[Cieszę się :3 Hmm, Sebek nie ma jeszcze przyjaciółki. Takiej najzwyklejszej przyjaciółki, która byłaby przy nim na dobre i na złe, a on przy niej. Oczywiście, do czasu. Jak jest w karcie, Sebek ostatnio jest sam i od wszystkich się izoluje przez pewną dziewczynę, która złamała mu serce (Addison). A to oznacza, że również i od Karlie by się odsunął, z czym dziewczyna nie chce się pogodzić, więc nęka go swoim towarzystwem i robi wszystko, aby przestał wreszcie zachowywać się jak ciota, a prawdziwy facet :D]
[Przyszłam tutaj, bo z Karlie chyba szybciej uda się dogadać niż z Ondrią, ale i tak nie mam za bardzo na cokolwiek koncepcji. :< Mi link do domku działał, ale i tak go poprawiłam. :) I również witam nową postać!]
[ Kate ma przepiękne usta <3 Prawdę mówiąc, to sam miałem zaproponować Clem, ale wolałem, żebyś sama zdecydowała. Teraz tylko rozkminić wątek. Ja zazwyczaj wolę zaczynać od powiązań, więc jakie relacje by Cię interesowały najbardziej? Oczywistą oczywistością jest to, że nasze panie będą znać się z meczów, skoro obie są w drużynie c: ]
[ Anubisa wybrałam jakoś tak pod wpływem impulsu, ale pasowało mi to imię do sówki ;) Ostatni cytat to epitafium i też uważam, że jest bardzo ładne. ;) Dziękuję za powitanie. ]
[ Ten ostatni fragment karty nie jest o jego matce, tylko o dziewczynie (nie czarownicy), która mu się podobała, z którą się przyjaźnił, a która zmarła na białaczkę. Jego mamuśka żyje i ma się dobrze ;) Ale quidditch faktycznie ich łączy. Może znają się z dzieciństwa? Karlie mogłaby wpadać na te sierpniowe pikniki Sinclairów. Oczywiście z Wyattem mogliby być na etapie "kto się czubi ten się lubi" i na przykład w trakcie meczy Karlie złośliwie zawsze wyrzucałaby tłuczki w jego stronę czy coś, ale później zawsze na zgodę wybieraliby się na kremowe piwo czy coś mocniejszego. ;) ]
[Moja ulubiona czcionka. <3 Jestem szczerze wzruszona, że ktoś zwrócił uwagę na ten teoretycznie niepozorny aspekt. Nie mogę więc odpuścić wątku i postanowiłam wpaść do Karlie, bo tutaj chyba łatwiej będzie coś wykombinować. Poza tym chwalę zdjęcie i samą kartę, nie mogę się napatrzeć.]
[Nie mam pomysłu na powiązanie, a szkoda, chociaż na wątek już owszem. Co Ty na to by na trochę przed meczem jeden z zawodników złapał kontuzję? Zdesperowana pani kapitan szukałaby kogoś na zastępstwo i mogłaby pomyśleć, że Dave się nada. Bo z zewnątrz rzeczywiście może sprawiać wrażenie faceta, który sobie z miotłą poradzi. Zgodzi się jednak tylko dlatego, że wówczas będzie miał usprawiedliwiony szlaban. Karlie zabierze go więc na boisko, na prywatny trening, i cóż, to będzie totalna klapa, która może się skończyć w Skrzydle Szpitalnym lub na kremowym piwie.]
Flynn nigdy nie lubił podróżować pociągiem, a każda tego typu wyprawa działała na niego w prawdziwie usypiający sposób. Nie rozumiał ludzi, którzy przez całe długie godziny potrafili bezczynnie wpatrywać się w zamgloną szybę, patrząc na oddalające się drzewa i budynki, pozostawione gdzieś daleko w tyle. Osobiście wolał spędzać przeznaczony na dojazd czas w zupełnie inny sposób, skutecznie zabijający dłużące się minuty i odciągający myśli od tego, co miało czekać po dotarciu na wyznaczony peron. Wizyta w domu Karlie z jednej strony nie robiła na nim żadnego wrażenia, tak samo jak wspominamy przez dziewczynę mężczyzna, obdarzony przez los niewyjaśnioną awersją do Domu Salazara Slytherina, którą poniekąd odwzajemniał sam Flynn. Związek z Blanchett, pomimo zdecydowanie krótkiego, dwumiesiącznego stażu, powoli zmierzał ku coraz to lepszemu rozkwitowi, dlatego też nie zamierzał psuć czegokolwiek swoją odmową na wysunięte przez nią zaproszenie. Połączył ich Quidditch i wspólna pasja, jednak wbrew temu widoczne na pierwszy rzut oka odmienności charakterów również dawały o sobie znać; Stewart nie przywykł do bycia czyjąś własnością, nie mniej nie chciał i nie planował zmieniać tego stanu posiadania. Lubił ją — z każdym dniem bardziej — i nie pamiętał, aby w czyimkolwiek towarzystwie czuł się aż tak swobodnie, jednak zakorzeniona pod skórą cząstka typowa dla mieszkańca Lochów od czasu do czasu manipulowała jego zachowaniem, wyrzucając z jego gardła słowa, których prawdopodobnie nie powiedziałby w żadnych innych okolicznościach. Wzdrygnął się, kiedy poczuł jak palce Krukonki delikatnie przejeżdżają po jego policzku, tym samym wybudzając go z pół drzemki. Nie przepadał za tego typu gestami, uważając przesadną czułość za całkowicie niepotrzebny element każdego związku, jednak w ostatniej chwili ugryzł się w język, nie komentując drażniącego zachowania ani jednym słowem. — Przecież to tylko dwa dni, Karls — odparł, spoglądając na opierającą się o jego nogę brunetkę. — Mogłabyś wreszcie skończyć narzekać — dodał, nieznacznie kręcąc przy tym głową. Wizyta w domu, w dodatku w towarzystwie własnego chłopaka, zdaniem Ślizgona nie była powodem do zmartwień; nie obchodziło go to, że być może nie przypadnie do gustu panu Blanchett, wychodząc w jego oczach jak kolejny niegodny jego córki chłopak. Jechał tam dla niej, a nie po ty, by zdobyć sympatię obojętnego mu człowieka. Nachylił się nad jej twarzą, chcąc w jakiś sposób przeszkodzić jej w podjęciu niewygodnej dyskusji; przekręcił głowę, przymykając powieki i przykładając wargi do jej ust, by skutecznie uciszyć ją kilkoma przypominającymi muśnięcie pocałunkami. — Od razu lepiej, prawda? — zapytał pewnym siebie głosem, odsuwając się i ponownie opierając policzkiem o zimną szybę sunącego do przodu pociągu. Zamilkł, pogrążając się w myślach o niecodziennej zmianie własnego ja, na tych kilkadziesiąt godzin zapominając o decyzji sprzed lat, podjętej przez nieomylną jak nigdy Tiarę Przydziału. Generalnie nie miał nic przeciwko, jednak był niemal w dziewiędziesięciu procentach pewien, że jego zdanie zdąży zmienić się jeszcze przynajmniej parę razy, ukazując jego niezdecydowanie i skłonność do łamania obietnic. — A wracając do tematu — zaczął, zmieniając pozycję na wygodniejszą, tym razem polegającą na oparciu się plecami o ramię Krukonki — To zawsze chciałem wylądować w Ravenclawie. Zawsze — wyznał, po raz pierwszy dzieląc się własnymi niespełnionymi marzeniami zawiedzionego niegdyś jedenastolatka. — Chociaż przez te dwa dni poudaję pilnego Kruka, idealnego kandydata dla panny Blanchett — zakpił, formując z ust lekki uśmiech. — Bo rozumiem, że nie zamierzasz przedstawić mnie wyłącznie jako kolegi? — zapytał, kładąc nacisk na ostatnie słowo — Nawet nie próbuj, Karls.
Ślizgon także wiązał swoją przyszłość ze sportem, nie potrafiąc wyobrazić sobie samego siebie zajmującego się bardziej przyziemną czynnością, nie mającą nic wspólnego z lataniem na miotle i wzbijaniem się w powietrze, jednak jego zamroczony złością umysł nie był w stanie pojąć dosyć wąskiego sposobu myślenia seniora rodu, które najwyraźniej odziedziczyła w genach sama Karlie. Niejednokrotnie obserwował z trybun jej sportowe wyczyny, zamieniając się w wiernego kibica trzymającego kciuki za osobę, która równie dobrze lada chwila mogła stać się jego przeciwnikiem w walce o wymarzony Puchar Quidditcha, dlatego też widział drzemiący w niej potencjał, którego mimo wszystko nie zamierzał negować i w żadnym stopniu podważać. Dobrze wiedział, że nie powinien mieć pretensji do jej ojca, którego prawdopodobnie zżerała chora i niespełniona ambicja usilnie przelewana na jedyną córkę, acz urażona męska duma nie pozwalała mu przejść obok tego obojętnie. Jeszcze nigdy na własnej skórze nie doświadczył sytuacji, w której własna dziewczyna (choć nie brał pod uwagę znikomej liczby wcześniejszych wybranek serca, ograniczającej się do jednej pozycji) dobrowolnie wyrzekłaby się zaakceptowanego przez siebie statusu związku, woląc przyjąć postawę uległego dziecka, posłusznie wypełniającego polecenia zbyt wymagających rodziców. Nie chciał czuć się odtrąconym czy zepchniętym na dalszy plan i nawet nie był pewien, czy rzeczywiście tak odebrał słowa Krukonki, lecz wiedział jedno: nagła zmiana roli nie podobała mu się ani trochę, a postawienie go przed faktem dokonanym tylko potęgowały nagromadzoną w ciągu tych kilku minut frustrację. — Słucham? — zapytał przesiąkniętym ironią głosem z naiwną nadzieją, że się przesłyszał czy opacznie zrozumiał wysłany ku niemu komunikat. Odwrócił głowę, wpatrując się w dziewczynę z wymuszoną obojętnością, by następnie wstać z przedziałowego siedzenia i stanąć naprzeciwko niej. — To od teraz jesteśmy kolegami z drużyny tak? Dwójka pałkarzy przynosząca chwałę Rowenie? Cudownie — skwitował, krzyżując ręce na klatce piersiowej. To jedno najważniejsze i zarazem najbardziej problematyczne pytanie odbijało się rykoszetem od czaszki, szukając satysfakcjonującej go odpowiedzi, chociaż nie wiedział, czy wypowiedzenie go na głos umniejszy jego rosnące wątpliwości. Chciał zabić ciszę za pomocą właśnie tego konkretnego narzędzia, mając świadomość, iż w każdej chwili może obrócić jej ostrze przeciwko samemu sobie. — Właściwie to dlaczego ze mną jesteś? Taki rodzaj buntu przeciwko ojcu? — zapytał, z każdym słowem przybliżając się w stronę wyjścia z zajmowanego przez ich dwójkę przedziału. — Zero sentymentów, Karls — powtórzył naśladując jej słowa, w międzyczasie zbliżając się do rozsuwanych drzwi i donośnym trzaśnięciem zaznaczając swoje wyjście. Odetchnął głęboko, bez bliżej określonego celu idąc prosto przed siebie i mijając po drodze kolejne zatłoczone przedziały oblegane przez poszczególnych uczniów Hogwartu, dla których niezmiennie pozostawał mało znaczącym Ślizgonem, nie wartym zwrócenia na niego uwagi. Zatrzymał się przy rozwidleniu dwóch wagonów, opierając się łokciami o długi parapet i przenosząc wzrok na brudną szybę, aby podjąć się wykonania jednego z figurujących na liście znienawidzonych zajęć: obserwowania pozostawionych w tyle, malejących w oczach elementów krajobrazu.
[Nie wiedziałam u której postaci to pisać, więc napiszę tutaj: Dziękuję za powitanie. Szkoda, że nie zdążyłam poznać Lorelle, ale obydwie panie są bardzo przyjemne, że tak powiem :) Chętnaś na wątek, bo ja bardzo :)]
[ To mi zdecydowanie odpowiada! :3 Bell czułby się na pewno troszkę lepiej ze świadomością, że gdzieś po zamku krąży jakaś rodzina :D Dobra! Czekam za propozycją :3]
[ W sumie.. to może ja wyskoczę z nią pierwsza, bo właściwie chciałabym zaproponowaaaać :3 Bo z naszego poprzedniego założenia wynika, że matka Bellamy'ego i ojciec Karlie są rodzeństwem xd Co Ty na to, aby Bell dostał wiadomość od swojej matki, że mają wrócić na weekend do domów, ponieważ chcą ich zabrać na jakiś ważny mecz, tak.. rodzinnie :3]
[Nie jest gorzej? Jak to nie? Już wiem, kogo winić za przegrany Puchar w zeszłym roku! ;D PS jak z ogromną mocą odbija kafla – skoro jej ojciec był pałkarzem, odbijał tłuczki, nie kafla.]
[Dziękuję za miłe słowa. <3 Cieszę się, że komuś się to podoba. Wątek Blake&Ondria już mamy, ale może uda się wymyślić coś z Karlie? Kruczki powinny trzymać się razem. Zaproponuję piękną i długą przyjaźń, ponieważ Isaac bardzo potrzebuje bliskiej osoby. Mogłoby się zacząć podczas ceremonii przydziału, gdy przy stole usiedli obok siebie. Dziewczynę mógłby zainteresować siniak na jego szyi. Drążyłaby temat, aż chłopak postanowiłby jej opowiedzieć o swojej trudnej sytuacji. Byłaby ona jedyną osobą, która wiedziałaby o tym, że jest bity i tyranizowany przez ojca. Ona wspierałby go jakby tylko mogła, on kibicowałby jej na każdych meczach. Ona pomagałby mu na nowo przekonywać się do ludzi, on pisałby dla niej wiersze. To byłoby coś naprawdę pięknego. Co ty na to?]
