31 marca 2017

Kochamy ranić i rzucać słowa na wiatr.

A może gdzie w Hufflepuffie, Gdzie sami prawi mieszkają,
Gdzie wierni i sprawiedliwi, Hogwarta szkoły są chwałą. 

ZOE MESS
puchonka | mugolaczka | prymuska | VII rok | pióro pegaza, 9 cali, sztywna
Nagle ogarnęła mnie pustka. Z nieogarnionego bólu, który przeszywał mnie na wskroś z każdym kolejnym dniem coraz mocniej; który parzył każdą tkankę mojego ciała pochłonęła mnie czeluść nicości. Zamknęłam oczy i próbowałam doszukać się jakiegokolwiek szmeru uczuć. Zniknęła ogromna miłość do świata i jego darów, zniknęła nienawiść do nieludzkich odruchów, zniknął strach przed śmiercią, zniknęła radość z każdej najmniejszej nawet błahostki. Została tylko ciemność.
Czy to możliwe, że człowiek po przeżyciu traumatycznych wydarzeń potrafi zostać psychopatą? Jestem Zoe i nie odczuwam emocji. 
Czy to klasyfikuje mnie jako nienormalną? Chcecie mi pomóc, czy to wyleczyć? Bo jak mam być szczera tak jest łatwiej. 
~z dziennika terapeuty, cytaty

odautorsko
Minimalizm. Wracam ponownie by wprowadzić trochę chaosu psychicznego. Tym razem z kobietą. 

19 komentarzy:

  1. [Witam serdecznie na blogu :) Co prawda jestem na urlopie, ale karta przyciągnęła moja uwagę, nie będę zaprzeczać :P Treść jest dość niepokojąca, bo w sumie nie wiadomo, czy Zoe przeżywa coś na wzór szoku pourazowego, czy miała od początku predyspozycje psychopatyczne, które teraz się ujawniają... Ciekawa jestem jak ją poprowadzisz, bo Puchoni są chyba najbardziej niejednoznacznym z hogwarckich Domów.
    No nic, nie kojarzę cię z twojego poprzedniego pobytu u nas, ale życzę ci teraz udanej zabawy oraz wielu interesujących wątków! W razie chęci, zapraszam do siebie...]

    Ed Bones || Teddy Lupin

    OdpowiedzUsuń
  2. [Witamy! Co prawda wątku wspólnie nigdy nie pisałyśmy, ale kojarzę Cię, kojarzę. Baw się z nami dobrze, o! :)]

    Artair, Hyun i Avalon

    OdpowiedzUsuń
  3. [ O, toż to chyba wyzwanie, bo na blożkach, w wątkach chyba głównie poszukuje się rozwijania relacji i różnych uczuć czy emocji – więc taka postać to chyba pewne ryzyko. Powodzenia! :D ]

    Jim Ryer

    OdpowiedzUsuń
  4. [Jestem mistrzem w spóźnionych powitaniach, bo zdarza mi się to nagminnie. W każdym razie witaj! :) Mam nadzieję, że będziesz się tutaj bawić dobrze.
    Nieodczuwanie emocji ma swoje plusy i minusy, jak wszystko, ale tak właściwie to ułatwia, czy utrudnia życie? :)
    Jeśli będzie chęć, wpadnij do mnie.]

    Alaric Graves

    OdpowiedzUsuń
  5. [Napisałam zatem!]

    Effy DeVarden

    OdpowiedzUsuń
  6. (Coś mało puchonów! W każdym razie, bardzo dziękuję za zaproszenie, chętnie skorzystam. Masz jakiś pomysł?)

    Marcus Corden

    OdpowiedzUsuń
  7. [Zgodnie z zaproszeniem - jestem.
    Lockhart zawsze mnie intrygował, jak ten cwaniaczek zdołał utrzymać te wszystkie kłamstwa w tajemnicy przez lwią część swojego życia? Mistrz krętactwa, niejeden Ślizgon mógłby się od niego uczyć.
    Dużo osób po prostu go nie lubi, nie próbując nawet zrozumieć dlaczego jest jaki jest, więc może uda mi się chociaż trochę wybielić jego wizerunek.
    Co do Zoe to karta, cóż, nie mówi mi zbyt wiele, ale przecież nie wszystko od razu i na talerzu, c'nie? Okej, ja jestem zwolenniczką spontanicznego rozwoju akcji, więc może ustalmy w jakich okolicznościach spotkają się nasze postaci, a potem "jakoś to będzie", hm?]

    Charlie

    OdpowiedzUsuń
  8. Tego dnia Danielowi nie wszystko wychodziło najlepiej. Zaczęło się raptem od eliksirów, których to przecież wciąż świetnie się nie nauczył, a z którymi od zawsze miał problem. Nie wiedział czemu obrał je sobie za kolejny przedmiot. Istna głupota.
    Potem miał zamiar wziąć się za szkicowanie, ale kiedy już usiadł na jednym z wysokich parapetów przed głównym dziedzińcem spostrzegł, że jego szkicownik jest już praktycznie zapełniony. Odrobinę zrezygnowany westchnął z podirytowaniem. Długo i całkiem głośnio, że nawet kilka osób wokół zwróciło na niego uwagę. Dan jednak złapał w dłoń wystrugany ówcześnie ołówek, by już chwilę później zacząć na szybko kreślić kształty widziane przez ażurowe okna skierowane na średniej wielkości plac. Nie kręciło się tu zbyt wielu uczniów, bo na dworze wciąż było odrobinę chłodno. Jednak najwięcej kręciło się tu Ślizgonów, a to zapewne z racji, iż lochy w których na co dzień mieszkali, były równie zimne, co powietrze biegające pośród dziedzińca. Bardzo możliwe, że zaraz po zarysowaniu ostatniej kartki po prostu wstałby z miejsca i ruszył po kolejny czysty szkicownik, jednak przy jego nogach pojawiła się pewna postać. Nie drgnął, kiedy spostrzegł damską sylwetkę, jedynie odrywając wzrok od kartki.
    Zastygł. Krótką chwilę zajęło mu odnalezienie w sobie zimnej, ślizgońskiej krwi potomka Śmierciożercy. Spoważniał, po czym podniósł w górę jedną z brwi.
    Niedaleko przed nim stała postać, którą uporczywie szukał jeszcze kilka tygodni temu, nie mając nawet cienia informacji o tym, co się z nią działo. Te same urocze piegi, ciemne brwi w kolorze włosów, a także wachlarz długich czarnych rzęs, które pięknie obramowały zielone oczy, w których to nie raz przecież tonął. I serce zabiło mu szybciej, kiedy tylko zrozumiał, że w pewnym stopniu wciąż uważał je za te jedyne.
    – Czego chcesz Mess? – zapytał zaskakująco obojętnie, że aż sam w duchu się zdziwił, że kiedykolwiek będzie w stanie mówić w tym tonie do Zoe. Niegdyś tylko i wyłącznie jego Zoe. Teraz już tylko Mess. – Nie wydaje mi się, żebyśmy mieli jeszcze o czym rozmawiać – powiedział, chociaż z chęcią rzuciłby wszystko. Tylko po to, by dowiedzieć się prawdy o jej tak nagłym milczeniu.

    Daniel

    OdpowiedzUsuń
  9. [Zazdroszczę jej tego nie odczuwania emocji, czasami chciałoby się mieć taką umiejętność. Zoe to jednak bardzo niejednoznaczna osóbka, właściwie trudno mi cokolwiek o niej dokładnego powiedzieć, ale wzbudza ciekawość. Koło takich postaci po prostu nie przechodzi się obojętnie :) W razie chęci zapraszam na wątek do któreś z moich pań :)]

