22 czerwca 2015

Ignis Femoris

Ignis Femoris
Slytherin
Czystokrwisty
Patronusem wilk
Bogin nieznany
Dzieciństwo Ignisa nie było zwyczajne, jak większości osobników. Musiał znaleźć sposób, by wpasować się do środowiska jako normalna jednostka. Znacząco pomógł mu w tym jego młodszy brat, któremu zawsze zazdrościł posiadania empatii i co najważniejsze rozumienia uczuć, z którymi sam miał niemały problem. Nie przyjmował do wiadomości, że w jakiś sposób mógłby odstawać od innych ludzi. Już w dzieciństwie wiedział, że jego nazwisko do czegoś zobowiązuje i nie wolno mu zawieść ojca. Początkowo był skrytym chłopcem, choć bardzo inteligentnym. Siedział w kącie i obserwował powody wrodzonych emocji czyli śmiechu, płaczu, czy strachu. Hogwart natomiast dał mu idealną lekcję uczuć złożonych czy skierowanych na obiekt. Oczywiście po teorii przyszedł czas na praktykę, która utwierdziła w nim chęć przejmowania sytuacji, modelowania jej w taki sposób, aby na nim skłaniała się cała uwaga. Stał się manipulatorem uczuć, których sam nie potrafił pojąć, co było w tym przypadku całkiem przydatne. Do teraz nikomu nie udało się przejrzeć Ignisa i jego przypadłości. Jest bardzo ostrożny co czyni go w pewien sposób niebezpiecznym. Jedyną rzeczą, której nauczyli go rodzice jest prosta zasada, którą często się kieruje: „Ludzie urodzili się po to, aby nam służyć". Kłamstwo i manipulację opanował do perfekcji. Jeśli uda się komukolwiek przyłapać go na gorącym uczynku to tylko dlatego, że on tego chciał. Po głębszej obserwacji każdego dookoła niego zaczął bawić się ludzką psychiką, jak najlepszą zabawką. Wywiera głęboki wpływ na podejmowane decyzje, czy postrzeganie świata, co sprawia mu niemałą satysfakcję. Nikt nie rozumie, że tak naprawdę ma problem ze samym sobą a nie w kontaktach międzyludzkich.
OdAutorsko

160 komentarzy:

  1. [ Ojejku, mam gdzieś, że on mnie nie kocha, ja go wręcz przeciwnie ! <3
    Cześć. ]

    Rachel//Lysander

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Na początku ostrzyłam ząbki, myśląc, że to nowy nauczyciel, a teraz ostrzę je jeszcze bardziej z racji tego, że to jednak uczeń z tak cudną kartą.
    Dzień dobry, witamy i życzymy miłego pobytu c: ]

    Freddie Weasley

    OdpowiedzUsuń
  3. [oh, jaki on cudowny. chcę wątek ! i cześć. :)]

    Maya.

    OdpowiedzUsuń
  4. [Cześć, Malfoyowa! :3]
    yaxley

    OdpowiedzUsuń
  5. [Twoje postacie zazwyczaj wywołują u mnie pozytywne odczucia, ta nie jest żadnym wyjątkiem, a nawet chyba trochę bardziej podoba mi się od pozostałych. Witam :D]
    Hartwick

    OdpowiedzUsuń
  6. [To i ja przywitam. Nie jestem specem od przecinków, ale wydaje mi się, że po słowach Gryfon, wszystko, świat, wszystkiego i sobą powinny być przecinki (możliwe, że gdzieś jeszcze, ale - jak mówię - nie do końca ogarniam temat :]) Ignis to strasznie niebezpieczny typ, mam ochotę na wątek, ale aż się boję o Adama, bo w jego stanie starcie z kimś takim mogłoby się kiepsko skończyć ;D]

    OdpowiedzUsuń
  7. [Jak ja mogę Cię nie kojarzyć, skoro Ian i Jacuś się tak kochali? :D I tak tak, przy nim Isaiah chętnie wydobędzie z siebie coś z Yaxleyów]

    teraz tylko is.

    OdpowiedzUsuń
  8. [Tak, to ja, w końcu zgadłaś <3]

    OdpowiedzUsuń
  9. [Poważnie i powiem ci jeszcze (a raczej napiszę), że pokręcone historie są najlepsze na zafundowanie postaci traumy, dodaniu jej smaczku i podkreślenie jej charakteru, więc jestem ciekawa jaką teraz wymyślisz :D]
    Hartwick

    OdpowiedzUsuń
  10. [Nie oglądałam, ale brzmi fajnie :D ok, żeby nie robić więcej spamu pod kartami to odezwij się jutro czy tam kiedyś na gg, ustalimy co i jak]
    is

    OdpowiedzUsuń
  11. [Zapraszam, może ci się to uda, choć nie ręczę wtedy za zachowanie Ericha, który przelał zdecydowanie zbyt dużo urojeń w swoje zainteresowania. ;D]
    Hartwick

    OdpowiedzUsuń
  12. [Jakiż ten pan jest piękny! Nie mogłabym odpuścić jakiejś dramy z nim!]
    Rose W.

    OdpowiedzUsuń
  13. [Ja ci dam niedołęgę, braciszku! Karta jest nieziemska, bardzo mi się podoba, powodzenia To jaka kłótnia się zapowiada?:)]
    Anthony Femoris&Metin Tenebris

    OdpowiedzUsuń
  14. [Nie będę oszukiwać, najbardziej przyciągnęło mnie zdjęcie, świetne jest po prostu. Nie lubię Ślizgonów i Danielle też za nimi nie przepada z racji tego, że od początku przezywali ją szlamą, więc możemy stworzyć relację a'la Draco Malfoy i Hermiona Granger. :D]

    Danielle

    OdpowiedzUsuń
  15. [Ja jak zobaczyłam zdjęcie to skojarzyło mi się bardziej z Lily Evans :D Ale do Maisie też mi pasuje.
    A panna Fletcher feministką raczej nie jest, prędzej właśnie Zosią Samosią. Nie interesują ją prawa kobiet czy inne takie duperele, po prostu jest pewna, że da sobie radę ze wszystkim i myśli, że nie potrzebuje pomocy innym, a resztę kobiet ma daleko w dupie. Ale jak będzie gadał na nią, że nie da rady zrobić tego czy tamtego to pewnie będzie na niego wściekła, bo ona tego nie zrobi?! :D
    P.S. Ignis ma bardzo fajny zarost ;>]

    Maisie

    OdpowiedzUsuń
  16. [ Cześć znowu :) Świetna postać, bardzo mi się podoba. Wymyślmy w końcu porządny wątek :) ]

    William/Madison

    OdpowiedzUsuń
  17. [Hmm, może zróbmy tak, że oboje będą się nawzajem irytować. On ją dlatego, że właśnie będzie co chwila pokazywał jej, że wcale sama wszystkiego nie da rady zrobić i dość często potrzebuje pomocy innych, a ona go dlatego, że może być odporna na te jego całe sztuczki z psychiką, bo sama od czasu do czasu lubi mieszać innym w głowach i zna większość sztuczek. Ale mimo to, że będą się cały czas kłócić i denerwować, może być między nimi jakaś tam chemia czy kij wie co. Inni mogą to widzieć i z tego powodu żartować, że kto się czubi, ten się lubi i takie tam, co będzie ich jeszcze bardziej wkurwiać. No i mam taki pomysł na wątek, że ich wspólni znajomi mogą ich jakoś wpakować we wspólny wypad po nocy do Zakazanego Lasu. Będzie coś w stylu, że zaczną gadać, że jest tam niebezpiecznie, a Maisie wypali, że na pewno tak nie jest i nie bałaby się tam w nocy pójść. Ignis zacznie się wyśmiewać z niej twierdząc, że nie pójdzie, Maisie powie, że on pewnie srałby w gacie, gdyby miał tam pójść i tym sposobem oboje wkroczą do lasu, aby udowodnić, że się nie boją. Tam mogą spotkać jakieś stwory, zaczną uciekać, bronić się i tak dalej. Trochę chaotycznie, ale mam nadzieję, że da się zrozumieć :D]

    Maisie

    OdpowiedzUsuń
  18. [W tej materii najłatwiej byłoby ustalić ich stopień pokrewieństwa; nie mówię tu o żadnej bliski rodzinie, absolutnie, ale wtedy miałybyśmy już punkt odniesienia, acz też, czytając po raz kolejny kartę Ignisa, przychodzi mi do głowy jeszcze jeden pomysł, który można połączyć też z tamtym i stworzyć pomiędzy nimi coś na kształt wąteku psychologicznego, bo mają do tego predyspozycje. Jak się na to zapatrujesz?]
    Hartwick

    OdpowiedzUsuń
  19. [Jestem na tak, zaczęłabyś, bo ja nienawidzę zaczynać :/]

    OdpowiedzUsuń
  20. [Witam uroczego pana psychopatę ! Nastasja chciałaby z nim jakiś szalony, nienormalny i niebezpieczny wątek, bo to niedobra dziewczynka jest. :3]

    Nastasja.

    OdpowiedzUsuń
  21. [Nie muszą to być jacyś bardzo dobrzy znajomi, a Ślizgoni, jak i Gryfoni raczej nie gryzą się z Krukonami tak jak ze sobą, więc przyjmijmy, że Ignis ma wśród nich jakiegoś kolegę, Maisie koleżankę, a ci są zaś parą, więc chcąc nie chcąc wylądowali przez przypadek przy jednym stoliku gdzieś w Trzech Miotłach podczas wypadu do Hogsmeade :) Tam mogli się pokłócić i umówili się, że w nocy oboje wejdą do Zakazanego Lasu i to dość głęboko w las. No i można zacząć właśnie od chwili, w której spotykają się na skraju, ich znajomi próbują ich odwieść od tego planu, a oni jak gdyby nigdy nic sobie tam wchodzą.]

    Maisie

    OdpowiedzUsuń
  22. [Haha, może być i od tego :D Zaczniesz? *,*]

    Maisie

    OdpowiedzUsuń
  23. [O żesz, jaki przystojny!
    Wątek, please.]

    OdpowiedzUsuń
  24. [ Cieszy się Rachel że zostala rozpoznana. A na wątek szalony ja zawsze chętna, gorzej z pomysłami.]

    OdpowiedzUsuń
  25. [Imiona mi pasują, a co do samych postaci, można je w sumie dodać do wolnych i mieć nadzieję, że ktoś ich przejmie :) Dodajemy tak, że ty dodajesz Charlotte, a ja Marka czy oboje dodajemy wspólnie?]

    Nie był niczym dziwnym fakt, że Maisie Fletcher miała mało bliskich znajomych. Większość irytowała samym swoim towarzystwem, a już w ogóle ciągłym marudzeniem, przechwalaniem się i głośnym gadaniem. Mark i Charlotte, którzy byli Krukonami, jakoś to jednak znosili, dzięki czemu poznali Maisie trochę lepiej i przekonali się, że pomimo wszystkich swoich wad, wcale taka straszna nie jest. Dość często więc spędzała z nimi wolny czas, choć bardziej dogadywała się z Charlotte niż z jej chłopakiem. To ona zaproponowała jej wyjście do Hogsmeade wraz z kilkoma innymi znajomymi, których Fletcher jeszcze jako tako tolerowała, a i oni znosili jej osobę. Jako, że w ten weekend nie miała nic konkretnego do roboty, a nie było sensu kisić się w zamku w tak ładną pogodę, zgodziła się od razu i godzinę później szła już z Charlotte, Markiem i kilkoma innymi znajomymi w stronę miasteczka. Nie sądziła tylko, że na zewnątrz jest aż tak gorąco. Już po kilku minutach czuła jak niektóre części ciała robią się mokre od potu, a energia, którą przed chwilą tryskała, zniknęła jak za dotknięciem różdżki. W tej chwili miała ochotę wrócić do zamku i położyć się na środku korytarza, gdzie panował przyjemny chłód. Nic dziwnego, że odetchnęła z ulgą, gdy w końcu dotarli do Trzech Mioteł, a ona zarejestrowała, że jest tu równie przyjemnie, jak w murach zamku.
    — Myślałam, że umrę na zewnątrz— jęknęła niezadowolona, siadając tuż obok Charlotte, która spojrzała gdzieś w bok i uśmiechnęła się lekko pod nosem. Maisie powędrowała za jej spojrzeniem i skrzywiła się z niechęcią, widząc osobę zmierzającą ich do stolika. Ignis Femoris, Ślizgon, którego Fletcher darzyła jawną niechęcią, ze wzajemnością zresztą. Ich wspólni znajomi jednak ubzdurali sobie, że coś między nimi zdecydowanie jest i próbowali ich na siłę do siebie przekonać. Charlotte była jedną z nich, więc nic dziwnego, że nie powiedziała jej o tym, iż chłopak ma do nich dołączyć. Wiedziała, że gdyby Maisie się o tym dowiedziała, nie poszłaby z nimi do Trzech Mioteł za nic w świecie. Posłała koleżance pełne złości spojrzenie, którym zaraz obdarzyła siadającego przy stoliku Ślizgona.
    — Nie twój interes — mruknęła, odbierając od kelnerki piwo kremowe, które chwilę temu zamówiła i dała Charlotte mocnego kuksańca w bok, gdy ta zachichotała. — Za to ty mogłeś oszczędzić nam tego przykrego spotkania. Wystarczyło tylko się odwrócić i stąd wyjść. Takie trudne?

    Maisie

    OdpowiedzUsuń
  26. [W końcu będzie musiał kogoś pokochać, bo sam jest interesujący! :)]

    Cira Venom

    OdpowiedzUsuń
  27. [No, biedna ta moja pani, a tak sobie myślę, może wątek?:)]
    Elizabeth

    OdpowiedzUsuń
  28. [Nie, możemy kombinować.;)]

    OdpowiedzUsuń
  29. [Pomyślałam, że takowa się tutaj przyda :D]

    Ava

    OdpowiedzUsuń
  30. [Niestety nie mam, to może napisz tutaj -- zalmniesciska21@gmail.com :)]

    OdpowiedzUsuń
  31. [Wszyscy zwracają uwagę na tego urwisa, a biedna Mathilda odchodzi w zapomnienie...ech no trudno. Ja też uwielbiam psy, a sama mam właśnie małego Wiedźmina w domu, więc chciałam aby moja postać stała mi się trochę bliższa :) ]

    Mathilda

    OdpowiedzUsuń
  32. Anthony był uczuciowy, co prawda zawsze pragnął by postrzegano go jako twardziela, bo w końcu kto zakochałby się w delikatnym Thonym? Nikt, wiedział o tym. Być może dlatego wszystkie dziewczyny lubiły go by poznać bardziej Ignisa, potem i tak, gdy dowiedziały się, że nie są oni w dobrych kontaktach, odchodziły. Anthony miał może z pięciu dobrych przyjaciół, na których mógł zawsze polegać. Mnóstwo kumplów, ale tylko paru przyjaciół. gryfon sprawdza się tylko w roli szkolnego błazna, jakoś trzeba sobie radzić gdy niczym innym nie potrafi zaskoczyć. Usiadł na brzegu łóżka, myślał o niej o swojej księżniczce. O Krukonce, która spowodowała, że Anthony poczuł wszystko to czego nie dane mu było odczuć nigdy. Wolność, miłość, szaleństwo, uczucie. Nie wiedział co to znaczy być kochanym, do tej pory. Rodzice od zawsze wpatrzeni są tylko w Ignisa, swoje dziecko marzeń, które dorównało poziomy ich rodzinie, dobrze wiedział, że go nie kochają. Dziewczyny nigdy nie miał, choć wiele razy się zakochiwał, nigdy nie z wzajemnością. W drzwiach pojawiła się właśnie ta dziewczyna. Była zapłakana. Jej piękna porcelanowa twarz była zalana łzami, aż czerwona, bolał go ten widok. Nie chciał patrzeć jak jego miłość cierpi. Nie znał powodu jej smutku a mimo to, miał ochotę płakać razem z nią. Gdy tylko podszedł do niej by ją przytulić, dziewczyna zaczęła płakać głośniej. Współczuł jej, cokolwiek się stało. Otarł jej łzy i pocałował w policzek. W dormitorium Gryfona dało się usłyszeć tylko głośne szlochanie dziewczyny.
    - Coś się stało, księżniczko? - spytał ją lekko wystraszony tuląc jeszcze mocniej do siebie, chciał dodać jej otuchy, żeby to z siebie wyrzuciła. Znał to uczucia, często płakał, prawie zawsze z powodu jednej osoby, Ignisa, który już dawno został usunięty z roli starszego brata. Nienawidził go od dnia kiedy trafił do Slytherinu, wtedy zmienił się jeszcze bardziej na jeszcze gorsze. Zawsze był jak rodzice, ale Hogwart jeszcze go pogorszył, wszystko zepsuł. Nienawidził go i nigdy tego nie ukrywał, był dla niego nikim tak jak dla Ignisa on.
    - J-ja zakochałam się, Thony. - zaczęła lekko drżącym głosem siadając na jego łóżku, chłopak stał i patrzył na nią z góry, jego wyraz twarzy spochmurniał, a łzy dziewczyny nie wydawały się już takie przykre. Poczuł się oszukany i zdradzony, Wiedział, że nie jest spełnieniem marzeń każdej dziewczyny, ale on naprawdę uwierzył, uwierzył w to, że jego księżniczka pojawiła się i, że to może się udać, mogą być razem, ale nie nie mogą. Krukonka głośno przełknęła ślinę i dodała po dłuższej chwili. - W Twoim bracie. - tego było za wiele, za bardzo go to bolało. W jego bracie? W Ignisie? Serce go rozbolało. Ignis był w stanie zrobić wszystko by uprzykrzyć życie bratu, by go zranić. Poczuł jak łzawią mu oczy. Bolało go to, a mimo to nie wyprosił dziewczyny z pokoju, nie wykrzyczał jej tego wszystkiego co teraz do niej czuje prosto w twarz. Nie ona była winna, ona po prostu naiwnie się zakochała, miłość to mocne uczucie, nie zamierzał jej nie pozwalać, walczyć o uczucie. Było mu po prostu żal, żal samego siebie. tego jaki był głupi, że wierzył, że to się może udać. Dziewczyna wybiegła z płaczem z jego dormitorium, a chłopak rzucił się na łóżko. Zaczął drzeć się w poduszkę, łkał. Nie potrafił zatrzymać łez, które wprost pragnęły by uciec, by znaleźć wyjście. Nie zatrzymywał ich. Znienawidził brata jeszcze bardziej, jeszcze mocniej. Nie wiedząc zrobić po prostu wybiegł z swojego pokoju, do Lochów Slytherinu, nic go nie zatrzymywało. Wparował do pokoju brata, nie wierzył gdy zobaczył, że on siedzi spokojnie w łóżku, jakby się tego wszystkiego spodziewał. Czuł się gorszy kiedy patrzył mu prosto w oczy, kiedy spojrzał na brata, który psuł wszystko, niszczył, zabierał. Który przez te wszystkie lata czuł się lepszy. Było pusto, nikogo nie było w jego pokoju.
    - Nienawidzę cię, Ignis. - powiedział na wstępie. Nie chciał go obrażać, nie chciał być taki jak on sam, chciał być mądrzejszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brzydził się go. Był zdecydowanie czymś najgorszym w jego życiu. Jedyne co teraz czuł to złość, wstręt i obrzydzenie, wszystkie łzy zniknęły, smutek i żal, odszedł. Nie da mu tej satysfakcji, wiedział o tym. Nie pozwoli patrzeć bratu na swoje łzy. Podszedł bliżej niego. Był niższy o dobre parę centymetrów, ale nie to się teraz liczyło.
      wkurzony braciszek

      Usuń
  33. [A dziękuje bardzo. Twój Pan mi się bardzo podoba, coś mi się zdaje, że razem z moją Emily mogli by stworzyć diabelski duet :3]

    Emily

    OdpowiedzUsuń
  34. [Hmm, nic konkretnego akurat nie miałam na myśli. Ale może tak żeby relacje między nimi i potencjalny wątek był ciekawszy to mogliby się dobrze dogadywać,ale jednak bez żadnych przyjaźni, wspólnie wykorzystywać innych do swoich samolubnych celów, siać postrach w szkole i ewentualnie wykorzystywać się od czasu do czasu do swoich seksualnych pobudek. Chyba, że może masz jakiś inny pomysł, to jestem otwarta na propozycje :)]

    Emily

    OdpowiedzUsuń
  35. [Ano ma, co ma nie mieć, trzy inne piękne też ma w domu! Ale dla niej właściwie każdy kot jest piękny, więc może reszta nie jest taka śliczna... nie mi oceniać. Cześć, też miałam kiedyś postać o tym imieniu. Ale ona była kobietą i nie była psychopatą. :D]

    Inez Amers

    OdpowiedzUsuń
  36. [Oj tak! Niech on jej zrujnuje życie! XD Proszę! On tak bardzo pasuje! Mel może być nawet tą wspomnianą samobójczynią! :)]

    OdpowiedzUsuń
  37. [ Ten tutaj pan też ma niezłe paczały :) Mi też się marzą wątki, najlepiej dużo wątków z dramatami, romansami i nutką akcji, ale najpierw trzeba zacząć działać aby coś stworzyć. To co- bawimy się w połączenie jakimś fajnym powiązaniem tych dwoje ludzi będących dla siebie jak ogień i woda?]

    Serena

    OdpowiedzUsuń
  38. [No i git. To ja tam ci już napisałam coś na gg więc możemy zacząć wymyślać wątek :)]

    OdpowiedzUsuń
  39. [ Pewnie bardzo by się zdziwił, jakby nie udało mu się zmanipulować panny Morgan.
    No to jak, kombinujemy coś szalonego? ]

    Rachel

    OdpowiedzUsuń
  40. Przebudziła się z krzykiem, tak dobrze jej znanym od tamtej nocy. Pojedyncze krople potu iskrzyły się na jej czole, kiedy promienie słońca wdarły się do pokoju przez szparę między grubymi ciemnymi zasłonami. Oddychała głośno i nierównomiernie, wdychając charakterystyczną woń gęstego, ciepłego powietrza. Dopiero kiedy otworzyła okno, wpuszczając do środka zapach zroszonej trawy, przebudziła się całkowicie. Jednak mimo to w ciągu dnia wciąż chodziła jakby oderwana od rzeczywistości.
    Z wbitym w podłogę wzrokiem przemierzała tak dobrze znany jej krajobraz stacji kolejowej. Zbliżając się do celu, którym było przejście na peron 9 ¾, opuszkami palców zaczęła błądzić po ścianie, studiując jej chropowatą fakturę.
    Czy tęskniła za tym? Za śmiechem pierwszorocznych, opanowaniem przyszłych absolwentów i skrzypieniem kółek w wózku ze słodyczami, który przemierzał korytarz w wagonie?
    Nie potrafiła odpowiedzieć. Odcięła się od każdej myśli, która związana była z Hogwartem. Gęsta chmura dymu przysłoniła jej oczy. Każdego dnia toczyła się w jej głowie bitwa. Nieraz pytali się jej, dlaczego to zrobiła?
    Milczała.
    Nie wiedziała.
    Nie chciała.
    Nie chciała dopuścić do siebie odpowiedzi.
    Dopiero kiedy jej stopy zaczęły wydawać dźwięk na marmurowej posadzce szkolnych korytarzy i gdzie tylko się zbliżyła, nasilały się szepty obserwujących ją ludzi, uświadomiła sobie, że wróciła... wróciła w miejsce, które kiedyś darzyła ogromną sympatią.
    Nie poszła do Wielkiej Sali, nie była jeszcze na to gotowa. Nie chciała zmierzyć się ze wzrokiem nauczycieli, wzrokiem ludzi, którzy ją pamiętali, którzy pamiętali, co zrobiła.
    Postanowiła stłumić dawną siebie. Pogrzebać obłęd w czeluściach umysłu, zatrzeć szał, który ją ogarnia. Pozostawiła jedynie skrawki dawnej Rachel, ale czy uda jej się długo tak wytrzymać?
    Stanęła przed wejściem do pokoju wspólnego. Wzięła głęboki wdech i przekroczyła próg, wchodząc do osnutego charakterystycznym mrokiem i klimatem wnętrza. Nie zwracała uwagi na wzrok innych, nie zwracała uwagi na szepty. Wcieliła w życie swój plan. Była ponad. Zatrzymała wzrok dopiero na stojącym w rogu kominku, obserwując migoczące płomyki. Na chwilę jakby wszystko wokół niej przestało istnieć, zatracała się w nich, ogień ją pochłaniał, nieświadomie zbliżała się w jego stronę. Ocknęła się dopiero, kiedy poczuła na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Czyjąś zimną dłoń, która sprawiła, że przeszedł ją dreszcz. Odwróciła się w stronę jej właściciela i wtedy ujrzała jego hipnotyzujące tęczówki, które niejedną kobietę doprowadzały do całkowitej uległości ich właścicielowi. Ale nie ją. Ona widziała w nich tylko dym, gęstą mgłę, krzyki ludzi i migoczącą czerwień. Nic więcej.
    – Ignis... – wymruczała ledwo słyszalnie, tak, że ktokolwiek, kto stał tylko kilka centymetrów dalej od chłopaka, wziął jej słowa za pojedynczy krótki świst, nic nie znaczący.
    Stała nieruchomo, a tak bardzo chciała wyjść. Nie widzieć jego twarzy, nie musieć mierzyć się z jego osobą, nie musieć mierzyć się z przeszłością.



    to tak tylko beznadziejnie, aby zacząć
    ta monotonia mnie dobija
    rozkręćmy tę imprezkę


    Rachel

    OdpowiedzUsuń
  41. Wiele błędów popełniła w życiu. Już od pierwszych lat jej każdy dzień opierał się na wpadkach i wychodzeniu z dołków, by za chwilę ponownie wpaść do kolejnego, który był bardziej ukryty od innych. Zazwyczaj w takich chwilach z kłopotów wyciągał ją Zack- kochany braciszek, który na jej nieszczęście podczas ich krótkiego, aczkolwiek przepełnionego wrażeniami życia, z braciszka niestety stał się kimś bardziej na kształt jej ojca. Był zawsze tam, gdzie ona, starał się ją kontrolować- szczerze? Często porównywała go do upierdliwego stróża prawa, który się na niej uwziął. Jednak nadal był jej kochanym braciszkiem i pomimo jego nadopiekuńczego zachowania kochała go, czasem nawet mocniej niż na to zasługiwał.
    Jedną z jej pomyłek był Ignis. Nie dlatego, że źle się z nim bawiła, wręcz przeciwnie- chwile z nim spędzone były jednymi z lepszych jakie miały w jej życiu miejsce, jednak kiedy ludzie się dobrze bawią czasami uczucia wymykają się spod kontroli. Tego żałowała najbardziej.
    Ale imprezy były fajne. O tak, pewnie gdyby nie związek z nim nigdy nie włączyłaby się do szkolnej elity, bez której impreza nie miałaby sensu. Trzy lata nerwów, zawodów i bolącej głowy kosztowała ją ta ścieżka aż w końcu udało jej się. Teraz nawet ślizgoni, którzy z góry nie przepadali za gryfonami bez większych przeszkód zapraszali ją na swoje stypy i w gruncie rzeczy nie było to spowodowane kolorem szat jej brata. Sama wywalczyła sobie to miejsce, wyjątkowo bez jego interwencji.
    Uśmiech wpłynął jej na twarz chwilę po tym jak przekroczyła próg pokoju wspólnego ślizgonów. Czuła się jak u siebie, pomimo delikatnej różnicy w jej wyglądzie. Wszyscy wokół niej przywdziali na siebie raczej ciemne stroje. W ciasnym pokoju dominowała czerń, granat oraz zieleń, ona zaś, ubrana w czerwoną może nieco za bardzo wyzywająca sukienkę zdecydowanie wyróżniała się w tłumie. Jednak jej to nie przeszkadzało. Nie dzisiaj już po połowie butelki ognistej.
    Nie musiała mieć zbytnio wyczulonych zmysłów, by w porę odwrócić się i nie wpaść w otwarte ramiona Ignisa, który i tak już zbyt mocno naruszał jej przestrzeń osobistą.
    Mruknęła niezadowolona odruchowo cofając się o krok w tył, na nieszczęście wpadając na jakiegoś pół przytomnego faceta.
    - Dla ciebie żmijo mogłabym co najwyżej przygotować truciznę i podać ci ją w szklance z Ognistą- powiedziała, zakładając ręce na piersi.
    Nic się nie zmienił. Tani bajerant, przebiegło jej przez myśl, gdy zmierzyła go wzrokiem od góry do dołu. Nawet na szpilkach był od niej wyższy. To było dość…przytłaczające.

    Serena

    OdpowiedzUsuń
  42. [straszna, Vena? no dobra, może troszkę. ale tylko wtedy, kiedy musi. już w sumie komuś pisałam, że ona jest trochę takim psem, którego ludzie wychowywali na maszynkę do zabijania, a kiedy zrobił coś nie tak, to go olali i zostawili samego ze skrzywionym charakterem. :) jeśli lubisz, to może jakiś wątek, hm? a do Ravenclawu miała nie pasować, jeśli się jej dobrze nie zna. miała zostać Ślizgonką, ale te ukryte cechy najwyraźniej bardziej dały o sobie znać (plus zamknięta rekrutacja do Slytherinu). :)]

    Vena Lestrange.

    OdpowiedzUsuń
  43. [a masz pomysł na jakąś relację między nimi? coś Ci świta? wydaje mi się, że by się raczej dogadywali, bo chyba mają dosyć podobne rodziny, no i w ogóle, ale mogę się mylić, w końcu to Ty znasz Twojego pana lepiej. :)]

    Vena.

    OdpowiedzUsuń
  44. [Przyciągnęło mnie tutaj imię, ale po zapoznaniu z kartą widzę w nim wyzwanie. Jest całkowitym przeciwieństwem Lily w kwestii emocji i pewnie nie tylko. Myślę, że ich spotkanie mogłoby być dość ciekawe. c:
    Gratuluję pomysłu na postać. Pozornie wydaje się taki banalny, powiewa typowym Ślizgonem, ale towarzyszy mi przeczucie, że to absolutnie mylące pozory. ]


    Lily Potter

    OdpowiedzUsuń
  45. [tak! niech je wiecznie myli, a one się będą okropnie wściekać, bo żadna nie chce być tą drugą. :D]

    Avila&India.

    OdpowiedzUsuń
  46. Zawsze uważała się za tą silną, dla której nie ma żadnej przeszkody. Nawet jej znajomi właśnie tak ją postrzegali i nikt nie powiedziałby, że Mel przestaje sobie radzić. Nigdy nie była ani nad wyraz szczęśliwa, ani szczególnie smutna. Jej samopoczucie zmieniało się jak w kalejdoskopie, dopasowując się do sytuacji. Teraz mimo uśmiechów rzucanych w stronę przyjaciół i zapewniania, że wszystko w porządku, w środku czuje jak się rozpada. Nigdy nie sądziła, że to właśnie ona zostanie dosięgnięta przez tak silną depresję. A wszystkiemu mogła podziękować Ignisowi Femorisowi.
    Merlin chyba tylko wie, czemu chłopak uwziął się właśnie na nią. Zaczęło się już w pierwszej klasie, jednak dopiero teraz chłopak pokazał na co go stać. Najpierw nie pasowało mu to, że należy do WESZ, potem jednak każdy powód był dobry, żeby ją gnębić. Dobre oceny, zaginieni rodzice, a nawet to że przeszła tym samym korytarzem. Argumentów było coraz więcej i tak z biegiem czasu Mel zaczęła brać sobie do serca to, co mówił Ślizgon. Przechodząc obok, spuszczała głowę, żeby przypadkiem jej nie zobaczył, przestała dumnie kroczyć korytarzami Hogwartu, a jedynym powodem był on
    Siedziała jak zwykle pod schodami prowadzącymi na Wieżę Astronomiczną. W ręku trzymała swój dziennik oraz stare pióro. Otworzyła go i zaczęła energicznie pisać o doświadczeniach dzisiejszego dnia. Miała już dosyć ciągłego upokarzania i wyśmiewania ze stronu Ignisa. Po kilku minutach opisywania tego co chłopak tym razem zrobił, poczuła jak po policzku zaczynają spływać jej łzy.
    W jej papierach od dawna było zaznaczone, że rodzice zginęli. Nigdy jednak nie znaleziono ich ciał, więc wiele osób uznaje ich za zaginionych, a Mel również do nich należy. Zawsze tłumaczyła sobie, że z jakiś przyczyn nie mogą się z nią porozumieć. Jednak kiedy dzisiaj Ignis powiedział, że po prostu nie chcieli jej, więc gdzieś zniknęli, nie mogła przestać o tym myśleć. Przecież nie zostawiliby jej! Kochali ją, co zawsze podkreślali i okazywali. Niestety coraz bardziej wierzyła w to co mówił chłopak.
    Nie kochali jej. Porzucili ją na pastwę losu. Zostawili Pani Simpson, bo nie chcieli jej. Potraktowali ją jak niechcianego szczeniaka.
    Łzy coraz szybciej spływały jej po policzkach, tak że niewiele już widziała. Zaczęła pisać w dzienniku ostatnie słowo, które nagle przyniosło jej ukojenie: Żegnajcie. Wstała, w ręku cały czas trzymając dziennik i skierowała się na górę – najwyższą z wież Hogwartu, która miała być jej wybawieniem. Zbliżyła się do barierki, położyła pod nią dziennik i zaczęła przechodzić na jej drugą stronę.
    Zawsze lubiła czuć wiatr we włosach. Chciała ostatni raz doświadczyć tego uczucia.
    [Z opóźnieniem, ale jest :) Już mi się podoba!]
    Mel

    OdpowiedzUsuń
  47. [niestety nie. :c ale napisz na maila: czarna.nie.lubi.rosolu@gmail.com]

    Avila&India.

    OdpowiedzUsuń
  48. [przychodzi mi do głowy, że Venka, chociaż jest twardą i wredną suką mogłaby być tą dziewczynką, która chciała się przez niego zabić. jeśli nie, to mogą być po prostu kompanami od Ognistej... i innych rzeczy, jakkolwiek to brzmi i jakkolwiek to interpretujesz. :D]

    Vena Lestrange.

    OdpowiedzUsuń
  49. Dotyk jego dłoni, kiedy ujął ją, aby po chwili wbrew woli dziewczyny, zaciągnąć ją do jego dormitorium, przyprawił ją o dreszcz, który ogarnął całym jej ciałem, przebiegł po linii kręgosłupa i wstrząsnął, tak że koniuszki jej palców lekko zadrżały. Poczuła ciepło jego ciała, jego dużą rękę, w której jej własna się zatapiała, wsparcie, którym pragnął ją obdarzyć. Poczuła się jak dawniej, jakby byli małymi niewinnymi dziećmi biegnącymi przez łąkę trzymając się za ręce, aż jedno potknęło się, ale to drugie swoim uściskiem nie pozwoliło upaść. Lecz ona nie potknęła się, ona upadła, boleśnie, przysparzając sobie wiele ran i blizn, tych najtrwalszych w jej umyśle.
    Ale coś ją odpychało od jego ciepła. Coś w jej wnętrzu nie chciało z nim rozmawiać. Nie chciało poruszać tego tematu. Nie chciało powracać do przeszłości.
    Nie czuła nic. Smutku, rozpaczy, żalu, poczucia winy... Nic. Stłumiła w sobie wszystko, wróciła z czystą niezapisaną kartką. A on był odłamkiem szkła. Jedną z części lustra, które zbiła dwa lata temu. Lustra, które po złożeniu pozwoliłoby jej spojrzeć na siebie. Poznać się od nowa, przypomnieć dawną Rachel. Ale ona tego nie chciała.
    Weszła do pomieszczenia prowadzona przez chłopaka. Pokój nie różnił się wielce od tych zajmowanych przez damską część podopiecznych domu Węża. Nawet stopień zabrudzenia był podobny. Cóż, to był dopiero początek roku, nie zdążyli się jeszcze wprowadzić na dobre. Wbiła wzrok w ciemnoszare ściany, na których odbijała się turkusowa poświata migoczącej wody z jeziora. Łóżka były nienagannie zasłane pościelą o butelkowym kolorze, a przy każdym z nich stały już walizki przyszłych mieszkańców dormitorium.
    Odwróciła się na pięcie, czując na sobie wzrok chłopaka. Wiedziała, o czym chce rozmawiać, ale postanowiła, ze skoro ich konfrontacja jest i tak nieunikniona, to przekieruję rozmowę na zgoła inne tory.
    – No no Ignis, jeszcze Dyrektor nie zdążył zainaugurować początku roku, a ty już zaciągnąłeś dziewczynę do swojego Dormitorium. – odparła po chwili z wyczuwalną w głosie nutą sarkazmu, tak charakterystyczną dla dawnej Rachel. Jednak wypowiadając te słowa, jej twarz nie zdradziła żadnej emocji, pozostała niewzruszona, co mogłoby się właściwie wydawać w tej sytuacji dość dziwne. Przyjrzała się mu teraz dokładniej i mogła stwierdzić, ze od ich ostatniego spotkania chłopak zdecydowanie wyprzystojniał. Zrobiła krok w jego stronę i bez ostrzeżenia położyła dłoń na jego lekko zarośniętym policzku i odparła całkowicie niepoważnie.
    – Matko, ubrudziłeś się tu. Albo zaadoptowałeś jakiegoś czarnego szopa, który siedzi ci na twarzy.

    Rachel
    Sory, bo spaprałam to xD

    OdpowiedzUsuń
  50. [ Tak się wbijać z buciorami między trojaczki? To prawie samobójstwo xD
    Jasne niech się nie lubią, ale jeśli Ignis będzie myślał, że da sobie radę z moim chłopaczkiem, to się myli i to bardzo :3 Masz jakiś pomysł na wątek czy myślimy? ]

    Silas

    OdpowiedzUsuń
  51. [ Ta dwójka jest ze sobą dość blisko, bo Silas i Sol spędzają ze sobą dość dużo czasu, w końcu są na tym samym roku i w tym samym domu. Z autorką Sol doszliśmy do wniosku, że Silas będzie miał na siostrę jakiś tam wpływ i zazwyczaj ona go słuchała, ale coś się między nimi zaczęło psuć i dziewczyna bardziej słucha się drugiego z bliźniaków. Niewątpliwie mój pan na pewno nie byłby zadowolony z tego, że siostra romansuje z Ignisem. Nie polubiłby go również za bardzo xD

    Chętnie pokuszę się o wątek, w którym mój pan zajdzie za skórę Twojemu. Niech się pokrzywdzą, jeśli masz ochotę :) ]

    Silas

    OdpowiedzUsuń
  52. [ Głupieją, mam siostrę, wiem z obserwacji :p

    Zastanawiam się, jaki wątek by im dać, tak żeby nie było nudno. Może wpakujemy ich w parę na jakichś zajęciach, które odbywać się będą w terenie. Ooo, albo lepiej obaj znajdą się w Zakazanym Lesie, bo łączy ich wspólna tajemnica. Przyjmijmy, że przed zakończeniem roku szkolnego zakopali w Zakazanym Lesie coś cennego, ale Ignis/Silas zgubił jedyną mapę do tego miejsca. Nie lubią się, ale ta rzecz jest dla nich bardzo ważna i muszą jakoś ze sobą współpracować chcąc odnaleźć zgubę. Albo zrobimy tak, że przez chwilę będą szukać na własną rękę, by później być zmuszonym do pomocy temu drugiemu, ale będą sobie później podkładać nogi, bo każdy chciałby tą rzesz dla siebie. Pomysł trzeba jeszcze dopracować xD ]

    Silas

    OdpowiedzUsuń
  53. Nie wiedziała, co robiła. W wielkim skrócie, po prostu nie wiedziała. Stała obecnie na błoniach Hogwartu, tego wielkiego zamczyska, gdzie głównym celem przebywających tam ludzi była wiedza. Przekazywana, bądź nabywana, ale dalej była nim wiedza. Krukonka nie bez przyczyny przebywała w owym miejscu, zupełnie jak bezbłędna była jej przynależność do domu Roweny Ravenclaw. Solene Mulciber wplątana w wielką zdradę, jak gdyby nigdy nic stała na zielonej trawie, co rusz gładząc materiał swojej bluzki. Robiła to, gdy w jej umyśle pojawiały się obawy, a wszystko przechodziło w zdenerwowanie. Nie powinna, na pewno nie powinna robić tego, co właśnie czyni. Gdzież podziała się jej mądrość, dzięki której z dumą nosiła herb z krukiem? Dlaczego, na Merlina, stała tu wyczekując osoby, w której w jakiś dziwny sposób zakochała się po uszy? Nie powinno jej tu być, nie powinna kłamać, nie powinna udawać, ale nie mogła się oprzeć. Ignis miał w sobie coś, czego nie miał Anthony i tego czegoś Sol nie potrafiła zdefiniować. Najgorsze było to, że potrzebowała jednego i drugiego. Obaj budowali w blondynce chwile szczęścia, z których czerpała radość i swego rodzaju spokój – że dla kogoś jest ważna, dla kogoś jest potrzebna. Przychodziły jednak momenty, kiedy wszystko to mogło runąć niczym domek z kart, a ten dzień do nich należał. Solene była zła za zachowanie starszego z braci, nawet można rzec, iż była wściekła. Z drugiej jednak strony rozumiała dlaczego tak postępował. Sama w takiej sytuacji najprawdopodobniej chodziłaby poddenerwowana cały dzień, a tak właśnie reagował Ignis, bo chociaż z nim nie rozmawiała, to interesowała się każdym jego krokiem. Jak to dziewczyna miała swoje źródła informacji, z których niewątpliwie korzystała często, ale ostrożnie.
    Solene oparła się o jedno z drzew z Zakazanego Lasu, tuż przy linii łączącego go z błoniami szkoły. Serce jakoś wybijało szalony rytm, nie dający się ustabilizować. Potem go zobaczyła, jak pośpiesznie zmierzał w jej stronę i wtedy cała złość, którą w sobie kumulowała – odeszła. Po prostu przestała być na niego zła, w końcu tak długo się nie widzieli. W dodatku tempo w jakim poruszał się Ślizgon ewidentnie poprawił nastrój Sol. On też się stęsknił, on też czekał na tę chwilę. I w momencie, kiedy dziewczyna była już pewna, że nikt ich nie widzi, ani nikt nie kręci się w pobliżu, wybiegła. Wpadła w te silne ramiona, które zwyczaje były owijać się wokół jej kruchego ciała. Jedyne, co było słychać z ust Krukonki, to westchnięcie ulgi, bo zamknęła oczy i lekko odpłynęła. Błogi, błogi dotyk ciepłych dłoni na jej plecach.
    //solene

    OdpowiedzUsuń
  54. [Ja też nie, dlatego pojawił się w mojej głowie Rusty. :D]
    bibliotekarz

    OdpowiedzUsuń
  55. [a więc witam przyjaciela. :D]

    Sullivan.

    OdpowiedzUsuń
  56. Ziewając szeroko, leniwym krokiem podążał w stronę Wielkiej Sali na śniadanie. Zazwyczaj omijał posiłek, ze względu, iż rzadko bywał głodny. Lubił jednak wypić kawę, by pomóc naturze w rozbudzeniu się i nie zasnąć, a tym samym nie zarobić szlabanu, na którejś z niezliczonych lekcji. Przesunął dłonią po włosach, powodując na głowie jeszcze większy bałagan, po czym rozejrzał się po Sali i ciężko oklapł koło Femorisa.
    - Cześć - uśmiechnął się nonszalancko, niedbałym ruchem nalewając sobie parującej kawy. Upił łyk, przymykając oczy i rozkoszując się błogim ciepłem, rozchodzącym się po jego ciele.
    Nie spał zbyt dobrze tej nocy.
    Przyszło mu do głowy, że to pewnie pogoda. Od samego rana deszcz lał się strumieniami. Niebo było zachmurzone, ciemne i Sullivanowi dreszcz przebiegł po plecach, kiedy pierwszy raz tego dnia spojrzał w okno. Nienawidził deszczu w równym stopniu, jak nauczycielki Eliksirów, która to była według niego postacią bezbarwną i żałośnie miłą. Całkiem, jakby przekazywana innym dobroć miała pomóc jej w naprawianiu świata.
    Jakby w ogóle dało się jeszcze cokolwiek naprawić.
    Przechylił kubek, wypijając kawę do reszty i dyskretnie zaczął obserwować hogwarcką społeczność. Był bystrym obserwatorem, mało mówił, dużo słuchał i potrafił wyciągnąć odpowiednie wnioski. Umiał połączyć dziwny uśmiech pewnej Krukonki z ostatnią nocą, mało tego - mógł stwierdzić, że dziewczyna promienieje szczęściem, podczas gdy jego znajomi twierdzili, że jest po prostu w dobrym humorze.
    - Jakieś plany? - zapytał, dolewając sobie napoju do kubka.

    Sullivan.

    OdpowiedzUsuń
  57. [Nie ma czego się bać. Gryzienie jest karalne, a krukoni trzymają się zasad. Dlatego Amy nikogo nie skrzywdzi. Raczej. ;) Dzięki za powitanie!]

    Amy Shaw

    OdpowiedzUsuń
  58. [ Jaki zły ten Ślizgon na zdjęciu, które, swoją drogą, jest bardzo ładne.
    Przepraszam za to na dole :)]

    Silas nie miał zwykłych znajomych. Z każdą osobą w jego życiu łączyła go dziwna i, nierzadko, bardzo poplątana relacja. Najstarszy Mulciber nie miał znajomych, z którymi po prostu by się spotykał i rozmawiał. Z Ignisem nie łączyło go nic, poza tym, że ten był w związku z Sol i przyjaźnił się z Sullivanem. Silas, delikatnie mówiąc, nie przepadał za tym osobnikiem, czego w sumie nie ukrywał. Nie przeszkadzało to jednak jakiejś sile wyższej, by splątać ze sobą ich losy i to w dość dziwny i nieoczekiwany sposób.
    Pomyśleć, że wszystko zaczęło się od tego, że Sullivan chciał upokorzyć brata. Cóż, gdyby Silas dał się poniżyć, to zapewne do większości wydarzeń, które miały miejsce, by nie doszło. Niestety Mulciber był zbyt dumny, by się na to zgodzić i przez to wylądował w Zakazanym Lesie z Ignisem, Śmierciożercą i mapą, która była ukryta w dość dziwnym miejscu. Niestety Silas nie mógł tego zostawić w ten sposób, gdyż po pierwsze: nie ufał Ślizgonowi, a po drugie: nie podobało mu się to wszystko.
    Czuł, że Femoris coś kombinuje od chwili, gdy okazało się, że tajemniczym czarodziejem okazał się być byłym Śmierciożercą, któremu z oczu bił dziwny i podejrzany blask, za każdym razem gdy wspominał o mapie i zadaniach. Coś się święciło, ale Krukon nie miał pojęcia co. Pewnym było iż nie należało to do przyjemnych rzeczy.
    Na niebie zaczęły pojawiać się już pierwsze gwiazdy, ale na horyzoncie wciąż jeszcze majaczyła różowo-pomarańczowa łuna, oznaczająca zachodzące słońce. Chłopak ruszył przed siebie z dość niepewną miną, by już po kilkudziesięciu minutach znaleźć się głęboko w Zakazanym Lesie. Z każdej strony dobiegał go jakiś podejrzany odgłos. Miejsce to roiło się od żywych stworzeń, które mogły zrobić krzywdę osobie, która jest tylko uczniem i nie ma doświadczenia z takimi istotami. Nie oszukujmy się, szkoła uczy jak poradzić sobie z akromantulą, ale stanięcie oko w oko z tą bestią powoduje, że zapomina się o wszystkim co się wie i strach przejmuje kontrolę nad umysłem, który nie myśli wtedy racjonalnie, i ciałem, którego nie można wtedy kontrolować. Zazwyczaj w takich wypadkach biega się po lesie wrzeszcząc i machając różdżką we wszystkie strony, co tylko ściąga uwagę innych istot i szybko okazuje się, że wyrośnięty pająk, to nie najgorsze na co można było się natknąć. Ale wtedy jest już za późno.
    Silas przerażony siedział na kamieniu, zastanawiając się, w którą stronę miał się teraz udać. Po zmroku wszystkie drzewa wyglądały tak samo, a przez gęste korony drzew nie było widać gwiazd. Nie dało się określić, gdzie był wschód a gdzie zachód. Wziął kilka głębokich wdechów i znów ruszył. Nie uszedł daleko, gdy zza drzewa wyłoniła się znajoma sylwetka, a on usłyszał znienawidzony głos.
    – Miałem przeczucie, że zamierzasz zrobić coś głupiego – wycedził cicho przez zęby i przebiegł po sylwetce Ślizgona swoim oceniającym wzrokiem. – I jak widać, nie pomyliłem się – dodał szybko, krzyżując ręce na piersi. – Myślisz, że pozwolę ci na znalezienie tej mapy? – zapytał, ale nie oczekiwał odpowiedzi i w sumie i tak by jej nie dostał, bo chwilę później zza ogromnych krzaków wyłonił się czarny i ogromny pająk. Mulciber jęknął ze strachu, bo widok ten nieźle go wystraszył. Szybko wydostał różdżkę i rzucił jakieś zaklęcie, ale przez trzęsące się ręce nie trafił w akromantulę tylko w gałąź pobliskiego drzewa, która z trzaskiem spadła na ziemię. Hałas i błysk światła, wydobywający się z różdżki zdały się rozzłościć pająka, bo ten przystąpił do ataku i rzucił się na Krukona. Na szczęście ogromne cielsko nie zwaliło się na niego, bo zdążył zrobić unik, ale i tak wylądował na ziemi, gdyż jedna z ośmiu nóg podcięła jego własne.
    – No zróbże coś, nie stój jak kołek! – krzyknął do Ignisa, gdy próbował odczołgać się za jakiś kamień. W tym samym czasie akromantula robiła obrót, by znów zaatakować.

    Silas

    OdpowiedzUsuń
  59. [Cudownie skonstruowany i przedstawiony ten Twój chłopiec, chwalę i zachwycam się nim bez skrępowania. Nie mam nic więcej do powiedzenia, poza zaproszeniem pod kartę, jeśli masz chęć na wątek. Na pewno znalazłoby się dla nich ciekawe połączenie.]

    Dol Whate.

    OdpowiedzUsuń
  60. [ja ją też za wizerunek kocham. <3
    o, potraktuję to jako komplement, lubię takie tajemnicze klimaty i myślę, że Vanilia dałaby się Ignisowi poznać. masz może pomysł na wątek ? jakieś powiązanie ?]

    Vanilia.

    OdpowiedzUsuń
  61. [Cześć! Taka cecha wszystkich Puchasiów :D A z Ignisa to bardzo niedobry człowiek, ale za to jaki przystojny! Nell ma do takich słabość, a kłopoty, które zazwyczaj oznaczają - przyciągają ją. Dlatego proponuję wątek, jeśli jest chęć, tylko ostrzegam, że potrzebuję pomocy z wymyśleniem czegoś :)]

    Nell

    OdpowiedzUsuń
  62. [Pewnie Gryffindor, bo odważni, waleczni, honorowi... Tak czy inaczej, gdyby był i Gryffindor, to pewnie wolałaby Slytherin, i tak w kółko, bo to niezdecydowana osóbka jest strasznie. No skoro już Cię tak urzekł ten tekst, to "w ogóle, tak w sumie, może poszliby dziś do Trzech Mioteł?" :D]

    OdpowiedzUsuń
  63. [oj, ja też. Kaya taka cudowna.
    hm, w ogóle Twój pan mnie urzekł. serio. taki psychopata. co powiesz na wątek?]

    Olivia Wardhill.

    OdpowiedzUsuń
  64. [Zachęcam do sprawdzenia. ;D]

    Alice Armstrong

    OdpowiedzUsuń
  65. [Ojej, czuję się zaskoczona, ale napisałam. :D]

    OdpowiedzUsuń
  66. [ojej, dziękuję! też lubię takie postacie. :) wydaje mi się, że ten pan dogadałby się z braciszkiem mojej Aileen, albo może i z samą Aileen nawet, chociaż nie wiem, czy nie uznasz jej za zbyt młodą...}

    Aileen.

    OdpowiedzUsuń
  67. Łzy coraz bardziej zaczęły napływać jej do oczu. Nienawidziła go. Miała ochotę wydrapać mu oczy, bo to przez niego stała się słaba. To właśnie jego słowa raniły ją bardziej niż innych. Nie potrafiła wytłumaczyć, czemu tak było, ale miała tego dosyć.
    Odkąd chłopak znalazł się obok niej coraz bardziej była utwierdzona w tym, że powinna skoczyć. Wiatr rozwiewał jej włosy i osuszał łzy, które spływały po policzkach. Była odzwierciedleniem porażki, nędzy i słabości. Wyglądała jak siedem nieszczęść i mimo że wiele dziewczyn mogłoby jej pozazdrościć urody, w tym momencie było kompletnie inaczej. Dłonie coraz bardziej jej się pociły, co utrudniało trzymanie się barierki. Oddychała coraz ciężej i co jakiś czas przymykała oczy, wyciągając do przodu jedną nogę. Sama nie wiedziała czego się boi.
    - Kiedyś nie byłam żałosna – powiedziała cicho. – Byłam silna, pewna siebie… A ty… Wszystko zniszczyłeś! – mówiła ze łzami w oczach, nie odwracając się do chłopaka. – Całe moje życie legło przez ciebie w gruzach. I będziesz musiał żyć z tym, że to wszystko przez Ciebie – wybełkotała na koniec, otarła łzy, wyciągnęła nogę do przodu i puściła się barierek.
    Kochała wiatr. Najbardziej wtedy, kiedy syczał jej w uszach. Kiedy biegała razem z Tomem na podwórku u pani Simpson. To uczucie przywodziło jej na myśl wszystko to, co najlepsze. Otworzyła oczy i wpatrywała się w wielki czarny punkt, który był coraz bliżej. Wydawało jej się, że czas się zatrzymał, bo spadała dłużej niż sądziła. Zamykając oczy widziała wszystkie najlepsze wspomnienia, które chciała zabrać tylko i wyłącznie ze sobą. Czarny punkt zaczął przybierać konkretnych kształtów.
    Po raz ostatni zamknęła oczy, żeby w spokoju móc odejść.
    Czarny punkt okazał się jednak wozem, na którym leżała sterta grubych kurtek.
    Mel nie umarła. Ona tylko zasnęła, a wybudzić miała się dopiero za kilka dni, żeby wrócić do tego koszmaru, zwanego życiem.

