28 sierpnia 2015

i'm totally basic but i don't really mind

SLYTHERIN, VII ROK ◊ CZYSTA KREW ◊ MAHOŃ, WŁÓKNO ZE SMOCZEGO SERCA, 11 CALI ◊ PATRONUSEM WILK TYBETAŃSKI
A H N   J I H O O N
Nikt nigdy nie wątpił w to, że gdy Jihoon skończy jedenaście lat, przyjdzie do ich domu list z Hogwartu - zresztą, nawet przez takie myśli wybuchnęliby niepohamowanym śmiechem, zastanawiając się, dlaczego w ogóle wpadli na coś tak irracjonalnego. Bowiem w rodzinie Ahn do tej pory czystość krwi jest uważana za priorytet, a to już nie tylko w przypadku czarodziejów, ale także i narodowości. Do Wielkiej Brytanii zawitali w komplecie kilkanaście lat temu, gdy ojciec Jihoona dostał ofertę pracy w Ministerstwie Magii, na dobre już opuszczając Koreę Południową. Teraz ten dzieli swoje życie pomiędzy pracą w Departamencie Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów a prowadzeniem filii koreańskiej firmy w centrum Londynu, jednocześnie zdawkowo poświęcając czas swoim synom i żyjąc w przekonaniu, że pieniędzmi da się zastąpić rodzica (cliché). Jak powszechnie wiadomo, dolarami, wonami, a nawet frankami nie da się dzieci wychować odpowiednio, toteż zazwyczaj wyrastają z nich zarozumiałe i wyszczekane kwiatki, których nie da się znieść. Jihoon wywodzący się z rodziny chaeboli, którego przyszłość od zawodu poprzez małżeństwo i miejsce pochówku została już zaplanowana, wcale od tego schematu nie odchodzi. Wygodnie mu. Nie jest głupi, dobrze się uczy, należy do Koła Eliksirów, w czasie letniej przerwy chodzi po apartamencie w garniturach Armaniego (by się przyzwyczaić, oczywiście), należy do Klubu Ślimaka, osiąga wybitne wyniki z Zaklęć, pachnie Terre d’Hermes, a ludzie go nawet znoszą. Żadnej próby wybicia się ze schematu nigdy nie okazywał, jest oczkiem w głowie swoich rodziców jako najmłodszy z synów (choć okazywanie tej miłości idzie im dość opornie) i wiecznie walczy ze swoimi braćmi. Musi być najlepszy, musi wygrywać, każdy musi okazywać mu zainteresowanie i aż się prosi, by ktoś mu w końcu dał prztyczka w nos. Z wszystkich rzeczy na świecie najbardziej nienawidzi być wykorzystywanym (cliché). 
"Rozejrzyj się, spójrz na tych roześmianych i sztucznych ludzi - każdy piękny, szczupły, wymalowany i wymuskany, borykający się wewnątrz z tymi wszystkimi maluczkimi problemami. Cała parada tych idiotów myśli, że są wyjątkowi... A tymczasem nawet to ich od siebie nie wyróżnia."
powiązania
        
Witam serdecznie i zapraszam do wątkowania z panem Ahn!
Ahn to oczywiście jego nazwisko, coby nie było niedomówień.
Mistrz Gry mile widziany :)
        
pierwszy, drugi, trzeci
WĄTKI: ELODY, AVALON, GEORGINA, MELISSA

wszystkie powiązane ze mną wpisy znajdziesz pod etykietą coup d'état
panel autora

200 komentarzy:

  1. [Witamy na blogu i życzymy udanej zabawy :)]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Dziękuję niebiosom za Azjatę. :') Witam serdecznie kolejnego Ślizgona i zapraszam do mnie.]

    Quintella Lee

    OdpowiedzUsuń
  3. [ Azjata taki cudowny. Musze sobie do niego powzdychać a Pauline chętnie uraczy go swoim towarzystwem aby uchwycić jego delikatne rysy. Pstryczka w nos też może dostać . Nawet farba po twarzy jeśli będzie za bardzo irytujący. Cześć ]

    Pauline

    OdpowiedzUsuń
  4. [Jedna tylko uwaga, że czystokrwisty czarodziej nie wie nawet co to garnitur od Armaniego. Pewnie woli Madame Maxime xD Ale to koreańczyk,koreańczycy w ogóle są dziwni, wiec można mu wybaczyć. ^^ Witam na blogu.]

    Mirabelle Rockwell

    OdpowiedzUsuń
  5. [ Witam i życzę dobrej zabawy :) Postać jest niezwykle interesująca. Życzę wielu ciekawych wątków i wspaniałej zabawy i jeśli masz chęć, to zapraszam :) ]

    Silas Mulciber / Marie Ashton

    OdpowiedzUsuń
  6. [ Świetny jest. Kartę przyjemnie się czytało ( choć ten garnitur od Armaniego również rzucił mi się w oczy). Z przyjemnością zaprosiłabym na wątek, choć zważając na skrajność pochodzenia i charakteru naszych postaci zapewne nie będzie to relacja pozytywna :D No i oczywiście witam serdecznie :) ]

    Elody

    OdpowiedzUsuń
  7. [O, niedawno oglądałam, a może raczej przeglądałam (oglądaniem tego nazwać w sumie nie można) dramę z panem ze zdjęć. Ma takie zabawne uszy :D
    Cześć! :)]
    Oona Griffith i Brandon Alexander Ware

    OdpowiedzUsuń
  8. [ Ja to nawet myślę, że Elody może się w nim podkochiwać ( bo to naiwne i kochliwe stworzenie jest). Niestety szans nie ma żadnych. Nie dość, że czystokrwisty czarodziej, który zapewne gardzi szlamami to jeszcze wykapany Ślizgon. Niemniej jednak jego niedostępność i odmienność charakteru w porównaniu do Elody, może ją fascynować i pociągać. Rzucanie zaklęć na korytarzu i niechybne kłótnie mogą być próbą zwrócenia na siebie uwagi lub radzenia sobie z tym platonicznym uczuciem. Wątek możemy zacząć właśnie od niewinnego zdjęcia. Powiedzmy, że chciałaby dość dyskretnie go sfotografować, ale Ahn odwraca się w nieodpowiednim momencie i pach! Mamy problem. Nie wiem co Ty na to, ale na chwilę obecną nic innego nie jestem w stanie wymyślić ;) Jeśli masz coś lepszego to jak najbardziej słucham i biorę :D ]

    Elody

    OdpowiedzUsuń
  9. [ No to superek! :) Co do jego charakteru, to nawet lepiej, podoba mi się to. Nienawidzę zaczynać, serio. Jestem w tym beznadziejna więc poczekam i cieszę się, że pomysł się podoba. W takim razie cierpliwie czekam na zaczęcie :) ]

    Elody

    OdpowiedzUsuń
  10. [Scott uwielbia takie napuszone słownictwo. Jak chcesz wątek, musisz mieć pod ręką słownik :D żartuję, aż tak nie jest źle. Jakieś pomysły na start, czy burza mózgów?]
    Scott Lein

    OdpowiedzUsuń
  11. [ Ona nie lubi kłopotów i kłopoty nie lubią jej, bo bije je pałką!
    Tak na poważnie, to z chęcią przyjmę wszystko, co mi podrzucisz - dorzucę coś od siebie i wspólnie dojdziemy do porozumienia :D ]

    Erin Maisenbacher

    OdpowiedzUsuń
  12. [Dobra, coś nam wymyślę :3 Jakiej długości lubisz wątki?]

    OdpowiedzUsuń
  13. [Nie wiem czy zauważyłaś, że jest u mnie malutki odnośnik do reszty karty w postaci strzałki i tam nieco więcej o postaci napisane jest, więc w sumie aż taka tajemnicza nie jest :D
    Cech charakterystycznych nigdy nie da się ukryć!
    Skoro on nie lubi być wykorzystywanym, to Oona chętnie go wykorzysta. Jakiś czas temu zakończyła związek, który był dla niej dość ważny, ale jest jeszcze dzieckiem i nie potrafi sobie poradzić sobie z tym w dość dojrzały sposób i pewnie nieźle denerwuje ją, że jej były dość szybko wrócił po rozstaniu do porządku dziennego.
    Oona pewnie chciałaby wywołać w nim zazdrość, a kto może wywoływać zazdrość w ambitnym Krukonie? Czystokrwisty, pochodzący z bogatej i znaczącej się rodziny, chcący zawsze być najlepszy Ji-hoon. Jak się na to zapatrujesz? :>]
    Oona Griffith

    OdpowiedzUsuń
  14. [Wątek chętnie, chociaż uprzedzam, że Zoey Jihoona raczej nie polubi, co w sumie jest dobrym punktem zaczepienia do ich relacji. Masz jakieś pomysły? Mogą być nawet te dziwne, bo ja lubię, jak jest dziwnie <3]

    Zoey

    OdpowiedzUsuń
  15. [Problem w tym, że Zoey nie kontynuuje tych przedmiotów :c Ale może być tak, że chłopak miał z nią łączone zajęcia w czwartej klasie i od tamtej pory się z niej naśmiewa, bo fakt faktem, Zoey jest beztalenciem jeśli chodzi o zaklęcia i inne podobne tego typu rzeczy. Może rzucać uwagami itp., szczególnie że widać, iż są z różnych warstw społecznych. Mój pomysł jest taki, żeby zaczepiał ją na błoniach albo np. w trakcie śniadania i wywiąże się z tego bójka. A że dziewczyna nie zna się na magicznych pojedynkach, to po prostu przywali Jihoonowi w nos. Nie wiem, chyba innych pomysłów nie mam D:]

    OdpowiedzUsuń
  16. [Tak, nic więcej. Oona raczej rozpustna jakoś nie jest, więc nawet gdyby miała okazję, pewnie by się dalej nie posunęła.
    Jest szansa, że zaczniesz? Mam dzisiaj już do rozpisania wątek. Jeżeli wolisz, abym to ja zaczęła, to najpewniej zrobię to późnym wieczorem :)]
    Oona Griffith

    OdpowiedzUsuń
  17. Uniosła spojrzenie z nad książki na Koreańczyka, lustrując go uważnie spojrzeniem. Był jednym z tych, których potrafiła rozpoznać. Może pomagał fakt, że nie było ich wcale dużo w szkole? Jeszcze na chwilę wróciła ze swoją uwagą do czytanej lektury, kończąc jedną stronę, wcisnęła swoje notatki między kartki i zatrzasnęła tom, trzymając dalej dłonie na okładce, kiedy zadarła głowę do góry w kierunku Ślizgona. Nie widzieli się ile? Zaledwie kilka miesięcy i już zdążył zatęsknić.
    — Sześć lat w Hogwarcie, a ty jeszcze nie zacząłeś? — zadrwiła sobie tradycyjnie, co w sumie w ich przypadku wcale nie było niczym nadzwyczajnym. Rzuciła książkę na stolik przed sobą. Ciężkie tomiszcze trzasnęło o dębowy blat, czym kompletnie się nie przejęła. Nie miała szacunku do nauki. Wbrew temu, ze uczyła się całkiem sporo. Nie wynikało to raczej z potrzeby pochłaniania wiedzy, co bardziej z wrodzonej, chorej ambicji bycia cały czas najlepszą, choć czasami nauka wydawała jej się nużąca, bez dwóch zdań męcząca. Z ulgą więc przyjęła możliwość rozmowy, taksując wnikliwym spojrzeniem kolegę z tego samego domu.
    — Myślałam, że wy, Japończycy, należycie do osób bardziej chłonnych w wiedzę. Karmicie się ryżem i nauką, jakby sukces osiągało się tylko w ten bardzo banalny sposób — mruknęła uśmiechając się wrednie, dobrze wiedząc, że bycie azjatą nie oznaczało jednak bycie jednocześnie Japończykiem, Koreańczykiem, Tajwańczykiem czy Wenezuelczykiem jednocześnie. Jednak kto Ślizgonowi zabroni z tego zakpić?
    — Siadaj, może się czegoś nauczysz — mruknęła do młodszego kolegi, sama zsuwając się na fotelu w dół. Oparła obie stopy o stolik przed sobą, bawiąc się swoją różdżką między palcami i przechyliła nieco głowę w bok, w kierunku Koreańczyka. — Jak minęły Ci wakacje, Ji? — jeszcze jej nie porypało tak, żeby próbować łamać sobie język na jego imieniu. Jej nienagannie brytyjski akcent nie był stworzony do takich prób. — Poznałeś już swoją przyszłą żonę, czy dalej na to czekasz?
    Kiedy to ostatni raz o tym gadali? Nie pamiętała.

    [Nie, wszystko jest mega. Spontaniczny wątek zawsze na topie. ^^]

    Mirabelle Rockwell

    OdpowiedzUsuń
  18. Wakacje były zdecydowanie cudownym czasem spędzonym w gronie rodzinny i przyjaciół z sąsiedztwa. Niemniej jednak Hogwart był niczym drugi dom, dlatego wrzesień Elody przywitała z szerokim uśmiechem. Po dwóch miesiącach w domu zaczynała nawet tęsknić za znajomymi, za swoim łóżkiem z kotarami w dziewczęcym dormitorium i za całą magią jaka wiązała się z tym niezwykłym miejscem. Pożegnanie z rodzicami na dworcu King’s Cross, obiecanki o pilnowaniu Matta, zdawaniu egzaminów i systematycznym odrabianiu prac domowych były niczym coroczna tradycja. Kiedy wsiadła do pociągu, pomachała ostatni raz rodzicom, którzy żegnali swoją córkę z rozrzewnieniem, czuła, że szykuje się wspaniały rok. Podróż minęła szybko, na rozmowach śmiechach i żartach ze znajomymi. Następnie szybki przejazd wozami do zamku, ceremonia przydziału i wspaniała uczta, po której każdy uczeń wychodził najedzony do syta i niesamowicie zadowolony.
    Tak więc nowy rok ruszył z kopyta, a raczej powoli kłusował, gdyż zarówno nauczyciele jak i sami uczniowie powoli wdrażali się w powakacyjny tryb. Książki jeszcze leżały odłogiem, prac domowych było niewiele, a czasu wolnego za to nie brakowało. Dlatego też Gryfonka postanowiła wykorzystać go jak najbardziej produktywnie. A co robiła z wolnym czasem tylko dla siebie? Chwytała w dłoń gitarę lub ulubiony aparat ochrzczony nawet własnym imieniem Nicolas. Wszak krajobraz Hogwartu był przepiękny, a ujęcia z najróżniejszych zakątków zamku były jej ulubionym zdjęciami. Poza tym fotografując mogła choć po części podzielić się ze swoimi mugolskimi rodzicami magią tego miejsca, do którego oni nie mieli dostępu.
    Tak więc przechadzała się do zamku ustawiając coś w swoim wiekowym już aparacie. Coś przekręcała, coś klikała co jakiś czas marszcząc czoło i sznurując usta w charakterystyczny dla niej sposób, kiedy coś nie szło po jej myśli. Właśnie przechodziła przez dziedziniec wciąż wpatrzona w swój aparat. Coś kliknęło, przeskoczyło, a na twarzy dziewczyny pojawił się triumfalny uśmiech. Podniosła głowę rozglądając się dookoła i już miała powrócić do przerwanego gmerania w sprzęcie, kiedy jej zielone oczy napotkały postać tak dobrze znanego jej Ślizgona.
    Ahn był tym czarodziejem, który znajdował się poza całkowitym zasięgiem dziewczyny. Czystokrwisty czarodziej z wyższych sfer, a do tego wszystkiego mieszkaniec domu węża. Niesamowicie przystojny chłopak, o ciemnych, lśniących włosach i zawsze świetnie ubrany w najlepsze czarodziejskie szaty. Do tego wszystkiego diabelnie inteligentny i zdolny uczeń. Może był trochę egoistyczny i zadufany w sobie niemniej jednak miał to coś elektryzującego i przyciągającego co powodowało, że damskie serce topniało z każdą sekundą. Elody momentalnie się zatrzymała, źrenice się powiększyły, delikatne rumieńce pokryły bladą twarz, a w zielonych oczach pojawiły się iskierki. Spojrzała na swój aparat, potem na Jihoon’a, a kącik jej ust podniósł się ku górze. Przystojny Ślizgon siedzący nonszalancko na kamiennej ławce pod kwitnącym drzewem to był materiał na świetne zdjęcie pod względem artystycznym. A może i nie? Może to była tylko wymówka, by uchwycić tą tak nieuchwytną dla niej duszyczkę choćby na zdjęciu. Podniosła aparat, by dyskretnie sfotografować chłopaka, kiedy ten się odwrócił dostając oślepiającym promieniem lampy prosto po oczach. Elody otworzyła usta z zaskoczenia i zasłoniła je dłonią. Nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Przełknęła głośno ślinę obserwując wyraźnie niezadowolonego chłopaka. W normalnych okolicznościach zapewne podbiegłaby do niego przepraszając i tłumacząc się z tej niefortunnej sytuacji. Jednak to był Ahn, z którym odkąd pamięta toczy walki na korytarzu i rzuca cięte riposty oraz pogardliwe spojrzenia. Taka głupia poza, która za wszelką cenę miała ukryć kłębiące się w środku uczucia.
    - Coś się stało?- zapytała niby od niechcenia patrząc na zalaną złością twarz ślizgona. Lewą dłonią sięgnęła do kieszeni spodni tak na zaś sprawdzając czy ma pod ręką różdżkę.

    [ Dziękuję za zaczęcie <3 ]

    Elody Harrison

    OdpowiedzUsuń
  19. [Wątek związany z taką relacją już posiadam, więc wybacz za modyfikację, którą teraz wykonam. Może niech się nie przekomarzają, a wyznają zasadę co jest użyteczne, to to wykorzystam.Co mam na myśli- otóż obydwoje mogliby sobie pomagać czepiąc z tego korzyści. Ich relacje nie byłyby negatywne, ale do pozytywnych też nie do końca by należały. Byliby złączeni przez aktualne emocje, teraźniejszość- tak zwane życie chwilą. Ona może go malować i w zamian wisieć mu jakąś usługę. I tą usługą może być towarzyszenie mu na takim bankiecie. W końcu to doda mu nieco punktów do szpanu, przyjść na taką imprezę z arystokratką, w dodatku córką byłego Ministra Magii. Co myślisz? ]

    Pauline

    OdpowiedzUsuń
  20. [ Jesli chcesz zacząć to śmiało bo ja aktualnie jestem wyprana z weny :)]

    P.

    OdpowiedzUsuń
  21. Rzeczywiście zachowanie było dość dziecinne jeśli patrząc na to z punktu widzenia dziewczyny, która usilnie starała się zatuszować co tak na prawdę czuje i myśli w stosunku do Ahn’a. Niemniej jednak nie odbiegało to od standardowego zachowania się Ślizgonow względem Gryfonów i odwrotnie. Niechęć obu domów w stosunku do siebie na wzajem była niczym hogwarcka tradycja. Nikogo nie dziwiły kłótnie z użyciem zaklęć między uczniami tych domów czy bezczelne odzywki. Co prawda kończyły się wielokrotnie szlabanami czy utratą wielu punktów lecz obie ze stron uważały, że było to warte zachodu, chociażby tylko po to, by podkreślić swoją wartość w szkolnej hierarchii i nie dać sobą pomiatać.
    Słuchała słów Ślizgona jednocześnie unosząc jedną brew ku górze i udając wielce zaskoczoną. Teatralnie przyłożyła dłoń do ust i wytrzeszczyła oczy.
    - O naprawdę? - zapytała przekręcając głowę na bok. - Chciałam tylko dostarczyć mugolom dowód na to, że znalazłam brakujące ogniowo łączące człowieka z małpą. Ty pasowałeś idealnie do opisu humanoida… no i to drzewo. - powiedziała puszczając do niego oczko. - Ja i kłopoty jesteśmy niczym starzy przyjaciele więc tak, myślę, że się stęskniłam. Jednak nie bardziej niż za tobą, a raczej twoimi nieudolnymi zaklęciami. - powiedziała uśmiechając się kącikiem ust i zaplotła ręce na wysokości klatki piersiowej przenosząc ciężar ciała na jedną nogę. Cóż, jej słowa wcale nie były prawdziwe. Jihoon był świetny w zaklęciach i nie można było zaprzeczyć, że w pojedynkach radził sobie nie mniej dobrze. Jednak mała prowokacja była wpisana w ich kłótnie. Może nawet sprawiało jej to małą przyjemność patrząc jak narasta złość w jego ciemnych oczach i słuchając równie ciętych odpowiedzi na jej zaczepki.
    Czekała na jego ripostę jednak to co zdarzyło się później bardzo ją zaskoczyło. Patrzyła jak Ahn zbliża się do niej, a uśmiech z dziewczęcej twarzy powoli topniał ustępując miejsca zdziwieniu. Każdy krok, który chłopak stawiał w jej kierunku powodował szybsze bicie serce, a kiedy przystanął tuż obok niej waliło jak oszalałe. Podniosła oczy na Ślizgona jednocześnie przesuwając dłoń na różdżkę, na której mocno zacisnęła palce.
    Lustrowała wzrokiem jego twarz upewniając się tylko w przeświadczeniu, że ma niesamowite oczy. Mimo gorzkich słów jakie szeptał jej do ucha po plecach przeszedł ją przyjemny dreszcz. Oblizała wargi ze zdenerwowania czekając co za chwilę nastąpi. Myślenie kompletnie poszło w odstawkę, gdy chwycił jej nadgarstek. Spojrzała na niego pytająco i chwilę potem dostała odpowiedź na to jego niecodzienne zachowanie. Jęknęła zamykając odruchowo oczy, a wolną dłonią zaczęła przecierać powieki. Czuła jak w oczach zbierają się łzy spowodowane oślepiającym promieniem. Przez chwilę była kompletnie oślepiona. Dopiero z upływem czasu zaznaczały się kontury i coraz wyraźniejsze elementy. Kiedy całkowicie doszła do siebie spojrzała na Ahn’a i zasznurowała usta z wściekłości.
    - Och jasne. Może zróbmy sobie wspólną fotkę, w końcu został ci tylko rok i na pewno będziesz za mną tęsknić. - powiedziała głosem nasączonym ironią. Z drugiej strony wraz z wypowiadanymi przez siebie słowami uświadomiła sobie, że to prawda. Johoon’owi został ostatni rok nauki, ostatni rok przekomarzania się, kłócenia. Chyba zrobiło jej się przykro…

    Elody

    OdpowiedzUsuń
  22. Znali się kilka lat. Być może nie była to w żaden sposób głębsza relacja, a jedynie oparta na szybkiej i dosadnej wymianie zdań i zaklęć zażyłość, ale trudno było panience Harrison wyobrazić sobie Hogwartu bez Ahn’a. Ukradkowe spojrzenia posyłane na korytarzu czy kilka ironicznych wypowiedzi podczas śniadania. Z drugiej strony do niczego to wszystko nie dążyło. Brała udział w grze od początku wiedząc, że jest przegrana. Przeciągała tylko rozgrywkę licząc na choć kilka dodatkowych punktów w postaci samej obecności Ślizgona. Nie powinna tego robić. Karmić się dziwną i złudną nadzieją, że kiedykolwiek jej przejdzie lub relacja tych dwojga w jakiś magiczny sposób ( i nie, nie chodzi tu o amortencje) się ociepli.
    Zaskoczyła ją reakcja chłopaka, lecz kiedy podniósł aparat, by zrobić im zdjęcie mimowolnie uśmiechnęła się. Odebrała od niego zdjęcie z lekkim rozbawieniem na nie patrząc. Na chwilę jakby wyłączyła się ciesząc się w duchu, że bądź co bądź coś po nim jej pozostanie. Wspomnienie, utrwalone na małej karteczce. Ocknęła się po chwili spoglądając na chłopaka, który zgarniał swoje rzeczy.
    - Zdjęcia?- zdziwiła się marszcząc brwi. - Myślałam, że siedzisz na wielkim fotelu w swojej ogromnej posiadłości, a jakiś pseudo artysta maluje twój portret. W ten sposób może upiększyć twoją nachmurzoną buźkę.- powiedziała, a kąciki ust drgnęły mimowolnie. Swoją drogą ciekawa była jak wygląda życie takiego bogatego, czystokrwistego czarodzieja. Drzewa rodowe, ogromne posiadłości i wielowiekowe tradycje. To mogło być fajne, pomijając fakt pielęgnowania głęboko zakorzenionej u niektórych rodzin, niechęci do dzieci pochodzących od niemagicznych rodziców.
    Westchnęła cicho i wyjęła różdżkę celując w rzeczy chłopaka, tak że w jednej chwili poskładały się w zgrabną stertą leżącą na kamiennej ławce.
    - Fakt, musisz się jeszcze podszkolić - dodała chowając różdżkę do kieszeni i posyłając chłopakowi uroczy aczkolwiek ironiczny uśmiech. Nie miała ochoty już się zbierać, a perspektywa spędzenia jeszcze kilku chwil w tej, może niezbyt przyjemnej aczkolwiek dość interesującej atmosferze, była bardzo kusząca.

    [ Powiem Ci, że ja też :) ]

    Elody

    OdpowiedzUsuń
  23. [ Możesz spokojnie zostawić na jutro, bo dzisiaj i tak już nie dam rady odpisać. Za chwilę mykam spać więc zbieraj wenę na jutro :D ]

    Elody

    OdpowiedzUsuń
  24. Nigdy nie narzekała na to, że urodziła się w mugolskiej rodzinie. Państwo Harrison byli ludźmi bardzo życzliwymi, darzącymi swe dzieci ogromnym uczuciem i otaczając ich opieką. Nie posiadali wielkich posiadłości, a jedynie niewielki dom, jeden spośród wielu takich samych szeregowców w Londynie. Jednak to co wyróżniało to miejsce wśród innych była ciepła atmosfera, którą czuło się tuż po przekroczeniu progu domu. Z kuchni unosił się cudowny zapach pieczonego ciasta czekoladowego, które nikt nie przyrządzał lepiej niż pani Harrison. Była to kobieta szczupła o blond włosach zawsze elegancko spiętych i twarzy skrupulatnie wykończonej makijażem, który eksponował jej naturalną urodę. Jedynie jej ubranie, sprane dżinsy i ulubiony sweter, nie pasowały do reszty wizerunku. Wielokrotnie powtarzała, że to bez sensu stroić się skoro i tak w pracy chodzi w długim, białym kitlu. Pan Harrison natomiast siedział w salonie pochłaniając kolejną książkę z działu fizyki kwantowej lub astrofizyki. Oboje byli naukowcami, pracującymi nad wynalazkami, które kiedyś będą miały szanse być przełomowymi w dziejach historii. Miłość do nauki połączyła ich na tyle mocno, że założyli rodzinę obdarzając tym ciepłym uczuciem swoje dzieci.
    Elody zawsze będzie pamiętać jakie zaskoczenie wywołała brązowa sowa dobijająca się do ich okna, która w dziobie niosła pożółkłą kopertą z dziwną, czerwoną pieczęcią. List zaadresowany do jej starszego brata mówił, że jest czarodziejem. Jakież ogromne zdziwienie ogarnęło całą rodzinę, która mocno stąpając po ziemi i wierząc tylko w naukowe, niepodważalne dowody dostała informację, że ich syn ma nadprzyrodzone zdolności. Potrzebna była interwencja dyrektora, który wytłumaczył i pokazał, że istnieją na tym świecie rzeczy, których nie obejmujemy rozumem. Od tego momentu Elody nie pragnęło niczego mocniej, niż pojechać z bratem do tej magicznej szkoły, mieć własną różdżkę i czarować niczym czarodziejki z mugolskich bajek. Dzień, w którym sowa zostawiła pod ich drzwiami list zaadresowany do dziewczynki był jednym z najszczęśliwszych w jej życiu.
    Przypatrywała się chłopakowi z zainteresowaniem od czasu do czasu spuszczając wzrok i udając, że ustawia coś przy swoim aparacie. Nie chciała jeszcze iść, ale z drugiej strony nie mogła dać po sobie tego poznać. Widząc oddalającego się chłopaka przygryzła dolną wargę i nerwowo zaczęła zastanawiać się co można zrobić, by na chwilę go zatrzymać. Nie mogło to być bezpośrednie. Co więcej, musiało być to zrobione na tyle subtelnie, by to od niego wyszła inicjatywa przedłużenia tejże konwersacji.
    - Nie będę. Obawiam się, że mogłabym oberwać zaklęciem, które podczas niezliczonych prób będziesz starał się wykonać poprawnie. Dbając więc o swoje bezpieczeństwo oddalę się na bezpieczną odległość. - mówiła starając się, by jej głos brzmiał obojętnie lecz z odrobiną jadu, który mógłby sprowokować chłopaka do pokazania jak daleka od prawdy jest Gryfonka. - Ahn!- krzyknęła jeszcze na odchodne - nie zrób sobie krzywdy. Ponoć chłopaki z dormitorium chwalą sobie twoją dziewczęcą urodę. Szkoda byłoby poharatać tak nieskazitelną buźkę. - powiedziała głosem nasączonym sarkazmem po czym odwróciła się na pięcie i zmierzyła wolnym, jakbym od niechcenia, krokiem w kierunku zamku. W duchu powtarzała: „ odwróć się, zrób coś, zareaguj”. Zaczęła odliczać sekundy czekając na jakąkolwiek interwencję Ślizgona.

    Elody

    OdpowiedzUsuń
  25. [Hej i cześć! Och, zaskakuj mnie! To najprzyjemniejsza rzecz na blogach takie niezapowiedziane wąteczki! <3 Sama zaczęłam się nad czymś zastanawiać, ale w głowie póki co świeci mi pustkami. Obiecuję jednak, że jeśli uda mi się coś wcześniej wymyślić, to od razu się zgłoszę. Coś w każdym razie można pokombinować w kołem eliksirów, na które Esme też uczęszcza :3]

    Esmeralda

    OdpowiedzUsuń
  26. Nigdy nie miała nic przeciwko azjatyckiej urodzie zarówno u mężczyzn jak i u kobiet. Ahn miał w końcu nieskazitelną, porcelanową cerę, która świetnie współgrała z jego kruczoczarnymi włosami i ciemnymi oczami. Szczupła sylwetka wcale nie kojarzył jej się z brakiem męskości lecz z intelektualistą, który wyżej ceni naukę niż codzienne treningi zwiększające obwód bicepsa. Wyróżniał się na tle brytyjskich dzieciaków w bardzo pozytywny sposób. Zawsze zadbany, schludny i elegancki. Podobało jej się to u mężczyzn. U azjatyckich kobiet zaś zachwycała się idealną cerą i dbałością z jaką od najmłodszych lat pielęgnują ciało, by zapobiec oznakom starzenia się. Lśniące, czarne włosy zostawały poza jej zasięgiem i jedynie wzdychała z utęsknieniem patrząc na grube warkocze tamtejszych dziewcząt.
    Wracając do sytuacji….Elody z trudem hamowała uśmiech, który usilnie wkradał się jej na twarz. Słyszała jak Ślizgon zawraca i zbliża się do niej, aż w końcu ponownie stanęli twarzą w twarz dokładnie lustrując siebie na wzajem. Udała, że nie robi to na niej najmniejszego wrażenia, a wręcz nudzi ją fakt, że zagradza jej drogę do wyjścia. Podniosła jedną brew ku górze słuchając słów chłopaka i przeniosła ciężar ciała na jedną stronę.
    - Skądże, ja? - zaprzeczyła od razu choć głos kipiał rozbawieniem. Uśmiechnęła się mimowolnie wpatrując się prosto w ciemne oczy Jihoon’a. - Aczkolwiek to bardzo dziwne, że nie miałeś do tej pory dziewczyny. Może wolisz chłopców i co więcej, podobasz im się - zakończyła wypowiedź szczerząc do niego śnieżnobiałe ząbki. Blefowała, tak na prawdę nie miała pojęcia czy chłopak miał czy nie miał dziewczyny. Nie widywali się tak często, by mogła stwierdzić, że z kimś się jednak prowadza. Niemniej jednak w żadnej z ich konfrontacji nie widziała go z jakąkolwiek dziewczyną. Hmm, a może ten głupi żart był jednak prawdą? Być może Ahn’a wcale nie interesowały kobiety. To byłoby niezmiernie smutne. Nie wiadomo dlaczego Elody nawet przez myśl nie przeszło, że towarzyszka życia chłopaka może być tylko wybranką jego rodziców. Prawdopodobnie było to dla niej tak odległe i nieprawdopodobne, że nie wyobrażała sobie, by w dzisiejszym, nowoczesnym świecie bywały aranżowane śluby, a rodzice przejmowali całkowitą kontrolę nad życiem ich dzieci.
    - Chyba nie masz z tego powodu kompleksów? Nie musisz udowadniać, że jesteś męski. Zawsze możemy zostać psiapsiółkami- zażartowała puszczając do chłopaka oczko. Niemniej jednak miała wrażenie, że naruszyła w tym momencie cienką granicę cierpliwości jaką miał w stosunku do niej Jihoon.

    [ Uuaaaa, mam nadzieję, że nie przegięła XD ]

    Elody

    OdpowiedzUsuń
  27. Fakt był faktem — Oona Griffith ani nie potrafiła pić, ani szczególnie nie lubiła. Czasami skusiła się na jedno lub drugie piwo, jej zdolność przyswajania alkoholu jednak była tak marna, że nigdy nie kończyło się to ciekawie; zazwyczaj lądowała gdzieś nad toaletą lub w krzakach, zwracając cała zawartość żołądka. O ile potrafiła zawsze składać w miarę normalne zdania, nie chodziła zygzakiem, wpadając na wszystko — to co się ruszało i co pozostawało nieruchome — i raczej nie miewała kłopotów z jakimikolwiek zawirowaniami, jej żołądek zawsze się buntował i przedwcześnie zakańczał imprezę. Kiedy inni dobrze się bawili, ona zawsze cierpiała katusze, dlatego kiedy proponowano jej wyjście, zawsze zbywała innych machnięciem ręki.
    Tym razem dała się namówić swojej koleżance z dormitorium, zanim jednak zdążyły dobrze się usadowić przy stoliku i zacząć piwo, druga z Gryfonek zniknęła pod pretekstem odwiedzenia toalety. Oona Griffith dobrze wiedziała, jak owa toaleta wygląda — ciemnowłosa, z równie ciemną oprawą oczu i skóry, mająca prawie metr dziewięćdziesiąt i nosząca na co dzień barwy Puchonów. Oona przypuszczała, że tak szybko towarzyszki nie zobaczy z powrotem, a żal było wyrzucać pieniądze w błoto (zwłaszcza, jak się na pieniądzach nie spało) i zostawiać niedopite piwo.
    W pierwszej chwili nie zorientowała się, że chłopak, który się do niej przysiadł, rzeczywiście zwraca się do niej. Dlatego na reakcję Gryfonki trzeba było chwilę poczekać.
    — Nie sama — podniosła do góry butelkę z piwem i delikatnie nią potrząsnęła, aby pokazać, kto jest jej wiernym towarzyszem dzisiejszego wieczora. — Teraz to już na pewno nie jesteśmy same — dodała, wbijając znaczące spojrzenie na swojego towarzysza i wyginając usta w półuśmiechu.
    Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, jak to żałośnie i smutno musi wyglądać z boku, kiedy tak siedziała już kilkanaście minut w odosobnieniu, powoli sącząc napój i zerkając raz na jakiś czas w stronę grupy Krukonów, którzy bawili się w najlepsze. Zwłaszcza pewna blondynka, uwieszona na ramieniu swojego towarzysza, irytująco chichocząca i udającą głupszą niż w rzeczywistości była.
    — Jak to możliwe, że niektóre dziewczyny wyglądają za każdym razem perfekcyjnie? Jak gdyby problemy rozdwajających się końcówek, problematycznej skóry czy łamliwych paznokci nigdy ich nie dotyczył... — mamrotała pod nosem bardziej do siebie niż do swojego nowego towarzysza, w końcu jednak oderwała wzrok od blondynki (Boże, ona naprawdę wyglądała jak wyjęta z magazynu) i przeniosła wzrok na Azjatę. — Mniejsza z tym, dar boski czy coś takiego, nie warto zawracać sobie tym głowy. — Oona Griffith tak poza tym — zreflektowała się w końcu i wyciągnęła nad blatem stołu rękę.

    [Drobna poprawka: nie Puchonka, a Gryfonka :)
    Przepraszam, że tyle czekałaś, ale ostatnio nie mogę coś się skupić na odpisach. W najbliższych dniach obiecuję poprawę.]
    Oona Griffith

    OdpowiedzUsuń
  28. W życiu panienki Harrison przewinęło się wiele miłostek. Jako osoba niesamowicie naiwna, ufna i ciesząca się najmniejszą rzeczą oraz kochająca towarzystwo ludzi nie miała problemu z zapoznawaniem nowych osób, a co za tym idzie pogłębiać te relacje. Co prawda do tej pory nie trafiła na miłość swojego życia, a jeśli tak myślała to ostro się przeliczyła, gdyż druga strona absolutnie nie odwzajemniała uczuć. Część związków kończyła się przyjaźnią, gdyż obie ze stron dochodziły do wniosku, że tak jest wygodniej i lepiej. Część kończyła się złamanym sercem, żalem i złością, a jeszcze inne odeszły po prostu w zapomnienie jako mało istotne epizody.
    Widziała po twarzy Ślizgona narastającą złość i tak jak przypuszczała przekroczyła granicę. Przełknęła ślinę udając pewną siebie i zdeterminowaną w obronie swoich tez względem chłopaka. Dopiero w momencie, gdy Ahn zaczął kroczyć w jej stronę stając niebezpiecznie blisko tak, że zapach jego drogich perfum uderzał w jej nozdrza powodując lekkie i przyjemne zawroty głowy, zaczęła się cofać. Coraz mniej jej się to podobało. Wpatrywała się w jego oczy nie spuszczając wzroku ani na chwilę. Cofała się, ostrożnie stawiając kroki tak, by się nie potknąć, aż poczuła za sobą przyjemne zimno szkolnych murów. Wyprostowała się unosząc głowę do góry, by tym wygodniej wbijać spojrzenie intensywnie zielonych oczu w postać Jihoon’a. Oblizała nerwowo różane wargi czując jak serce zaczyna szybciej bić.
    Już miała odpowiedzieć mu, że rozmawia z rozpuszczonym dzieciakiem z bogatego domu, jednak ton głosu i gniewne spojrzenie skutecznie przekonało ją, że lepiej będzie ugryźć się w język. Na chwilę uciekła wzrokiem patrząc na jego ręce ograniczające ją z obu stron. Chyba jeszcze nigdy nie zdarzyło im się być na tyle blisko, że była w stanie zobaczyć wcięcia w pełnych wargach chłopaka czy skupiska melaniny w jego ciemnych źrenicach.
    - Udowodnił?- powtórzyła marszcząc delikatnie brwi. - Niby jak?- zapytała kpiąco udając, że obecna sytuacja nie robi na niej wrażenia. Jedynie subtelne rumieńce powoli wypływające na blade lica zdradzały jej lekką ekscytacje.

    [ Niee, nie ma czegoś takiego jak przesada u mnie w wątkach XD Pozwalam na wszystko byleby ciekawie było. Pomysł mi się podoba. Już widzę cały dzień strojenia się, taniec zwycięstwa, a potem minę " nie robi to na mnie wrażenia" :D ]

    Elody

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [ Jestem debilem. Tęczówkach, tęczkówkach, a nie źrenicach. Strach się przyznać, że po biol-chemie XD więc tęczówkach.]
      Elody

      Usuń
  29. Patrzyła na niego wyczekując jego reakcji. Nie miała pojęcia co w mniemaniu Jihoon’a może być oznaką męskości, którą za wszelką cene chciał jej udowodnić. Przełknęła tylko ślinę sunąc za sobą dłońmi po zimnych, chropowatych murach zamku. Kiedy słowa wypłynęły z jego ust Elody z trudem powstrzymywała się przed rozwrciem warg ze zdziwienia i wybałuszeniu oczu. Zdziwiło ją nie tylko zaproszenie, które jakby na to nie patrzeć brzmiało jak rozkaz, ale też fakt, że tym samym on zamierza się z nią pokazać. Czystokrwisty Ślizgon, Jihoon Ahn właśnie zaprosił ją na przyjęcie. Ten sam Jihoon, który posyła jej pogardliwe spojrzenia i cięte uwagi chce udowodnić szlamie swoją wyższość tak bardzo, że ryzykuje własną reputacją. W końcu co powiedzą koledzy z dormitorium, gdy zobaczą przy boku blond włosą Gryfoneczke? Na chwilę obecną to nie był jej problem, niemniej jednak zastanawiało ją dlaczego tak bardzo ryzykuje.
    Nie odezwała się. Skinęła tylko porozumiewawczo głową po czym odprowadziła Ślizgona wzrokiem. Zacisnęła palce na aparacie i weszła do zamku znikając za najbliższym zakrętem.
    - Ahn Jihoon właśnie mnie zaprosił na imprezę- powiedziała do siebie wspinając się po krętych schodach. Ta sytuacja wciąż jakoś nie została zaakceptowana przez jej mózg. Wydawało się to tak dalece nieprwadopodobne, że powtórzyła to zdanie jeszcze kilkakrotnie nim weszła do dormitorium dziewcząt. - Ahn zaprosił mnie na imprezę- wyszeptała kładąc ostrożnie aparat na biurku i uśmiechnęła się subtelnie. Dopiero teraz powoli oswajała się z myślą, że to dzieje się na prawde. Położyła się na łóżku nucąc sobie znaną melodię, a na jej twarzy gościł błogi uśmiech. Potrwało to chwilę, aż nagle podniosła się z przerażeniem w oczach mówiąc:
    - Cholera, nie mam w co się ubrać.


    *********
    Nadszedł dzień przyjęcia na które miała iść u boku nie kogo innego jak Ślizgona. Klęczała właśnie przy swoim łóżku otoczona masą ubrań, które wszystkie wyrzuciła ze swojego kufra. Spojrzała na nie smętnie i opadła głową na łóżko. Nie miała żadnej sukienki nadającej się, by wyglądać elegancko, a przy najmniej nie narobić mu wstydu. Bo wbrew pozorom nie chciała, by ktokolwiek się z niego śmiał, no poza nią samą. Chciała wyglądać pięknie i choć w najmniejszym calu przypominać te wysoko urodzone czarownice. Pięknie umalowane, w drogich sukienkach i obwieszone migococą biżuterią. Nie pozostawało jej nic innego jak prosić przyjaciółkę o pomoc. Jak się okazało było to niczym zbawienie….
    Było już po jedenastej, a Elody dopiero wychodziła z dormitorium. Miała na sobie dopasowaną, czarną sukienke z dekoltem w serce. Na nagie ramiona opadała kaskada blond włosów, które naturalnie skręcały się w łagodne loki. Pełne usta podkreślone były czerwoną szminką, a długie rzęsy czarną maskarą. Zdecydowanie nie przypominała siebie, ale czuła się trochę lepiej mając nadzieję, że choć w dziesiątej cala mogła upodobnić się do zamożnych czarownic. Co prawda nadal nie miała gustownej biżuterii, ani nie była zapierającą dech w piersiach femme fatale. Była prostą Gryfonką, tylko lepiej ubraną i trochę umalowaną.
    Zbiegała po schodach hałąsując wysokimi obcasami, które po chwili zdjęła i zaczęła biec w umówione miejsce. Wiedziała, że jest spóźniona. Biegła zatrzymując się tuż przed salą, z której właśnie wyszedł Ahn i o mało co na niego nie wpadła. Po cichutku cofnęła się za róg, założyła z powrotem buty na stopy, wyprostowała, poprawiła sukienka i przyjmując dumną postawę skierowała się w stronę Ahn’a.
    - To co, idziemy?- zapytała jak gdyby nigdy nic.

    [ Bardzo możliwe, że wpadnie, bo jak się nudzę, to trafiam na dziwne różności :) A Jihoon jest super, nie zmieniaj go. Tak bardzo ciekawy wątek <3 Powinnam się uczyć XD ]

    Elody Harrison

    OdpowiedzUsuń
  30. To była mordęga. Starała się usilnie nadążyć za Ślizgonem, przebierając szybko nogami, a charakterystyczny odgłos obcasów rozchodził się echem po zamku. Na jej twarzy malowała się wściekłaś pomieszana z bólem, bo jej nogi choć zgrabne, nie były przyzwyczajone do chodzenia w szpilkach. Miała nieodpartą ochotę zdjąć je i potruchtać za Ahn’em na bosaka. Jednakże miała swój honor, a sytuacja wymagała poświęcenia. Dlatego za każdym razem, gdy chłopak rzucał ukradkowe spojrzenia udawała, że wszystko jest w najlepszym porządku, zaś gdy tylko się odwracał jej twarz wykrzywiał grymas bólu.
    Z ulgą przyjęła wiadomość, że są na miejscu. Gdy tylko przekroczyli próg mimowolnie się uśmiechnęła. Gdyby była sama lub ze swoimi znajomymi za pewne dołączyłaby się do jakiejś grupki i od razu poszła tańćzyć. Muzyka jej zdaniem porywała do zabawy. Wokól widziała wiele znajomych twarzy, co niektórych przywitała radosnym uśmiechem innych ukradkowym machnieciem dłoni. Nie bardzo wiedziała jak powinna zachowywać się przy Jihoon’ie. Nie bywała w “wyższych sferach” więc była to dla niej nowość.
    Posłusznie udała się za chłopakiem, gdy ten dotknął jej ręki i pociągnął w stronę stolika. Na chwila się zamyśliła, gdyż miał bardzo delikatne dłonie, a po plecach przeszedł ją przyjemny dreszcz. Przyjęła od niego szklankę i uśmiechnęła się kącikiem ust.
    - Em…dziękuję- powiedziała nieco skrępowana. - Nie przywykłam do uprzejmości z twojej strony- przyznała przenosząc spojrzenie na Ślizgona. To była kompletnie nowa sytuacja, ale podobało jej się to. Upiła łyk ponczu i w tym samym momencie usłyszała jeden z kultowych już kawałków Fatalnych Jędz.
    - Ta piosenka jest wspaniała, musimy..- już złapała go za rękę z zamiarem wciągnięcia na parkiet, ale doszło do niej, że to jest Ahn. Odrzchrząknęła tylko obejmując dłońmi szkalnkę i odwróciła głowę wpatrując się gdzieś w przestrzeń. - Dobra muzyka - dodała dla sporostowania. Podejrzwała, że jeszcze wiele razy ten nocy tak się wygłupi.

    [ Wiem, ale tak bardzo mi się nie chce XD Tu jest ciekawiej :) ]

    Elody

    OdpowiedzUsuń
  31. [Na wątek jestem, oczywiście, chętna, aczkolwiek w głowie mam pustkę. :<]

    Ruth

    OdpowiedzUsuń
  32. Gryfonka aż zaksztusiła sie ponczem słysząc śmiech Jihoon’a. Istotnie nie pamięta, kiedy ostatni raz słyszała jego śmiech poza tym triumfalnym, gdy ewidentnie szala zwycięstwa chyliła się w jego stronę. Przetarła wierzchem dłoni łzę, która zebrała się w kąciku. Czuła, że ta noc na długo pozostanie w jej pamięci i bez wątpienia będzie interesującym wydarzeniem. Podniosła szklankę, by upić kolejny łyk i jednocześnie z mieszaninią zaskoczenia jak i przerażenia patrzyła na pochłanianią prze chłopaka ilość alkoholu. Upiła dwa łyki trochę się krzywiąc, gdyż stosunek ilości alkoholu do soku był zdecydowanie zaburzony.
    Nie zamierzam - odpowiedziała na jego słowa odkładając szklankę i nerwowo zastanawiając się jak zachowują się towarzyszki Ahn’a na tego typu balach, imprezach, bankietach. Nie mogła powiedzieć o sobie, że była tą wzbudzającą respekt damą patrzącą na wszystkich z góry i znającą na blachę zasady savoir vivre’u.
    Kiedy Ślizgon pociągnął ją na parkiet była w takim szoku, że nie była pewna czy to na prawdę się dzieje. Kiedy ujął jej dłonie kładąc na swojej szyi zaśmiała się radośnie kręcąc głową.
    - Jak to co? Nareszcie się bawisz- powiedziała entuzjastycznie przybliżając się do chłopaka tak, że czuła przyjemne ciepło jego ciała oraz zapach perfum unoszący się w powietrzu. Dziwiło ją jego zachowanie, ale absolutnie nie śmiała narzekać. Z przyjemnością przedłużyłaby tą chwilę ile tylko się da.
    Poruszali się w takt muzyki wirując między pozostałymi parami i nie odbiegając od reszty dobrze bawiących się ludzi. Chyba po raz pierwszy w histori na twarzy Elody pojawił się szczery uśmiech w towarzstwie Ahn’a. Nie był złośliwy, cyniczny czy triumfalny lecz szczery i radosny jak cała prawdziwa postać dziewczyny.
    Uśmiechnęła się kącikiem ust słysząc padające pytanie. Przyjemne ciepło rozeszło się po jej ciele, kiedy ręce chłopaka zaczęły błądzić po jej plecach. Przylgnęła bliżej jego ciała jedną dłoń wciąż trzymając na jego karku zaś drugą przesunęła po jego ramieniu zatrzymując się na torsie. Spojrzała głęboko w jego oczy i przechyliła głowę jakby zaraz miała go pocałować. Zatrzymala się jednak tuż przed jego twarzą, owiewając go ciepłym oddechem.
    - Bawię się równie dobrze, ale czy lepiej?- zakończyła wypowiedź wzruszeniem ramion. Tak, kolejna prowokacja, bo nie śmiała stwierdzić, że jest cudownie. - Musisz tylko wyluzować i sam zacząć się dobrze bawić- mówiła głosem niskim przez cały czas spoglądając w jego oczy. Uśmiechnęła się szeroko na koniec obracając wokół własnej osi, by ponownie do niego przylgnąć i poruszać się w takt grającej muzyki.

    Elody

    OdpowiedzUsuń
  33. [Iii witam ponownie :D Z tą postacią również chętnie powątkuję. Punktem zahaczenia może być Klub Ślimakai to, że obydwoje są Ślizgonami. Można też coś wykombinować, że ich ojcowie się znają, albo coś i można tak zrobić, że może ojciec Jihoona wysłałby rodziców Kaia na misję, która skończyłaby się śmiercią jego matki i Kai miałby powód by go nie znosić? xd Chyba, że wolisz by się lubili?

    Kai

    OdpowiedzUsuń
  34. Zawsze wydawało jej się, że Jihoon powinien być niezmiernie szczęśliwy otaczając się pięknymi kobietami z wysoko postawionych czarodziejskich rodów. Miały w sobie tyle gracji i elegancji, o której ona mogła tylko pomarzyć. Nie mogły narzekać na brak adoratorów ani na brak pieniędzy. Tworzyli swój własny świat, zamknięty , odizolowany, ale z punktu widzenia postronnego obserwatora intrygujący.
    Cóż, Elody nigdy nie miała problemu z określeniem czego chce, bo chciała zawsze tego co najlepsze w danej chwili. Chwytała dzień i okazje, które poczciwy los rzucał jej pod nogi, a ona nie zamierzała ich omijać lecz brać pełnymi garściami. Bawiła się kiedy mogła, śmiała szczerze jak najczęściej i otaczała się ludźmi, z którymi mogła dzielić się pozytywną energią. Nie było to skomplikowane, a przez niektórych uważanych za wysoce nierozważne. Jednak uczyła się tego co jej zdaniem było przyszłościowe i warte uwagi, a jednocześnie korzystała z życia. Taka forma jej najbardziej odpowiadała i nikomu nic do tego.
    Uśmiechnęła się subtelnie, kiedy niemalże zamruczał jej do ucha. Przygryzła dolną wargą i spojrzała na niego z zaskoczeniem. Nie znała takiego Ahn’a. Ten wieczór był miłą odmianą.
    Nie miała nic przeciwko podskakiwaniu i głośnej zabawie skacząc w jednym wielkim pogo. To bywało na prawdę fajne, no dopóki ktoś nie wylałby na nią alkoholu tym bardziej, że prezentowała się w nieswojej sukience. Skinęła głową widząc, że Ślizgonowi jednak nie podoba się taki tłum i ruszyła za nim. Nagle poczuła czyjeś silne ramie oplatające się wokół jej tali i zawirowała stając nagle na przeciwko znajomego Krukona. Uśmiechnęła się na jego widok zaczynając niewinną rozmowę. Co prawda widziała, że chłopak lustruje jej sylwetkę, bo pierwszy raz w życiu prezentowała się właśnie w ten sposób co z pewnością budziło zaskoczenie. Już poprosił ją do tańca, kiedy Jihoon pojawił się tuż u jej boku. Była w takim szoku, że nie była w stanie nic odpowiedzieć. Rozwarła tylko wargi ze zdziwienia przenosząc kilkakrotnie wzrok z Krukona na Ślizgona. Nawet nie zauważyła kiedy Ahn złapał je dłoń i znaleźli się na uboczu. Spojrzała na niego pytająco.
    - Nie wiedziałam, że to transakcja wiązana. Wykupiłeś licencje na wyłączność tej nocy?- zapytała nieco ironicznie spoglądając na niego. Z jednej strony podobała jej się jego zaborczość, to jej w jakiś sposób pochlebiało, ale z drugiej strony, chyba miała prawo zamienić kilka zdań ze znajomymi. Jakby nie patrzeć nie była jego własnością. Odeszła na bok, by po chwili wrócić z dwiema szklankami pełnymi trunku. Podała jedną chłopakowi, zaś z drugiej upiła łyk i zlustrowała go wzrokiem. Odłożyła szklankę na bok i sięgnęła do jego koszuli rozpinając trzy pierwsze guziki.
    - Tak lepiej- stwierdziła uśmiechając się kącikiem ust po czym ponownie sięgnęła po szklankę wznosząc ją do góry w geście toastu i upiła kolejny łyk. Krew dość powoli nasycała się alkoholem, ale pierwsze symptomy dawały już się we znaki. Na blade policzki wyszły rumieńce, a cięte riposty ustępowały częściej miejsca uśmiechowi. Skończyła swojego drinka i niemalże w tym samym momencie endorfiny uderzyły do mózgu. Nagle chwyciła dłoń ślizgona wplątując swoje palce między jego, po czym obróciła się owijając tym samym jego ramię wokół siebie , a plecami przylegała do jego klatki piersiowej.
    - Baw się ze mną tak, by nie zabawiali mnie inni- powiedziała niewinnie wzruszając lekko ramionami i posłała mu jeden uśmiech z gamy tych uroczych.

    Elody

    OdpowiedzUsuń
  35. [dzień dobry, dzień dobry. wpadam więc pod kartę, zgodnie z zaproszeniem. masz może pomysł na wąteczek? powiązanie? :)]

    Runa Salander.

    OdpowiedzUsuń

  36. Nie widziała w tym nic nadzwyczajnego, że rozpięła mu pierwsze guziki koszuli. Czasami odnosiła wrażenie, że chłopak się dusi skoro jest tak ściśle pozapinany jak w kaftanie bezpieczeństwa. Ona, kiedy tylko mogła, luzowała czerwono złoty krawat i rozpinała guziczki białej koszuli. Mundurki były wygodne i ładne, ale mimo wszystko tak obcisłe ubrania pod samą szyję nie były dla niej. Uwielbiała sprane i już podziurawione dżinsy i ulubiony bokserkę. Oczywiście, kiedy nadarzyła się okazja chodziła w dziewczęcych i zwiewnych sukienkach. Zaśmiała się widząc przerażenie w oczach Ahn’a i szybką reakcję ponownego zapięcia guzików.
    Wzrokiem wciąż błądziła za plecami Ślizgona, bo przecież mieli się bawić, a wkoło było tylu znajomych ludzi, że aż żal serce ściskał, by się nie przywitać czy nie zamienić kilka słów. Uwielbiała ludzi, czuła się wśród nich jak ryba w wodzie. Dlatego ciągnęło ją do nich, by rzucić jakimś „ śmiesznym” żartem , porozmawiać o codzienności czy wspólnie zatańczyć. Chciała się z nimi bawić skoro już tutaj była. Jednak Jihoon miał najwyraźniej inne plany. Właśnie machała na przywitanie pewnej uroczej Puchonce kiedy usłyszała jego słowa. Zrobiła smutną minę i zmarszczyła brwi.
    Nie, dlaczego? Dopiero przyszliśmy, nawet nie przywitałam się z połową…Cześć Braian…ludzi- powiedziała z żalem wywijając usta w podkówkę. Pisnęła widząc znajomą Krukonkę, do której podeszła i zaczęła żywo o czymś opowiadać, kiedy poczuła czyjąś dłoń w swojej. Zerknęła tylko szybko na Ahn’a robiąc minę zbitego psa, ale to chyba nie pomagało, bo pociągnął ją w stronę wyjścia. Westchnęła ciężko wywracając oczami i podreptała za Ślizgonem. Nie miała pojęcia dokąd ją prowadzi toteż po drodze trochę marudziła, że jeszcze tylu wspaniałych ludzi czeka na poznanie, że był tam kapitan drużyny Quidditcha domu kruka, a to że prefekt Puchasiów właśnie poprosił ją do tańca. Jednak na Ahn’ie nie robiło to najmniejszego wrażenia, jakby miał swój plan wyryty w głowie i tylko go realizował. Dlatego też zamilkła podtrzymując się jego ramienia, bo ciężko było jej chodzić w tych nieszczęsnych szpilkach. Była zaskoczona tym, gdzie się kierują. Wiedziała, że Hogwart ma wiele nieodkrytych miejsc, zakamarków, tajnych przejść jednak za każdym razem ją zaskakiwały. Kiedy zobaczyła ten niewielki aczkolwiek przytulny balkonik z którego rozciągał się przepiękny widok na błonia z jej ust wydobyło się ciche „łał". Usiadła wygodnie na kocu i zdjęła buty rozmasowując stopy. Byli sam na sam więc nie musiała udawać przed jego Ślizgońską elitą, że jest w wysokich butach urodzona.
    - Gdybym cię nie znała pomyślałabym, że to randka- rzuciła ironicznie uśmiechając się kącikiem ust. Kiedy postawił przed nią dwie butelki ognistej whiskey wybałuszyła oczy i zastygła na moment. Chyba nie chciał jej w ten sposób powiedzieć, że mają wypić po butelce na osobę. Była niepełnoletnia z prawnego punktu widzenia czarodziejów, a i głowę miała słabiutką jak na kobietę, która nie upija się na umór, przystało. Dopiero kolejne słowa ją ocuciły i podniosła na niego zielone oczy. Przekręciła głowę na bok i uniosła jedną brew ku górze. No jasne, mogła się tego po nim spodziewać.
    - Co Ahn, chcesz wyciągać wszystkie brudy z mojego życia pod pretekstem jakiejś gry?- zapytała i oblizała wargi ze zdenerwowania. Jeśli rzeczywiście ma taki plan to zrobiło się niebezpiecznie. - Po pierwsze upijasz nieletnią, po drugie nie znam takiej gry. Za to jeśli masz karty możemy zagrać w makao, wojne, albo dupę biskupa. Osobiście polecam tą ostatnią, jest najciekawsza. - powiedziała od niechcenia wzruszając lekko ramionami. Spojrzała na Jihoona widząc, że on wcale nie żartuje. Usiadła wygodnie opierając się plecami o murek i spojrzała na Ślizgona.
    - Dobrze, niech ci będzie. To jak to jest z tymi dziewczynami? Miałeś, nie miałeś czy cię nie interesują?- zapytała siląc się na możliwie najbardziej beztroski ton, choć w środku była niezmiernie ciekawa jego odpowiedzi.

    Elody Harrison

    OdpowiedzUsuń
  37. [myślę, że Runa nie miałaby nic do niego, zwłaszcza, że sama jest odmieńcem z innego świata. ona nie skacze na każdego z pazurami, po prostu mogłaby traktować go ot tak, jak zwykłego znajomego.
    załóżmy, że byłby to wypad szkolny do Hogsmeade, nasza dwójka - choć każdy osobno - odłączą się od swoich grup, przypadkowo na siebie wpadną, a podczas powrotu do szkoły ("a bo znam go, to co mi szkodzi") zaliczą spotkanie ze złymi typkami. lubię takie akcje.
    możesz zacząć, czy ja mam to zrobić?]

    Runa.

    OdpowiedzUsuń
  38. [ Kurczak, ale ją wrobiłaś, wiesz! :D ]

    Patrzyła z przerażanie jak Jihoon wlewa coś do whiskey. Przekręciła głowę lekko na bok i aż serce na moment jej zamarło, kiedy zorientowała się co to jest. On wlewał veritaserum. Veritaserum! Ogarnął ją paraliżujący strach, a jasne dłonie zaczęły odrobinę drżeć. Co on takiego chciał od niej wyciągnąć? Nie mogła uciec, bo miała swoją dumę i honor więc za wszelką cenę udawała, że zgadza się z tym co robi. Nie mogła „ niechcący” potrącić jego dłoni, bo ostatnie krople eliksiru właśnie wylądowały w bursztynowym trunku. Przełknęła ślinę i oblizała usta ze zdenerwowania. Nie pozostało jej nic innego jak korzystać z tej sytuacji, w końcu eliksir był w obu butelkach, a co za tym idzie on również był zmuszony do mówienia prawdy.
    Usadowiła się wygodniej sięgając po swoją ognistą i wahając się przez chwilę upiła mały łyk krzywiąc się przy tym lekko. Nie była przyzwyczajona do picia alkoholu.
    Spojrzała na niego pytająco, bo pytanie nie wydawało jej się być w żadnym calu zabawne. Co więcej dla niej, dla Harridosonowego serca było niezmiernie ważne. Słuchała więc uważnie marszcząc przy tym delikatnie brwi. Dla niej było to oburzające, że rodzice kontrolowali miłosne, a raczej partnerskie życie syna. Kłóciło się to z jej romantyczną duszą. Przecież tak nie wolno, powinien wybrać kobietę swojego życia sam, by być najnormalniej w świecie szczęśliwy. Poza tym poczuła ukłucie w okolicy serca. Uświadomiła sobie, że w mniemaniu jego rodziców była nic nie warta, a co dopiero mówić o perspektywie związku z ich synem. Już otworzyła usta, by powiedzieć jak bardzo przykro jest jej z tego powodu, ale w tym samym momencie padło pytanie z ust Ahn’a. Spojrzała na niego z przerażeniem poruszając kilkakrotnie niemo ustami. Pokręciła głową i spuściła na chwilę wzrok nerwowo bawiąc się swoimi palcami. To był cios poniżej pasa. I co ona teraz miała mu niby powiedzieć? Jesteś super inteligentnym, bystrym Ślizgony, który świetnie tańczy, a twój uśmiech powoduje, że miękną mi kolana? Nie, to zdecydowanie nie mogło wyjść z jej ust. Odetchnęło głęboko i zbierała w myślach wszystkie negatywne cechy u niego jakie mogłaby wypowiedzieć na głos. Sięgnęła po ognistą upijając z niej łyk myśląc, że bardziej się odważy, ale pogorszyła tym tylko swoją sytuację.
    - Uważam…uważam, że jesteś rozpieszczonym dzieckiem bardzo bogatych rodziców i rościsz sobie prawa do wielu rzeczy, bo wszystko powinno być po twojemu- mówiła bardzo powoli skupiając się na każdym wypowiedzianym słowie, by nie palnąć czegoś głupiego.Chciała skończyć swój wywód, ale czuła silne działanie eliksiru, który wręcz pchał jej słowa do ust, a ona nie mogła ich w żaden sposób powstrzymać. - Niemniej jednak dobrze tańczysz… - odchrząknęła oblizując wargi, bo wcale nie miała zamiaru tego mówić lecz eliksir dalej robił swoje- jesteś iin…cholera- przerwała biorąc głęboki oddech- inteligentny….i dobry w zaklęciach- chciała skończyć. Naprawdę usiłowała skończyć, zamknęła usta lecz eliksir mierził ją w środku i czuła przymus wyrzucenia z siebie wszystkiego co tak na prawdę o nim myśli. - Zawsze potrafisz odpowiedzieć na moje cięte riposty, chodzisz wyelegantowany od stóp do głów roznosząc wokół zapach tych diabelnie drogich i przyjemnych perfum. Jesteś taki dumny i pewny siebie, a do tego wszystkiego jeszcze masz czelność być nieprzeciętnie przystojny. I wiesz co? Lubię jak się uśmiechasz tak szczerze, nie cynicznie, czy pogardliwie lecz wtedy, gdy coś rzeczywiście cię cieszy. Bo wbrew pozorom czasami nawet lubię twoje cyniczne do bólu towarzystwo- po wypowiedzeniu tych słów zasłoniła usta dłonią jakby miało to zapobiec potokowi słów. Była na siebie wściekła, nie wiedziała jak się teraz zachować i co się później wydarzy. Na chwilę zapanowała bardzo niezręczna cisza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Niech cię szlag Ahn! - warknęła wstając ze zdenerwowania.- Co to za beznadziejny pomysł z tym veritaserum, to powinno być nielegalne! I nie ciesz się tak, bo odbijam twoje pytanie.- powiedziała wściekła opierając się plecami o balustradę balkonu. Tak naprawdę wcale nie chciała wiedzieć co o niej myśli, bo niczego miłego się nie spodziewała. Wygłupiła się tylko. Miała jedynie nadzieję, że Jihoon upije się na tyle, by nie pamiętać tej rozmowy.

      Elody

      Usuń
    2. [ Spoczko ;) Ja dzisiaj i tak ogarnę jeszcze estry i tiole po czym uciekam do klubu więc odpiszę tak czy siak jutro raczej.Baw się dobrze :D ]

      Usuń
  39. [Mogą być obie :)
    Podejrzewam, że dzieci, jak to dzieci, nie zważają na uprzedzenia i nie przeszkadzałoby Jihoonowi, że Vinga jest półkrwi, ale rodzice gadają... Posłuchał, bo trzeba. Kwestia w tym, czy tego teraz żałuje, czy nie. Bo mogą się tak mijać na korytarzach i napotykać ukradkowe spojrzenia, ale czy jemu szkoda, że z tego zrezygnował?
    Ale to chaotycznie napisałam.
    I przepraszam, mam tylko telefon i mi trudno pisać.]

    - Vinga.

    OdpowiedzUsuń
  40. [Jasne, jasne :D Weźmy wątek z Zakazanym Lasem ^^]

    Czasami miałem wrażenie, że większość Śluzgonów to bezmózgie zombie nastawione jedynie na destrukcję. W każdym widzieli wroga i wiecznie chodzili tacy przybici i niezadowoleni. Zastanawiałem się czy ja też taki jestem w oczach innych. Nie, to niemożliwie, nawet z Gryfonami staram się mieć pozytywne relacje... no dobra, dokładnie rzecz mówiąc z jednym. Mniejsza z tym. Nie wszyscy jednak Ślizgoni są tacy źli. Oprócz mnie, nie będąc skromnym jest jeszcze między innymi Jihoon. Apropo tego, bardzo długo uczyłem się poprawnej wymowy jego imienia. Z czasem dałem sobie spokój i mówiłem mu po nazwisku. Ze mną jest trochę odwrotnie. Większość ludzi, których dopiero co poznaję mają problem z wypowiedzeniem mojego nazwiska. Dobrze, że na imię mi Kai. Z Jihoonem najczęściej spotykamy się na przerwach między zajęciami lub po prostu gadamy w dormitorium. Nie wiem, czy to tylko ja, ale mam wrażenie, że za każdym razem, gdy się widzimy przeżywamy jakieś przygody. Ja to nazywam "przygodami", natomiast według Jihoona są to kłopoty, tarapaty.
    Tym razem zostawiłem mu notkę w dormitorium, by spotkał się ze mną na skraju Zakazanego Lasu, bo muszę z nim porozmawiać o czymś bardzo ale to baaardzo ważnym. Podkreślone dwukrotnie z wykrzyknikami. Dopisałem się, że to sprawa życia i śmierci. Czekałem już na niego z niecierpliwością. Zawsze przychodziłem za wcześnie, a potem myślałem, że ten ktoś się spóźnia. Niestety nie posiadałem czegoś takiego jak zegarek, więc nie wiedziałem ile już tutaj czekam.

    Kai

    OdpowiedzUsuń
  41. Nie chciała wiedzieć co o niej myśli, bo była pewna, że zna jego opinie na wylot. Czyli z jego punktu widzenia było tylko szlamą, na dodatek niezwykle irytującą i pałętającą się od czasu do czasu gdzieś obok niego. Dlatego też spuściła wzrok nie chcąc obserwować przyjemności jakiej spodziewała się zobaczyć na jego twarzy, kiedy będzie o niej mówił. Pierwsze słowa nie były dla niej żadnym zaskoczeniem, uśmiechnęła się tylko blado jakby utwierdzając się w przekonaniu, że miała racje. Zaskakujące było jedynie sformułowanie „ nisko urodzona Gryfonka”, a nie szlama jak to mieli w zwyczaju wypowiadać się czarodzieje czystej krwi. Dopiero następne słowa wzbudziły w niej dziwny dreszcz i zainteresowanie. Podniosła głowę przypatrując mu się z lekkim niedowierzaniem. Teoretycznie powinien mówić prawdę ze względu na eliksir jednak i tak było to niezwykle nieprawdopodobne słyszeć to z jego ust. Cóż, z przyjemnością poszłaby z nim na kawę choć głośno się do tego nie przyzna. Największym jednak zaskoczeniem było wiadomość, że z wyglądu mu się podoba. Te słowa obijały się przez chwilę w jej głowie lecz cały czas brzmiały równie nieprawdopodobnie co wypowiedziane chwilę temu przez Ahn’a.
    Spojrzała mu prosto w oczy szukając w nich szczerego potwierdzenia dopiero co wypowiedzianych słów. Działał na nią w kompletnie nieświadomie. Nie potrafiła nawet tego opisać.
    - Poza obrzydzeniem?- zapytała uśmiechając się kącikiem ust. Nienawidziła w nim tej wyższości z jaką traktował osoby pochodzące z niemagicznych rodzin, nie chodziło o znęcanie się czy dogadywanie, ale postawę, którą uświadamiał wszystkim dookoła, że jest od nich lepszy. Brzydziła się także tego, że był tak posłuszny rodzinie nie mając własne zdania lub bojąc się chociażby je wypowiedzieć na głos. Wydawał się być taki wycofany, nie walczący o własne szczęście. - Ja…ja…- zaczęła się jąkać, bo doskonale zdawała sobie sprawę z tego co ciśnie się jej na usta. - Wbrew pozorom cię nie nie lubię, a co czuję? Coś…coś dziwnego, co sprawia, że miękną mi kolana kiedy jesteś w pobliżu, że rumienie się przy każdym przypadkowym dotyku i szukam cię wzrokiem na Wielkiej Sali. To coś nasuwa mi myśl, że pod tą grubą warstwą sarkazmu, cynizmu, obojętności i wyższości skrywa się coś wartościowego o co warto walczyć- zakończyła wpatrując się bez przerwy w jego oczy. Czuła, że ta rozmowa do niczego dobrego nie prowadzi, to nie powinno tak być. Spuściła wzrok i zaśmiała się cicho lecz był to śmiech nerwowy, wcale a wcale nie przypominającego tego melodyjnego, który roznosił się po korytarzach. - To bez znaczenia. Po co o to pytasz? Doskonale zdajesz sobie sprawę, że do niczego to nie prowadzi. Robisz to celowa, tylko pytam się po co?- powiedziała wbijając w niego natarczywe spojrzenie, a w oczach przez ułamek sekundy dało dojrzeć się szkliste łzy.

    [ http://hogwarckie-kroniki.blogspot.com/2015/08/powiazania_1.html Przyszłe powiązania, jak zmienię kartę. Sprawdź czy przypadły Ci do gustu :) ]

    Elody

    OdpowiedzUsuń
  42. Wzięła od niego butelkę i upiła łyk czując jak trunek rozgrzewa ją od środka. Tak, zdecydowanie zrobiło się poważnie i nie bardzo potrafiła z tego teraz wybrnąć. Już tak za wiele zostało powiedziane, zbyt dużo ujawniła własnych uczuć przed nim i poczuła się nagle taka obnażona. Przez ten cały czas była w stanie udawać, że jedynym uczuciem jakie do niego żywi jest pogarda. Rzucanie zaklęć na korytarzach i sugestywne kłótnie skutecznie odwracały uwagę od tego co na prawdę działo się w środku niej. Teraz wszystko wyszło na jaw i to przez jakąś głupią grę zakrapianą veritaserum. Była na siebie wściekła, że wypłynęło to na wierzch tak samo jak świadomość, że niczego to nie zmienia. Bo taka była smutna prawda. Mogła nawet stanąć na balustradzie i krzyknąć, że go kocha, a na nim nie zrobiłoby to wrażenia. Nawet jeśliby zrobiło to przecież nic by z tym nie zrobił. Wychowany niczym mały szczeniaczek prowadzony od dnia swoich narodzin tak jak jego pan mu wskaże. Wydawało jej się, że było mu to nawet na rękę. Dbali o jego edukację zapewne szykując już mu jakąś ciepłą posadkę na wysokim stanowisku, a na boku przeglądali niczym katalog jego przyszłą żonę. Nawet nie musiał jej szukać, poza tym na pewno byłaby od niej lepsza. Ładniejsza, mądrzejsza, pasująca do jego świata. Elody nie pasowała, nie nadawał się i świadomość tego bardzo bolała choć starała się to wyprzeć.
    Podniosła butelkę do ust upijając kolejny łyk i czując leciutkie zawroty głowy. Nic nie jadła przed wyjściem, ani w trakcie więc alkohol szybciej wchłonął się do krwi. Oddała Jihoon’owi butelkę i oparła się na przedramionach o balustradę również wpatrując się w krajobraz hogwarckich błoni.
    - Hmm?- mruknęła słysząc jego zaczątek wypowiedzi. Tej nocy chyba wiele ciekawych rzeczy zostało powiedziane, a noc jeszcze się nie skończyła.
    - No dawaj Ahn. Sam chciałeś w to grać to brnij dalej. Teraz twoja kolej.- zakończyła wypowiedź cichym westchnieniem. Gorzej już być nie mogło, bo co najgorsze powiedziała. Czuła jak alkohol na nią działa, bo na twarz pojawił jej się uśmiech i zaczęła nucić jakąś znaną sobie melodię czekając na kolejne pytanie jakim zaskoczy ją chłopak.

    [ Jasne, już zmienione ;) Dobije do 200 komci i zmieniam kartę. Jasne, że mam ochotę na wątek z Abigail! Elody brakuję jakieś pozytywnej, damskiej postaci, a jeszcze bardziej przyjaciółki. Choć z niewiadomych względów widzę je pakujące się wiecznie w tarapaty mniej lub bardziej świadomie.
    Co do zdjęcia, bardzo mi się podobało ;) ]

    OdpowiedzUsuń
  43. Z nudów, zacząłem z początku chodzić w tą i z powrotem jedną ścieżką, udając, że po obu stronach jest przepaść. Potem podrzucałem różdżkę do góry. Gdy przy którejś z kolei prób nie mogłem jej odnaleźć, zrezygnowałem. W samą porę zjawił się Jihoon.
    -No jesteś wreszcie.- powiedziałem z nutką zniecierpliwienia, klepiąc chłopaka przyjacielsko na powitanie. - No co ty, nie przeraziła cię moja wiadomość? No wiesz, dokładnie ta kwestia ze sprawą życia i śmierci. Miałeś tutaj przybiec ze zgrozą wypisaną na twarzy i tak dalej... No dobra, to nie jest kwestia życia i śmierci.- przerwałem swój monolog by nabrać świeżego powietrza, po czym kontynuowałem.
    -Tak, oczywiście, że jest konkretny powód. Muszę nazbierać trochę dyptamu i tojadu w Zakazanym Lesie na eliksiry i pomyślałem, że sobotni wieczór jest do tego stworzony. Po za tym słyszałem, że w pobliżu biega sobie wolno jednorożec, a nie wierzę, że nie chcesz go zobaczyć. - powiedziałem z podekscytowaniem w głosie, próbując jakoś przekazać swój entuzjazm jemu.

    Kai

    OdpowiedzUsuń
  44. Wiedziała, że w środku nie był taki zły chociaż z drugiej strony wiele jego negatywnych cech w pewien sposób jej imponowało. To, że zawsze chodził taki pewny siebie dumnie wypinając pierś do przodu. Mimo tego, że ich kłótnie nie były najprzyjemniejsze to niejednokrotnie jego inteligentne riposty wprawiały ją w osłupienie. Zaklęcia którymi się posługiwał były czasami bardzo zaawansowane. Podobało jej się to i imponowało. Z pewnością te cechy miały jakiś wpływ w postrzeganiu go jako męskiego i pociągającego.
    Wiedziałam - powiedziała szeroko się uśmiechając i wzruszając dodatkowo ramionami. Jej zdaniem wyróżniał się tle Ślizgonów w jakiś pozytywny sposób więc nie mógł być na wskroś zły. Słysząc jego pytanie przerwała nucić piosenkę, upiła spory łyk ognistej ( chyba zaczynają jej wchodzić w nawyk dzisiejszej nocy) po czym odwróciła się tyłem do balustrady i podniosła na przedramionach siadając na niej.
    - Jesteś pewny, że chcesz to wiedzieć?- zapytała podniosła jedną brew ku górze. - To niezbyt interesująca historia, ale sam chciałeś. Tak więc jak słusznie zauważyłeś jestem Gryfonką pochodzącą z mugolskiej rodziny. Moi rodzice są naukowcami, tata w dziedzinie fizyki, a mama w biotechnologii. Wiem, że nic ci to nie mówi, bo wiedzę mugolską masz dość ograniczoną. Tak, mam starszego brata z którym świetnie się dogaduję dopóki nie poderwie jakiejś mojej koleżanki i złamie jej serce, bo robi mi tylko problemy. Niemniej jednak jest uroczy, mamy podobne poczucie humoru. Jak nie mam co robić to biorę swoją gitarę akustyczną i grywam sama bądź z bratem. Być może byłeś świadkiem…Co ja gadam, byłeś, bo twoje zaklęcie rozsadziło moją ukochaną gitarę- powiedziała lecz w jej głosie nie było wyrzutu. - Tak więc czasami odtwarzam cudze piosenki, czasami piszę własne włącznie z tekstem. Nie śpiewam, bo nie uważam, by mój głos był ładny choć moja rodzina od lat mówi mi coś innego. Niestety nie mam na tyle odwagi, by śpiewać komukolwiek innemu poza bratem. Grać mogę wszędzie. Jak nie mam weny na muzykę to chwytam Nicolasa, to mój aparat jakbyś nie wiedział, tak dziwne, że nadaje rzeczą martwym imiona, ale mają dla mnie ogromną wartość i tak jakoś mi z tym lepiej. Wracając do tematu szlajam się po zamku i robię amatorskie zdjęcia. Ostatnio dostałeś lampą po oczach faktycznie przypadkowo, ale tylko dlatego, że się odwróciłeś. Chciałam ci zrobić zdjęcie, bo cholernie fajnie wyglądałeś pod tym drzewem zaczytany w opasłym tomisku- powiedziała radośnie się uśmiechając. Teraz kompletnie nie kontrolowała swoich słów, a alkohol powodował, że nawet nie było jej głupio z tego co mówi. - Uwielbiam ludzi, jestem strasznie naiwna, a co za tym idzie kochliwa. Lista chłopaków jest dłuższa niż jakikolwiek z moich esejów- przyznała upijając kolejny łyk z butelki. - Moim największym marzeniem jest poznać wreszcie swojego księcia z bajki, zamieszkać w przytulnym domku pod Londynem i stworzyć wspaniałą rodzinę. Wiem, powiesz, że to mało ambitne. Z zawodu jeszcze nigdy nie zastanawiałam się kim tak na prawdę chciałabym być. Może podzieliłabym los rodziców tylko w świecie czarodziejów, eksperymentując z zaklęciami bądź eliksirami. Chociaż jak byłam mała chciałam zostać księżniczką bądź piosenkarką. Taaaak….nie wiem czy coś więcej chcesz wiedzieć - powiedziała przygryzając dolną wargę. - Nie miałam się w co ubrać na to przyjęcie, bo nie byłam na takową okoliczność przygotowana więc ratowała mnie przyjaciółka. Stwierdzam nawet, że mi się podoba, ale to nie jestem ja więc chyba nie jestem w stanie na stałe zaakceptować takiego wizerunku. A wiem! Nie umiem latać na miotle, serio, za każdym razem kończyłam w skrzydle szpitalnym. - powiedziała po czym wybuchła melodyjnym śmiechem przypominając sobie jak raz zawisła na szczycie jednej z hogwarckich wież. - Teraz pytanie do ciebie. Co ja bym….O! Wybacz, że tak drążę ten temat, ale boli mnie to niesamowicie i dręczy moją beztrosko romantyczną duszę. Byłeś kiedyś zakochany i czy dla tej miłości zdołałabyś porzucić wszystko?

    OdpowiedzUsuń
  45. Nie powinna tak drążyć tematu i pewnie by tego nie robiła, gdyby nie ten cholerny eliksir. Byłoby prościej rozmawiać, gdyby nie piekło jej w środku, a słowa nie pchałyby się jej na usta wręcz wyrywając się z uścisku jej zamkniętych warg. Było jej go najprościej w świecie żal, bo ona nie wyobrażała sobie życia z obcym człowiekiem. Z drugiej zaś strony, patrząc na to całkiem trzeźwo i logicznie, to rodzice Ahn’a mieli rację. Ludzie z wyższych sfer znali siebie na wzajem, potrafili odnajdować się we własnym świecie, obcowali ze sobą. Przyszło kobieta Johoon’a na pewno będzie pełna ogłady, będą mieć wspólne tematy i podobne doświadczenia. Czy to się komuś podobało czy nie, będą do siebie pasować, bo są wychowywani w ten sam sposób, utrzymani w stałym schemacie i mający takie same doświadczenia. Ona nie tego nie miała, a ten światł był dla niej zamknięty.
    Spojrzała na niego i upiła kilka łyków ognistej po czym strasznie się skrzywiła odkładając butelkę na bok, jakby była to najohydniejsza rzecz na świecie. Przetarła palcami resztki alkoholu pozostawione na wargach i spojrzała głęboko w oczy Ahna. Zeskoczyła z balustrady i podeszła bliże niego.
    - Bo ty mnie interesujesz Ahn- powiedziała cicho nie spuszczając wzroku z jego oczu. Skoro już się wydało to chciała zobaczyć co dzieje się w jego duszy i co właśnie teraz przeżywa. Patrzyła w te ciemne oczy tak zaskoczone i puste jednocześnie, że zabolało ją to, mimo że zdawała sobie sprawę z tego, że nie ma żadnych szans. Spuściła wzrok, przełknęła ślinę i odeszła w stronę wyjścia z balkonu. Odwróciła się w stronę Ślizgona wbijając w niego spojrzenie smutnych oczu.
    - Uważam, że powinniśmy zakończyć tę grę, teraz. Jak już powiedziałam, do niczego dobrego to nie prowadzi.

    Elody

    OdpowiedzUsuń
  46. Wróciła do dormitorium z ulgą pozbywając się obcisłej sukienki i makijażu. Chciała zapomnieć o tym co stało się dzisiejszego wieczoru, ale niestety nie była na tyle pijana, by tak było. Spojrzała na swoją różdżkę, którą przyłożyła do skroni i już miała zaklęcie na końcu języka lecz ręka jej drżała, a myśli nie były spójne. Westchnęła ciężko odkładając różdżkę na nocną szafkę i położyła się do łóżka. Przez krótki czas słone łzy tonęły w śnieżnobiałej pościeli.

    —————————————————————

    Następny dzień był taki jak inne z tą tylko różnicą, że uśmiech na jej twarzy był maską skrywającą smutek i rozczarowanie. Nie wiedziała czego powinna się spodziewać idąc z nim na imprezę jednak taki obrót spraw ją zdołował. Ahn był już wszystkiego świadomy, a jej najzwyczajniej w świecie było głupio patrzeć mu teraz w oczy. Dlatego nie szukała go nawet wzrokiem przechodząc z sali do sali bocznymi przejściami. Z pozoru standardowa, uśmiechnięta Elody, a w środku kompletnie odwrotnie.
    Po lekcji wyszła na błonia ze swoją gitarą, bo jak nie rozbiegała złość porannym treningiem ( a nie była w stanie z powodu lekkiego kaca) to uspokajała się muzyką. Właśnie była w trakcie grania piosenki autorstwa starego, mugolskiego zespołu „ Tears don’t fall” kiedy zobaczyła znajomą jej Puchonkę. Przerwała grę i zaczęła z nią rozmawiać o ostatnich niezwykłych wydarzeniach jakie miały przyjemność je napotkać. Nieukrywanie szczerze poprawił jej się humor dlatego też obie stwierdziły, że pójdą poszukać hogwardzkiej kuchni, która ponoć znajduje się gdzieś niedaleko pokoju wspólnego Puchasiów. Nie ukrywajmy byłoby to coś, móc sobie w środku nocy iść coś zjeść. Tak więc zaaferowane i rozgadane skierowały się w kierunku szkoły. Elody zawiesiła gitarę na plecach i właśnie omawiała coś żywo gestykulując kiedy zobaczyła Ahn’a. Była wściekła, ale jego słowa potwornie ją zabolały. Nie dość, że było jej niezmiernie głupio z powodu ostatnich wydarzeń to on jeszcze miał czelność się z niej nabijać. Zabolało, bardzo mocno. Dlatego niewiele myśląc wyjęła różdżkę i szybkim ruchem podeszła do Ślizgona niemalże wbijając jej koniec w jego podbródek.
    - Zagramy teraz w dupę Jihoon’a - powiedziała głosem nasączonym złością i sarkazmem jednocześnie. - Objaśnię ci zasady. Odejdziesz stąd najszybciej jak potrafisz, nie odezwiesz się, nie odwrócisz tylko grzecznie odejdziesz, bo w przeciwnym wypadku oberwiesz po tyłku zaklęciem. Wszystko jasne? Możesz zaczynać- powiedziała kończąc wypowiedź kwaśnym uśmiechem i puściła do niego oczko. Odsunęła się od niego na kilka kroków chowając różdżkę i czekając, aż chłopak grzecznie sobie pójdzie. Było jej tak bardzo przykro, że z trudem powstrzymywała łzy, które cisnęły się do oczu. Myślała, że jest inny.

    [ Straszny telefon! I to jeszcze w takim momencie :O ]

    Elody

    OdpowiedzUsuń
  47. [ Ja nawet nie potrafię pisać na telefonie, nie da mnie XD A co do zaczęcie ok, ale będziesz dłuuuuuuuuugo czekać, gdyż albowiem robić tego nie lubię i muszę się psychicznie na to nastawić. We wtorek jak już będę na czysto z egzaminem to pewnie zacznę :) ]

    Chyba nigdy nie była aż tak chamska i bezpośrednia w stosunku do Ahn’a, bo tak naprawdę nigdy nie chciała go odtrącić. Bawiła się, trzymając go na dystans, ale jednocześnie na wyciągnięcie ręki za każdym razem, gdy zaczepiała go w ten z pozoru niewinny sposób. Jednak teraz sytuacja się zmieniła. Czuła się obnażona z tajemnicy, którą przez tyle lat strzegła. Wydawało jej się, że ma nad nią przewagę w pewien sposób, bo jej uczucie tak prosto wyjawione poprzedniej nocy było jej słabością, największą jaką miała i nie potrafiła z nią wlaczyć.
    Patrzyła w jego ciemne oczy, choć złość i rozgoryczenie przysłaniały jej prawdziwe uczucie, który teraz tliły się wewnątrz Jihoon’a. Była przekonana, że wczorajszy wieczór był wcześnie starannie przygotowany, by wyciągnąć z niej informację, by teraz móc się swobodnie nabijać, a na to nie była przygotowana. Naiwnie poszła z nim na tą imprezę, co więcej starała się być jak te dziunie wysoko urodzone, którymi się otaczał, by nie narobić mu wstydu, a on tak ją traktował.
    Schowała różdżkę i zlustrowała go spojrzeniem.
    - Pochwal się kumplom z dormitorium jak świetnie bawiłeś się z jakąś tajemniczą pięknością, z którą wyszedłeś w trakcie imprezy i prawdopodobnie przeleciałeś. Koledzy chcą ci pogratulować- powiedziała głosem pełnym goryczy. Plotki szybko się roznoszą i jak zwykle są upiększane i koloryzowane na korzyść ich autorów. Jedyną zaletą było to, że póki co Ślizgoni nie zorientowali się, że to była ona, choć to tylko kwestia czasu. Przecież witała się ze znajomymi, którzy zapewne niedługo usłyszą plotki i podekscytowani kontrowersyjną aferą podzielą się z resztą świata kimże była towarzyszka Ahn’a. Ona miała w głębokim poważaniu plotki, bo nie zależało jej na opinii. Ci którzy ją znają i prawdziwie lubią bez względu na wieści będą stać za nią murem, a reszta nie warta jest zainteresowania.
    Nie miała już ochoty na przekomarzanie się z Jihoon’em. Nie miała siły. Patrzyła tylko na niego wzrokiem tak zimnym, że gdyby tylko mogła ugodziłaby go lodową drzazgą prosto w serce. Zaraz, chwileczkę, przecież on już ją tam ma.

    Elody

    OdpowiedzUsuń
  48. [Okej, okej. A od jakiego momentu/sytuacji tutaj możemy zacząć?]

    - Vinga.

    OdpowiedzUsuń
  49. [ Oki doki napisałam, chyba XD Mam nadzieję, że pod dobry adres napisałam najwyżej będę palić głupa :D ]

    Elody

    OdpowiedzUsuń
  50. [Czaję się z wątkiem od dłuższego czasu, ale jeszcze kompletnie nie mam na niego pomysłu. Ale w końcu się odzywam, i zapytam. Czy może Ty masz jakiś pomysł, albo jakąś burzę mózgów zróbmy. Postaram się swój rozruszać ;)]

    Ajrun

    OdpowiedzUsuń
  51. [Pomysł dobry i jak najbardziej pasujący. Kłótnia z zaklęciami mi odpowiada, tym bardziej biorąc pod uwagę moje niecne plany co do Ajruna to wręcz świetnie :) Czyli dopóki nie zacznie się rozmowa o Elody, chłopcy powinni się jako-tako dogadywać, mogliby być nawet w miarę dobrymi kolegami. Bo Ian to raczej typ, który niewiele o sobie mówi i o sprawach, które go dotyczą. Ja chwilowo sobie gorączkuję i poczekam z zaczęciem jak będę myśleć już całkiem trzeźwo, chyba że Ty masz ochotę to pisz śmiało.]

    Ajrun

    OdpowiedzUsuń
  52. Przemierzał szkolne korytarze ze smętnie zwisającą szatą z jego ramion. Koszulę miał niedbale wyciągniętą na wierzch, a na lewym ramieniu zwisała materiałowa torba, w której trzymał wszystkie książki. Aż dziw, że jeszcze się nie przerwała. Co prawda Ajrun nie chodził na wszystkie zajęcia, jednak bardzo się angażował w te, na które zapisany był. Nie dziwne więc, że w ostatnim roku nauki nie miał za dużo wolnego czasu, a najłatwiej było go znaleźć w bibliotece, cieplarni lub na błoniach z nosem w książce. Korzystał z pogody, póki słońce jeszcze pojawiało się na niebie.
    Ajrun nie przepadał za towarzystwem. Świetnie uczyło mu się w samotności, a ostatnio właśnie na to poświęcał najwięcej czasu. Poza tym nie był dobry w nawiązywaniu znajomości z ich utrzymaniem było odrobinę lepiej, chociaż krukon bywał wybuchowy. Ciężko było za nim nadążyć. W jedno popołudnie potrafił się skłócić z połową szkoły i tak naprawdę nikt nie wiedział o co tak właściwie mu chodzi. Po prostu miał swoje humorki. I ciężko było z nim wytrzymać. Jednak zdarzały się dni, kiedy Ajrun potrafił być szczęśliwy. Warto zaznaczyć, że według definicji chłopaka, szczęście ograniczało się do dnia bez bolesnych wspomnień i jako tako, pozytywnym nastawieniu do dnia jutrzejszego.
    Taki dobry dzień był właśnie dziś. Ajrun wracał z cieplarni zachwycony swoimi nowymi odkryciami. W dodatku dostał pozwolenie od profesora na odwiedzenie działu ksiąg zakazanych (chociaż, nawet gdyby go nie dostał i tak by próbował się tam dostać). Uwielbiał, wręcz kochał zielarstwo. Bo jak sam twierdził rośliny były jedynymi żywymi organizmami na tym świecie, które były w stanie z nim wytrzymać. Miał już skręcić do biblioteki, kiedy jego oczom ukazała się sylwetka znajomego mu chłopaka.
    - Cześć - powiedział, unosząc lekko kąciki ust w górę. W końcu dziś był dobry dzień - co słychać? - dodał, poprawiając torbę, która powolnie zjeżdżała z jego ramienia.

    [Jak coś byłoby nie tak, to krzycz :)]
    Ajrun

    OdpowiedzUsuń
  53. — Na zasadzie szarości? Nic nie może być tylko czarne lub tylko białe, zawsze istnieje druga strona medalu, tak? A co jeżeli ona w dodatku jest dobrym człowiekiem? W dodatku musi być w miarę inteligentna, skoro trafiła do takiego a nie innego domu, prawda?
    Właściwie owa blondynka średnio interesowała Oonę jako osoba. Gryfonka od początku skupiała się na Krukonie, na którym ta pannica się uwiesiła, starała się jednak nie dać po sobie poznać, że to właśnie jemu się przygląda. Jej wzrok raczej krążył po wszystkich osobach, które znajdowały się w grupce, siedzącej przy pobliskim stoliku, raz na jakiś czas tylko zahaczając wzrokiem o interesującego ją chłopaka. Właściwie gdyby nie to, że blondynka, o której wspomniała w rozmowie z Ślizgonem, zachowywała się tak a nie inaczej, pewnie nie zwróciłaby na nią nawet większej uwagi. Fakt, była niebiańsko ładna i pewnie przyciągała wzrok niejednego mężczyzny w knajpie, sęk w tym że Oona Griffith nie była mężczyzną. Nawet nie zachowywała się jak mężczyzna.
    — Właściwie to takie smęcenie do piwa, na pewno istnieją ciekawsze tematy do rozmowy niż jakaś nieznajoma dziewczyna — skwitowała w końcu, wzruszając delikatnie ramionami i upijając łyka piwa. Nieznacznie się przy tym skrzywiła. Mugole mieli chociaż soki, którymi można było poprawić smak alkoholu, tutaj, kiedy zapytała o taki ulepszacz, została spiorunowana wzrokiem przez barmankę. Oona wycofała się rakiem, mając wrażenie, że stojący koło niej uczniowie nie wiedzą co mają zrobić: umrzeć ze śmiechu czy też popłakać się. Sześć lat w świecie magicznym, a dalej taki żółtodziób.
    — A dlaczego ty spędzasz ten wieczór samotnie? — zagaiła, przekręcając delikatnie głowę i przyglądając mu się z zainteresowaniem. Zignorowała też grzywkę, która opadła jej na oczy i nieco zaczynała ją drażnić: żadne prośby i groźby nigdy na nią nie działały, poprawianie jej było pracą syzyfową; wracała na swoje miejsce jak bumerang, szybciej niż została odgarnięta. — To znaczy przed chwilą spędzałeś.

    Oona Griffith

    OdpowiedzUsuń
  54. Patrzyła na niego czując jednocześnie niesamowity ból, gdzieś w klatce piersiowej. Była przekonana, że Ahn odpowie jej równie wredną odzywką, rzuci zaklęcie i pokłócą się w ten sam sposób co zawsze. Ale on nie zrobił nic. Stał bez słowa lustrując ją tylko spojrzeniem.Patrzyła prosto w jego ciemne oczy usilnie starając się, by słone łzy nie popłynęły po bladych policzkach. Jego zimne i puste spojrzenie napawało ją lękiem. Jakby ich relacja, choć tak platoniczna, oparta na kłótniach i ciętych ripostach, była jedyną możliwą drogą do jakiegokolwiek bliższej relacji między nimi. Teraz miała poczucie, że straciła to wraz z wyznaniami poprzedniej nocy. Bo jak teraz ma wrócić do normalności kiedy on wie, że pod maską sarkastycznych uwag i rzucanych zaklęć, skrywa się serce nie pragnące niczego bardziej niż jego obecności. Ta krótka noc przed wyznaniami przy ognistej była najcudowniejszym momentem, który długo jeszcze będzie pamiętać. Zwykła rozmowa, wspólny taniec i jego szczery śmiech, naprawdę lubiła jego szczery śmiech.
    Wcale nie uważała, że jest złym człowiekiem. Co więcej w całym Hogwarcie to ona tak bardzo chciała wierzyć, że jest kompletnie odwrotnie. Widziała to czasami w jego oczach, prze te krótkie momenty, kiedy pozwalał sobie na chwilę słabości. Wtedy jego spojrzenie było tak łagodne, ciepłe, tak odmienne. Gdyby mogła wybierać, chciałaby, żeby zawsze obdarzał ją właśnie takim spojrzeniem. I tak właśnie było przez tą krótką chwilą, kiedy się do niej zwrócił. Zauważyła ten błysk w ciemnych oczach i w jednej chwili ogarnęło ją poczucie winy. Przesadziła, nie chciała, nie potrafiła sobie z tym poradzić.
    Oblizała usta ze zdenerwowania i spuściła wzrok. Nie chciała, by tak to się skoczyło, w ogóle nie chciała tego kończyć. Zrobiła krok w bok tarasując tym samym Ślizgonowi przejście w ostatniej chwili przez to ten delikatnie na nią wpadł. Ta krótka chwila była niczym zapłon, gdyż w jednej chwili łzy zaczęły spływać po harrisonowych policzkach. Spuściła wzrok, by mimo to nie dać po sobie poznać słabości jaką w niej wywołuje. Milczała przez chwilę starając się opanować emocje. Nie była w stanie powiedzieć jak długo to trwało, kiedy stała naprzeciwko niego czując bijące od niego ciepło i te przeklęte perfumy, którymi upajała się niczym amortencją. Czuła na sobie pojedyncze krople deszczu zwiastujące początek ulwy, ale nie zamierzała kończyć tego w ten sposób, choćby nie wiem co.
    - Ja…ja wiem, że taki nie jesteś- odezwała się ostatecznie drżącym głosem wciąż wpatrując się usilnie w ziemie. Brakowało jej słów, nie potrafiła sklecić zdania i miała taki natłok myśli, że potrafiła w żaden sposób ich uporządkować i by powiedzieć cokolwiek sensownego. Jedyne czego była w pełni świadoma to nieodparta chęć objęcia go ramionami i fakt, że nie może tego zrobić.
    Słone łzy spływały niczym strumień żłobiąc jej blade policzki. Deszcz padał coraz mocniej przesiąkając ubranie i mocząc jej blond włosy. Przełknęła ślinę i podniosła na niego wzrok licząc, że krople deszczu stopią się w jedno w jej gorzkimi łzami.
    - Nie chciałam tego…wybacz…jakbyś jednak kiedyś chciał…nie bój się zapytać….kawa, lubię kawę- powiedziała ponownie oblizując wargi i uśmiechnęła się blado, odrobinę nerwowo.
    Wiedziała, że nie może z nim być, ale jednocześnie nie mogła go stracić.

    [ To twoja wina! Obejrzałam wszystko, teraz będę cię molestować o regularne odpisy <3 ]

    desperacko zakochana Elody

    OdpowiedzUsuń
  55. Bob miał po prostu problem z eliksirami. A Vinga za to miała czasem dobre serduszko. Nic więc dziwnego, że kiedy usłyszała, jak jakiś pięcioroczny żali się w pokoju wspólnym, że ma problem, postanowiła mu pomóc. No, może jednak było to dziwne, ale chyba tę pomoc potraktowała jako zadośćuczynienie za ten ostatni szlaban. Wtedy zrobiła coś złego, wieszając koleżankę pod sufitem (no co, trzeba przecież brać przykład z najlepszych!), teraz zamierzała dla świętego spokoju własnego sumienia zrobić coś dobrego.
    I tak to trwało może ze dwa miesiące, póki Bob nie przyszedł zadowolony, chwaląc się dobrą oceną.
    Wtedy Vinga miała nadzieję, że na tym się zakończy. Nie przewidziała jednak tego, że Bob to pomaganie mu może odebrać trochę inaczej i przez to wyobrazić sobie nie wiadomo co. Że teraz nagle zaczną się regularnie spotykać, wszędzie wokół będą latały wyczarowane serduszka… Nie, nie, nie. Nigdy w życiu.
    Na świecie jednak istnieją osoby, do których zwykła odmowa po prostu nie dociera, a po którejś z kolei Vinga już nie miała pojęcia, co powiedzieć i jak się zachowywać. Chciałaby się gdzieś schować, zniknąć, zapaść pod ziemię, cokolwiek. A jednak, wbrew jej marzeniom, została dosłownie napadnięta po zajęciach z transmutacji. Nie zdążyła uciec, bo Bob pojawił się nie wiadomo skąd. Tym razem nic, zupełnie nic nie przychodziło jej do głowy, żadna wymówka, dzięki której rzekomo nie miałaby czasu, aby gdziekolwiek pójść.
    A potem… Potem Vinga palnęła, że po prostu już kogoś ma. Oczywiście, nie było to zgodne z prawdą, ale całkiem jakby ktoś rzucił na nie zaklęcie, usta sekundę później same powiedziały „o, tam idzie”, a ręka się uniosła i machnęła w jakimś nieokreślonym kierunku. Zrobiła to wszystko bezmyślnie, fakt. I natychmiast się odwróciła, żeby sprawdzić, czy w ogóle ktokolwiek tam idzie, bo gdyby się okazało, że korytarz jest pusty, to wyszłaby tak trochę na idiotkę.
    Może w tym jednym aspekcie szczęście się do Vingi uśmiechnęło, że nie pokazywała nicości, tylko jednak na horyzoncie pojawił się żywy osobnik. I owszem, Vinga tego osobnika znała i nagle zadowolenie sprzed chwili trochę zmalało. Teraz jednak nie było czasu na zastanawianie się, czy pomysł jest dobry, czy zostanie to dobrze odebrane, czy jednak źle, po prostu musiała to zrobić, że nie wyszło na jaw, ze tak po prostu kłamie. Trzeba było działać, aby udowodnić Bobowi, że naprawdę kogoś ma i powinien się odczepić, bo inaczej może zarobić fangę w nos, tak po mugolsku.
    Tak po prawdzie, to Vinga zwyczajnie natręta zignorowała w tamtym momencie. Po prostu ruszyła biegiem w stronę nadchodzącego z naprzeciwka Jihoona. Nawet się za siebie nie obejrzała, a kilka sekund później dosłownie rzuciła się chłopakowi na szyję, mocno się do niego przytulając.
    - Udawaj, błagam – szepnęła tylko prosząco, wręcz desperacko, bo dobrze wiedziała, że Ahn nie będzie zadowolony z tego ataku.
    Jeśli nie będzie współpracował, to wszystko się wyda, a wtedy Vinga pewnie spali się ze wstydu.

    OdpowiedzUsuń
  56. Nie spodziewała się tego drobnego, a jednak tak pożądanego, gestu jak przytulenie ze strony Jihoona. W jednej chwili poczuła jak emocje wręcz wylewając się wraz ze łzami, które teraz kaskadą spływały po jej policzkach. Z jednej strony czuła się tak błogo, kiedy obejmował ją ramionami, z drugiej zaś zdawała sobie sprawę, że nigdy nie będą zarezerwowane dla niej. Wtuliła twarz w jego koszule wiedząc, że nie powinna tego robić. Tak bardzo chciała go objąć lecz strach przed tym, że nie będzie w stanie go wypuścić z uścisku ją powstrzymywał. Część jej była pełna szczęścia, że Ahn zdobył się na ten gest pokazując, że nie jest mu tak do końca obojętna. Jednak w tej samej chwili odzywał się zdrowy rozsądek podpowiadający, że lepiej byłoby, gdyby odszedł, rzucił jakiś zaklęciem, uszczypliwą uwagą nie zostawiając jej żadnych złudzeń. Teraz czuła się dwa razy gorzej czując, że mogliby spróbować gdyby tylko okoliczności były inne.
    Była świadoma konsekwencji jakie ze sobą niosła ta sytuacja oraz co znaczyłoby to dla niego. Rozumiała, że musi się wycofać, nie mącić mu w głowie i nie wyciągać ze schematu, który nakreślili mu rodzice. To wszystko nie mogło się udać. Skrzywdziłaby go tylko w ten sposób i ta myśl musiała zacząć jej przyświecać.
    - Wiem- szepnęła potakując głową. Odsunęła się bardzo powoli od Ślizgona, jakby wcale nie chciała tego robić, na odległość dwóch kroków. - W końcu, która by cię chciała. Kogoś tak egoistycznego, zarozumiałego i wywyższającego się. Przecież ja bym nie chciała…- ostatnie zdanie powiedziała drżącym głosem zdając sobie sprawę jak kłamliwe są te słowa. Jednak im częściej będzie sobie to powtarzać to nadejdzie kiedyś czas, gdy w to uwierzy. - Ty też byś nie chciał takiej zołzy jak ja. Rodzice lepiej wybiorą, na pewno będziesz z niej zadowolony i będziesz z nią szczęśliwy. Tak, przecież my się nawet nie lubimy…- mówiła siląc się na obojętny ton głos i zaśmiała się nerwowo odwracając głowę na bok.
    - Zgodzisz się ze mną zapewne- dodała po chwili naciągając na siebie przemoknięty do suchej nitki sweter, jakby przez to miało jej się zrobić cieplej.

    Julia Ahn'a <3

    OdpowiedzUsuń
  57. Było jej zdecydowanie prościej jeszcze te kilka dni temu, kiedy wierzyła, że jego zgryźliwe uwagi rzeczywiście mają na celu jej dopiec, a on sam nie spojrzałby na nią inaczej niż z obrzydzeniem. Teraz natomiast, kiedy tak stali naprzeciwko siebie i patrzyła w jego ciemne oczy, które teraz wydawały się być tak łagodne, czuła się okropnie. Popełniła błąd, gdyby nie ta jedna rozmowa na balkonie dalej żyliby w nieświadomości oszukując siebie na wzajem, ale będąc względnie szczęśliwy. Ona wierzyłaby, że jakakolwiek próba nawiązania bliżej relacji i tak by się nie powiodła, a on kontynuowałby plany rodziców nie mając poczucia, że jest w tym coś złego.
    Spuściła wzrok, kiedy ją minął i dała upust kolejnym łzom spływającym bez ustanku powodując już nieprzyjemne szczypanie skóry. Zadrżała w tym samym momencie, gdy poczuła jego ciepłe ręce na swojej talii i bezwiednie się uśmiechnęła. Ostrożnie położyła zmarznięte dłonie na jego sunąc po nich delikatnie. Pierwszy raz w życiu żałowała, że nie jest czarownicą czystej krwi. Pierwszy raz życiu chciałaby trafić do Slytheriny i być jak te wszystkie dziewczęta z wysoko postawionych rodzin. Była tylko nic nieznaczącą szlamą, bez wpływów, bez pieniędzy, bez perspektyw na udane życie, bo nie miała większego marzenia niż poznać miłość swojego życia. Czuła, że z Jihoonem jest zupełnie inaczej. Jego niewinny dotyk wzbudzał w niej tyle emocji, dawał tyle ciepła i radości zaledwie przez jedno muśnięcie. W jego oczy można było wpatrywać się bez ustanku. Gdyby tylko mogli, zapewne rozmawialiby godzinami, bawili się, śmiali. On potrafił się bawić i cieszyć, wiedziała to.
    - W następnym wcieleniu będę zamożną Ślizgonką, zobaczysz- powiedziała i uśmiechnęła się blado wiedząc, że jedyne co ją interesuje to tu i teraz. Świadomość, że będzie patrzeć jak Ahn chodzi z odpowiednimi dla siebie kobietami napawał ją bólem i lękiem. Nie wyobrażała sobie innej w jego ramionach, a raczej nie chciała sobie wyobrażać. - Wtedy będziemy spotykać się na balach, bankietach, w Klubie Ślimaka i zapewne będziemy się nienawidzić, bo dopiero będę nieznośną zołzą- zaśmiała się mając taką wizję przed oczami. Oparła głowę o jego ramię jednocześnie czując jego policzek koło swojego. Zamknęła oczy nie chcąc by już więcej łez tego dnia znaczyło jej policzek.
    - Najwidoczniej tak było nam pisane. Za bardzo się różnimy i tak by nic z tego nie wyszło nawet jakbyśmy się lubili- kontynuowała chyba próbując sobie samej wytłumaczyć to wszystko, tak by było jej łatwiej.

    hogwarckie#lovestory#Romeo&Julia#Elody&Jihoon są fajniejsi <3

    Elody

    OdpowiedzUsuń
  58. Ajrun potrafił zająć się też czymś innym, poza nauką. Jednak ostatnio wszystko wymykało mu się spod kontroli, a jedyne nad czym umiał zapanować to książki. Właśnie dlatego wciąż do nich uciekał. Bo czarnowłosy krukon był najlepszy w ucieczkach i chociaż otwarcie, nigdy się do tego nie przyzna dobrze był tego świadomy. Uciekał za każdym razem, kiedy coś nie szło według jego planu, gdy osaczali go dobroduszni przyjaciele chcący, tylko mu pomóc. Chłopak nie chciał ani ich pomocy, ani ich towarzystwa. Pragnął jedynie spokoju. Odrobiny prywatności, kiedy będzie mógł najzwyczajniej w świecie się nad sobą poużalać. Oczywiście w tajemnicy przed całym światem. Bo gdzie, on i użalanie się? On i przejmowanie się czymkolwiek? To nie było w stylu tego Ajruna, na jakiego starał się wykreować.
    - W zasadzie, jeżeli nie masz nic przeciwko poszedłbym z Tobą - przecież biblioteka mu nie ucieknie, księgi na półkach leżały już przez tyle lat. Nic się nie stanie jeżeli Ajrun weźmie się za esej dzień później, najwyżej zarwie o jedną noc więcej. Chociaż to wcale nie będzie żadną nowością - może spotkajmy się na dziedzińcu, torbę tylko odłożę - jak powiedział tak zrobił.
    Sam nie wiedział czego oczekiwać po wyjściu do miasteczka. Ministerstwo tak ostrzegało o atakach zamaskowanych ludzi... Co prawda wyjścia jeszcze nie były zabronione, więc z pewnością śmierciożercy jeszcze nie zaatakowali Hogsmeade, a do zmroku było jeszcze sporo czasu, więc nawet gdyby coś miało się wydarzyć to mieli jeszcze sporo czasu.
    - Trzy Miotły i kremowe piwo czy raczej coś zupełnie innego? - zagadnął widząc czekającego za nim ślizgona.

    Ajrun

    OdpowiedzUsuń
  59. — I właśnie dlatego mugole mają telefony komórkowe. Wystarczy chwila, kilka wybranych cyferek i już możesz dowiedzieć się, gdzie przyjaciele są i dlaczego zmieniły im się plany. Całkiem przydatne w codziennym życiu, zawsze ubolewam że takie technologie nie działają w zamku — skwitowała z szerokim uśmiechem, który rozjaśnił jej twarz. Przesuwała palcem wokół otworu butelki piwa, przypatrując się swojemu towarzyszowi bez cienia zawstydzenia; nigdy nie miała problemu z utrzymaniem kontaktu wzrokowego, nawet jeżeli przedłużał się on na tyle, że graniczył niemalże z bezczelnym wpatrywaniem się w człowieka. — To trochę trudne porozumiewać się z bliskimi za pomocą sów. Moi rodzice długo nie mogli się przestawić na ten sposób, mama dostawała zawału za każdym razem, kiedy w nocy sowa stukała jej w okno. Tak to jest jak żyje się w świecie horrorów, a sowa nie jest zbyt pozytywnym zwiastunem. Dobrze, że sowa a nie kruk.
    Wiedziała, że niektórzy czystokrwiści czarodzieje całkowicie pogardzają mugolami, trudno było jednak odmówić zwyczajnym ludziom pewnych ciekawych i niezwykle praktycznych rozwiązań, które nie pojawiały się w świecie magicznym, jak chociażby właśnie telefony komórkowe. Oona w sumie cieszyła się, że jest mugolaczką — poza tym, że dostała niezaprzeczalną szansę, aby zobaczyć na czym polega magia i w jakiś sposób w niej uczestniczyć, miała też możliwość czerpania korzyści z obydwu światów. Nie była jednym z tych rozdartych pomiędzy magią a zwyczajnym świecie dzieciaków mugoli, którzy zostali wyrwani ze swojego naturalnego środowiska i wrzuceni do czegoś im całkowicie nowego, nieznanego i przerażającego. Była zafascynowana magią, ten świat dalej ją zaskakiwał i szczerze mogła przyznać, że go kochała, z drugiej strony jednak dalej była wierna temu, czego doświadczyła i nauczyła się w dzieciństwie: posługiwania się bez magii i nie wybierania drogi na skróty.
    Drgnęła nieznacznie, kiedy zaczął mówić o Krukonie, szybko jednak przybrała poprzednią pozę: rozleniwienia i pozornego rozluźnienia; pod stołem jednak, aby nieco rozładować napięcie, które nią owładnęło, kiedy temat zeszedł na Orosza, zaczęła poruszać nogą w rytm melodii, która cały dzień za nią chodziła.
    — Wydaje mi się, że zdradza, zdradzał, zdradzać będzie i jego była tutaj jest. Pełen pakiet — wymamrotała w końcu, zerkając przez ramię Jihoona na wspomnianego Krukona. Szybko jednak wróciła wzrokiem do Azjaty, nie chcąc aby jej spojrzenie skrzyżowało się z byłym chłopakiem. — Właściwie trochę go znam. Nikt nigdy go nie przyłapał na tym, ale plotki się pojawiają.

    [Dzięki, długo zastanawiałam się na jakie zmienić :)]
    Oona Griffith

    OdpowiedzUsuń
  60. Może i racja, że było to kolejne młodzieńcze zauroczenie, których zapewne doświadczyli i jeszcze doświadczą wiele. Jednak Elody miała dziwne wrażenie, że coś takiego nie stanie się już drugi raz. Nigdy z nikim nie czuła tego co przy Ahn’ie, niczyj dotyk nie był tak przyjemny, a obecność tak kojąca. Jeśli mówią, że miłość zdarza się tylko raz w życiu, to najwidoczniej ona zaprzepaściła tą szansę topiąc uczucia u czystokrwistego Ślizgona. To już się stało, nie mogła tego cofnąć. Teraz tylko musiała przyjąć tego konsekwencje.
    Przejęła się słowami Jihoona. Niestety uświadomiła go o kilku prawdach, które wcześniej były dla niego wygodne, a teraz stały się bolesną przeszkodą. Skrzywdziła go w ten sposób. Była tego w pełni świadoma i nie pozostawało jej nic innego jak naprawienie swojego błędu.
    Zamknęła oczy i przygryzła dolną wargę czując jego uścisk jakby miał być tym pierwszym i ostatnim jednocześnie. Za wszelką cenę powstrzymywała łzy, które cisnęły się do oczu i nieuchronnie spłynęły, gdy wypuścił ją z objęć. Spojrzała mu w oczy ten ostatni raz ostrożnie wtulając twarz w jego dłoń spoczywającą na jej policzku. Wiedziała, że przed nią stoi najcięższa walka, między tym co czuje, a tym co powinno się zrobić.
    Obserwowała jak Ahn oddala się w stronę zamku, a ona stała wśród ulewy, sama, a słone łzy mieszały się z kroplami deszczu.
    - Nie zapomnę- szepnęła do siebie, kiedy chłopak zniknął jej już z oczu. Nie ruszyła się, nie odeszła, stała w jednym miejscu jakby czekając, że niebo przestanie płakać razem z nią.

    Od rozmowy na błoniach Harrison robiła wszystko, by tylko nie stanąć na drodze Ahn’a. Przychodziła na posiłki przed wszystkimi lub jako ostatnia, czasami w ogóle je pomijając. Znała jego plan zajęć na pamięć przez co korzystała z odmiennych przejść lub szła naokoło, by przypadkiem nie trafić na niego na korytarzu. Nawet w dzień szkolnej uroczystości nie pojawiła się na chórze, by przypadkiem wzrokiem nie wypatrzeć go na Wielkiej Sali, a zdolności ku temu miała fascynujące. Wolny czas też spędzała w taki sposób, by przypadkiem nie natknąć się na jego ślizgońskich znajomych. Przez długi czas na prawdę to się sprawdzało, aż sama przyzwyczaiła się do takiego stanu rzeczy i chodziła jak w zegarku. Jednakże ich przypadkowe spotkanie musiało kiedyś nastąpić.
    Wracała z Ianem z biblioteki niosą kilka interesujących książek rozszerzających wiedzą na temat zaklęć. Zagadała się żywo mu o czymś opowiadając i od czasu do czasu zanosząc się melodyjnym śmiechem, że zapomniała wrócić z biblioteki okrężną drogą. I właśnie w tym momencie zobaczyła Ahna idąc u boku z jakąś Ślizgonką. Uśmiech z jej twarzy natychmiast zszedł, zwolniła kroku, a oczy same kierowały się w ich stronę. Poczuła silne ukłucie w okolice serca i nawet nie zauważyła kiedy te wszystkie opasłe tomiska wypadły jej z rąk. Niestety wypadły na tyle niefortunnie, że rozsypały się tuż pod nogami owej Ślizgonki, która nań nadepnąwszy poślizgnęła się i przewróciła. Wyglądało to komicznie i Elody powstrzymywała uśmiech, który wkradł się na twarz. Jednak chwilę potem dziewczyna wstała klnąc siarczyście i wyjęła różdżkę. W tym czasie Harrison kucnęła zbierając powoli rozsypane książki z małą pomocą Krukona, kiedy poczuła że ktoś nad nią stoi. Podniosła wzrok i zobaczyła dziewczynę Jihoona celującą w nią różdżką.
    - Ty głupia szlamo, zrobiłaś o specjalnie!- oburzyła się.
    - Nie, to był wypadek, zdarza się, przepraszam- odpowiedziała łagodnie dalej zbierając książki i układając je na mały stos. Wpatrywała się w ziemie, by odwrócić wzrok od Jihoona za wszelką cenę.

    nie#pozwalam#kończyć#wątku#bo#jest#super.

    Niezdarna panna Harrison

    OdpowiedzUsuń
  61. Natarczywie wbijała wzrok w ziemie za wszelką cenę hamując się, by nie spojrzeć na Jihoona. Jednak, gdy tylko kucnął na przeciwko niej i podał książkę, odruchowo podniosła zielone oczy na niego. Mur, który budowała przez tyle dni nagle runął, w tym samym momencie, kiedy napotkała jego wzrok. Na chwilę czas się zatrzymał i nie istniało nic, oprócz Ahn’owych oczu. Zorientowała się, że za długo to trwa i ponownie spuściła wzrok biorąc od niego książkę i odkładając razem z innymi.
    - Tak, jak zwykle- odpowiedziała cicho i objęła stos książek ramionami razem z nimi wstając. Chciała jak najszybciej iść, bo ta sytuacja do niczego dobrego nie prowadziła. Tyle czasu starała się nie inicjować żadnego kontaktu, a tutaj taka wpadka.
    Cofnęła się o krok przytulając do siebie książki w tym samym momencie, gdy brunetka ruszyła na nią dość agresywnie. Spojrzała na Johoona, który ją powstrzymał, a kąciki ust delikatnie drgnęły jej w geście uśmiechu. Nie patrzył na nią takim wzrokiem jakim obdarzał ją. Zrobiło jej się wyjątkowo ciepło na sercu.
    Spodziewała się, że za chwilę Ślizgonka wymierzy w nią zaklęcie dlatego jedną dłoń miała już zaciśniętą na różdżce. W odpowiednim momencie użyła formuły tarczy, oczywiście niewerbalne, bo po co się męczyć. Należała do klubu pojedynków, co najmniej raz w tygodniu od pierwszej klasy prowadzi bójki ze Ślizgonami, a przez kilka lat Ahn dał jej wiele lekcji pojedynkowania się. Była wyszkolana świetnie ku temu i duży ukłon za to należał się uczniom domu węża.
    - Nie radzę- odpowiedziała beznamiętnie, odwróciła się na pięcie i zmierzyła wraz z Krukonem w kierunku schodów, by zaszyć się w dormitorium i pewnie by tak zrobiła, gdyby nie to, że ta nie grzesząca rozumem dziewczyna wystrzeliła w jej kierunku kolejne zaklęcie robiąc niemałą dziurę w jej szacie. Elody zatrzymała się gwałtownie, wręczyła książki Ianowi prosząc, by poczekał na nią w Wielkiej Sali, a kiedy odszedł, odwróciła się w jej stronę. Zdjęła z siebie szatę odrzucając na pobliski parapet, podwinęła rękawy białej koszuli do łokcia i podeszła do dziewczyny.
    - Zignorowałabym to, by jestem bardziej rozważna i śmiem twierdzić, że mądrzejsza niż ty. Niemniej jednak nie wykorzystałaś ofiarowanej ci szansy i zniszczyłaś mi szkolną szatą. Niestety nie szastam kasą i jest mi strasznie przykro z tego powodu..Protego…nawet nie dasz mi skończyć?- oburzyła się patrząc na czerwoną ze złości twarz Ślizgonki.
    - Jesteś porąbana- odpowiedziała brunetka rzucając kolejnym zaklęciem.
    Nie powiedziałaś mi nic nowego- westchnęła Elody uchylając się przed zieloną smugą po czym wytrąciła za pomocą zaklęcia expeliarmus różdżkę z jej ręki.
    - Ups! Porąbana szlama wytrąciła różdżkę czystokrwistej czarownicy, co za wstyd- powiedziała ironicznie Gryfonka teatralnie przykładając dłoń do ust. Powinna sobie pójść, jednak nie mogła ignorować takich sytuacji. Wiedziała, że jak raz da za wygraną to okaże swoją słabość i nie dadzą jej potem spokoju. Spojrzała kątem oka na Ahn’a lecz zaraz potem wróciła wzrokiem do dziewczyny, która chwycił swoją różdżkę, a czerwony promień mignął przed oczami blondynki.
    - Ty…bezczelna…irytująca…- mówiła dziewczyna, a jej oczy wręcz emanowały złością.
    - Dziękuję, nie komplementuj mnie więcej, bo się zarumienię- odpowiedziała panna Harrison robiąc przy tym ukłon pełen gracji. Wiedziała, że takie zachowanie zwykle wprowadza ludzi w apogeum złości dlatego też ponownie krzyknęła „Protego!”, a zaklęcie odbiło się o włos mijając Ślizgonkę. - Schowaj różdżkę zanim zrobię ci krzywdę. Radzisz sobie całkiem nieźle- dodała po chwili Elody puszczając do niej oczko. Grabiła sobie, oj grabiła.

    #kisiel#budyń#cochcesz#jest#ciekawie#niech#Jihoon#się#cieszy <3

    Elody

    OdpowiedzUsuń
  62. Ahn chyba nie myślałam, że ona pozwoli, by takie zachowanie uszło Ślizgonce płazem, nawet przez wzgląd na chłopaka. Miała własną godność i jakieś tam poczucie własnej wartości, którego nie pozwalała zdeptać jakiejś tam wyniosłej czarownicy. Poza tym sam fakt, że mniemana dziewczyna Jihoona wyzywa ją od szlam i jeszcze rzuca zaklęcia w jej stronę, wywoływał u niej nieposkromioną ochotę pokazania, kto tak na prawdę jest tutaj lepszy, pomimo stanu urodzenia. Brunetka była wysoko urodzoną czarownicą, ale to Elody przez wmawiane przez tyle lat poczucie bycia gorszej tylko dlatego, że pochodzi się z mugolskiej rodziny, za wszelką cenę starała się udowodnić, że umiejętnościami i wiedzą nie odbiega, a może nawet czasami przewyższa tych szlacheckich czarodziei.
    Patrzyła się beznamiętnie na Ślizgonkę czekając tylko, aż kolejne zaklęcie mignie w jej stronę i zapewne by tak było, gdyby nie znajomy Puchon. Harrison wywróciła oczami doskonale wiedząc co teraz nastąpi. Już nawet otworzyła usta, by wytłumaczyć tą sytuacje jednak jej przeciwniczka ją ubiegła, robiąc maślane oczy do chłopaka. Blondynka westchnęła i pokręciła głową, a jej wzrok odruchowo pobiegł w kierunku JIhooona. Gdy tylko ich spojrzenia się spotkały, czuła, że wręcz tonie w jego ciemnych oczach. Przełknęła ślinę i odetchnęła głęboko czując dreszcze przeszywające jej ciało od stóp do głów. Nie chciała tego kończyć, mogłoby to trwać jak najdłużej, ale wszystkie komórki w jej ciele wręcz krzyczały, by odwróciła się i poszła w swoją stronę.
    Wyglądał mizernie. Zapadnięte policzki i zmęczenie w jego oczach były dostrzegalne z daleka. Jednak mimo to wydawał jej się niesamowicie atrakcyjny tylko potrzebował pomocy, opieki, którą w innych okolicznościach z pewnością by nad nim roztoczyła.
    Zapewne wpatrywałaby się tak w nieskończoność, gdyby głos Puchona nie wyrwał jej z tego transu.
    - Harrison- odezwał się chłopak podchodząc do niej. - W tą niedziele?
    - Tak, tak aktualne. Wezmę gitarę- powiedziała odruchowo zakładając niesforny kosmyk włosów za ucho i uśmiechnęła się blado do prefekta żegnając go machnięciem ręki.
    - Powinnaś mi buty czyścić, że nie dostałaś dzięki mnie szlabanu- usłyszała nad sobą zimny głos Ślizgonki.
    - Tak, jeszcze chwila Alex by zwymiotował na tą nieudolną dawkę słodyczy jaką starałaś się mu zaoferować- odpowiedziała odruchowo i poluzowała czerwono złoty krawat. Brunetka spojrzała z pożałowaniem na Ahn’a, który najwidoczniej nic sobie z tego nie robił.
    - Pozwolisz na to?!-niemalże krzyknęła.
    - On chce cię odciągnąć od próby pojedynkowania się ze mną, bo wie, że mogłabyś z tego nie wyjść cało. Wykazuje się w tym momencie szczytem roztropności i troski o twoją osobę więc łaskawie bądź mu za to wdzięczna- rzuciła odpinając pierwsze guziki białej koszuli. Nie wiedziała czy ogarniające ją gorąco spowodowane jest wzrokiem Jihoona czy pojedynkiem z jego dziewczyną. W każdym razie odwróciła się idąc w kierunku schodów, kiedy usłyszała głośną uwagę brunetki.
    - Takimi jak ty zajmą się śmierciożercy! Ponoć już są w Hogsmead więc nie mogę się doczekać, aż dopadną takich jak ty!
    Harrison zatrzymała się w pół kroku. Jedną dłoń zacisnęła w pięść drugą zaś zacisnęła na swojej rzeźbionej różdżce i usilnie starała się, by nie odwrócić się i nie rzucić na nią drętwoty.
    - Nie wiem jaki masz z tym problem. Jestem takim samym człowiekiem jak ty, mam dwie ręce, dwie nogi i w miarę sprawnie działający mózg, o ile wiesz o czym w ogóle mówię, a moje serce nie jest przesiąknięte egocentryzmem i złośliwością. Nie mnie sądzić kogo powinni dopaść śmierciożercy, ale patrząc na to trzeźwo powinni siedzieć w Azkabanie, a skoro ich tak lubisz, to czemu do nich nie dołączysz? Aaaa no fakt, oni są całkiem nieźli w zaklęciach- powiedziała odruchowo zaraz po tym rzucając zaklęcie tarczy, które odbiło się i śmignęło tuż przy uchu oddalającego się Puchona. Na chwilę zapanowała cisza, a potem rozległ się krzyk:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Ahn i Harrison, macie szlaban! Dziś wieczorem i nie obchodzą mnie wasz zajęcia dodatkowe!
      Elody tylko westchnęła przenosząc ciężar ciała na jedną nogę i spojrzała z niechęcią na Ślizgonkę. Niech ją szlag trafi.

      biedaku trzeba było iść spać! Trololo#mają#szlaban <3

      Elody

      Usuń
  63. — Jeżeli uważasz, że są to zmarnowane miesiące i lata, to znaczy że źle dobierałeś partnerów. Wiesz, byli nie są byłymi bez powodu, ale powinni coś wnosić do życia i czegoś uczyć — odparła leniwie, przeciągając swoje słowa do granic możliwości, nie spuszczając bacznego spojrzenia ze swojego partnera. — W sumie, jakby się nad tym zastanowić, nigdy nie żałowałam swojego byłego. Ty swoich żałujesz?
    Można to było pojmować właśnie w dwojaki sposób. Albo wszystkie miłostki były pewną nauką i dość dobrze spędzonym czasem, albo jednymi z największych błędów w życiu. Do Oony pasowała pierwsza opcja, pewnie dlatego, że trudno było powiedzieć, aby miała złamane serce — Orosz jaki był tai był, ale rozeszli się za obopólną zgodą. Uniknęli więc goryczy bycia porzuconym i darcia kotów o najmniejszą rzecz. Co prawda nie utrzymywali ze sobą raczej kontaktów, trudno jednak było powiedzieć, że byli na wojennej ścieżce i traktowali siebie za zło nieuniknione i błąd przeszłości. Po prostu czasami się nie udaje.
    Czyżby Jihoon miał złamane serce? Istniała również opcja, że po prostu wyrobił swoje zdanie na obserwowaniu otoczenia, a o to nie było trudno — płaczące dziewczyny bliskie na skraju załamania, faceci którzy na pozór udawali, że rozstanie nie boli, kiedy tak naprawdę gorycz odbierała im klarowność umysłu; wszystkie te rzeczy były przecież normą. Zwłaszcza jak się miało -naście lat, niewiele w głowie i buzujące hormony, które wszystko pogarszały.
    Zmrużyła delikatnie oczy i spoglądała na niego znad butelki, która już od kilku minut stała bezczynnie na ladzie, opleciona jedynie dłońmi Gryfonki. Oona starała się rozgryźć Ślizgona, trudno jednak było się podejmować podobnego zadania, kiedy się człowieka nie znało. Dziewczyna nie miała doświadczenia w poprawnym ocenianiu człowieka po pierwszym wejrzeniu, dlatego zazwyczaj tego nie robiła.
    Kątem oka zauważyła przemieszczającą się grupkę uczniów, którzy właśnie odeszli od baru i wypatrzyli w głębi sali wolny stolik. Śpiesząc, aby nikt im go nie zajął przed czasem, średnio uważali na otoczenie. Pech musiał spowodować, że przeciskając się między krzesłami, wybrali drogę akurat koło Oony. Griffith delikatnie skrzywiła się, kiedy została po raz pierwszy popchnięta, to było jednak nic z tym, co nastąpiło zaledwie chwilę później. Jakaś nieostrożna Ślizgonka potknęła się o nogę stolika i straciła równowagę, wylewając połowę zawartości kufla naokoło — w tym na ramię Oony.

    Oona Griffith

    OdpowiedzUsuń
  64. Spojrzała na Ahn’a i prychnęła odrzucając blond włosy do tyłu. Nie wisiała mu żadnej przysługi, bo w jego interesie powinno być pilnowanie lub chociaż przywołanie do porządku własnej dziewczyny. Gdyby nie jej chamskie odzywki na pewno nie doszłoby do tego wszystkiego. Tygodnie wypracowane na omijaniu Ahn’a w tej jednej chwili legły w gruzach. Była wściekła i gdyby nie fakt, że Jihoon wycelował w dziewczynę zaklęciem zapewne ona zrobiłaby to sama.
    Odwróciła się na pięcie i niezadowolona poszła w kierunku Wielkiej Sali. Chciało jej się krzyczeć, że jakaś durna Ślizgonka wpakowała ją w istną torturę, bo nie mogła tego nazwać inaczej. Miała siedzieć pół nocy patrząc na Jihoona i choć serce za pewne będzie ciągnąć je ku niemu, ona musi hamować się całą siłą woli.

    Po zajęciach poszła do prefekta Hufflepuff prosić o anulowanie szlabanu lub chociaż rozdzielenie ich na dwie tury, by nie musiała siedzieć tam razem z Ahn’em. Jednak Puchon był nieugięty i żadne argumenty, prośby czy groźby nie zmieniły jego decyzji. Zniechęcona udała się do dormitorium, by odrobić wszystkie lekcje, bo wiedziała, że ze szlabanem długo jej się zejdzie.
    Spojrzała na zegarek i z przerażeniem w oczach zebrała swoje rzeczy do torby po czym pognała do biblioteki. Wparowała do pomieszczenia ciężko oddychając. Kiedy napotkała wzrokiem Jihoona wyprostowała się, odgarnęła z twarzy niesforne kosmyki włosów po czym podeszła do stolika rzucając z hukiem nań swoją torbę. Usiadła na przeciwko chłopaka lecz zaraz potem zdała sobie sprawę, że przepisywanie książki patrząc na nią do góry nogami jest nie lada wyzwaniem. Westchnęła ciężko, wstała i usiadła teraz po prawej stronie Ślizgona.
    - Nie miałam wyjścia, podziękuj swojej dziewczynie- powiedziała uszczypliwie wyciągając z torby pióro i kałamarz. Serce waliło jej jak oszalałe kiedy siedział tak obok niej, roznosząc wokół zapach perfum. Jego wzrok rozgrzewał ją od środka, a głos wręcz rozpieszczał niczym najpiękniejsza melodia.
    - Na pewno byśmy się polubiły. Chętnie bym z nią rozmawiała, wymieniałybyśmy się ubraniami, zaklęciami…Zademonstrowałabym jej zaklęcie furnunculus…na niej…na twarzy…a potem doprawiłabym drętwotą- mówiła już nie kontrolując emocji. Zaczęła przepisywać pierwsze zdania lecz ręką jej widocznie drżała i nie potrafiła się skupić. Chciała wyjść, jak najszybciej, nie patrzeć, nie czuć, nie cierpieć.

    Bo Elody & Jihoon to najlepsze love story ever <3

    OdpowiedzUsuń
  65. [Bardzo serdecznie dziękuję za powitanie. :))]

    Janell

    OdpowiedzUsuń
  66. [Ty wiesz co? Nie mam bladego pojęcia, co w ogóle odpisać :D]

    - Vinga.

    OdpowiedzUsuń
  67. - Tylko się broniłam jakbyś nie zauważył- odpowiedziała na jego zarzut wciąż wpatrując się w pergamin. Wyraźnie pisanie jej nie szło. Ręce jej drżały przez co litery bardziej przypominały dziecięce szlaczki niźli kaligraficzne pismo. Na dodatek chwilę później z pióra kapnęła spora kropla atramentu robiąc nieestetyczny kleks. Westchnęła ciężko i odłożyła pergamin na bok jednocześnie biorąc czysty arkusz.
    Na kolejne słowa Ahn’a poczuła jak coś w niej wręcz wrze. Czemu miały służyć jego słowa? To on był tutaj czystokrwistym czarodziejem, który miał pewne ograniczenia co do wybranki swojego serca, a ona była wolna i mogła chodzić z kim jej się rzewnie podoba. Oboje mieli świadomość, że tak będzie lepiej dla…no właśnie, dla Jihoona. Nie chciałaby mu wchodzić z butami w jego idealny świat, psuć harmonie i nie daj Boże skrzywdzić w ten sposób. Unikała go i robiła to wszystko dla jego dobra, dlatego też jego słowa bardzo ją raniły.
    - Nie jestem, gratulacje na nowej drodze życia- skłamała wyraźnie sznurując usta z wściekłości. Inna dziewczyna u jego boku to widok gorszy od bogina. Nawet nie sądziła, że tak bardzo ją to zaboli, jednak gdy zobaczyła ich razem na korytarzu, czuła się jakby ktoś z całej siły uderzył ją w głowę, serce przeszył strzałą, a ona sama nie mogła złapać oddechu.
    - Tak, masz rację, mam Iana dlatego nie interesują mnie twoje związki, jestem wystarczająco zaabsorbowana swoim- odpowiedziała spokojnie nadal beznamiętnie wpatrując się to w książkę to w pergamin. Musiała w sobie jakoś stłumić te uczucia do Ahn’a, a na jej drodze stanął przystojny Krukon, który był w jakimś stopniu zainteresowany jej osobą i nawet czasami udawało mu się sprawić, że na krótką chwilę zapominała o Jihoonie. Sądziła, że przetrzyma ten rok właśnie tak, uciekając w ramiona innego, omijając jednocześnie Ślizgona, który namieszał jej w sercu i w głowie. Bała się też tego, że już nigdy nikt nie wywoła w niej tego samego uczucia co wywoływał Ahn i może też dlatego desperacko szukała zaprzeczenia swojej teorii. Niestety jak do tej pory bezowocnie.
    Przecież i tak nie mogli być razem, a ona nie była na tyle głupia, by za nim chodzić i robić im jakieś złudne nadzieje.
    Ostatnia wypowiedź chłopaka niemalże wyprowadziła ją z równowagi przez co odłożyła pióro na bok i odwróciła się w jego stronę patrząc głęboko w jego oczy. Nie robiła tego tyle czasu, że teraz czuła dziwne dreszcze przeszywające jej ciało, a serce nagle zaczęło bić z niespotykaną prędkością, przepompowując hektolitry krwi i powodując, wkradające się powoli na blade policzki, rumieńce.
    - To samo mogłabym powiedzieć o tobie. Twoja dziewczyna musi być bardzo w tobie zakochana, widać to w jej zachowaniu - zaczęła nie spuszczając z niego zielonych oczu. - Nic nie wiesz o moich uczuciach więc przestań je podważać. Oboje mamy świadomość jaka jest sytuacja i nie bardzo rozumiem do czego ma dążyć ta rozmowa. Chcesz mi coś powiedzieć Jihoon to zrób to teraz, a jeśli nie to weźmy się za przepisywanie, bo będziemy siedzieć tutaj codziennie. Nie sprzyja to raczej naszej relacji, a na pewno jej nie pomaga, chyba że coś się zmieniło od naszej ostatniej rozmowy to mnie o tym uświadom.
    Tęskniła za nim, było to widać w jej oczach, że bardziej niż siedzieć i bezceremonialnie udawać, że wszystko jest w porządku, chciała zatopić się w jego ramionach i powiedzieć jak strasznie ciężko było jej przez te ostatnie tygodnie.

    hogwardzka#drama#lepsza#niż#koreańskioryginał# Udało ci się przed 3 :P

    Zawzięta choć zakochana Elody

    OdpowiedzUsuń
  68. Do głowy by jej nie przyszło, że sprawa małżeństwa może być aż tak istotna dla całej rodziny i mieć rangę porównywalną do sprawy życia i śmierci. Owszem, było to istotne wydarzenie, ale żeby szły za tym interesy, jakieś porachunki i inwigilacje w osobiste życie. Nawet nie chciała w to wierzyć.
    Patrzyła na niego kompletnie nie zdając sobie sprawy z istnienia reszty światy poza jego osobą. Nie pomyślała, że bibliotekarka siedzi niedaleko, że nie powinni tego robić, że powinna zrobić wszystko, by nie dopuścić do tego szlabanu. Teraz siedziała koło niego powstrzymując się ostatnimi resztkami rozumu od tego, by po prostu go nie przytulić i nie wyrzuć z siebie całego żalu. Pragnęła ukryć twarz w jego koszuli napawając się słodką wonią perfum. Czuć jego dłonie na swoim ciele i cichy szept wprost do ucha, że wszystko będzie dobrze. Zachciało jej się czystokrwistego Ślizgona…
    Zadrżała widząc jak sięga dłonią do jej twarzy odgarniając niesforny lok, który wydostał się spod niedbałego upięcia.
    - Tak?- szepnęła poganiając go w ten sposób, a w zielonych oczach nagle zapłonęła nadzieja. W środku coś ją paliło i niecierpliwiła się czekając jego odpowiedzi. Niestety zamiast czułych słów usłyszała gorzką reprymendę. Westchnęła ciężko odwracając się przodem do stolika i podparła głowę ręką. Była wściekła na bibliotekarkę jak nigdy wcześniej, świetnie wręcz wyczuła moment.
    Patrzyła kątem oka na Jihoon’a. Nie była w stanie przepisać ani jednego słowa, bo ręce jej drżały jakby wszystkie emocje chciały znaleźć ujście właśnie tam. Odprowadziła wzrokiem bibliotekarkę i wpatrywała się beznamiętnie w pusty pergamin przed sobą.
    - Niech to szlag Ahn! Przecież tak nie można- powiedziała nagle jednocześnie wstając i patrzyła na niego z mieszaniną bólu i żalu. Musieli coś z tym zrobić. Albo wóz albo przewóz, a nie wieczne naciąganie się i brak stabilnego gruntu pod nogami. Musieli coś zadecydować.

    Czemu ze wszystkich pragnień na świecie wybrałam Ciebieeeee eeeee <3

    Elody wpadła po uszy

    OdpowiedzUsuń
  69. [Nie no, nie pobije, choć zdarzyło jej się już komuś przywalić :D
    Po prostu chyba pierwszy raz nie wiem, w co mam ręce wsadzić, o co się zaczepić i jak to napisać. Poza tym, jedyna reakcja podobna do Vingi w takim momencie, to po prostu strzelenie go w twarz i pójście sobie, a wtedy by nam się wątek urwał, bo przecież nie poszedłby za nią, no i tak jakoś... Nie wiem, jak inaczej mogłaby zareagować, bo wszystko inne jest do niej całkowicie niepodobne.]

    - Vinga.

    OdpowiedzUsuń
  70. Miała dość tej chorej sytuacji, w której oboje udawali przed sobą i całym światem, że wszystko jest w porządku i usilnie starali się powrócić do poprzedniej relacji. Nie zgadzała się z tym, w środku niej coś wręcz krzyczało, że tak nie można, bo to przeczy ich naturze. Poza tym to najpiękniejsze uczucie stało się z dnia nadzień tym najgorszym, wyniszczającym od środka.
    Patrzyła wyczekująco na Ahna przenosząc spojrzenie z jednego oka na drugie. Nie była do końca pewna czego od niego oczekuje. Może chciała usłyszeć, że powinni się od siebie kompletnie odizolować i żyć własnym życiem dla dobra ich obojga, a może wręcz odwrotnie. Pragnęła usłyszeć, że spróbują być razem, bo oboje wbrew wszelkim przeciwnością tego właśnie chcą. Zdawała sobie sprawę z wszelkich różnic, wszystkich przeszkód i barier, ale jednak ten jeden jedyny argument krzyczał najgłośniej przekrzykując wszystkie wady takowej próby.
    Westchnęła ciężko i spuściła wzrok, bo nie była pewna co powinna mu odpowiedzieć. Nie wiedziała, tak samo jak on nie miała pojęcia, które wyjście z sytuacji jest najlepsze.
    Już otworzyła usta, by oznajmić mu, że brak perspektyw tego związku jednak przechyla szalę na rzecz unikania siebie nawzajem, kiedy tak nagle przyciągnął ją ku sobie. Nagle wszystkie emocje opadły, jakby jego ramiona były lekarstwem na całe zło tego świata. Zamknęła oczy wtulając twarz w jego ciepłe ciało i chłonąc całą sobą bliskość jego osoby. Objęła go ramionami ostrożnie kładąc dłonie na jego plecach i sunąc nimi z wolna.
    - Nie chce z tego rezygnować- szepnęła nie odrywając się od niego. Teraz była pewna jak niczego innego, że do pełni szczęścia potrzebuje jego, tego czystokrwistego Ślizgona, na którego widok miękną jej kolana, a silne ramiona trzymające ją w swych objęciach są ostoją spokoju i poczucia bezpieczeństwa. Odsunęła się na kilka cali unosząc głowę tak, by móc na niego spojrzeć.
    - Nie każdy związek kończy się małżeństwem, może powinniśmy spróbować. Jesteśmy różni, tak bardzo różni więc może się okazać, że nam nie wyjdzie. Mimo to nigdy nie będziemy mieć żalu, że nie spróbowaliśmy i odebraliśmy sobie klucz do szczęścia- mówiła wbijając spojrzenie w jego ciemne oczy. - Tylko, że ty masz dziewczynę….- dodała po chwili uświadamiając sobie tą bolesną prawdę - a ja chłopaka.

    Drama#level#hard# niechmówiążetoniejestmiłość <3

    Elody

    OdpowiedzUsuń
  71. Denerwowali go ludzie, którzy podważali jego zdanie. Którzy nie szanowali jego poglądów i za wszelką cenę chcieli nastawić go, na ich własne zdanie, oczywiście nie miał żadnych problemów kiedy to on, próbował kogoś namówić na zmianę poglądów. Był pieprzonym hipokrytom i jak każdy taki, nie widział swoich błędów.
    Czas spędzony ze ślizgonem wyglądał jednak inaczej. Każdy z nich mówił to co myślał, nie zważając na zdanie drugiego. Przynajmniej tak odbierał to sam Ajrun. Słuchał słów ślizgona jednak kompletnie się na nich nie skupiał. Myślami był zupełnie gdzie indziej...
    Przed oczami miał przepiękną blondynkę z pełnymi, malinowymi ustami i soczyście zielonymi tęczówkami. To było do niego tak niepodobne... Przecież ona tak naprawdę w ogóle go nie obchodziła. Z jego strony nie było żadnych uczuć, jednak wciąż o niej myślał, nawet wtedy kiedy tego nie chciał. Można powiedzieć, że wówczas w szczególności piękna gryfonka jawiła się w jego myślach.
    Dopiero pytania Ahn'a sprowadziło go na ziemię. Zmarszczył lekko brwi, odstawiając kufel pełen kremowego piwa na stół i zerknął na siedzącego przed nim Azjatę.
    - U mnie? - szczerze go zdziwiło jego pytanie, zainteresowanie. Westchnął cicho po czym przystawił kremowe piwo do ust i upił łyk, zastanawiając się nad swoją odpowiedzią. Bo właściwie co mu miał powiedzieć? Niby było to zwykłe, pytanie jednak Ajrun takich nie lubił najbardziej. Wiedział, że wężyk nie będzie próbował sprowadzić go na ziemię, jednak zazwyczaj ludzie, którzy zadawali takie pytania właśnie do tego zmierzali... - Jakoś leci - wzruszył lekko ramionami - poznałem ostatnio dziewczynę - na jego ustach mimowolnie, całkowicie bez kontroli pojawił się lekki uśmiech - piękną, świetną gryfonkę... - dodał po chwili, ponownie odstawiając piwo. Znów miał przed oczami jej obraz - ale... Mniejsza. U Ciebie wszystko po staremu? - odbił pytanie, w końcu tak postępowali kulturalni ludzie. Pytali z grzeczności co u drugiego, kompletnie się tym nie interesując.

    Wybacz, że tak długo to trwało :)
    Ajrun

    OdpowiedzUsuń
  72. No i to właśnie był ten dość istotny problem, który od czasu ich ostatniego spotkania dość mocno namieszał. O ile Ahn był kompletnie pozbawiony jakiejś głębszej więzi z ową Ślizgonką, tak Elody nawiązywała coraz lepszą relację z mniemanym Krukonem. Spędzali ze sobą dużo czasu docierając się powoli do siebie na wzajem, a do tego wszystkiego miała namacalny dowód, że komuś na niej zależy i mogą stworzyć długodystansowy związek, czego kompletnie nie mogła oczekiwać od Jihoon’a. Nie sądziła, że jednak dojdzie do takiej konfrontacji ich dwojga, a do tego wszystkiego podejmą próbę bycia razem.
    Nie bardzo wiedziała co teraz powinna zrobić. Lubiła Iana, dobrze się z nim dogadywała, a poza tym przeszli przez ten czas kilka trudnych sytuacji co zdecydowanie zacieśniło więź między nimi. Poza tym ich związek był rzeczywisty, mogła trzymać go za rękę, przytulać, całować, a on opiekował się nią najlepiej jak potrafił. Zupełnie inaczej miała się sytuacja z Ahn’em. Zależało jej na nim jak na nikim dotąd, ale nie miała pewności czy to przetrwa, a raczej skłaniała się ku przeświadczeniu, że nic z tego nie będzie. Nawet jeśli wszystko poszłoby według idealnego scenariusza to na końcu i tak czekała ich rozłąka. Nie wiedziała czy powinna rezygnować z Krukona, który był dla niej dobry i po prostu był.
    Patrzyła prosto w ciemne oczy Jihoon’a i uśmiechnęła się na jego słowa. Zdecydowanie lepiej czuła się ze świadomością, że dziewczyna nie jest bliska jego sercu. Niemalże natychmiast poczuła swego rodzaju ulgę i przyjemne ciepło gdzieś tam w środku. Kolejna słowa chłopaka natomiast wprawiły ją w konsternację. Oblizała ze zdenerwowania malinowe wargi i westchnęła głęboko.
    - Kochać to bardzo duże słowo…- zaczęła powoli nie spuszczając z niego wzroku- myślę, że za wcześnie na takie deklaracje. Po prostu go lubię, jest opiekuńczy, ciepły, dobrze się nam rozmawia i miło spędza czas. Zależy mu, stara się, to jest wspaniałe- mówiła uśmiechając się przy tym delikatnie. - Natomiast ja nie mam zielonego pojęcia jak ty mnie postrzegasz. Nie wiem Ahn co czujesz, czego oczekujesz i na czym ci zależy, a chciałabym wiedzieć.

    * dramaty,dylematy i romantyczne pieśni w tle

    Elody <3

    OdpowiedzUsuń
  73. Spojrzała na niego z mieszaniną zaskoczenia i żalu kiedy ją puścił. Na jego słowa tylko rozchyliła wargi ze zdziwienie nie mogąc wierzyć własnym uszom. No tak, przecież mogła się tego spodziewać. O ile ona powiedziała mu co o nim szczerze myśli i tak na prawdę dawała mu jasno do zrozumienia, że jej zależy, a jedynie jego rodzina i status wstrzymują ją przed zbliżaniem się do niego, o tyle ona nie miała pojęcia co właściwie czuje Ahn. Gdzieś czytała między wierszami, interpretowała gesty, ale wszystko wydawało się tylko tak mgliste, że czasami wydawało jej się, że to tylko jej bujna wyobraźnia i nadzieja przejawiają jej jakieś dziwne przebłyski skrywanych w sercu marzeń. Nie oczekiwała w tym momencie od niego niczego więcej poza kilkoma słowami utwierdzającymi w przekonaniu, że on także bardzo chce spróbować i mimo wszystko mu na niej zależy. Nie chodziło jej o deklaracje miłości, obietnice bez pokrycia, tylko kilka słów dających nadzieję.
    Kiedy się odsunął poczuła się nagle z tym wszystkim osamotniona. Oczekiwał od niej, że rzuci wszystko co teraz ma na rzecz Ahn’a, który nie potrafił nawet przed nią przyznać, że coś do niej czuje, bo tego potrzebowała.
    - Jesteś cholernym egoistą- powiedziała czując jak do oczu powoli napływają jej łzy. - Doskonale zdajesz sobie sprawę, że wystarczyłoby zaledwie kilka słów od ciebie potwierdzających, że zależy ci na mnie tak samo jak mi na tobie. Poza tym, że miałeś przebłyski zaproszenia mnie na kawę nie wiem nic! Oczekujesz, że rzucę wszystko w jednej chwili, a nie dajesz mi nic w zamian, nawet świadomości, że nie jestem twoją kolejną zabawką- mówiła głosem przepełnionym złością i smutkiem jednocześnie. Już wierzyła, że wyjdą na prostą, uda im się chociaż zacząć, a tutaj takie rozczarowanie. Patrzyła na Ślizgona przez chwilę bez słowa jakby oczekując odpowiedzi. Po chwili pokręciła głową i prychnęła nerwowym śmiechem.
    - No jasne, mogłam się tego spodziewać. Jak zdecydujesz się jednak na mnie i schowasz głęboko swojego ego przyznając się, że czujesz do mnie coś więcej niż obrzydzenie, to wiesz gdzie mnie szukać- powiedziała z wyraźną goryczą w głosie po czym podeszłą do stolika i zaczęła pakować swoje rzeczy.
    - Odechciało mi się- rzuciła tylko nie patrząc już na niego po czym szybkim krokiem wyszła z biblioteki. Minęła po drodze bibliotekarką mówiąc tylko, że źle się czuje i przyjdzie jutro przed zajęciami. Teraz po bladych policzkach raz za razem spływały łzy.



    Drama, drama, drama, ale on go i tak kocha <3

    Niepocieszona panna Harrison, dla której Jioon jest bardzo męski :*

    OdpowiedzUsuń
  74. Ajrun nie mógł sobie pozwolić na uczucia do tej dziewczyny. Jednak im dłużej i częściej spędzał z nią swój wolny czas, co raz bardziej zaczynał ją lubić. A w soczyście zielone oczy mógłby wpatrywać się godzinami. I walczył ze sobą z całych sił, bo nie mógł sobie na to pozwolić. Przecież miał w stosunku do niej zupełnie inne zamiary. Musiał przezwyciężyć swoje słabości, aby udowodnić samemu sobie, że potrafi. Że kiedy tylko mocno chce, to może w sobie zdusić nawet tak mocne emocje i uczucia. Poza tym, przecież dla niego i tak było za późno, na szczęśliwe zakończenie. Wybrał sobie inną drogę i zamierzał nią sumiennie kroczyć, aż do osiągnięcia wyznaczonych celów.
    - Czekaj... Ty? Gryfonkę? - uniósł lekko brwi, zaciekawiony owym faktem. Nie, żeby go to jakoś szczególnie interesowało. Jednak od zawsze toczyła się bitwa pomiędzy wychowankami Slytherinu i Gryffindoru. I chociaż zdarzały się wyjątki, potwierdzające regułę Ajrun mógłby się założyć, że Ahn raczej tym wyjątkiem nie jest - musi być niezwykła - zauważył, trzymając w dłoni już pusty kufel - ale... Wybacz. Na pewno nie tak bardzo jak Harrison - kontynuował, wpatrując się w czarownicę stojącą za barem. Czekał, aż załapią kontakt wzrokowy, w końcu jego kufel był już pusty, a on wciąż miał ochotę na więcej.
    Gdyby tylko wiedział, że obaj myślą o tej samej dziewczynie, momentalnie by się zamknął i w ogóle nie poruszał tematu płci pięknej. Kontynuowałby dalej głupie, nic nieznaczące rozmowy o wszystkim i o niczym, aby tylko nie zakłócać tego dobrego dnia, którym miał ochotę się nacieszyć.

    Ajrun

    OdpowiedzUsuń
  75. [Hej, dawno temu pisałyśmy razem, nie wiem czy pamiętasz, bo miałam drobną przerwę. Mirabelle. Chcesz może kontynuować wątek albo zacząć jakiś nowy? Bo nie wiem czy Cię nie zraziłam tą przerwą. xD]

    Mira

    OdpowiedzUsuń
  76. Czuł na sobie te spojrzenie ślizgona, jednak nie zamierzał tego komentować. Sam ciągle sobie wmawiał, że nie może do tej dziewczyny żywić żadnych uczuć bo to i tak będzie musiało się skończyć i to w dodatku dość boleśnie. Dla niej. A gdy i on pozwoliłby sobie na prawdziwe uczucia to jego plan nie miałby najmniejszego sensu, bo największy ból sprawiłby sobie samemu. Przygryzł wargę, sięgając po pełen kufel. Zapatrzył się w jego wnętrzu.
    - Owszem, świecą - uśmiechnął się lekko - od alkoholu - dodał po chwili, upijając spory łyk piwa. Czuł, że ma już w sobie dość sporo alkoholu, a ten zaczyna już na niego działać, jednak nie miał zamiaru sobie niczego odmawiać - poważne... Jesteśmy już, oficjalnie w związku - zauważył, ponownie przykładając kufel do ust. Nie mogło być poważne. Chociaż pozory musiał stwarzać. Uśmiechnął się lekko do chłopaka siedzącego przed nim - tak Jihoon, to cholernie poważne - zakończył swoją wypowiedź, odkładając kufel na stół odrobinę za mocno, przez co po pomieszczeniu rozniósł się lekki huk. Rozsiadł się wygodnie na krześle, opierając się plecami o oparcie i przymrużył lekko oczy.
    - A co z Tobą? Masz dziewczynę, jak sam zauważyłeś... Ale to o tej gryfonce jakoś tak, milej opowiadasz - zauważył, przekręcając lekko głowę w bok.

    Ajrun

    OdpowiedzUsuń
  77. - Jesteś słaby - mruknął bezmyślnie poniesiony poprzez upojenie alkoholowe - przecież nikt nie każe Ci się z nią od razu żenić. Korzystaj z życia, zabaw się - kontynuował swoje przemówienie, zupełnie nie zdając sobie sprawy z całej sytuacji - jestem przekonany, że prędzej czy później i tak Ci przejdzie. Po co się męczysz z kimś kto Cię nie interesuje... Nawet jeżeli to przejściowe - przerwał na chwilę, próbując zebrać myśli do kupy, aby dokładnie przekazać ślizgonowi to, co siedzi mu w głowie - po prostu chodzi mi o to. Idź przejściowo do tej dziewczyny co Cię interesuje. Twoi rodzice... Przecież wiedzą, że jesteś odpowiedzialny i gdy przyjdzie Twoja chwila, to zrobisz wszystko co do Ciebie należy - dla Ajruna to było po prostu oczywiste. W ogóle idea aranżowanych małżeństw była czymś całkowicie abstrakcyjnym. Nie wyobrażał sobie, aby ktoś za niego wybrał osobę, z którą spędzi resztę życia. W ogóle, nie wyobrażał sobie aby jego ojciec w jakimkolwiek stopniu wtrącał się do jego życia. W końcu od ponad dwóch lat, ich rozmowy są ograniczone do "cześć" i "do zobaczenia w czerwcu"...

    OdpowiedzUsuń
  78. [ Wyyyybacz za zwłokę, ale wiesz, że nie jestem mistrzem zaczynania, a i czasu ostatnio nawet nie było za wiele. Przepraszam :* ]


    Od ostatniej rozmowy Elody z Ahn’em minęły dokładnie trzy dni. Nie była w stanie z nim rozmawiać, musiała odpocząć od tego wszystkiego i na spokojnie sobie przeanalizować. Nie była w łatwej sytuacji manewrując między całkiem fajnym Krukone, który był, a prawdziwą, wyśnioną miłością, która była dla niej tak bardzo nieosiągalna. Nie potrafiła nie myśleć o tym Ślizgonie, nawet jeśli była w towarzystwie Iana to wciąż obraz Jihhon’a gdzieś był tam z tyłu jej głowy, a ona sama miała dziwne poczucie winy, jakby go w ten sposób zdradzała choć ich relacja i tak daleka była nawet od względnej normalności zakrapianej przyjaźnią.
    Ominjała szlaban przez kilka dni przesiadując w skrzydle szpitalnym i utrzymując, że to co jakiś czas temu wydarzyło się we Wrzeszczącej Chacie daje o sobie znak coraz mocniej. Dopiero trzeciego dnia zdecydowała się stanąć z nim twarzą w twarz. Przyszła na szlaban wcześniej, duże wcześniej i zabrała się za przepisywanie opasłej książki, ale myślami wciąż błądziła gdzieś indziej. Kiedy do biblioteki ktoś wszedł, spojrzała tylko kątek w stronę wejścia, a kiedy jej wzrok napotkał Ahn’a uśmiechnęła się subtelnie. To zaczynało robić się niezdrowe, gdyż dzień w którym go nie widziała nagle stawał się być straconym, nie czuła tych przysłowiowych skrzydeł, a reszta rzeczy była tak nagle mało istotna. Tęskniła za nim, walczyła sama ze sobą wciąż nie widząc co począć.
    Usiadł obok niej roztaczając zapach swoich perfum.
    - Cześć- rzuciła łagodnie lecz bała się na niego spojrzeć. Ostatni raz pokłócili się i miała dziwne wrażenie, że on nie ma ani ochoty ani najmniejszych chęci na przebywanie w jej towarzystwie. Przygryzła dolną wargę, a serce przyspieszyło tempa. Przestała na chwilę pisać, odetchnęła głęboko i kątem oka spojrzała na Jihoona. Miała nieokiełznaną ochotę zrobić coś nieprzemyślanego i niezmiernie głupiego. Była Gryfonką więc częstokroć najpierw robiła potem myślała, a tym razem nie było inaczej.
    Położyła nagle jasną dłoń na jego prawej delikatnie wsuwając smukłe palce w jego wewnętrzną stronę dłoni powstrzymując go przed pisanie. Podniosła głowę wbijając spojrzenie zielonych oczy prosto w twarz chłopaka.
    - Czy pójdziesz ze mną dziś popołudniu na kawę?- zapytała jednym tchem. Poczuła jak serce wali jej jak oszalałe, a stres sparaliżował jej ciało. Odważyła się zadać to pytanie, ale strach przed odrzuceniem był potworny. Oblizała wargi ze zdenerwowania i uśmiechnęła się blado nie spuszczając z niego wzroku.

    Zakochana i zdesperowana Elody :*

    OdpowiedzUsuń
  79. Ten delikatny dotyk, kiedy tak bezpretensjonalnie ułożyła swoją dłoń na jego, był czymś wyjątkowym, jakby nagle w tej jednej chwili pękła mydlana bańka, w której hermetycznie była zamknięta przez długi czas. Wpatrywała się w jego oczy odrobinę odpływając od rzeczywistości, a myślami błądząc po idealistycznie wykreowanym świecie, gdzie mogliby chociaż spróbować być razem i nic ani nikt nie stawiałby zapór. Tak więc zatapiała się przez chwilę w jego, co prawda, chłodnym spojrzeniu nim sens jego słów do niej dotarł.
    - Co? Em…ale to niezobowiązująca kawa, a chyba z…kolegami mogę raz na jakiś czas gdzieś wyjść. Chyba że twoja dziewczyna ma coś przeciwko lub sam nie masz ochoty, zrozumiem to- powiedziała choć ostatnie słowa brzmiały dość smutno.
    Ian w cale nie musiał wiedzieć, że wychodzi z Ahn’em do Hogsmead, to była pierwsza sprawa, a druga, że miała kolegów i swoje prywatne życie poza Ajrunem więc organizowała sobie czas na różne sposoby. Przecież nikt poza Harrison i Jihoonem nie wpadłby na to, że może ich ciągnąć ku sobie. To nawet brzmi absurdalnie dla logicznie myślącego człowieka, by czystokrwisty Ślizgon spotykał się za mugolską Gryfonką. Cuda się jednak zdarzają.
    Stres nadal przejmował kontrolę nad jej ciałem, bo wciąż nie dostała jednoznacznej odpowiedzi, a nieukrywanie zależało jej na tym spotkaniu. Mogli ze sobą normalnie porozmawiać i zobaczyć jak czują się w swoim towarzystwie bez tych wszystkich docinek, arogancji i szastania zaklęciami w siebie. Chciała zobaczyć czy wytrzymają choć jeden dzień ze sobą w miłej atmosferze, a może będzie to katastrofa i nawet nie ma co próbować. W jakiś sposób by ją to uspokoiło. Chociaż z drugiej strony, gdyby okazało się, że jednak dzień spędzony razem należy do udanych, problem zrobiłby się jeszcze większy nic obecnie.
    Ahn nie zabrał dłoni, tak więc i ona nie zamierzała tego robić czując pod palcami jego delikatną skórę i ciepło. Niektórzy mówią, że po dotknięciu dłoni można poznać swojego ukochanego czy ukochaną. Jeśli byłaby to prawda, to zapewne odczucie jest identyczne z tym, które teraz doświadczała Elody.

    Panna Harrison

    OdpowiedzUsuń
  80. Problem z Ooną był taki, że jej reakcje były mocno opóźnione. Zanim zdążyła cokolwiek zrobić, wszystkim zajął się już jej towarzysz. Potrafiła tylko przyglądać się temu biernie, z lekko uchylonymi ustami. Kiedy dotarło do niej, że została oblana, Jihoon już kierował różdżkę w stronę niesfornej Ślizgonki. Sprawa była prawie pozałatwiana, kiedy w Oonie zaczął dopiero kiełkować gniew. Może to i dobrze, że inicjatywę przejął Ślizgon, gdyby ona to zrobiła, nie skończyłoby się to tak pięknie. Miała niewyparzoną gębę i gdy się wściekła rzucała przekleństwami na prawo i lewo, nie mówiąc już o tym, że kilka razy zdarzyło jej się w przypływie gniewu rzucić się z rękoma na przeciwnika.
    Zerknęła przez ramię Jihoona na byłego chłopaka, który chyba miał zamiar wstać i zainterweniować, kładł bowiem już dłonie na blacie stolika. Wykorzystując nieuwagę Ślizgona, który zajmował się właśnie próbą zapanowania na sytuacji, posłała Węgrowi piorunujące spojrzenie i delikatnie potrząsnęła głową w odmownym geście. Ostatnie czego potrzebowała to jego interwencja i rozdmuchanie całej sprawy. Orosz zrozumiał niemalże od razu i opadł ponownie na swoje siedzenie, przyglądając się stolikowi Ślizgonów z ponurym niezadowoleniem.
    Śmierdziała piwem. Okropieństwo. Nie dość, że była mokra to jeszcze śmierdziała. Zamiast jednak czym prędzej udać się do łazienki i coś z tym zrobić, zaczęła przekopywać głębokie kieszenie szaty w poszukiwaniu chusteczek higienicznych, które zawsze miała przy sobie. Kiedy w końcu je znalazła, zsunęła z ramion szatę, przewieszając ją luźno przez oparcie krzesła. Biała, luźna i męska koszula, którą miała na sobie, była jedynie nieznacznie mokra, włosy jednak, po tej części twarzy, smętnie zwisały jak strąki. Tak skupiła się osuszaniem chusteczką pasm włosów, że słowa Ślizgona dotarły do niej dopiero po dłuższej chwili i zdawała się nawet nieco zaskoczona.
    — W sumie by pasowało. Jesteście okropni. No powiedzmy, że dziewięć na dziesięć przypadków jest okropna — skwitowała to takim tonem, jak gdyby stwierdzała oczywiste. — Nie lubię stereotypizacji, jednak czasami trudno jej uniknąć. Zwłaszcza, jeżeli zachowujecie się tak jak gdybyście chcieli na siłę udowodnić wszystkim, że jesteście okropnymi ludźmi i się tym szczycicie. Powinniście nosić plakietki zawieszone na szyi z napisem „uwaga, gryzę i pluję jadem!”. — Jakby dla potwierdzenia spojrzała na stolik, który zajmowali Ślizgoni, w tym dziewczyna, która wylała na nią piwo i nie poczuwała się do żadnej odpowiedzialności. Oona Griffith miała rację, część z nich wpatrywała się w nią w taki sposób, że gdyby wzrok mógł zabijać, pewnie Gryfonka padłaby martwa na miejscu. — Jak to z wami jest? Ja wiem, że na złych chłopców leci więcej dziewczyn, ale przecież chyba nie chodzi o popularność u płci przeciwnej, nie? — wróciła spojrzeniem do Jihoona, z jawnym zapytaniem w oczach. Na chwilę przestała bawić się włosami i zastygła w bezruchu, z rękoma uniesionymi i trzymającymi chusteczkę owiniętą wokół końcówek włosów. Musiała wyglądać nieco komicznie.

    Oona Griffith

    OdpowiedzUsuń
  81. Nadszedł ten moment, kiedy rozmowa stała się naprawdę interesująca. W końcu zaczęła konkretnie dotyczyć jego osoby. Jego, tego siedzącego przed nim i jeszcze Elody. Na czole Iana pojawiła się duża zmarszczka, gdy tylko dotarł do niego sens słów Ahn’a. Zmarszczył mocno brwi i zacisnął pięści pod stołem.
    To co wydarzyło się w kolejnym momencie… Ian nie był w stanie tego wytłumaczyć. Czy słowa azjaty sprawiły, że poczuł się zagrożony? Może zdał sobie sprawę z prawdziwości swoich uczuć, albo po prostu buzujący w jego krwi alkohol w końcu przemówił i pokierował zachowaniem siedemnastoletniego Krukona.
    Odsunął się gwałtownie z krzesłem od stołu, odpychając się dłoniom i szybko podniósł się na nogi. Z jego oczu biła wściekłość. Obszedł stolik i bez słowa chwycił chłopaka za ramiona i szarpnął nim.
    - Zbliż się tylko do niej – warknął oschle, ciągnąc chłopaka w górę, tak by mogli sobie patrzeć prosto w oczy. Gdyby tylko Ajrun potrafił zabijać wzrokiem, niestety ślizgon do najżywszych by nie należał. Dobrze dla niego, że takiej umiejętności Ian nie nabył, ani nie był w stanie nabyć. Mimo wszystko alkohol sprawił, że kompletnie nie zastanawiał się nad swoimi czynami i po prostu działał. Tak całkiem bezmyślnie, w ogóle niepodobnie do wychowanków domu kruka. Jednak nie to było ważne w tej chwili – zbliż się do niej Ahn, a pożałujesz – krukon już się chciał zamachnąć aby przywalić porządnie przyjacielowi jednak jakiś starszy czarodziej siedzący nieopodal postanowił zareagować. Chwycił go za kołnierz i odciągnął od chłopaka.
    - O cokolwiek poszło, załatwcie to na zewnątrz – powiedział ostro – ludzie przychodzą się tu zrelaksować, a nie patrzeć na jakieś bójki małolatów – dodał i pchnął krukona w stronę wyjścia.

    Oj tak... ;)
    Ajrun

    OdpowiedzUsuń
  82. Na słowa Ahn’a oczy Elody powiększyły się dwukrotnie, a usta delikatnie rozwarły się ze zdziwienia. Domyśliła się, że są to słowa Iana i nie wiedziała czy bardziej dziwi ja fakt, że ze sobą rozmawiali czy też to, że w pewnym stopniu musiała wydać się ich relacja, więc nie ma nawet najmniejszej opcji, by od tak spotkała się ze Ślizgonem, a jak oboje wiedzieli, plotki roznoszą się z prędkością światła.
    Spuściła na chwilę wzrok i oblizała nerwowo wargi. No to nie będzie wspólnego wyjścia na kawę i zapewne odbędzie się poważna rozmowa z Ianem po odrobieniu tego szlabanu. Westchnęła ciężko nie spodziewając się kompletnie takiego obrotu spraw. Cofnęła jasną dłoń, która jeszcze chwilę temu spoczywała na dłoni Ahn’a i położyła na blacie.
    Uśmiechnęła się mimowolnie słysząc, że on sam miałby jednak ochotę z nią wyjść. Ponownie podniosła na niego wzrok zastanawiając się co teraz powinna zrobić.
    - Chce, bardzo chce, ale jednocześnie nie mogę pozwolić, by spowodowało to uszczerbek na czyimkolwiek zdrowiu. Rozmowa z nim chyba nie jest najlepszym pomysłem, mam na myśli to, że raczej nic nie wskóram, bo domyślam się, że i wasza rozmowa nie należała do najprzyjemniejszych wnioskując z jego słów- powiedziała z wyczuwalnym żalem w głosie. Co rusz coś szło nie tak, coś się psuło lub stawało na przeszkodzie. Zaczynało to być strasznie męczące i powoli traciła siły na jakiekolwiek podejmowanie prób.
    - Chyba że…- zaczęła dość nieśmiało choć w głowie miała już jakiś plan. - To miejsce, gdzie poszliśmy zaraz po imprezie…gdybyś kiedyś chciał, możemy się tam umówić. Może nie na kawę, ale na kremowe piwo - powiedziała nie spuszczając z niego wzroku, by móc obserwować jego reakcje. Przygryzła dolną wargę ze zdenerwowania i wyczekiwała jego odpowiedzi.