Flynn nie chciał zachowywać się jak obrażona księżniczka czy inna typowa drama queen, jednak w dalszym ciągu nie był w stanie ochłonąć i pogodzić się z myślą, iż przez następne dwa dni zmuszony będzie przechodzić obok Karlie całkowicie obojętnie. Chowanie się po kątach w celu zminimalizowania ryzyka podsłuchu czy podglądnięcia również nie było mu ani trochę na rękę, lecz z jednej strony wiedział, że w starciu z ojcem jej możliwości okazywały się zbyt ograniczone, a wcześniejsze chęci do działania odchodziły w niepamięć. Nie miał prawa oceniać jej przez pryzmat własnych doświadczeń, które parę lat temu skłoniły go ku podjęciu osobistego buntu kierowanemu przeciw osobie, która w stosunkowo szybkim czasie sprawiła, że jego własne nazwisko zaczęło kojarzyć mu się tylko i wyłącznie z najgorszym. Aktualnie nienawidził nie tylko własnego ojca - zagorzałego Śmierciożercy, którego największym hobby okazało się sukcesywne zmienianie życia syna w piekło - ale także wspominanego przez brunetkę pana Blanchetta, dzięki któremu dobrze zapowiadająca się podróż straciła na swoim uprzednim znaczeniu. Ślizgon nie miał już najmniejszej ochoty na kontynuowanie pierwszego w ich wspólnej związkowej karierze weekendu, a perspektywa zmuszenia maszynisty do zatrzymania pociągu w połowie trasy nagle wydała mu się wyjątkowo kusząca, lecz nie miał na tyle odwagi, by po raz kolejny unieść się honorem i skutecznie postawić na swoim. Jego brak asertywności wielokrotnie stawiał go na przegranej pozycji i uniemożliwiał zrealizowanie jakiegokolwiek zrodzonego w głowie zamysłu, dlatego też potrafił postawić się w sytuacji Krukonki i zrozumieć, przez co musiała przechodzić. Świadomość tego, iż połączył ich kolejny czynnik upodabniający ich z pozoru rozbieżne charaktery, nie pomogła mu unicestwić pokładów frustracji i zlikwidować sprzecznych emocji, na które paradoksalnie nie miał żadnego wpływu; odetchnął głęboko, woląc dla własnego spokoju nie wdawać się w nic niewnoszące kłótnie, za sprawą których poziom jego stresu podnosił się do niebezpiecznie wysokiej skali. Nie zamierzał ustępować, jednak domyślał się, że tak czy siak to właśnie na niego spadnie ciężki obowiązek udźwignięcia życiowej roli polegającej na perfekcyjnym udawaniu niezłomnego Krukona, postrzegającego Karls jako zwykłą znajomą. I nic ponad to. — Sam nie wiem — odpowiedział, spuszczając głowę i patrząc na nią z góry. Z tej odległości mógł w miarę swobodnie spoglądać prosto w jej oczy i starać się odczytać wymalowane na twarzy niejasne dla niego stany odpowiedzialne za mówienie prawdy czy wręcz przeciwnie. — Zresztą jakie to ma teraz znaczenie? Moje zdanie nie jest tutaj najważniejsze — mruknął, po nierównej walce akceptując dokonany fakt, którego nie mógł przeobrazić w coś, co odpowiadałoby mu o wiele bardziej niż dotychczas. — Przetrwajmy te dwa dni i wszystko wróci do normy — dodał, w międzyczasie kładąc rękę na jej ramieniu, by ostrożnym lecz stanowczym ruchem odsunąć ją od siebie o minimalną odległość. Zaraz jednak chwycił w dłoń jej własną, splatając palce i poprzez ten jednoznaczny gest zaznaczając, iż mimo wszystko ich relacje podlegają pod łatwe do zdefiniowania pojęcie związku. — A teraz możemy już wrócić do przedziału, niedługo wysiadamy.
[ Dziękuję za miłe powitanie :) Spokojnie, ten smok na szczęście nie lata sobie samopas po Hogwarcie, więc nie ma się czego bać. Cieszę się, że karta również się podoba. Mnie do gustu przypadł Twój motyw fanatyczki gry ;) ]
[Cześć Krukoneczko Flynna (tak, rezerwuje sobie to stanowisko :D)]
OdpowiedzUsuń[A jednak wzięłaś to drugie zdjęcie ;p
OdpowiedzUsuńPowodzenia z dwiema postaciami ;p]
Zabini
[i zapomniałabym: fajne chmury XD
OdpowiedzUsuńps. podrzucę pomysł, zaczniesz :D]
kochający Flynn
[Cieszę się :3 Hmm, Sebek nie ma jeszcze przyjaciółki. Takiej najzwyklejszej przyjaciółki, która byłaby przy nim na dobre i na złe, a on przy niej. Oczywiście, do czasu. Jak jest w karcie, Sebek ostatnio jest sam i od wszystkich się izoluje przez pewną dziewczynę, która złamała mu serce (Addison). A to oznacza, że również i od Karlie by się odsunął, z czym dziewczyna nie chce się pogodzić, więc nęka go swoim towarzystwem i robi wszystko, aby przestał wreszcie zachowywać się jak ciota, a prawdziwy facet :D]
OdpowiedzUsuńSebastien
[Fajna Ci wyszła ta krukonka, wiesz?:)]
OdpowiedzUsuńG.L.
[To ja też się przywitam, a co! :) Po co komu matma, jak można oglądać urocze karty postaci...?
OdpowiedzUsuńPowodzenia z dwoma kartami! <3]
Freddie
[Jej, ale ona fajna! :3]
OdpowiedzUsuńArkady
[Przyszłam tutaj, bo z Karlie chyba szybciej uda się dogadać niż z Ondrią, ale i tak nie mam za bardzo na cokolwiek koncepcji. :<
OdpowiedzUsuńMi link do domku działał, ale i tak go poprawiłam. :)
I również witam nową postać!]
Lottie Taylor
[Cześć Chan! <3 Też się cieszę, że znowu się spotykamy. :D I wybacz, że zasłoniłem ci kartę. :<]
OdpowiedzUsuń[No, tutaj już możemy, bo raczej kochana Karlie nie będzie chciała zjeść Geny tak, jak mogłaby zrobić to Ondria:) Masz pomysł na ich relacje?]
OdpowiedzUsuńG.L.
