14 lutego 2000

JIHOON

— Żartujesz, prawda? Powiedz, że żartujesz — mówi Jihoon, gdy pojawia się u progu biblioteki. Wchodzi szybkim krokiem, by zaraz opaść na miękki fotel.
Podnosisz na niego wzrok, wciąż nie odzywając się ani słowem, obserwujesz jego reakcję. Chłopak jest zdenerwowany, nie może zapanować nad emocjami, a fakt, iż nic nie mówisz, wyzwala w nim coraz większą agresję.
— Jihoon, nie sądzę, że zabiłeś swojego ojca — mówisz w końcu. — Wezwałem cię tu tylko po to, byś potwierdził moje przypuszczenia. Masz wyjść z tego pokoju i przekazać wszystkim z rodziny, że zostałeś oskarżony o morderstwo, rozumiesz?
Chłopak kiwa głową. Jest zdecydowanie spokojniejszy, zdezorientowany. Gdy wstaje, Bruce podchodzi do niego, by wyprowadzić go z pokoju i odegrać krótką scenkę przed resztą rodziny.
Po zamknięciu drzwi od gabinetu, przekręcasz klucz w zamku, a potem kierujesz się z powrotem do biurka. Zapalasz papierosa, sadowiąc się w fotelu, a potem obracasz do okna. Wychodzi na ulice, dobrze widać stąd podjazd.
— Tak, jak podejrzewałem — mruczysz pod nosem, gdy zauważasz wymykającą się z posiadłości postać. Szybko sięgasz po telefon i wybierasz numer. — Jest na ulicy, zaraz wsiądzie do samochodu. Pospieszcie się, przyprowadźcie mi...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz