1 stycznia 2015

soap dog

soap dog - parę słów o mnie





Jeśli chcecie poczytać o całonocnych imprezach, dalekich podróżach czy niezwykłych osiągnięciach - pomyłka, zły adres, szukajcie dalej. Ja i moje życie to raczej wielki, smętny, szary ciąg porażek, przeplatany bezowocnymi próbami wyrwania się z rzygogennego marazmu.

Tak tylko ostrzegam, żeby potem nikt nie miał pretensji, że stracił kilkanaście minut życia na czytaniu o tym, jak beznadziejne może być życie człowieka.




skąd nick?

Właściwie nie wiem. Jakiś Freud czy inny specjalista od psychoanalizy pewnie doszukiwałby się związków z moją nerwicą, która każe mi bać się brudu i nazbyt często myć ręce, a może też z - już chyba nieaktualną - fascynacją na punkcie psów i ich ras. Ale to by była raczej sfera podświadomości. Z pełną świadomością za to mogę powiedzieć, że soap dog dość fajnie brzmi. Poza tym, zdjęcia mydeł w kształcie psów są naprawdę słodkie.


jak znalazłam się na grupowcach?

To było jakieś trzysta lat temu, na dworze hulał wiatr, a smoki właśnie budziły się ze snu... żartowałam. Szacuję, że jakieś sześć lat temu trafiłam przypadkiem na High School Life. Pokochałam tę zabawę i tak już zostało. 
Początkowo głównie pisałam notki - przez jakiś czas publikowałam jedną codziennie - i nie miałam pojęcia, o co chodzi z tymi całymi wątkami. Jak się już dowiedziałam, potrafiłam spędzić całe noce na opętańczym klepaniu w klawiaturę. Chowałam laptopa gdzie się dało i gdy nikt nie widział, biegłam odpisywać na wątki. W tajemnicy, bo rodzice wkurzali się, że spędzam tyyyle czasu przed komputerem. 
Gdzieś w połowie liceum mój zapał trochę ochłonął. Dziś nadal jestem na grupowcach, piszę, ale chyba faktycznie dorosłam (aaa! :O) i robię to rzadziej i z innym podejściem. Kiedyś było to wręcz uzależnienie, teraz... raczej pewnego rodzaju ucieczka od przytłaczającej rzeczywistości.


kim jestem i jak wygląda moje życie?

Jestem Karola i chcę się nauczyć pisać. Naprawdę, te słowa najlepiej mnie określają. Odkąd tylko pamiętam, chciałam i kochałam pisać. Chciałabym wydać kiedyś książkę, ale coś czuję, że pewnie mi się to nie uda. Nie do końca wiem, co chcę robić w życiu, chociaż właściwie jestem dość stara - w czerwcu stuknie dwadzieścia jeden lat (jupi, będę mogła się napić, jak pojadę do Stanów! :)) 
Studiowałam jeden kierunek, na którym masa rzeczy mi nie odpowiadała, a podobało się bardzo niewiele. Studiuję drugi kierunek, na którym jest lepiej. Ogólnie rzecz biorąc, szkoła i ja to niezbyt zgrana para. Nie miałam nigdy problemów z nauką i sama idea zdobywania wiedzy to dla mnie świętość, ale cała reszta... z różnych niezależnych ode mnie powodów nienawidzę chodzenia do szkoły i obawiam się, że tak już zostanie.
Aktualnie jestem na rozdrożu i walczę z dołkiem emocjonalnym, ale - jak widać - tak też da się żyć.
Gdybym nie musiała przejmować się tym, jak bardzo niemożliwa jest realizacja tych planów, powiedziałabym, że chcę zostać neurochirurgiem, fotografem, reporterem, projektantką mody lub pisarką (a najlepiej noblistką). Albo zostać zapamiętana dzięki jakiemuś wielkiemu osiągnięciu. Albo zmienić się w kogoś innego. Albo cofnąć się w czasie i nigdy nie dorastać.
Najprawdopodobniej jednak wyjadę do Anglii na zmywak i słuch po mnie zaginie. Albo nie wyjadę nigdzie i umrę w zapomnieniu.


jakim człowiekiem jestem?

W sumie warto by na początku zastanowić się, czy w ogóle nim jestem - i czym tak naprawdę jest człowiek. Ale że najmądrzejsze głowy świata mają z tym problem, pewnie i ja nic nie wymodzę. Ograniczę się zatem do krótkiego opisu moich cech.
Prawie wcale się nie odzywam. W realu. Pewnie trudno w to uwierzyć, ale znacznie łatwiej mi się pisze, niż mówi; dlatego tak mnie tutaj pełno. Mam problemy z okazywaniem uczuć i szacunku wszystkim po równo i bez powodu. Nie umiem się kłócić i z tego co zauważyłam, zawsze podczas sporów tworzy się front: samotna ja vs. zgrana reszta. Mimo to nieustannie wszczynam jakieś spory. Ale to może dobrze: jakby wszyscy się zgodzili, że nie potrzebujemy ognia, siedzielibyśmy do dzisiaj w ciemnych jaskiniach i chodzili spać przed zachodem słońca.
Nie umiem się cieszyć praktycznie z niczego - chyba, że ktoś doceni moją pracę. Pracuję rzadko, bo brak mi motywacji, a jak już się za coś wezmę, to najprawdopodobniej to zepsuję. Tak więc, nieczęsto można mnie zobaczyć szczęśliwą.
Nie znoszę hipokryzji, szczególnie tej na tle religijnym. Nie znoszę udawanej dobroci. Nie znoszę kłamać i nie znoszę ludzi, którzy kłamią (w tym siebie). Rzygam szpanerstwem. Nie mogę patrzeć na jaskrawy róż na ubraniach czy paznokciach (wszędzie indziej jaskrawy róż jest okej).
Jestem raczej tolerancyjna i bardzo mnie boli serduszko, jak ktoś mi wyskoczy z jakimś obrzydliwym dyskryminacyjnym tekstem. Mam problem z tolerancją dwóch ludzkich wad: głupoty i podłości, ale zdaję sobie sprawę, że to nie wina idioty, że urodził się idiotą, a podły człowiek pewnie miał podłe geny, podłe życie lub podłą rodzinę. Poza tym i tak nie mogę się czepiać, bo sama na test inteligencji nie pójdę z czystego strachu przed niskim wynikiem. Staram się zrozumieć ludzkie zachowanie... w miarę możliwości.
Nie lubię gadania dla gadania i pseudorozwiązań, które przynoszą ludziom więcej strat, niż zysków. Nie lubię cmokania i stękania nad czymś, czemu i tak nie da się zaradzić. Nie lubię tworzenia ikon czy autorytetów; wolę myśleć sama, niż całować stopy pomnikom i chodzić śladami 'wielkich tego świata'.
Na ile mogę, staram się oszczędzać naszą kochaną planetę ziemię, choć czasem zastanawiam się, czy naprawdę warto walczyć o cokolwiek dla następnych pokoleń.
Cenię oryginalność i odwagę, gardzę kopiarstwem.
Jestem trochę przewrażliwiona i wszystkim się przejmuję (między innymi dlatego trudno mi zabrać się na przykład za odpisy czy notkę: potwornie boję się, że ktoś mnie zwyzywa od zer i nieudaczników, a ja zaszyję się w kącie, popłaczę, upiję i umrę od poczucia beznadziei).




czym się interesuję, co mnie drażni?

Uwielbiam Stephena Hawkinga i fizykę kwantową, even though niewiele z tego rozumiem. Jaram się kosmosem i szlachtą (takie małe zboczenie). Nie mogłabym żyć bez fotografii! Uwielbiam taniec (kiedyś tańczyłam, ale przestałam. Dzisiaj jestem już za stara, żeby cokolwiek w tej dziedzinie osiągnąć, a jeśli nie mogę niczego osiągnąć, to nie widzę w tym większego sensu). Kocham słuchać, jak obcokrajowcy mówią w swoim języku (a po angielsku lub francusku lub fińsku to już w ogóle). Słucham chyba głównie rocka i pochodnych (Bertranda Cantata i Damona Albarna ćpam pod każdą postacią), reggae i muzyki klasycznej, ale chętnie sięgam po wszelkie starocie, nawet te naprawdę stare, a także różne gatunki z całego świata (polecam posłuchać Trójki!) Kocham platoniczną miłością Juliusza Słowackiego, Fiodora Dostojewskiego i Johna Irvinga. Wywarli na mnie ogromne wrażenie i nie wiem, czy ktoś kiedyś zrzuci ich z mojego 'pisarskiego podium'.
Kocham koty.
Żałuję, że nie umiem na niczym grać ani malować, nie mam wyćwiczonego głosu ani ciała. Nienawidzę mojej figury i bardzo chciałabym schudnąć i wyglądać nieco bardziej delikatnie. Niezbyt podoba mi się moje życie - to, jakie podejmowałam decyzje, w jakich miejscach dane mi było żyć - i to, jak okrutny i przerażający jest nasz świat. Nienawidzę ludzkiej obojętności. Nienawidzę nepotyzmu i niesprawiedliwości. Nie podoba mi się to, że się starzeję i to, że będę musiała umrzeć. Nienawidzę tego, że wszystko, co tworzę, jest tak potwornie niedoskonałe.
Wielce mnie stresuje, a zarazem przynosi mi wiele radości czytanie opinii na temat moich notek czy kart, czy się mnie chwali, czy jedzie jak po łysej kobyle, więc jeśli chcecie uszczęśliwić smutnego mydlanego pieska, możecie poczytać moje twory i je skomentować.

Nie bardzo lubię też ludzi męczyć, a nawet jeśli mi to sprawia przyjemność, to zaraz potem tego żałuję, zatem kończę tę tyradę pięknym cytatem z Braci Karamazow.




Moja pisanina:



William Stanford:

Sorcha Tobin:

Amelie Barnett

Jackson Collins

Adam Griffin:
notka konkursowa




Kontakt:

mail:
wannabreaksomething@gmail.com

GG:
43675653

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz