27 maja 2016

#22 Lista Obecności

Autorzy chętni do czynnego współtworzenia bloga proszeni są o pozostawienie w komentarzu stanowisk zajmowanych przez postacie (nauczyciele, prefekci i drużyny Quidditcha), zajętych wizerunków, zajęć dodatkowych wraz z rangą (animag, wila, metamorfomag itd). Na wpisanie się na listę macie czas do 1 czerwca, godzina 00:00.

Dodatkowo autorów prowadzących postacie z VII klasy prosimy o napisanie, czy wraz z końcem roku szkolnego postać ma stać się absolwentem, czy z jakichś powodów będzie powtarzać klasę. Przypominamy, że młodszych uczniów nie wolno odmładzać. Przy okazji, wolicie żeby za miesiąc na blogu nastały wakacje, tak jak odbywało się to w zeszłym roku, czy pod koniec zbliżającego się miesiąca od razu zaczynamy wrzesień i rok szkolny 2023/2024? 
Listę można zakryć o 18:00.

21 maja 2016

I think I should be a little more confident in myself






1 | 2 | 3
fc: Iliana Chernakova | Daughter 'Home'
Odmłodziłam Martynkę, bo nie była zbyt dobrą stażystką...
Z chęcią przyjmę każdy wątek, najlepiej oparty na relacjach.
Chyba standard no, ale szukamy jej miłości, eh.
gg - 25602335; stalowa.bajka@gmail.com
(Albus, ...)

17 maja 2016

Bo coś poszło nie tak i zniszczyło wszystko, co miało być dobre


Szmaragdowe oczy Alberta wwiercały się w jej plecy już od dobry kilkunastu minut. W tym czasie zdążyła jedynie posegregować wszystkie fiolki z lekami zgodnie z wcześniej na pisaną przez nią rozpiską, aby nie mieszać eliksirów na kaszel z tymi na ciężki katar alergiczny oraz wywarów na o parzenia z tymi na bóle w stawach postanowiła wyznaczyć odpowiednie miejsca dla każdego rodzaju i za przyzwoleniem swojego mentora postanowiła jak najszybciej się z tym uporać, by uniknąć kolejnego zamieszania, oraz wypisać kilku uczniów. Wcześniej, gdy poprosił ją o rozmowę starała się od niej wykręcić, rzucając pierwszymi lepszymi argumentami, jakie przyszły jej do głowy- natłok pracy spowodowany jej miesięczną nieobecnością oraz dziwną tendencją wzrostową dotyczącą osób chorych i poszkodowanych, leżących w skrzydle szpitalnym. Jednakże ku jej nieszczęściu uparta natura mężczyzny postanowiła wyjść na jaw akurat w momencie, gdy najmniej tego chciała. Kilka miesięcy temu byłaby z niego dumna, w końcu od lat mówiła mu, że powinien w końcu pokazać jaja i nie ulegać tak łatwo ja miał w zwyczaju. W tej chwili jednak jego upór ją przytłaczał, co w połączeniu z targającymi nią emocjami związanymi z wyjazdem do Afryki, Teddym czy rodziną tworzyło coś na kształt wielkiego kowadła zawieszonego na jej szyi.
To wszystko ciągnęło ją w dół.
̶ ̶  Opowiedz mi wszystko od początku  ̶ ̶  nie musiała nawet na niego patrzeć.
Oczami wyobraźni widziała pełne determinacji spojrzenie skupione na jej plecach, dłonie zaciśnięte na krawędzi jej biurka, usta zaciśnięte w wąską linię i te włosy zmieniające kolor z wpadającej w granat czerni w ognistą czerwień. Odetchnęła głęboko na chwilę dając się ponieść fali wspomnień. Minęło już sześć lat a jedynymi osobami, które wiedziały o jej krzywdzie byli jej rodzice, dziadkowie oraz nielicznie wybrani z jej rodzeństwa i wujek Krum. Od niedawna do tego grona trafił też Teddy, jednak z jego zachowania nie udało jej się wywnioskować, za kim się opowiadał i czy w ogóle zrobiło to na nim wrażenie. Teraz nawet nie chciała znać jego zdania, szczerze powiedziawszy miała go w nosie, choć serce na przekór rozumowi wyrywało się z jej piersi za każdym razem, gdy jego sylwetka mignęła jej gdzieś na horyzoncie. Wewnętrzna rozterka towarzysząca jej od pewnego czasu także była zaliczała się do tych rzeczy, przez które noce spędzała na oglądaniu sufitu swojego pokoju zamiast oddać się przyjemnościom związanym ze snem.
W końcu odważyła się do niego odwrócić. Leniwym krokiem zmniejszyła dzielącą ich odległość i usiadła na skraju biurka zaraz obok mężczyzny. Odchyliła głowę w tył pozwalając sobie na chwilę relaksu, który śmiało mogła nazwać ciszą przed burzą. Po chwili poczuła ciepłą dłoń zamykającą się na jej dłoni  ̶  znak otuchy i jednocześnie zachętę do podjęcia rozmowy. Wiedziała, że bardzo zależało mu na prawdzie i ranił go fakt, że pomimo tak długiej znajomości nadal wiedział o niej tak niewiele, choć bywały momenty, gdy zdawało się, że zna ją lepiej niż ona sama.
̶  Co chcesz wiedzieć?  ̶  niepewnie spojrzała w jego kierunku, delikatnie odwzajemniając uścisk.
Niby niewinny gest jednak dla niej miał ogromne znaczenie, był przejawem ciepłych uczuć, jakie do siebie żywili, ale jednocześnie okazaniem zaufania wobec tej drugiej osoby, którą okazał się być Albert. Ten sam, który niezmiennie mimo różnicy wieku, profesji oraz charakteru stał przy jej boku i o dziwo nigdy nie narzekał. W ciągu ich długoletniej znajomości nie usłyszała ani jednego słowa skargi czy zażalenia dotyczącego jej postępowania. Owszem, wielokrotnie dzielił się z nią jej opinię, dawał rady i służył pomocą, jak to robią przyjaciele, jednak nigdy nie zakwestionował jej wyboru. Dawał jej wolną rękę i zawsze szanował jej zdanie, tłumacząc się starym powiedzeniem, jakoby to człowiek mógł się czegoś nauczyć jedynie na własnych błędach. Najwidoczniej Victoire była specjalnym przypadkiem potwierdzającym tą regułę, jednak nawet to nie spowodowało zmiany w zachowaniu mężczyzny. Nadal był i nie zamierzał jej zostawić, jak inni.
Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie, bardziej z nerwów, choć na jego twarzy odmalował się wyraz chwilowej ulgi zaraz zastąpionej pełnym skupieniem.
̶  Wszystko. Od początku.
Głośne westchnięcie wyrwało się z jej ust, które po chwili wygięły się w nieprzyjemnym dla oka grymasie niezadowolenia. I chociaż była przygotowana na to, co miało za chwilę nastąpić, zawahała się. Cień strachu nagle powiększył się w jej wnętrzu zakrywając zdrowy rozsądek oraz wywołując z ukrycia stare nawyki. Nagle odczuła potrzebę natychmiastowej ucieczki, zaszycia się w jakimś ciemnym pomieszczeniu i pozostania tam aż mężczyźnie się nie odwidzi. Jednak trwało to tylko chwilę, po kilku sekundach zdołała opanować się na tyle by być w stanie otworzyć usta i zacząć swój monolog.
Z trudem udało jej się skupić spojrzenie na twarzy Alberta.
̶ ̶  Byłam dziewczynką, kiedy to się zaczęło. Pierwsze wspomnienia mam chyba z okresu, gdy jeszcze moczyłam pieluszki. Był w naszym domu niemal codziennie od rana do wieczora. Nie byłam najstarsza, były tam tez inne dzieci i wtedy jeszcze bawił się jedynie z nimi. Dopiero, gdy już w pełni potrafiłam skleić jedno zdanie i gdy nie przewracałam się po postawieniu kilku kroków…nie wiem  ̶  zatrzymała się chwilę by wziąć głębszy oddech i przez chwilę zastanowić się nad przyczyną zmiany jego zachowania  ̶  Chyba mnie zauważył. Albo ja jego. To dość skomplikowane w każdym razie zaczęliśmy się poznawać. Dwoje poszukiwaczy w jednym pomieszczeniu. Rządni przygód i odkrywania najróżniejszych tajemnic. Byliśmy nierozłączni jak bohaterowie dobrej komedii. Zawsze na dobre i na złe. Nie myśl sobie, że zawsze wszystko szło gładko. Mieliśmy różne charaktery, chociaż łączyło nas dążenie do bycia liderem. Możesz sobie wyobrazić jak trudno nam było dojść do kompromisu, jak trudno było opuścić dumę by pogodzić się po kolejnej kłótni. Czasami nie odzywaliśmy się do siebie przez kilka tygodni, aż w końcu w nasze relacje musiał wkroczyć ktoś trzeci. Zazwyczaj był to mój ojciec albo babcia Molly  ̶  kąciki jej ust zadrżały delikatnie unosząc się ku górze  ̶  W każdym razie tak to wyglądało, do czasu aż on nie poszedł do szkoły. Przez dwa lata widziałam go jedynie w wakacje i przerwy świąteczne, ale to też nie zawsze, gdyż wraz moją matką zaczęliśmy coraz częściej odwiedzać rodzinę we Francji. Gdy tak teraz o tym myślę, to wydaje mi się, że robiła to celowo by mnie od niego odciągnąć. Już wtedy, jako niespełna dziewięciolatka nie widziałam świata poza moim o dwa lata starszym przyjacielem. Czy już wtedy byłam zakochana? Nie. To był raczej rodzaj fascynacji wynikający z długoletniej znajomości związany także z głębokim przywiązaniem emocjonalnym. A przynajmniej tak to sobie teraz tłumaczę. W każdym razie na chwilę się od siebie oddaliliśmy. Wszystko zmieniło się, gdy sama poszłam do szkoły. Nawet pamiętam, że przez krótki 0okres czasu miałam lepsze kontakty z tobą niż z nim, chociaż, różni nas niespełna pięć lat. Potem, gdzieś tak w połowie pierwszego roku wszystko zaczęło się naprawiać i nie ukrywam, że był to najlepszy okres w moim życiu. Znowu byliśmy razem, na dobre i na złe. Chłopiec, którego włosy zmieniały kolor statystycznie, co kilkanaście sekund i dziewczynka, której nos był czasami wyżej niż cała reszta jej drobnego ciałka. Nie zanudzam cię?
Mężczyzna zaprzeczył kręcąc głową.
̶̶ ̶  Nie, nie. Kontynuuj.
̶̶ ̶  Dobrze. Więc, na czym to ja skończyłam?
̶ ̶  Na naprawieniu relacji już w Hogwarcie  
̶ ̶ Ach tak, rzeczywiście  ̶ ̶  uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością, zaraz wracając do swojego monologu  ̶ ̶  Nie pamiętam, kiedy dokładnie zapragnęłam czegoś więcej. To było chyba w trzeciej klasie. Wiesz dziewczęce hormony, i te sprawy. Nagle zaczęłam na niego patrzeć inaczej. Przestał być dla mnie „Idiotą, który stara się wszystkim zaimponować, a nie potrafi nawet ogarnąć swoich włosów”, a stał się moim idiotą. Ten okres pamiętam jak przez mgłę. Wiem tylko, że rok później już byliśmy parą i wtedy właśnie myślałam, że lepiej już być nie może. Byłam najszczęśliwszą dziewczyną w Hogwarcie mającą najlepszego faceta, kochającą, choć nieco dziwną rodzinę, świetne oceny i ambicje by w przyszłości zostać Ministrem Magii w Londynie  ̶  przerwała na chwilę zmieniając nieco ton swojej wypowiedzi. Jej oczy wcześniej błyszczące straciły swój blask. Nie trzeba było być specjalistą w dziedzinie psychologii by zrozumieć, co się za chwilę stanie. Ze świstem wypuściła trzymane w płucach powietrze  ̶  Jednak wszystko to, co dobre musi się kiedyś skończyć. Życie jest brutalne i musi zepsuć wszystko to, co piękne. Może mój związek nie był idealny, nie zaprzeczę, że kłóciliśmy się wielokrotnie, często nawet gorzej niż zazwyczaj, jednak nie ulega wątpliwości, że obydwoje się kochaliśmy. Może nawet mocniej niż powinniśmy. Kiedy ze mną zerwał myślałam, że umarłam. Czułam się pusta, bez żadnego konkretnego celu krążyłam po Hogwarcie szukając. Szukałam tego, co mi zabrał, jednak z czasem przestałam mieć do tego chęci i siły. Ciebie już wtedy nie było, więc nie widziałeś mnie w tamtym okresie, nieokrzesanej, smutnej i pozbawionej chęci do pracy. Naprawdę myślałam, że nie uda mi się pozbierać po tym wszystkim. I w końcu zaczęłam robić błędy. Pierwszym z nich był O’Maley  ̶  mimowolnie mocniej zacisnęła palce na jego dłoni spinając każdy mięsień swojego ciała. Te wspomnienia były dla niej najbardziej bolesne, a samo mówienie o tym człowieku, przyprawiało ją o nieprzyjemne ciarki   ̶   Był miły i szarmancki, zaczął się mną opiekować. Po części to dzięki niemu na chwilę wyszłam na prostą i znów byłam tą starą dziewczyną z nosem w chmurach. Ale to trwało jedynie do czasu, aż nie wspomniałam o nim. Wiesz, każda dziewczyna musi się w końcu wygadać, a jako że weszliśmy z Dominickiem w fazę pomiędzy przyjaźnią a związkiem, nie ukrywam, że znaleźliśmy się w niej jedynie, dlatego, że chciałam jak najszybciej uciec od wspomnień związanych z Lupinem, chciałam by to on był tym, któremu powiem wszystko. Tyle, że on tego nie chciał. Ba, informacje na temat mojego byłego okazały się być czerwoną płachtą na byka jak był O’Maley. Nigdy wcześniej, ani nawet potem nie bałam się tak jak w tamtej chwili, gdy mnie uderzył. Nie był to ostatni raz, ale ten pierwszy zawsze boli najmocniej i jest pod każdym względem najgorszy. Nawet teraz pamiętam jak jego ręka dotknęła mojego policzka, jak odleciałam metr dalej. To ciepło zmieszane z bólem, strach połączony z obrzydzeniem. Nie wiedziałam, czym sobie zasłużyłam na takie traktowanie, dlaczego on mi to robi. Wmawiał mi, że jestem zerem, że moje zdanie się nie liczy. Że nie mam prawa mówić bez jego pozwolenia. Był chory, teraz to wiem, ale wtedy tłumaczyłam to sobie inaczej. Jako, że byłam osłabiona po rozstaniu, sama zaczęłam sobie wmawiać, ze rzeczywiście jestem zerem, że to moja wina, i że, o zgrozo tylko on może mi pomóc się z tym uporać  ̶  gdy po jej policzku spłynęła pojedyncza łza, mężczyzna przygarną ją do siebie ramieniem. Szczerze powiedziawszy nawet nie zarejestrowała tego faktu. Była zagubiona we własnych wspomnieniach, nie panowała nad swoim ciałem. Słowa płynęły z jej ust swobodnie bez żadnej kontroli. W innym wypadku już dawno by zamilkła  ̶  Wszystko skończyło się z dniem, gdy skończył szkołę. Wtedy odważyłam się powiedzieć rodzicom. To nie tak, że nie zauważyli wcześniej mojej zmiany, tyle, że przypisywali ją mojemu rozstaniu. Kiedy dowiedzieli się, co tak naprawdę się stało…mama płakała kilka dni, ojciec pluł sobie w brodę i krzyczał, nie na mnie, lecz na siebie. A ja siedziałam przy oknie gapiąc się w dal i pewnie siedziałabym tam dalej, gdyby nie wujek Krum, który nieświadomie uchronił mnie od obłędu. Trzy miesiące po tym, jak powiedziałam rodzicom dostałam list z zaproszeniem do Dumstrangu. Mimo wszelakim założeniom zarówno swoim