[ Karlie jest świetna <3 Moje postacie z Ondrią raczej by się nie dogadały, więc może pokombinujemy coś z tą postacią? Jeśli chcesz oczywiście :3 ]
OdpowiedzUsuńWilliam/Clemence
[To śmieszne, ale mi też jako pierwsze wpadły do głowy koty ^^ ]
OdpowiedzUsuńG.L.
[ Kate ma przepiękne usta <3 Prawdę mówiąc, to sam miałem zaproponować Clem, ale wolałem, żebyś sama zdecydowała. Teraz tylko rozkminić wątek. Ja zazwyczaj wolę zaczynać od powiązań, więc jakie relacje by Cię interesowały najbardziej? Oczywistą oczywistością jest to, że nasze panie będą znać się z meczów, skoro obie są w drużynie c: ]
OdpowiedzUsuńClemence
[ Anubisa wybrałam jakoś tak pod wpływem impulsu, ale pasowało mi to imię do sówki ;) Ostatni cytat to epitafium i też uważam, że jest bardzo ładne. ;) Dziękuję za powitanie. ]
OdpowiedzUsuńWyatt
[ Ten ostatni fragment karty nie jest o jego matce, tylko o dziewczynie (nie czarownicy), która mu się podobała, z którą się przyjaźnił, a która zmarła na białaczkę. Jego mamuśka żyje i ma się dobrze ;) Ale quidditch faktycznie ich łączy. Może znają się z dzieciństwa? Karlie mogłaby wpadać na te sierpniowe pikniki Sinclairów. Oczywiście z Wyattem mogliby być na etapie "kto się czubi ten się lubi" i na przykład w trakcie meczy Karlie złośliwie zawsze wyrzucałaby tłuczki w jego stronę czy coś, ale później zawsze na zgodę wybieraliby się na kremowe piwo czy coś mocniejszego. ;) ]
OdpowiedzUsuńWyatt
[ Idealnie <3 ]
OdpowiedzUsuńzachwycony Wyatt
[I jak Teoria? Eddie rzeczywiście taki świetny? ;D]
OdpowiedzUsuńThomas Malkovich
[Moja ulubiona czcionka. <3 Jestem szczerze wzruszona, że ktoś zwrócił uwagę na ten teoretycznie niepozorny aspekt.
OdpowiedzUsuńNie mogę więc odpuścić wątku i postanowiłam wpaść do Karlie, bo tutaj chyba łatwiej będzie coś wykombinować. Poza tym chwalę zdjęcie i samą kartę, nie mogę się napatrzeć.]
Dave
[ A takie jedno się znalazło <3 ]
OdpowiedzUsuńWill, najfajniejszy ze wszystkich Krukonów
[To wymyśl nam jakiś. c;]
OdpowiedzUsuń[Nie mam pomysłu na powiązanie, a szkoda, chociaż na wątek już owszem. Co Ty na to by na trochę przed meczem jeden z zawodników złapał kontuzję? Zdesperowana pani kapitan szukałaby kogoś na zastępstwo i mogłaby pomyśleć, że Dave się nada. Bo z zewnątrz rzeczywiście może sprawiać wrażenie faceta, który sobie z miotłą poradzi. Zgodzi się jednak tylko dlatego, że wówczas będzie miał usprawiedliwiony szlaban. Karlie zabierze go więc na boisko, na prywatny trening, i cóż, to będzie totalna klapa, która może się skończyć w Skrzydle Szpitalnym lub na kremowym piwie.]
OdpowiedzUsuńDave
Flynn nigdy nie lubił podróżować pociągiem, a każda tego typu wyprawa działała na niego w prawdziwie usypiający sposób. Nie rozumiał ludzi, którzy przez całe długie godziny potrafili bezczynnie wpatrywać się w zamgloną szybę, patrząc na oddalające się drzewa i budynki, pozostawione gdzieś daleko w tyle. Osobiście wolał spędzać przeznaczony na dojazd czas w zupełnie inny sposób, skutecznie zabijający dłużące się minuty i odciągający myśli od tego, co miało czekać po dotarciu na wyznaczony peron. Wizyta w domu Karlie z jednej strony nie robiła na nim żadnego wrażenia, tak samo jak wspominamy przez dziewczynę mężczyzna, obdarzony przez los niewyjaśnioną awersją do Domu Salazara Slytherina, którą poniekąd odwzajemniał sam Flynn. Związek z Blanchett, pomimo zdecydowanie krótkiego, dwumiesiącznego stażu, powoli zmierzał ku coraz to lepszemu rozkwitowi, dlatego też nie zamierzał psuć czegokolwiek swoją odmową na wysunięte przez nią zaproszenie. Połączył ich Quidditch i wspólna pasja, jednak wbrew temu widoczne na pierwszy rzut oka odmienności charakterów również dawały o sobie znać; Stewart nie przywykł do bycia czyjąś własnością, nie mniej nie chciał i nie planował zmieniać tego stanu posiadania. Lubił ją — z każdym dniem bardziej — i nie pamiętał, aby w czyimkolwiek towarzystwie czuł się aż tak swobodnie, jednak zakorzeniona pod skórą cząstka typowa dla mieszkańca Lochów od czasu do czasu manipulowała jego zachowaniem, wyrzucając z jego gardła słowa, których prawdopodobnie nie powiedziałby w żadnych innych okolicznościach.
