- łac. non notus, „nieznany”
Noah Norton
17 czerwca 2006 r. | adoptowany | status krwi nieznany | Ravenclaw | VI klasa13 i pół cala, czerwony dąb, włos z grzywy jednorożca, sztywna | geniusz zaklęć
klub pojedynków, eliksirów i szachowy | patronus - ryś | bogin - powrót do sierocińca
━━━━━━━━━━━━━━━━━━ POWIĄZANIA ━━━━━━━━━━━━━━━━━━
Nie wie, skąd przyszedł i dokąd zmierza. Jego droga nie jest usłana różami, ale idzie nią z wysoko podniesioną głową. Obdarzony argusowymi oczami potrafi dostrzec to, czego nie zobaczą inni. Czyta jednym tchem, pomiędzy wierszami i od deski do deski. Każdego dnia zgłębia swoją wiedzę, choć wie, że nigdy nie przekopie się na wylot. Ma swoich idoli, ale zamiast ich naśladować, woli czerpać od nich inspiracje i samemu tworzyć. Wynalazki, eliksiry, zaklęcia. We wszystkim szuka siebie, w każdą wykonywaną czynność wkłada całą swoją duszę. By coś osiągnąć, by pozostawić po sobie ślad, by wryć się w pamięć otaczających go ludzi. Uwielbia zagadki, a przy tym nie potrafi rozwiązywać tych najprostszych, życiowych spraw. Geniusz albo amator i nic pomiędzy. Robienie czegoś po łebkach to nie w jego stylu. Kto to?
Noah, który kiedyś wybuduje swoją własną arkę.
Norton, który z nikogo ma zamiar zostać kimś.
N. N., czyli nieznany.
[Witam dobrze zapowiadającą się postać.]
OdpowiedzUsuńHartwick
[Lubiłam Felixa, a Noah też wyszedł intrygująco. Może nawet uda się coś razem napisać :>]
OdpowiedzUsuńYaxley
[ Fajny pan! Czeeeeeeeść. Na wątek jestem chętne, ale to poczekaj na mojego Thony' ego, czuję, że się dogadają. ;) ]
OdpowiedzUsuńMetin/za niedługo Anthony
[Te ostatnie trzy linijki mnie urzekły :)]
OdpowiedzUsuńAkakin&Cecyli
[Bardzo intrygujący pan, podoba mi się :)]
OdpowiedzUsuńRose W.
[ Cześć. Podoba mi się. ]
OdpowiedzUsuńROSEMARY
[ Urzekający <3 Cicho sobie powzdycham. ]
OdpowiedzUsuńrachel/Lysander
[Cześć, geniuszu :) Nie byłam w stanie wykombinować wątku dla Feliksa, ale tutaj widzę już kompana do zaklęć. Wykruszył mi się wątek, w którym Gregorius wraz z kompanem próbowali stworzyć nielegalnie nowe zaklęcia i przekroczyć granicę magii, więc jakbyś była chętna na coś takiego, to zapraszam do siebie ;> ]
OdpowiedzUsuńGregorius Cavendish,
przyszły twórca zaklęć
[Non Notus, N.N. oraz Noah Norton, uwielbiam takie gry w gordianusowym stylu, a już całkowicie kupiłeś mnie tym argusowym spojrzeniem, czyżby miłośniczka historii się trafiła? Amaralise i jej autorka z chęcią zburzą tą cichą taflę wody.] A. Carucior
OdpowiedzUsuń[Och. Cudowny.]
OdpowiedzUsuńHarriet
[Ja i pomysły to raczej złe połączenie, ale zahaczyłabym o ten sierociniec. Wiadomo coś więcej o rodzicach Noaha?]
OdpowiedzUsuńyaxley
[Witam. Noah wydaje mi się taki bardzo smutny, że aż bym go mocno przytuliła, naprawdę. Nawet to zdjęcie wpasowuje się w cały klimat postaci, a cała karta sprawia dobre wrażenie. Baw się z nami jak najlepiej.]
OdpowiedzUsuńLyanne Bradley
[Ale świetny! I to zabójcze spojrzenie! ♥
OdpowiedzUsuńZapraszam na wątek, jeżeli jest chęć! ♥]
Pluvia
[Huhu, tylko się wydaje! A tak całkiem serio - kombinujemy jakiś wątek?]
OdpowiedzUsuńHarriet
[Haha, nie proponowałabym jakiegoś banału. Tworzenie nowych zaklęć według mnie musiało być bardzo skomplikowanym procesem, który nie tylko odnosił się do wymyślania nazw i machania różdżką, a w samym wątku to raczej bym się skupiła na ich próbach, na każdym drobnym kroczku przybliżającym ich do tego, oraz na wszelkich komplikacjach jakie wystąpią. Pod przekraczaniem granic mam na myśli by spróbować zrobić coś na pozór niemożliwego, Gregorius jest zdania, że magia ma nieograniczony potencjał i można z nią wszystko, ale do dziś nikomu się nie udało, dlatego stwierdzono, że nie ma obrony przed na przykład zaklęciami niewybaczalnymi. Mam w głowie wszystko poukładane, wiem jak to ma wyglądać, ale kiepsko mi to wytłumaczyć tak w skrócie :< ]
OdpowiedzUsuń[To co wątek?]
OdpowiedzUsuńCecyli
[Myślałam, ze może na jakimś przedmiocie trafiliby do jednej grupy i zainteresowałby Pluvię,bo jest taki...inny. Albo coś. Zależy jaką relację chcemy im stworzyć. :3]
OdpowiedzUsuńPluvia
A kim jest ten pan w rzeczywistości?
OdpowiedzUsuńChyba nie rozumiem pytania.
UsuńChodziło mi o wizerunek ze zdjęcia.
UsuńA, to nie wiem. Można spróbować wyszukiwania obrazem.
UsuńZnalazłam! Pedro Bertolini.
UsuńDziękuję :>
[Nie wiem, jak odnajdujesz się w takich wątkach od początku?]
OdpowiedzUsuńHarriet
[Ojej, chciałabym wątku bardzo. Mogę?]
OdpowiedzUsuńMolly Weasley
[A to zależy. Czy chcemy już gotowej relacji, czy dopiero ją budować. I w którą stronę chcemy iść. Jakieś preferencje?]
OdpowiedzUsuńMolly Weasley
[To mam taki niewinny pomysł. Można by cofnąć się do jakiejś popołudnia przed egzaminami. Harriet ćwiczyłaby jakieś zaklęcie, które nigdy za bardzo jej nie szło, Noah podpatrzyłby ją na błoniach. Jako że zaklęcia, jak widzę, są jego mocną stroną, mógłby jej coś podpowiedzieć; źle układa nadgarstek, źle akcentuje, cokolwiek. Posłuchałaby jego rady, od razu by jej się udało, a z wdzięczności na pewno nie odczepiłaby się od niego w najbliższym czasie. Co Ty na to?]
OdpowiedzUsuńHarriet
[ Zdaje się, że Bogart dzielił aktorów na profesjonalistów i na dupków, Noah chyba, tyle że ładniejszymi słowami, wszystkich ludzi ocenia według podobnych kryteriów. ;D Bardzo lubię podejście do Krukonów jako ludzi, których nauka pasjonuje, a nie którzy są kujonami, którym zależy jedynie na stopniach. ]
OdpowiedzUsuńValancy
[Hm, dlaczego nie! Noah będzie w szóstej klasie dopiero po wakacjach, prawda? Więc mogliby się trochę znać z łączonych lekcji, skoro są rówieśnikami. :) Razem chodzą też do klubu pojedynków i eliksirów. Więc jakieś punkty zaczepienia mamy :)]
OdpowiedzUsuńRose
[Chyba jednak mój początkowy pomysł był trochę mało przemyślany. Myślałam, żeby dać im jakieś koligacje rodzinne, a Is przez to wiedziałby, kim byli zmarli rodzice Noaha i czemu go oddali (?). Ten mógłby nawet z racji tego trafić w czasie wakacji do domu Yaxleyów, chociaż to jeszcze nie wiem jak i po co, jedynie taki zarys]
OdpowiedzUsuńIsaiah
[Nastia też wita. :) Jakiś wątek, może powiązanie ?]
OdpowiedzUsuńNastasja.
[dzień dobry ! :)]
OdpowiedzUsuńDahlia.
[Jasne, możesz pisać z wyjaśnieniami^^ xrequiem21@gmail.com]
OdpowiedzUsuńisaiah
[No to szalona i nienormalna miłość się zapowiada.
OdpowiedzUsuńNawet Ci konia wybaczam, choć taki ładny mi się
wyśnił (płacz) Masz jakąś koncepcję czy
mam strzelać pomysłami? ;)]
Nelly
[ Hm, Bogartowi chodziło o to, że albo stawiasz się na próbach/zdjęciach na czas, odpowiednio do roli przygotowany, albo nie zasługujesz na bycie nazywanym aktorem. I pomyślałam, że jeśli przełożyć to na inne dziedziny niż tylko scenę, mogłoby to pasować do Noah (Noaha? Zawsze mam problem z odmienianiem takich imion). Nieuznawanie półśrodków. Nadinterpretowałam najwyraźniej. ;D Rozumiem teraz, że od siebie wymaga niesamowicie dużo i łagodniej ocenia to, co zrobili inni, niż oceniłby dokładnie taką samą pracę, która różniłaby się tylko tym, że to on ją zrobił...? Na pewno wykańczające podejście. ]
OdpowiedzUsuńValancy Edgeworth
[Jeżeli chcesz by dopiero się poznali to może zrobimy śmieszną sytuację, (jak dla kogo) że Nelly nie przyjdzie na randkę, na którą zaprosił ją Noah bo pomyśli, że to żart w końcu ma się za totalną brzydulę.
OdpowiedzUsuńAlbo jeśli wolisz by byli razem od początku to, że
Noah opowie jej o swoich problemach, o rodzinie, albo co będzie
chciała i zobaczy jej blizny, mocno się wkurzy, albo zareaguję płaczek, jak chcesz ;) Albo od poznania do miłości, czyli wszystkie pójdą w grę. ]
[Dziękuję za powitanie. Niestety nie mam pomysłu jakby tu ich powiązać do wątku.]
OdpowiedzUsuńCira Venom
[Możesz pomyśleć, jeśli nie masz nic przeciwko, ja jestem w tym kiepska. :c]
OdpowiedzUsuńNastasja.
[ Och, opacznie to zrozumiałam, głupia jestem. ;D Teraz wydaje mi się, że już rozumiem, o co ci chodziło. Bardzo to wszystko krukońskie, miło. ]
OdpowiedzUsuńValancy Edgeworth
[Jezuniu, jego oczy :) Niesamowite. Jakby nikogo nie miał, Sal by się w nim bez wątpienia zakochała (w zajętych się nie zakochuje, zmusza się przy takich do obojętności :D) Ale wątek, tak czy siak, chcę z nim mieć. Jakieś propozycje? Mogę zaczynać, a co mi tam. ;)]
OdpowiedzUsuń[Ołkej, jestem na TAK. Nelly jest o rok młodsza i chyba nie zmienię jej wieku ;)]
OdpowiedzUsuń[Całkiem niczego sobie pomysł. Mogę zacząć, tylko powiedz mi: opisywać to wszystko, co napisałeś?]
OdpowiedzUsuń[cześć. chyba przejmę Twoją wolną postać. zostawię Ci maila, jak możesz to napisz mi o niej coś więcej, czego oczekujesz itd. :)
OdpowiedzUsuńzjemciserce@gmail.con]
Nebraska/Dahlia.
[ Uznam za komplement stwierdzenie, iż Kwiatek jest typową Gryfonką. Mogę w tym wypadku być z siebie, nieskromnie mówiąc, dumna, bo takie było założenie :D
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o jej bogina, to... Kryje się za tym dość długa i męcząca historia, którą kiedyś mam nadzieję streścić w jakimś opowiadaniu na tym blogu. Nic nie jest przypadkowe w jej karcie. c:
A tak w ogóle, to czytałam kartę Noaha już kiedyś i wydawało mi się, że nawet pisałam, żeby pochwalić, ale coś się chyba spsuło i się nie dodało. Więc chwalę i to bardzo. Podoba mi się symbolika imienia. Biję pokłony, kocham tego typu postaci. ]
Flower & Freddie
[ W końcu ktoś, kto nie patrzy tylko na psa :) Dziękuję za powitanie i pochwałę. Nią też jest niczego sobie- schowany za tajemniczym uśmieszkiem. Powzdycham sobie ]
OdpowiedzUsuńMathilda
[Mia jakaś już chyba była na blogu kiedyś... Pełen sztab kryzysowy pomagał mi wybrać imię spośród około 12, więc mam nadzieję, że był to dobry wybór c:
OdpowiedzUsuńNoah to moje ukochane męskie imię (z wyjątkiem Felixa oczywiście!) I powiem szczerze, że zawsze podobało mi się nazywanie postaci tak, żeby oba człony zaczynały się na tą samą literę :)
Z chęcią bym jakiś wątek miała z Twoją postacią - mam przynajmniej gwarancję, że będzie się w ogóle toczył! Tak więc wymyślmy coś ciekawego :D
A Martyną odpiszę jak tylko znajdę więcej czasu, bo teraz mam trochę zawirowań w domu :)]
Mia
[Cześć! Dziękuję bardzo :)
OdpowiedzUsuńZnajdzie się może chęć na wątek?]
Ava
[no to witam braciszka. :3]
OdpowiedzUsuńMedea.
Nie mogła pozbierać się po tych wakacjach. Gdy zobaczyła, że zdała większość egzaminów z SUMów – odetchnęła głęboko. Resztę będzie starała się jeszcze poprawić w tym, żeby mieć przed sobą otwarte trzy ścieżki karier magicznych. Postanowiła od samego początku wziąć się za siebie, żeby potem, gdy nadejdą egzaminy z klasy szóstej, nie nawalić znów.
OdpowiedzUsuńEliksiry były ostatnią lekcją dzisiejszego, piątkowego zresztą dnia. Była przemęczona zakresem materiału, jaki starała się na siłę sobie przyswoić, a przed nią było jeszcze multum obowiązków, między innymi związanych z życiem towarzyskim czy rodzinnym. Źle usłyszała jeden składnik do Eliksiru Mózgowego Barufia – i oczywiście nie wpadła na pomysł, aby sprawdzić u kogoś innego przepis.
Po dodaniu sproszkowanych pazurów smoka i zamieszaniu w stronę zgodną z ruchem wskazówek zegara (nie zorientowała się, że zamieszała o jeden raz za mało), schyliła się po gałązkę waleriany, która akurat upadła jej na posadzkę i w tym momencie w jej kociołku zabulgotało i powstała mała eksplozja. Rose podniosła się nagle i ze zdumieniem wpatrywała się w swój cynowy kociołek, który nadawał się już tylko do wyrzucenia.
Nie dało się nie usłyszeć tego drobnego błędu, który kosztował ją może ze trzy galeony. Na moment w sali zapanowała cisza, po czym niektórzy wybuchli śmiechem. Rose spuściła głowę i zaczęła sprzątać bałagan, który narobiła, czując, jak policzki coraz intensywniej zaczynają ją piec. Starała się zignorować kąśliwe uwagi, wrzuciła dosłownie wszystko, co miała pod ręką, do resztek kociołka i wybiegła z sali lekcyjnej jak tylko usłyszała wzmiankę o końcu zajęć.
Miała zamiar zamknąć się na cztery spusty w łazience Jęczącej Marty, ale do niej nie dotarła. Gdzieś na drugim piętrze przysiadła w rogu korytarza, przyciągnęła nogi pod brodę i po prostu się rozpłakała – sama nie wiedząc, dlaczego. Takie sytuacje przecież się zdarzają, a ona nie raz przecież stała się małym pośmiewiskiem w klasie. Czuła jedynie, że potrzebuje w końcu uzewnętrznienia swoich uczuć.
[Pozwoliłam sobie zacząć szóstą klasę. Mam nadzieję, że odpis nie jest zły c:]
Rose
[Co masz na myśli? ;)]
OdpowiedzUsuńElizabeh
[Chodziło o powiązanie. To może niech będą przyjaciółmi? W sensie zacznie się tak, że ona będzie go trochę unikała, bo będzie wiedziała, że nie może się z nim przyjaźnić. Nie będzie z nim rozmawiał. Może zróbmy, że w Klubie szachowym lub na jakiejś lekcji, pani ich przydzieliła do grupy i ona nie będzie odpowiadała na jego pytania, dziwnie się będzie zachowywała i on się zdziwi dlaczego tak jest. No i zacznie się przyjaźń :)]
OdpowiedzUsuń[ Chwilowo uczepię się rocznika i tego, że nie mają ze sobą absolutnie nic wspólnego. Właśnie to bywa czasem dobrą podstawą do rozwinięcia relacji :)
OdpowiedzUsuńTak właściwie, to mam ochotę na coś wakacyjnego. Jeszcze takiego wątku nie prowadzę, a chociaż jeden dla odsapnięcia by mi się przydał. Mama Noaha jest uzdrowicielką, prawda? Mama Flower jest czarownicą, więc niewykluczone, że znały się wcześniej, nawet gdzieś z jakiegoś szpitala. Może nawet blisko przyjaźniły. Albo chodziły ze sobą do szkoły i do tego wszystkiego znają się od dziecka. Kwiatek i Noah są na tym samym roku. Ich matki straciły kontakt, ale w któreś tam wakacje, kiedy chodzą całymi rodzinami, robiąc zakupy na Pokątnej, wpadają na siebie i wśród okrzyków radości rozpoznają i ojej, ojej, jak cudownie. Oczywiście zaraz planują spotkanie, w ten sposób Noah i Flower mają okazję się ze sobą zapoznać i rodzi się szansa na relację. Pierwsza moja propozycja to coś jakby bratersko-siostrzanego. Mogą za sobą nie przepadać, chwilami chcieć się udusić, mogą się o siebie troszczyć, mogą się irytować, a jednocześnie Flower jest osobą, dla której Noah jest w stanie odłożyć książkę w trakcie czytania. Z drugiej strony możemy wpleść im gdzieś niewinny flirt. Rodzinny obóz, a oni kręcą gdzieś na uboczu pod namiotem. :') Wiesz, takie zauroczenie nie mające w sumie żadnych podstaw, tylko coś pikantnego. Może właśnie wzajemny pociąg do tych uszczypliwości. Bo gdzie tam Flower i miłość. Kolejną opcją może być to, że się jawnie nienawidzą i chcą zrobić wszystko, żeby zepsuć rodzinne kontakty, posuwając się do najbardziej drastycznych metod xD Nie wiem, jeżeli obierzemy drogę powiązania ich matek, to mamy naprawdę wiele, wiele, wiele, wiele możliwości do wykorzystania :)
Co o tym myślisz? Jeśli takie coś Ci nie odpowiada, możemy kombinować dalej c: ]
Flower
Nelly właśnie siedziała z innym Krukonami w Wielkiej Sali. Zajadali się różnymi przepysznymi daniami. Dziewczyna postawiła jedynie na budyń, przywykła, że nikt z nią nie gadał. Kto chciałby gadać z dziwadłem? Rozumiała innych ludzi, mimo, że czasem było jej naprawdę przykro, to starał się tego nie okazywać, wyznaje złotą zasadę, beczy dopiero w pokoju i według niej się stosuję. Wielu uczniów dziwnie się na nią patrzyło. Może mam brudną twarz. Albo wyskoczył mi wielki pryszcz. Może zauważyli moje ohydne oczy. Wyglądam grubo? Faktem było, że Nelly jest bardzo mało pewna siebie i czasem wolałaby mieć pelerynę niewidkę by nikt nigdy nie musiał patrzyć na jej ohydną twarz. W całej sali było dość głośno, czego bardzo nie lubiła Nelly. Hałas ją stresował. A śmiechy innych uczniów zawsze powodowała, że miała wrażenie, że wszyscy się z niej śmieją. Może tak było? Nagle zaczęła boleć ją głowa, zawsze gdy miała wizję, bolała w ten specyficzny sposób. Zobaczyła obraz jednego z Krukonów. Dokładnie przyszłość Bertiego Noversona, dość niemiłego chłopaka z jej klasy.
OdpowiedzUsuń- Za chwilę jest test, Bertie, na który się nie nauczyłeś. Nie zdasz go, bo wolałeś spotkać się z piękną Gryfonką, z którą i tak nigdy nie będziesz, bo po tygodniu stwierdzi, że jesteś zwykłym kujonem i ucieknie do Twojego najlepszego kumpla. - powiedział nie swoim głosem z zamkniętymi oczami. Jasnowidzenie to jej największa wada, włączając w to swój okropny wygląd. Otworzyła oczy, wszyscy patrzyli to na nią, to na Bertiego, który zdecydowanie nie był zadowolony. Wstał i patrzył na nią oszołomiony. Poczuła jak policzki jej się czerwienią, mnóstwo ludzi, którzy śmiali się z niej, również wstała trzymając ręce w górze w geście obronnym. Chciała zapaść się po ziemię.
- Co za kłamczucha, nie słuchajcie jej. Głupie dziwadło. - zasyczał chłopak, a wszyscy jeszcze głośniej się roześmiali. Taka była prawda, jest dziwadłem, szaloną idiotką, która nie potrafi nawet kontrolować swoich umiejętności. Miała dość całego dnia. Poczuła łzy i wielki wstyd.
- Przepraszam, Bertie. - powiedziała z trudem, patrząc na niego. On cały czas się śmiał. Nic nie odpowiedział. Nie wiedząc co zrobić, dziewczyna po prostu uciekła, to było najlepsze wyjście, uciec zamknąć się w pokoju i udawać przed panią z Zielarstwa, że coś ją złapało. Potykając się o własne nogi i ignorując spojrzenia innych uczniów, śmiechy, uciekła. Odwróciła się do tyłu i zobaczyła, że jedne Krukon za nią biegnie. Był większy od niej, z łatwością by ją złapał, ale nie dawała za wygraną, po prostu dalej biegła. Chciał zapewne jeszcze bardziej ją poniżyć.
Nelly
[Jej rodzice zginęli gdzieś na przełomie marzec/kwiecień. Długo zastanawiałam się nad tym gdzie miałaby mieszkać przez wakacje... Chciałam umieścić ją u jakiejś rodziny typu znienawidzonej babci, albo kochanej kuzynki. Potem pomyślałam, że mogłaby zamieszkać z którymś z przyjaciół na czas wakacji - oczywiście za zgodą prawnego opiekuna/Dyrektora Hogwartu... Z jedną autorką mam już ustalone, że jej postać wie kto zabił rodziców Mii, ale wątek jest dopiero w przygotowaniu :) Generalnie to przed całą tą tragedią Mia miała wszystko to co chciała, bo rodzice kochali ją całym sercem. Piękny dom, najpiękniejsze ubrania czy ukochanego psa, który gdzieś zaginął kilka dni po tym zdarzeniu. Jak masz jeszcze inne konkretne pytania to pisz :)]
OdpowiedzUsuńMia
[No cóż podobne historie łączą ludzi- ona tez jest sierotą tyle że jej rodzice żyją i gdzieś tam sobie balują od czasu do czasu przysyłając jej pieniądze. Ale mniejsza z tym.
OdpowiedzUsuńW sumie Noah mógłby być przyjacielem Mathildy i mógłby próbować przeciągnąć ją na jaśniejszą stronę mocy. Pomagałby jej chociaż w nauce, bo ten leń nawet nie odpakował podręczników. Teraz są wakacje więc mogliby się spotkać gdzieś i potem pójść do rudery jaką jest jej mieszkanie, a on mógłby się nad nią ulitować i przygarnąć ją na te wakacje do sobie, dopóki nie znalazłaby sobie lepszego miejsca do mieszkania ]
Mathilda
Spokój.
OdpowiedzUsuńSłowo idealnie obrazowało wielki Zamek nocą. Kiedy rozmowy cichły, a kroki na korytarzach powoli zanikały, całe wnętrze stawało się zupełnie innym światem. To była prawdziwa magia, sama w sobie, doskonała. Kiedy rządzące zwyczajną egzystencją normy nie pozwalały jej całkiem uwierzyć w istnienie czegoś pozaziemskiego, tak właśnie wyobrażała sobie magiczne miejsca. Nie przepełnione latającymi wróżkami i domkami z piernika. Spokojne, ciche, pełne przestrzeni.
W takim miejscu można było być sobą. Oddychanie nie bolało. Czyste płuca - głęboki wdech nie miał smaku popiołu - jasny, otwarty umysł.
Bezszelestnie ulotniła się z dormitorium i ruszyła w stronę Pokoju Życzeń. Jej wyjściu towarzyszył odgłos czyjegoś niewyraźnego mamrotania przez sen ; najwidoczniej jakaś koleżanka przechodziła w związku kryzys, a przynajmniej tylko tyle dało się wywnioskować ze strzępków sennej mowy. Wzruszyła ramionami, domyślając się, że to ta blondynka, której chłopak wczoraj wieczorem wyszedł z jakąś Gryfonką na kolację. Medea nawet nie pamiętała jej imienia.
Nie była zbyt blisko z koleżankami. Miała niejasne wrażenie, że dzieli je przepaść, góry i morza. Sprawy nie ułatwiało to, że niejeden raz widziała, jak dziewczyny chodzą dookoła niej na paluszkach, unikając zadawania niewygodnych pytań o rodziców, chociaż powszechnie wiadomo było, że ciekawość je pożera. Tak naprawdę nie miałaby nic przeciwko odpowiadaniu na owe pytania, gdyby tylko ktoś je w końcu zadał. Ale nie. To, że wiedziała o nieposkromionej dziewczęcej ciekawości wynikało z faktu, iż była bystrą obserwatorką. Sporo rzeczy, które umykały uwadze innych, ona zapamiętywała i potrafiła je później przypisać do konkretnych osób lub zjawisk.
Zamyślona, ledwie zarejestrowała fakt, że stoi przed Pokojem Życzeń. Droga zleciała jej wyjątkowo szybko. Rozejrzała się i, niezauważona przez nikogo, weszła do środka, uśmiechając się delikatnie na widok brata.
Medea.
[Dobry wieczór :) Saga zaś zapewne podziwiałaby go za jego ciężką pracę nad tym, aby coś po sobie pozostawić.]
OdpowiedzUsuńSaga
Elizabeth była lekko wystraszona kiedy Noah Norton, którego kojarzyła z widzenie, odczytał jej nazwisko. Russ nie lubił gdy rozmawiała z nie znanymi przez niego ludźmi. Zawsze to on wybierał jej przyjaciół, tak było, po pewnym czasie można się do tego przyzwyczaić, to jednak nie zmieniało faktu, że się buntowała, jak każda dorastająca dziewczyna, natomiast zawsze kończyło się to, tak samo, wracali do starego systemu. Prowadzący polecił usiąść im przy stanowisku szóstym, pokierowała się więc w tym kierunku, usiadła przy stoliku i czekała na Noaha. Chłopak usiadł na przeciw, mogli zacząć rozgrywkę. Krukonka zaczęła rozglądać się na wszystkie strony, musiało to wyglądać co najmniej dziwnie. Czasem Russ był trochę nadopiekuńczy, tak to nazywała, i chciał wiedzieć wszystko. Znała go, chłopak był naprawdę miły, zamienili ze sobą może ze dwa słówka, Elle zawsze go omijała, albo po prostu ignorowała i uciekała. Co jakiś czas zerkała na niego zaciekawiona, częściej jednak spoglądała na swoje dłonie, które były w tej chwili tak interesującym okazem. Nie był najlepsza w szachy, ale bardzo lubiła tę grę. Dziwnie było tak siedzieć w całkowitej ciszy, słychać można było tylko głosy innych uczniów. Nie wiedziała jak się zachować, spytać go o coś czy zachować ciszę? Wybrała tę drugą opcję. Paru uczniów pilnowało ją, żeby potem wszystko rozgadać bratu. Uśmiechnęła się lekko widząc, że jej królowa jest bezpieczna, mimo ataków przeciwnika. Kazała pokierować się koniu na pole obok, tak też zrobił. Czuła na sobie spojrzenia Krukona, na pewno nie spodziewał się, że będzie tak nudno. Elle nie wiedziała o czym z nim gadać i nie czuła się zbyt komfortowo w tej sytuacji. Zdecydowanie bardziej wolałaby teraz siedzieć z znaną jej Olivią, która również uczęszcza na Koło Szachowe. Mogłaby chociaż z nią rozmawiać. Przeczesała swoje długie czarne włosy i zaczęła grać trochę bardziej brutalnie. Rozgrywka była dość wyrównana. Raz ona traciła pionka, raz chłopak. Czas mimo wszystko się dłużył. Wszędzie było słychać głośne śmiechy i wygłupy innych uczniów, tylko przy ich stoliku panowała prawie, że całkowita cisza. Słyszalne były tylko polecenia, które głosili w stronę swoich pionków. Elle zawsze wolała grać czarnymi. I nie dla tego, że czarny kolor pasuję do wszystkiego, tak jak myślą wszystkie dziewczyny, Elle zdecydowanie nie jest jak wszystkie dziewczyny, po prostu jej dziadek zawsze grał czarnymi, dziewczyna dość przeżyła jego śmierć, ale zawsze cierpi w samotności pod uśmiechem.
OdpowiedzUsuń[Tak, całkowicie o to mi chodziło, także napisałeś dokładnie tak jak bym chciała i dziękuję Ci za zaczęcie;)]
Elizabeth
Zaśmiała się cicho, od razu podejmując swego rodzaju grę, ich wspólny rytuał. Teraz wspomnienia były nawet przyjemne, chociaż nie chciałaby nigdy wrócić do sierocińca. Mimo wszystko, mimo dobrych momentów i kochanych ludzi, to wciąż było miejsce przepełnione świadomością, że... jesteś niechciany. Nie należała do osób, które rozpaczają nad swoim losem, a jednak czasem miała wrażenie, że dramatyzuje. Że przecież nie było tak źle. Należała do typu człowieka, który, choćby codziennie przechodził przez prawdziwe piekło, machnie ręką, wzruszy ramionami i odpowie, że inni mają gorzej.
OdpowiedzUsuńInni mają gorzej.
- To tylko gruby Richie nie chciał się odczepić - opadła na poduszkę obok i oparła głowę na ramieniu brata, pogrążając się we wspomnieniach.
Gruby Richie był naprawdę ogromny. Kiedy miał pięć lat, podnosił największe ciężary ze wszystkich. I najwolniej biegał. Właściwie miał problemy ze stawianiem szybszych kroków, więc śmiało można było powiedzieć, że w ogóle nie biegał. Wały tłuszczy pod ubraniem przeszkadzały mu we wszystkim, tylko nie w pochłanianiu kolejnych ilości jedzenia. Ulubioną rozrywką czarnowłosego chłopczyka było bicie i kopanie innych dzieci, głównie w celu odebrania im jedzenia. Medea pamiętała, że często padała jego ofiarą, bo była mała i drobna. Ale najbardziej upodobał sobie rudą dziewczynkę w warkoczykach... Jak ona się nazywała ?
- Ej, Noah ? - zagadnęła, przesuwając dłonią po poduszce. - Pamiętasz tą rudą dziewczynkę, nad którą znęcał się Richie ? Jak ona się nazywała ? Alice ? Alisson ?
Nie mogła wydobyć jej imienia z odmętów pamięci, ale wiedziała, że któregoś razu "Alice" wyszła z jakimś panem ze szkoły i nie wróciła. Nie widziała jej nigdy więcej, ani ona, ani nikt inny. Rudowłosa ofiara rozpłynęła się w powietrzu.
Medea.
[ Pasuje mi to jak najbardziej :D I będę wdzięczna za zaczęcie. ]
OdpowiedzUsuńFlower
Z Rose było trochę inaczej – próbowała dosłownie wszystkiego po trochu, usiłując być dobrą ze wszystkiego, żeby zadowolić swoją matkę, która za czasów szkolnych była bardzo zdolna i została zapamiętana jako najbardziej błyskotliwa i inteligentna czarownica. Głównie po niej Rose odziedziczyła charakter, chociaż przeszło na nią również coś z ojca.
OdpowiedzUsuńZ każdym rokiem przekonywała się coraz bardziej do tego, że eliksiry nie są tym, do czego jest stworzona. Chociaż chętnie uczęszcza na koło (pewnie głównie po to, żeby się czegoś douczyć), to wciąż przychodziło jej to… ciężko. Tak jak i transmutacja. Może naprawdę opcja zostania amnezjatorem nie była aż taka zła? Wiedziała o jugolach przecież niemal wszystko – a to dzięki pochodzeniu swojej matki, która wychowywała swoje dzieci na promugolskich czarodziejów. Tak samo jak i cała reszta rodziny Weasley’ów i Potterów.
Teraz jednak rozdrażniała ją niemal każda pomyłka. Każda nieudana próba kończyła się nerwami, krzykiem i coraz częściej również łzami. Mało kto z nią wytrzymywał, dlatego coraz częściej odwiedzała łazienkę Jęczącej Marty. Tym razem jednak nie udało jej się tam dotrzeć.
Nie wiedziała, ile czasu minęła od zakończenia zajęć. Nie myślała jeszcze jak wyśle matce wiadomość, że trzeba zakupić kolejny cynowy kociołek (a może czas zainwestować w coś trwalszego?) W głowie cały czas słyszała śmiech Gryfonów i Krukonów, którzy błąd tej zawsze przygotowanej, doskonałej, mądrej, zachwalanej przez nauczycieli Weasley uznali za dobrą zabawę. I była pewna, że nie zapomną jej tego do końca roku szkolnego. Jeśli nie dłużej.
Nie pomyślała nawet, że może czegoś zapomniała zabrać ze sobą, gdy tak wrzucała wszystko do torby i porywała za sobą resztki kociołka. Nie usłyszała nawet czyichś kroków. Tak, chociaż poderwałaby głowę, jeśli nie uciekła dalej przed światem – lecz nie zdążyła zrobić dosłownie nic.
Wzrok podniosła dopiero w momencie, gdy usłyszała czyjś głos. Kto to był? Wyglądał znajomo, ale na pewno nie był z jej domu. Notatki. W ręku trzymał jej notatki. Sięgnęła po nie, rękawem ocierając jeszcze łzy z kącików oczu (udawanie, że się tym nie przejęła, byłoby trochę głupie w tej sytuacji, nie?) i zerknęła na to, co napisała.
- Faktycznie. To pewnie przez to roztargnienie… - odezwała się nieco roztrzęsionym głosem, po czym umilkła na moment, słysząc, że Krukon jeszcze nie skończył. – Czekaj… - odezwała się nareszcie cicho i zaczęła nerwowo szukać swojego pióra – zapiszę to od razu – odparła, uśmiechając się lekko. To, co mówił, brzmiało mądrze, mimo że było wbrew instrukcji nauczyciela, dlatego postanowiła nawet nie podważać jego zdania. Znalazła nareszcie pióro, skreśliła jedną linijkę i zapisała: - Pięć minut dłużej, zamieszać i dodać sproszkowany pazur. – Zerknęła na chłopaka takim wzrokiem, jakby chciała się upewnić, że dobrze usłyszała. Poczuła dopiero wtedy, że boli ją głowa od płaczu. Zapewnie ma też czerwone oczy. Będzie musiała się wcześniej położyć. – Dzięki, że mi je przyniosłeś – przynajmniej starała się uśmiechnąć – i za rady – dodała, wkładając znów instrukcję do torby. – Chociaż nie powinno być tak, żeby nauczyciele sami nie potrafili ważyć eliksirów. A nie sądzę, aby komukolwiek wyszedł ten eliksir…
Rose Weasley
[Naprawdę miło się czyta tyle miłych uwag :) Noah to niezwykle ciekawa postać, nawet w jakimś tam stopniu podobna do Mel... Pokusiłabym się o jakieś ciekawe powiązanie c:]
OdpowiedzUsuń[Cóż, jasnowidzenie nie jest takie wesołe, jak się niektórym wydaje, przynajmniej w oczach Inez, i dziewczyna bardzo chętnie oddałaby swój dar naiwniakowi, który by się po niego zgłosił, nawet by dopłaciła, gdyby tylko istniał na to sposób.
OdpowiedzUsuńDziękuję i również witam. Bardzo podoba mi się karta Noah, po cichu nawet przyznam, że nim wróciłam na bloga, rozważałam przygarnięcie Medei (cudne imię), ale ktoś już mnie ubiegł. :)]
Inez Amers
- Tak ! - odparła, krzywiąc się pokazowo. Cieszył ją fakt, że po latach może się z tego śmiać, bo w czasach, gdy takie sytuacje się zdarzały, raczej nie było jej do śmiechu. Przez dłuższy okres Richie był jej koszmarem z dzieciństwa, czymś, co rozumieją tylko dzieci i czego tylko dzieci się boją. Nie wątpiła, że gdyby poznała swojego bogina wcześniej, przybrałby on kształt grubego Richarda.
OdpowiedzUsuńCiekawe, co się z nią stało, pomyślała, przed oczami mając piegowatą twarz Alice, tak wyraźną, jakby w jej umyśle utkwiła najprawdziwsza fotografia. Wydawało się jej, że potrafi policzyć piegi na nosie dziewczynki. Westchnęła i również poczęstowała się ciastkiem. Było kruche, odrobinę ciepłe.
- Chciałabym... - urwała, niepewna tego, co chce powiedzieć. - Chciałabym się stąd nie ruszać - dokończyła cicho, wodząc wzrokiem po ścianach i suficie. Klimat był idealnie odwzorowany. Potem jednak oderwała się od ponurych rozmyślań i spojrzała na brata.
- Ale w sumie możemy pooglądać stare zdjęcia, co ty na to ? - zagadnęła, gestem wskazując na pudła, po brzegi pełne poniszczonych albumów. Każdy z nich nosił wyraźne ślady dziecięcych niszczycielskich zapędów ; dokładnie ukazywały, jak wiele małych istot przesiadywało tu wieczorami, przeglądając czarno-białe fotografie, od tych najstarszych do całkiem nowych, kolorowych. Sama także bardzo lubiła to robić, zatracać się w dawnych czasach.
- Ciekawe, jak bardzo je zniszczył, Richie - mruknęła, podnosząc się i ruszając w stronę dziurawego pudła, pierwszego z brzegu.
Medea.
[Możemy kombinować w taką stronę, ale muszę zaznaczyć już teraz, że Inez nie chwali się swoimi zdolnościami, przed jasnowidzeniem zapiera się rękami i nogami, ucieka od tego najdalej jak może. Gdyby Noah zacząłby ją wypytywać o cokolwiek, musiałby się z miejsca liczyć z nieprzychylnością, wręcz niechęcią Amers. Nie jest chętna do dzielenia się szczegółami tej przypadłości i pewnie co najwyżej zgodzi się powróżyć mu z fusów czy postawić tarota, choć to też nie od razu, bo jak dotąd nie zdarzyło jej się pomylić i dziewczyna boi się, że za którymś razem wyczyta jakąś tragedię, w której na pewno nie chce mieć udziału.]
OdpowiedzUsuńInez Amers
[witam! aż nie wiedziałam pod którą kartą pisać, takich masz fajnych obu panów. nie ukrywam, że chciałabym wątek, jeśli Ty również masz ochotę.]
OdpowiedzUsuńAnastasia.
[dobry, dobry! a gdzie tam, w końcu Krukoneczka zdolna. :D masz może ochotę na wątek? niegrzeczna małolata nie jest zdziecinniała. :)]
OdpowiedzUsuńAndromeda Longbottom.
[o takich to się mówi chyba "zdolna, ale leniwa", no i wkracza w trudny wiek. może Andromeda troszkę uczepiłaby się Noaha i traktowałaby go jak starszego brata?]
OdpowiedzUsuńAndromeda L.
[wydaje mi się, że Anastasia mogłaby traktować Noaha trochę tak jak przyjaciela, starałaby się mu zaufać albo coś. a z Felixem moglibyśmy stworzyć jakąś toksyczną relację, nie wiem, ona,zakochana w nim i on właśnie robiący jej piekło z życia czy coś. :3]
OdpowiedzUsuńAnastasia.
[Koleżanka z klasy wita się ciepło z równie ciekawie wykreowanym kolegą, którego uwielbia za niesamowite imię. :)]
OdpowiedzUsuńSóley Valurdóttir
[Dziękuje :) Jest chęć na wątek, ale nie konkretnie pomysł.]
OdpowiedzUsuńCarter
[Kurczę, na wątek jestem chętna, tylko szczerze mówiąc, jak na razie nie widzę razem naszych postaci - nie wiem, jakie mogłyby być ich relacje i skąd mogliby się znać. Jeżeli masz jakiś ciekawy pomysł, chętnie wysłucham. Wydaje mi się, że April i Noah mają bardzo różne charaktery, teraz tylko pytanie, czy jest to zaletą, czy wadą.]
OdpowiedzUsuńApril Rhodes
[myślę, że Andromeda mogłaby go zaciągnąć w jakieś odosobnione miejsce i spróbowała z nim porozmawiać, wypytać czy coś. bo tak się składa, że Hanna nie jest matką Andromedy, i dziewczynę nachodzi pragnienie odszukania jej. Noah może spróbować jej to odradzać, bo skoro nie ma złej i okrutnej macochy (wręcz przeciwnie), a matka ją sobie "olała", to nie warto niszczyć życia i tak dalej. a później jakoś to pociągniemy. przychodzi Ci coś do głowy może? i pasuje to, co napisałam? :)]
OdpowiedzUsuńAndromeda L.
[Hmm... Myślałam nad jakimś romansem między nimi, ale nie jestem co do niego pewna... Tu wszystko zależy od Ciebie, bo nie wiem czy przypadkiem jakiegoś podobnego wątku już nie masz :) Zaplanowane mam, że Mel po wakacjach będzie po uszy zakochana we wnuku swojej opiekunki, ale wszelkie jej związki/zakochania sprzed są jak najbardziej wolne.
OdpowiedzUsuńMoże znaliby się od samego początku - od wejścia do pociągu. Trzymaliby się razem - Mel, Noah i Medea. Pomiędzy Nortonem a Snow coś by zaiskrzyło i jakoś tak by wyszło, że nawet zaczęliby ze sobą chodzić (może po kryjomu przed przyrodnią siostrą?) Potem oczywiście jakoś by się rozstali, ale dalej byliby przyjaciółmi.]
[Co powiesz na jakiś wypad do Hogsmeade? Mieli iść razem, ale Medea by zachorowała i nie ruszyła się nawet z łóżka. Mogliby mieć mieszane uczucia co do spędzenia czasu razem, ale żal byłoby im nie wybrać się do miasteczka ostatni raz w roku szkolnym. Mogłoby to być tuż przed wakacjami. Co o tym sądzisz? :)]
OdpowiedzUsuń[Hm, w sumie zapowiada się ciekawie, możemy zrobić coś w tym stylu! Jako, że Ty dałeś pomysł, ja w najbliższym czasie wrócę i zacznę. Spodziewaj się mnie na dniach!]
OdpowiedzUsuńApril Rhodes
[ Witam :) Nieukrywanie przybywam z zapytaniem o chęć na wątek. W twojej postaci jest coś enigmatycznego i intrygującego. Ponad to wydaje mi się, że zostaniesz na blogu jakiś dłuższy czas co pozwoliłoby na stworzenie i pociągnięcie ciekawego wątku z rozbudowaną relacją. Oczywiście zależy to od chęci i czasu, bo widzę, że tłok tu u Ciebie i marne szanse, że się zmieszczę :) ]
OdpowiedzUsuńElody Harrison
[O tym właśnie mówię - Inez nie lubi jasnowidzenia i tak samo niechętnie o nim rozmawia, na pewno nie przyszłoby łatwo wyciągnąć z niej jakiekolwiek informacje o istocie daru, jego działaniu, skutkach i tym podobnych rzeczach, które mogłyby zainteresować Noah.
OdpowiedzUsuńPóki co nie miałam jeszcze czasu i możliwości zrobić dokładnego researchu w tej sprawie, ale na tyle, na ile pobieżnie przejrzałam internety raczej nie ma o tym za wiele, więc pewnie niedługo będę sama wszystko dokładnie obmyślała. Zanim jednak, chcę się jeszcze skontaktować z autorką Aleah, bo widziałam, że i ona pokusiła się o postać jasnowidza, więc chyba dobrze by było, gdyby nasze plany nie rozmijały się za bardzo. Na tę chwilę wiem na pewno, że w przypadku Inez nie ma mowy o żadnych przepowiedniach godnych profesor Trelawney, bo dziewczyna jest na to zwyczajnie zbyt młoda i za mało doświadczona, a wizje przychodzą znienacka, są mętne i niejasne. Nie lubi się z nimi, więc nie umie ich kontrolować, bardziej to wszystko wygląda na nieustanną wewnętrzną walkę Amers z niewidzialnym przeciwnikiem, z którym nie ma szans, bo jest on przecież częścią niej. Nie jestem jeszcze pewna, jak by to miało wyglądać z zewnątrz dla osób przyglądających się jej z boku, ale nie są one też jakoś szalenie częste. Dar jest młody, rozwija się powoli, na dobra Inez dopiero zaczęła go w sobie odkrywać i na chwilę obecną jest raczej dość ograniczony, głównie zamyka się w sferze przeczuć, czasem mniej lub bardziej niepokojących snów/]
Inez Amers
[Można ją drażnić, śmiało, coś bardzo mało stresu ma ostatnio dziewczyna w życiu, a założenie było nieco inne, ale nam na ten moment chyba faktycznie najlepiej jasnowidzenie odpuścić. Chociaż to też wychodzi nam nie do końca, bo jej bezsenność związana jest właśnie głównie z nocnymi wizjami. :> Sytuacja jak najbardziej prawdopodobna, ale musiałaby mieć miejsce jeszcze przed końcem roku szkolnego. Raczej nie próbowałaby go ukraść, mogłaby go co najwyżej trochę postraszyć (wszystko oczywiście tylko wtedy, gdyby odmówił jej dobrowolnej pomocy), że go wyda jakiemuś nauczycielowi. wtedy w ramach małej zemsty faktycznie mógłby podsunąć jej złą fiolkę, jeśli to do niego podobne, i stałoby się coś nieprzyjemnego w skutkach dla Amers, a on musiałby to jakoś naprawić... dalej chyba by się to nam potoczyło.]
OdpowiedzUsuńInez Amers
[ No i cudnie! :) Jakieś pomysły chodziły mi po głowie, ale chciałabym również znać twoje zdanie jaka relacja cię interesuję. Zastanawiałam się nad przyjaźnią. Noah z opisu wydaje się być osobą dość zaadsorbowaną nauką, a Elody chciałaby wyciągnąć go z poza opasłych tomisk i sali do zaklęć pokazując, żeby od czasu do czasu nacieszył się życiem. Może na pierwszy rzut zorganizuje coś na wzór pikniku nocą na wieży astronomicznej? Druga sprawa to korepetycje, choć nie wiem czy Noah chciałby marnować swój cenny czas na pomoc w nauce jakiejś gryfonce. Jeśli chodzi o relację mijającą się z sympatią to w przeszłości mogli być parą i rozeszliby się przez jakieś nieporozumienie i oboje żywiliby do siebie urazę, zaś ich duma nie pozwalałaby na to, by wyjaśnić tamtą sprawę. Oczywiście zawsze możemy zacząć o zera co też nie raz okazywało się być fajną sprawą, bo relacja tworzy się sama z siebie dość naturalnie. Czasami po prostu nie nadaje się na tych samych falach, a innym razem stwarza się głęboko zażyła relacja między postaciami. Napisz jak Ty byś to widział :) ]
OdpowiedzUsuńElody
[Nawet nie myślałam prosić o zaczęcie, bo skoro inicjatywa jasno wychodzi od mojej postaci, byłoby po prostu głupie, gdybym to zrobiła. Tak więc jasne, naskrobię jakiś początek, ale musisz się uzbroić w wiele cierpliwości, bo zobowiązałam się już do dwóch, a w dodatku jeden odpis czeka mnie jeszcze w kolejce, więc... może mi to zająć i nie wiem, czy uwinę się przed końcem przyszłego tygodnia.]
OdpowiedzUsuńInez Amers
[ No to cudnie! Miałam cichą nadzieją, że taki właśnie jest Noah, ale wolałam nie ryzykować zważając na brak takowych informacji w karcie postaci. Akcje umiejscowiłabym w takim razie gdzieś przed egzaminami, a w przypadku Elody przed SUMami. Fakt, że ma dość beztroskie podejście do życia i do niektórych przedmiotów lecz z tych, według niej przydatnych, chciałaby otrzymać najwyższe noty. Możemy zacząć wątek od ostatnich korepetycji, po których szczęśliwa ze swych postępów gryfonka postara się mu to wynagrodzić w sposób wcześniej wymienionego "pikniku". Lub też zacząć od września ( może tuż po wakacjach, kiedy Elody stęskni się za ulubionym krukonem), kiedy to urozmaicą czas po zajęciach dzieląc się wakacyjnymi przeżyciami, wspomnieniami itp.
OdpowiedzUsuńNo i rzecz najważniejsza: czy się zgadzasz i kto zaczyna wątek? :) ]
Elody
[ Dziękuję za zaczęcie :) ]
OdpowiedzUsuńPogoda w tym roku zdecydowanie nie sprzyjała nauce. Ciepłe i słonecznie dni kusiły uczniów do spędzania czasu na szkolnych błoniach wylegując się na soczyście zielonej trawie lub spacerując wzdłuż Zakazanego Lasu. Niestety niewielu uczniów mogło pozwolić sobie na tak beztroskie i leniwe spędzanie wolnego czasu, gdyż egzaminy zbliżały się wielkimi krokami. Szczególnie przejęci byli piątoklasiści, którzy musieli zmierzyć się z SUMami, które decydowały o ich późniejszej drodze edukacji i ukierunkowywały ich w stronę potencjalnego zawodu. Dlatego co ambitniejsi uczniowie spędzali czas zamknięci w dormitorium siedząc nad książkami lub trenując zaklęcia.