jak i reszty, kilka dnie później wałęsałam się po wielkiej rezydencji Victora. Czas spędzałam albo na spacerach albo czytając, niewiele razy miałam sposobność porozmawiać z wujem, chociaż była to chyba moja wina. Unikałam go, mimo że on wielokrotnie chciał ze mną nawiązać konwersację. Teraz tego żałuję, bo wiem, że starał się mi pomóc. Możesz mi nie wierzyć, ale mimo wszystko mój wuj jest dość mało gadatliwy, a jednak starał się dla mnie. Widzę to dopiero teraz i każdego dnia dziękuję mu za to, bo bez niego nigdy nie byłabym tu, gdzie teraz jestem   ̶   nieświadomie wtuliła się w ciało mężczyzny, jedną dłoń usadawiając na jego ramieniu drugą zaś kurczowo zaciskając na jego koszuli   ̶   Spędziłam tam rok użalając się and sobą i starając się skleić siebie. Trwało to dość długo, jednak po tym okresie można było doszukać się we mnie zmian. Mówiłam więcej, wychodziłam do ludzi, nawet rozmawiałam z wujem i wysyłałam listy do rodziców, i do ciebie. Chodziłam na mecze, pojawiałam się w barach, bibliotekach. Na nowo uczyłam się żyć. I wtedy nastąpił kolejny przełom. Tą historię już znasz, ale chciałeś wiedzieć wszystko, więc i ją opowiem. Byłam w sklepie po parę rzeczy dla wuja, jakieś maści na obolałe mięśnie i stawy, gdy jedna z klientek wylała na siebie wrzący napar wywołujący straszne podrażnienia i wysypkę. Widząc to zaczęłam działać instynktownie. Profilaktyki w takich sytuacjach uczyli nas na zielarstwie, więc wystarczyło jedynie szybko zmieszać odpowiednie składniki i podać je poszkodowanej. Nadal nie wiem jak to się stało, że znalazłam wszystkie na półkach i zanim pojawili się sanitariusze kobieta była stabilna. Wiem jedno, w tamtej chwili zrozumiałam, że chcę pomagać ludziom. Nie takim jak ja, ze zrytą psychiką i absurdalnymi problemami tylko tym, których prześladuje pech. Reszta jest dość przewidywalna, poszłam na uniwersytet, szybko zaliczyłam wszystko i gdy miałam wybierać miejsce stażu dostałam propozycję pracy w Hogwarcie, którą dzięki tobie oraz rodzicom przyjęłam.
 ̶  I tak oto, znowu spotkałaś Lupina.
Przytaknęła mu, unosząc głowę na tyle, by widzieć jego twarz.
̶  I tak oto znowu spotkałam Lupina. Resztę tego melodramatu znasz.
̶  I zastanawiam się, czy przypadkiem nie powinienem znaleźć tego drania i nie zrobić mu tego samego, co on tobie.
 ̶   Mówisz o O’Maleyu czy Lupinie?
 ̶   Jednym i drugim  ̶   jego uścisk nieco zelżał, jednak nadal jakby bojąc się, że zaraz mu ucieknie trzymał ją na tyle mocno, by nie mogła mu się wyślizgnąć   ̶   Nie mogę tego zrozumieć. Jak to możliwe, że takiej wspaniałej osobie jak ty, przydarzyło się coś takiego w takim miejscu  ̶  pokręcił głową, po chwili wtulając się w zagłębienie jej szyi  ̶  Nie rozumiem tego.
  ̶   I nie musisz. Wystarczy, że wiesz  ̶  nieśmiało wyciągnęła w jego kierunku dłoń, dotykając palcami jego policzka  ̶  Chciałam, abyś wiedział, bo jesteś dla mnie bardzo ważny i dopiero wyjazd do Afryki mi o tym przypomniał. Jesteś moim przyjacielem Albercie i nic tego nie zmieni  ̶  stanowczym gestem zmusiła go, by na nią spojrzał  ̶  Zawsze, i na zawsze, pamiętasz?
Nie musiał jej odpowiadać. Widziała w jego oczach ten charakterystyczny błysk. Obietnic takich jak ta się nie zapomina, w szczególności, jeśli złożyło się ją bliskiej sercu osobie. A zarówno jak Victoire tak i Albert musiał zauważyć, że z każdą chwilą byli sobie coraz bliżsi, mimo że jednocześnie kobieta zaczęła się na nowo zbliżać do Tedda. Jednak nawet nie miało wpływu na umacnianie się ich więzi i pielęgnację uczucia, jakie pojawiło się między nimi kilka miesięcy temu.
Albert uśmiechnął się nie śmiało i zanim zdążyła się zorientować przyłożył swoje czoło do jej. Taka bliskość z początku nieco pesząca, po kilku dłuższych chwilach stała się dla niej lekarstwem na wszelakie bóle. Jeśli przed chwilą miała ochotę się rozpłakać to szybko wyrzuciła to ze swojej świadomości. Teraz liczył się tylko on i ich zmieszane oddechy oraz równy rytm wybijany przez ich serca.
̶   Zawsze i na zawsze. 

   ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶  ̶   
           
Nie wiem cóż mam rzec, gdyż jest to moje pierwsze zetknięcie z taką formą. Tak moi drodzy, Owca napisała swoją pierwszą notkę. Koniec świata, armagedon, Ragnarok i tak dalej. Bądźcie chociaż trochę wyrozumiali co do tego na górze. Nadmienię jeszcze, że wszystko co się znajduje w tej notce zostało ukształtowane podczas pisania wątków i, jakby kogoś naszła ochota, zarówno postać Alberta jak i Dominicka, jest do oddania. Ale to tak na marginesie. 
Wszelakie błędy poprawię jak tylko uda mi się usiąść na dłuższą chwilę do laptopa. 

5 maja 2016

Take off or chill out with Lu Wood #2


Gooood morning, Hogwart! Trochę mi to zajęło, przyznaję się bez bicia, by dostać się do naszej radiowej kanciapy. Wiecie, Harrison postanowił zamknąć ją na cztery spusty, a skubany Gryfon był tak cwany, że ze zwykłą Alohomorą to nie podchodź. Ostatecznie zdecydowałam się na wyważenie drzwi kopniakiem, jak już pewnie zdążyliście zauważyć. Mam nadzieję, że będę mogła przychodzić tu regularnie, ponieważ odnoszę wrażenie, że stałam się samozwańczą królową kanciapy. Po audycji zapraszam na wieszanie tu plakatów Quidditcha, tylko nie walcie drzwiami i oknami, bo powierzchnię mamy ograniczoną do czterdziestu trzech stóp kwadratowych, czyli innymi słowy zawrotnej ilości czterech metrów kwadratowych. Ale, ale! Królowa kanciapy szuka współwładców! Więc jeśli masz czas, by między wróżbiarstwem a mugoloznawstwem wpaść tu do mnie i umilić nam wszystkim przerwę to zapraszam! Nieważne, czy życzysz sobie podzielić się z całą szkołą zasłyszanymi plotkami, czy omówić na forum nową fryzurę profesor Welsh, a może chcesz mieć swoje pięć minut i stanąć odważnie w ogniu pytań przygotowanych przez wścibską panią redaktor, Lu przyjmuje wszystkich interesantów w otwartymi ramionami!

Piszesz, śpiewasz, recytujesz? Wymyślasz nowe zaklęcia, bawisz się mugolskim prądem lub, o zgrozo, Internetem? Pochwal się na antenie Gumochłona! W pakiecie oczywiście niebanalne towarzystwo oraz słodkości autorstwa Lucy Wood! Z wszelkimi pomysłami i zgłoszeniami zapraszamy po audycji!
Przechodzimy jednak do meritum. Ostatnio przeżywaliśmy prawdziwy muzyczny odlot, zatem moim skromnym zdaniem w tym tygodniu pora na chill out. Jeśli się ze mną nie zgadzacie, proszę o cotygodniowe wypełnianie ankiety zatytułowanej 'Take off or chill out this week?', bo inaczej będę miała gdzieś Waszą opinię. Zaraz... nie ma takiej ankiety? W tle słychać szperanie w notatkach W takim razie prosimy o komentarze, sowy, telefony i osobiste zgłoszenia. Co myślicie o głosowaniu na weekendowy szalony take off lub spokojny chill out? Dam Wam chwilę na zastanowienie się, a tymczasem czeka Was chwila relaksu z fantastycznym, choć rudym, Edem Sheeranem!*
*Jednocześnie Lu zaznacza, że nie ma nic do rudych.


Ta piosenka jest tak rozczulająca, że aż chce się w dłoń chwycić jakieś romansidło i kubek lodów. A jeśli już o lodach mowa, to przed sobą mam najnowszą ofertę Miodowego Królestwa, które z okazji nadejścia wiosny, otwiera nowy dział lodów gałkowych. Jeżeli jesteście ciekawi jak mogą smakować lody o smaku puddingu, kremowego piwa, kremu brûlée, makowe, czy lawendowe to już ustawiajcie się w kolejce. W ten piątek, o 16:00, Miodowe Królestwo otworzy jedyną w swoim rodzaju, unikatową lodziarnię! Znajdzie się też coś dla tych odważniejszych (Tak, patrzę właśnie na Gryfonów) - codziennie do kupienia będą lody znane jedynie pod nazwą: Lody Wszystkich Smaków. Radzę uważać, bo ponoć może się to skończyć dokładnie tak, jak w przypadku fasolek!

A jeśli boicie się o swoje gardła, które trzeba będzie wykorzystać na nadchodzących meczach Quidditcha to proponuję obrzydliwie słodką przyjemność dla łasuchów. Przepis ten również przyda się w przypadku, gdy będziecie chcieli skleić nielubianej osobie szczęki. Przed Wami twarda, gumiasta i ciężka do rozgryzienia Mordoklejka, w niektórych kręgach znana również jako pańska skórka! Ale nie pytajcie mnie dlaczego nazywa się akurat tak. Tak, macie rację jest to twardsza wersja amerykańskiego fluffu, więc jak wyjdzie Wam zbyt miękka to wcinajcie łyżeczką, polecam!  

Przygotujcie 2 białka, 1 szklankę cukru, pół szklanki wody, łyżkę cukru waniliowego i łyżkę syropu malinowego. Tyle! W garnku gotujemy cukier z wodą, pilnując żeby nie przypalić, bo przypalony karmel to zły karmel! Jak zaczną pojawiać się bąble to weźcie trochę na suchą łyżeczkę i zanurzcie w lodowatej wodzie - jeśli to, co Wam w ten sposób wyszło jest twarde i da się złamać to znaczy, że jest gotowe. I powtarzam jeszcze raz - mieszać, mieszać i nie przypalać, bo mi się później skrzaty skarżą, że nawet Chłoczyść rondli nie domywa! Uwaga, skupcie się, bo w tym samym czasie trzeba ubić pianę z białek na sztywno. Kiedy karmel będzie gotowy pomalutku, naprawdę pomalutku wlewamy go do białek, cały czas ubijając. Dodajemy cukier waniliowy, ubijamy jeszcze troszkę licząc na to, że ręce nam nie odpadną. Dzielimy to wszystko na pół. Jedną część wlewamy do formy, a drugą łączymy z syropem malinowym i po chwili też przelewamy do formy. Zostawiamy do wystudzenia, w tym czasie zrobi się jeszcze bardziej mordoklejkowata! Powiem Wam, że mi pierwszy raz wyszła za mało gęsta, więc Was zapraszam do posłuchania kultowych Rolling Stones'ów, a tymczasem sama wezmę łyżeczkę w dłoń i smacznego! 


Ach Angie, Angie! To na pewno zła kobieta była, mówię Wam. A jeśli chłopcy macie dość kobiet, to słyszałam, że pewna grupa naszych uczniów organizuje typowo męskie wieczory. Babom wstęp wzbroniony, jak to mówią. Mnie osobiście z wiadomych przyczyn ani godzina, ani miejsce nie jest znane, ale jeśli dobrze popytacie, to na pewno znajdziecie obeznanych w tym temacie. W końcu każdy facet ma czasem prawo do spędzenia czasu w gronie, które rozumie wszystkie jego dylematy. Więc jeśli uważasz, że dziewczyna nie jest partnerem do rozmowy o Quidditchu, chcesz zagrać w szachy bez kobiety jęczącej nad uchem, albo wymienić swoje najcenniejsze karty z czekoladowych żab - szukaj, a znajdziesz!
Drogie panie, co do Was to nie musicie się martwić, ponieważ Wy również możecie spędzić miło sobotni wieczór rozmawiając o tym, o czym z Waszymi kolegami porozmawiać się nie da. Oczywiście, spotkanie również jest ściśle tajne, w sekretnym miejscu, do którego zajrzeć mogą tylko dziewczęta, bez obawy, że chłopcy pałętający się po zamku coś podejrzą lub usłyszą! Paznokcie, fryzury, chłopcy, których obgadujemy, ale którzy ubarwiają naszą rzeczywistość, mnóstwo słodyczy, plotki i najlepsze książki! Więcej informacji u tej, która na ostatnim balu miała buty z różowymi kokardami!
Jeśli jednak jesteście zwolennikami integracji lub po prostu nie znosicie spędzać czasu w gronie osób tej samej płci, to i dla Was znajdzie się rozwiązanie! W ten piątek czeka na Was pierwszy wiosenny piknik na błoniach! Zabierzcie ze sobą koce, garść cukierków, wygodne ciuchy, piłki i inne zabawki. Czeka na Was niepowtarzalna okazja do gry w mugolskiego zbijaka, zagramy również w Kim jestem? przyklejając sobie kartki do czoła, a nawet będzie można szukać ukrytych na błoniach karteczek zwalniających z jednej pracy domowej w nadchodzącym tygodniu! A teraz już koniec euforii, bo weekend dopiero za dwa dni, więc bierzcie swoją drugą połówkę w ramiona i tańczcie do 'She will be loved'. A jak nie macie drugiej połówki to zawsze zostaje romans z wypracowaniem z zielarstwa!



Magiczny tatuażysta otwiera swój zakład w Hogsmeade! Oczywiście zapraszamy wyłącznie pełnoletnich uczniów. Tatuaże zwykłe, poruszające się, znikające, błyszczące i świecące w ciemnościach!

Zapewne tak jak ja jesteście pod wielkim wrażeniem rozgrywek grupowych Mistrzostw Świata w Quidditchu! Co prawda na ćwierćfinały jeszcze trochę poczekamy - wystąpiły nagłe komplikacje związane ze stadionem w Cannes. Mugole zjechali się tam na pokazy filmów i rozdanie nagród dla najlepszych aktorów i reżyserów. Okazuje się, że mnóstwo mugoli postanowiło przedłużyć tam swoje urlopy, dlatego wzmożono środki ostrożności. Organizatorzy potrzebują dodatkowych kilku tygodni na zastosowanie nowych zaklęć i wymazanie z pamięci mugoli paru przypadkowych wspomnień.

Niemniej jednak znamy już wyniki! Z bólem przyznaję, że Wielkiej Brytanii nie poszło tak dobrze, jak zapewniał nas trener naszej drużyny. Wyszliśmy z grupy, jednak dopiero z drugiego miejsca. Nowa Zelandia okazała się być najlepszą drużyną naszej grupy, ale przynajmniej Chorwaci uciekali przed nami jak przerażone króliki. Nieoficjalnie mówi się, że Niemcy oddali wygraną Stanom Zjednoczonym, ale ile w tym prawdy wiedzą tylko grube ryby zajmujące się sponsoringiem gry. Oficjalnie komisja do spraw nieprawidłowości w organizacji nie wszczęła żadnego śledztwa z uwagi na brak dowodów, ale umówmy się 340 - 50 dla USA? Wiem, jestem wredną Brytolką, ale Amerykanie i miotły to nigdy nie było dobre połączenie, przynajmniej moim zdaniem. Mniejsza z tym! Ważne, że w ćwiećfinałach zobaczymy Japonię, Ukrainę, UK, USA, Nową Zelandię, Polskę, RPA, Australię, Brazylię i Kanadę! No, emocje powinny już opaść, a żeby Wam to ułatwić, zamknijcie oczy i odprężcie się przy delikatnych głosach pulchniutkiej blondyneczki - Meghan Trainor i ponoć przystojnego Johna Legenda.


Kończymy jak zwykle garścią spraw sercowych Hogwartu. Plotek co prawda nie otrzymałam, nie mam do nich dostępu i w ogóle nie nadstawiam uszu na to kto, z kim, dlaczego, a dlaczego nie, ale zawsze coś niecoś wiem (głównie dlatego, że sami chcecie się tym podzielić na antenie)! Choć ostatnio było u nas nieco cicho, to jednak wiadomo, że idzie wiosna, a z wiosną kwitną przyjaźnie romanse i w ogóle wszystkim się lepiej żyje. Jednak nie wszyscy mają tak kolorowo! Napisał do nas... hm, dwunastoletni Tommy, który z przykrością pragnie oświadczyć, że jednak nie ożeni się z Hanną jak już będą duzi. No cóż, nie wiadomo, czy znalazł inną wybrankę serca, ale Hanno, nie trać nadziei, a jak już będzie naprawdę źle to pomożesz cioci Lu wychowywać stado fretek. Ale, ale, dosyć smutków! Najciekawszym ostatnio widokiem są chodzące za ręce barwy Gryffindoru i Slytherinu! Czyżby spełniało się marzenie wielu czarodziejów o powolnym zakopywaniu toporu wojennego? Ja osobiście nic do Ślizgonów nie mam, nawet ich lubię, tylko czasem fuknę na takiego Pottera, ale to wrogi kapitan drużyny Quidditcha, sami rozumiecie. No, ale taka już dola Puchonki - kochać cały Hogwart. Więc idźcie na zajęcia ze świadomością, że jest ktoś, kto was kocha, a tym kimś jest Wasza Lu Wood! Stay tuned!

Jeśli chcecie być odpytani przez naszą panią redaktor na antenie z Waszego życia bardziej i mniej osobistego, zapraszamy do wysyłania sów na adres kanciapy! Lucy Wood oferuje niezapomniane wrażenia i obiecuje, że postara się nie doprowadzić do całkowitej kompromitacji!


4 maja 2016

we all wanna be somebody


trzask drzwi, tak głośny,
rozdzierający, nieznośny,
pobrzmiewa przez chwilę
i cichnie
on siada, nie płacze,
nie krzyczy, nie kracze,
lecz milczy przez chwilę
i wzdycha
tak wodzi spojrzeniem,
z widocznym pragnieniem,
rozmyśla przez chwilę
i szepcze
szept drobny, cichutki,
nie drżący, malutki,
wibruje przez chwilę
i milknie
a cisza przytłacza,
napiera, otacza,
on walczy przez chwilę
i wstaje
marzenia skrywane,
głęboko chowane,
wirują przez chwilę
i nikną
pragnienie wolności,
wiary, ufności,
otula przez chwilę
i stwarza
postawę poważną,
dorosłą, odważną,
wręcz męską przez chwilę
i krzyczy
rozbrzmiewa krzyk drżący,
niepewny, niosący
ból straszny przez chwilę
i znika
jestestwo tłamszone,
deptane, gniecione
powraca na chwilę
i ginie
wśród spojrzeń karcących,
natrętnych, wnikliwych,
rzucanych co chwilę
od zawsze