OdpowiedzUsuńWzdrygnął się, kiedy poczuł jak palce Krukonki delikatnie przejeżdżają po jego policzku, tym samym wybudzając go z pół drzemki. Nie przepadał za tego typu gestami, uważając przesadną czułość za całkowicie niepotrzebny element każdego związku, jednak w ostatniej chwili ugryzł się w język, nie komentując drażniącego zachowania ani jednym słowem.
— Przecież to tylko dwa dni, Karls — odparł, spoglądając na opierającą się o jego nogę brunetkę. — Mogłabyś wreszcie skończyć narzekać — dodał, nieznacznie kręcąc przy tym głową. Wizyta w domu, w dodatku w towarzystwie własnego chłopaka, zdaniem Ślizgona nie była powodem do zmartwień; nie obchodziło go to, że być może nie przypadnie do gustu panu Blanchett, wychodząc w jego oczach jak kolejny niegodny jego córki chłopak. Jechał tam dla niej, a nie po ty, by zdobyć sympatię obojętnego mu człowieka. Nachylił się nad jej twarzą, chcąc w jakiś sposób przeszkodzić jej w podjęciu niewygodnej dyskusji; przekręcił głowę, przymykając powieki i przykładając wargi do jej ust, by skutecznie uciszyć ją kilkoma przypominającymi muśnięcie pocałunkami.
— Od razu lepiej, prawda? — zapytał pewnym siebie głosem, odsuwając się i ponownie opierając policzkiem o zimną szybę sunącego do przodu pociągu. Zamilkł, pogrążając się w myślach o niecodziennej zmianie własnego ja, na tych kilkadziesiąt godzin zapominając o decyzji sprzed lat, podjętej przez nieomylną jak nigdy Tiarę Przydziału. Generalnie nie miał nic przeciwko, jednak był niemal w dziewiędziesięciu procentach pewien, że jego zdanie zdąży zmienić się jeszcze przynajmniej parę razy, ukazując jego niezdecydowanie i skłonność do łamania obietnic.
— A wracając do tematu — zaczął, zmieniając pozycję na wygodniejszą, tym razem polegającą na oparciu się plecami o ramię Krukonki — To zawsze chciałem wylądować w Ravenclawie. Zawsze — wyznał, po raz pierwszy dzieląc się własnymi niespełnionymi marzeniami zawiedzionego niegdyś jedenastolatka. — Chociaż przez te dwa dni poudaję pilnego Kruka, idealnego kandydata dla panny Blanchett — zakpił, formując z ust lekki uśmiech. — Bo rozumiem, że nie zamierzasz przedstawić mnie wyłącznie jako kolegi? — zapytał, kładąc nacisk na ostatnie słowo — Nawet nie próbuj, Karls.
kochany flynn
[Tak, listy zdecydowanie mają coś w sobie :3
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie za powitanie.]
Rose W.
[Sophie zawsze chętna na herbatkę :D]
OdpowiedzUsuńSophie
[Kotek, kotek może być bardziej uroczy :D I również witam!]
OdpowiedzUsuńGideon
Ślizgon także wiązał swoją przyszłość ze sportem, nie potrafiąc wyobrazić sobie samego siebie zajmującego się bardziej przyziemną czynnością, nie mającą nic wspólnego z lataniem na miotle i wzbijaniem się w powietrze, jednak jego zamroczony złością umysł nie był w stanie pojąć dosyć wąskiego sposobu myślenia seniora rodu, które najwyraźniej odziedziczyła w genach sama Karlie. Niejednokrotnie obserwował z trybun jej sportowe wyczyny, zamieniając się w wiernego kibica trzymającego kciuki za osobę, która równie dobrze lada chwila mogła stać się jego przeciwnikiem w walce o wymarzony Puchar Quidditcha, dlatego też widział drzemiący w niej potencjał, którego mimo wszystko nie zamierzał negować i w żadnym stopniu podważać. Dobrze wiedział, że nie powinien mieć pretensji do jej ojca, którego prawdopodobnie zżerała chora i niespełniona ambicja usilnie przelewana na jedyną córkę, acz urażona męska duma nie pozwalała mu przejść obok tego obojętnie. Jeszcze nigdy na własnej skórze nie doświadczył sytuacji, w której własna dziewczyna (choć nie brał pod uwagę znikomej liczby wcześniejszych wybranek serca, ograniczającej się do jednej pozycji) dobrowolnie wyrzekłaby się zaakceptowanego przez siebie statusu związku, woląc przyjąć postawę uległego dziecka, posłusznie wypełniającego polecenia zbyt wymagających rodziców. Nie chciał czuć się odtrąconym czy zepchniętym na dalszy plan i nawet nie był pewien, czy rzeczywiście tak odebrał słowa Krukonki, lecz wiedział jedno: nagła zmiana roli nie podobała mu się ani trochę, a postawienie go przed faktem dokonanym tylko potęgowały nagromadzoną w ciągu tych kilku minut frustrację.
OdpowiedzUsuń— Słucham? — zapytał przesiąkniętym ironią głosem z naiwną nadzieją, że się przesłyszał czy opacznie zrozumiał wysłany ku niemu komunikat. Odwrócił głowę, wpatrując się w dziewczynę z wymuszoną obojętnością, by następnie wstać z przedziałowego siedzenia i stanąć naprzeciwko niej. — To od teraz jesteśmy kolegami z drużyny tak? Dwójka pałkarzy przynosząca chwałę Rowenie? Cudownie — skwitował, krzyżując ręce na klatce piersiowej. To jedno najważniejsze i zarazem najbardziej problematyczne pytanie odbijało się rykoszetem od czaszki, szukając satysfakcjonującej go odpowiedzi, chociaż nie wiedział, czy wypowiedzenie go na głos umniejszy jego rosnące wątpliwości. Chciał zabić ciszę za pomocą właśnie tego konkretnego narzędzia, mając świadomość, iż w każdej chwili może obrócić jej ostrze przeciwko samemu sobie. — Właściwie to dlaczego ze mną jesteś? Taki rodzaj buntu przeciwko ojcu? — zapytał, z każdym słowem przybliżając się w stronę wyjścia z zajmowanego przez ich dwójkę przedziału.
— Zero sentymentów, Karls — powtórzył naśladując jej słowa, w międzyczasie zbliżając się do rozsuwanych drzwi i donośnym trzaśnięciem zaznaczając swoje wyjście. Odetchnął głęboko, bez bliżej określonego celu idąc prosto przed siebie i mijając po drodze kolejne zatłoczone przedziały oblegane przez poszczególnych uczniów Hogwartu, dla których niezmiennie pozostawał mało znaczącym Ślizgonem, nie wartym zwrócenia na niego uwagi. Zatrzymał się przy rozwidleniu dwóch wagonów, opierając się łokciami o długi parapet i przenosząc wzrok na brudną szybę, aby podjąć się wykonania jednego z figurujących na liście znienawidzonych zajęć: obserwowania pozostawionych w tyle, malejących w oczach elementów krajobrazu.
obrażony ślizgon
[Nie wiedziałam u której postaci to pisać, więc napiszę tutaj:
OdpowiedzUsuńDziękuję za powitanie. Szkoda, że nie zdążyłam poznać Lorelle, ale obydwie panie są bardzo przyjemne, że tak powiem :)
Chętnaś na wątek, bo ja bardzo :)]
Cesare Ravenna
[ A taki piękny Sangsterowy chudzielec :D Hello! :3]
OdpowiedzUsuńBellamy
[ To mi zdecydowanie odpowiada! :3 Bell czułby się na pewno troszkę lepiej ze świadomością, że gdzieś po zamku krąży jakaś rodzina :D Dobra! Czekam za propozycją :3]
OdpowiedzUsuńBellamy
[ W sumie.. to może ja wyskoczę z nią pierwsza, bo właściwie chciałabym zaproponowaaaać :3 Bo z naszego poprzedniego założenia wynika, że matka Bellamy'ego i ojciec Karlie są rodzeństwem xd
UsuńCo Ty na to, aby Bell dostał wiadomość od swojej matki, że mają wrócić na weekend do domów, ponieważ chcą ich zabrać na jakiś ważny mecz, tak.. rodzinnie :3]
Bellamy
[A ja zakochałam się w gifie Węgła <3 No i imię też jest cudowne! Wątek musi być, a nawet powiązanie, bo tak i już!]
OdpowiedzUsuń[W sumie to możemy kombinować jeszcze bardziej :) Lubię pogmatwane wątki, bo są ciekawsze i dłużej chce się je kontynuować :D]
OdpowiedzUsuń[ No wiem, w końcu się spięłam i jest Teoś ]
OdpowiedzUsuń[hej hej ;) Ah, wiem Marv zły, zajmuje miejsca panien do których miał słabosć, o ile się nie mylę ^^]
OdpowiedzUsuń[A ja lubię Karlie. Tim też chyba ją polubi, bo ładna. To co, myślimy nad czymś?]
OdpowiedzUsuńTimothy
[Taa, drużyny, która powinna zostać rozwiązana ze względu na brak poszanowania reguł. ;>]
OdpowiedzUsuńEden Rainier
[Jak ja lubię takie postacie. Dziękuję za powitanie. :>]
OdpowiedzUsuńBanner B.
[Nie jest gorzej? Jak to nie? Już wiem, kogo winić za przegrany Puchar w zeszłym roku! ;D
OdpowiedzUsuńPS jak z ogromną mocą odbija kafla – skoro jej ojciec był pałkarzem, odbijał tłuczki, nie kafla.]
Eden Rainier
[Dziękuję za miłe słowa. <3 Cieszę się, że komuś się to podoba. Wątek Blake&Ondria już mamy, ale może uda się wymyślić coś z Karlie? Kruczki powinny trzymać się razem. Zaproponuję piękną i długą przyjaźń, ponieważ Isaac bardzo potrzebuje bliskiej osoby. Mogłoby się zacząć podczas ceremonii przydziału, gdy przy stole usiedli obok siebie. Dziewczynę mógłby zainteresować siniak na jego szyi. Drążyłaby temat, aż chłopak postanowiłby jej opowiedzieć o swojej trudnej sytuacji. Byłaby ona jedyną osobą, która wiedziałaby o tym, że jest bity i tyranizowany przez ojca. Ona wspierałby go jakby tylko mogła, on kibicowałby jej na każdych meczach. Ona pomagałby mu na nowo przekonywać się do ludzi, on pisałby dla niej wiersze. To byłoby coś naprawdę pięknego. Co ty na to?]
OdpowiedzUsuńIsaac
Flynn nie chciał zachowywać się jak obrażona księżniczka czy inna typowa drama queen, jednak w dalszym ciągu nie był w stanie ochłonąć i pogodzić się z myślą, iż przez następne dwa dni zmuszony będzie przechodzić obok Karlie całkowicie obojętnie. Chowanie się po kątach w celu zminimalizowania ryzyka podsłuchu czy podglądnięcia również nie było mu ani trochę na rękę, lecz z jednej strony wiedział, że w starciu z ojcem jej możliwości okazywały się zbyt ograniczone, a wcześniejsze chęci do działania odchodziły w niepamięć. Nie miał prawa oceniać jej przez pryzmat własnych doświadczeń, które parę lat temu skłoniły go ku podjęciu osobistego buntu kierowanemu przeciw osobie, która w stosunkowo szybkim czasie sprawiła, że jego własne nazwisko zaczęło kojarzyć mu się tylko i wyłącznie z najgorszym. Aktualnie nienawidził nie tylko własnego ojca - zagorzałego Śmierciożercy, którego największym hobby okazało się sukcesywne zmienianie życia syna w piekło - ale także wspominanego przez brunetkę pana Blanchetta, dzięki któremu dobrze zapowiadająca się podróż straciła na swoim uprzednim znaczeniu. Ślizgon nie miał już najmniejszej ochoty na kontynuowanie pierwszego w ich wspólnej związkowej karierze weekendu, a perspektywa zmuszenia maszynisty do zatrzymania pociągu w połowie trasy nagle wydała mu się wyjątkowo kusząca, lecz nie miał na tyle odwagi, by po raz kolejny unieść się honorem i skutecznie postawić na swoim. Jego brak asertywności wielokrotnie stawiał go na przegranej pozycji i uniemożliwiał zrealizowanie jakiegokolwiek zrodzonego w głowie zamysłu, dlatego też potrafił postawić się w sytuacji Krukonki i zrozumieć, przez co musiała przechodzić. Świadomość tego, iż połączył ich kolejny czynnik upodabniający ich z pozoru rozbieżne charaktery, nie pomogła mu unicestwić pokładów frustracji i zlikwidować sprzecznych emocji, na które paradoksalnie nie miał żadnego wpływu; odetchnął głęboko, woląc dla własnego spokoju nie wdawać się w nic niewnoszące kłótnie, za sprawą których poziom jego stresu podnosił się do niebezpiecznie wysokiej skali. Nie zamierzał ustępować, jednak domyślał się, że tak czy siak to właśnie na niego spadnie ciężki obowiązek udźwignięcia życiowej roli polegającej na perfekcyjnym udawaniu niezłomnego Krukona, postrzegającego Karls jako zwykłą znajomą. I nic ponad to.
OdpowiedzUsuń— Sam nie wiem — odpowiedział, spuszczając głowę i patrząc na nią z góry. Z tej odległości mógł w miarę swobodnie spoglądać prosto w jej oczy i starać się odczytać wymalowane na twarzy niejasne dla niego stany odpowiedzialne za mówienie prawdy czy wręcz przeciwnie. — Zresztą jakie to ma teraz znaczenie? Moje zdanie nie jest tutaj najważniejsze — mruknął, po nierównej walce akceptując dokonany fakt, którego nie mógł przeobrazić w coś, co odpowiadałoby mu o wiele bardziej niż dotychczas. — Przetrwajmy te dwa dni i wszystko wróci do normy — dodał, w międzyczasie kładąc rękę na jej ramieniu, by ostrożnym lecz stanowczym ruchem odsunąć ją od siebie o minimalną odległość. Zaraz jednak chwycił w dłoń jej własną, splatając palce i poprzez ten jednoznaczny gest zaznaczając, iż mimo wszystko ich relacje podlegają pod łatwe do zdefiniowania pojęcie związku. — A teraz możemy już wrócić do przedziału, niedługo wysiadamy.
sama wiesz kto.
[MEGA PROPS za nazwisko!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, czeeść!]
Tim
[A no ja wróciłam no. Z małymi zmianami i ograniczonym czasen, ale jednak.]
OdpowiedzUsuńHouston
[Również się witam. :D]
OdpowiedzUsuńJanice / Muriel
[ Dziękuję za miłe powitanie :) Spokojnie, ten smok na szczęście nie lata sobie samopas po Hogwarcie, więc nie ma się czego bać. Cieszę się, że karta również się podoba. Mnie do gustu przypadł Twój motyw fanatyczki gry ;) ]
OdpowiedzUsuńGalen