Elody, pomimo nagminnego zostawianie wszystkiego na ostatnią chwilę i wiecznego powtarzania ,, spokojnie zdążę” w tym roku zrobiła wyjątek i pomyślała zawczasu o przygotowaniach do najważniejszego egzaminu. Miała to szczęście, że trafiła na osobę, która zgodziła się jej w tym pomóc. Noah poza faktem, że był utalentowanym i pilnym krukonem niczym potomek samej Roweny Ravenclaw to sprawdzał się doskonale w roli nauczyciela. Nic więc dziwnego, że zamiast odpoczywać na polu chwały pomagał blondwłosej gryfonce w zmaganiach z transmutacją.
Tak, transmutacja był jednym z nielicznych przedmiotów, które uważała za przydatne. Z zaklęciami i eliksirami nie miała najmniejszych problemów, uwielbiała je i przykładała się do ich nauki. Obrona przed czarną magią nie sprawiała jej ogromnych trudności lecz zmagała się z niektórymi zaklęciami. Natomiast ONMS kompletnie nie była jej bajką i miała nadzieję, że przeczytanie książki raz wystarczy na zaliczenie. To samo podejście miała do zielarstwa.
Siedziała więc pod jednym z rozłożystych drzew ćwicząc zaklęcia, które sprawiały jej trudność lub mimo kilku odbytych zajęć były niedopracowane. Starała się, na prawdę mocno jej zależało. Noah wzbudzał w niej to dziwne uczucie respektu powodujące, że najnormalniej w świecie czuła się zażenowana nie potrafiąc wykonać poprawnie danego zaklęcia.
Poluzowała czerwono złoty krawat i zakasała rękawy białej koszuli podnoszą różdżkę do góry. Wzięła jeszcze dwa głębokie wdechy i starała się skupić. Kiedy była gotowa wykonała ruch zgodnie z poleceniem Noah’a wypowiadając jednocześnie zaklęcie. Nie wyszło. Po raz kolejny nie wyszło.
- Argh- wydała z siebie okrzyk rozgoryczenia. To zaklęcie sprawiało jej najwięcej trudności i było ostatnim przystankiem do dostania zgrabnego W z transmutacji. Odgarnęła z twarzy niesforny kosmyk włosów zaburzający jej zielonym oczom obraz świata. Spojrzała na krukona i nim zdążył coś powiedzieć powstrzymała do gestem dłoni.
- Jeszcze raz. Uda mi się. Kiedyś mi się uda- powtarzała starając się uspokoić i opróżnić umysł ze wszystkich niepotrzebnych rzeczy. Tylko to jedno zaklęcie, tylko płynny ruch nadgarstka. W głowie obijały się niczym echo słowa Noaha: ,,niepełny obrót w stronę przeciwną do ruchu wskazówek zegara, a potem pewnie na skos od siebie w prawo.” Zamknęła oczy,podniosła różdżkę, wykonała ruch zgrabnie i pewnie wyraźnie wypowiadając zaklęcie pod jego koniec. Otworzyła jedno oko z dozą przerażenia patrząc na efekt. Ku jej ogromnemu zdziwieniu udało się.
- Tak! Udało się!Tak! - krzyknęła radośnie i roześmiała się perliście zwracając tym samym uwagę na siebie kilku przechodzących niedaleko uczniów.- Jesteś najlepszym nauczycielem! Niesamowite!- powtarzała entuzjastycznie wpatrując się w efekt swojego zaklęcia. W jej oczach tańczyły wesołe ogniki, a szeroki uśmiech nie schodził jej z twarzy.
- Jak ja ci się odwdzięczę? To jest niesamowite!
Elody
Kiedy April szła rano na śniadanie do Wielkiej Sali, wiedziała, że ten dzień będzie niezwykły. Miała świetny humor, którego nie zepsuło ani wylanie soku porzeczkowego na ulubioną sukienkę (magia sobie poradzi!), ani wpadnięcie na nią jakiegoś nieostrożnego pierwszoroczniaka, ani zrzucenie na nią balonów z wodą przez nieznośnego Irytka, szkolnego poltergeista, którego, mówiąc szczerze, April się trochę bała (warto jednak dodać, że na pierwszym miejscu jej rankingu strasznych postaci znajduje się nie kto inny jak Krwawy Baron, którego pojękiwania i brzęk łańcuchów przyprawiał dziewczynę o gęsią skórkę).
OdpowiedzUsuńPo skończonym posiłku postanowiła zrobić krótki spacer po zamku. Nie zaszła jednak daleko, gdyż kiedy przechodziła obok łazienki Jęczącej Marty, usłyszała serię dość dziwnych, cichych acz charakterystycznych dźwięków: bulgoty, syczenie... Zaciekawiona postanowiła sprawdzić, co jest ich źródłem - może, nie daj Boże, Marta w końcu znalazła sposób, aby zakończyć swój żywot ducha? April lubiła Martę... a raczej starała się ją lubić. Uważała, że wiele przeszła i zasługuje na spokój i przyjazne słowo.
Uchyliła ostrożnie drzwi i wślizgnęła się do środka.
- Marto? - powiedziała niepewnym głosem.
[ Zakochałam się <3
OdpowiedzUsuńNa wątek zawsze chętna jestem.
Myślimy więc? ]
Rachel
[ Cóż, znać się nie mogą, bo on trochę za młody by ją pamiętać, ale skoro lubi zagadki i jest z nią na roku, to może go panna Morgan trochę zainteresować, w końcu przyszła tak nagle nie wiadomo skąd. ]
OdpowiedzUsuń[ No oczywiście że pasuje.
OdpowiedzUsuńMam zacząć jak sądzę, czy ty to zrobisz?]
[O jejku, jak miło. I prześliczny Twój pan, nie odpuszczę wątku i jestem całkowicie chętna! xd jakiś pomysł, czy mam coś wykminić na początek? ;)]
OdpowiedzUsuńAmbrosia Hovord
[no cóż, musi polegać na kimś innym. :D dobry wieczór, świetny ten Twój pan. chętnie napisałabym z nim wątek, o ile masz chęć. :) nie pogardzę też ewentualnym powiązaniem. XD]
OdpowiedzUsuńPandora.
[Po prostu pocą jej się dłonie, dziwnie się zachowuję i swoją drogą może to go do niej sprowadzi? Jakiś zakład z kolegami, czy coś. A i właśnie.. może ona będzie się dobrze przy nim czuła, co? Nie reagowałaby na niego tak, jak na innych chłopaków, a cudowny Noah ma już kogoś? ;)]
OdpowiedzUsuń[Okej, ale to może zaczniemy pisać teraz, że już jest po rozpoczęciu roku? ;)]
OdpowiedzUsuń[właśnie z tym zaufaniem to niemały problem ma dziewczynka, ale szukamy, szukamy. :) Pandora jest trochę taka kocia, niby wszystkich nie lubi, albo są jej obojętni, a jednak czasem łasi się do kogoś i darzy ogromem miłości, bo tak jej się przypodoba. hm. myślę, że z Noahem, wbrew pozorom, mogłaby ją łączyć pozytywna, cieplejsza relacja niż z tą całą resztą. myślałam nad tym, żeby znali się z Klubu Eliksirów, albo- jeśli taka opcja bardziej Ci odpowiada- możemy zrobić z nich coś jakby przyjaciół. jak to widzisz?]
OdpowiedzUsuńPandora.
[Świetny pomysł. To by było w pewnym sensie nawet zabawne, no i Ambrosia na pewno by interweniowała. Może ona coś do niego czuła już na początku, ale jako, że miał wtedy dziewczynę to Ambrosia nawet nie próbowała z nim rozmawiać. Wątek zaczynamy od rozmowy czy od samych początków? ;)]
OdpowiedzUsuńAmbrosia
Pandora, z nieodłącznym papierosem w ustach, szybkim krokiem przemierzała jeden z najdłuższych szkolnych korytarzy. Wyraźnie zależało jej na czasie; na szczęście tajemnicą zachowaną w jej zabałaganionym umyśle pozostawał fakt, iż za dwie minuty będzie spóźniona- a nienawidziła się spóźniać niemal tak bardzo, jak nienawidziła ludzi, którzy się spóźniają. Przeklinając raz po raz pod nosem i prawie już biegnąc, wpadła na rosłego chłopaka, któremu wyraźnie nie spodobało się coś w jej postawie. Może to dziwne spojrzenie, którym lustrowała uważnie każdego przechodzącego obok, jak gdyby w obawie przed wyimaginowaną krzywdą. Naprawdę zaś, jak sama zwykła mawiać, po prostu bardzo trudno jest rozpoznać człowieka, widząc wszystko w jednym kolorze. Dopóki nie zauważyła naszywki z wężem czy lwem, nie miała pojęcia, jakie barwy nosi dany osobnik. Nie wiedziała, czy faktycznie osławiony drań z siódmej klasy jest niebieskookim blondynem, więc miała niewielkie szanse na rozpoznanie go pośród tysiąca innych uczniów.
OdpowiedzUsuńI to pewnie dlatego chłopak, z którym zderzyła się w biegu- a był to właśnie owy prześladowca i cham z siódmej klasy- jednym celnym ruchem muskularnego ramienia odepchnął Pandorę na ścianę tak, że dosyć mocno uderzyła głową o chłodny mur, nabijając sobie przepięknego siniaka po lewej stronie czoła. Dotknęła go i z niesmakiem zmarszczyła nos, patrząc na odchodzącego jak na rasowego idiotę. Wstała, otrzepała swoje powycierane dżinsy (obiekt drwin wielu uczniów; szesnastolatka zaś zdolna była tylko pokręcić z politowaniem głową nad żałosnością ich docinków) i ruszyła w swoją stronę.
Cicho wślizgnęła się do starej klasy, w której walała się masa nieużywanych już przedmiotów. Na samym środku jakieś mapy nieba, które dla Pandory były przestarzałym antykiem- nigdy nie przepadała za astronomią, ale lubiła czasem położyć się na Wieży i popatrzeć w nocne niebo i gwiazdy- dookoła pełno krzeseł. Dziewczyna zapaliła kolejnego papierosa, pokręciła głową i weszła w stos tych rupieci.
- Cześć- odezwała się cicho, widząc znajomą sylwetkę, pochyloną nad kociołkiem.
[mam nadzieję, że się wpasowałam w Twoją wizję, bardzo podoba mi się perspektywa takiego wątku. :)]
Pandora.
[Rozumiem. :)]
OdpowiedzUsuńByła uparta. Z jednej strony była to ogromna zaleta w przypadku chociażby nauki, kiedy nie zrażając się porażkami powtarzała dziesiątki, a czasem i setki razy to samo ćwiczenie. Z drugiej zaś strony nie dało się jej przekabacić na swoją stronę czy wpłynąć na jej zdanie, kiedy trzymała się swojej racji niczym przysłowiowy osioł co odbiegało zdecydowanie od kategorii zalet.
OdpowiedzUsuńZaczesała palcami włosy do tyłu spoglądając na efekt swoich ćwiczeń z mieszaniną dumy i zaskoczenia. Na rumianej twarzy wciąż gościł szeroki uśmiech, a w zielonych oczach mieniły się iskierki szczęścia. Spojrzała na krukona i wyprostowała się dumnie.
- Dziękuję- powiedziała i skinęła lekko głową w momencie, gdy zegar wybił trzecią po południu. - Muszę uciekać, mam jeszcze eliksiry- powiedziała chowając różdżkę do skórzanej torby. Poprawiła czerwono-złoty krawat i zarzuciła na siebie czarną szatę wygładzając gdzieniegdzie ubranie, by doprowadzić się do porządku. Zarzuciła torbę na ramię i uśmiechnęła się do Noah’a na pożegnanie po czym ruszyła w stronę zamku. Nagle zatrzymała się w pół kroku jakby sobie coś przypomniała, odwróciła się na pięcie i podbiegła do krukona klękając na przeciwko.
- Dziś w nocy na niebie będzie mieć miejsce niezwykłe wydarzenie. Musisz to zobaczyć. Myślę, że może ci się spodobać.- powiedziała łagodnie, a w jej głosie dało się wyczuć nutę tajemniczości.- Bądź dzisiaj na wieży astronomicznej koło północy i weź ze sobą różdżkę. - powiedziała unosząc delikatnie kąciki ust ku górze po czym wstała śpiesząc się na ostatnie w semestrze zajęcia z eliksirów.