    Bardzo spóźniona Mel

    OdpowiedzUsuń
  68. [Ale ja bardzo takie pomysły lubię!
    Namawiać go może, czemu nie. A ja nawet zacząć mogę, tylko pytanie, czy on historię kontynuuje, czy będzie go gdzieś na korytarzu czy w Wielkiej Sali najpierw wyszukać.]

    Alethea

    OdpowiedzUsuń
  69. Czuła się chyba lepiej, niż szczęśliwa. Kiedy ciepło Ignisa zaczęło ją otulać, a jej nogi uniosły się w powietrze, uśmiechnęła się pod nosem. Mocniej zacisnęła swoje ręce, co by za szybko nie dotykać ziemi. Zaraz jednak nogi Solene ponownie miały styczność z podłożem, ale nastąpiło coś znacznie piękniejszego. Dłonie Ślizgona przeniosły się z jej pleców na policzki, potem był tylko słodki smak ust Ignisa. Przez chwilę nic więcej się nie liczyło, nic nie było ważniejsze, niż chwila obecna. Potem nagle wszystko to odpłynęło, gdy tylko otworzyła oczy i spojrzała na te należące do Femorisa. Coś się w nich zamazało i to nie był pierwszy raz. W tęczówkach chłopaka raz było widać jego samego, a zaraz stawały się lustrem. Solene wtedy nie mogła z nich wiele wyczytać, bo widziała w nich siebie. Ten widok w pewien sposób ją przerażał, bo zazwyczaj miała wrażenie, że uczucie, które ich łączyło ulatniało się. Jak para wodna uciekała w powietrze, tak i on uciekał od niej.
    Ignis miał rację. Miał cholerną rację, a to tylko wnioskowało jedno. Koniec udawania. Trzeba będzie wyjść zza kurtyny, stanąć w świetle prawdy i przyznać się do wszystkiego. Sol oparła się plecami o drzewo za sobą, spuszczając przy tym głowę. Ogrom tego uczynku ją przytłaczał. Jak najdłużej mogła odciągała moment przyznania się do bycia kłamcą, a tak bardzo przecież nie chciała ranić Anthoniego.
    Ale co z tego, już i tak dawno to zrobiłaś. Jedyna różnica, to niewiedza. Tak, niewiedza jest najgorsza ze wszystkiego.
    - W pewnym sensie wiem – odparła Solene, podnosząc wzrok na niebo. Wypuściła powoli powietrze z ust, przypominając sobie widok flirtującego Ignisa z jakąś Ślizgonką. W takich sytuacjach najchętniej zbliżyłaby się do chłopaka i pokazała, że ten jest już dawno zajęty. Jednak nie mogła. Zostawało jej tylko spoglądanie kątem oka czy aby sprawy nie posuwały się za daleko, ale to nigdy się nie wydarzyło. Dziewczyna wróciła oczami do sylwetki chłopaka, który w dalszym ciągu siedział na wielkim kamieniu. Światło księżyca oświetlało go z prawej strony, a dym papierosowy wypuszczany przez niego, co jakiś czas stał się bielszy, niż zazwyczaj.
    - Może i nie chcemy, żeby wszystko się wydało – zaczęła mówić w tym samym momencie, kiedy ruszyła powolnym krokiem w stronę Femorisa. – Ale i tak przyznawać się do wszystkiego będę musiała ja – Solene opadła na wolne miejsce koło Ignisa, siadając tyłem do niego. Pusto patrzyła się w stronę Zakazanego Lasu. Mogłaby tam wejść i nigdy nie wracać, a to tylko po to, by nie przyznawać się do takiego kłamstwa. – Wszystko ja.

    //Solene

    OdpowiedzUsuń
  70. [Cześć! Konkrety to coś, co lubię, więc teraz z niecierpliwością będę czekać, aż mi tę swoją propozycję przedstawisz! :)]

    Octavian

    OdpowiedzUsuń
  71. [ Dziękuję bardzo za komplementy :3 Tak, piosenka jest genialna, to dzięki niej powstawała właśnie Riall. Może kiedyś coś napiszę o niej więcej, ale nie wiem czy to będzie mieć jakiś sens, za dużo osób nie czyta notek fabularnych. ]
    Riall Fedelmind

    OdpowiedzUsuń
  72. [możemy ich wpakować w niefajną sytuację. czytaj: jakąś niebezpieczną. a poza tym to Ally mogłaby sobie postawić za punkt honoru, żeby Ignisa wyprowadzać z równowagi, ale to tak, wiesz, z miłości. :D]

    Aileen.

    OdpowiedzUsuń
  73. [Ach te komentarze, które nie widzą powodu, żeby się dodać... -.-
    Tak, Rose grzeczna nie jest, a na rzecz ewentualnego wątku wyjawię, że główną cechą panny Weasley jest po prostu chorobliwa wręcz duma i wysokie poczucie własnej wartości, które prowadzą do tego, że sprawiedliwie gardzie każdym bez wyjątku, chyba że ktoś wyraźnie udowodni jej, że zasługuje na traktowanie go jak człowieka równego jej. Jeśli nie, to Rose nie tyle jest nieprzyjemna, co przeważnie po prostu traktuje "gorszych od siebie" jak powietrze.
    A jeśli dostałabym jakieś powiązanie (z racji krótkiego stażu na blogu nie mam żadnych, a jednak aż takim odludkiem Rose nie jest, są jakieś wyjątki), to mogę zacząć ^^]

    R. Weasley

    OdpowiedzUsuń
  74. Zabolało, cholernie zabolało. Solene zacisnęła jedną z dłoni w pięść do tego stopnia, aż zaczęła boleć od wbijających się paznokci. Przystawiła ją do ust, próbując się uspokoić, ale nie potrafiła. Ignis przekroczył granicę dopuszczalnych przez dziewczynę norm, a ona nie planowała mu tego odpuścić. Jeżeli ktoś atakował Mulciber, ona odpowiadała tym samym, niezależnie od tego kim tym ktoś był. – Oczywiście, że wszystko moja wina – warknęła podnosząc się z miejsca. Daleko nie odeszła, dalej stała tuż przy kamieniu. – Bo ty wygodnie stoisz sobie z boku, a to ja zdradzam. Tylko ciekawe, czy ktoś wspomni, że odbiłeś dziewczynę własnemu bratu – odwróciła się do Ignisa tyłem, przyglądając się ledwo widocznemu kształtowi zamku. Gdzieś tam w środku znajdował się nieświadomy Anthony, a to tylko dlatego, że był zbyt dobry, by uwierzyć w ciche płotki o niej i jego bracie. Inni nazwaliby to naiwnością, ale Solene wiedziała, że po prostu ma dobre serce. – Taki rodzinny jesteś – mruknęła blondynka pod nosem, nie zważając na to, czy chłopak ją usłyszał, czy nie. Była tak zła, że było jej obecnie to obojętne. Wtem wyrwała się z zadumy i podeszła szybko do Femorisa, zbliżając się jak najbardziej mogła. Ręce zacisnęła na rozpiętej szacie Ślizgona, a sama wspięła się ma palce, by dosięgnąć jego policzka. Swoją drogą wielbiła, tę znaczącą różnicę wzrostu między nimi, której tak bardzo brakowało jej u młodszego z braci. Usta Solene musnęły chropowatą skórę chłopaka i robiły to za każdym razem, gdy wydobywał się z nich szept dziewczyny. – Co tu robisz, co? – widziała jego zamknięte powieki, ten dziwny chwilowy spokój na twarzy. Dlaczego, na Merlina, to wszystko tak ją przyciągało? Szarpnęła nim lekko, używając nadmiaru materiału, który nadal zaciskała w dłoniach tylko po to, by oparta głowa Ignisa opadła w przód. Bliżej jej własnej. – Skoro tylko ja tego chcę, to po co tu jesteś? Mogłeś zignorować moją prośbę, mogłeś się nie spieszyć, mogłeś nie całować mnie na przywitanie i jeżeli tylko ja tego chcę – prosze. Droga wolna – Solene odkleiła się od torsu Ślizgona, jej ręce rozluźniły uścisk, a usta przestały otulać swym ciepłym oddechem. Osunęła się na bok, tak, że swoim przodem opierała się o ramię Femorisa. – Przecież nic cię tu nie trzyma – dodała spokojnie najładniejszym głosem, jaki posiadała. Mówiąc to ostatnie zdanie, przejechała opuszlami palców po zaroście chłopaka, co uwielbiła robić.

    [Trochę jest dla niego miła, hahah]

    //Solene

    OdpowiedzUsuń
  75. Więc oczekuj odpisu niebawem.

    Rachel

    OdpowiedzUsuń
  76. Z wyraźnym zaciekawieniem obserwowała poczynania chłopaka, który przetrząsnął całe swoje dormitorium w poszukiwaniu butelki ich ulubionego trunku, jednak koniec końców skończyło się na napoczęciu tegorocznego zapasu skrywanego na dnie jego walizki. Dziewczyna nigdy nie rozumiała, jakim cudem udaje im się to przemycić. Czyżby osoby transportujące ich walizki były ąż tak naiwne i nie sprawdzały zawartości bagaży uczniów? A może w ten cichy i niemy sposób dają tym samym przyzwolenie na tego typu występki? Kto wie...
    Rachel była dzisiaj pewna tylko jednego. Podążając ciemnymi, ledwo osnutymi nikłym blaskiem wiszących na kamiennych ścianach świec, obok dawnego przyjaciela, krążyła w jej głowie już jedna dominująca nad wszystkimi myśl.
    Chce dzisiaj nie myśleć o niczym, zapomnieć o ostatnich wydarzeniach, upić się do nieprzytomności, robić spontaniczne rzeczy i być dawną, niegrzeczną Rachel
    Kiedy byli już na Błoniach, z dala od szumu tworzonego przez pijanych uczniów, złapała Ślizgona za rękę, delikatnie i nieśmiało, zdecydowanie nie w jej stylu i przyłożyła policzek do jego ramienia, wzdychając ciężko.
    – Wiedź, że jeśli w tej chwili nie stwierdzisz, że cholernie za mną tęskniłeś, to będę wielce niezadowolona. Przecież dobrze wiem, ze twoje życie beze mnie nie ma sensu. – Zaśmiała się lekko ze swoich słów, tak niesamowicie pewnych tego, co mówi.

    Rejczel
    jest krótko, ale aj promise, będzie lepiej

    OdpowiedzUsuń
  77. [Dzięki wielkie!
    Tak sobie myślę, czy Ignis nie byłby dobrym kandydatem na Ślizgona, który oszukiwał w karty i później dostał za to wciry. Od tego momentu byliby z Ellen na wojennej ścieżce, bo chociaż chłopaki z drużyny Gryfonów dali mu do zrozumienia, że to o ich kasę im chodzi, Femoris nie jest raczej na tyle głupi, aby się nie domyśleć, kto stoi za jego mantem. :D]

    Ellen

    OdpowiedzUsuń
  78. [dzień dobry! uuu, tego pana lubimy, nie powiem, że nie :3]

    Moonlight Grayson.

    OdpowiedzUsuń
  79. [Możliwym jest, aby Ellen wyciągnęła go z tarapatów, bo akurat planował coś raczej niedobrego, został przyłapany przez prefekta chociażby i w ostatniej chwili pojawiła się Ridley, która uznała, że dłużnik w postaci kogoś takiego jak Ignis to dobry interes, i uratowała mu tyłek, brzydko mówiąc? I teraz on usilnie próbuje znaleźć sposób, aby jej odpłacić, ale ona go zbywa, bo wie, że mógłby jej się przydać do czegoś lepszego niż, no nie wiem, wyrównanie w jej imieniu rachunków z kimś, kogo nie znosi. Jednocześnie próbowałaby dowiedzieć się, co planował, bo takie złe, intrygujące osobniki zawsze budziły jej fascynację, zwłaszcza gdy przejawiały te dwie cechy nie tylko w słowach.]

    Ellen

    OdpowiedzUsuń
  80. [ Wow. Są jak swoje odpowiedniki. Ignis to świetna postać. Bardzo mi się podoba i ja też nie odpuszczę, jeśli sie w coś razem nie wplączą. Oboje mają problemy ze sobą i może to ich jakoś do siebie przyciągnie? Jak Ty widzisz tą dwójkę? :) ]

    Mercedes

    OdpowiedzUsuń
  81. [ Jeśli mam być szczera, to ja właśnie TAK to widzę. Nikt nie zrozumie lepiej psychopaty, niż drugi psychopata. Mercy jest typem samotniczki, więc właściwie tylko przy pianinie można ją jakoś złamać. Może Ignis miałby ochotę ją nakryć przy graniu w jakiejś starej, nieczynnej już klasie. Mercedes jest całkiem zdolna i odrestaurowała stary, podniszczony fortepian, który znalazła na czwartym roku przy próbie złapania kota jakiegoś gryfona z pierwszej klasy. Co Ty na to? :) ]

    OdpowiedzUsuń
  82. [ Nie ma problemu, zacznę bardzo chętnie, ale jutro. Dzisiaj jestem wyczerpana pracą i muszę to odespać. Jutro mam na szczęście wolne, więc jak najszybciej zabiorę się za klejenie wątku. :) Mam nadzieję, że to Ci nie przeszkadza?
    HUH NOWY WIZERUNEK IGNISA JEST NIEZIEMSKI!]

    OdpowiedzUsuń
  83. Może Silas był dziwny, ale wcale nie było mu do śmiechu. Ba! Czołganie się, uciekając przed olbrzymim, włochatym i zapewne cholernie głodnym pająkiem, wcale mu się nawet nie podobało. Akromantule. Mulciber nie wiedział, dlaczego w ogóle jakaś siła powołała do życia te paskudne stworzenia. Krukon nie bał się pająków, o ile te z łatwością mieściły się plastikowego kubka, za pomocą którego dało się wyrzucić pajęczaka za okno. Nie bał się również tych, które uciekały gdy tylko w ich kierunku zbliżał się zwinięty w rulon magazyn Czarownicy. Niestety w czerwonych ślepiach wyrośniętej, ośmiu nożnej kreatury nie dało się dostrzec lęku przed papierem.
    Na ułamek sekundy złapał kontakt wzrokowy z Ignisem, którego głupkowaty uśmieszek zdenerwował Krukona jeszcze bardziej niż czający się na niego pająk. Femoris był typowym ślizgonem. Osobą spod ciemnej gwiazdy, który pod maską przystojnego chłopaka skrywał charakter, którego nie powstydziłby się sam Voldemort. Silas mógł się spodziewać, że wychowanek Slytherinu zachowa się w taki a nie inny sposób. Nie szukał u niego pomocy a jedyne czego chciał to znalezienie swojej własnej różdżki, która leżała nie wiadomo gdzie.
    Zamarł, gdy naprzeciwko siebie zobaczył zarys wilkołaczej sylwetki. Na szczęście włochaty stwór miał bliżej do Ignisa, co trochę pocieszyło Mulcibera, bo w końcu ślizgon dostałby to na co zasłużył, a Solene mogłaby w końcu na nowo zacząć interesować się normalnymi i miłymi uczniami. Troszkę by tylko popłakała, ale w końcu by jej przeszło.
    Mimo tego, że pojawienie się wilkołaka nie zwiastowało niczego dobrego, to jednak akromantula zainteresowała się nowym przybyszem i odpuściła sobie wędrówkę za Krukonem. Silas jeszcze nigdy nie był tak blisko olbrzymiego pająka, jak w momencie w którym stwór przechodził tuż nad nim. Nawet nie chciał myśleć, co by się stało, gdyby pajęczak opuścił odwłok. Wzdrygnął się. Walka między pająkiem a wilkołakiem rozpoczęła się w mgnieniu oka, a Krukon był tak blisko, że niemal czuł podmuchy powietrza tworzone przez okładające się istoty. Jeśli miałby obstawić walkę, to postawiłby na wilkołaka, bo chociaż pajęczak był większy, to wilkopodobny brzydal był szybszy i zwinniejszy. Mniejsze rozmiary pomagały mu uniknąć większość niezgrabnych, pajęczych ruchów. Spoglądał przez chwilę z zainteresowaniem na walkę, by po chwili przypomnieć sobie, że jego problemy się nie skończyły. Odczołgał się na bok i dopiero tam, gdzieś pod krzakiem odszukał różdżkę, która była jednak zbyt daleko by ją dosięgnąć. Próbował wstać, ale ogarnął go wtedy potworny ból. Wtedy też przypomniał sobie, że prawdopodobnie ma zwichniętą kostkę. Na nieszczęście bitwa dobiegała końca. Zmartwił się. Boląca kończyna na sto procent nie ułatwi mu ucieczki, więc Kukon postanowił przeczołgać się do jakichś krzaków, w których mógłby bezpiecznie poczekać aż wilkołak sobie pójdzie. Nie bał się, że istota go wywęszy, bo pomimo wyczulonego węchu Silas był tak umorusany śmierdzącym błotem, że sam pachniał jak breja. Już miał upatrzoną kryjówkę, a ręką był coraz bliżej różdżki, niestety w pewnej chwili został podniesiony za ramię. Z początku był przekonany, że był to wilkołak, ale po chwili zorientował się, że uścisk nie był zbyt mocny.
    Nie był zadowolony z tego, że Ignis go stamtąd wyciągnął. Może Silas przeceniał swoje umiejętności, ale naprawdę był przekonany, że wszystko dobrze by się dla niego skończyło i wyszedłby z Zakazanego Lasu bez szwanku. Nie licząc zwichniętej kostki, oczywiście. Najważniejsze, że Femoris nie był głupi i pamiętał o różdżce, którą wcisnął w dłoń Krukona. Chociaż tyle.
    Wędrówka była długa, trudna i bardzo męcząca. Musieli co jakiś czas robić sobie krótkie przerwy. Silas nie wiedział, która może być godzina, był jednak pewien, że już dawno powinien leżeć w swoim ciepłym łóżku. Nie miał pojęcia, co pokusiło go do tego, by wybrać się na wędrówkę. No dobra, pamiętał. Nie zmieniało to jednak faktu, że było to nieprzemyślane i głupie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Odezwał się człowiek, który pozjadał wszystkie rozumy – mruknął od niechcenia dokładnie w tym samym momencie, w którym Ślizgon puścił Silasa, który zgrabnie opadł na jeden z pniaków. Chłopak pokręcił głową z dezaprobatą. Nie miał bladego pojęcia, w jakim miejscu się znajdują i jak daleko są od zamku. – Krzycz dalej, przecież wilkołak nas nie rozszarpie – zwrócił mu uwagę. Typowy Ślizgon. Musi sobie pokrzyczeć, chociażby od tego zależało jego życie, lub śmierć. Wyciągnął przed siebie bolącą nogę i wypowiedział zaklęcie. Z różdżki od razu wystrzelił promień jasnego światła, który oświetlił kostkę. Była ona sina i opuchnięta. Zwichnięcie lub skręcenie było murowane. Silas nie wiedział jednak które z tych. Machnął różdżką kilka razy i opuchlizna powoli zaczęła schodzić, a Krukon ponownie mógł ruszać stopą, nie czując żadnego bólu czy dyskomfortu. Wstał, wypróbowując czy zaklęcie, którego użył zadziałało. Udało się i po urazie nie było już śladu. Silas mimowolnie się uśmiechnął. Zapowiadało się, że zostanie dobrym uzdrowicielem, skoro już teraz znał kilka przydatnych zaklęć. Wcale nie był taki bezużyteczny.
      – I gdzie nas wyniosłeś? – zapytał, jednak nie oczekiwał że usłyszy porządną odpowiedź. Prędzej spodziewałby się jakiegoś warknięcia albo od razu Avady. Rozejrzał się dookoła. Nie widział niczego innego tylko drzewa, które wyglądały tak samo a ich korony zasłaniały niebo, przez co nie było widać żadnej gwiazdy, która pomogłaby w określeniu kierunków. Skrzyżował ręce na piersi. – Nie mam ochoty się kłócić, ale wiem, że to wszystko nie jest moją winą – mruknął i zrobił kilka kroków na przód. – Jeśli chcesz zostać to zostań, ja nie chcę spotkać kolejnej akromantuli – dodał i wzdrygnął się, gdy przypomniał sobie widok przechodzącego nad nim pająka. Był wyczerpany, nie tylko fizycznie ale również psychicznie i jedyne o czym potrafił w tej chwili myśleć to jego ciepła kołdra.
      Nie uszedł daleko, gdy jego uwagę przykuło dziwne szelesty po lewej stronie. Instynktownie schował się za drzewo i prawie na klęczkach przesunął się w stronę wysokich i gęstych krzaków, z których mógł obserwować wszystko co działo się przed nim, chociaż widoczność nie była doskonała. Nie miał pojęcia czy Ślizgon jest gdzieś w pobliżu czy nie.

