygłowy pies - bogin on sam jako inferius - blizny na twarzy po starciu z rogogonem węgierskim - animag - samotnik.
Ojciec zawsze chciał by pracował w ministerstwie magii, a matka by uczył w szkole. Brat z kolei ciągle namawiał go by poszedł w kierunku quidittcha, ale on nawet nie lubił chodzić na mecze. Nigdy nie rozumiał dlaczego Edward tak pasjonuje się tym sportem. Koniec końców matkę zamordował jakiś szaleniec. Z ojcem przestał utrzymywać kontakty po tym jak ten nalegał na zatrudnienie go do ministerstwa. Z kolei brat został gwiazdą quidittcha.
Max by się utrzymać zajmował się nielegalnym handlem zwierząt magicznych, ale ojciec pracujący w komisji likwidacji niebezpiecznych zwierząt zamknął jego interes. Potem długo pracował przy smokach stąd jego liczne blizny. Aż w końcu dostał propozycję pracy w Hogwarcie. 
Jako gajowy dopiero od tego roku. Uwielbia siedzieć za swoją chatą w towarzystwie wypasających się testrali. Podoba mu się kiedy ktoś go odwiedza i nie ma nawet pojęcia o licznym stadzie, które ich otacza. No chyba, że gościem jest osoba, która podobnie jak on widziała czyjąś śmierć.

_________________________________________________ 
Szukam kogoś kto poprowadzi brata Edwarda bądź ojca. 
Przydałby się też jakiś przyjaciel w pracy i może obiekt westchnień.

11 komentarzy:

  1. [O, jak zawsze miło jest zobaczyć kolejną postać na blogu! Czeeeść, witam serdecznie pana gajowego, chociaż przyznam szczerze, że zaskoczyłaś mnie połączeniem tej fuchy z byciem Ślizgonem – jest to niewątpliwie ciekawe, bo zawsze wydawało mi się, że Wychowankowie Domu Węża są, że tak powiem, anty-zwierzęcy i anty-roślinni (chociaż w sumie, czasy się zmieniają, a wódka się kończy, jak mawiał Jaskier z „Wiedźmina” i już na HK mamy jednego pana ze Slytherinu, który jest psorkiem od ONMS). Bardzo ciekawy bogin i patronus – czyżby chodziło o hagridowego Puszka? : D Och, a jakaż to mu się tragedia zdarzyła, że widzi testrale? Zauważę tylko, że nazwy własne (Ministerstwo Magii, czy Quidditch) zapisujemy z wielkiej literki, tak jak Ślizgonów. (: Niemniej, witam gorąco raz jeszcze, życzę dużej ilości ciekawych wątków i szalonych pomysłów oraz żebyś został z nami jak najdłużej. W razie chęci zapraszam natomiast do mojej panienki – może a nuż-a-widelec jakiś zwierz zrobi Maksiowi (wybacz, mam cudowne skojarzenia z „Seksmisją”) krzywdę i ktoś będzie musiał go opatrzyć. ;]

    pielęgniarka VERA THORNE

    OdpowiedzUsuń
  2. [Cześć! Lubie takie karty, czyli krótko, zwięźle i na temat :D Życzę udanej zabawy na blogu, wielu owocnych wątków oraz niekończących się pokładów weny ^^ Jeśli któryś z moich panów mógłby załapać się na posadkę przyjaciela, to zapraszam :)]

    Mathias/Adam

    OdpowiedzUsuń
  3. [Ooo, gajowy! Cześć, razem z Connorem witamy serdecznie na blogu kolegę nie tylko trochę po fachu, ale i z jednego Domu! :D Podoba mi się wizja owego stadka testrali przed chatką Maxa, choć mojemu panu pewnie dużo mniej, bo przypominałoby mu ono o Bitwie o Hogwart i o tym, że stał podczas niej po złej stronie barykady... Gratuluję minimalizmu w karcie i cieszę się, że na HK pojawiła się tak ciekawie wykreowana świeża krew, dlatego mam nadzieję, że zostaniecie z nami jak najdłużej i będziecie się tutaj dobrze bawić. Tego Wam życzę! :)]

    Connor Greyback

    OdpowiedzUsuń
  4. [Cześć!
    Trochę smutna historia spotkała Twojego pana, niezbyt przyjemnie jest być tak gaszonym przez rodzinę :/ Myślę, że mogliby na siebie wpaść z Vivienne, gdy ta zapląta się do Zakazanego Lasu w poszukiwaniu składników do eliksirów :) Jeżeli masz ochotę, zapraszamy do siebie :)]

    Vivienne Covington

    OdpowiedzUsuń
  5. [Witam serdecznie gajowego! Przyznam, że moja Rose cierpi na niedobór wątków, więc chętnie jakiś przygarnę, szczególnie z tak fajną postacią :'D Mogłabym ją wcisnąć w ewentualny obiekt westchnień. Chodź do nas!
    I tradycyjnie życzę Ci wspaniałej zabawy na blogu, masy wątków i oby Max został tu jak najdłużej. (: ]

    ROSE WEASLEY, Chloe & Ursula

    OdpowiedzUsuń
  6. [Och, podoba mi się pomysł z tym, że coś ją zaatakowało. :) Vivienne jest świetna z eliksirów, na ziołach też się zna ale ze zwierzętami niezbyt dobrze sobie radzi. Przynajmniej dopóki nie trafią do niej jako składniki. :D Chcemy coś jeszcze ustalić, czy pójdziemy na żywioł i później zobaczymy, jak to się rozwinie? :)]

    Vivienne

    OdpowiedzUsuń
  7. [Ogólnie Rosie uchodzi za wzór cnót i chodzącą perfekcję, a przynajmniej sama lubi tak o sobie myśleć. Niby jest bardzo poprawna, ale kiedy na coś się uprze to nic jej nie przekona. I Max mógłby zauważyć, że od czasu do czasu robi sobie wycieczki do Zakazanego Lasu, co jest przecież surowo zabronione dla uczniów. Któregoś razu mógłby pójść za nią i oboje natknęli by się na jedno z niezbyt bezpiecznych stworzonek. Rose wylądowałaby w Skrzydle Szpitalnym, a Twój gajowy mógłby nad nią czuwać. Pasuje Ci coś takiego? c:]

    Rose W.

    OdpowiedzUsuń
  8. [O, to świetnie. Skoro ja rzuciłam pomysłem, to chcesz nam zacząć? c:]

    Rose

    OdpowiedzUsuń
  9. [Syn Mathiasa mógłby zaginąć :) Rocznikowo Borys ma 12 lat i mógł założyć się z kolegami, ze przyniesie coś z Zakazanego Lasu i coś się stanie. Młody nie wróci do kolacji, koledzy się wystraszą i powiadomią profesora. Mathias nie będzie czekał na pomoc ze strony innych nauczycieli. Wpadnie do Max'a i wyciągnie go na wspólne poszukiwania :D Co Ty na to? :)]

    Mathias

    OdpowiedzUsuń
  10. To był wyjątkowo przyjemny wieczór. Wiatr przestał tak nieprzyjemnie smagać twarze spacerowiczów, a na rozchmurzonym, granatowym niebie, odcinała się jasna tarcza księżyca. Vivienne z błogością wdychała zapach zbliżającej się jesieni, gdy kierowała się do Zakazanego Lasu. W kieszeni jej długiego płaszcza pobrzękiwały liczne flakoniki, które chciała zapełnić brakującymi jej składnikami eliksirów. Szła pewnym krokiem, będąc coraz bliżej linii drzew. Pod nosem nuciła jakąś melodię, najpewniej zasłyszaną w dzieciństwie od matki. Była w naprawdę dobrym humorze. Dzień minął jej spokojnie, a teraz mogła przejść się podczas swojej ulubionej pory dnia. A już niedługo jej magazynek znów będzie pełny.
    Weszła do Zakazanego Lasu, unosząc różdżkę delikatnie do góry. Wypowiedziała w myślach inkantację i koniec jej różdżki rozbłysnął jasnym światłem. Ruszyła przed siebie, uważnie spoglądając pod nogi, w poszukiwaniu potrzebnych jej roślin. Nie lubiła kupować ich w aptekach, nie wiedziała wtedy jakiej naprawdę są jakości. Zdecydowanie bardziej wolała sama zaopatrywać się w potrzebne składniki do eliksirów i odpowiednio je przygotowywać.
    Dobiegający z oddali trzask zakłócił ciszę i Vivienne momentalnie odwróciła się w stronę źródła hałasu, jednak niczego ani nikogo nie była w stanie dostrzec. Zmarszczyła brwi, jakby się nad czymś zastanawiając, jednak po chwili powróciła do swojej wędrówki. Była w końcu czarownicą, na Merlina! Umiała się pojedynkować.
    Zagłębiała się między drzewa coraz bardziej, co chwilę przystając przy kolejnej roślinie. Z niektórych potrzebowała jedynie listków, z innych całych gałązek. Swoje zadanie starała się wykonać jak najdokładniej, żeby nie marnować roślin przez swoją nieuwagę. Zręcznie posługiwała się srebrnym nożykiem, w zębach przytrzymując wciąż świecącą różdżkę.
    Zakorkowała w końcu ostatni flakonik i podniosła się z klęczek. Zawędrowała dosyć daleko w głąb lasu, jednak nie martwiła się tym za bardzo. Była odważną kobietą. Ruszyła w drogę powrotną, tym razem pozwalając sobie na nieco więcej relaksu. Nie musiała już uważnie wypatrywać rzadkich roślin, mogła się rozkoszować wieczornym spacerem. Szła powoli, chłodne powietrze delikatnie drażniło jej nozdrza, jednak czuła się szczęśliwa. Gdyby nie musiała uważać na wystające korzenie, przymknęłaby oczy i tak spędziłaby resztę drogi, pozwalając innym zmysłom na pochłanianie otaczającej jej rzeczywistości.
    Ponownie przystanęła, gdy usłyszała trzask, tym razem bliżej niej. Rozchyliła usta, a jej źrenice rozszerzyły się jeszcze bardziej. Tuż przed nią stała ogromna akromantula. Arachnofobia dała o sobie znać, paraliżując ją zupełnie.

    Vivienne

    OdpowiedzUsuń