Wieża astronomiczna była najwyższą wieżą w Hogwarcie skąd rozciągał się rozległy widok zarówno na rozgwieżdżone niebo jak i pobliską okolice. Z tego powodu właśnie była wykorzystywana do zajęć z astronomii, ale ponieważ zbliżał się koniec semestru lekcje już się tam nie odbywały aż do czasu egzaminów. Było to więc świetne miejsce dla uczniowskich schadzek lub spędzenia kilka samotnych chwil w ciszy i spokoju wpatrując się w granatowe niebo usiane gwiazdami.
Elody siedziała w pokoju wspólnym do późna ucząc się OPCM i od czasu do czasu zerkała na złoty zegarek na jej nadgarstku. W momencie kiedy wszyscy uczniowie rozeszli się do dormitoriów zmęczeni całodniową nauką, wyjęła różdżkę, by rzucić zaklęcia pomniejszające na kilka poduszek znajdujących się na gryfońskiej kanapie po czym przeniosła je do swojej torby. Poszperała w niej przez kila chwil sprawdzając czy wszystko ma i po cichu wyszła z pokoju wspólnego przez dziurę pod portretem zmierzając w kierunku wieży astronomicznej. Po wspięciu się po krętych schodach znalazła się na miejscu i zaczęła rozpakowywać manatki. Koc z dormitorium, który służył za narzutę jej łóżka rozłożyła na kamiennej posadzce następnie rzucając w rogach poduszki z pokoju wspólnego. Wyjęła również kilka kremowych piw i ognistą whiskey kupioną podczas ostatniego wyjścia do Hogsmead oraz kilka kremówek i miskę owoców zwiniętą podczas kolacji.
- No i gotowe - szepnęła do siebie odkładając torbę na bok i spojrzała na zegarek. Miała jeszcze chwilę czasu nim zjawi się Noah dlatego podeszła do pierwszego teleskopu odpowiednio go ustawiając. Wyjęła z torby jeszcze mapę nieba oraz swoje własne notatki, by jak najszybciej zlokalizować to co ją interesowało.
[ Jasne, że nie! Miałam to zaproponować już w pierwszym komentarzu, ale się rozpisałam i nie chciałam przytłaczać cię wielkością odpowiedzi toteż podzieliłam to na raty. Przeniosłam trochę akcję i teraz ja mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe :) ]
Elody
[Tak tylko pytam, nasz wątek aktualny czy mam zapomnieć? ;)]
OdpowiedzUsuńElizabeth Weiss
[No to kto zaczyna?:P]
OdpowiedzUsuńZbliżał się już trzeci wieczór, a Inez mimo przemęczenia czuła bardzo wyraźnie, że i tej nocy nie uda jej się przespać spokojnie. Przez ostatnie dwie noce nie spała więcej jak trzy godziny, za kilka dni rozpoczynały się SUMy, a ona wiedziała, że w tym stanie nie będzie w stanie ich zaliczyć, co ― mimo jej braku entuzjazmu do magii ― stanowiło dla niej znaczący problem. Oblanie egzaminów oznaczałoby rok dłużej spędzony w murach szkoły magii i czarodziejstwa, a dla kogoś takiego jak Inez bynajmniej nie był to powód do radości. Potrzebowała zdać te cholerne testy choć względnie przyzwoicie, by od września spokojnie móc rozpocząć przedostatnią klasę, a za dwa lata wrócić do swojego umiłowanego, mugolskiego życia i cieszyć się nim w pełni. Dziś jednak była pewna, że jeśli nie uda jej się odgonić nocnych koszmarów, pożegna się ze swoimi marzeniami na dłużej. Nie miała pojęcia, czy nocne mary były wynikiem posiadania przez nią opłakanego daru, czy zwyczajnymi snami, ale zdążyła wypróbować już większość specyfików pielęgniarki i ziół niekoniecznie lubianej profesor zielarstwa ― nic nie pomagało. Noah Norton był jej ostatnią deską ratunku.
OdpowiedzUsuńUsłyszała o nim właściwie całkowitym przypadkiem, gdy przy śniadaniu jedna z Puchonek stanowczo zbyt głośno utyskiwała na jego zupełny brak zainteresowania jej osobą. W momencie, kiedy zaczęła stękać coś o tym, jak to w akcie desperacji na lewo wykupiła od niego jakiś tam specyfik na nie wiadomo co ― co, rzecz jasna, kłóciło się z jej moralnymi zasadami ― Inez zapaliła się nad głową mała żaróweczka i pod pretekstem pocieszenia zawiedzionej koleżanki włączyła się do rozmowy, dyskretnie wypytując o interesujące ją szczegóły. W jednej chwili w zmęczonych oczach blondynki rozbłysła iskierka nadziei. Choć niekoniecznie opatentowane i dopuszczone do obiegu substancje napełniały ją wątpliwościami, tajemnicze flakoniki były właściwie jej ostatnią nadzieją. Miała nadzieję, że nie będzie żałowała swojej decyzji i włosy nagle nie zaczną jej wypadać garściami. Trzęsące się od nadmiaru kawy głownie, zbyt rozbiegane spojrzenie i coraz częściej głowa opadająca w najmniej odpowiednich momentach wyraźnie zmuszały ją do podjęcia ryzyka. Nie mogła sobie przecież pozwolić na trzaśnięcie czołem w deski stolika w trakcie egzaminów... o ile nie powariowałaby do czasu ich rozpoczęcia z braku wypoczynku.
Cały dzień rozglądała się mniej lub bardziej uważnie, starając się w tłumie rozemocjonowanych bliskimi testami uczniów wypatrzyć ten jeden, konkretny krawat w brązowo-niebieskich barwach. Był moment, gdy nie mogąc dostrzec poszukiwanego Krukona, dziewczyna straciła zupełnie nadzieję orzekając, że najprawdopodobniej chłopak musiał na złość zapaść się pod ziemię. Zajrzała przecież do biblioteki, podpytała znajomą wychowankę Ravenclawu, czy nie ma go w wieży, przeszukała lochy wzdłuż i wszerz, zajrzała nawet do łazienki Jęczącej Marty, ale Noah jak nie było, tak nie znalazła. Szczęście dopisało jej dopiero po kolacji, gdy wracając do Pokoju Wspólnego Puchonów, przez otwarte drzwi wejściowe zobaczyła sylwetkę spacerującą po błoniach. Nie miała pojęcia, co Krukon tam robił, choć nie dało się ukryć, że czerwiec w tym roku był wyjątkowo przyjemny, ale nie zamierzała tracić resztek energii na roztrząsanie tego. Puściła się biegiem w jego stronę, ale zwolniła do truchtu już po chwili, gdy o mało nie wyrżnęła orła. Bieganie, gdy nogi same plączą się nawet podczas spokojnego marszu, najwyraźniej nie było najlepszym pomysłem.
― Norton! ― krzyknęła za chłopakiem, kiedy była już pewna, że ją usłyszy. ― Masz chwilę? ― spytała, nerwowo zaciskając drżące palce na pasku sfatygowanej torby, gdy już go dogoniła. Przecież nie mógł jej odmówić... prawda?
[Wybacz zwłokę!]
Inez Amers
OdpowiedzUsuńElizabeth całkowicie skupiła się na słowach Noaha, gdy po raz trzeci wszystko przekalkulowała , doszła do pewnego wniosku, od razu zrozumiała jego aluzję i można powiedzieć, że w głębi serca była mu wdzięczna, za pewne nikt nie zrozumiał jego słów. Historia Angli była jej naprawdę dobże znana. Czarodzieje tak jak i Mugole wiedzą wiele o swoich krajach, nie tylko o magi i jak zgodnie z prawem z niej korzystać. A dodatkowo przecież Elizabeth miała w rodzinie paru Mugoli. Chłopak spoglądał na nią z zainteresowaniem, nic dziwnego, pewnie myślał sobie, że jest dziwna, kto by tak nie pomyślał. Dla wielu ludzi jest tylko siostrzyczką Russa, biedną siostrzyczką Russa. Noah wydawał jej się naprawdę w porządku, choć nie zamieniła z nim ani jednego słowa. Był inteligenty i to już pozwoliło jej dojść do wniosku, że jest godnym zaufania człowiekiem, coś jednak sprawiało, że nie chciała odpowiadać na tę zaczepkę, nie chciała denerwować brata, a zresztą co miało jej to dać? Satysfakcję innych uczniów, którzy wprost wyginali się by tylko usłyszeć co na to wszystko odpowie Krukonka, nie znosiła zainteresowania swoją osobą, zazwyczaj woli rozmyślać w koncie. Nie oparła się jednak pokusie, już chwilę później złapała za swoją czarną wieżę i poprowadziła ją wprost na białego hetmana chłopaka, z lekkim uśmiechem spojrzała na połamaną figurę chłopaka, mimo to wciąż to on prowadził, ale to nie zmienia faktu, że pozbawienie jednej z najlepszych figur przeciwnika nie cieszy. Przysunęła się bliżej chłopaka i wyszeptała najciszej jak potrafiła, w głębi wciąż miała nadzieję, że on jej nie usłyszał.
— Bo być może on chciał dobrze. — odparła. Chciał? Może właśnie Russ też chciał, a nie chce. Zapewne po jej słowach chłopak pomyślał sobie, że jeszcze gorzej brat ją traktuję niż myślał. Elle nigdy nie uważała, że jej brat źle ją traktuję, zawsze myślała, że on tylko strasznie się o nią troszczy, że zależy mu na jej bezpieczeństwu. Sama nie wiedziała dlaczego użyła czasu przeszłego, może właśnie tak było. Jeszcze niedawno twierdziła, że to ludzie są źli i chcą ją nastawić przeciwko bratu, a może właśnie jest na odwrót?
Elizabeth Weiss
OdpowiedzUsuńCzęsto Ambrosi przychodziło rozmyślanie o sensie życia i o wszystkim co nie miało nic wspólnego ze szkołą, dla wielu uczniów jest to siedzenie w nudnych ławkach na nudnych lekcjach, dla jeszcze innych jest to uczenie by zdobywać wiedzę i dążyć do czegoś, ale dla Brosi nie było to ani to, ani to. Dla niej nauka, a raczej siedzenie w ławkach było czekaniem na to aż któraś z koleżanek się z niej pośmieje lub po prostu zakpi z niej, opisze jej ubranie, dla wielu osób jej gust równał się z zerem, a przecież każdy miał prawo do własnego stylu. Czasem zwykłe super nie wystarczało by je uciszyć. Niby nie obchodzi ją ich zdanie, ale z drugiej strony chciałaby by wszyscy ją akceptowali, być może ona sama nie lubi ludzi i przez to jest odpychana. Odstawiając swoje myśli na bok postanowiła przejść się trochę po szkole, ale raczej nie wybrała opcji przejdę się po zamku, tylko postanowiła wyjść trochę się przewietrzyć. Może to choć trochę pozwoli jej nie myśleć o tak dołujących ją myślach. Zacisnęła ręce jak zawsze i przeszła się ścieżką w głąb trawy, gdzie było mnóstwo kwiatów i grzechem byłoby ich nie pozbierać. Przysiadła na trawie, obserwując jezioro, wszystkie drzewa i latające ptaki, obraz był przepiękny. Wiatr powiewał na pływające jezioro lekko odrzucając jej włosy do tyłu. Wpatrzyła się bardziej w głąb i ujrzała chatkę Gajowego, zatrzymała chęć wejścia do środka gdy zobaczyła cień, ktoś dosiadł się do niej. Spojrzała na znajomą postać. Noah Norton, jedyna osoba, z która można normalnie porozmawiać, przy którym czuła się zaskakująco swobodnie, czasem nawet twierdziła, że się w nim zakochała, ale jako, że nie zna tego uczucia nie wiedziała czy jest to prawdą, wolała więc nie nalegać ani nic nie mówić, może by go speszyła, choć swoją drogą on chyba nikogo nie ma.
- Cześć. - zaczęła uśmiechając się do niego szczerze, chyba to odwzajemnił, ale nie była pewna. Spojrzała w jego śliczne oczy i zatopiła się w tym niebieskim spojrzeniu, szybko jednak dwukrotnie zamrugała i spojrzała na wodę.
- Wiesz co to są Trytony? - spytała z jeszcze szerszym uśmiechem, kiwnął głową, więc wiedział, to ją ucieszyło. Można powiedzieć, że Ambrosia od niedawna się nimi bardzo zainteresowała i szczerze marzyła aby je kiedyś spotkać. W podręcznikach było mnóstwo rzeczy o nich napisanych,.
- Bardzo się nimi zainteresowałam, czytałam całe mnóstwo książek o nich. Pół ludzie, pół ryby, czy to nie fascynujące? - spytała, widać było w jej spojrzeniu i tym z jaką radością to mówiła, że była to jej największa fascynacja. Mówiła wszystko z nie małym podnieceniem i radością. Małe iskierki skakały w jej oczach. Zaczesała włosy jeszcze bardziej i czekała na jego reakcję, może dowiedział się o nich czegoś więcej?
Ambrosia Hovord, Twój setny komentarz :)
- Mhm, powiedzmy- wydusiła z siebie niechętnie, rozcierając czoło i usiłując zasłonić siniaka dłonią. Nic z tego, bo został już zauważony, a poza tym jej ręka wielkości lalki niewiele mogła zdziałać w starciu z wielkim siniakiem. Spojrzała na Noaha z wdzięcznością, lecz krótko, by nie mógł tego zauważyć. Tego typu sytuacje powodowały u niej wrażenie, że ma u kogoś dług. Nienawidziła mieć długów, z tego samego powodu obiecała sobie, że nigdy w życiu nie weźmie kredytu. No, ale to było jeszcze zanim odkryła w sobie magiczne moce.
OdpowiedzUsuń- Dziękuję- powiedziała cicho, odwracając wzrok. Niezbyt chętnie, aczkolwiek posłusznie zgasiła wypalonego do połowy papierosa i machnięciem różdżki zlikwidowała resztę. - Ależ się o mnie troszczysz- zażartowała, podchodząc bliżej i przyglądając się eliksirowi. Miał mętny, szary kolor i Pandora była ciekawa, czy naprawdę tak wygląda.
- Jaki... - zaczęła, zanim ugryzła się w język. - Jaki to ma kolor?- spytała niepewnie, przestępując z nogi na nogę.
Często zastanawiała się, czy byłaby tą samą osobą, gdyby jej oczy funkcjonowały normalnie. Frustrowało ją, że musiała polegać na innych, kiedy chodziło o te pieprzone kolory, a nigdy, przenigdy nie miała stuprocentowej pewności, iż zaufana osoba jej jednak nie zawiedzie.
Pandora często zawodziła się na ludziach, co było dosyć bolesne z początku, lecz z czasem zahartowało.
- To ten dryblas z siódmej klasy, ten osławiony Ślizgon- wyznała nieoczekiwanie, nim pomyślała dokładnie nad kolejną wypowiedzią. Skrzywiła się; wcale nie chciała się nikomu żalić- zresztą, co im wszystkim do tego? Jej problem, ona wpadła, ona to załatwi. - Zapomnij o tym- mruknęła, pochylając głowę, by chłopak nie dostrzegł zakłopotania w jej oczach. - Długo się go warzy? - spytała.
Pandora.
Rose zerknęła jeszcze nie do końca przytomnie na wyciągniętą dłoń Krukona, jakby nie wiedziała, co do końca ma z nią zrobić. Za moment jednak uśmiechnęła się trochę przepraszająco za swoją nieobecność mentalną, trochę z wdzięcznością za oferowaną pomoc i podała mu również swoją dłoń, wstając powoli.
OdpowiedzUsuńZłapała torbę, którą zapięła tak, żeby czasem nic z niej nie wypadło i zarzuciła ją sobie przez ramię. Zerknęła na podziurawiony kociołek z niemałym zażenowaniem, westchnęła i także go podniosła.
- Na nic więcej już się nie przyda – odparła. Nie mogła się wciąż pogodzić z faktem, że będzie musiała tłumaczyć się matce, co się stało podczas lekcji. Była pewna, że jej nic takiego nigdy się nie przytrafiło. Gorzej, jeżeli również jej ojciec nie przeżył takiej przygody. To by oznaczało dla niej najgorsze.
- Jak to nie mają czasu? – spytała, unosząc brew. – Przecież to ich obowiązek, żeby przekazać młodemu pokoleniu wiedzę w najlepszy sposób w jaki potrafią i weryfikować ją, w końcu nauka wciąż postępuje do przodu. Inaczej na ONMS nadal wciskano by nam, że krzyk lelka zwiastuje śmierć a nie deszcz.
Co prawda te badania wraz z książką jakiegoś naukowca, którego nazwisko wyleciało Rose z głowy, opublikowane zostały wręcz wieki temu, ale rozumując w taki sposób, że niektórzy „nie mają czasu”, aby zweryfikować materiał, który przekazują uczniom, dalej tkwiliby w średniowieczu.
W zasadzie poniekąd tak jest, zważając na ignorancję głównie Ślizgonów względem mugoli i ich wynalazków. Jak dobrze, że matka i zafascynowany niemagicznymi osobnikami dziadek wprowadzili ją też w ten inny świat.
- Um, wybacz… Nie mieliśmy chyba przyjemności rozmawiać ze sobą wcześniej. Wydaje mi się, że wiesz, kim jestem, za to ja nie wiem, jak nazywasz się ty – uśmiechnęła się trochę nieśmiało, uciekając wzrokiem w bok. Czasami wolałaby, żeby naprawdę nikt nie miał pojęcia jak się nazywa. Żeby jej rodzice byli zwykłymi czarodziejami, a nie tymi, którzy pomogli pokonać najpotężniejszego czarownika ostatnich czasów. Oszczędziłoby jej to wielu kłopotów.
Rose Weasley
Wybuchnęła śmiechem, wracając myślami do tamtych czasów. Na urodziny jedna z koleżanek od swojej przyszłej przybranej mamy dostała wielki, piękny czekoladowy tort. Był naprawdę pyszny i pamiętała doskonale zazdrość w oczach Richiego, który cały dzień usiłował coś zmalować, zepsuć wszystkim uroczystość. W końcu, gdzieś w samym środku przyjęcia, Richie popchnął ją na ogromny placek, robiąc tym samym wielką dziurę w środku pięknego wypieku i powodując wybuch rozpaczy wśród małoletnich dziewczynek.
OdpowiedzUsuńMedea pokręciła głową, zamyślona.
- Myślisz, że Richie może tu wejść ? - zapytała cicho, zerkając ukradkiem na prowadzące na strych drzwi. Jako dziecko często zastanawiała się, jak to było możliwe, że nikt nigdy nie odkrył ich sekretnej kryjówki, jej i brata ; że żadna z pań nie weszła na strych w momencie, kiedy oboje poprzebierali się w stare stroje, udając króla i królową ; że Richie nigdy nie wywęszył, gdzie przepada dwójka z prześladowanych przez niego dzieciaków w porze, kiedy można by odebrać im deser.
- Ciekawe, co się stało z Richiem - powiedziała nagle, myślami wciąż wędrując po opuszczonych ścieżkach swojego dzieciństwa. Kiedy ona i Noah opuszczali sierociniec, szczęśliwie adoptowani, wredny grubasek patrzył na nich zza brudnej szyby, pokazowo szczerząc te swoje piranie ząbki i wystawiając środkowy palec. Medei, która była grzecznym dzieckiem, nigdy coś takiego nie przyszłoby do głowy. To nie były już dziecinne psoty ; zachowanie Richarda podpadało pod mieszaninę wypaczonego dzieciństwa z zachowaniem dorosłego drania.
Dlatego też ona sama nigdy nie traktowała go jak dzieciaka.
Bazując na tym, co wiedziała o Richiem przeczuwała, że pozostanie w sierocińcu do pełnoletności, a później będzie czyhał za rogiem na starsze panie, wracające ze swoją emeryturą. Ale może ktoś go adoptował, a potem Richie dał mu popalić tak bardzo, że znów został oddany ? Wiedziała, że trafił do domu dziecka jako czterolatek - pamiętał to i bardzo przeżywał, ale od początku był tak okropny, że Medea nie umiała mu współczuć. Możliwe też, że się zmienił... Potrząsnęła głową. Richie ? Nie wydawało jej się to możliwe.
Niespodziewanie bardzo zaciekawiły ją dalsze losy niegdysiejszego prześladowcy.
Medea.
Spoglądała w teleskop co jakiś czas zerkając na mapę obok coś zakreślając, coś notując, coś obliczając, a pod nosem nuciła znaną melodię. Nagle jej obserwacje przerwał czyjś zdyszany głos. Spojrzała w stronę wejścia i przywitała Noah’a szerokim uśmiechem. Na jego słowa roześmiała się cicho i pokręciła głową.
OdpowiedzUsuń- Dobrze ci idzie, jeszcze kilka razy i przebiegniesz maraton- powiedziała z rozbawieniem odkładając na bok gęsie pióro i podpierając się z tyłu rękami o kamienny mur. Spojrzała na przygotowany przez siebie swego rodzaju piknik i wzruszyła delikatnie ramionami.
- Bardzo dobrze, że nie wiedziałeś, bo masz niespodziankę, a dałam radę ze wszystkim oczywiście z niemałą pomocą zaklęć. - puściła do krukona porozumiewawcze oczko - Poza tym chciałam ci się w jakiś sposób odwdzięczyć za poświęcony mi czas i jeśli będziemy mieć szczęście uda nam się coś zaobserwować. - powiedziała tajemniczo podnosząc wzrok na usiane gwiazdami niebo.
Noc była przepiękna. Bezchmurne niebo pozwalało na obserwacje wielu ciał niebieskich bez najmniejszej ingerencji urządzeń, a każdy obserwator mógł zachwycać się ilością i urodą gwiazd. Ciepły wiatr przyjemnie owiewał ich sylwetki, a wokół słychać było tylko szum drzew poruszanych delikatnymi podmuchami. Księżyc przeglądał się w pomarszczonej tafli wody hogwarckiego jeziora oświetlając srebrzystym blaskiem okolice.
Kiedy Noah podszedł do mapy i zadał kluczowe owej nocy pytanie gryfonka od razu się ożywiła i nachyliła się nad swoimi zapiskami.
- Koniunkcja Wenus i Jowisza. - powiedziała entuzjastycznie, a kiedy napotkała pytające spojrzenie krukona kontynuowała - Dwie planety widoczne z ziemii jako bardzo jasne punkty na niebie zbliżają się do siebie na odległość mniejszą niż średnica Księżyca w pełni. Od kilku dni zbliżają się ku sobie, a dzisiaj możemy już je podziwiać niczym jedna. Poza tym, czarodzieje kiedyś wiązali z tym pewnego rodzaju przesąd, że w noc kiedy planety te są blisko siebie obdarzają czarodziei wielką mocą. Jowisz uważany za symbol szczęścia i Wenus symbol miłości razem tworzą coś niesamowitego. Widać to gołym okiem. - powiedziała gryfonka stając trochę za chłopakiem i wskazując na granatowym niebie coś na kształt ogromnej gwiazdy, której rozmiar w przybliżeniu dorównywał kilku mniejszym. Była więc widoczna i z pewnością każdy kto choć zerknąłby na niebo zwróciłby na to uwagę być może nie zdając sobie sprawy z ważności tego astronomicznego wydarzenia.
Delikatnie chwyciła dłoń krukona ciągnąc w swoją stronę tak, by staną na przeciwko teleskopu, który ustawiony był tak, że idealnie widać było ogromną w swych rozmiarach gazową planetę i tę mniejszą, lecz trzecią pod względem jasności na niebie.
- Są piękne, ale to jeszcze nie wszystko. - powiedziała zbliżając się do swoich notatek. - Od kilku miesięcy naukowcy śledzą kometę, która może być taką na miarę sławnej komety ISON. Musi być cudowna i niesamowita w swych rozmiarach. Z moich wyliczeń wynika, że na naszej szerokości geograficznej powinniśmy ją zobaczyć koło pierwszej siedemnaście. - mówiła patrząc na zegarek. - Dlatego mamy trochę czasu. Napijemy się czegoś?- zapytała siadając na rozłożonym kocu tuż przy kremowym piwie i ognistej whiskey.
[ Tiaaaa, trochę naciągnęłam fakty, trochę bardzo, ale się starałam :D ]
Elody Harrison
[cześć, kolego z roku, z Domu, i o takim samym nazwisku. :)]
OdpowiedzUsuńAndalusia.
Miała nadzieję, że Medea da radę wstać następnego dnia z łóżka i wybrać się z nimi do Hogsmeade. Dziewczyna całą noc spędziła w łazience, a rano, kiedy z niej wyszła, wyglądała jak trup. Mel musiała odpuścić koleżance wypad, ale nie potrafiła wyjść z pokoju bez wcześniejszego zaopiekowania się nią. Przyniosła dziewczynie trochę chleba i wody na śniadanie, posprzątała bałagan w łazience, położyła ją do łóżka spać i dopiero kilka minut przed dziesiątą ocknęła się, że powinna zaraz iść do pokoju wspólnego, gdzie znając życie czekał już Noah. No właśnie. Mel sama nie wiedziała czy dalej będą iść do Hogsmeade, skoro Medea odpadła. Dziewczyna była spoiwem ich grupy, a kiedy jej brakowało, od razu można było to wyczuć. Z resztą Mel tylko kilka razy przebywała w towarzystwie jej brata sam na sam. Nie miała okazji ani bliżej go poznać, ani porozmawiać na jakieś ciekawe tematy. Chyba właśnie dlatego wyjście do miasteczka wydawało jej się złym pomysłem. O czym będą rozmawiać? Mogła cały czas przyjąć zaproszenie od natrętnego Gryfona, który od miesięcy usilnie chciał się z nią spotkać. Kilka minut po dziesiątej musiała jednak dokonać wyboru i z dwojga złego, wolała spędzić czas z kimś, kto nie będzie ślinił się na jej widok. Wyszła z dormitorium i od razu skierowała się w stronę siedzącego w fotelu Noaha. Usiadła na znajdującej się obok kanapie i zrezygnowanym tonem odezwała się do Krukona.