      Silas Mulciber

      Usuń
  84. [ Huh, wydawał mi się jeszcze bardziej gorący, niż wcześniej :D Spodziewaj się dziś wątku ode mnie. Wezmę się za to jak tylko dosiądę do laptopa. ]

    Mercy

    OdpowiedzUsuń
  85. [ Okej, zaczynam. Jeśli coś się nie sklei z Twoimi oczekiwaniami to zmień/pomiń :) ]

    Pusty korytarz wypełniły odgłosy szybkich kroków. Szata w odcieniu ciemnej zieleni unosiła się wysoko nad ziemią. Mimo całkiem sprzyjającej pogody postać miała mocno naciągnięty na głowę kaptur i skórzane, czarne rękawiczki. Przemierzając kolejne metry Mercedes wyglądała, jakby unosiła się nad ziemią.
    Kiedy wreszcie znalazła się w opuszczonej części zamku i skręciła w prawo ujrzała podniszczone, drewniane drzwi z klamką w kształcie węża, którą sama zamontowała. Odetchnęła z ulgą. Przekraczając próg pokoju ogarniętego szarością, poczuła, jak cała frustracja, która powoli przejmowała kontrolę nad jej ciałem, ucieka gdzieś, rozpływając się w powietrzu.W jednej sekundzie zapomniała o wszystkich słowach, jakie musiała dzisiaj wypowiedzieć. Wyrzuciła z głowy twarze, na które zmuszona była patrzeć.
    Szybkim krokiem pokonała ostatnie dwa metry, zamknęła małe okienko i odwróciła się, spoglądając w stronę jedynej rzeczy znajdującej się w pomieszczeniu.
    Czarny fortepian znajdujący się na samym środku połyskiwał w świetle księżyca. Klapa była uchylona na kilkanaście centymetrów, ale postanowiła ją zamknąć. Po zmierzchu wolała się nie narażać. To nie tak, że bała się konsekwencji. Po prostu nie chciała być tutaj znaleziona. Te cztery ściany były jej oazą, Jedynym miejscem, gdzie mogła być prawdziwą Mercedes. Nie było tam miejsca dla nikogo innego.
    Nie zsuwając kaptura, usiadła na skrzypiącym stołeczku i od razu podniosła klapę. Jeszcze dwa głębokie wdechy i palce zaczęły przesuwać się po delikatnych klawiszach instrumentu. Na początku była to zwykła improwizacja, ale już po chwili przemieniła się w Sonatę Księżycową Beethovena.
    Nie przeszkadzał jej chłód, nie narzekała na ciemność. Mogłaby grać nawet z zawiązanymi oczami. Ukojenie, jakie czuła w tym momencie było dla niej czymś cenniejszym niż rodowe złoto. Była WOLNA.


    [ wiem, krótko, ale nie wiedziałam na co do końca mogę sobie pozwolić :) ]

    OdpowiedzUsuń
  86. [jesteś pierwszą osobą, która zwróciła mi na to uwagę... nawet ja tego nie zauważyłam. XD no, dziewucha metamorfomagiem jest, to chyba nie nowość? :>
    ślizgońska "szlama" wita również i chętnie zaprosiłaby na wątek pana psychopatę.]

    Midnight.

    OdpowiedzUsuń
  87. [Bezczelny, pewny siebie i całkiem szczery ten Ignis. Toż to wybuchowa mieszanka ;o Coś czuję, że Amy dałaby mu trochę popalić i chętnie pokazałaby mu kto komu może tutaj posłużyć! Musimy mieć wątek między naszymi postaciami, ale nie wiem dokładnie w jakiej kategorii rozważyć te poprane pomysły! :D]

    Amy

    OdpowiedzUsuń
  88. [Wszystko zależy od tego na jakie powiązanie zdecydujemy się dla naszych postaci. Nie przepadam za zaczynaniem od zera, więc w najlżejszej wersji wolałabym, żeby Amy i Ignis znali co najmniej z widzenia. Wiesz, panna McNair sprawia wrażenie poukładanej osoby, a mocnym akcentem jej usposobienia jest to sypanie ironią, jak z rękawa. Ignis jest bardzo pewny siebie i z racji tego, że to Ślizgon to tak wyglądają moje propozycje na kategorie. One są, oczywiście, do rozwinięcia:
    1.Wrogowie.
    2. Rywale.
    3. Wbrew wszelkim pozorom znajomi, choć co prawda z dwóch innych domów, w kategorii kto się czubi, ten się lubi.
    4. Przyjaźń to jest bardzo odległa w ich przypadku, chyba że ta dwójka znajdzie coś co ich połączy. Czy to będzie cel czy nawet ten sam wróg to już do ustalenia.
    5. Tymczasowi sojusznicy. Nie będę tak szybko rozwijać.
    6. Jeśli powyższe nie odpowiadają to będę myśleć nad czymś innym c:]

    Amy

    OdpowiedzUsuń
  89. [Ignisiakowa specjalnie dla Ciebie założę gg, więc pozwolisz, że tylko rozpiszę pomysły i odezwę się! c:]

    Amy

    OdpowiedzUsuń
  90. [chodzi mi po głowie, żeby ten pan się nią trochę zabawił, pomanipulował. hm. ale wątek miłosny w grę nie wchodzi, wybacz. :D myślę i myślę... aż mi się skojarzyła relacja Voldemort - Bellatrix, nawet nie wiem czemu. :D nie masz pomysłu, ani troszkę? :c]

    Midnight.

    OdpowiedzUsuń
  91. [Ziemniaczek gorąco się wita ^^ Ziemniaczek wziął się z pewnego obrazka, na który kiedyś trafiłam - Puchoni byli tam określeni jednym słowem: potatoe... i jakoś mi się to przyjęło. A poza tym jak tak spojrzę na Hailee to jedno z pierwszych słów jakie mi się nasuwa (to zupełnie normalne, prawda...?).
    Tak czy inaczej - Peggy i Ignis to dwie zupełnie różne osobowości... może coś im sklecimy? ^^]

    Peggy

    OdpowiedzUsuń
  92. [I ja również witam ciepło i jeszcze cieplej zapraszam do siebie :D]

    OdpowiedzUsuń
  93. [Musiałam spróbować czegoś innego- znudziły mnie buntownicze panienki, chciałam stworzyć kogoś oryginalnego i oto objawiła mi się bajka "Atlantyda", a w niej dziewczyna mechanik. I tak oto powstała Bo :)Już kiedyś Ignisa chwaliłam, więc nie będę się powtarzać. Monotonność jest nudna ]

    Bo

    OdpowiedzUsuń
  94. Kiedy Ignis złapał za jej rękę skrzywiła się lekko. Zrobił to zdecydowanie za mocno, co Solene nie podobało się ani trochę. Po tym, jak lekko nią szarpnął złapała się za nadgarstek. Kiedy próbowała go rozmasować, ze złością mierzyła chłopaka swoim wzrokiem, próbując go przeszyć. Z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu lubiła tego drgania, ba! Nawet bardzo. Nie rozumiała tego kompletnie, ale całe jego zachowanie choć denerwowało, to wydawało się blondynce nadzwyczaj atrakcyjne. Nagłe zmiany nastrojów Femorisa działały jak magnes, bo Mulciber nie lubiła nudy i tym starszy z braci wygrał nad młodszym.
    - Masz rację. Nie kocham go – rzekła pewnie, patrząc chłopakowi prosto w oczy. Solene doskonale zdawała sobie z tego sprawę i najwyraźniej Ignis również. Zadziwiał ją fakt, z jaką lekkością to wypowiedziała. Jeszcze niedługi czas temu, patrząc na Ślizgona z myślą, że swoje serce odda właśnie jemu, stwierdziłaby, że to zupełny idiotyzm. Jednak czym dłużej porównywała obu braci, tym bardziej zauważała więcej podobieństw miedzy nią, a Ignisem. Nawet nie wyczuła momentu, w którym to zatraciła się w jego ramionach, potem ustach. Coś wymknęło się Sol spod kontroli, ale nie żałowała. Absolutnie. – I idź do niego. Ciekawe jak długo będzie śmiał ci się w twarz, kiedy mu wszystko wyjawisz – Krukonka prychnęła cicho, mówiąc z podobną oschłością, co chłopak przed nią. Jej cechy zaczynały powoli mieszać się z tymi należącymi do niego. Jednak gdzieś w oddali krzyczał głos sumienia. Krzyczał doniosłe, przytłumione: „zdradziłaś!”. Coś kazało jej współczuć Anthony'emu i zerwać kontakty z Ignisem. Z tym, że ona nie potrafiła wytrzymać bez tych potajemnych spotkań, gdzieś na błoniach, w Pokoju Życzeń. – Prawda jest taka, że jeżeli nie usłyszy tego ode mnie, to nikomu nie uwierzy – to była smutna prawda. Pokazywało jak wielkim zaufaniem obdarzył Solene, a ona beznadziejna ten fakt wykorzystała. Widziała oczami wyobraźni ten ogromy smutek w oczach swojego aniła, widziała jak uśmiech niknie z każdym słowem. Nawet już słyszała, jak serce łamie się doszczętnie na małe kawałeczki. Wszystko przez nią.
    Dlaczego do cholery zakochała się w tym idiocie? W tym draniu bez sumienia, jakiegokolwiek wyczucia i subtelności. W tych oczach, jak lustro blokujące zobaczenia jego prawdziwego. Czego ona tak bardzo pożądała? I w końcu czemu, to wszystko Solene się podobało.
    Blondynka przekrzywiła głowę w prawo i zamknęła oczy. Chłodny wiatr kołysał liśćmi, które łagodnie szeptały. Ogarniał zimnem także i ciało Krukonki, ale tym przyjemnym. Wszędzie cisza i spokój, ale nie w umysłach i sercach tej dwójki. Tam panował piekielny huragan bez możliwości zatrzymania.

    with love
    Solene Mulciber

    OdpowiedzUsuń
  95. [Fajny koteł. Czuję, że się dogadają.]

    Yilian

    OdpowiedzUsuń
  96. [Takie miało być ;) Raczej by się go nie bała ale bardzo lubiła biorąc pod uwagę, że są całkiem podobni. Obie lubimy takie charakterki ;) ]

    Lotta

    OdpowiedzUsuń
  97. [ooou, niezmiernie mi miło. ja to bym chciała wątek z tym panem. jest ochota?]

    Charlotte

    OdpowiedzUsuń
  98. [jeśli Ignis ma ochotę ją podręczyć, to zapraszam tu: dajmiodejscwmrok@gmail.com]

    OdpowiedzUsuń
  99. Wiatr dalej delikatnie dawał o sobie znać, pojawiając się na krótko i równie szybko znikał. Muskał tak wszystko, co napotkał na swej drodze. Solene czuła te subtelne doświadczenia i przez mały czas miała ochotę im się oddać, by poniosły ją gdzieś daleko. Albo w dokładnie ten sam sposób wywiały problemy z życia Krukonki, która została postawiona przed wyborem. Miała do dyspozycji Anioła i Demona, swoje dwie wielkie miłości. Ważne było tylko odpowiedzieć sobie na pytanie, która była tą obecną.
    Wiatr dalej delikatnie dawał o sobie znać, ale nagle te smugi chłodnego powietrza przestały mieć znaczenie, kiedy dotarł do niej inny, znany jej bardzo dobrze zapach. Męskie perfumy mieszające się z dymem papierosowym kojarzyły się Sol wyłącznie z jedną osobą i w tej sytuacji, podnosząc powieki nie zdziwiła się. Napotkała wzrok Ignisa, te zamrożone kryształki w tęczówkach. Bił od nich jakiś przedziwny spokój, zupełnie jakby wietrzyk udzielił się im obojgu. Bo i Mulciber patrzyła na niego, nie wypowiadając nawet słowa. Błądziła przez chwilę oczami po jego twarzy. Podążała za linią kości policzkowych, które dość mocno zaznaczone formowały się w małe dołeczki, do których władał cień. Wtedy twarz chłopaka miała jeszcze ostrzejszy wyraz, niż normalnie przy dziennym świetle. Zarost dodawał mu kilka lat, powodując wrażenie dojrzalszego osobnika płci przeciwnej. Blondynka doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że tak nie jest, że nawet jest gorszym dzieckiem, niż jego brat. Jednak cholernie jej się podobał. Nigdy nie potrafiła przewidzieć następnego kroku Ignisa. Nie wiedziała, czy w danym momencie będzie czuły czy oschły, jak jeszcze kilka minut temu. Denerwował ją okropnie, ale za każdym razem tak bardzo za nim tęskniła. Za dłońmi, jego ciepłem, sarkastycznymi komentarzami, ironią. To działało na Solene, jak magnes. Niezwykle skuteczny.
    Ślizgon miał rację, to całe zamieszanie stawało się już męczące, a ona znała już swój wybór. Znała go już od dłuższego czasu, ale przeciągała to jak najbardziej mogła. Tak bardzo żal było jej Anthony'ego. Zawsze był dla niej tak dobry, łagodny i czuły. Był, kiedy go potrzebowała. Był, kiedy nie mogła poradzić sobie sama z sobą. Czy źle, czy dobrze – był. I może w tym był cały haczyk. Ignisa mogła wciąż łapać, sama mogła się ukrywać, by on znalazł ją. Oboje tak się bawili. Nie było nudno.
    Solene zrobiła kilka kroków w przód, by dotrzeć do stojącego tyłem chłopaka. Oparła głowę o niego, a swoim ciałem przylgnęła, zupełnie jakby było jej zimno. Dłonie przez chwilę zjeżdżały wzdłuż jego pleców, by w końcu zatrzymać się w jednym miejscu. – Więc idę – rzekła nagle odpychając się lekko od Ignisa. – Nie ma sensu tego dalej przeciągać – westchnęła i przeszła tuż obok chłopaka, zgrabnie omijając jego ramię, a obejmując się ramionami ruszyła w kierunku zamku. Miała zamiar odejść bez żadnych słów, już i tak dostatecznie się denerwowała.

    Solene, jego małe słońce, które jego chmury nie chcą dać przepuścić promyczków jej miłości <3

    OdpowiedzUsuń
  100. [Dziękuję bardzo! Tak poza tym, to jestem ci w sumie wątek winna! W końcu nagle z dnia na dzień usunęłam Mel... No, ale mam teraz okazję się jakoś zrekompensować!]
    Oriane

    OdpowiedzUsuń
  101. [ojeju, mój Mistrzu, towarzyszu zbrodni.
    come to me.]

    emily.

    OdpowiedzUsuń
  102. [zabawiłabym się w coś szalonego i, hm... niebezpiecznego. jakkolwiek by nie było, Emily raczej uczuciowo pokrzywdzona by przez niego nie była, bo ona w gruncie rzeczy ma daleko tego typu sprawy. ale. niewinny romansik bezuczuciowy można by pociągnąć, masz ochotę? :D]

    emily.

    OdpowiedzUsuń
  103. Impreza wydawała jej się ciągnąć w nieskończoność.
    Cóż, na samym początku było nawet całkiem fajnie. Niejaki Daniel Morgan, jasnowłosy Krukon z którym przyszła, co i rusz dawał jej do zrozumienia, że chciałby czegoś więcej. Niesamowicie o nią zabiegał. Do pewnego stopnia była zdziwiona tym przejawem niejakiej odwagi, jednak mimo wszystko, jeszcze jakąś godzinę temu, zdecydowana była mu dać to, czego chce.
    Do czasu, aż na horyzoncie pojawiła się wyrazista wizja wspólnie spędzonego wieczoru. Blondyn zaczął tchórzyć i Emily stwierdziła, iż w takim razie nie w jej interesie należy ingerencja w cały ten proces. Przecież nie chciała na siłę zaciągnąć go do łóżka, na Salazara. Sam chciał, a teraz nagle się wykręca. Wzruszyła ramionami i porzuciła swojego partnera na rzecz kieliszka dobrego, drogiego wina.
    Samotność nigdy jej nie przeszkadzała; wydawała się wręcz być usatysfakcjonowana, że nikt nie próbuje wtrącać się w jej prywatność i zagadywać na jakieś bzdurne tematy. Lubiła swoje własne towarzystwo i lubiła, kiedy ludzie to szanowali. Ci tutaj zdecydowanie musieli to przyjąć do wiadomości, jeśli nie chcieli skończyć w krzakach z przegryzioną tętnicą.
    Nie, Emily nie była nerwowa. Większość rzeczy przyjmowała chłodno, obojętnie. Mało co było w stanie ją poruszyć. Nawet brat, osoba, którą darzyła uczuciami najmocniejszymi na świecie, czasem tylko nieznacznie ją irytował.
    Powoli zaczynała ją nudzić monotonia. Wszędzie takie samo towarzystwo, jednakowo nudne i bezbarwne. Te same lokale, salonowe rozmówki, nawet alkohol był wszędzie ten sam. Takie życie jej nie odpowiadało; tęskniła za czymś nowym, czymś, co nie stanowiło w jej codzienności rutyny. Odskocznia od rzeczywistości. Pogrążona w ponurych rozmyślaniach nie zauważyła nawet, że ktoś się do niej przysiadł. Dopiero po dłuższej chwili przeniosła na niego wzrok. Przyglądał się jej.
    Znała tą twarz. Miał ciemne włosy i lekki zarost; uśmiech, jeśliby zakwitł na jego twarzy, pewnie był niesłychanie ironiczny, zawadiacki. Biła od niego pewność siebie i jednocześnie Emily nie poczuła od niego tego gorąca, które na ogół parowało od innych ludzi; dzięki temu dowiedziała się, że chłopak jest tak samo chłodny jak ona.
    - Femoris. - Z trudem wygrzebała jego nazwisko z zakamarków pamięci. Owszem, sporo o nim słyszała, jednak na ogół nie przywiązywała dużej wagi do plotek, bo w ten sposób mogła poznać człowieka od środka, z czystą kartą, nie zapisaną przez żadne niepochlebne opinie. Raczej nie był typem człowieka, którego towarzystwo działałoby na nią kojąco. Wydawał się niesamowicie arogancki i Emily nigdy nie przyszło do głowy, by spędzać z nim więcej czasu. Jednakże ojciec - och, tato... - na pewno byłby uszczęśliwiony wiedząc, jakich znajomych ma jego ukochana córeczka.

    emily.

    OdpowiedzUsuń
  104. [Może masz jakiś ciekawy wakat w powiązaniach dla mojej Oriane? C: Z chęcią wykorzystałabym jakoś to, że oboje należą do KZWP!]
    Oriane

    OdpowiedzUsuń
  105. [Dobre kobietki są fajne, a jej uroda idealnie pasuje mi właśnie do takiej grzecznej, miłej osóbki :D
    Wątek może? :)]

    Leith

    OdpowiedzUsuń
  106. [Na powiązanie nie mam żadnego pomysłu, aczkolwiek mam na sam wątek. Przyjąć możemy, że oficjalnie się nie znają, choć kojarzą się jeszcze z czasów szkolnych na przykład, a i czasami w Hogsmeade się pewnie mijają. W każdym razie, Ignis któregoś wieczora mógłby pojawić się w miasteczku i coś mogłoby mu się stać. To już byłaby twoja decyzja czy by się z kimś pobił, zmierzył w pojedynku, spadł ze schodów czy co tam jeszcze mógłby zrobić. Ogólnie mógłby być trochę poobijany, skądś tam by krwawił i na przykład miał zwichniętą kostkę/nadgarstek. W takim stanie znalazłaby go Leith i od razu zabrała do siebie, aby biedaka opatrzyć, na co Ignis mógłby trochę kręcić nosem :) Co ty na to?]

    Leith

    OdpowiedzUsuń
  107. [Cieszę się :) Mogę zacząć, ale już jakiś czas nie pisałam, więc nie wiem ile wyjdzie, jak wyjdzie i kiedy wyjdzie xD Ale postaram się zacząć jeszcze dzisiaj.]

    Leith

    OdpowiedzUsuń
  108. Leith była osobą, która nienawidziła zimy. Szczególnie wtedy, kiedy musiała wstać z samego rana, aby otworzyć herbaciarnię, a na zewnątrz wciąż panował mrok. Nie wspominając już o mrozie, który szczypał ją w policzki i sprawiał, że ciekło jej z nosa. Dzielnie jednak znosiła wszelkie trudy i docierała do swojego miejsca pracy na czas, aby przygotować lokal na przyjęcie klientów, których zimą było dość sporo. Nie dziwiła się temu, gdyż i ona zapewne chciałaby się rozgrzać kubkiem gorącej herbaty, gdyby spędziła sporo czasu na zewnątrz. Oczywiście, nadal przychodziło do herbaciarni dużo zakochanych par, ale spotkać można też było osoby, które pojawiały się pojedynczo, aby chwilę odpocząć i się rozgrzać.
    Dzień w herbaciarni mijał jej bardzo szybko. Nim się spostrzegła, zrobiło się ciemno, a po kolejnych trzech godzinach musiała zamknąć już lokal. Zanim jednak z niego wyszła, minęła kolejna godzina na sprzątnięciu wszystkich stolików, brudnych filiżanek i podłogi. Całe szczęście, że bez problemu mogła używać magii, inaczej zajęłoby jej to dwa razy więcej czasu.
    Kiedy wszystko było już sprzątnięte, Leith zabrała wszystkie swoje rzeczy, opatuliła się w płaszcz i wyszła na zewnątrz, trzymając w ręku klucze od herbaciarni. Wsunęła je do zamka, przekręciła, po czym sprawdziła czy drzwi się zamknęły. Zadowolona rzuciła jeszcze małe zaklęcie, tak na wszelki wypadek i ruszyła szybko w kierunku swojego mieszkania. Nie uszła jednak daleko, gdy z jednej z bocznych uliczek wyszedł młody chłopak. Nie musiała wcale się domyślać, że był uczniem Hogwartu, gdyż kojarzyła go z widzenia.
    — Hej, wszystko w porządku? — spytała uprzejmie, widząc, że chłopak kuleje. Dopiero kiedy podeszła do niego bliżej, zauważyła, że całą twarz ma poobijaną oraz umazaną we krwi. — Na Merlina, co się z tobą stało? — spytała z przerażeniem, łapiąc chłopaka pod brodę, aby lepiej móc przyjrzeć się jego ranom.

    Leith

    OdpowiedzUsuń
  109. [ Cześć i czołem. Nie wiem, czy pamiętasz jeszcze Mercy, ale ta psychopatka właśnie wróciła do Hogwartu! :)
    Masz ochotę na nowy wątek (choć poprzedni był ledwo rozpoczęty)? ]

    Mercedes Howard

    OdpowiedzUsuń
  110. [ Może po prostu zaczniemy od tego, że Mercy faktycznie wraca do Hogwartu po (powiedzmy) tygodniowej nieobecności. Nikt nie wie, gdzie była, co robiła i przede wszystkim Z KIM była. Ludzie spekulują. A Ignis byłby na tyle bystry, że pierwszego dnia po jej powrocie po prostu stanąłby przed nią i powiedział, że wszystko wie. No bo w końcu nie jest głupi. Wie, że musi za tym stać jej rodzinka. Co Ty na to? :)
    Ach, stęskniłam się już za tą relacją Dexterowską. Właśnie to mnie tak bardzo męczyło i dlatego wróciłam. :) ]

    Mercy

    OdpowiedzUsuń
  111. [W sumie szkoda, że Ignis nie gryzie. Gryzienie jest faaajne.

    Cześć! Dziękuję za ciepłe przywitanie. Tak właściwie kropek w ramce nawet nie miało być, ale stwierdziłam, że bez nich to będzie już kompletnie tajemnicza.
    Mam w zwyczaju atakować od razu wątkami wszystkich, którzy mają na to ochotę, więc jeśli chcesz... c:
    Wiem, że takie połączenie może być zabójcze dla mojej postaci, ale ostatnio lubuję się w intrygach. ]

    Ambrosia

    OdpowiedzUsuń
  112. [Bo Ślizgoni mają to coś i tyle. :D Cześć i czołem, Dextera niestety nie oglądałam, ale mimo wszystko cieszę się, że karta w jakiś sposób intryguje. :)]

    LALA

    OdpowiedzUsuń
  113. [Oriane wyparowała... Zbyt długą przerwę od niej zrobiłam, no i trudno było mi do niej wrócić :c Ignis pasowałby na tego Głupiego Dupka, tylko że już wcześniej ktoś napisał, że by się nadawał... Tak więc o ile autor mi odpisze, to Dupek został sprzątnięty Ci sprzed nosa :c Ale nie ma co się na zapas martwić, bo możemy dla Ignisa wymyślić coś speszjal!]

    OdpowiedzUsuń
  114. [Zauważyłam, że Ignis jest wpisany jako stały członek w KZWP, a z racji tego, że w najbliższym czasie zamierzamy z autorką Ellen Ridley rozpalić w wątku grupowym konkretną akcję, chciałabym poprosić Cię o podrzucenie do siebie maila lub odezwania się tutaj: radioactive.edge@gmail.com. W ten na bieżąco dostawałabyś informacje odnośnie planowanej rozgrywki lub jeśli trudno byłoby nam się zdecydować na jedną z opcji to podrzuciłybyśmy propozycje członkom KZWP do rozpatrzenia i wybrania najlepszej w ich osobistej opinii.]

    Arsellus Langhorne

    OdpowiedzUsuń
  115. [Hej! W pełni rozumiem, ja ostatnimi czasy także nie mam lekko. Jejku, jejku, Ignisa można umieścić prawie w każdej luce, ale tobie pozostawiam do wyboru najlepszą opcję i taką, która będzie najbardziej zgodna z wizją postaci. (:
    A) Mam do zaproponowania przyjaźń — damsko-męską. W dodatku, żeby nie było to nudne to można wmieszać do tego dogryzanie sobie — relacja Ślizgona i Gryfonki nie powinna być nużąca. (:
    B) Nie wiem czy Ignis byłby zainteresowany płataniem uczniom Hogwartu figli, ale jeśli tak to byliby z Gwen wspólnikami od najbardziej szatańskich pomysłów. :D
    C) Pozostaje także odwieczna wrogość, która po jej powrocie nabrała rumieńców lub rywalizacja. (:
    D) To taka opcja zastępcza, jeśli chcesz to można to włączyć — Gwen może się nawet w Ignisie podkochiwać, ale będzie się dla niej liczyło to, aby prawda nigdy nie ujrzała światła dziennego. (:]

    Gwendolyn Reynolds

    OdpowiedzUsuń
  116. [Wątku! :) Ignis jest cudowny, ona tak samo, więc jakiś musimy mieć!]

    OdpowiedzUsuń
  117. [Jasne! Mi jak najbardziej odpowiada omawianie wszystkiego przez gg :) 57748922]

    OdpowiedzUsuń
  118. Wiele rzeczy jej się wydawało. Miała wrażenie, że jest w stanie przechytrzyć wiele osób – w końcu jest w Ravenclawie, to o czymś świadczy. Jednak nie mówiło to o niczym, raptem o kilku dobrych ocenach na jeszcze innych kilku przedmiotach. Tyle mówił o niej dom, ona sama stanowiła zupełnie oddzielną jednostkę żyjącą na tym podłym świecie. Takie przemyślenia miała schodząc po schodach wieży Gryffindoru, dokładnie po tym, jak wyszła z pokoju jej Anthony’iego. Nie, już nie był jej. Już najprawdopodobniej nigdy nie będzie mogła go tak nazwać, chociaż nawet bardzo by chciała. Wiele mu zawdzięczała i tak bardzo miała nadzieję, że dotarło to do niego. Jednak gdy ten wybiegł wściekły z dormitorium - zrozumiała. Niepotrzebnie tyle udawała, bo w sumie to tylko pokazywało, jak mało miała dla niego szacunku i jak mało miłości, jaką tak długo go obdarowywała.
    Solene przetarła jedną z ostatnich łez na policzku, pozwalając tym samym zaczerwienić się skórze w tym miejscu. Materiał bluzki, którą miała na sobie niezbyt wiele pomagał w ukryciu płaczu. W tamtej chwili chciała znaleźć się tylko w jednych ramionach, ale jakoś miała wrażenie, że nie będzie to łatwe. Po pierwsze czuła się strasznie źle sama ze sobą. Najchętniej zaczęłaby uważać, że nie zasługuje na nikogo, na jakiekolwiek dobre uczucie. Po drugie Ignisa najpewniej nie było pod portretem Grubej Damy, jak obiecywał. Nie było go, bo Anthony wybiegł właśnie do niego. Tego Solene była bardziej niż pewna.
    Nie śpieszyła się. Szła powoli uważnie stawiając każdy swój krok. Nie podnosiła wzroku, patrzyła na sznurówki w swoich butach. Miała jakąś ogromną pustkę w swoich myślach, chyba nie wiedziała za które zabrać się jako pierwsze. Tak bardzo przecież lubiła myśleć, a obecnie świeciło tam pustkami. Trochę czasu zajęło jej dojście do Pokoju Wspólnego Krukonów. Prześlizgnęła się z dala od jakiejś śmiejącej się grupki ludzi i wręcz wbiegła do własnego dormitorium. Wpadła na łóżko i zasłoniła każdą kotarę wokół. Chwilę potem blond włosy rozlały się po poduszce o granatowej barwie. Kosmyki tworzyły lekkie zawijasy, jak zwykle kręcąc się u końcach na różne strony. Jednak w te jasne włoski co chwilę wchłaniały się słone łzy, które spływały uprzednio po kościach policzkowych Mulciber. Czy naprawdę Ignis Femoris był tego warty? Ten podły człowiek, jak zdążyła nie raz usłyszeć od jego brata. Tyle że, była w stanie zrobić dla niego naprawdę wiele. Nie rozumiała dlaczego, ale momenty w których znajdowali się tak blisko siebie, a jego dłoń przeczesywała jej włosy – były dla Solene wszystkim najlepszym, co mogło ją spotkać.
    Blondynka odetchnęła raz jeszcze i zamknęła oczy.
    Na dzisiaj, to koniec.


    jedyna Sol

    OdpowiedzUsuń
  119. [Coś w tym jest, przyznaję, ale u Amnesii te zmiany są o wiele szybsze i gwałtowniejsze niż u przeciętnej kobiety. Coś czuję, że gdyby wiedziała, że Ignis nie potrafi identyfikować swoich emocji, to by mu tego zazdrościła, bo ona sama czuje zbyt wiele. ;)]

    AMNESIA

    OdpowiedzUsuń
  120. [Ale ona zazdrosna i tak by była, bo myśli, że wszystko byłoby lepsze od tego natłoku sprzecznych emocji, które odczuwa. W końcu, trawa jest zawsze bardziej zielona po drugiej stronie płotu. ;)]

    AMNESIA

    OdpowiedzUsuń
  121. [Bo Krukonki są fajne, a jak! :D
    Bardzo podoba mi się twój pomysł, Fanny jak najbardziej może mieć jakieś zdjęcie Ignisa, może nawet jakieś lekko kompromitujące. No i, oczywiście, chłopak może o tym wiedzieć i będzie kazał/prosił ją, aby je usunęła, a Fanny, jak to niebo wredna osóbka, może trochę go pomęczyć i powykorzystwać ;)]

    Fanny

    OdpowiedzUsuń
  122. [Do Scrooge'a Stevenowi brakuje tylko zasobnego konta w banku. ;)]

    Steven C.

    OdpowiedzUsuń
  123. [ja bym bardzo chętnie zrobiła z niej jakąś trzynastolatkę, ale mam siostrę do oddania, zależy mi na takiej różnicy wieku, a jak będzie młodsza, to nikt jej nie przejmie. :c
    Elle jest kochaniutka, słodkie z niej dzieciątko.
    hm, jeśli Ignis ma ochotę na wątek, czy to z Zarią, czy to z inną panienką, to zapraszamy, oczywiście! :)]

    Zaria/Faith/Sura

    OdpowiedzUsuń
  124. [Hm, to ciekawe, że wszyscy ją znają, tylko nie ja! Jest przeurocza :) Dziękuję za miłe powitanie. Natomiast co do Ignisa, wydaję się nieprzystępny, ale dzięki temu chce się go właśnie poznać :D Bardzo ciekawy osobnik, z fajnym wizerunkiem :)]

    Alma Carrow

    OdpowiedzUsuń
  125. [Dziwaczne powiązania zawsze na propsie c:]

    Lucréce

    OdpowiedzUsuń
  126. [ Przydałby się nam w końcu jakiś porządny wątek, nie powiem xD Masz może jakiś pomysł na wątek, bo powiązania nie musimy im wymyślać :p ]

    Silas Mulciber

    OdpowiedzUsuń
  127. [Lulu jest pełna sprzeczności. :D a dziękuję. zdjęcie mnie wprost urzekło. gdybym tylko miała proste włosy, chętnie robiłabym sobie takie warkoczyki. Lulu Weasley.

    OdpowiedzUsuń
  128. [ja mam loki do bioder i kocham je za to, że mogę się czesać i je myć raz w tygodniu. <3 no ale, czasem to bywa uciążliwe. :c]

    Lulu.

    OdpowiedzUsuń
  129. [u mnie z pomysłami jest na ogół krucho... ale może Ty coś masz? :3]

    Lu.

    OdpowiedzUsuń
  130. [Ah, nie zdawałam sobie sprawy, że tyle osób na niego czekało :D Nie ma za co!
    A wiem, wiem. Dlatego trzeba wykombinować jakiś wątek ;) Pomysły, propozycje?]