    TORI WEASLEY & NORA VANCE

    OdpowiedzUsuń
  10. Przyglądał się dziewczynie uważnie. Kiedy zamykała oczy i przyciskała dłoń do swojej piersi. Daniel nawet nie drgnął, chociaż gdzieś na dnie serca zaczął odrobinę się martwić. Zaczął… Zawsze się martwił i ten stan rzeczy nigdy się nie zmienił. Po prostu był wściekły na nią do tego stopnia, by zaczął rozmawiać w taki, a nie inny sposób. Ponownie stał się tym zimnym Danielem, który obojętnie odnosił się do małoważnych ludzi. Problem w tym, że Zoe była chyba wciąż dla niego ważna.
    Uśmiech, który wykwitł na twarzy Puchonki nie był tym, który chciałby ujrzeć. Był mu zupełnie obcy i tak bardzo nie pasujący do Zoe, którą zapamiętał. Coś ewidentnie było nie tak, ale nie miał jej zamiaru o to pytać. Nawet jeżeli należały mu się wyjaśnienia, to chciał, aby dziewczyna powiedziała je sama z siebie. Jeżeli nie, cóż… Musiał o niej czym prędzej zapomnieć, wymazać z pamięci. Zupełnie tak, jakby nie istniała. Dokładnie jak przez ten cały miesiąc.
    Kiedy dziewczyna zabrała, a raczej wyrwała mu notatnik z rąk, westchnął. Powinien zesztywnieć, ale zamiast tego, o dziwo złagodniał. Oparł się ponownie o zimny mur, spoglądając w bok na rozległe patio. Szkicownik, który już w pełni zarysował przedstawiał głownie portrety, bo je rysował z wielką przyjemnością. Czasem byli to ci których przypadkowo zobaczył w sytuacji jak ta, kiedy siedział w miejscu i rozglądał się na boki, czasami rysował przyjaciół z Pokoju Wspólnego, kiedy to świętowali wygrany, albo przegrany mecz quidditcha. Często jednak rysował ludzi z pamięci, kiedy to przebiegali po jego myślach, a notatnik, który obecnie Mess trzymała w rękach przepełniony był w głównej mierze jej własnymi portretami. Nie wstydził się tego ani trochę, bo w końcu, czy było to dziwne? Jeszcze wtedy ją kochał, a kiedy nagle zniknęła myślał o niej. Wydawało mu się to całkiem naturalne. Nie miał z kim podzielić się swoimi przemyśleniami, dlatego wylewał je w postaci rysunków.
    Bolało go to w jaki sposób się do niego odnosiła. Patrzyła na niego jakby z pogardą w oczach, uśmiech przybrała co najmniej sarkastyczny, a jej nagłe ruchy ani trochę nie pasowały do jego Zoe. Ocknął się w chwili, gdy Puchonka wetknęła w jego ręce notatnik, a Dan pokręcił głową z dezaprobatą.
    Nie wiedział, co zrobić w tej sytuacji. Nie tak to sobie wyobrażał. Zupełnie nie tak.
    – Zoe – rzekł stanowczo, chociaż zaraz westchnął zrezygnowany tym, w jaki sposób do niej mówi. Przymknął nawet na chwilę powieki, przy okazji przybliżając się do niej trochę, gdy odbił się plecami od muru. Daniel oparł się łokciem o kolano, mając dziewczynie prawie tuż przed sobą. – Zoe – wypowiedział jej imię już bardziej subtelnie, ale nadal z nutą chłodku w głosie. Nutą rozczarowania. – Co się z tobą działo? Zoe?

    wybacz, że tak krótko, ale nie chcę Ci lać wody D:

    Daniel

    OdpowiedzUsuń
  11. [Ojej, dziękuję za powitanie! A na zabawę zawsze mam ochotę c: Także śmiało możesz mnie wtajemniczyć w to co widzisz pomiędzy dziewczynkami.]

    Charlotte Everglate

    OdpowiedzUsuń
  12. [GG niestety nie mam, ale może mail będzie wygodniejszy od komentarzy? :>
    Pudersekcja@gmail.com]

    Charlie

    OdpowiedzUsuń
  13. [Zoe wydaje się świetna do tej roli, więc z chęcią dowiem się, jaką masz na to wizję.]

