20 maja 2014


Zielarstwo, Historia magii, Eliksiry, Transmutacja, Zaklęcia, OPCM Klub pojedynków // Chór
brytyjski krótkowłosy Sleepyhead
kieł widłowęża, tarnina, 12 i ¾ cala, odpowiednio sztywna
bogin: martwa siostra // patronus: lis

Wiele osób kojarzy jego twarz, bo w końcu to właśnie on najczęściej buntuje się przeciwko opiekunowi chóru, w którym śpiewa. Robi to, bo jest bardziej, niż pewny, że właśnie z tym zwiąże swoją przyszłość - z muzyką. Opanował kilka instrumentów. Powiedz mu, a on Ci zagra, co chcesz - oczywiście tylko wtedy, gdy będzie miał na to ochotę.
Wiele osób wie, że w połowie jest Hiszpanem, a na co dzień mieszka w ciemnych lochach. Zresztą, inaczej nikt sobie tego nie wyobraża - jego wygląd, zachowanie świadczą o tym, że nie kto inny, jak Salazar Slytherin powinien nad nim sprawować opiekę. Latynoska krew dodaje mu tylko więcej ochoty do zabawy czy imprezowania. Tego Lenard nigdy by nie przepuścił.
Wiele osób wie, że niezbyt interesuje go drugi człowiek, a większość rzeczy robi wyłącznie dla siebie. Obojętny na inne domy z wyjątkiem Gryfonów, których wręcz nienawidzi. Ma swoje humorki, bywa pogodny, ale bywa też wredny. Zawzięty, gdy ma przegrać i sprytny, gdy ma wygrać. Jego przyjaciółką ostatnimi czasy stała się Ognista, a starym kumplem, jak zwykle wypalany do końca papieros. Włosy stanowią dla niego pewną świętość, której pozwala dotykać dosłownie nielicznym.

Ale mało osób wie o tym, co dzieje się w jego środku - że potrafi być czuły, naprawdę opiekuńczy. Taki przecież jest dla swojej młodszej siostry. Tego małego, kolorowego kwiatuszka, którego ogarnia swoją bratnią miłością. Prócz niej, nie ma prawie nikogo, bo reszta rodziny traktuje go jak czarną owcę. Czarną, bo przecież trafił do Slytherinu. Zły, bo przecież jego bracia reprezentują dwa najlepsze domy: Revanclaw i Gryffindor. Mądrość i odwaga nie zostały przypisane Lenardowi, a jedynie zakłamanie, zło i przebiegłość. Tak właśnie wpasowuje się w opinię rodziny, którą od dawna już znienawidził. Ma za to wielce dumnego dziadka, który sam wydziedziczył własną córkę, za to, że wyszła za jakiegoś czarodzieja niskiej rangi. On, arystokrata tylko czekał na kogoś takiego, jak Lenard.
Przyzwyczajony radzić sobie sam, twierdzi, że nie potrzebuje nikogo, chociaż tak naprawdę pragnie kogoś, kto wreszcie bez słów otoczy go ramionami, pozwalając w nich zasnąć. Bez zbędnych pytań, bez żadnych oskarżeń. Wszystko w błogim spokoju, którego przecież tak bardzo mu brakuje.

Chciałby być inny, ale jest w Slytherinie.