    Sullivan

    OdpowiedzUsuń
  131. [ No coś tam wiem :p Powiem tylko, że Silas nigdy nie przepadał za Ignisem, a teraz jest też zły na Sol, więc owszem nie podoba mu się to, co zrobił Twój pan, ale związek Ignisa z Sol nie podobał mu się jeszcze bardziej. Nie wie co myśleć o tym. Nie zmienia to jednak faktu, że gdyby Silas miał okazję to zapewne podstawiłby jakiejś akromantuli głowę Femorisa :p ]

    Silas Mulciber

    OdpowiedzUsuń
  132. [ Oświeć mnie z jak wpadłaś na to, że to moja karta. Tak starałem się wyróżnić. Następnym razem nie zrobię html'a i nikt się nie połapie xD
    Co do lalek to zgadzam się w stu procentach. Moja mama je kolekcjonuje, a przez to że mój pokój jest wolny, bo teraz wszystkie swoje rzeczy mam w mieszkaniu w Krakowie, to właśnie to pomieszczenie stało się lalkarnią. Pełno ich jest. Zawsze przed snem je odwracam i tylko czekam aż któraś się poruszy xD ]

    Astoria Macnair

    OdpowiedzUsuń
  133. [Nietypowa :D Dzięki!
    Ostatnie zdanie karty Ignisa niepokojąco przypomina opis mojej osoby... ha, ha. XD
    Jakbyś miał/a ochotę na wątek z którąś z moich postaci, zapraszam ;D]

    Amelie Barnett/Sorcha Tobin/William Stanford/Jackson Collins

    OdpowiedzUsuń
  134. Pukanie do drzwi zawsze denerwowało Solene. Czym bardziej było natarczywe, tym bardziej poddenerwowana wstawała, a w końcu je otwierała. Tym razem ktoś nadzwyczaj mocno chciał dostać się do środka, dlatego blondynka energicznie podniosła się z miejsca, by chwilę później z tą samą siłą uchylić drewniane skrzydło drzwi. Naprzeciw niej stała długowłosa brunetka, lekko wyższa z szerokim władczym uśmiechem na twarzy.
    - Czego tu chcesz? – warknęła Mulciber, bo ani nie miała ochoty na sprzeczki ze Ślizgonką, ani na jakiekolwiek rozmowy. – Zgubiłaś się, czy tęsknisz za czyszczeniem klatek w sali transmutacyjnej? – dodała zaraz po pierwszym pytaniu. Doskonale znała tę dziewczynę. Malene Greenfield krążyła jak satelita wokół Ignisa, oczka zawsze świeciły jej się na widok Ślizgona, a czasami miała wrażenie, że aż wręcz śliniła się, gdy go widziała, a płyn aż kapał na podłogę. Ohyda, zupełnie jak ona sama.
    - Przyszłam tylko przekazać ci pewne wieści – uśmiechnęła się jak żaba w pełni księżyca. Tak. Ohydnie. – Twój Anthony, odwiedził twojego Ignisa, ale z tego co zrozumiałam, to już żaden nie jest taki twój. Przynajmniej Ignis jest takim dobrym bratem, by przez uwiedzenie dziewczyny młodszego rodzeństwa nauczyć go, jaki świat jest podły, a Anthony naiwny – słodki głosik oklejał ściany niewidzialną nienawiścią i ociekał gęstym płynem po murach zamku. Ohyda, wszystko ohyda. Jej głos, oczy i w ogóle cała ona. – W trosce o ciebie również przyszłam powiedzieć ci, że jesteś naiwna.
    - Mam nadzieję, że ty jesteś na tyle mądra, by poradzić sobie z sowią wieżą w następny wtorek – te słowa Mulciber skończyły całą rozmowę, bo drzwi nagle zatrzasnęły się przed twarzą Ślizgonki. Blondynka za to miała wrażenie, że cała złość się w niej zbiera. Zaczyna się w okolicach lewej strony klatki piersiowej i rozprzestrzenia się po całym ciele w postaci nieprzyjemnej fali gorąca, która w końcu uderzyła do głowy. Nagły ruch Solene spowodował runięcie drewnianej szafki nocnej na ziemię, a tym samym stojąca na niej lampa nocna rozbiła się na drobne kawałeczki, ówcześnie przestając świecić. Szkło leżące na podłodze zupełnie oddawało wygląd myśli Krukonki. Nie dało się ich pozbierać, ułożyć w jeden kawałek i udawać, że wszystko jest w porządku. Nic nie było w porządku. Wszystko było cholernie nie na swoim miejscu i w zupełnym bałaganie. Obecnie każda myśl miała sens, a jednocześnie była irracjonalna. Blondynka przyłożyła dłonie do twarzy, a chwilę później wydała z siebie odgłos pełen irytacji i złości. Nie wiedziała, co ze sobą zrobić, co począć. Jedynym słusznym rozwiązaniem była rozmowa z Ignisem, ale miała to niepokojące wrażenie, że to, co właśnie usłyszała było prawdą. Nie chciała tego wiedzieć, a tym bardziej od samego starszego Femorisa. Jednak czy w tej sytuacji miała inne wyjście? Anthony sam był zbyt zdenerwowany, by odbyć z nim rozmowę. Zresztą, Solene wątpiła, by chciał teraz z nią rozmawiać.
    Czemu ona była taka głupia i uległa urokowi Ignisa? Co za dziwna moc tak bardzo przywiązała ją do niego? Czuła się beznadziejnie – tak, to było najlepszym opisem jej uczuć w tamtym momencie. Zupełna bezradność.
    Z tej bezradności zostawiła nieporządek w dormitorium i wręcz wybiegła z pomieszczenia, a kierowała się tylko do jednego miejsca. Do pokoju Ignisa Femorisa, jej małego demona, który opanował ją całą, by zatraciła się w nim bez reszty.

    przyszło słońce

    OdpowiedzUsuń
  135. [Omgomgomgomg. <333333
    Jaki Jack, to był Jacek.
    Zmieniasz nick i mnie konfundujesz, musiałam się zabawić w Sherlocka i szukać przez gg, kim jesteś. :(((]

    klaudek, karol, bierz co chcesz

    OdpowiedzUsuń
  136. [Chyba tak, bo ktoś w komentarzach rzucił: "hej Malfoyowa". Raczej bym poznała. xd
    Cho na gg i kombinujemy.]

    OdpowiedzUsuń
  137. Prawda była taka, że dużo częściej kłócił się z Silasem, niż z Solene, ale kiedy już wybuchała między nimi awantura, była ona ogromna. Nie inaczej było tym razem, kiedy Sol przybiegła do Sullivana z pretensjami, a biedaczyna zupełnie nie wiedział o co chodzi. I zamiast na spokojnie wszystko wytłumaczyć, wrzeszczeli na siebie jeden przez drugiego, aż w końcu jako taki sens owej rozmowy dotarł do Mulcibera. Sprawiło to jednak, że był jeszcze bardziej wściekły, ale nie na swoją siostrę, a przyjaciela, który, według Solene, niecnie ją wykorzystał. A on o tym nie wiedział! Co prawda, nie do końca zrozumiał co się stało, ale jednego był pewien – Ignis skrzywdził Solene, a choć Sull dość często był dla niej wredny i sam ją wykorzystywał, nie miał zamiaru pozwolić, aby robił to ktoś inny. Gdyby zrobił to ktoś obcy, zapewne pobiłby delikwenta, wysyłając do Skrzydła Szpitalnego i byłoby po sprawie, ale chodziło tu o jego najlepszego przyjaciela i nie do końca wiedział jak zareagować. Był wściekły, to na pewno. Chciał też sprać Ślizgona na kwaśne jabłko, ale wiedział, że później będzie tego żałował. Musiał więc minąć cały dzień, aby Sullivan nieco się uspokoił, trochę pomyślał i był w stanie porozmawiać z Ignisem. Wiedział, że nie będzie to przyjemna rozmowa, raczej kłótnia, ale Mulciber nie zamierzał tego tak zostawić.
    Kiedy Sull dowiedział się od Sol tych wszystkich informacji, nie chciał przypadkiem spotkać Ignisa, bo wiedział, że mogło zrobić się nieprzyjemnie. Postanowił więc skorzystać ze znajomości i zdrzemnął się w Pokoju Wspólnym Krukonów, gdzie i tak nie spał, a starał się poskładać do kupy wszystko to, czego się dowiedział. Dopiero kiedy za oknem zaczęło świtać, Sullivan wymknął się na korytarz, gdzie spędził następne trzy godziny, aż w końcu wrócił do dormitorium Ślizgonów. Był weekend, więc sporo osób jeszcze siedziało w Pokoju Wspólnym albo w swoich pokojach i tylko część gdzieś poszła. Jedną z tych osób był Ignis, gdyż nigdzie go nie zauważył. Ponownie więc wyszedł na zamkowe korytarze, postanawiając znaleźć przyjaciela i z nim porozmawiać. Nie chciał, aby działo się do w dormitorium, gdyż mieliby zdecydowanie za dużą widownię, a Sullivan nie chciał robić scen.
    Widząc Ignisa na jednym z korytarzy na trzecim piętrze, podszedł do niego z gniewną miną. Rok młodszy Ślizgon, który mu towarzyszył, widząc w jakim Mulciber jest humorze, czmychnął szybko gdzie pieprz rośnie, zostawiając dwójkę samą.
    — Musimy porozmawiać — odezwał się, ściągając brwi i wbił wzrok w twarz przyjaciela, starając nie dać po sobie poznać, że jest zły. Domyślał się jednak, że ten i tak domyśli się co dzieje się z Sullivanem, choć wątpił, aby miał świadomość z jakiego powodu.

    [Dawno nie pisałam, więc oszałamiająco nie będzie :c]
    Sullivan

    OdpowiedzUsuń
  138. Cóż, Solene była jaka była. Mściwa była z niej bestia, która potrafi o siebie zadbać, zresztą jak każdy z Mulciberów. Cała trójka miała silne charaktery, ale jednak to Sullivan był z nich najbardziej kłopotliwy i porywczy. O dziwo, tym razem nie pozwolił sobie na działanie pod wpływem emocji, inaczej poleciałby do Ignisa już wczoraj i mocno go zlał. Ślizgon był jednak jego najlepszym przyjacielem i mimo, że zachował się jak dupek wobec jego siostry, nie chciał zrobić czegoś, czego później mógłby żałować. Fakt, gdyby była to jakakolwiek inna dziewczyna, Sullivan prawdopodobnie tylko chwilę by sobie pożartował, a później o tym zapomniał. Niestety, tutaj chodziło o jego siostrę. Co prawda, nie trzymali się już tak, jak kiedyś, jeszcze przed Hogwartem, aczkolwiek wciąż była to jego ukochana, mała siostra, którą powinien bronić. Nawet jeśli tego nie okazywał, kochał ją i chciał, aby była szczęśliwa.
    Widząc jak uśmiecha się pod nosem, skrzywił się lekko, a słysząc jego słowa, wróciła mu ochota, aby mu przywalić. Powstrzymywał się jednak z całych sił, aby tego nie zrobić. Miał zamiar załatwić to na spokojnie.
    — Mówisz to, jakbyś był z tego dumny — warknął ze skwaszoną miną, zaciskając dłonie w pięści i cofnął się o pół kroku do tyłu, aby lepiej przyjrzeć się Ślizgonowi. — Masz rację, tak bym zrobił. Ale tu chodzi o moją siostrę. Wbrew temu co robię, wbrew temu co mówię to wciąż moja siostra i nie podoba mi się to, że ktoś ją krzywdzi. Szczególnie, jeśli tym kimś jest mój, ponoć, najlepszy przyjaciel — syknął, uświadamiając sobie, że jego słowa spływają po Ignisie jak woda po kaczce, co jeszcze bardziej go rozwścieczyło. Gdyby Ignis miał siostrę, nigdy w życiu Sullivanowi nie przeszłoby przez głowę, aby wykorzystać ją tak, jak zrobił to Femoris z jego siostrą. Może i Mulciber nie był najmilszą i najgrzeczniejszą osobą, ale posiadał jakieś granice co wolno, a czego nie. A krzywdzenie siostry swojego najlepszego przyjaciela zdecydowanie kwalifikował jako coś, czego robić się nie powinno. Ignis widocznie miał inne zasady, co jednak ani trochę go nie usprawiedliwiało. Gdyby tylko chłopak miał chociaż odrobinę wyrzutów sumienia albo żałował tego, co zrobił, Sullivan nie byłby na niego aż tak wściekły. Niestety, Femoris wyglądał jakby miał wszystko w dupie i dlatego Mulciber miał tak wielką ochotę go uderzyć.

    [Krótko, przepraszam :c Czasami nie potrafię się rozpisać.]
    wściekły Sullivan

    OdpowiedzUsuń
  139. [Przepraszam za późny odpis. Dawno niczego nie pisałam, toteż moja pomysłowość nie jest w najlepszym stanie. Może Ty masz jakiś pomysł?]
    lucréce.

    OdpowiedzUsuń
  140. [Cześć, dziękuję ślicznie za miłe powitanie! Milliesant nie jest wredotą, dopóki się jej nie sprowokuje, ot, jak większość ludzi. Ale prawda, z jakichś przyczyn utarło się, że każdy Ślizgon musi być zUy, podły i niedobry, a przecież Tiara wspominała jedynie o ambicji, sprycie i czystości krwi. Brzydkie stereotypy. :<]

    Milliesant

    OdpowiedzUsuń
  141. Zdawał sobie sprawę, że Ignis był ciężkim przypadkiem, a raczej specyficznym człowiekiem. Nie wszyscy go przez to lubili, niektórych zapewne doprowadzał do szału, ale Sullivan to w nim właśnie lubił. Zazwyczaj. Tym razem jednak jego zachowanie doprowadzało Mulcibera do jeszcze większej złości, choć już i tak był na skraju wytrzymałości. Zdawał sobie sprawę z tego, że Ignis wykorzystywał ludzi i nie dla wszystkich był miły, Sullivan w pewnym stopniu był taki sam. Czasami tylko były takie momenty, gdy zauważał, że jednak trochę się różnią. I właśnie teraz była taka sytuacja, bowiem Mulciber nie zraniłby osoby, która byłaby bliska jego najlepszemu przyjacielowi. Do tej pory myślał, że Ignis też by tego nie zrobił. Uświadomienie sobie, że się mylił, było dość mocnym ciosem dla niego. Oznaczało to, że wcale nie znał tak dobrze swojego przyjaciela, jak myślał, że zna. Nie spodziewał się po nim takiego zachowania i przez to zaczął zastanawiać się czy to dlatego, że Ignis udawał nieco innego niż był w rzeczywistości, a teraz pokazał swoją prawdziwą twarz czy po prostu nie zauważył tego, jaki Ślizgon potrafi być czasami bezwzględny.
    Sullivan nie lubił czuć się bezradny, a w tej chwili tak właśnie się czuł. Był rozdarty i kompletnie nie wiedział co powinien zrobić. Z jednej strony nie chciał stracić swojego najlepszego przyjaciela, a z drugiej strony jego miłość do siostry kazała mu coś z tym zrobić. I Ignis wcale mu tego nie ułatwiał. Miał nadzieję, że przyjaciel okaże chociaż trochę skruchy, że będzie mu odrobinę głupio. Ten jednak zachowywał się tak, jakby w ogóle go to nie obchodziło. Miał gdzieś, że kogoś zranił. I to nie jedną osobę, a dwie. Owszem, to Solene była jego największą ofiarą, ale prawdopodobnie nieświadomie zranił też jego, swojego najlepszego przyjaciela.
    — Co takiego zrobiła ci moja siostra, że postanowiłeś tak chamsko ją wykorzystać, co? No, powiedz, chętnie tego wysłucham. Może chociaż wtedy zrozumiem co tobą kierowało, bo na pewno nie była to chęć bronienia swojego brata — prychnął wściekły, mieląc w ustach kolejne przekleństwa. Oh, ręce bardzo go świerzbiły i w pewnych momentach był bliski uderzenia Ignisa, aby zetrzeć z jego twarzy ten zadowolony uśmiech, a także, żeby nieco odreagować. Zamiast tego, walnął pięścią w ścianę, ignorując przeszywający ból w nadgarstku, który po chwili się pojawił.
    — Nie — odpowiedział bez wahania na pytanie Ślizgona. — Nie zobaczymy się dzisiaj. Ani jutro. Ani jeszcze następnego dnia. Nie zobaczymy się dopóki poważnie nie przemyślisz tego, co zrobiłeś i nie przyznasz się, że jesteś skończonym chujem — powiedział, krzywiąc się lekko z bólu, który pulsował w jego nadgarstku.

