Bellamy Sangster
VII | 13 listopada | Gryffindor | wilkołak od urodzenia | 11 i pół cala, drzewo różane, rdzeń z szpona hipogryfa | patronusem piesiec | boginem księżyc w pełni | pałkarz | heterochromia | Azyl | +
POWIĄZANIA | HISTORIE
Odnowioną kartę sponsorują (nadal) Thomas Brodie Sangster, Imagine Dragons, Ed Sheeran i Pink.
Na wszystkie wątki pod poprzednią kartą odpiszemy i bierzemy nowe.
Bellamy Ciepła Klucha wita na nowo :)
Poprzednia karta
✉ 20730878
[Bella przeuroczy, jak zawsze zresztą ♥]
OdpowiedzUsuńyaxley
[Bosz, mam naprawdę wielką słabość do tego aktora, a karta wyszła przepiękna, jejku, jejku, ale on cudowny! Jedyne co na razie mogę zrobić to bardzo serdecznie zaprosić na wąteczek, z którąś z moich postaci;)]
OdpowiedzUsuńAnthony Femoris/Metin Tenebris
[Ludzie, komu zaprzedaliście duszę, by mieć takie umiejętności w HTML? Nigdy nie zrozumiem tej sztuki kodowania. Piękne zdjęcie pięknego aktora, jakkolwiek to brzmi. Lubię, bardzo lubię :) Cześć!]
OdpowiedzUsuńElise
[ Ach jemu to by nawet Mathilda odstąpiła swojego ostatniego papierosa, ba podzieliłaby się szklaneczką Burbona bądź starej, dobrej szkockiej. Jejku, on ocieka słodyczą tylko taka bardziej zakazaną jak na mój gust. Ja chce z nim wątek!]
OdpowiedzUsuńMathilda
[Cóż znajomy od papierosa na pewno bo to jest ich najwidoczniejsza, wspólna cecha. Poza tym jest na tyle uroczy, że mógłby nawet zdobyć sympatię Mathildy- w końcu taka z niego urocza ciapa :) Nie wiem czy coś więcej może być, to w sumie zależy od ciebie ]
OdpowiedzUsuń[Trochę nieskładnie, ale mniej więcej wiem o co ci chodzi, przynajmniej mam taką nadzieję :) Zrobimy tak, żeby było ciekawie i żeby żadna z naszych postaci nie miała łatwo, a szczegóły same się dopracują w miarę jak będziemy pisać. Czyli wszystko już ustalone, chyba, że chcesz od siebie jeszcze coś dodać. Zaczniesz, czy ja mam to zrobić?]
OdpowiedzUsuńEmily
Maya, wysiadając z pociągu, odczuła ulgę. Przebywanie wśród ludzi tyle czasu nie było zbyt przyjemne, zwłaszcza wśród pustych laleczek i ich przesadnie umięśnionych chłopaków, którzy zajęli przedział, w którym ulokowała się wygodnie, mając nadzieję na odespanie kilku ostatnich nocy. Niestety. Za późno się zorientowała, że wszystkie inne przedziały są wypełnione do granic możliwości, więc bezcelowo snuła się po korytarzu, czasem zaglądając do znajomych, posyłając im uśmiech, czy machając. Chciała pobyć trochę sama. Ślady po ostatniej potyczce z tym Ślizgonem, którego imienia nadal nie znała, wciąż jeszcze były dosyć mocno widoczne. Siniak pod okiem i ręka w gipsie, na którą musiała niesamowicie uważać, co było cholernie frustrujące. Cholernie. Zażenowana tym, że wszyscy się na nią gapią, bo była nadal cyborgiem, który nie czuje bólu, chciała tylko zaszyć się w mysiej norze. Do tego doszła bójka z tamtym chłopakiem. Choć słowo to było nieodpowiednie - ona go nawet nie dotknęła, on za to w okrutny sposób się nad nią najzwyczajniej w świecie znęcał. Na każdym kroku towarzyszyły jej znienawidzone szepty. "Zobacz, ma rękę w gipsie, podobno nawet nie poczuła, jak jej złamał !", "Mówią, że może ją uszkodzić i i tak nie poczuje !", wymawiane podnieconym szeptem, głównie przez młodszych uczniów. Ta część, która chodziła z nią na lekcje, nie miała takiego powodu do zachwytów. Przyzwyczaili się, znając ją od pierwszej klasy.
OdpowiedzUsuńWysiadła prosto w ramiona ojca i roześmiała się głośno. Nie była małą dziewczynką, ale tata lubił witać ją po całym roku szkolnym właśnie tak, jak wtedy, kiedy miała jedenaście lat i właśnie ukończyła pierwszy rok w Hogwarcie. Wpadła wtedy prosto na niego, szczęśliwa i podniecona perspektywą ukochanych, wyczekanych wakacji. Nic się nie zmieniało.
Może poza tym, że z każdym rokiem na wakacje czekała coraz mniej. Szkoła była bardziej domem, niż dom, który stawał się niemal hotelem i bolało ją to, ale cóż mogła poradzić. Były plusy i minusy, jak zawsze.
- Chodź, szybko ! - ponaglił ją, kiedy żegnała się z Larissą i Clarą, które na dobre opuściły mury szkoły. Upewniła się jeszcze, że nie śmierdzi papierosami, których całkiem sporo wypaliła w pociągu, chcąc uśmierzyć stres i nerwy, po czym wsiadła do drogiego samochodu ojca.
- Dlaczego tak się spieszysz ? - spojrzała na niego podejrzliwie, wyczuwając na odległość, że coś się kroi. Był szczęśliwy. Niemal nienaturalnie ; aż tak bardzo nie cieszył się jeszcze nigdy.
- Mam dla ciebie niespodziankę ! - według Mayi zachowywał się jak chłopiec, który zaraz rozpakuje gwiazdkowy prezent. Wyglądało to nieco zabawnie, ale nie mogła się pozbyć dziwnego przeczucia. Co tu się dzieje ?
- Tato ? Jaką niespodziankę ? - ostatnie słowo wymówiła niemal z obrzydzeniem. Starała się jednak to ukryć, nie chcąc zranić uszczęśliwionego ojca. Nienawidziła niespodzianek. Myślała, że on o tym wie.
- Sama zobaczysz - odpowiedział, patrząc na drogę. Uśmiechał się szeroko.
- Nie chcę zobaczyć - Maya skrzywiła się lekko, kładąc mu dłoń na ramieniu. - Tato...
- Nic nie powiem - roześmiał się, parkując przed domem. - Wysiadaj, nie mamy zbyt dużo czasu.
Willa Weinerów była ogromna i olśniewająca. Ojciec zarabiał fortunę, Maya doskonale o tym wiedziała, nigdy jednak nie czuła się jak rozpieszczana księżniczka, co jej bardzo odpowiadało. Niewielu znajomych ją tutaj odwiedziło, więc nie chwaliła się. Według niej nie bardzo było czym. Przekładała inne wartości ponad te materialne.
- Mam nadzieję, że Samantha wszystko uszykowała - dziewczyna nie wiedziała, czy ojciec mówi do niej, czy do siebie, więc na wszelki wypadek milczała, wchodząc wielkimi drzwiami. Radośnie przywitała ją Sam, gosposia, dwa koty oraz jej ukochany pies. Maya powędrowała na górę, do swojego pokoju, lewitując za sobą duży, ciężki kufer. Zmęczona padła na łóżko, mając w nosie rozpakowywanie się i inne ceregiele. Mogła to zrobić jutro.
UsuńRozległo się pukanie i do środka wsunęła się głowa ojca.
- Córeczko, przebierz się - poprosił, używając określenia, którego Maya bardzo dawno nie słyszała. Córeczko. Mówił tak, gdy była dzieckiem, przestał, kiedy dorastała. Jakby wyczuwał, czego potrzeba jego jedynaczce. - I zejdź za chwilę na dół, w porządku ? Zaraz tu będą.
- Kto ? - zawołała za nim Maya, ale nie odpowiedział. Poirytowana, kręcąc głową, zrzuciła z siebie wygodne dżinsy i ubrała krótką, czarną sukienkę. Potem wzięła na ręce kotkę i niepewnie ruszyła schodami w dół, słysząc dzwonek do drzwi.
[wybacz długość, nie umiem pisać długich wątków, to się dzieje naprawdę wyjątkowo, więc nie liczę na to, że zaczniesz pisać epopeje. ;D]
Maya.
[Do Belki całkiem dużo tych określeń pasuje c: a zmiany zawsze potrzebne.]
OdpowiedzUsuńis
[Coś ja miałam mieć wątek z tym panem, ale chyba moja postać się zmyła. :( ]
OdpowiedzUsuńLenard
[Powiem Ci, że wtedy jeszcze używałam starego konta i było nim konto Chan, więc chyba była to Ondria, albo jestem głupia i nie pamiętam. Coś miałam na pewno!]
OdpowiedzUsuń[Jakiż on uroczy, ojej. Witam (pewnie ponownie) i zapraszam do siebie.]
OdpowiedzUsuń// SHEILA
Trochę zaskoczony nagłym rozwojem akcji spojrzał na Bellamy’ego. Chłopak wylądował dokładnie pod ich ławką, a teraz z miną zaskoczonego kociaka i twarzą czerwieńszą niż szaty zawodników z jego drużyny próbował się wyczołgać. Było to na tyle urocze, że Scorpie nie od razu pojął, że powinien mu pomóc. Ale czy to jego wina, że morda tego chłoptasia była tak porażająco kochana, że człowiek zapominał mózgu w głowie i języka w gębie? No raczej nie, ewentualnie tak, jeśli tylko na niego tak to działało. Czy to był już jakiś wyższy level pedalstwa? Był pewien, że akcji z jednorożcem nie przebije, ale chyba się pomylił. Jednak szybko się zreflektował i nie zważając na dziwne spojrzenia Ślizgonów i podejrzliwe Gryfonów, wyciągnął chłopaka spod ławki i pomógł mu na powrót usiąść na swoim miejscu.
OdpowiedzUsuń- Jeden nam starczy, chyba, że znowu masz zamiar ode mnie uciec – powiedział uśmiechając się łobuzersko.
Musiał się w końcu ogarnąć. Nie, żeby coś, ale po akcji na strychu postanowił, że uodporni się na urok Sangstera, dla dobra ich obu. Niezaprzeczalną prawdą było, że Scorpiusowi mózg przestawał prawidłowo działać, kiedy w pobliżu pojawiał się Bellamy. Wszystko przez tą uroczą mordę! Musiał sobie zacząć z tym radzić, bo inaczej skończyłoby się to w jakichś porąbanych okolicznościach. Nie było tak, że wszystko, co urocze pociągało Scorpa, ale do tego Gryfona coś go ciągnęło. Nie potrafił tego nazwać, ale było cholernie groźne, Malfoy podświadomie chciał z nim robić rzeczy podobne do tych, które odwalili na strychu, a przy tym chyba miał ochotę na coś jeszcze, ale nie wiedział jak to się zwie. Ale znał siebie, skakał z kwiatka na kwiatek niezwykle dumny ze swoich kolejnych podbojów. Tak miało zostać, no do cholery! Nie chciał wykorzystać Sangstera, bo go polubił, chociaż wydarzenia niedawnego weekendu mówiły same przez się, że przekroczył już magiczną granicę. Dlatego tym bardziej musiał ogarnąć dupsko i siebie pilnować, a przy okazji nauczyć się odpowiednio zachowywać przy Bellu.
- A i tak przy okazji krawatów… Chcesz ten swój z powrotem? – dodał jeszcze nachylając się do chłopaka, żeby ktoś przypadkiem nie usłyszał. Sam nie wiedział, co dokładnie robił krawat Bella w jego bokserkach, odkrył go, kiedy się rozbierał w dormitorium, więc było to… podejrzane. Chyba Sangster po pijaku zmieniał się w dziką bestię. Nawet by to go kręciło gdyby nie to, że starał się myśleć o Bellu tylko w kategorii „kumpel”.
Scorp i jego interes pod krawatem <3
[Wcale nie zabrzmiało groźnie, a bynajmniej nie miało :D hm, poza alkoholikiem, pijakiem, kombinatorem i striptizerem, kilka by się jeszcze znalazło]
OdpowiedzUsuń[Greg to Greg. Powinien zostać metamorfomagiem <3 ]
OdpowiedzUsuń[Emlyn sobie już teraz tylko wymyśla historyjki, a kłamca był z niego zawsze marny, po prostu nauczył się brzmieć, jakby wiedział, co mówi.
OdpowiedzUsuńCzołem i kolanem! ;)]
Emlyn
[ Willuś trzepocze rzęsami trochę zwinnie, a trochę niewinnie, i przypomina, iż jest zupełnie pasywny w całym zamieszaniu. Jego obchodzą jedynie lelki. Dzień dobry!
OdpowiedzUsuńWąteczek bardzo chętnie, ale kartę twój pan ma na tyle zwięzłą, że aż za bardzo, i wszelkie pomysły uleciały mi z głowy niczym balonik lupinowskiego Riddikulusa. Tak, to przez tego Twojego bogina.
Poważnie. Zarzuć powiązaniem, a z pocałowaniem ręki wymyślę punkt zaczepienia, a zacznę już w ogóle całując Cię po tych twoich ciężkich bucikach ze zdjęcia <3 ]
William Hartnett
Maya zamarła w oczekiwaniu, jak urzeczona wpatrując się w drzwi. Samantha otworzyła je po krótkiej chwili, gościnnym gestem (zbyt poufałym, przyszło dziewczynie do głowy) zapraszając przybyszy do środka. Siedemnastolatka wyciągnęła głowę, ostrożnie schodząc na sam dół schodów, starając się wyglądać na tyle normalnie, na ile tylko potrafiła. Zamrugała kilkakrotnie, chcąc pozbyć się tej dziwacznej sceny sprzed swoich oczu.
OdpowiedzUsuń- Co... Co ty tutaj robisz ? - spytała chłopaka, od razu rozpoznając w nim tego, który wciąż wszędzie łaził z tym lisem i miał dwukolorowe oczy. Odczuwała wobec niego coś na kształt zrozumienia, bo zapewne w dzieciństwie jego też inni zamęczali swoimi "ohami" i "ahami" na temat takiej dziwnej odmienności.
- Dzień dobry - przywitała się z kobietą, która przyszła z nim, przypominając sobie o manierach. Podejrzliwie wpatrywała się jednak w tą dwójkę, a kiedy ojciec i matka chłopaka przytulili się na przywitanie, omal nie padła na zawał.
Przyszło jej do głowy, że ten Sangster również wygląda na dość zszokowanego całym tym zajściem.
- Tato - zagadnęła, odrobinę ponaglającym tonem. - Czy możesz mi... - zawahała się, spoglądając na chłopaka, po czym stwierdziła, że nie będzie reprezentować jego interesów ; nawet go nie zna - wyjaśnić co tu się dzieje ?
Wodziła wzrokiem od ojca do kobiety z synem i z powrotem, kiedy Andrew Weiner, całkowicie ją ignorując, zaprosił tę dwójkę do jadalni.
- Zjedzmy coś - powiedział po prostu i zachęcająco wskazał odpowiedni kierunek. Maya wytrzeszczyła oczy.
- Tato, do cholery - szepnęła, podchodząc bliżej, kiedy tamci ruszyli przodem. - Co to ma, kurwa, znaczyć ?
- Maya, słownictwo - upomniał ją ojciec, podążając za nimi, wyraźnie zadowolony ; dziewczyna nie miała pojęcia z czego ani dlaczego, ani w ogóle po co. - Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie.
- Mhm - stwierdziła obojętnie, mocno się jednak w środku denerwując. Nie przywykła do tego, by ojciec tak ją traktował. Zawsze była dla niego najważniejsza, na pierwszym miejscu. Najlepsza.
Idealna, ironicznie stwierdził głos w głowie Mayi.
Idealna.
A jeśli nie ?
Podbiegła truchtem do chłopaka, ciągnąc go lekko za koszulę. Zmrużyła oczy, dając do zrozumienia, żeby był cicho, że porozmawiają później, aczkolwiek ma do niego jakiś interes.
Ojciec otworzył tej kobiecie drzwi, a Maya z rozmysłem zatrzymała Gryfona, ze słodkim uśmiechem zapewniając ojca, że za moment do nich dołączą. Kiedy zamknęły się przeszklone drzwi, dziewczyna odrobinę popchnęła chłopaka na ścianę i przysunęła się tak blisko, że mogli dotknąć się nosami.
- Co ma znaczyć ten cyrk, co ? O chuj chodzi ? - spytała cicho, groźnie, przez zaciśnięte zęby.
Maya.
[Zostałam ostrzeżona przed tym, że całe zgrupowanie może przybyć :)
OdpowiedzUsuńNie sądzę, aby miała coś przeciwko, bo Bell taki kochany, że chyba nie mogłabym mu odpuścić wątku. Oboje są takimi niezdarnymi stworzonkami.]
CASPIAN
[o to chodzi. :) Victoria jest psychicznie zbyt dojrzała, a fizycznie zbyt mało.
OdpowiedzUsuńnie ma za co podziwiać, oby wątków nie brakło. :D
jeże są cudne. chciałabym mieć jeża. <3]
Victoria.
[myślę, że chodzi o to, by postać miała to coś, nawet, jeśli jest młoda. :D ale to tylko moje zdanie.
OdpowiedzUsuńoddaj mi jeża. *-* kocham jeże. kocham je. <3]
Victoria.
[o nie, przepraszam najmocniej, zaraz zmienię tego kotka. nie miałam zamiaru, serio, nie przeglądałam wszystkich kart. glupio mi. :c
OdpowiedzUsuńdziękuję i cześć!]
Avada Lestrange.
[też chcę takiego jeża. :c]
OdpowiedzUsuńVictoria.
[Hej, hej :) Oczywiście, że się uda - teraz nie damy się stłamsić prze samych siebie tak łatwo. Pytanie brzmi (o pytaniu z tymi nieszczęsnymi skokami na chwilkę zapomnijmy): Bellamy czy Louis? Louis czy Bellamy? Mam taką słabość do Twoich postaci, że podjęcie decyzji wydaje się być niemożliwe.]
OdpowiedzUsuńColin