TRISTAN JENSEN
KLASA VI | RAVENCLAW | KAPITAN I SZUKAJĄCY | CHIA
Stuprocentowy wyrzutek z krwi i
kości, człowiek chodząca porażka, a jedyne czym może się pochwalić to
osiągnięcia w Quidditchu i ponadprzeciętna inteligencja napędzana
najzwyklejszym w świecie zafascynowaniem magią. Od samego urodzenia, które
nastąpiło zdecydowanie zbyt wcześnie, miał problemy ze zdrowiem, które nadal mu
dokuczają. Nie może pochwalić się wysoką i dobrze zbudowaną sylwetką, ale nie
stało się to jego kompleksem, a atutem, który pozwolił mu zdobywać szczyty w
szkolnej drużynie. Już na piątym roku zrzucono na niego obowiązek Kapitana. Za
kokieteryjnym uśmiechem i przygryzaniem wargi ukrywa piętrzące się problemy,
nękające go, gdy tylko przekracza próg rodzinnego domu i niepozwalające mu spać
po nocach. Przelewający się hektolitrami alkohol i swąd palonej marihuany
towarzyszyły mu od czwartego roku życia, kiedy to matka znalazła „życiowego
partnera”. Świst otwartej dłoni zbliżającej się do jego twarzy stał się codziennością
do czasu, gdy nie skończył jedenastu lat, a przez okno ich mieszkania wleciała
potężna sowa, którą przerażony ojczym, rąbnął kijem baseballowym. Dopiero wtedy
Tristan dowiedział się o świecie magii, a matka ledwo zrozumiałym mamrotaniem,
wyjawiła mu tajemnicę swojego charłactwa i uświadomiła, że wszystko, o czym
piszą w liście jest prawdą. Dla Tristana była to obietnica nowego życia,
szansa, z której pragnął skorzystać. Jego malutkie, schorowane serce łopotało w
piersi na samą myśl o niesamowitej przygodzie, do której drzwi otwarły się
przed jego nosem. Całe ciało drżało z emocji przepływających przez żyły. Do
dziś nie ma pojęcia skąd matka wzięła pieniądze na wyprawkę do Hogwartu, ale
nie dba o to. Uważa, że list zapraszający go do szkoły, był najpiękniejszym
darem od losu, jaki dostał. Ucieczką od siniaków, potłuczonych żeber i blizn po
papierosach gaszonych na skórze. Początki były trudne, ale świadomość, że nikt
nie ma pojęcia o sytuacji, jaka panowała w jego domu, dodała mu sporo odwagi.
Nauczył się nie skarżyć, stał się bardziej obojętny i z roku na rok coraz
bardziej wyrachowany. Tylko najlepszy przyjaciel pochodzący z mugolskiej
rodziny, któremu udało się zdobyć zaufanie zamkniętego w sobie kilkunastolatka
poznał historię jego cierpienia w domu rodzinnym. Jego rodzice, dowiadując się
o wszystkim, pozwalali mu zostawać na niemalże całe wakacje i zapraszali co
roku na święta. W trzeciej klasie znalazł bratnią duszę – odrzuconą przez matkę
szylkretową kotkę, którą sam wykarmił i nauczył wszystkiego. Chia stała się
jego oczkiem w głowie, na nikim nie zależy mu tak bardzo jak na tym stworzeniu,
które wiecznie kręci się wokół jego stóp i zawsze śpi obok, zwinięte w kuleczkę
na poduszce. Tristan okazał się być dobrym,
choć mało ambitnym uczniem, głównie ze względu na to, że nie miał pojęcia jakie
cele może obrać. Tiara jednak dostrzegła jego potencjał, który ujawnił się pod
koniec trzeciego roku, kiedy już coraz bardziej rozumiał fundamenty świata
magicznego. Jest typem człowieka w masce. Wszyscy widzą w nim idealnego ucznia,
idealnego kapitana. Otrzymuje sporo zainteresowania zarówno ze strony
dziewcząt, jak i chłopców, przylgnęła do niego łatka podrywacza, choć on sam
nigdy nie zdecydował się na związek, doskonale wiedząc, że wiąże się to ze
szczerością, a nie czuł się gotowy, aby wyjawiać własne tajemnice jakiejkolwiek
dziewczynie. Próbuje zdusić sobie kiełkującą wściekłość, która przydeptywana
zbyt długo wywołuje wybuchy agresji. Zdarzało się nawet, że wyładowywał ją na
innych uczniach, którzy tak naprawdę nic mu nie zrobili. Nienawidzi wszelkiego
zła, które wywołuje, ale dzięki temu czuje się bezpieczniejszy, a przynajmniej
ma świadomość, że jego tajemnice nie wyjdą na jaw. Wstydzi się łez, które
wylewa, wstydzi się swojego ciała pokrytego bliznami po oparzeniach, dlatego po
meczach zawsze zostaje dłużej w szatni, czekając aż wszyscy ją opuszczą, a na
treningi przychodzi już przebrany. Nigdy nie podwija rękawów brzydząc się
widokiem własnej skóry. Żyje nadzieją, że ostatnie dwa lata szkoły będą trwały
wiecznie.
____
Cześć, Tristan w gruncie rzeczy
jest bardzo dobrym dzieciakiem. Tylko trochę zagubionym.
Znajdzie się ktoś, kto pokaże mu
drogę?
W tytule Harry Styles, na gifach Brandon Flynn
[ Tylko czekałam na postać z tym wizerunkiem, więc jestem urzeczona od pierwszego momentu, ale na szczęście po przeczytaniu karty jeszcze bardziej. Zapraszam do mnie, jeśli masz ochotę, może tym razem uda nam się popisać :) ]
OdpowiedzUsuńJulia | Olivia
[O kurczę! Aż żałuję że nie mam żadnej uczennicy... bo Twój Tristan mnie wyjątkowo urzekł. Może kiedyś naprawię ten fakt i wpadnę do Ciebie z jakimś super pomysłem na wątek, ale póki co mogę Cię zaprosić przykładowo do mojej nauczycielki transmutacji, która może mogłaby w jakiś sposób spróbować mu pomóc. Nie wiem jednak czy takie coś Ci odpowiada. (; W razie chęci na wątek serdecznie zapraszam do jednej z moich pań, a póki co życzę Ci świetnej zabawy na blogu i samych ciekawych wątków. Baw się dobrze!]
OdpowiedzUsuńCHLOE G. & URSULA N.
[Bardzo z niego fajny chłoposzek, a gify są cudne! Życzę udanej zabawy, wielu owocnych wątków i co najważniejsze weny! Zostań z nami jak najdłużej!]
OdpowiedzUsuńMathias Rathmann
[Zakochałam się *,* Masz wieeelkiego plusa za Brandona, dla mnie był najlepszy w 13 Reason Why :) I Isla chętnie pokaże Tristanowi drogę! Wbrew pozorom ma miękkie serce, a jego uśmiech na pewno jeszcze bardziej ją rozbroi :D Także zapraszam! I cześć.]
OdpowiedzUsuńISLA JACKSON
[Cześć!
OdpowiedzUsuńNa pewno z Cody'm by się zakumplowali.
Chodź do nas!
A za wizerunek +, choć w 13 reasons uważałam, że jest dupkiem. :)
Karta świetnie napisana, wszystko spujne. Super.]
Cody Russ/Erick Wilkes
[A witam, witam!
OdpowiedzUsuńPewnie, że bardzo chętnie coś napiszę. Miałam się witać, ale cały dzień byłam zabiegana, a tu widzę, że zostałam wyprzedzona, no to się pięknie popisałam. :D
Masz może jakiś pomysł na łączącą ich relację? Są... Z innych Domów i innych roczników, bo moja Bree kończyłaby teraz V rok. Ale, może Tristan byłby jej jedynym i najlepszym przyjacielem z czasów szkolnych; i zarazem jedynym, któremu w niespodziewanym liście wyznałaby swój sekret? c:]
Bree Allaway
[jasne! Połkrwi. A więc jakie pomysły?
OdpowiedzUsuńMyślę, że wątek możemy rozpocząć od momentu.. zbliżenia i ocieplenia ich relacji?
Myślę, że na początku mogliby się nie lubić. Twój pan mógłby go mieć za nieprzejmującego się niczym kretyna, który tylko żartuje i śmieje się z wszystkich. Dopiero później zauważy jego prawdziwą twarz, to że wcale taki nie jest i może to właśnie to ich ze sobą złączy?]
[ Ojej, jaki uroczy. Fajnie by było jakby Eden go w szatni zobaczył jak się przebiera, ale co ja tam wiem. Moja wena raz przychodzi raz odchodzi. Miłej zabawy życzę i zapraszam do siebie c: ]
OdpowiedzUsuńFreddie Wayland || Lee Hae-Jin
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń[ Ano, tak mi przyszło do głowy. Wiesz, wygrany mecz, spocone ciała, szykująca się impreza. Eden wyjdzie z szatni, ale okaże się, że czegoś zapomniał i bum! A gdybyśmy jeszcze przyjęły, że panowie się nie lubią lub się ''''nie lubią''' to w ogóle, mieszanka wybuchowa by nam wyszła.
UsuńPS: Kocham za Stylesa ]
[Witam Cię serdecznie z kolejną postacią i życzę powodzenia, weny i w ogóle chęci i zapału. Niedługo podeślę Ci propozycje dla Sangstera ;)]
OdpowiedzUsuńARTAIR AVERY
[ Okeeey, Eden z pewnością byłby o to zazdrosny ;>
OdpowiedzUsuńChcesz nam może zacząć? ]
Eden
[Cześć ponownie! Widzę, że nie tylko mnie lubi czasem ponieść pióro podczas pisania <3 Przez kartę Tristana (cholernie adekwatne imię do losu tego dzieciaka) przeszłam niczym meserszmit, a chociaż nie oglądałam osławionych Trzynastu Powodów, znalazłam punkty wspólne z Justinem (?), co bez wątpienia dodaje chłopakowi realizmu. Nie odkryję Ameryki jeśli napiszę, że dostał konkretny wycisk i ciągle nosi w sobie ten sam ból. Ech, ponoć świat to nie fabryka spełnionych marzeń ;) Wiem, że zawaliłam bratersko-siostrzany wątek, ale może tym razem udałoby nam się cokolwiek sklecić, nie rzucam co prawda pomysłami z rękawa, ale daj mi chwilę to coś wykombinuję :D]
OdpowiedzUsuńTORI WEASLEY & NORA VANCE & CLAUDE LACROIX
[Co za ulga, kamień spadł mi z serca! Jeszcze wyszłabym na nieporządnego, olewczego autora. :<
OdpowiedzUsuńTak, tym sekretem jest upozorowanie śmierci. Jestem jak najbardziej za. Powiedzmy, chociaż Bree jest bardzo związana ze swoim starszym braciszkiem, to jako dzieci, w czasie pierwszej podróży, rozdzielili się; on poszedł do swoich kolegów, a ona została na lodzie. Tak mogła poznać Tristana, który, bo ja wiem, pomógł jej, zapłakanej niemalże dziewczynce z wielkim kufrem znaleźć przedział i przesiedzieli całą drogę razem, ot. A co do opcji miłosnej, to owszem, mam ją odhaczoną od samego początku istnienia Zephir na blogu, aczkolwiek dzieje się to w czasie teraźniejszym, natomiast w przeszłości, gdyby Twój pan czuł do niej coś więcej, ona a) nie wiedziałaby o tym, w związku z czym, gdyby uświadomiła sobie, że ona czuje do niego coś ponad przyjaźń, stałoby się to powodem, dla którego nie powiedziałaby mu o swoich planach od razu, dopiero po czasie; b) skojarzyłaby fakty i zrozumiała, o co chodzi Tristanowi, jednakże sama by owych uczuć nie odwzajemniała, dlatego też nie chciała mu zrobić nadziei i zataiła przed nim wszystko, stwierdzając, że mniej zaboli go fakt, że jej nie ma, niż to, że go nie kocha. Niemniej, Bree bardzo brakowałoby przyjaciela jako faktycznego przyjaciela, i czułaby się nie fair z tym, że go okłamała, więc wysłałaby wcześniej wspomniany list. Poprosiłaby go wówczas o spotkanie i... I tu już sporo zależy od Ciebie, czy robimy nieodwzajemnioną miłość, czy jak. c: Mam nadzieję, że takie rozwiązanie Ci odpowiada, i że w miarę zgrabnie to opisałam. :D]
Bree Allaway
Koniec meczu przywitał z ulgą. Uwielbiał grać i zgniatać tych wszystkich kretynów na proch, ale ostatnio zdecydowanie się przemęczał - a to wcale nie poprawiało jego kłopotów z astmą. Zwycięstwo krukonów nie zrobiło na nim większego wrażenia. Jasne, cieszył się jak inni, ale że rozważył przed meczem wszelkie mocne i słabe strony przeciwnika, dał im czterdzieści procent szans na wygraną. A nauka podobno nie rozwiązuje problemów.
OdpowiedzUsuńStanął gdzieś z boku, śmiejąc się z żartu jednego z kolegów z drużyny. Zamilkł, gdy Wielki i Irytująco Ciemny Pan Kapitan łaskawie zabrał głos. Założył ręce na piersi, opierając się ramieniem o jedną ze ścian. Przewrócił oczami, słysząc niby to grzejące do walki słowa, a na jego wargi wpłynął sarkastyczny uśmieszek.
- Brzmi lepiej z zamkniętymi ustami - rzucił pod nosem na tyle głośno, by usłyszeli to zawodnicy stojący najbliżej niego. Jeden z nich prychnął śmiechem, drugi przewrócił oczami. Oto dwa typy ludzi reagujących na typowe dla niego zachowanie. Na szczęście, nie musiał bezpośrednio wkraczać do akcji, bo pozostali krukoni przejęli inicjatywę. Zaśmiał się, wyśpiewując z nimi kolejne zwrotki hymnu. Cóż, może WiICPK nie był wcale tak uwielbiany jak to sobie wyobrażał. Nie mógł poradzić nic na niechęć, jaką żywił do Tristiana. Po prawdzie, chłopak mu niczym nie zawinił, a mimo odczuwał wobec niego niejaką podejrzliwość. Koreańczyk miał wrażenie, że wszystko przychodziło mu za łatwo, a poza tym uważał się za ważniaka, a jeśli ktoś z drużyny krukonów zasługiwał na to miano to nie kto inny jak sam Eden. Nie lubił gościa, ale nie było w tym nic specjalnego - w końcu nie lubił większości istot potocznie nazywanych ludźmi lub też czarodziejami.
Gdy spojrzenia jego i WiICPK się skrzyżowały, oczy Edena zabłysły złośliwie. Mrugnął niby to porozumiewawczo, choć miało być to bardziej okazanie pogardy niż jakkolwiek ciepły gest. Po włożeniu normalnych ciuchów, zmył się z szatni z resztą drużyny. Nawet nie zauważył nieobecności ich kapitana. W połowie drogi, kiedy to chciał strzelić jednego z znajomych złotymi iskierkami po tyłku uświadomił sobie, iż jego różdżka została w szatni. Ze zdenerwowaniem przetrząsał szatę w nadziei, że jeszcze ją znajdzie, ale niestety zmuszony by się wrócić.
Nie spodziewał się jednak, co, a raczej kogo tam zastanie. Przystanął zdumiony w progu, a jego spojrzenie przesunęło się po pokrytym bliznami ciele WiICPK. Rozchylił nieznacznie usta, kiedy w jego serce uderzyło coś w stylu wyrzutów sumienia. Jakby momentalnie zyskał współczucie i empatię, a tych przecież od lat unikał jak ognia. To nie tak, że nagle go polubił, ale w jego głowie mimowolnie zabrzmiało kilka pytań.
- Powinieneś częściej chwalić się tą boską klatą. Dziewczyny lubią blizny. Chłopaki zresztą też - rzucił zanim zdołał ugryźć się w język.
[ Przepraszam za krótkość i kiepską jakość, obiecuje się poprawić. ]
Eden
[Kusiła mnie bardzo, od samego mojego pojawienia się na Kroniczkach. <: Bardzo chętnie pokuszę się o wąteczek z Tristanem, bo jak wcześniej wspominałam - wyjątkowo mnie zauroczył! Ustalimy sobie coś tutaj? Jeśli wolisz na mailu to poślij mi sówkę na: bezkres.paranoi@gmail.com <3]
OdpowiedzUsuńROSE
[Kochamy Brandona, kochamy Justina, kochamy Tristana <3 Także na wątek jestem bardzo chętna! Tatia też jest trochę takim wyrzutkiem i dziwakiem, więc może zrobimy z nich BFF? Albo coś takiego :D
OdpowiedzUsuńP.S. Miło, że ktoś pamięta mnie i Tatię! I ja ciebie również pamiętam ;)]
TATIANA
[Bardzo się cieszę, że się spodobał <3 Zdjecie zmienione w ostatnim momencie, gdyż stwierdziłam, że mało Albusa w tym Albusie :D Teoretycznie mogłam zgłosić się do Luisa, bo w końcu z nich rodzinka, ale może uda nam się wymyślić ciekawego z cudnym Tristanem (kocham zdjęcie, imię i nazwisko). Al to świetny słuchacz, a i on skrywa wiele sekretów. Powiedz tylko, jaka relacja konkretnie Cie interesuje :)]
OdpowiedzUsuńAlbus Potter
[W takim razie wpadłam na taki pomysł, aby jakimś cudem Al wpadł do męskiej szatni domu kruka (z jego szczęściem jest to bardzo możliwe) po zakończonym już meczu. Tristan byłby tam sam skoro, a baczne oko Pottera dostrzegłoby jego blizny. Jako, że ten chce zostać Uzdrowicielem, to od razu by do niego podbiegł i zaproponował swoją pomoc. Gdyby mu odmówił, to pewnie Al ciągle za nim łaził jak ostatni natręt i próbował go przekonać. I tak zaczęłaby się ich znajomość, a kto wie co wydarzy się dalej :D]
OdpowiedzUsuńAlbus Potter
[I świetnie! Jeśli chcesz to nam jutro zacznę :) Ach rzucam sugestiami bo ja nie wiem jak to jest z moim Albusem. Z pewnościa nigdy się nie przyzna czy woli płeć przeciwną, czy może jednak nie :D To może powiem, że jak będzie flirtował to można śmiało zdzielić po pysku.]
OdpowiedzUsuńAlbus
Nie powinno go tam być. Było już dawno po zmroku, a uczniowie słodko spali w swoich dormitoriach. Nawet postacie z portretów przymknęły już swe ślepia i oddali się w objęcia Morfeusza. Gdyby złapał go jakiś nauczyciel, z pewnością jego dom otrzymałby wiele punktów karnych, a jego rówieśnicy nie byliby tym zachwyceni. Przecież i za dnia sprawiał mnóstwo problemów. Jednak dopiero nocą mógł skupić się na tym, co było dla niego najważniejsze. Zwykle znajdował jakiś ciemny, sprawdzony kąt i z pomocą zaklęcia Lumos czytał kolejne książki o zielarstwie, czy eliksirach. Lekcje były dla niego nie wystarczające, a poza tym nigdy nie potrafił się na nich skupić. Nie przepadał za hałaśliwymi Ślizgonami, albo za wiecznie zadającymi pytania Krukonami. Potrzebował ciszy i spokoju. Takie eskapady nie zdarzały się codziennie. Ktoś mógłby zacząć coś podejrzewać, a i on potrzebował sporej dawki snu, by jego organizm pracował przynajmniej na zadowalającym poziomie. Tylko jedna osoba zauważała, ze ostatnio mniej jadł podczas posiłków w Wielkiej Sali i wiecznie chodzi z podkrążonymi oczami, ale udało mu się ją przekonać, że wszystko jest w porządku. Bo przecież było, prawda? Jeszcze jeden rok, jeden egzamin i może wreszcie coś mu się uda. Czas najwyższy. Koniec jego różdżki rozjaśnił ciemny korytarz i już miał otworzyć książkę na ostatnio zaznaczonej stronie, gdy usłyszał niepokojące dźwięki. Na początku pomyślał o nauczycielu, który już mknie w jego stronę, by zaprowadzić go do dyrektora ciągnąc go za ucho. Te dźwięki jednak nie przypominały stukotu obcasów, a raczej odgłosy bójki, które robiły się coraz głośniejsze. Nie musiał już wytężać słuchu, by słyszeć niemałe zamieszki z udziałem dwóch, może trzech chłopaków. Gdyby miał choć odrobinę oleju w głowie zawróciłby do dormitorium i udawał, że był tam przez cały ten czas. Jednak jak to na Pottera przystało popędził w odwrotną stronę. Jeśli przyłapią go dodatkowo na bójce, będzie mógł się pożegnać ze swoimi "prywatnymi lekcjami", a mimo to nie zatrzymał się. I jak zwykle się spóźnił. Opryszek, a może rzeczywiście było ich dwóch biorąc pod uwagę jak wyglądał ten chłopak, zdążył już uciec. Kucnął i bacznie przyjrzał się obrażeniom. Powinien był zaprowadzić go prosto do skrzydła szpitalnego, ale coś podpowiadało mu, ze to moze być jego wielka szansa.
OdpowiedzUsuń— Cześć. — Zaczął niepewnie, zastanawiając się, czy ten w ogólne zwraca na niego uwagę. — Wszystko w porządku?
Czy wszystko w porządku? Co to za durne pytanie, Albus — Przeklął się w myślach i zasłonił ze wstydu twarz w dłoniach. Miał talent do zadawania pytań, na które wszyscy znają odpowiedź.
— Złap moją dłoń. — Pomógł wstać chłopakowi, który stwierdzając po kolorze jego krawata był z Ravenclaw. Albus nauczył się już nie przywiązywać wagi do przynależnego domu, co zajęło mu dość sporo czasu od momentu przydzielenia go do domu Salzara Slytherina. — Ktoś musi opatrzyć te rany i nawet wiem, kto mógłby to zrobić.
Uśmiechnął się niepewnie, a mrok dochodzący z korytarzy idealnie maskował jego zaczerwienione policzki.
Twój osobisty medyk, Al
Chłopak był w stanie krytycznym, ale nie mogli zostać na widoku. Nawet jeśli tamci dwaj nie zawiadomili jeszcze nauczyciela, to ten z pewnością w końcu do nich dotrze. Wtedy oboje będą mieli problemy, a chłopak trafi pod opiekę szkolnej uzdrowicielki. Zaczął układać sobie w głowie mapę szkoły, starając się przypomnieć miejsce, do którego mogliby się udać. Najlepszym wyborem zdawał się być niewielki składzik pani Vivienne, która nauczała ich Eliksirów. Usadził go na stołku, który wcześniej pewnie służył wyłącznie po sięganie fiolek z wyższych półek. Przyjrzał się bliżej wszelkim niedoskonałościom, które były wynikiem dzisiejszej bójki.
OdpowiedzUsuń— Nie żebym był ciekawski, ale co tak właściwie im zrobiłeś? — spytał, wyjmując różdżkę z kieszeni. Al czuł się odrobinę zakłopotany. Fakt, że był sam na sam z chłopakiem o tej godzinie, wcale mu nie pomagał. Poza tym nie do końca pamiętał zaklęcia, których powinien użyć, ani w jakiej kolejności. Co z niego za uzdrowiciel, kiedy nie potrafi pomóc nawet jednemu Krukonowi. Na szczęście miał przy sobie księgę, z której miał dzisiaj przeczytać kolejny dział, właśnie na temat drobnych skaleczeń. — Mała chwilka.
Przekartkował strony, by napotkać dwa bardzo przydatne zaklęcia. Już w tym momencie pokazał chłopakowi, że brak mu profesjonalizmu i że nie jest w najlepszych rękach. Jeśli jednak nie chciał mieszać do tego grona pedagogicznego tej szkoły, która z pewnością zadawałaby wiele pytań, musiał mu zaufać.
Pierwszym zaklęciem, którego użył, było Episkey. Dolna warga była bez skazy, choć nawet przedtem nie było do czego się przyczepić. Nie powinien tak łapczywie o tym myśleć, więc szybko zabrał się za rzucenie kolejnego zaklęcia. Tym razem brzmiało ono Ferula i już po chwili z pewnością zbolałe żebra chłopaka zakryła spora warstwa bandażu.
— Wyglądasz jak nowo narodzony. — Uśmiechnął się zadowolony ze swojej pracy. Chłopak był jego pierwszym pacjentem, więc tą chwilę z pewnością zapamięta na długo.
[Ja z kolei przepraszam, ze takie krótkie!]
Twój nieśmiały Al