OdpowiedzUsuń- Medea pasuje. Od wczoraj źle się czuje, a dzisiaj lepiej jest jej nie oglądać… No to chyba wychodzi na to, że idziemy sami. – Spojrzała na chłopaka i zmarszczyła brwi. – Pasuje ci to? Jak wolisz iść z kimś innym to… no wiesz, nie musisz być na mnie skazany. – Uśmiechnęła się do chłopaka i założyła nogę na nogę. Jeśli nie chciał z nią iść, to nie chciała go do niczego przymuszać.
[Naprawdę nie wiem czemu zajęło mi to tyle czasu, skoro odpis pisało mi się tak przyjemnie :')]
Mel
[w przypadku Andy to jeszcze nad tym pracuję, ale część z nich - ta starsza część - ma innych ojców. jej matka jest taką osobą, która uzależniła się wprost od silnych i męskich facetów, no i wiadomo, do czego to prowadzi. hah, pewnie tak, to mogłoby być nawet całkiem śmieszne. może masz ochotę na jakiś wątek w tym kierunku, oczywiście kiedy już wrócisz z urlopu. możemy zrobić to tak: poza niebieskimi włosami Andalusia może bardzo przypominać Noaha i Medeę, a usłyszawszy kłótnie starszego brata z matką i jakieś drobne uwagi na temat oddawania przez nią dzieci, kiedy urodzi więcej niż jedno, dziewczyna zacznie podejrzewać, że są trojaczkami i w dodatku przez czyste zrządzenie Losu noszą takie samo nazwisko. wiesz, jak to jest. tak, jakby świat magii chciał jej dać do zrozumienia, że tak, ma rację i w ogóle. swego rodzaju czyste szaleństwo. co Ty na to?]
OdpowiedzUsuńAndalusia.
[Cześć! Wpadłam tutaj do Ciebie przypadkiem i po przeczytaniu karty stwierdzam, że mam straszną ochotę poznać Twojego bohatera bliżej. Jest w nim coś, co urzeka, coś bardzo tajemniczego, ale i mrocznego... Jest taki natchniony.
OdpowiedzUsuńMyślisz, że uda nam się coś dla nich wspólnie wymyślić? c: ]
Lily Luna Potter
Kiedy Noah zmaterializował się przed nią, zrzucając z siebie zaklęcie kameleona, April odskoczyła przestraszona. Była strachliwą osobą - ciche, bliżej nieokreślone odgłosy w ciemności, nagłe trzaśnięcie drzwiami, straszne historie opowiadane wieczorami przy ognisku (te zmyślone i prawdziwe), niewinne zakradnięcie się do niej od tyłu - to wszystko przyprawiało ją w najlepszym wypadku o przyspieszone bicie serca czy gęsią skórkę. Taka nadwrażliwość na pewno nie pomagała jej w problemach ze zdrowiem (serce nie sługa, jak to mówią - chociaż w jej przypadku powiedzenie to nabiera nieco innego wydźwięku), które ostatnio zaczęły mocniej wdawać jej się we znaki.
OdpowiedzUsuńWysłuchawszy krótkiego objaśnienia dotyczącego eksperymentu, zdecydowała, że w sumie to chętnie przyczyniłaby się do jego powstania. Co prawda nie do końca jeszcze wiedziała, na co się pisze, ale wydawało jej się to względnie bezpieczne, więc czemu nie. W końcu co nas nie zabije to nas wzmocni... tak? Najwyżej wyląduje na jakiś czas w Skrzydle Szpitalnym - małe wakacje dobrze jej zrobią.
Zaciekawiona podeszła do bulgoczącego kociołka. Zawartość wyglądała, cóż, ohydnie. Na twarzy April pojawił się grymas, a w głowie pojawiła się myśl, czy na pewno jest skłonna się poświęcić. Odpędziła ją jednak od siebie czym prędzej, chcąc wytrwać w swoim postanowieniu. Zmusiła się do uśmiechu i usiadła na podłodze, opierając się plecami o ścianę.
- Kiedy będzie gotowy? I jesteś pewien, że nie wyrośnie mi po nim dodatkowa głowa, ręka ani inna dziwna, nieusuwalna część ciała? - zapytała, siląc się na obojętny ton. Wolała się na wszelki wypadek upewnić: sama nie była zbyt dobra z eliksirów, nie było więc sensu spytać chłopaka, czego użył i zaproponować mu bardziej praktyczną pomoc. Nawet, gdyby jej coś wyjawił, najprawdopodobniej nic by jej to nie powiedziało. Była więc zdana zupełnie na niego.
Z jednej strony zaczynała żałować swojej decyzji, z drugiej: coraz bardziej chciała być w to w jakiś sposób zaangażowana.
April Rhodes
[Przychodzę z odzewem - Rose dalej chce wątek kontynuować, a może wymyślimy coś nowego, bo nam się chyba jego fabuła kończy...]
OdpowiedzUsuńRose Weasley
[Również dalej czekam na kontynuację wątku :)]
OdpowiedzUsuń[cześć, braciszku. jeśli o mnie chodzi, to możemy wątek kontynuować, chyba, że masz inną koncepcję na niego. albo w ogóle inny pomysł. :)]
OdpowiedzUsuńkochająca siostrzyczka.
[ Jasne, że chce! Chyba, że masz inny/lepszy/ciekawszy pomysł to jestem otwarta na propozycje :) ]
OdpowiedzUsuńElody
[Też mi chwilowo nic do głowy nie przychodzi. Może brakuje Ci jakiegoś wątku, powiązania? Mnie brakuje tylko jednego, ale wolałabym być z nim ostrożna.]
OdpowiedzUsuńRose
[Chodzi o znalezienie jakiejś miłości dla Rose, bo została oficjalnie sfriendzone'owana. Ale, jak mówię, wolę być przy tym ostrożna, bo autorzy mają już własne koncepcje i ustalenia :)
OdpowiedzUsuńMożemy też i zrobić z nich przyjaciół. Rose również jest świetna w zaklęciach i urokach. Może coś koło tego zakręcić teraz.]
Rose
[Uwag w zasadzie nie mam, bo pomysł mi się jak najbardziej podoba i w zamian za podrzucenie go ja sklecę jakieś zaczęcie, ale jak uporam się z wątkami u drugiej postaci. :)
OdpowiedzUsuńMyślę tylko jak połączyć to w jakąś ładną, całą historię. Po tamtym incydencie z nieudanym eliksirem Rose mogłaby się przenieść w okolice Noaha, który również mógłby jej wtedy pomagać, co zaczęłoby się odbijać na jej ocenach. Potem nadeszłyby wakacje (bo wątek prowadzony był pod koniec piątej klasy) i na początku września mógłby zostać zorganizowany ten konkurs. Myślę, że wyreżyserowany pojedynek mógłby być całkiem dobry, podobnie jak wycieczka. Zastanawiam się tylko kiedy ją zorganizować - czy w zimowe wakacje, czy trochę wcześniej i wyjechaliby za zgodą dyrektora :)]
Rose
[Ten blogspot mnie dziś bardzo nie lubi. Po raz trzeci piszę ten komentarz do Ciebie ;<
OdpowiedzUsuńOchota na wątek nie przeszła! Tak porównuję te nasze postacie i dochodzę do wniosku, że jest między nimi kilka kontrastów. Chociażby porzucony przez rodziców Noah i Lily wiecznie otoczona wielka rodziną, na którą zawsze można liczyć. On taki ambitny i głodny nauki bywalec różnorodnych klubów, a ona raczej przeciętnie zdobywa wiedzę i unika klubów jak ognia. Noah ma jakiś swój cel, do czegoś dąży i mogłaby się od niego wiele nauczyć, ale z jej chęciami... Może przyłapałaby go na przeprowadzaniu jakiegoś niekoniecznie legalnego eksperymentu naukowego? Przyczepiłaby się, wypytywała i być może wpędziła w prawdziwą irytację. A później mogłoby się to w różnych kierunkach potoczyć. Wydaje mi się, że jest w nim mnóstwo emocji. Lubię takie wątki, choć moja postać niekoniecznie się nadaje do czegoś głębszego, a przynajmniej tak mi się wydaje. Mógłby też ją złapać w sytuacji, kiedy wyklinałaby tą swoją rodzinę. Przecież często nie potrafimy docenić tego, co mamy.
Może Tobie się też jakaś wizja wątku dla nich zrodzi? Ja uciekam na kilka dni, ale pomyślę jeszcze, bo w tym momencie same banały mi chodzą po głowie, a mam ochotę na coś ambitniejszego.]
Potterówna
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń[Noah jest genialny! Nie potrafiłabym nie znaleźć ochoty na wątek, to wręcz niemożliwe! A pomysł? Pomysł zawsze się znajdzie tylko zależy od tego czy wolimy zaczynać od zera, czy w konkretnym punkcie.]
OdpowiedzUsuńQuintella
Poczuła się zmieszana, bo najwyraźniej tylko ona miała wątpliwości, co do ich wspólnego wyjścia. Poczuła jak na jej twarz wypływają rumieńce, które nijak mogła zakryć. Rzeczywiście przebywali ze sobą głównie ze względu na Medeę, jednak nigdy tak o tym nie myślała. Nie miała okazji poznać bliżej Noaha, który jednak zawsze był dla niej mniej ważny niż obecność Krukonki. Tym razem miała możliwość dowiedzieć się czegoś o nim i nie zamierzała zaprzepaścić tej szansy.
OdpowiedzUsuń- Nie, nie! Broń boże mi to nie przeszkadza! Wydawało mi się po prostu, że znalazłbyś sobie lepsze towarzystwo – powiedziała uśmiechając się lekko. Wstała z kanapy i ruszyła w stronę drzwi prowadzących na korytarz. – Może w końcu przestaniemy się widywać tylko w obecności twojej siostry – dopowiedziała jeszcze i wyszła z pokoju wspólnego.
Od razu skierowała się w stronę wyjścia ze szkoły, gdzie woźny sprawdzał nazwiska na liście. Odhaczyli się na niej i ruszyli dróżką prowadzącą do Hogsmeade. Mel nie mogła powstrzymać uśmiechu, który cały czas wykwitał na jej twarzy. W zamku spędzała praktycznie cały czas i nie miała okazji podziwiać okolic Hogwartu. Błonia w porównaniu do tego co roztaczało się za bramą, były niczym. Drzewa rosły tam prawie tak gęsto jak w Zakazanym Lesie, gdzie miała okazję być tylko raz w życiu. Kolorowe ptaki pogwizdały wesoło na ich gałęziach, co jakiś czas wzlatując w powietrze i opadając. Gdzieniegdzie widać było sowy, które zamiast w Sowiarni postanowiły pozwiedzać okolice zamku. Przy dróżce rosły różne zioła z magicznymi właściwościami, jednak Mel nie potrafiła żadnego nazwać. Im bliżej wioski byli, tym wszystko zdawało jej się piękniejsze. Widok gór, szum okolicznej rzeczki i świergot ptaków sprawiał, że zapominała o bożym świecie. Przez pewien czas szli w milczeniu jednak potem, Mel postanowiła w końcu się odezwać. Nie chciała, żeby to ostatnie wyjście do Hogsmeade w tym roku nie wypaliło.
- Wiesz, zawsze zastanawiałam się nad tym co najbardziej lubisz robić… Prawie cały czas rozmawiam z Medeą i jakoś nigdy nie miałam okazji ciebie o to zapytać… No więc? – zapytała uśmiechając się i podziwiając przepiękne widoki.
Mel
[dzień dobry!
OdpowiedzUsuńchciałabym zaprosić tego świetnego pana na wątek z którąś z moich dziewczyn. masz ochotę?]
Runa Salander&Olivia Wardhill.
Żyjesz jeszcze?;>
OdpowiedzUsuńGregorius.
[właśnie, braciszku, żyjesz?]
OdpowiedzUsuńMedea.