Slytherin | VII rok | cis, 12 i pół cala, szpon hipogryfa | wężousta, ale cicho sza!
krew czysta | zaklęcia, numerologia, obrona przed czarną magią, astronomia
Więzi | Dodatkowe
Więzi | Dodatkowe
Nie kochałam Ciebie, ale szanowałam. Chciałam tylko, żebyś był dumny, ale nie
myślę żebyś zawsze był ze mnie zadowolony. Wiesz, ja z siebie nie jestem i nie chciałabym, żebyś mnie osądzał. Kim jesteś, by mieć prawo osądzać, mówisz. Myślę, że jesteś szlachetnym człowiekiem. Dziękujesz mi, bo to bardzo dużo, ale i bardzo mało. Mówisz jeszcze, że ludzie, którymi się otaczam zupełnie psują Ci przyjemność mojego towarzystwa. Ale ci ludzie przyjdą i pójdą, zupełnie tak, jak Ty. Szkoda tylko, że Ciebie to nic, a nic nie obchodzi. Mam
więc nadzieję, że domyślasz się, że teraz także cię nie
kocham. Wiem, że szacunek to dla Ciebie mało.
Wzruszam ramionami.
W życiu musi być jakiś autorytet moralny. Im bardziej niemoralne życie człowiek prowadzi, tym bardziej jest on potrzebny. Co to z resztą znaczy niemoralny? Och, zobacz, jakie śmieszne te sklątki, takie czarno-czerwone. Niemoralny? Jak ja to rozumiem, można zastąpić słowem bezcelowy. Coś takiego z kąta w kąt, bez żadnego uzasadnienia. Tak bez sensu. To ja nazywam brakiem moralności.
- Pięknie dziś wyglądasz.
- Coś ty powiedział?
- Tak właśnie myślę, że tych sklątek lepiej nie trzymać za drewnianym ogrodzeniem...
Śmieję się. Blado, nijak, przeźroczyście.
Tak bardzo chciał zatańczyć. Niech poprosi jedną z moich sióstr. Mówi, że z przyjemnością, proszę bardzo. Czy on rzeczywiście zawsze musi robić to, co mu każę? Straszne! A Ty... Ty mówisz, że bywają chwile, że nie boisz się niczego, nawet siebie. Szczęście! No co, nie patrz tak. Chcesz powiedzieć, że z wiekiem wrażliwość stępiła się tak bardzo, że wczorajsze wydarzenie było tylko niesmaczne i zepsuło Ci to, co przeżywałeś tu dawniej? Szkoda gadać, mówisz. No przecież widzisz, że ja wiem. Ja wiem co Ty myślisz. Ale jest mi wszystko jedno. Nareszcie mnie również jest wszystko jedno. Wczorajsza realizacja naszych uczuć powinna pozostać w stadium nieurzeczywistnienia. Ale tak. Między nami nie można mówić, o jakiejkowiek przyjaźni. Obracamy się w tak różnych sferach, że nigdy nie będziemy mieć wspólnej orbity. Chyba żeby nastąpiła jakaś wszechświatowa katastrofa.
____________________________________
Taki eksperyment. Handel wymienny.
Karta sponsorowana przez Panny z Wilka, więc
zarówno przez pana Iwaszkiewicza, jak i pana Wajdę.
Szukamy sióstr w liczbie 2 oraz wody, ognia, ziemi i powietrza dla Anny.
Może być też ten pan z karty, jeśli to nie nazbyt abstrakcyjne.
Może być też ten pan z karty, jeśli to nie nazbyt abstrakcyjne.
fc: Emily Bador
[Oja, ależ fajna ta panna. c: I takie klimatyczne zdjęcie! Czy możesz odezwać się do mnie na maila? Mam pewną sprawę. c:
OdpowiedzUsuńkto.sie.zgubi.w.dolinie.cieni@gmail.com
I zapraszam przy okazji do mnie!]