    OdpowiedzUsuń
  14. [Nazwisko Zoe mówi aż nadto ;) Rzeczywiście, widzę sporo podobieństw, ale również jedną, zasadniczą, arcyciekawą różnicę. O ile Zoe nie odczuwa żadnych emocji, to Julien odczuwa ich aż nadto. Może to skutkować reakcją atomową, tak mi się wydaje. Lubimy chaos psychiczny i chętnie namieszamy Julienowi we łbie, choć od już sam powoli zaczyna się sam ze sobą plątać. Jeśli masz jakiś pomysł to wal śmiało, a ja osobiście mogę ze swojej strony podpowiedzieć, że chętnie bym poszła w coś toksycznego. Gdyby tak balansowali ciągle między porozumieniem totalnym, a napadowym "mamcięwdupiem", nie mogąc znaleźć jakiegokolwiek środka, to byłoby interesująco, hm?]

    Julien

    OdpowiedzUsuń
  15. [Brzmi naprawdę ciekawie, zwłaszcza, że państwo Blackbourne nie mogą wręcz patrzeć na miłe, pomocne i optymistycznie nastawione do życia osoby.
    Ustalamy jeszcze, dlaczego Zoe zgodziła się pomóc Sebastianowi i jak się w ogóle o tym dowiedziała czy to wyjdzie spontanicznie?]

    OdpowiedzUsuń
  16. [Myślę, że dobrze by było gdyby poznali się po, szczególnie, że Julien nieco się zmienił przez te ostatnie pół roku. Chcemy zacząć od jakiejś przyjemnej rozmowy przy ognisku na błoniach, a później robimy olewczą dramę? Czy może wolisz jakoś akcję ustawić gdzieś indziej/jakoś inaczej?]

    Julien

    OdpowiedzUsuń
  17. Uciekał. Przed tłumem, rozchichotanymi trzpiotkami i oceniającym spojrzeniem, które ponoć nic go nie obchodziło. Biegł, ile sił w nogach, choć przecież nikt go nie gonił. Czarne futro falowało na wietrze, zanikając w powoli zapadającym wieczorze. Tylko jego oczy lśniły na pomarańczowo, gdy przystawał, by zorientować się w drodze. Ciągnęło go do Zakazanego Lasu, gdyż miał nadzieję, że żaden z uczniów nie zapragnął złamać regulaminu akurat tego dnia i – nie licząc magicznych stworzeń – będzie w nim sam.
    List od rodziców przyszedł już wczoraj, lecz nim zdecydował się go otworzyć, minęło trochę czasu. Napisany był w sposób pretensjonalny, niezwykle oficjalny i pozbawiony wszelkich uczuć – to jednak nie zdziwiło Sebastiana, nie spodziewał się niczego innego. Treść mówiła o zaręczynach najstarszego z jego braci, Davida i urządzanej z tego powodu uroczystej kolacji. Początkowo Ślizgonowi przyszła do głowy myśl, że niepotrzebnie zawracali sobie głowę wysyłaniem mu sowy, lecz doczytawszy do końca, przypomniał sobie o jakże ważnym aspekcie jego pojawienia się w domu bądź też nie, czyli wizerunku ich rodziny w oczach narzeczonej Davida i jej krewnych. Gdyby nie przyjechał, zrodziłby się pytania, na które nadmiar nauki lub obowiązków nie byłby żadnym wytłumaczeniem. Blackbourne'owie mieli zbyt duże wpływy, by dyrektor Hogwartu nie wyraził zgody na jednodniową absencję któregokolwiek z ich dzieci.
    Przystanął na środku niewielkiej polanki, która wydawała się być pusta. Nie mógł być jednak pewien, czy to nie pułapka zastawiona przez którąś z inteligentniejszych kreatur, więc dla pewności pozostał w postaci animaga. Opierając przednie łapy na niewysokiej skałce, uniósł wzrok ku niebu, by zobaczyć prześwitujące między koronami drzew gwiazdy.
    Nie chciał tam jechać, grać pasującego elementu i uśmiechać się sztucznie do ludzi mających identyczne poglądy jak jego rodzina. Może nie różnił się od nich tak bardzo, może przebywając w tym toksycznym środowisku, za bardzo przesiąkł ich ideologią, zaczął rozsiewać nienawiść i podświadomie brzydzić się tym, co nieznane, ale wiedział, że to nie jest jego miejsce. Był jak ta gwiazda, dla której zabrakło miejsca w konstelacji.

    OdpowiedzUsuń