    Sullivan

    OdpowiedzUsuń
  142. - Tłumacz się.
    Planowała mówić w miarę spokojnie i równie rozsądnie. Miały nie ponosić ją emocje i tym samym pokazać, że cała sytuacja nie robi na niej najmniejszego wrażenia. Jednak nie potrafiła. Widząc go, coś w niej pękło i pokruszyło się na drobne kawałki, a każde jego kolejne słowo miażdżyło te okruchy w proch. Zupełnie jakby starał się, by więcej z nich nic nie powstało, nie odrodziło się i nie naprawiło. Znaczenia zdań wypowiadanych przez Ślizgona miało jeszcze jeden skutek, a mianowicie wzrost irytacji Solene. W połączeniu z bolesną szczerością i wścibskim uśmiechem Femorisa zdenerwowanie blondynki osiągało najwyższe stopnie ciepła, zupełnie jak gotowana woda, która po wrzeniu szalała nieopanowana.
    - Możesz wyjść i ją sowicie nagrodzić – rzekła z jadem w głosie. – Mam tylko nadzieję, że wyssie z ciebie wszystkie organy. – Skrzywiła się na samą myśl pocałunku między tą dwójką. To bolało, cholernie bolało, ale z jakiegoś dziwnego powodu Solene wiedziała, że to już koniec, a owa sytuacja jest po prostu jedną ogromną karą za jej niewierność i kłamliwość. Zastanawiał ją tylko fakt, czy przez ten cały czas Ignis grał, jak w jakimś teatrze aktor odgrywał swoją rolę? Czy każdy pocałunek, minuta spędzona razem i rozmowy nie znaczyły dla niego zupełnie nic?
    Gdy chłopak postanowił się do niej zbliżyć nawet nie drgnęła. Nie chciała pokazać mu, że jest słabsza, chociaż doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Ogromną słabością Mulciber był sam Ignis, Ślizgon stojący tuż przed nią, który zewnętrzną powierzchnią swej dłoni przejechał wzdłuż linii policzka blondynki. Nie trwało to długo, bo dziewczyna odwróciła głowę, przymykając na chwilę powieki. Miała ogromną ochotę rozpłakać mu się na miejscu, powiedzieć, jak bardzo ją zranił, jak bardzo czuje się wykorzystana i skrzywdzona, ale nie miało to najmniejszego sensu. Po nim wszystko spływało jak po kaczce i nic nie miało jakiejkolwiek wartości, a już na pewno nie uczucia innych ludzi. Chciała, by dalej głaskał ją czy przeczesywał palcami jej długie blond włosy. Chciała, by otoczył jej ciało własnymi ramionami i oddał trochę własnego ciepła, co działo się za każdym razem, gdy klatka piersiowa Sol stykała się z torsem Ignisa.
    - Wszystko będzie dobrze? – powtórzyła jego słowa, zamieniając je w pytanie. Wpatrywała się w niego z konsternacją i zdziwieniem. Po prostu nie wierzyła w jego słowa i nie za bardzo je rozumiała. Wypowiedział to w sposób, gdyby jeszcze przed nimi była jakaś przyszłość, ale przecież była ona przekreślona jego własnymi czynami. – Czy ty w ogóle myślisz? Co ma być od tej pory dobrze? – W swoim życiu zadawała wiele pytań. Na większość z nich dostawała lub sama znajdywała odpowiedź, jednakże żadne z nich nie były takiej wagi, jak te wypowiedziane w stroną starszego z braci. Chciała znać na nie odpowiedź, ale tylko te prawdziwe, a nie grane, zmyślane na potrzebę jego kolejnych gierek. – Jak dla ciebie ma być teraz w porządku? Naprawdę twierdzisz, że tym dennym tekstem będziesz w stanie mnie uspokoić? Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę z tego, co zrobiłeś i jaki perfidny w tym wszystkim byłeś?
    Miała dziwną ochotę zrobienia mu krzywdy, ale z drugiej strony nie była w stanie tego wykonać. W prawej dłoni wciąż ściskała nerwowo różdżkę, nie zważając na fakt, że gdyby dodała jeszcze więcej siły, to po prostu by ją złamała. Z każdą sekundą do Mulciber docierało jak wiele błędów zrobiła w ostatnim czasie, a stojący przed nią Ignis był tym największym. Lekko kiwał się na boki, kończąc swojego papierosa. Smród palącego się tytoniu drażnił jej nozdrza, ale o dziwno zauważyła to dopiero teraz. Nigdy przedtem tego nie odczuwała, ani nie zwracała chłopakowi uwagi. Miłość do Femorisa zaćmiła wszystkie ważne rzeczy w jej życiu i chociaż księżyc przysłania słońce, to kamienna satelita Ziemi nigdy nie ginie. Tak było z uczuciem Solene. Chociaż zauważała coraz więcej wad Ślizgona, to serce dziewczyny w dalszym ciągu biło w przyspieszonym tempie, gdy tylko o nim pomyślała. Nie z bojaźni, nie z innego negatywnego powodu – z czystej, zwykłej miłości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Powiedz mi proszę, chociaż jedno – rzekła jakoś niesamowicie spokojnie, oddychając dosyć głęboko. Blondynka miała wrażenie, że klatka piersiowa nie wytrzyma siły, wybijającego szalony rytm, mięśnia i nagle po prostu się wyrwie. Palce u prawej dłoni wciąż zaciskała na drewnianym, wyrzeźbionym magicznym patyku i gdyby mogła, zrobiłaby to jeszcze mocniej. Wzrok zatrzymała na ciemnych włosach Ignisa, które najczęściej układały się w swój nieokreślony nieład. Ach! Ile oddałaby za to, by cofnąć czas i wrócić do sytuacji tuż przed Zakazanym Lasem. Ile oddałaby za to, by najzwyczajniej móc rzucić mu się na szyję, owinąć ramionami i pozostać w tym stanie na trochę dłużej. Oddałaby wszystko i nic. – Powiedz mi chociaż, czy dla ciebie to wszystko nie miało znaczenia?

      ignisowe słoneczko

      Usuń
  143. [ No ja tak tylko wpadam przypomnieć, że trzeba nam jakiś wątek w końcu ogarnąć :3 ]

    braciszek ignisowego słoneczka aka. najlepszy z Mulciberów

    OdpowiedzUsuń
  144. Mnie mogłabyś zrobić to samo.
    Solene otworzyła usta, a zaraz potem je zamknęła, stwierdzając iż cokolwiek teraz powie zabrzmi źle. Owinęła się ramionami, którymi zaczęła się lekko ocierać zupełnie tak, jakby samej sobie dodawała otuchy. Wzrok odwróciła, bo nawet nie miała odwagi spojrzeć Ignisowi w oczy. Trafił w czuły punkt jej poczucia winy i miał zupełną rację. Jeszcze kilka miesięcy temu mogła przysięgać na wszystko, że Anthony jest najbliższą jej osobą, a zwykłym absurdem był fakt zdradzenia go. Tymczasem to nie było już ważne, bo pojawił się drugi z Femorisów. Była winna, była zła, była podła i perfidna. Z tego Sol doskonale zdawała sobie sprawę, chciała tylko wiedzieć, co tak naprawdę kierowało Ślizgonem. Jego wzrok czasem wyrażał całkiem dużo. Lubiła być przez niego obserwowana, lubiła czuć jego spojrzenie na swoim ciele. Uwielbiała, gdy z nią milczał, gdy słuchał czy sam opowiadał. Przy nim nie myślała o wszelkich kłopotach, które krążyły dziewczynie po głowie. Każda chwila spędzona z Ignisem sprawiała Mulciber wiele przyjemności, nawet z samego przebywania w jego towarzystwie.
    Jej pytanie nie było łatwe, dlatego też nie zdziwiła się, gdy chłopak zaczął swą wypowiedź praktycznie od niczego. Dlatego też cierpliwie czekała na odpowiedź zwrotną, ależ jakie wielkie było zdziwienia Solene, gdy w końcu usłyszała nie mam pojęcia. Serce zabiło dziewczynie szybciej, brwi lekko zmarszczyła i z ogromną uwagą przyglądała się Ignisowi. Denerwował się coraz bardziej, zmieniał pozycję dosyć dynamicznie, a potem sama zamarła. Jego oczy natrafiły na jej własne. Wszystko się zatrzymało, czas nie płynął już dalej. Patrzył na nią kryształkami lodu, tymi zimnymi tęczówkami, którym zdarzało się zachodzić mgłą. Czasami wyglądały jak niebo za oknem, czasem jak woda w jeziorze tuż obok Hogwartu. Zdarzało się im zmieniać swą barwę, tak jak robił to ich właściciel. Jego nastroje zmieniały się diametralnie, a sama Mulciber nigdy nie wiedziała, jak zareaguje, co zrobi, jak się zachowa. Uwielbiała to w nim, ale i nienawidziła. Szczerze i namiętnie.
    Wyrzucił z siebie tyle pytań. Tyle dających nadziei pytań, które udzieliły się blondynce. Oczy ukazywały tę drobną iskrę, ale ta zgasła, jak zdmuchnięty płomień świeczki w chwili, gdy padło ostatnie zdanie.
    - Czyli wolałbyś, żebym była nic nie znacząca? – zapytała lekko zdezorientowana. Nie rozumiała go. Co tak naprawdę stało im na przeszkodzie, by być razem? Na pewno nie Anthony, nie Malena, nikt inny, jak oni sami. Solene miała nieziemską ochotę schować się w ramionach Ignisa. Tak strasznie brakowało jej przytulenia od kogokolwiek, a gdyby mógł zrobić to Femoris, byłaby szczęśliwa. Mogłaby zamknąć oczy, nabrać powietrza przepełnionym męskimi perfumami i lekko drażniącym zapachem papierosów. Tak dokładnie pachniała amortencja wytworzona na naukach z mamą w domu. Obecnie czuła tylko dym z tytoniu i odrobinę alkoholu, co od zawsze wróżyło źle.

    OdpowiedzUsuń
  145. [Patrząc po liście postaci myślałam, że Ignis to kobieta, a tu takie zaskoczenie. I jakie przyjemnie zaskoczenie. Przybyłam tu dla wątków i może się skusisz, mam do zaproponowania Lily Rose, którą uznaje się za cichą, miłą dziewczynę, która jest ze swoim chłopakiem, by zdobyć znajomości w wyższych warstwach i manipuluje rzeczywistością, by uzyskać to co chce. Mam też Lishkę Dołohow, która jest ponura, sceptyczna i nastawiona na zysk oraz sukces. Ma też w sobie trochę buntu przeciwko ojcowskim planom i monarchii.

    Nie mam limitu odpisu, mogę wejść we wszystko, jeśli nie będzie opierało się tylko i wyłącznie na opisach emocji. Lubię dramaty przeplatane z akcją. I zdecydowanie nie mam sumienia ;> ]

    Zapraszam!

    Lily Rose / Lishka Dołohow

    OdpowiedzUsuń
  146. [A ten numer gg mogę prosić? :P ]

    Lishka Dołohow

    OdpowiedzUsuń
  147. [jej, jeśli o mnie chodzi, to ogromny komplement ― tak miało być!
    to ja zaproszę na mojego maila, jest w karcie Crimsell, przedstawię Ci, jakiej konkretnie relacji poszukuję. :3]

    Scabior.

    OdpowiedzUsuń
  148. [O kurde Sabrina i szlaban, dziewczyna chyba zawału dostanie, a w szoku to i Ignisowi się oberwie, bo przecież ona sama nie zrobiłaby nic złego :D Nie wiem, co ona może zrobić, by dostać tę karę nawet taka delikatną, bo zwykle świetnie się wymiguje i wkopuje innych, ale jeśli Ignis to naprawdę taki świetny manipulant, to może właśnie on da jej wreszcie nauczkę, albo po prostu zrzuci na nią winę hah. Tylko co oni mogliby zrobić? Nie chcę czegoś oklepanego, więc ja sobie jeszcze pomyślę chwilkę i spytam, czy masz może jeszcze jakiś dokładniejszy pomysł?]

    Sabrina

    OdpowiedzUsuń
  149. W życiu Lishki Dołohow nie przewijało się zbyt wiele osób, które mogła określić mianem przyjaciół. Miała natomiast wielu partnerów, z którymi dokonywała transakcji - wymiany informacji, przedmiotów, przysług, wszystkiego, co mogło mieć jakąś wartość. Ceniła w ludziach ich zdolność do odnajdywania się w trudnych sytuacjach i zimną ocenę, która pozwalała im podejmować najbardziej korzystne dla nich decyzje. Jakakolwiek aktywność uczuciowa przysparzała niepotrzebnych kłopotów, od których trudno było uciec ludziom ufającym emocjom, zamiast rozsądkowi. 
Jedną z osób, które spełniały wymagania Lishki był Ignis Femoris, z którym wielokrotnie już finalizowała różnorodne transakcje. Miał w sobie tę chłodną kalkulację, którą Dołohow bardzo ceniła, a która nie zawsze była pozytywnie przyjmowana przez innych kontrahentów, z którymi przyszło jej pracować. 

    Blask kominka powoli przygaszał, a Pokój Wspólny opustoszał. Do wschodu słońca pozostała zaledwie godzina. Ślizgonka uwielbiała tę porę, gdy wszyscy jeszcze spali, noc powoli odchodziła w niepamięć ustępując pierwszym promieniom słońca i pozwalając ziemi rozbłysnąć w jego świetle. Uważała to za ciekawą interpretację wygranej walki dobra ze złem. Jej negatywnym odpowiednikiem był zachód słońca. W przeciwieństwie do jasnego i stonowanego wschodu zapadanie mroku zaczynało się dyskoteką barw. Lishka Dołohow z pewnością nie zaliczała się do dobrych ludzi o czystym sercu, a jednak wolała wschody od zachodów. Ironia losu.

    Nastał zatem czas, by opuściła zimne lochy i udała się na Wieżę Astronomiczną skąd będzie mogła obserwować to piękne zjawisko. Ślizgońska część mieszkalna spełniała prawie każdą funkcję, jednak posiadała tę wadę, że nie znajdowało się w niej ani jedno okno. Szkolne korytarze były o tej porze puste, prefekci leżeli już w swoich łózkach, wydawało się, że nawet woźny odsypiał całonocne łapanie niepokornych uczniów, a jego kotka - potomkini Pani Norris - wygodnie drzemie w najbardziej miękkiej części pościeli. Całą trasę pokonała w ciszy przerywanej jedynie cichym uderzeniem korkowych obcasów oraz skrzypieniem magicznych schodów. Pod koniec schodów na wieżę lekko posapywała, gdyż spóźniona przeskakiwała co drugi stopień nie chcąc przegapić wschodu słońca, na który czekała całą noc.

    Gdy w końcu znalazła się na miejscu pochyliła się w dół łapiąc kilka głębszych oddechów i uspokoiła szybkie bicie serca. 

    - Jesteś na czas - zwróciła się do postaci, która pokonała schody na Wieżę Astronomiczną kilka chwil po niej. - Siadaj. 
Wciąż było ciemno, choć na horyzoncie dostrzegła jasną poświatę w kolorze błękitu. Zaczynało się.

    OdpowiedzUsuń
  150. [Jestem, już jestem! Przepraszam za nagłe zniknięcie, jednak już wracam i niedługo odpiszę na wątek :)]

    Sullivan

    OdpowiedzUsuń
  151. - Mogłabym – odpowiedziała z jakimś dziwnych spokojem Solene – ale nie wyjdę. Tym razem to ja jeszcze mam coś do powiedzenia. Szczerze nie obchodzi mnie to, czy będziesz chciał tego słuchać. Po prostu wysłuchasz. – Przez ten krótki czas, kiedy wypowiadała te zdania uporczywie wpatrywała się w twarz Ignisa, jednak ten nie spojrzał na nią nawet raz. Zdenerwowanie Mulciber wzrastało z każdym jej oddechem, a robiła to znacznie szybciej, niż normalnie. Zmarszczyła nos i brwi, tym samym zdając sobie sprawę z tego, że niczego więcej od niego nie otrzyma. Od chłopaka, w którym zakochała się bez opamiętania. Od Ignisa Femorisa, brata Anthony’iego – anioła, będącego jeszcze niecałą godzinę temu jej drugą połówką.
    Była mocna i niewielu udało się przedrzeć przez mur swego rodzaju obojętności na wszelkie emocje. Przynajmniej zawsze chciała taka być. Stojąc przed Ignisem pragnęła tego samego – pokazać, że jest ponad nim i jego kłamstwami. Było trudno. Serce blondynki trzymało się razem tylko po to, by się nie rozkleić. Nie płakać, nie uronić łzy. Nie przy nim. Potem wszystko zadziało się całkiem szybko. Pamięta, jak ściskając swą różdżkę nie wytrzymała, by jej nie użyć. Wystarczyło machnąć przed sobą tym magicznym kawałkiem drewna, a zaklęcie wytworzyło się samo. Tak naprawdę siedziało w głowie Solene od dłuższego czasu i czekało na odpowiedni moment, by się skumulować i zadziałać. Niewątpliwie udało się, bo chwilę później dziewczyna ocknęła się z amoku nerwów, aby zaraz znaleźć przed sobą leżącego na końcu pomieszczenia Ignisa. Tuż pod nim znajdowały się odłamki złamanych drewnianych drzwiczek. Solene zrobiła kilka kroków w przód przyglądając się chłopakowi wijącemu się na podłodze. Coś musiało go boleć, w końcu impet z jakim uderzył o mebel nie był taki mały. Sama Mulciber powstrzymywała się przed pomocą, jaką chciała udzielić Ślizgonowi. Najchętniej pochyliłaby się nad nim, przeprosiła i pomogła wstać dalej wypowiadając słowo: wybacz. Ona jednak wciąż nad nim stała, przypatrując się twarzy Ignisa. Gdzieś w jej żyłach szalała krew Śmierciożerców i ich istnego szaleństwa oraz grozy, jaką rozsiewali sama swoją obecnością.
    - Naprawdę myślałeś, że kogoś takiego jak Solene Mulciber możesz potraktować w taki sposób? – zapytała z zaciśniętymi zębami. Była na granicy między płaczem, a szałem zszarganych nerwów. Wciąż czekała, aż chłopak spojrzy jej w oczy, ale miała wrażenie, że jednak nie doczeka tego momentu. Dlatego właśnie kucnęła, przy czym kolana wydały dźwięk strzyknięcia, jak to miały w zwyczaju robić. Dłoń blondynki spoczęła na żuchwie ciemnowłosego, by zaraz zacisnąć na nim palce i gwałtownie odwrócić jego głowę w stronę własnej. Tutaj cała jej siła po prostu ulotniła się, kiedy jej szare oczy natrafiły na hipnotyzujące tęczówki Femorisa. Bariera obronna skruszyła się, jak rozbite szkło, a to spowodowało coś, czego Solene bardzo nie chciała, by Ignis zobaczył. Jej łzy, które powoli spływały po lekko rumianych policzkach blondynki. Jednak już za późno stało się, niczego nie odwróci. Nie mając serca, by traktować go dalej z istną pogardą, rozluźniła uścisk dłoni. Nie zabrała jej jednak, wciąż tkwiła delikatnie obejmując dolną część głowy Ślizgona. Odetchnęła ciężko, po czym wyszeptała kilka słów.
    - Nienawidzę cię – patrzyła prosto w jego oczy. Tak bardzo chciała, by zrozumiał, że wciąż mocno go kocha, ale z drugiej czuje się niesamowicie zraniona. – Nienawidzę cię z całego serca – cofnęła rękę i uciekła. Po prostu wstała, by szybkim krokiem oddalić się z tego miejsca. Wychodząc przez drzwi, minęła się z Malene, która wbiegła do środka dormitorium, zapewne pomagając chłopakowi podnieść się i dojść do siebie. Jeszcze jakiś czas temu mogła być to ona, ale coś nie wyszło. Coś najzwyczajniej się nie udało.

    coś mnie tu chyba poniosło
    ONA WCIĄŻ GO KOCHA!

    OdpowiedzUsuń
  152. [Cześć, widziałam na shoutboxie, że masz postać jakąś do oddania, aktualne? Jeśli tak, mogłabym prosić o jakieś szczegóły? :)
    i.joined.breakfast.club@gmail.com]

    OdpowiedzUsuń