Julie Jenkins | Soleil Yaxley
[To zdjęcie totalnie mnie urzekło, a kartę czyta się bardzo przyjemnie. :> Witam i życzę miłej zabawy na blogu!]
OdpowiedzUsuńJosephine Coelho
[Chodź, Mads, dawno nic nie pisałyśmy razem. Wybierz sobie którąś z moich postaci i coś im wymyślimy c;]
OdpowiedzUsuńArsellus Langhorne/Deucent Faradyne/Vane Pollock
[Ależ ona ładna i generalnie cudowna. Oj pączku, pączku! <3]
OdpowiedzUsuńArtair
[Chce tego wszystkiego :D a tak naprawdę, to możemy sobie coś i tutaj ustalić ciekawego ;>]
OdpowiedzUsuńAvery
[Ależ Ty piękne bajki opowiadasz! Wchodzę w to całkowicie! <3 Wraz dokończyć już co zaczęłaś (w sensie co widzisz, na obecny wątek) a ja już wezmę te zaczęcie na siebie ;>]
OdpowiedzUsuńArtie
[Kocham Cię Pączku 💕 wracam z pracy i biorę się za te cudów e przedstawienie, będzie się działo! Aż ty! Spostrzegawcza bestio ;>]
OdpowiedzUsuńAvery
[Jeszcze jeden mail poleciał. :D]
OdpowiedzUsuńsiostrzyczka
Minęło sporo czasu, o jego ostatniej obecności na którymś ze spotkań Klubu Ślimaka, który w oczach Artaira z każdym kolejnym dniem był coraz mniej elitarny. Niby zdawał sobie sprawę, że głównie miał on zrzeszać ludzi pochodzących ze sławnych rodzin i tych, którzy faktycznie mieli do zaoferowania coś więcej niż nazwisko, jednak Artair nie potrafił znieść myśli, że coraz więcej w nim szlam, które nie miały nic – oczywiście, według Avery’ego.
OdpowiedzUsuńWiosenny klimat udzielał się wszystkim, ale nie Ślizgonowi, który najzwyczajniej w świecie nie czuł tej cudownej atmosfery, nadchodzącej wiosny którą wszyscy tak bardzo się zachwycali. Mógłby wydać z siebie kilka achów i ochów, ale żaden z nich nie byłby szczery, a rozpoznanie w nich kłamstwa byłoby dziecinnie łatwe.
— Pan Avery! — Opiekun klubu uśmiechnął się szeroko i podszedł do chłopaka, gdy ten wszedł do pomieszczenia, przerywając toczoną właśnie dyskusję. Uwielbiał wielkie wejścia od małego, jednak zwracanie na siebie uwagi podczas tych spotkań przynosiło mu naprawdę dużą satysfakcję. Sam dokładnie nie wiedział dlaczego, ale po prostu to lubił. Te uczucie, które rozchodziło się po jego ciele, tworząc ten ironiczny uśmiech, który rzadko kiedy schodził mu z twarzy. — Dawno pana nie było, coś się zmieniło w harmonogramie zajęć, że w końcu tutaj pana widzimy? — Profesor odsunął się wraz z krzesłem od stołu i wskazał Ślizgonowi dłonią wolne miejsce, niedaleko niego samego, pomiędzy jakimś Puchonem, na którego Avery nie zwracał większej uwagi, a swoim odwiecznym towarzyszem na spotkaniach, o rok młodszym Ślizgonem, Marcusem, który grał również w domowej drużynie Slytherinu.
— Ojciec kazał profesora pozdrowić. — Zawsze wiedział, od czego ma rozpoczynać rozmowę z opiekunem Klubu Ślimaka, aby nie musieć długo wysłuchiwać żali względem jego nikłej, prawie, że zerowej obecności na spotkaniach. — Mówił również, że wciąż wyczekuje odpowiedzi na ostatni list, jaki panu posłał. — Wzruszył delikatnie ramionami i podszedł do wolnego miejsca, które już po chwili było zajęte przez cztery litery Avery’ego. — Marcus, pamiętasz jak ci opowiadałem o tym starym pryku reprezentującym Włoskie Ministerstwo Magii, który nie odpowiedział ojcu wystarczająco szybko na jego list? Już nie pracuje w Ministerstwie Magii… — Mruknął niby od niechcenia, niby całkiem przypadkiem do kolegi, chociaż profesor jak i wszyscy obecni zdawali sobie sprawę do kogo była ta aluzja. Ciemnowłosy podniósł głowę i spojrzał na profesora, szczerząc się niby wesoło. — Ale niech się profesor nie przejmuje, w końcu Hogwart to nie Ministerstwo Magii. — I chwycił stojący przed nim kubek i dzban wypełniony jakimś koktajlem. Nalał sobie odrobinę do naczynia i przystawił je do ust, upijając kilka małych łyków.
Avery, cham i prostak
[ Dobrze, że Jimmy jest dobrym chłopakiem, inaczej mógłby nie tylko chwycić za serce, ale również je zgnieść! Anna tę książkę po prostu zostawi na parapecie czy dołączy do niej jakąś kartkę? ;) ]
OdpowiedzUsuńJim Ryer
[ Cześć Mads ;> Fajna ta pani, a sposób w jaki napisana jest karta tak...tak uderza w czytelnika xd Jak coś chcesz to chodź do mnie, chociaż my to OH powinnyśmy pocisnąć teraz ;> ]
OdpowiedzUsuńEden/Freddie
[ Pewnie. O, jak ładnie, od dawna myślałam o czymś w tym stylu. Ale jak to zrobimy, popiszemy wątek epistolarny itd. czy od razu przechodzimy do dnia, kiedy nasze postacie dowiadują się, z kim pisały przez ostatnie kilka miesięcy? W sumie fajnie byłoby jednak trochę wstrzymać moment demaskacji i popisać tak jakby na dwóch płaszczyznach. Wiesz, Jim pisze coś miłego na kawałku pergaminu i przerywa, żeby odwarknąć coś tej głupiej Ślizgonce siedzącej przed nim na transmutacji. :D]
OdpowiedzUsuńJim Ryer
[ Myślisz, że zaczęcie od samego początku jest dobrym pomysłem? Bo wtedy te notatki byłyby chyba całkiem krótkie i... Chyba że oprócz wiadomości opisałabyś jakoś tę książkę, a później Jimmy w swojej zostawiłby pergamin z opisem własnych refleksji na temat ostatniej lektury. ;D ]
OdpowiedzUsuńJim Ryer
[ Nie, nie, tak jest okej, po prostu myślałam, że ona miała zostawić książkę z lakoniczną notatką. ;D Wychodzi więc na to, że zacząć powinnaś Ty, pomimo że podałaś na tacy pomysł... ]
OdpowiedzUsuńJim Ryer
[Cis w przypadku Deucenta i jego złożonego charakteru, jak i zarówno konceptu idealnie mu odpowiada. Faradyne jest nadaje się do tego wręcz idealnie, ale on pokazuje się akurat ludziom tak jak chce być odbierany i tak naprawdę niewiele osób potrafi go rozgryźć. Poczucie własnej zajebistości i egocentryzm na pewno nikomu w tym nie pomagają, ale on sam może pannę Sayre przy papierosie uświadomić o tym i owym, czemu, by nie. Kwalifikuję to jako pomysł, więc zacznę nam na dniach, bo jak zawsze nie starczyło mi dnia na wszystko co chciałam zrobić!]
OdpowiedzUsuńDeuce
Moja droga,
OdpowiedzUsuńchociaż tak naprawdę ani Ty dla mnie droga, ani ja dla Ciebie; przecież nawet się nie znamy. Nie szkodzi, forma epistolarna ma swoje wymagania i nawet jeśli czasem – albo i często, zależy, jak na to patrzeć – próbuję wymykać się schematom (być może w niektórych aspektach rzeczywistości mi się to udaje), to w takim wypadku z przyjemnością ulegnę konwencji. Może zresztą jesteśmy sobie bliżsi niż w tym momencie nam się to wydaje? Ostatecznie to do mnie trafił Twój list i z jakiegoś powodu postanowiłem odpisać. Być może to coś znaczy, a być może nic, ale i niczego nie powinno się odzierać z wartości.
Lubimy literaturę, najprawdopodobniej. Kiedyś sądziłem, że zamiłowanie do, najprościej rzecz ujmując, czytania jest czymś, co łączy ludzi, totalnie i ponad wszelkimi podziałami, ale szybko zweryfikowałem swoje poglądy. Świat tak nie działa, niestety, ale czy to mogłoby zdziwić kogokolwiek poza naiwnym w swojej kilkuletności dzieckiem? Poza tym chyba nie ma nic złego w tym, że nie każdy potrafi dogadać się z każdym. Nawet dobrze, zaryzykuję stwierdzeniem, bo czasem jest aż przykro, że czasu tak mało, a tylu ciekawych ludzi do poznania! Gdyby dosłownie w towarzystwie każdego jednego czułbym się dobrze, żal byłby jeszcze większy.
Jest w tym jakaś sprzeczność, jak sądzę. Chadzaliśmy do Hogsmeade i pochylając się nad kuflami Kremowego Piwa – albo czegoś innego – z zaangażowaniem dyskutowaliśmy o tym, co ostatnio przeczytaliśmy. Jeden mój kolega jest trochę jak pączek obficie wypełniony marmoladą – lekko ściśniesz i już po palcach ścieka dżem, tyle że jego nadzieniem są słowa. Milczy, milczy, a jak zacznie mówić, to mówi całym sobą, biegają mu nogi, ręce, kiwa się na wszystkie strony świata i jeszcze na inne. Zapewne wygląda to dość zabawnie, ale nieważne, bo w tym przypadku nie forma ma znaczenie, lecz treść. Mówi o pięknych i niepięknych sprawach, a ty słuchasz i już nawet nie przeszkadza ci jego drobna wada wymowy i zająknięcia. Chyba chciałbym tak mówić. W każdym razie – sprzeczność, bo chociaż literatura może posłużyć do kontaktów społecznych, samo czytanie procesem jest wymagającym samotności. Nawet kiedy ktoś siedzi obok, kiedy czytasz, jesteś sam.
Także i ja będę sam, kiedy w końcu porządnie zabiorę się za czytanie tego, co tutaj pozostawiłaś. Na razie brakuje mi wolnej chwili, ale mam nadzieję, że wkrótce ją znajdę. Do tej pory przerzuciłem tylko kilka stron, a po zapoznaniu się z tak niewielką ilością materiału nie ma najmniejszej sensu wydawać jakiejkolwiek opinii. Skoro jednak wziąłem, powinienem coś oddać, tak w naturze musi być.
Oddaję w Twoje ręce dziewięćdziesiąt – zaledwie – utworów poetyckich. Nie wiem, czy lubisz poezję, ale – nawet jeśli nie – jestem pewien, że Dylana Thomasa na pewno kojarzysz. Kojarzyć nie oznacza znać, więc mam nadzieję, że jeśli do tej pory tego nie zrobiłaś (co, pomimo jego sławy, nie byłoby dziwne; w końcu dzisiaj istnieje tyle literackich dzieł, że nikt nie zdołałby przyswoić sobie wszystkich), teraz zadzierzgniesz z nim znajomość. Dylanie Thomasie – S.A.!, S.A. – Dylan Thomas. Wydanie zbiorcze i bez moich dopisków, które czyniłem w poszczególnych tomikach, ale przecież nie one są najważniejsze.
Dylan Thomas – poeta sprzeczności, wewnętrznych napięć, jeden z moich ulubionych. Jukstapozycje, walka przeciwieństw, chaos łapany rygorem formy, intertekstualność. Zapraszam do tańca, zachęcam do podróży!
Jim Ryer