    Elody <3

    OdpowiedzUsuń
  83. Wszystko nagle stało się jasne i takie oczywiste. Te momenty, w których Elody była wyraźnie w podłym nastroju z pewnością były spowodowane ślizgonem. Tylko wówczas oznaczałoby to, że dziewczyna nie jest całkiem szczera w stosunku do ciemnowłosego Iana…
    - Jak w ogóle śmiesz! – warknął oschle. Naprawdę miał ochotę porządnie przywalić chłopakowi w twarz, aby ten paskudny uśmieszek po prostu zniknął – dobrze wiesz, że gdybym tylko wiedział – żachnął się, zaciskając dłonie na trzonie różdżki – obiecuję Ci, że gdy tylko dowiem się, że kręcisz się dookoła niej nie zawaham się nawet przez moment!
    Był agresywny bo wyczuł poważne zagrożenie. Jak to mówią, zakazany owoc smakuje najlepiej a jakiekolwiek uczucie jakie jest pomiędzy jego Elody i Ahn’em tym właśnie było. W dodatku widywał ostatnio dziewczynę co raz częściej bez uśmiechu na twarzy. W mniemaniu Ajruna, w chwili obecnej nie było dla tego żądnego innego wytłumaczenia.
    Jeszcze go dorwie. Hogwart jest duży, jednak prędzej czy później wpadną jeszcze na siebie, kiedy w pobliżu nie będzie nikogo, kto mógłby ich powstrzymać. Z pewnością taki moment nastanie, a wówczas krukon nie będzie długo się zastanawiał.

    Z pewnością by się pozabijali :D W ogóle to przepraszam za to wyżej, ale pisanie konkursowego postu wyssało ze mnie wszystkie resztki weny

    OdpowiedzUsuń
  84. Bała się tego co usłyszy, a jakaś część jej krzyczała, że nie ma dobrych odpowiedzi. Bo jeśli odmówi faktycznie będzie niepocieszona, aczkolwiek uchroni się przed utratą resztek rozumu. Jeśli zaś zgodzi się, ona wystawiała się wręcz na złamane serce i niespełnione nadzieje.
    Słysząc jego słowa uśmiechnęła się i odetchnęła z ulgą. Odgarnęła z twarzy niesforny kosmyk włosów na chwilę spuszczając wzrok. Po chwili podniosła zielone oczy na Ahn’a, a kąciki jej ust wciąż były uniesione ku górze.
    - Dobrze - przytaknęła nie spuszczając z niego wzroku, jakby sens jego słów nadal do niej jeszcze nie doszedł, a cała sytuacja wydawała się to być kolejnym żartem.
    Odwróciła się w kierunku stołu, by kontynuować pisanie, kiedy poczuła jego dłoń na swojej. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej i oczywiście poddając się jego gestom delikatnie zaciskając palce na jego dłoni. Powoli czuła jak endorfiny uderzają jej do głowy i po raz pierwszy od wielu dni miała ochotę krzyczeć ze szczęścia i odtańczyć taniec zwycięstwa. Oczywiście zrobiła to głęboko w duchu, co by nie wystraszyć biednego Ahn’a czy też bibliotekarki.
    Wraz z wybiciem siódmej skończył się ich szlaban. Pokiwała porozumiewawczo głową do Ślizgona i odprowadziła go wzrokiem w kierunku wyjścia, sama zaś pakowała swoje manatki.
    Zgodnie z tym co wcześniej uzgodnili udała się na trzecie piętro podchodząc do woźnego i bajerując go w najlepsze. Za kilka jęków bólu i trochę informacji o bibliotekarce udało jej się przełożyć szlaban na następny dzień. Na szczęście nie musiała rozmawiać z Ianem, bo nie potrafiła za dobrze kłamać, a poza tym ogarnęłyby ją wyrzuty sumienie i nic by z tego nie wyszło. Skoczyła jeszcze do dormitorium zostawiając swoje rzeczy, poprawiając fryzurę i chwyciła jakąś pierwszą książkę żeby mieć pretekst do wyjścia. Nucąc sobie jakąś melodię wpatrywała się w książkę zmierzając na szóste piętro i zgodnie z instrukcjami Ślizgona weszła za trzecią zasłonę popychając już uchylone okno i przeszła na balkon. Widziała już Ahn’a i z trudem powstrzymywała uśmiech, który uparcie pchał się na jej twarz. Usiadła obok chłopaka biorąc od niego kufel kremowego piwa.
    - Mmmm postarałeś się- przyznała patrząc na skrzynkę kremowego piwa. Sytuacja była wciąż nietypowa, bo przecież siedzieli tutaj pozbywając się od lat wypracowanego schematu obrzucania się zaklęciami i ciętymi ripostami. Nie wiedziała jak ma się zachować, odrobinę się stresowała. Upiła łyk kremowego piwa, a na górnej warce została jej słodka pianka. Szybka starła ją palcami śmiejąc się z faktu jak komicznie przez moment musiała wyglądać. Spojrzała na chłopaka i pokręciła lekko głową.
    - Nie śmiej się, założę się o pięć galeonów, że zaraz ty dorobisz sobie wąsy- powiedziała z uśmiechem uważnie obserwując jak podnosi kufel do ust.

    Elody

    OdpowiedzUsuń
  85. Chwilę po tym jak Ahn przyłożył kufel do ust Elody wybuchła melodyjnym śmiechem, bo stało się dokładnie to co przewidziała. Poza tym zobaczyła znowu uśmiech na jego twarzy co spotęgowało uczucie euforii, które buzowało w niej od początku spotkania.
    - Tak, łamiemy. Aczkolwiek nie uważam, że jest to jakaś nowość, ma na myśli to, że łamiemy szkolny regulamin od lat, a teraz łamiemy tylko jakieś nasze konwenanse- zauważyła opierając się plecami o poduszki leżące pod murkiem i ponownie upiła łyk kremowego piwa. Niecodzienna sytuacja, niecodzienne zachowania, ale mimo to bardzo jej się podobało. Trochę się bała, że okaże się, że ich znajomość czy jakiekolwiek uczucia to tylko platoniczna miłość to własnoręcznie wykreowanej sylwetki tej drugiej osoby.
    Zwróciła oczy na Ślizgona dokładnie przysłuchując się jego słowom. Nie wiedziała co jeszcze ma mu powiedzieć. Większość rzeczy o niej wiedział po tej nocy, kiedy veritaserum znajdowało się w popijanych przez nich alkoholu. Dlatego też Elody uniosła tylko jedną brew ku górze i odetchnęła głęboko. Chyba gorszych pytań nie mogła usłyszeć od tych zadanych ostatnim razem. Oj, jak bardzo się myliła.
    - No dobra, zaczynaj Ahn- powiedziała sadowiąc się nieco wygodniej i zwróciła na niego swoje zielony oczy. Kiedy padły pierwsze pytania Harrison zlustrowała go spojrzeniem mówiącym jasno : „ Naprawdę, Jihoon?”. Odetchnęła głęboko upijając kilka łyków kremowego piwa, starła dłonią białą piankę i odłożyła kufel na bok.
    - Ja już wiem o tobie, że zadajesz zawsze trudne pytania, na które niekoniecznie chce odpowiadać, no ale dobra- powiedziała prostując się i odgarniając z twarzy jasne kosmyki włosów. - Pomiędzy mną a Ajrunem jest….hmm sympatia? Lubię go, to na prawdę fajny facet, któremu przytrafiło się w życiu wiele złych rzeczy, ale mam wrażenie, że odkąd spędzamy ze sobą więcej czasu to wychodzi na prostą. Stara się, dobrze uczy, ma poczucie humory i jestem całkiem przystojny…no i jak wiesz oficjalnie ze sobą chodzimy- dodała po chwili lecz każde kolejne słowo było wypowiadane coraz ciszej i nic dziwnego, że Ahn mógł czegoś nie dosłyszeć. Kolejne pytanie ją zdziwiło. Zmarszczyła brwi i spojrzała na Ślizgona z zdziwieniem. - Podejrzane zachowanie? Nie, nie wiem co masz nawet na myśli. Normalny chłopak, jak wielu w Hogwarcie- powiedziała bez zastanowienia. Ostatnie pytanie było chyba najtrudniejsze, ale Elody uśmiechnęła się mimowolnie i podświadomie nawet jej się spodobało. - Ja…nie wiem, naprawdę nie wiem. Ostatnio Ian dość często daje mi do zrozumienia, że mnie potrzebuje, że jestem dla niego ważna, że nie chce mnie stracić. Nie wiem jakby zareagował, ale…- westchnęła ciężko - nie, nic już. - nie chciała go skrzywdzić. Nikogo nigdy nie chciałaby skrzywdzić, a bała się, że jeśli odejdzie to złamie mu serce, a przecież w jej mniemaniu to posada niemalże rangę ciężkiego przestępstwa. - Teraz moja kolej, tak? Dlaczego tak wypytujesz o Iana? Myślałam, że będziemy rozmawiać o naszej dwójce nie włączając osób trzecich. No i najważniejsze sprawa, czy rzeczywiście chciałbyś mnie „ ukraść”?

    Elody

    OdpowiedzUsuń
  86. [To skoro wiemy, co się stanie, to po co to opisywać? :D]

    - Vinga.

    OdpowiedzUsuń
  87. Wiedziała, że ze sobą rozmawiali, ale nie była pewna czy chce znać przebieg tej knwersacji. Przygryzła dolną wargę wsłuchując się w słowa Ahn’a. Nie spodziewała się wybuchu gniewu ze strony Iana, nigdy go nie widziała w takim stanie. Druga sprawa, która ją interesowała to to, że jednak coś musiało go do tego sprowokować więc jednocześnie głowiła się co też Jihoon mógł mu takiego powiedzieć. Znowu czuła to okropne poczucie winy, kuło ją gdzieś w środku, mimo że wciąż chciała tu siedzieć razem ze Ślizgonem.
    Spojrzała na ich dłonie, kiedy splótł swoje palce z jej i uśmiechnęła się subtelnie ponownie powracając wzrokiem do oczu Ahn’a. Chłonęła wręcz każde jego słowo, a ekscytacja i euforia narastały z każdą chwilą. Chciała to usłyszeć, ale to było tak niezwykłe i odrealnione, że wciąż wydawało jej się, że to sen, że jej wyobraźnia płata jej figla, a on wcale tak nie myśli. Mimo to, w zielonych oczach błyszczały iskierki szczęścia, a subtelny uśmiech nie schodził jej z twarzy. W środku wręcz wrzała z emocji i krzyczała, by wciąż do niej mówił, nie przerywał, kontynuował...
    Tak wiec stało się nagle to czego oboje tak bardzo pragnęli i jednocześnie tak bardzo się bali. Już otworzyła usta, by trochę pośpieszyć go, by wrzucił wszystko co ma do powiedzenia lecz w tej samej chwili poczuła jego ciepłe wargi na swoich. Zamknęła oczy czując jak fala ciepła rozlewa się po jej ciele, endorfiny uderzyły do głowy i gdyby tylko było to możliwe zapewne wybuchłyby fajerwerki. Nie spodziewała się tego gestu, dlatego też przez moment nie zrobiła nic, czując tylko jego ciepło, smak jego ust, zapach jego perfum. Dopiero gdy fala euforii powoli się stabilizowała odwzajemniła ten czuły pocałunek. Przysunęła się bliżej niego chwytając swoimi wargami jego miękkie usta. Serce waliło jej jak oszalałe, a gorąco nie ustępowało. Nawet nie śmiała marzyć o takim momencie, a jednak siedziała tutaj z nim, trzymając jego dłoń, smakując jego ust i nie chciała tego przerywać. Pragnęła więcej i zatopiła się w tej rozkoszy nie zważając na konsekwencję.

    Kiss of the year # lovelovelove <3

    Elody

    OdpowiedzUsuń
  88. Jeszcze przez chwilę delektowała się tym niespodziewanym lecz pełnym czułości pocałunkiem nim oderwał się od jej warg. Powoli otworzyła oczy jednocześnie uśmiechając się radośnie. Poczuła się szczęśliwa, jakby ktoś uzupełnił brakujący element układanki. Przez tyle lat skrywane uczucie nagle wyszło na powierzchnię odnajdując jednocześnie odwzajemnienie. Elody przybliżyła się do niego chowając twarz w zagłębieniu jego szyi i objęła go ramionami.
    - Cholera, Ahn nie wiem co teraz powinniśmy zrobić- szepnęła nie odsuwając się od niego. Chciała go mieć przy sobie przez cały czas jednak zdawała sobie sprawę z konsekwencji i wszystkich przeciwności. Potoczyło się to wszystko w tym kierunku, w którym oboje chcieli i jednocześnie najbardziej się bali, stając na krawędzi.
    - Nie mogę stawać między tobą, a twoją rodziną- dodała po chwili odsuwając się odrobinę, by móc spojrzeć prosto w jego ciemne oczy. Miał dobry kontakt z rodzicami, a związek z osobą jej pokroju przekreśliłby nie tylko ich wspólne relacje, ale też szanse Ahn’a na spokojne i dostatnie życie, które zapewniliby mu rodzice. Nawet jeśli nie myśleliby o małżeństwie, a zwykłym byciu ze sobą jak chłopak i dziewczyna, to zapewne Jihoon spotkałby się z okazałą krytyką ze strony rodziców. Nie wypadało nawet, by ktoś tak wysoko urodzony spotykał z mugolaczką.
    W zielonych oczach zaszkliły się łzy, a ona oblizała usta ze zdenerwowania wciąż wpatrując się w niego bez ustanku. To skończy się nim się zacznie. Namieszał jej w sercu tak samo jak ona jemu. Nie było dnia, kiedy by o nim nie myślała, ale z każdym obrazem jego osoby szły przeciwności.
    - Ahn nie wiem, nie mam pojęcia co robić - mówiła chowając twarz w dłoniach. Była rozdarta między tym co czuła do niego, a tym co powinna zrobić. Spojrzała na niego tęsknie, jakby to miało być ich ostatnie spotkanie. - To wszystko brzmi cudownie, ale oboje wiemy, że prędzej czy później to się skończy. Nie mogę pozwolić na to byś zmarnował sobie życie z mojego powodu - powiedziała lustrując dokładnie jego twarz poczynając od pełnych ust, których smak czuła jeszcze na swoich wargach po kości policzkowe i ciemne włosy opadające na czoło. Chciała z nim być, ale prawdziwie z perspektywą długoterminowej relacji, a na taką nie mogła liczyć.
    - Twoi rodzice mnie nie zaakceptują, szczególnie teraz, gdy śmierciożercy dają o sobie znać zabijając takich jak ja. Jestem dla ciebie zagrożeniem, czy tego chce czy nie- wyszeptała przygryzając dolną wargę. Odetchnęła głęboko po czym ponownie wtuliła się w jego ciepło ciało jakby miało to rozwiązać wszystkie problemy.
    - Niech to szlag- jęknęła chwytając jego dłoń i delikatnie splatają z nią swoje palce.

    OdpowiedzUsuń
  89. Zdarzały się momenty, kiedy nie potrafił zapanować nad swoimi emocjami. Czasami wybuchał, wrzeszczał i darł się na każdego, kto tylko stanie mu na drodze. Innymi razy siedział w dormitorium lub pałętał się po zamku szukając miejsca, w którym mógłby się wyżyć. Pomimo swoich gorszych dni, pod względem emocjonalnym nigdy nie przyszło mu do głowy aby kogoś zranić. Jak już, to ranił siebie, waląc pięściami w zdecydowanie za twarde przedmioty. Jednak rozmowa ze ślizgonem wyprowadziła go z równowagi, bo zagrażał jego planowi. Gdyby okazało się, że dziewczyna również czuje coś do Ahn’a… Nie. Elody nie była tym typem dziewczyny. Była szczera… Nie potrafiłaby go, aż tak okłamywać.
    - Zapamiętaj to sobie – mruknął, chowając dłonie do kieszeni. Bił się może raz, góra dwa razy w życiu. Nie był pewien czy gdyby rzeczywiście doszło do rękoczynów czy dałby radę. Z drugiej strony kierowały nim emocje i alkohol. Na pewno wówczas umiał więcej niż był tego świadomy. Spojrzał na azjatę spode łba. Jeszcze do niedawna uważał go za porządnego człowieka, kumpla z którym ze spokojem może wyjść i pogadać. Jednak wszystko potrafi się zmienić w przeciągu kilkunastu sekund.
    Była to najdłuższa podróż jaką przemierzał z Hogsmeade do Hogwartu. I chociaż droga wcale się nie zmieniła towarzystwo miało wpływ na wiele. Z drugiej strony spacer dobrze mu zrobił, po spacerze mózg mu się dotlenił, a nawet odrobina alkoholu wyparowała w eter. Gdy dotarli do zamku miał ochotę jak najszybciej zniknąć w wieży Ravenclawu i zamknąć się w dormitorium i obmyślić plan, jakby tu odwrócić uwagę Elody, od Jihoon’a.
    - A teraz, każdy idzie do siebie – powiedział profesor wprowadzając ich do Sali Wejściowej – ale. Jeżeli jeszcze raz zobaczę Was razem z różdżkami w ręku, lądujecie na szlabanie – zaznaczył wyraźnie, zerkając to na jednego, to na drugiego.

    Ajrun

    OdpowiedzUsuń
  90. Uśmiechnęła się subtelnie, kiedy czuła pod opuszkami jego delikatną skórę i ciepłe usta. Jednocześnie przyjemny rodzaj ciepła rozpłynął się po jej ciele powodując lekkie mrowienie. Tak jak Ahn chciała przeciągnąć tą chwilę jak najdłużej, jednak rozum wciąż wykrzykiwał swój sprzeciw głośniej niż serce swe pragnienia. Zamknęła oczy czując uderzający zapach jego perfum, jego dłonie na swoim ciele i miękkie wargi na swoich ustach. Działał na nią jak narkotyk, z każdym dotykiem, pocałunkiem, z każdą rozmową czy spojrzeniem chciała więcej nie mając dość ani na chwilę.
    - Tylko źli chłopcy łamią zasady, a ja jestem grzeczną dziewczynką- powiedziała podnosząc wzrok i uśmiechnęła się radośnie przesuwając dłonią po jego ramieniu i szyi.
    Nie bała się tego co może ten związek oznaczać dla niej, a tylko i wyłącznie konsekwencji jakie będzie miał z jej powodu Jihoon. Martwiła się ostracyzmem wśród jego znajomych, popsucia relacji z rodziną i nieukrywanie martwiła się o sytuację polityczną. Najprościej mówiąc groziło mu niebezpieczeństwo tylko dlatego, że pochodziła z mugolskiej rodziny, a jego krewni raczej stawali po stronie czystokrwistych czarodziejów albo tych, którzy na daną chwilę wygrywali.
    - Dobrze- szepnęła sadowiąc się wygodniej lecz wciąż obejmowała go ramionami opierając głowę na jego ramieniu. Na ostatnim spotkaniu, właśnie na tym balkonie, to ona opowiedziała o sobie niemalże wszystko, ten przywilej w jakiś dziwny sposób ominął Ahn’a. Zamknęła oczy i wsłuchała się w jego historię sunąc opuszkami paców po wierzchu jego dłoni. Uśmiechała się przez cały czas do momentu wypowiedzenia przez niego ostatniego zdania. Zastygła na chwilę bez ruchu, a w ciszy, która zapanowała na chwilę miała wrażenie, że słychać jak jej serce wybija morderczy rytm. Odsunęła się od Ślizgona patrząc mu głęboko w oczy. Na jej twarzy malował się strach przeplatany ze…szczęściem? Otwierała usta, by następnie zamienić je na uśmiech, westchnęła, spuściła głowę, oblizała nerwowo wargi ponawiając próbę wypowiedzenie czegoś adekwatnego do sytuacji. Jednak ponownie tylko poruszyła niemo ustami i zaśmiała się cicho odwracając wzrok. Przygryzła dolną wargę, uśmiechnęła się, westchnęła ciężko i utkwiła spojrzenie zielonych oczu w jego twarzy.
    - Ahn…nie mów tak, proszę- powiedziała kręcąc przecząco głową. - Ja..my…nie to ja, to znaczy….argh…- westchnęła ciężko uciekając wzrokiem na bok. - Nie wiem co się dzieje właściwie, ze mną, z tobą, z nami…Nie znamy się, a jednak to wszystko…o rajuśku- odgarnęła z twarzy niesforny lok zakładając go za ucho. - To wszystko nie ma sensu. Pragnąc kogoś tak bardzo, nie móc go mieć i właściwie prawie go nie znać, to wręcz niedorzeczne- zaśmiała się nerwowo. - No bo przecież jestem taka roztargniona, nierozgarnięta, śmieje się z byle czego, nie jestem modna w żadnym aspekcie tego słowa, nawet włosów czasami nie potrafię ujarzmić. Najpierw działam, potem myślę jak wykapana Gryffonka, bezmyślnie nie bojąca się niczego i nikogo, za co obrywam ostro po czterech literach. Pół życia spędzam na szlabanach, nie uczę się wybitnie poza jednym, góra dwoma przedmiotami, nie mam wielkich aspiracji na przyszłość, ja..- spuściła głowę bawiąc się skrawkiem spódniczki - pasuje do ciebie jak wół do karety- wyszeptała cicho nie podnosząc na niego wzroku. Można powiedzieć, że czuła się niegodna w pewien sposób bycia z nim. To wszystko byłoby jak bajka o Kopciuszku, która została wyrwana z marnego życia poznając idealnego księcia. Tylko z tą różnicą, że w życiu nikt nie akceptuję związków sprzątaczek z książętami.

    Elody Harrison <3

    OdpowiedzUsuń
  91. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się ponownie uciekając wzrokiem w dół. Fakt, byli przeciwieństwami w niemalże każdym calu. Z jednej strony to właśnie te różnice imponowały jej najbardziej, a z drugiej bała się, że zbyt wiele ich dzieli tymczasem tak mało łączy poza tym dziwnym uczuciem, które oboje żywili do siebie na wzajem.
    - Więc generalnie ja przedstawiłam zestaw swoich wad, a ty zalet. W ogólnym rozrachunku wyszłam na minusie- zauważyła unosząc jeden kącik ust do góry. Jego słowa jedynie utwierdziły ją w przekonaniu, że jest tą gorszą połową, która nie powinna wchodzić z butami w idealne życie Ahn’a.
    Spojrzała na niego bardzo wymownie unosząc przy tym jedną brew do góry.
    - Jestem w Gryffindorze nie bez przyczyny. Tiara lekko dotknęła mojej głowy i wiedziała, gdzie mnie przydzielić - powiedziała powoli nie spuszczając z niego wzroku. - Nie boję się konsekwencji jakie to niesie dla mnie, ja sobie poradzę ze wszystkim. Martwię się o ciebie. Jihoon, ja nie pasuje do twojego świata. Pomijając całkowicie moje uczucia to skrzywdzę cię. Żyjesz spokojnie w dostatku, a relacja ze mną odbije się na twojej z rodzicami. Czekają na ciebie z wyszykowaną posadką w Ministerstwie i piękną kobietą, która kiedyś zostanie twoją żoną. To nie skończy się dobrze, doskonale zdajesz sobie sprawę, że prędzej czy później będziemy musieli się rozejść- mówiła coraz ciszej spuszczając wzrok. Oczy jej się zaszkliły toteż zamrugała kilkakrotnie nie pozwalając im spłynąć po policzkach. Musiała mocno się zastanowić czy chce wpakować się w relację, która będzie wymarzoną miłością lecz w najlepszym wypadku potrwa kilka miesięcy. Będzie bolało, bardzo mocno bolało.
    Kiedy usłyszała o Ianie od razu się ożywiła. Na jej twarzy wymalowało się przerażenie, a ona sama objęła dłońmi swoje policzki, które w jednej chwili pokryły się czerwienią.
    - O nie, Ian- jęknęła jak na zawołanie odsuwając się od Ahn’a i w mgnieniu oka stanęła na równe nogi. - Przecież ja…właśnie…go- wyszeptała nie kończąc jakby wielka gula utkwiła jej w gardle. Spojrzała na Jihoona z tęsknotą i strachem wymalowanym w zielonych oczach. - Co ja najlepszego zrobiłam…to mu złamie serce- wyszeptała bardziej do siebie niż do Ślizgona po czym odwróciła się powoli podchodząc do balustrady. Czuła się okropnie z poczuciem winy, oszukiwała go, nie była z nim w pełni szczera. Miała okazje być teraz z mężczyzną, który już kilka lat temu skradł jej serce lecz obawa przed tym, że jego idealne życie legnie w gruzach wraz z ich relacją powstrzymywała ją. Do tego wszystkiego musiałaby złamać serce Ianowi. Nie zasłużył sobie na to, był dla niej taki dobry, nie chciała go skrzywdzić.
    Zaskoczyły ją słowa Ahn’a. Wyprostowała się i powoli odwróciła w jego stronę.
    - Bawmy? Czy ktoś się tutaj kimś bawi? Bo ja nie mam w zwyczaju wykorzystywać czyiś uczuć- mówiła powoli patrząc wprost w ciemne oczy Jihoona. - Chyba, że o czymś nie wiem. Kto bawi się kim, Ahn?

    Elody, która schrzaniła sprawę po całości ;(

    OdpowiedzUsuń
  92. [Jak zapraszają, to przybywam :)
    Cześć!
    Jakie relacje widzisz między tą dwójką? :3]

    Haidemarie

    OdpowiedzUsuń
  93. [ Prawdę powiedziawszy wolałabym nie iść w jakieś waśnie, kłótnie i nienawiść, a raczej w troszkę przyjemniejsze stosunki. Wydaje mi się, że sam bankiet mógłby być dobrym pomysłem na wątek, a Haddie i Jihoon mogliby w tym czasie albo gdzieś w kącie się upić, albo szperać po kątach Ministerstwa z nudów.]

    Haidemarie

    OdpowiedzUsuń
  94. Patrzyła na hogwarckie błonia ze smutkiem wymalowanym w zielonych niczym wiosenna trawa oczach. Nie była uczciwa wobec Iana i była tego w pełni świadoma co powodowało pewien rodzaj bólu, którego nigdy wcześniej nie czuła. Kogoś zawiodła, nie mógł na nią liczyć i oszukała go, kiedy on był według niej czysty jak łza. Przynajmniej w jej mniemaniu.
    Spojrzała na Ahn’a kiwając potakująco głową. Miał rację, ale jednocześnie nie był wcale lepszy od niej.
    - Nie będzie i nie wie, jeszcze. Nie jestem z tego dumna, czuję się z tym źle, ale zrobiłam to w pełni świadoma przyjemności jak i konsekwencji- powiedziała wzdychając ciężko i odgarniając z twarzy włosy. - Nie jesteś ode mnie lepszy. Masz dziewczynę i wybacz, ale tłumaczenie, że nie darzysz jej głębszym uczuciem nie jest dobrym argumentem, bo ona ciebie najwyraźniej tak. Zależy jej na tobie i niestety ranisz ją w ten sam sposób. Oboje ranimy- powiedziała i przełknęła ślinę z powrotem uciekając wzrokiem na błonia. Przykra prawda była właśnie taka, że ich relacja zaczynała ranić ludzi wokół. Dopiero teraz zdała sobie z tego sprawę i wcale jej to nie pomagało. Przez chwilę jak głupia wierzyła, że może jednak coś z tego będzie.
    Uśmiechnęła się kącikiem ust słysząc jego kolejne słowa.
    - I co niby mam mu powiedzieć? O co mam zapytać człowieka, który jeszcze wczoraj powtarzał mi jak bardzo jestem dla niego ważna i nie chciałby mnie stracić? Nie wydaje mi się, że ktoś mówiłby tak do zabawki- powiedziała łagodnie oblizując przy tym wargi. Jeszcze niedawno rozmawiała z Ajrunem na temat Ahn’a i tego, że przecież to niemożliwe, by łączyło ją ze Ślizgonem coś więcej.
    - Ian nie byłby taki, chyba- dodała po chwili. Spojrzała na Jihoona z tęsknotą, żalem i swego rodzaju goryczą. Dlaczego to wszystko nie mogło wydarzyć się wcześniej? Dlaczego teraz wszystko się komplikuję? Dlaczego musiał urodzić się w takiej, a nie innej rodzinie? Miała żal do losu o to wszystko, po raz pierwszy miała ogromny żal.
    - Porozmawiam z Ianem- odezwała się po chwili. Teraz miała tak wiele rzeczy mu do opowiedzenia, że nie wiedziała od czego zacząć. Pozostawała najważniejsza sprawa- co jeśli zerwie z Krukonem na rzecz Jihoon’a? Czy w ogóle ich związek miałby racje bytu?
    Podeszła do niego patrząc prosto w jego ciemne oczy i zatrzymała się tuż naprzeciwko czując bijące od niego ciepło. Lustrowała wzrokiem jego pełne usta,które jak się okazało składały najsłodsze pocałunki na świecie, ciemne włosy opadające na nieskazitelną cerę i te oczy, w których tonęła za każdym razem, gdy w nie patrzyła. Położyła jasną dłoń na jego policzku delikatnie sunąc po nim kciukiem.
    - No i co dalej? Nawet jeśli udałoby nam się to co dalej? Na dłuższą metę nie mamy szans- szepnęła, a zielone oczy zaszkliły się łzami.

    Zakochana na zabój Elody :*

    OdpowiedzUsuń
  95. Słońce powoli chowało się za koślawą linią drzew Zakazanego Lasu, wlewając ostatnie tego dnia promienie zabarwiające wypolerowaną posadzkę szkolnych korytarzy swą koralową barwą. Haidemarie żwawym krokiem przemierzała opustoszały zamek, świadoma, że większość uczniów czeka już na posiłek w Wielkiej Sali. Ona jednak miała zupełnie inne plany na dzisiejszy wieczór i zdecydowanie nie było to pochłanianie pasztecików przy krukońskim stole. Tym razem musiała poprosić skrzaty o zupełnie inną kolację niż ta, którą przygotowywały na co dzień. Szykowała się na przygodę, na swoją własną przygodę.
    Gęsia skórka wystąpiła na jej przedramionach, kiedy zbiegała po schodach prosto ku zimnym, zatęchłym lochom. Dla kogoś jej pokroju, miejsce to było przerażające, zbyt ciasne, zbyt ciemne. Gdyby nie oświetlające drogę pochodnie, pewnie nigdy nie wkroczyłaby do podziemnych korytarzy Hogwartu. Naciągając na dłonie wymięte rękawy szaty dotarła do słynnej gruszki na ścianie, którą pogładziła wierzchem zakrytej szatą dłoni. A obraz uskoczył, otwierając przed nią wejście do kuchni.
    Z chochlikowym uśmiechem na ustach wkroczyła do pomieszczenia, jak zawsze pełna podziwu do małych skrzatów, uwijających się jak w ukropie, by podać uczniom kolację. Przyzwyczajona do luźnej atmosfery w szkolnej kuchni, zdziwiła się nieco na widok nieco poddenerwowanych stworzonek. Rozejrzała się po pomieszczeniu i jej zdziwienie pogłębiło się tylko, kiedy jej spojrzenie spoczęło na dosyć charakterystycznym osobniku. Jihoon siedział wygodnie na jednym z blatów, zapewne czekając, aż skrzaty wydadzą mu zamówienie. Podeszła nieco bliżej niego.
    I właśnie w tym samym momencie stało się coś niesamowicie dziwnego. Głośny huk pokaleczył jej uszy, a nagłe szarpnięcie pozbawiło ją równowagi. Z niewielkim opóźnieniem zarejestrowała jak stojący naprzeciwko niej chłopak przyciąga ją do siebie i pochylając się nad nią obrywa spadającymi z sufitu przygotowanymi przez skrzaty posiłkami. W całym zamieszaniu, w całym deszczu szklanych półmisków i talerzy, miała nadzieję, że żaden z noży nie spadnie prosto na nich.
    Rozejrzała się dookoła, zdziwiona ilością zniszczeń, jakie nastąpiły w ciągu zaledwie kilkudziesięciu sekund. Spojrzała na Jihoona, zlustrowała wzrokiem jego poplamioną buraczkowym odcieniem koszulę. Poczuła spływającą po czole, wprost na prawe oko gęstą ciecz i kuszący zapach spaghetti, dochodzący do jej nozdrzy z ramienia, na którym wylądowała makaronowa papka. Nie wiedzieć czemu, roześmiała się nagle, zakrywając usta dłońmi. Przestraszona nieco reakcją swojego towarzysza, położyła mu dłoń na ramieniu, powtarzając ciche „Daj spokój”. Nie mieli powodów, aby wyżywać się na skrzatach.
    Złość, jaka emanowała od chłopaka nie wywołała u niej żadnej samozachowawczej reakcji obronnej. Zamiast tego próbowała go jakoś uspokoić, przyjaznym uśmiechem. On jednak był zbyt zainteresowany skrzatem, aby na nią spojrzeć, a kiedy już raczył obdarzyć ją swoim zainteresowaniem, po raz kolejny parsknęła śmiechem, widząc jak uroczo wygląda z sałatką we włosach.
    - Przepraszam – wybąkała nagle, zdając sobie sprawę, że swoim zachowaniem może go dodatkowo zirytować. – Wiejmy, nie ma sensu pakować się w kłopoty – stwierdziła i machinalnie wyciągnęła dłoń, aby zacisnąć ją na rąbku koszuli chłopaka.

    Haidemarie

    [Wręcz przeciwnie! Powiadają, że to trzech razy sztuka, więc nie mogę zawalić! Za wszelkie błędy przepraszam, ale jestem strasznie zmęczona. :)]

    OdpowiedzUsuń
  96. Bez oporu zbliżyła się do niego obejmując go drobnymi ramionami i chowając twarz w jego koszuli wdychając słodki zapach jego perfum. Nie chciała kończyć tego co ledwo się zaczynało choć miała świadomość, że później będzie dużo gorzej zrezygnować.
    Gdy poczuła jego miękkie wargi na swoich zadrżała delikatnie zamykając oczy i delektując się tą słodką pieszczotą. W brzuchu poczuła niemal trzepotanie motyli skrzydeł, które delikatnie łaskotały i rozgrzewały ją od środka. Chciała więcej, pragnęła przedłużyć tą chwilę, to spełnione marzenie, które teraz stało naprzeciwko niej i jednocześnie oddalało się z każdym słowem.
    Otworzyła oczy, gdy tylko przerwał pocałunek i wbiła w niego spojrzenie swych zielonych oczu dokładnie lustrując jego twarz. Z każdym kolejnym słowem jej oczy wypełniały się łzami, a ona sama kręciła przecząco głową. Nie chciała tego słuchać, a tym bardziej w to wierzyć i wcielać to w życie. Była skłonna powiedzieć o wszystkim Ianowi, wytłumaczyć, przeprosić, udobruchać. Nie zostawi go samego, nawet jeśli ich relacja miałaby opierać się tylko na przyjaźni.
    - Nie, Ahn…- szepnęła, kiedy pierwsze kryształowe łzy spłynęły po bladych policzkach. - Nie da się o tym zapomnieć tak po prostu…- dodała patrząc w ciemne oczy Ahn’a. Nie potrafiła teraz zostawić tego wszystkiego, teraz kiedy są bliżej niż kiedykolwiek przypuszczali. Nie miała zamiary wyprzeć tego uczucia, poza tym wiedziała, że graniczyło to z cudem. Tylko i wyłącznie świadomość konsekwencji ich relacji odciągała ją od pomysłu, by ponownie zatopić się w jego ciepłych ustach, objąć swoimi drobnymi ramionami i szepnąć, że bez względu na przeciwności świata pragnie spróbować
    Spuściła głowę, a słone łzy skapywały na kamienną posadzkę jedna za drugą. Bolało, już teraz tak bardzo mocno bolało. Dopiero po chwili podniosła ponownie na jego wzrok. Uśmiechnęła się blado, wymuszenie, łapiąc kącikami ust spływające łzy.
    - I tak by nam nie wyszło - powiedziała pociągając nosem i wciąż starając się utrzymać ten wymuszony uśmiech. - Nie jestem dość dobra - dodała przygryzając dolną wargę, a kolejny strumień łez spłynął w dół po jasnej skórze. - Ahn…nie lubię cię, nawet nie wiesz jak bardzo- wyszeptała, a kolejne krople zmoczyły jej policzek tego dnia. Oboje wiedzieli, że jej słowa mają odwrotne znaczenie lecz los okrutnie z nich zakpił rzucając ich w swoje objęcia i jednocześnie zakazując być razem.
    - Złamałabym z tobą wszelkie zasady- powiedziała starając się powstrzymać płacz lecz tego dnia łzy były bezwzględne żłobiąc jej policzki bez przerwy.

    Rany, uroniłam łezkę pisząc ci ten komentarz :(
    Zrozpaczona, zapłakana, smutna panienka Harrison o złamanym serduszku

    OdpowiedzUsuń
  97. [Właśnie miałam zamiar do Ciebie pisać, że Ajrun oficjalnie nienawidzi Ahn'a i z pewnością mu nie przekaże informacji u świetnym całowaniu ;d pewnie, stwórzmy coś. Ale daj mi chwilę, bo intensywnie myślę nad dalszym wątkiem z Elody ;d Chyba, że już coś Ci wpadło do głowy to po prostu zacznij! :D]

    OdpowiedzUsuń
  98. To wszystko wydarzyło się tak szybko. W tej jednej chwili zawalił się jej świat. Jej cały światopogląd runął rozsypując się niczym zamek z piasku. Tak bardzo bolało, te kilka słów, szczera prawda zabolało jak nic nigdy wcześniej. Czuła się jak szkło potłuczone na miliony kawałków, których nie potrafiła poskładać. Nikt nie potrafił. Jej bezgraniczna ufność i naiwność do ludzi ją zgubiły. Chciała być uczciwa, chciała dobrze, być szczera i tworzyć coś pięknego z drugą osobą opierając się na podstawowych moralnych zasadach. Nie udało się. Zaufała nie tej osobie. Poświęciła czas i uczucie nie temu mężczyźnie.
    Wykorzystana, upokorzona, wyśmiana…czuła się okropnie. Nie radziła sobie z tymi wszystkimi uczuciami tak obcymi dla niej. Co więcej, musiała to ukrywać przed całym światem usilnie starając się, by nawet najmniejszy sygnał nie dotarł do Matta. Nie chciała dać wygrać Ianowi, nie tak miało się skończyć. Nie mogła pozwolić, by ranił jeszcze jej brata choćby miała cierpieć sama, w ukryciu przed całym światem.
    Tak więc nagle radosny uśmiech, który wcześniej był tak naturalną dla niej rzeczą teraz okazał się być maską, którą nakładała, gdy wstawała z łóżka i zdejmowała tylko w samotności. Z każdym dniem było coraz gorzej. Nikomu nic nie mówiła, przeżywała wszystko sama, głęboko w środku odczuwając silnie destrukcje, do której to wszystko prowadzi. Bolało ją wszystko, każda, najmniejsza część ciała. Zaczęła więc szukać sposób na wyciszenie uczuć, na łagodzenie bólu. Przyjmowała eliksiry rozluźniające, uspokajające jednak działało to krótko i tylko na ból fizyczny. Chciała oddać się w zapomnienie, podchodząc kilka razy do prób usunięcia sobie z pamięci Iana lecz za każdym razem rezygnowała ostatecznie. Z desperacji sięgnęła po najgorszy ze wszystkich możliwych sposób. Zabrała spod łóżka brata pełna butelką ognistej whiskey i gdy tylko wszyscy poszli spać wyszła z wieży Gryffindoru kierując się na ten odosobniony balkonik, który pokazał jej Ahn. Tam nikt jej nie znajdzie. Będzie mogła zdjąć maskę, wylać łzy, zapić smutki.
    Tak więc stała na balkonie wpatrując się w hogwarckie błonia. Nie przeszkadzał jej chłód ogarniający jej ciało. Co rusz podnosiła do ust butelkę z alkoholem upijając coraz większe łyki i za każdym razem krzywiąc się niemiłosiernie. Chciała stłumić ból, ten okropny ból jakby ktoś powoli kroił ją kawałek po kawałku. Mijały kolejne minuty, a po około godzinie pół butelki zostało opróżnione. Nie pomagało, poza gorącem rozlewającym się po jej ciele za każdym łykiem ognistej rozgrzewając jej zmarznięte ciało nic nie pomagało. Osunęła się na kolana zalewając się łzami i ukrywając twarz w dłoniach. W okolicy rozległ się jej głośny szloch.

    Elody

    OdpowiedzUsuń
  99. [O pomysł bardzo dobry. Fakt, jakby byli gdzieś sami to na bank by się pobili. A będę bardzo okropna jak ładnie poproszę o rozpoczęcie? :) Ładnie proszę! :D]

    OdpowiedzUsuń
  100. Nie spodziewała się tutaj nikogo. Przyszła właśnie w to jedno miejsce, by uciec przed wszystkimi, przed spojrzeniami, pytaniami. Dlatego, gdy tylko usłyszała czyjś głos, zadrżała podnosząc jednocześnie wzrok. Zobaczywszy Ahn’a kolejne łzy popłynęły po bladych policzkach. Miał rację co do Iana, a ona go nie posłuchała. Powiedziała prawdę otrzymując w zamian cios w samo serce. Straciła tym samym Ajruna, straciła Jihoon’a na rzecz osoby, która się nią zabawiła. Była tak zła na siebie, że dała się omamić, że zaufała, że naiwnie wierzyła w jego nieskazitelność.
    Ponownie ukryła twarz w dłoniach i pokręciła przecząco głową. Nie chciała, by ją widział w takim stanie. Oczy miała zapuchnięte od płaczu, blond komski włosów przykleiły się do mokrych od łez policzków, reszta włosów była w kompletnym nieładzie tak samo jak jej ubranie.
    - Nie patrz na mnie, wyglądam okropnie- powiedziała wciąż zakrywając twarz dłońmi przez co trudno było zrozumieć co w ogóle powiedziała. Płakała, całe jej ciało drżało w spazmach szlochu i nie potrafiła się uspokoić pomimo tego, że obok stał Ahn i powinna się opamiętać. Jednak alkohol krążący już we krwi i godzinny, nieprzerwany szloch był niczym niepowstrzymany sztorm.
    - Miałeś rację…- pociągnęła nosem ponownie zanosząc się płaczem- miałeś rację co do Iana. Jak mogłam tego nie widzieć…- kolejne łzy popłynęły po jej policzkach tonąc w jasnych dłoniach. Tak bardzo bolało, a na dodatek stał obok niej Ahn patrząc na nią, na ten obraz nędzy i rozpaczy. Otarła łzy dłońmi biorąc kilka głębszych oddechów i starając się uspokoić. Jej ciało wciąż delikatnie drżało, a potoki łez nie przestawały żłobić jej policzków.
    - Byłam tylko zabawką, narzędziem, które można wyrzucić krzywdząc przy tym innych- wyszeptała i zamknęła oczy chcąc powstrzymać cisnące się do oczy łzy lecz te i tak wypłynęły spod zamkniętych powiek. - Jestem beznadziejna, Ahn. Jak mogłam tego nie widzieć, jak mogłam mu zaufać. Dlaczego cię nie posłuchałam. Chciałam być tylko uczciwa wobec niego, chciałam dobrze…- szepnęła spuszczając głowę, a kolejne pasma włosów przykleiły się do czerwonej twarzyczki. Policzki szczypały już od słonych łez, a na skórze pojawiły się wypieki. Bolało, wszystko ją bolało.

    Elody :* love #story#again

    OdpowiedzUsuń
  101. Ostatnio, aby zagłuszyć wszystkie wyrzuty sumienia i myśli dotyczące blondynki z Gryffindoru Ajrun przesiadywał kartkując kolejne strony wielkich ksiąg. Jednak nie potrafił się skupić nad tekstem, za którym podążał wzorkiem. Czytał słowa, jednak żadne z nich nie zostawało na długo w jego pamięci. Zamiast nich w głowie wciąż miał wydarzenia sprzed kilku dni jak to pokłócił się z Elody i od słowa do słowa cała prawda wyszła na jaw. Sam nie rozumiał jakim cudem do tego doszło, bo przecież wcale nie chciał jej ranić. Miał już nadzieje, że w końcu los się do niego uśmiechnął…
    Jednak na zajęciach z eliksirów szybko sobie przypomniał jak do tego wszystkiego doszło. Powód jego rozstania z Elody właśnie podszedł do jego stanowiska. Zmierzył ślizgona zimnym spojrzeniem po czym przesunął się jak najbardziej mógł na bok. Naprawdę, mógł wytrzymać każde inne towarzystwo, ale widok Ahn’a doprowadzał go do szału. Tak wiele wysiłku musiał w siebie wsadzić, aby nie powiedzieć czegoś głupiego, aby nie zrobić czegoś, czego znowu będzie żałował.
    Ostatni raz rozmawiali w Trzech Miotłach, kiedy to zostali z nich wyproszeni za zbyt gwałtowne zachowanie czarnowłosego Krukona. Teraz, kiedy słuchał profesora i zerkał na swojego, nowego partnera miał ochotę opuścić klasę, trzaskając przy tym drzwiami. Jednak nie miał zamiaru zachowywać się jak rozkapryszona nastolatka, a przede wszystkim nie miał zamiaru dać tej satysfakcji ślizgonowi. Tak więc zacisnął mocno pod stołem pięści i zagryzł dolną wargę, jak to miał w zwyczaju, kiedy nie miał pojęcia co mówić.
    - Wszystko w jak najlepszym porządku Ahn. Chociaż zapewne u Ciebie jest lepiej, hm? – silił się na uśmiech, jednak zamiast tego na jego twarzy pojawił się marny grymas. Był dobrym kłamcą czego idealnym potwierdzeniem była cała sprawa z Elody, jednak nie miał już na to sił. Był zmęczony ciągłym obwinianiem się i ponownym unikaniem wszystkich możliwych ludzi. Jego oczy znowu były pełne chłodu, a wyraz twarzy przybierał barwę obojętności. Znowu zamykał się sam z księgami i dopiero wówczas pozwalał sobie na odrobinę swobody.
    Ale przecież musiał wziąć się w garść. Musiał udawać, że wszystko jest w porządku. Szczególnie przed nim. Bo gdyby Ahn nie pojawił się w życiu Elody, Ajrun pewnie wciąż byłby szczęśliwy tak prawdziwie. Sięgnął dłonią po różdżkę, po czym machnął lekko wiśniowym patykiem, tym samym rozpalając ogień pod kociołkiem. Chociaż z ogromną przyjemnością podpaliłby Ahn’a.

    Ajrun

    OdpowiedzUsuń
  102. Nawet nie wyobrażała sobie, że tak bardzo to przeżyje. Miała za sobą większe i mniejsze miłostki czy zauroczenia. Jednak tutaj było inaczej. Naprawdę uwierzyła, że może powstać coś wspaniałego, że będą się wspierać i ufać sobie wzajemnie, Obdarzyła go uczuciem i z każdym dniem miała wrażenie, że idzie to w coraz lepszym kierunku. Tak bardzo się myliła słuchając tych słodkich kłamstw jaka to ona jest dla niego ważna. Nie była, nic dla niego nie znaczyła. Zastanawiała się tylko jak długo by to jeszcze trwało. Do momentu, aż całkowicie by go pokochała. Jeszcze ten bezczelny tekst o Sunshine. Czy chciał jej w ten sposób dobitnie pokazać, że to nie ona była jego miłością lecz Krukonka?
    Kolejna łzy spłynęły po jasnych policzkach. Kiedy Ahn przyciągnął ją do siebie obejmując ramionami nie opierała się. Objęła go chowając twarz w jego koszuli bezkarnie namaczając ją słonymi łzami, które popłynęły ze zdwojoną siłą, gdy tylko poczuła ciepło jego ciała. Jak mogła być tak naiwna? Jak mogła dać się omamić. Co więcej od tak zerwała kontakt z Jihoonem.
    - To nie tak, to znaczy…może…ale ja nie rozumiem jak to w ogóle mogło się stać- szepnęła przyciskając twarz mocniej do jego koszuli. Jego dotyk trochę ją uspokoił. Przestała drżeć od płaczu, a jej zmarznięte ciało czuło przyjemną ulgę bijącego od niego ciepła. Poczuła się nagle bezpieczna. Tak, jakby jego ramiona miały tę cudowną moc ochrony przed całym złem tego świata. Bo przecież on by jej nie skrzywdził, nie okłamał, nie oszukał…
    Podniosła na niego wzrok, kiedy się od niej odsunął ocierając łzy z jej twarzy. Uśmiechnęła się blado, zamrugała dając ujście ostatnim łzom.
    Teraz również nie wiedziała co zrobić. Była cała w rozsypce. Niby miała teraz otwartą furtkę, mogli z Ahn’em spróbować, ale czuła się taka słaba. Bała się wchodzić tak szybko w coś nowego, a poza tym…tak szybko to wszystko się dzieje.
    - Nie wiem co teraz robić Ahn- szepnęła i ponownie się do niego przytulając. Ból, żal, rozgoryczenie, zawód, złość…to wszystko cały czas w niej wrzało. - Jest mi tak okropnie źle…-dodała po chwili czując również delikatne zawroty głowy spowodowane wypitą ilością alkoholu. Zacisnęła dłonie na jego koszuli jakby nie chciała go puścić, by mieć pewność, że on jej nie zostawi, nie w taki sposób. - Nie radzę sobie…jestem beznadziejna..-szepnęła, a kolejne łzy spłynęły po jej policzkach.

    Elody love#love#love#love

    OdpowiedzUsuń
  103. Nikt nie wiedział o prawdziwych uczuciach czarnowłosego kruczka. W zasadzie to właśnie było największym problemem w tym wszystkim, bo nawet on sam usilnie się bronił przed dopuszczeniem do siebie tej myśli. Zdecydowanie bezpieczniej czuł się wtedy, kiedy nikt mu nie zagrażał, kiedy nikt nie znał jego słabości. A miłość właśnie nią była. Zdawał sobie z tego sprawę i chociaż mógłby się godzinami wpatrywać w zielone oczy dziewczyny lub wysłuchiwać jej opowieści o zaklęciach, nauce czy nawet głupich szlabanach był świadomy, że to pewnego dnia mogłoby go zgubić. Więc się nie przyznawał, bronił się. Zapierał rękoma i nogami, byleby tylko nie wypowiedzieć tych słów na głos, bo wówczas było by już po prostu za późno.
    - Ciekawa propozycja Ahn – wygiął lekko kąciki ust. Zdawał sobie sprawę, że ślizgon z pewnością już o wszystkim wiedział. I chociaż ciężko było mu się pogodzić z tą myślą był świadom tego, że swoim zachowaniem wręcz wpędził Elody w ramiona azjaty. Cholernie mu się to nie podobało i chociaż żył już z przekonaniem, że nigdy więcej nie będzie mu dane spotkać się z blondynką nie miał zamiaru pozwolić na to, by spotykała się z nim… Był samolubny i egoistyczny. Nie chciał, aby ktokolwiek był szczęśliwy, skoro on sam nie może takim być – widzę, że wieści szybko się roznoszą. W sumie to dobrze, może trafią szybko do Matta – uśmiechnął się szeroko na myśl o spotkaniu z siódmoklasistą i ostateczną konfrontacją, jednak musiał się skupić na chwili obecnej. Na eliksirze i Ahn’ie, który zdecydowanie działał mu na nerwy – aczkolwiek fakt. Można zarzucić mi wszystko, ale aktorstwo jest moim wrodzonym talentem. Muszę tylko teraz, znaleźć sobie jakiś nowy obiekt… - mruknął, rozglądając się po stoliku. Sięgając po roślinny korzeń i starannie krojąc go w drobną kostkę, by następnie dokładnie go utrzeć w kamiennej miseczce – pewnie dobrze się stało, co? Masz teraz ją na wyciągnięcie ręki… Zapewne Ci zależy na niej bardzo, hm? – odważył się w końcu i odwrócił głowę w stronę ślizgona. Spojrzał w jego oczy, a kącik ust lekko mu zadrżał – tylko uważaj, by przypadkiem nie cierpiała przez Ciebie bardziej… Przecież wiemy jakich masz rodziców – uniósł lekko brew, a następnie powrócił do przygotowywania składnika.

    Ajrun

    OdpowiedzUsuń
  104. Nie miała pojęcia, że Ahn tak bardzo przeżywa ich relację. Oczywiście zdawała sobie sprawę, że to coś co ciągnęło ich ku sobie zostało przecięte nim w ogóle się zaczęło. Odczuwała podobny ból choć może logiczne wytłumaczenie, że i tak nie mają szans, wyparcie wszelkich nadziei i świadomość posiadania bliskiej osoby w postaci Iana był dla niej pomocna w przetrwaniu, zapomnieniu i pogodzeniu się z tą myślą. Teraz natomiast jedna bariera runęła jak mur. Jednak ona nie potrafiła…nie tak od razu. Wciąż czuła się w jakiś sposób związana z Ianem jakby go zdradzała w ten sposób chociaż nic już ich nie łączyło. Mimo to ból był zbyt świeży, rany wciąż otwarte i nie było łatwo przezwyciężyć tego wszystkiego oddając się w zapomnienie wśród ramion Jihoona. Cieszyła ją myśl, że ma kogoś komu może o wszystkim opowiedzieć. Kogoś kto ją zrozumie, nie odtrąci, kogoś komu ufała i wierzyła, a co najważniejsze mogła być sobą od początku do końca.
    Ścisnęła jego dłoń siadając obok Ślizgona. Łzy już nie płynęły kaskadą, ale smutek wciąż malował się w jej oczach. Nie była w stanie zacząć czegoś nowego nie zbierając się uprzednio do ładu. Najpierw musiała emocjonalnie uporać się z ostatnimi wydarzeniami, by móc brnąć w cokolwiek nowego. Poza tym nie miała teraz ochoty. Po raz pierwszy miała dość wszystkiego i najchętniej zapadłaby się pod ziemie na niewyobrażalnie długi sen, aż wszystkie problemy rozwiążą się same, a ból zostanie ukojony wraz z czasem.
    - To przynajmniej jedna rzecz, która nas łączy- zauważyła uśmiechając się blado i podnosząc butelką do ust upijając kolejny tego wieczoru łyk. Skrzywiła się, ohyda. Przybliżyła się do Ahn’a wciąż trzymając jego dłoń. O tej porze roku, a tym bardziej dnia było już zimno. Zacisnęła zmarznięte palce na jego dłoni i ponownie przystawiła butelkę do ust wierzchem dłoni ścierając z ust nadmiar alkoholu.
    - Myślałam, że zrobi mi się lepiej po alkoholu- powiedziała ze smutkiem patrząc lekko zawiedzionym głosem na butelkę ognistej- ale poza tym, że czuję jak kręci mi się w głowie i głupieje wcale nie jest mi lepiej.
    Nie piła zazwyczaj, toteż dzisiejsza dawka była dla niej ogromna, tym bardziej, że pochłonęła ją ww tak szybkim tempie. Wiedziała, że każdy reaguje inaczej na alkohol więc liczyła, że ona popadnie w słodkie zapomnienie, euforię, a nie w potok łez. Spojrzała na Jihoona i uniosła jeden kącik ust do góry.
    - Ognista jest obrzydliwa. Jutro będę czuć się tragicznie. Bolą mnie oczy od płaczu- westchnęła ciężko. - Wszystko mnie boli- dodała upijając kolejny łyk whiskey, kiedy nieprzyjemny chłód ogarnął jej ciało, a ona sama zadrżała. - Jestem głupia. Beznadziejnie głupia. Jak można tak zaufać obcej osobie, wpuścić ją do życia, robić dla niej wszystko, opiekować się, pomagać, pocieszać, a na koniec dostać avadą w samo serce- powiedziała przechylając głowę na bok. Jej zielone oczy były pełne smutku i żalu. - Dlaczego ja ciebie nie posłuchałam? Wiedziałeś, coś musiałeś wiedzieć, przecież mnie ostrzegłeś- dodała wbijając w niego wzrok. - Argh, dlaczego Ahn?! Następnym razem musisz mnie mocno trzepnąć bym ci uwierzyła- poprosiła patrząc na niego nieco błagalnie. - Nie mogę mieć normalnego faceta…no nie mogę- jęknęła opierając głowę na jego ramieniu. - A ty o czym myślisz?- odbiła pytanie.

    Elody
    Odpisałam jak prosiłaś :*

    OdpowiedzUsuń
  105. Po takiej ilości przyjętego alkoholu mogła obawiać się dość nieciekawych skutków, które już wkrótce się ujawniły. Poza kręceniem w głowie i dziwnym uczuciem w żołądku, które można określić jako mało przyjemne, po fali płaczu i gorczy przyszła pora na zapomnienie i otumanienie umysłu. Walczyła ze sobą, nie chciała tracić świadomości, nie teraz, nie kiedy jest obok Ahn.
    - Nie namieszałbyś tylko…nie wiem…nie uwierzyłabym ci…głupia ja- jęknęła robiąc minę naburmuszonego dziecka. Nie obwiniała Jihoona, ale siebie; tą swoją naiwność, ufność, beznadziejność, złość, że ogarnęły nią uczucia, których nigdy nie dopuściła do głosu i których powstrzymać ani uciszyć w żaden sposób nie mogła.
    Spojrzała na swoją butelką przechyliła głowę na prawo potem na lewo i spojrzała na Ślizgona. Uśmiechnęła się kącikiem ust.
    - Racja- przytaknęła, a jej oczy zaszły jakby mgłą. Były takie nieobecne i błyszczące co oznaczało, że panienka Harrison uzyskała pełny stan upojenia alkoholowego. Nie zapowiadało to nic, a nic dobrego. Odłożyła butelkę na bok, przeczesała dłonią włosy i westchnęła ciężko. - Kiedy ja nie potrafię być inna- powiedziała smętnym głosem lekko zaciągając. - Może nie powinnam ufać nikomu już. Tak! Bo skąd mam wiedzieć, że mnie nie oszuka. Jemu zaufałam tak bardzo…bardzo…bardzo i tak samo mocno się pomyliłam. Nikomu nie powinnam ufać, ani do siebie dopuszczać, ot co!- powiedziała bogato gestykulując dłońmi. To zdawał się być dobry pomysł. Zmniejszy szansę, że sytuacja się powtórzy, a jej serce znowu zostanie złamane. Jednak posmutniała chwile potem. - Ale ja nie chce być samotna- jęknęła opuszczając ciężko ramiona. - Umrę bez ludzi…to takie nienaturalne. Poza tym byłabym jak Ian. Nie che być jak on!- oburzyła się kręcąc z oburzeniem głową i wprawiając tym samym złote loki w ruch. Spojrzała na Jihoona smutno i uśmiechnęła się blado. - A tobie można ufać?- zapytała niczym małe dziecko pyta matki o zgodę na zjedzenie cukierka. Nie czekając na odpowiedź chwyciła butelkę ognistej i upiła z niej łyk. Przesadziła, oj przesadziła z tym odprężaniem i zapominaniem się…

    Elody :*
    love#story#takie#piękne <3

    OdpowiedzUsuń
  106. Spojrzała na niego zaskoczona. Nie mówiła nic niezgodnego z prawdą, a przynajmniej jej mózg tak to odbierał w tej chwili. Na pewno nie była to bezsensowna paplanina, a jedynie…może…luźne przemyślenia wygłaszane na głos.
    - Skąd mam to wiedzieć?- zapytała lustrując jego sylwetkę i ostentacyjnie odsunęła się trochę od Ahn’a jakby miało to zwiększyć jej bezpieczeństwo. Ian też tak mówił, każdy tak mówi. Dlaczego tym razem miałaby jemu zaufać. Był Ślizgonem, o którym mało co wiedziała. O Ianie też mało wiedziało. Co prawda z Jihoonem miała dłuższy staż znajomości, ale ich relacja nie należała to tych pozytywnych. Tak nagle uległo to zmianie, że można by rzec, że jest to równie podejrzane co nagłe zainteresowanie Ajruna jej osobą.
    Spojrzała na niego spod długich rzęs i wygięła kąciki ust do dołu. Westchnęła ciężko, odłożyła butelkę whiskey na bok i chwyciła ostrożnie dłonie chłopaka podnosząc się do pozycji pionowej. Nie odczuwała, by z jej koordynacją było coś nie tak. Zabujała się lekko, poprawiła fałdy spódniczki i zmarszczenia na białej koszulce, wyprostowała czerwono- złoty krawat i chwyciła Ślizgona pod rękę. Szła jak gdyby nigdy nic. Dziwiło ją jedynie, że co jakiś czas Ahn lekko przyciągał ją do siebie jakby nakierowywał ją na dobry kierunek, chociaż ona nie czuła, że od niego odbiega.
    - Dostaniemy szlaban i będzie wielki raban- nuciła sobie pod nosem po czym napotykając spojrzenie Ahn’a zaśpiewała szeptem. - Dostaniemy szlaban i będzie wielki raban, sialalala- zanuciła cichutko po czym wybuchła melodyjnym śmiechem. Ojej, ta biedna istotka po raz pierwszy raz w życiu była w stanie całkowitego upojenia alkoholowego. Nagle jednak ucichła spuszczając głowę.
    - Z Ianem miałam szlaban…pomagał mi- posmutniała nagle, a łzy ponownie napłynęły jej do oczu. - Znaleźliśmy kuchnię, robiliśmy ciasto…zrobiłam mu mus czekoladowy z przepisu mojej babci- pociągnęła nosem, a kolejne łzy spłynęły po policzkach. Oj jak bardzo te pozytywne wspomnienia bolały. - Stał ze mną na wieży, patrzył mi w oczy i tak bardzo kłamał, że jestem dla niego ważna, że co on by beze mnie zrobił…zabawił się. Można tak kłamać? Nie można tak kłamać! Ja tego nie robiłam- jęknęła, a kolejne łzy spłynęły po policzkach, kiedy stanęli przed portretem Grubej Damy. - Ja mu nie skłamałam. Powiedziała mu nawet o naszym pocałunku…nawet mu powiedziałam, że było cudownie!- powiedziała głosem bardzo pewnym siebie choć nie była w pełni świadoma co właściwie robi. - Może nie powinnam mu mówić- przytknęła palec do policzka w geście zastanowienia i ponownie wybuchła płaczem. - Ale ja chciałam dobrzeeee- objęła ramionami Ahn’a i schowała twarz w fałdach jego koszuli mocząc ją kolejny raz łzami. - Niechcedodormitorium- mówiła z twarzą wciąż przytkniętą do jego tors.- Jak Matt zobaczy, ze jestem w takim stanie bedzie zły, on nie moze być złyyyy…nawet teraz nie zycze Ianowi źleeeeee- płakała coraz mocniej zaciskając dłonie na koszuli Jihoona. - Mogłabym być jakąś arystokratką, ślizgonką z wyższych sfer, nawet puchonką z wyższych sfer, nie spotkałabym go i miałabym chociaż szanse u cieeebieee- kolejny potok łez zmoczył jego koszulę. - nawet nie mogę chcieć cie mieć dla siebie, bo to niemożliweeee- pociągnęła nosem i zaszlochała przekręcając twarz w jedną stronę, by zaczerpnąć trochę powietrza. - Skończę sama w jakiejś ubogiej chacie na szarym końcu Anglii z Salvadorem i nawet nikt nie będzie odwiedzał- zapłakała. Tyle sprzecznych emocji, tyle bałaganu w jej wypowiedziach i plączący się język , wszystko do mieszało się ze sobą tworząc tą tak bardzo nie składną wypowiedź.

    Elody
    Też nie wiem co Ahn powinien zrobić, ona jest w takim stanie, że ja nawet nie wiem co by jej pomogło XD

    OdpowiedzUsuń
  107. Nie miał zamiaru żalić się wszystkim dookoła co takiego się wydarzyło. Dlaczego wybrał taką, a nie inną drogę. Nie chciał, aby ktokolwiek się nad nim użalał. Więc milczał. Dusił wszystko w sobie z nadzieją, że kiedyś nadejdzie taki dzień, w którym uda mu się pogodzić z wszystkimi myślami. Marzył, o dniu, w którym stanie przed lustrem i spoglądając w swoje oczy uśmiechnie się do siebie, mówiąc sobie, że w zasadzie wszystko jest w porządku, że nie żałuje ani jednego dnia bo teraz, w końcu wszystko się ułożyło, wyjaśniło. Bo w końcu jest dobrze… Tylko cholernie się bał, że taki dzień nie nastąpi, że zmarnował swoją szansę. Nie mógł nienawidzić Elody, więc nienawidził siebie za to, że ją pokochał. I cierpiał każdego dnia, udając, że wszystko jest w najlepszym porządku. Wciąż tylko grał. Przed wszystkimi udawał. Bo go nie zrobił kroku, zawsze znalazł się obok ktoś, komu Ajrun nakłamał. Później już musiał tylko trwać w tych kłamstwach.
    - Teraz ich w to nie mieszać, a jeszcze kilka tygodni temu sam o nich mówiłeś – powiedział prychając cicho pod nosem – poza tym… Myślisz, że Ona będzie w stanie teraz komukolwiek zaufać? – nie był z tego dumny. Wiedział jakie to trudne, bo sam każdego dnia męczył się z tym samym problemem; nie miał obok siebie osoby, której mógł ufać. To znaczy miał… Ale jak zawsze wszystko spieprzył nadzwyczajnym podejściem do życia. Jednak nie mógł pokazać Ahn’owi, że się przejmuje swoimi błędami, baa! Powinien być z nich wręcz dumny.
    Nienawidził ani siebie, ani ślizgona stojącego obok. Bo gdyby nie chłopak, on wciąż miałby szansę na szczęście. Natomiast gdyby nie on sam… Wciąż mógłby patrzeć na uśmiechniętą twarz blondynki. Starał się jednak z całych sił panować nad sobą i swoimi emocjami. Jedynym wyznacznikiem jego słabego stanu była trzęsąca się lewa ręka, nad którą nie mógł w żaden sposób zapanować.

    Ajrun

    OdpowiedzUsuń
  108. Łzy spływały już same z siebie dwoma potokami żłobiąc, czerwone już od słonych kropel, policzki. Odsunęła się do Ślizgona i spojrzała mu w oczy.
    - Mogę?- zapytała pociągając nosem i przenosząc spojrzenie z jednego czarnego oka na drugie. To nie było możliwe, chociaż mówi się, że w stanie upojenia alkoholowego wszystko jest możliwe. Nagle jej usta ponownie wywinęły się w podkówkę i kolejna fala rozpaczy przeszła przez jej ciało. - Przecież wiem, że nie mogęeeeee- załkała spuszczając głowę. - Okłamujesz mnie jak On…doskonale wiem, że nie jestem dla ciebie…samo to, że teraz mnie przytulasz jest niemożliwe i nie powinieneś…może wcale tego nie robisz…jestem napruta w trzy dupy i mam omamy…tak- stwierdziła głosem bardzo pewnym siebie. Odsunęła się od chłopaka przecierając łzy.
    - Skoro to i tak się nie dzieje to mogę równie dobrze być czystokrwistą arystokratką- powiedziała dumnie się prostując i poprawiając swoje ubranie. - Pff..co to za problem- prychnęła po chwili i spojrzała na chłopaka. - Jestem córką bardzo zamożnych rodziców, a moim jedynym problemem jest czy na dzisiejsze spotkanie Klubu Ślimaka włożyć biżuterię z szafirem i rubinem- powiedziała głosem bardzo niskim nasyconym ironią i rozłożyła ręce na boki, jakby owe kamienie leżały po jej obu stronach. Zrobiła dumną minę i złożyła usta w dziubek kontynuując swoje przedstawienie. - Nauka mnie przytłacza - tutaj przejechała wierzchem dłoni po czole- ale rodzice zapłacą za jakieś korepetycje bylebym tylko zdała egzamin końcowy. Przecież ja już mam zaklepaną pracę odkąd się tylko urodziłam. Moja cała rodzina od pokoleń trafia do Slytheirnu, bo pff nie ukrywajmy, ale węże wymiatają. Teraz tylko złapać jakiegoś bogatego i przystojnego Ślizgona, który będzie na mnie zarabiał i spędzał moje zachcianki. Gardzę szlamami. Jakbym się nią urodziła to chyba skoczyłabym z wieży astronomicznej- zakończyła swoją wypowiedź rozłożeniem rąk i znaczącym spojrzeniem w stronę Ahn’a. Uśmiechnęła się blado i usiadła na schodach.
    - A teraz druga część przedstawienia…ta bum tsss! Jestem szlamą- powiedziała opierając się łokcie na kolanach i kładąc brodę na dłoniach. Westchnęła ciężko i spojrzała na Jihoona, kiedy zaproponował pójście do kuchni. Pokiwała potakująco głową i chwyciła ostrożnie jego dłonie jednocześnie wstając.
    Kiedy doszli już na sam dół, połaskotali gruszkę i przekroczyli próg kuchni byli zaskoczenie, że i o tej porze domowe skrzaty krzątają się po pomieszczeniu. Elody przywitała się grzecznie, posłała radosny uśmiech do wszystkich tam obecnych po czym podeszła do jego z kuchennych blatów po lewej stronie. Zatrzymała jednego ze skrzatów, który pomagał jej ostatnim razem, gdy piekła ciasto z Ianem, prosząc go gorącą herbatę z cytrynę. Uśmiechnęła się na koniec, z góry podziękowała i przeniosła spojrzenie na Ahn’a stojącego tuż obok.

    Elody :)

    OdpowiedzUsuń
  109. Nie wszyscy Ślizgoni tacy byli, zdawała sobie sprawę, że zebrała wszystkie negatywne przywary u dziewcząt pochodzących z tego domu i wpakowała w jedno trochę ubarwiając. Części z tych rzeczy nawet im zazdrościła choć nie śmiałaby się do tego głośno przyznać. Chyba najbardziej żałowała tego, że nie ma wysoko postawionych rodziców czystej krwi. Kochała swoich całym swoim serce i nie zamieniłaby ich na nikogo innego, ale otworzyłoby jej to zdecydowanie więcej możliwości.
    Odetchnęła głęboko posyłając ostatni uśmiech do skrzata, który był ta uprzejmy, by w środku nocy zaparzyć im herbatę. Położyła jedną rękę na łokciu drugiej ręki delikatnie sunąc w górę i w dół. Nie czuła się jeszcze otrzeźwiona chociaż chłodem podmuchy powietrza podczas spacery zdecydowanie przywróciły jej jako tako trzeźwość umysłu. Przynajmniej na chwilę obecną.
    Trudno będzie jej komuś zaufać, ale cały czas powtarzała sobie, że nie może być taka jak Krukon, który złamał jej serce. Nie może zamknąć się na ludzi, być oschła, wyniosła, zimna, odsuwać od siebie wszystkich. Nie mogła, bo bardziej niż złamanego serca bała się samotności, a tego z pewnością by nie przetrwała.
    Wpatrywała się w milczeniu w podłogę przez jakiś czas, gdy tak niespodziewanie Ahn nią obrócił. Z jej ust wydobyło się ciche „ou” po czym zaśmiała się melodyjnie podnosząc na niego wzrok. Ostatni raz tańczyli na wspólnej imprezie, ana którą ją zabrał. Tego dnia również prawda wyszła na jaw obnażając ją z płaszcza utkanego z sarkazmu i pogardy ukazując tak wzniosłe uczucie tlące się od lat.
    - Z przyjemnością- odparła i skinęła głową. Była przyzwyczajona, że to ona musi prosić drugą osobę do tańca, zachęcać ją do zabawy i przejmować inicjatywę. Była to miła odmiana. Uśmiechnęła się zaciskając palce mocniej na jego delikatnych dłoniach. Znana melodia rozbrzmiewała cicho w kuchni nadając jej specyficzną lecz bardzo przyjemną, przytulną atmosferę.

    Elody <3

    OdpowiedzUsuń
  110. Panna Harrison natomiast uwielbiała wszystkie taneczne kawałki, bez względu na ich tempo. Te szybkie były wspaniałe, gdy chciała się wybawić i wyszaleć, a te trochę spokojniejsze pozwalały odpocząć, ale też dawały okazję na chwilę bliskości z drugą osobą.
    Nagle w kuchni zrobiło się tak…romantycznie. Nie spodziewałaby się tego po tym miejscu. Może dlatego, że była tutaj z Ahn’em, a reszta rzeczy była mało istotna. Może dlatego, że przygaszone światło nadawało temu miejscu zupełnie inny wygląd, a może to wina muzyki, która cały czas rozbrzmiewała w pomieszczeniu.
    Podniosła na niego wzrok odrobinę przestraszona tym pytaniem. Zatrzymała się na chwilę jakby oczekiwała nie wiadomo jak zobowiązujących rzeczy lecz chwilę potem ponownie włączyła się w do tańca kołysząc się w takt muzyki i zgodnie z tym jak prowadził ją Ślizgon.
    Tak?- zapytała cicho i przełknęła ślinę. Patrzyła prosto w jego ciemne oczy oczekując odpowiedzi. Kiedy wyjaśniło się o co chodziło, uśmiechnęła się spuszczając na chwilę wzrok.
    - Mogę się postarać- powiedziała po chwili ponownie na niego zerkając. - Nie będzie łatwo, ale postaram się. Mogę obiecać natomiast, że nie będę już pić przez tą sytuację- zaśmiała się czując, że jednak nadmiar alkoholu źle na nią działa i wcale a wcale nie pomaga ulżyć w bólu.
    Uspokoiła się trochę. Zdecydowanie zrobiło jej się lepiej. Może dlatego, że nie była sama, w końcu wyrzuciła z siebie te wszystkie emocje, ktoś ją wysłuchał. To było jakby kamień spadł jej z serca. Poza tym czuła, że nie jest sama, a towarzystwo Ahn’a było niczym ogromny plaster na złamane serce. Zaczynało być dobrze. Zaczynało, bo kolejna kwestia zaczęła ja martwić.
    - Ale ty też musisz mi coś obiecać- powiedziała powoli patrząc prosto w jego ciemne oczy. - Tylko się nie śmiej…wiem, że zabrzmi to głupio, ale…chodzi mi o to, że…nie chcę być problem. Nie chce komuś stawać na drodze do szczęścia więc…Ahn…nie zakochaj się…nie we mnie- powiedziała oblizując ze zdenerwowania wargi i przystanęła na chwilę obserwując jego reakcję.

    love#sweet#love#napewnotograwaradiu <3

    Elody

    OdpowiedzUsuń
  111. Bała się trochę jego reakcji. Pierwsza jej obawa wiązała się z wyśmianiem. W końcu jaka normalna dziewczyna zwraca się tak do chłopaka. Poza tym, Ahn zdawał sobie sprawę z konsekwencji ich relacji gdyby ta zmierzała w nieodpowiednim kierunku. Dlatego jasne było, że mógłby zanieść się głośnym , odrobinę ironicznym śmiechem, że w ogóle śmiała coś takiego zasugerować. On jest z bogatej rodziny czystokrwistej rodziny. Nie ma prawa interesować się takimi jak ona.
    Stała więc wpatrując się w jego twarz z niecierpliwością dorównującą dziecku i strachem niczym przed własnym boginem. Czekała, a serce waliło jej jak młotem rozbijając się o klatkę piersiową. Lecz kiedy pierwsze słowa wypłynęły z jego ust na jej czole pojawiła się delikatna zmarszczka. Przechyliła głowę na bok nie spuszczając z niego zielonych oczu pełnych zainteresowania i zaskoczenia. Nie rozumiała o co mu chodzi. Jednak nim malinowe usta rozwarły się, by zadać pytanie już otrzymała na nie odpowiedź.
    Tak nagle poczuła jak jej serce zostaje przebite strzałą Amora, w piersiach zabrakło tchu, a w oczach rozbłysły iskry. Gorąco przepłynęło przez jej ciało od stóp do głów rozluźniając na chwilę spięte mięśnie. Skurcze żołądka jakby pękło pozostawiając za sobą tylko subtelne łaskotanie motylich skrzydeł. Wzięła głęboki oddech na chwilę go wstrzymując i zatapiając wzrok w ciemnych oczach Ahn’a jakby chcąc odszukać w nich prawdziwości wypowiedzianych słów. Wypuściła powietrze z ust i spuściła głowę pozwalając, by blond pukle zasłoniły jej twarz.
    Chciała tyle rzeczy mu powiedzieć. Nie mogli, ona nie mogła, jeszcze nie potrafiła…lecz chciała, dziwnie mocno chciała, podświadomie pragnęła…ale nie może, a Ian, to wszystko dzieje się za szybko…rodzice Ahn’a, nie, ona mu zniszczy życie…co robić, wyjść, biec do dormitorium, na błonia, przeprosić i wyjść! tak..lecz…
    Podniosła ponownie wzrok na niego, rozpłynęła się pod wpływem jego spojrzenia, jego zapachu, jego dotyku… Nici z ucieczki, przeprosin. Głupia Harrison!
    Uśmiechnęła się, ponownie spuściła wzrok chcąc ukryć tą chwilę słabości.
    W tej samej chwili podszedł do nich skrzat wręczając dwa kubki gorącej herbaty. Elody chwyciła swój kubek obejmując go dłońmi z obu stron i przystawiła do ust. Uśmiechała się w stronę Ślizgona, bezwiednie, naturalnie, nie mogła się powstrzymać. Jakby w środku niej zmienili stację z częstotliwości złość i smutek na śpiewać i tańczyć dziś chcę. Pokręciła głową karcąc siebie w myślach. Nie mogła, oboje nie mogli, ale poczuła nagle nieprzyzwoitą radość.

    hahahahahahaha <3
    Ale wyszło nam oklepane, hogwarckie love story <3 hahaha
    Urocze dzieciaczki Love#sweet#love

    Elody

    OdpowiedzUsuń
  112. - I co z tego, że Ty jej nie okłamałeś? – spojrzał na niego, a na ustach pojawił się kpiący uśmiech – co z tego, skoro ja zrobiłem to wystarczająco wiele razy, wystarczająco poważnie? – uniósł lekko brew, wpatrując się w ślizgona – co z tego, skoro usłyszała ode mnie tak wiele pięknych słów, które… Cóż, były po prostu piękne. Wie doskonale co zrobiłem, ale nie wie co zrobiłeś Ty – wzruszył lekko ramionami, a na jego ustach pojawił się uśmiech. Był zadowolony, ponieważ był przekonany, że Elody nikomu szybko drugi raz nie zaufa, że nie znajdzie szybko pocieszenia ani szczęścia w innych ramionach. Przynajmniej taką miał nadzieję, właśnie takie postępowanie było dla niego logiczne, uzasadnione. Najbardziej odpowiedzialne.
    Miał racje. Nie potrafił, zabłądził. Zgubił się w tym wszystkim, a teraz nie umiał odnaleźć odpowiedniej drogi. Nie mógł ustalić w jakim konkretnie znajduje się miejscu i co w zasadzie powinien zrobić, aby wrócić. Aby móc, znowu być. Tak po prostu, jak kiedyś. Jak dwa lata temu, miał do kogo się odezwać, kiedy miał komu ufać. Kiedy był po prostu szczęśliwy, a życie było piękne.
    - Doskonale wiem, w jakim jestem teraz punkcie. Poza tym, naprawdę wierzysz w to, że kiedykolwiek ze swojej całkowicie nie przymuszonej woli rozmawiałbym z Tobą o czymś takim? Nie jesteśmy już przyjaciółmi Ahn. Nigdy nimi nie byliśmy, żaden z nas nie wie o drugim więcej, niż byśmy na to pozwolili – oznajmił oschle, zaciskając lewą pięść, mając nadzieje, że to jakoś uspokoi jej drżenie, niestety…
    Nie mógł doczekać się końca zajęć, niecierpliwił się już na samą myśl o opuszczenia tego pomieszczenia i o jak największym oddaleniu się od ślizgona.

    Ajrun

    OdpowiedzUsuń
  113. Od spotkania z Ahn’em życie powoli nabierało kolorów. Kamień spadł jej z serca, kiedy wszystko z siebie wyrzuciła tej jednej nocy pozbywając się w ten sposób całego ciężaru, który do tej pory ciążył jej niemiłosiernie odbierając chęć życia. Teraz jednak czuła się lepiej z każdym dniem. Starała się nie myśleć o tym wydarzeniu z Ianem chcąc dotrzymać danego jej słowa. Oczywiście zdarzały się momenty, kiedy słone łzy bezwiednie spływały, gdy tylko coś sobie przypomniała, ale już powoli nad tym panowała.
    Cieszyła ją każda, nawet ta krótka chwila spędzona z Jihoone, bo wtedy kompletnie zapominała o problemach. Nieważne czy razem odrabiali lekcje czy piekli babeczki, czy nawet spacerowali rozmawiając. Liczyła się obecność i wsparcie, kiedy tylko miała chwilę załamania. Ona umiał podnieść ją na nogi. Chodź nie byli parą to spotykali się często, na tyle, na ile pozwalały im zajęcia. Powoli się poznawali i docierali do siebie nawzajem. Miła odmiana po latach rzucania w siebie zaklęciami i nieprzyjemnymi uwagami. Kto by pomyślał, że ten Ślizgon stanie się jej najlepszym przyjacielem.
    Właśnie stała na korytarzu rozmawiając ze znajomymi o planowanym koncercie, na którym pojawić się miały największe gwiazdy muzyki czarodziejów, kiedy usłyszała czyjeś wołanie. Rozpromieniła się słysząc ten niski, nieco uwodzicielski, męski głos. Odwróciła się uśmiechając się przy tym szeroko. Czując jego delikatną dłoń splatającą ich palce razem poczuła jak rumieńce wchodzą na jej twarz i ponownie ten przyjemny, ciepły dreszcz przebiegł jej po ciele. Znajomi chyba zrozumieli o co chodzi, choć większość z nich bardzo sceptycznie podchodziła do tej znajomości, wiec odeszli pozostawiając Elody z Ahn’em sam na sam.
    - Słucham?- zapytała się odwracając się w stronę chłopaka, a na jej twarzy wciąż gości subtelny uśmiech, który starała się nieudolnie pohamować. Zacisnęła delikatnie dłoń bawiąc się przez chwilę jego palcami, muskając je opuszkami, by na koniec ponownie spleść ze sobą. To wszystko działo się tak naturalnie, toczyło się swoim tempem za co była ogromnie wdzięczna. Żadnego naciskania, żadnych zbędnych gestów czy słów. Po prostu się działo, a oboje czuli się swobodnie w swoim towarzystwie. - Jakieś plany na dziś wieczór?- dodała po chwili odgarniając lekko czarne włosy z czoła Ahn’a i spojrzała w jego ciemne oczy.

    Fakt jest faktem, oklepane, ale fajne <3

    Zarumieniona Elody

    OdpowiedzUsuń
  114. Uśmiechnęła się kącikiem ust słysząc, że jego plany na wieczór uwzględniają jej osobę. Nieukrywanie cieszyła się na kolejny wspólnie spędzony czas, gdzie mogli pobyt dłużej niż w przerwach między zajęciami nie zajmując się nauką lecz prozaicznymi, bardziej przyjemnymi tematami.
    Spojrzała kątem oka na znajomych, którzy bardzo niedyskretnie ich obserwowali jednocześnie komentując. Pokręciła głową i wróciła spojrzeniem do Ahn’a.
    - Jakoś to przeboleją, że Ślizgon pomaga mi w pracach domowych- powiedziała przygryzając lekko dolną wargę. Gryfoni patrzyli na uczniów domu węża jako potencjalne zagrożenie. Jak komuś nie wolno było ufać, to panowało przekonanie, że właśnie im. Cóż za ironia losu, że okazało się być kompletnie odwrotnie.
    Uniosła nieco ramiona, kiedy nachylił się nad nią łaskocząc jej ucho ciepłym oddechem. Spojrzała na niego, gdy się odsunął i zasznurowała usta. Znowu? Czy on nie wiedział, że ona nie posiada czegoś takiego jak strój wieczorowy? Znowu będzie siedzieć godzinami przed swoim kufrem lub prosić koleżanki o jakąś sukienkę. Westchnęła ciężko i przytaknęła. Uśmiechnęła do niego na pożegnanie wznawiając po chwili rozmowę ze znajomymi z roku, którzy odprowadzili Jihoona wzrokiem.
    Tak jak myślała, przegrzebała cały swój kufer i nie tylko. Przegrzebała kufry swoich współlokatorek i nadal nic. Opadła na łóżko zatapiając twarz w miękkiej poduszce i głośno wzdychając z bezradności. Musiała coś założyć. No trudno. Ahn musi pogodzić się z faktem, że nie jest taka jak jego znajome, które przedstawiane były przez jego rodziców w trakcie ustawianych randek. Wsunęła na biodra różową, rozkloszowaną spódniczkę sięgającą do połowy łydki. Na górę zarzuciła kremową, dopasowaną bluzeczkę, która odsłaniała ramiona. Na szyi zawiesiła naszyjnik, który dostała kiedyś od Matta. Był to złoty łańcuszek z zawieszką w kształcie skowronka jak jej patronus. Cóż, była ubrana skromnie. Nie można było tego nazwać strojem wieczorowym, ale trudno. Nie miała nic innego. Zarzuciła na siebie czarna szatę i spojrzała na zegarek, kiedy zakładała kolczyki. Było już kilka minut po siódmej.
    - Niech to szlag!- powiedziała pod nosem i wybiegła z dormitorium. Wróciła się po chwili zdając sobie sprawę, że jest na bosaka. Wsunęła na stopy białe balerinki i teraz już bez zbędnych powrotów pognała na siódme piętro. Lekko zdyszana stanęła przed Ahnem. Odgarnęła z twarzy niesforny lok i uśmiechnęła się.
    - Wiesz, że nie byłabym sobą gdybym tego nie zrobiła- powiedziała z uśmiechem podchodząc nieco bliżej. Zadrżała słysząc dziwny dźwięk, a jej oczom nagle ukazały się drzwi. Zmarszczyła brwi i spojrzała to na wejście to na Ślizgona.
    - Co to jest?- zapytała wskazując na potężne drzwi, które pojawiły się znikąd. Kiedy Ahn otworzył przed nią owe drzwi, aż zaniemówiła z wrażenia. Piękna, elegancka restauracja, jak z mugolskich gazet. Widziała chyba taką kiedyś na zdjęciach w rankingu najlepszych i najdroższych restauracji w Londynie.
    - Jak…ty…to..tutaj..przecież- nie mogła się wysłowić. Jak przeniósł mugolska restaurację do Hogwartu! To się w głowie nie mieściło! Nie było takiej magii, chyba że…pokój w którym spotykał się Potter ucząc swoich kolegów. Pokój Życzeń, o którym krążyły historyczne legendy, pokój, który odegrał ogromną rolę podczas drugiej bitwy czarodziejów. Zrobiła niepewnie kilka kroków do przodów. Nagle podszedł do niej mężczyzna wygladający bardzo schludnie i poprosił o jej czarną szatę, by móc ją odwiesić. Dość niepewnie oddała mu odzież wierzchnią i złączyła dłonie spuszczając wzrok. Zaraz Ahn będzie niepocieszony, że ona jest tak mało wytwornie ubrana do zaistniałej sytuacji. Bała spojrzeć się na niego. Mężczyzna zaprosił ich do stolika podając menu. Elody nie czuła się swobodnie. Była spięta i zestresowana jakby kompletnie nie pasowała do otoczenia. Miała wrażenie, że włożyli ją do innej bajki, nie jej bajki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo to uśmiechała się grzecznie odpowiadając na pytania i zachowując się najprzyzwoiciej jak tylko potrafiła. Nie chciała wygłupić się przed Jihoonem. Podniosła menu do góry zakrywając się tym samym, nie musząc patrzeć na jego rozczarowane spojrzenie. No i pojawił się kolejny problem. Co to było za jedzenie? Bardziej skomplikowane nazwy niż na ONMS. Wzięła głęboki wdech, a jej oczy powiększały się z każdym kolejnym przeczytanym słowem. No to już po niej.

      Elody :)

      Usuń
  115. [W sumie to się zgadzam. Ale... Dzisiaj już nic nie wymyślę ani nie wybiorę postaci. Chyba, że (zadam moje standardowe pytanie) Ty już masz jakąś myśl. Ja osobiście pewnie dzisiaj już nic nie wymyślę, ale to gdzieś, pod którąś z kart odezwę się jutro wieczorem ;)]

    OdpowiedzUsuń
  116. Spojrzała na niego spod długich rzęs dość wymownie.
    - A to nie to samo?- zadała pytanie retoryczne ukrywając przy tym subtelny uśmiech, który wkradł się na twarz.
    Te kilka dni pokazało jej, że nie musiała przed Ahn’em udawać kogoś kim nie jest. Na początku trudno było przełamywać tą niewidzialną barierę, którą tworzyły wszelkie różnice między tą dwójką. Nie chciała się przed nim zbłaźnić, ale jednocześnie trudno było zmienić swoje przyzwyczajenia i naturalne odruchy. Kilka razy przestała panować nad swoim zachowaniem i okazywało się finalnie, że Jihoon rozpromieniał się zamiast obrażać. Dodało jej to pewności siebie i od tamtego momentu ich relacja była całkowicie szczera i naturalna. Co dziwne, dogadywali się wielokrotnie nadając na tych samych falach.
    Jednakże atmosfera tego eleganckiego miejsca wyjętego jak z żurnala, oficjalny ubiór chłopaka i kelnerzy chodzący w te i we w tę, by im usługiwać trochę ja przytłaczała. Pewność siebie ulotniła się niczym para z gorących potraw, a ona sama poczuła się taka malutka i głupiutka. Szczególnie dało się to odczuć, kiedy przeglądała każdą kolejną stronę karty dań.
    - Zajęłoby mi to chyba miesiąc nim dobrnęłabym do końca więc tobie zaufam- powiedziała wciąż przesuwając wzrokiem w górę i w dół starając się rozszyfrować te bardzo wytwornie brzmiące dania.
    Słysząc komplement spojrzała na Ahn’a, uniosła jedną brew ku górze jednocześnie przesuwając menu o sześćdziesiąt stopni w swoją stronę opierając o koniuszek nosa i zasłaniając w ten sposób radosny uśmiech, który niemal natychmiast ujawnił się na jej rumianej twarzyczce. Zamknęła kartę odkładając ją na bok i wzruszyła lekko ramionami.
    - Dziękuję- odpowiedziała, a niewielkie rumieńce pokryły policzki. Poczuła się odrobinę lepiej. Nie miała pewności czy Jihoon mówi jej to dlatego, by się rozluźniła i nie sprawić jej przykrości, czy też rzeczywiście mu się podoba. Tak czy owak było to miłe.
    - Skąd pomysł na to wszystko?- zapytała rozglądając się dookoła. Było pięknie, wytwornie, elegancko i do tego pachniało w tym miejscu niezwykle apetycznie. W tym momencie nagle dotarło do niej, że z przyjemnością, by coś zjadła, a jej brzuch dawał o sobie znać cichymi pomrukami.

    Jak do mnie przyjedziesz to ci poszukam. Jakąś znajdziemy! :*

    Elody

    OdpowiedzUsuń
  117. Starała się podchodzić do znajomości z Jihoonem z pewnym dystansem. Po pierwsze dlatego, że dopiero co przeżyła ogromny zawód. Po drugie nie miała pojęcia jaki naprawdę chłopak jest. Owszem, darzyła go od lat sympatią lecz żyła pewnym wyobrażeniem jego osoby. Wydawał się byś taki pewny siebie, zawsze elegancki roztaczając wokół siebie specyficzną aurę. Co więcej był niesamowicie przystojny co tym bardziej rozmiękczało Harrisonowe serce. Do tego wszystkiego był inteligentny, zdolny i tak jak nikt inny potrafił mądrze reagować na jej zaczepki.
    Z każdym dniem, który spędzała ze Ślizgonem przekonywała się, że jest jeszcze lepiej niż w jej wyobrażeniach. Nie spodziewała się po nim takiej opiekuńczości, szczerego śmiechu, wygłupów czy troski o jej osobę. Jego wyniosłość wciąż była na swoim miejscy, ale nie w stosunku do niej. Bez tego całego blichtru wokół czuła się dobrze u jego boku. Teraz natomiast była speszona miejscem, w którym się znajdowała. Nie jej klimaty, zdecydowanie. Przynajmniej nie przywykła do tego typu miejsc.
    Przytaknęła głową i uśmiechnęła się blado.
    - Ja czasami chodzę z rodzicami do budki po chińczyka na wynos albo sushi z marketu- powiedziała zanim pomyślała i w tej samej chwili jej policzki spłonęły czerwienią. Spuściła wzrok karcąc siebie w środku. Chyba jednak nie potrafiła się zachować.
    Słysząc wzmiankę o drugiej wojnie czarodziejów zadrżała. Czytała w Proroku, że już dostali się do ministerstwa, a co więcej do spisu mugolaków. Jeśli wojna naprawdę wybuchnie i przeniesie się za mury zamku to jej los będzie praktycznie przesądzony. Bała się, choć jako typowej Gryfońce nie wypadało się do tego przyznawać. W klubie pojedynków spędzała większość czasu, ćwiczyła zaklęcia w każdej wolnej chwili, bo bardzo przejęła się wydarzeniami w świecie czarodziejów.
    Naszły ją wyrzuty sumienia. Nie powinna spotykać się z Ahn’em. Jest dla niego zagrożeniem. Dla niego zaczynając od jego rodziców, a na Mrocznych kończąc. Podniosła wzrok na chłopaka, oblizała nerwowo wargi i odetchnęła głęboko.
    - Ja..tu jest pięknie, ale…ale ja muszę iść. Przepraszam cię Ahn- powiedziała wstając od stołu i skierowała się do wyjścia. W oczach zaszkliły jej się łzy, ale musiała mieć na względzie dobro i bezpieczeństwo innych. To było dla niej najważniejsze.

    OdpowiedzUsuń
  118. Obawiała się tej relacji. Od samego początku tyle myśli kołatało jej się w głowie powtarzających jak mantra, że to i tak nie skończy się dobrze. Czy tego chcą czy też nie wszystko inne jest przeciwko nim. Wcześniej sytuacja nie malowała się w aż tak pesymistycznych barwach. Nie musiała być związana z Ahn’em do końca życia więc rodzice mogliby przymknąć oko na tą szczeniacką miłość. Natomiast jeśli w grę wchodziło jego życie…nie, nie mogła na to pozwolić. Wystarczyłoby tylko, że Mroczni przekroczyliby mury Hogwartu, a gdyby Jihoon stanął w jej obranie i sam został przy tym skrzywdzony. Nie chciała nawet o tym myśleć. Jeśli podczas starcia ucierpiałaby ona to dla Jihoona byłby to równie silny cios. Przeklinała siebie w myślach, że jest tak podatna na emocje, które nią targają. Idiotyczna wiara w rację własnego serca zamiast rozumu może sprowadzić tragedie nie tylko na nią, ale na jej najbliższych.
    Zatrzymała się równocześnie się odwracając, gdy tylko chwycił jej dłoń. Spojrzała na ich splecione ręce, a potem w ciemne oczy Ślizgona. Uśmiechnęła się pokręciła przecząco głową.
    - Nie, nie, nie wszystko w porządki. Podoba mi się. Jest cudownie, naprawdę wspaniale- mówiła rozglądając się dookoła. - Podoba mi się wszystko. Bogato zdobione wnętrze, wybór dań i nawet ci panowie wyglądający jakby nosili wielkie, białe śliniaki- powiedziała patrząc na jednego kelnera przechodzącego obok nich. - To bardzo miło z twojej strony. Interesujące doświadczenie. Wspaniale widzieć świat twoimi oczami Ahn, ale…- zacięła się przełykając ślinę. Czuła ja głos ugrzązł jej w gardle. Tak bardzo chciała mu powiedzieć, że nie powinni się spotykać, że tak bedzie lepiej dla nich wszystkich, ale nie mogła wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Mogłaby skłamać, że jest beznadziejnie, a on wcale jej nie interesuje, ale była tak beznadziejna w kłamaniu…Nie potrafiła tego robić.
    Oblizała nerwowo wargi wciąż wpatrując się w jego ciemne oczy.
    - Nie jesteś ze mną bezpieczny w obecnej sytuacji- wypaliła nagle chcąc powiedzieć to jak najszybciej. - Nie śmiej się, ale tak jest. Nie chciałabym żebyś w przypadku, gdyby wojna dotknęła nas, ryzykował swoje życie, nie dla mnie.

    Elody <3

    OdpowiedzUsuń
  119. Czuła się winna. Winna wszelkich przeciwności jakie stawały im na drodze od mugolskiej rodziny zaczynając po uczucia, które burzyły jej krew. Była jedną wielką sprzecznością i kłodą pod nogami Ahn’a.
    Patrzyła prosto w jego ciemne oczy słuchając odpowiedzi. Poczuła przyjemne ciepło w okolicy serca zaraz potem przeszyte mroźnym powiewem żalu. Była rozdarta. Nie wiedziała czy teraz, gdy to wszystko zabrnęło dość daleko, istnieje możliwość, by się z tego wywinąć. Słowa Jihoona upewniały ją w przekonaniu, że jednak nie. Mogła go zniechęcić, odejść, omijać, ale w wypadku, gdyby groziło im jakiekolwiek niebezpieczeństwo to wbrew wszystkiemu byłby przy niej.
    Po raz kolejny tego dnia przeklęła siebie w myślach. Jakby nie wchodziła mu w drogę, nie poszła na tą imprezę, nie piła tej przeklętej whiskey z veritaserum…
    - Dla rodziny- powiedziała cicho nie spuszczając z niego wzroku. - Ona musi być dla ciebie najważniejsza. Pomyśl tylko co się stanie jeśli staniesz w obronie szlamy?- kontynuowała, a zielone oczy zaszkliły się łzami.
    Wiedziała, że rodzina Ahn może być bezpieczna, gdyż sprawdzając rodzinne koligacje nie znajdą żadnego mugolaka. Co jednak w wypadku, kiedy jeden z nich stanie w obronie czarodziejów brudnej krwi. Co więcej, jeśli ktokolwiek zorientuje się, że jest to nie tylko zmiana rodzinnych ideii, a prawdziwe uczucie, Jihoon i jego rodzina będą mieć problem.
    - Nie możesz ryzykować bezpieczeństwa swoich najbliższych dla jednej osoby. Może jak sytuacja polityczna się uspokoi to spróbujemy ponownie. Nie chce Ahn, by coś się stało tobie lub twoim najbliższym. Nie warto ryzykować tak wiele- mówiła głosem spokojny, pełnym rozwagi lecz delikatnie drżąca dłoń trzymana w jego uścisku i pojedyncza, srebrna łza zdradzały jak wiele wysiłku kosztują ją te słowa.
    To nie tak, że Mroczni wkroczyliby do Hogwartu i od razu wiedzieliby kto jest czystej krwi, a kto nie. Jednak wystarczyłoby, że zatrzymaliby kilku jeńców, szybki spis w kartotece i wszystko byłoby jasne. Jeśli wygrają, sprawdzą każdego i zarządzą o jego losie. Co jeśli wygrają wojnę, przejmą całkowitą władzę nad Ministerstwem Magii? Jej życie będzie przesądzone i jedyne co będzie mogła zrobić to chronić tych, którzy mają szansę na spokojne życie.
    - Nikt nie może się dowiedzieć- szepnęła po czym podeszła do Ślizgona opierając czoło o jego tors, a dłońmi objęła jego ciało zaciskając palce na jego koszuli.

    Elody :*

    OdpowiedzUsuń
  120. Wtulała się twarzą w jego koszulę czując odurzający zapach jego perfum i silne ramiona wokół jej sylwetki. W takich momentach czuła się spokojna i bezpieczna. Jakby miała w nim swoją własną twierdzę, w której nic ani nikt jej nie skrzywdzi. Jednocześnie twierdzę, która nie powinna należeć do niej, twierdzę, którą ona powinna chronić.
    Zacisnęła mocniej dłonie na jego koszuli i pokręciła przecząco głową. Słysząc jego słowa podniosła gwałtownie głowę i uderzyła go otwartą dłonią w ramie.
    -Nie mów tak!- oburzyła się patrząc na niego z mieszaniną złości i troski. Nie wyobrażała sobie nawet jego zimnego, martwego ciała spoczywającego gdzieś na hogwarckim korytarzu. Zamknęła oczy i pokręciła głową chcąc odpędzić od siebie te wszystkie straszne myśli. Nie chciała nawet myśleć o wojnie. To było tak odległe, wręcz surrealistyczne. Jak wtedy miałaby się zachować? Wokół Mroczni, śmigające w powietrzu zaklęcia niewybaczalne, a każdy zielony promień oznaczał śmierć. Chyba schowałaby się w mysiej dziurze i przeczekała. Nie powinna tak mówić jako Gryfonka, ale świadomość wojny i śmierci wokół napawała ją lękiem. Co gdyby wpadła na martwe ciało swojego brata, swoich przyjaciół, Iana czy Ahn’a. Nie chciała tego dopuścić do myśli i ponownie przylgnęła do Ślizgona swoim drobnym ciałem chcąc uchronić się teraz przed złymi myślami.
    - Ja mówię poważnie Ahn- szepnęła po chwili nie odsuwając się od niego. - Dla twojego bezpieczeństwa spotykajmy się w tajemnicy przynajmniej przez jakiś czas- kontynuowała unosząc głowę do góry, by spojrzeć w jego ciemne oczy. - Nie chce ryzykować. Nie wybaczyłabym sobie, gdybym była przyczyną twoich problemów i bez względu na dalszy rozwój naszej relacji czy to przyjaźń, nienawiść czy..- tu zatrzymała się i przełknęła ślinę. Te słowa nie przeszły jej przez gardło. Nie mogli, nie powinni, ona nie powinna nawet myśleć. - No właśnie to chcę byśmy utrzymali to w tajemnicy- zakończyła wciąż lustrując wzrokiem twarz Jihoona. Położyła dłoń na jego policzku delikatnie sunąc po nim kciukiem i spojrzała głęboko w ciemne oczy, w których tonęła za każdym razem, gdy choć na chwilę zatrzymywała na nich swój wzrok.

    dzieciaczki#hogwarckie#przesłodzone#love#story

    Elody

    OdpowiedzUsuń
  121. Rzeczywiście byłoby to dość dziwne wracać do przyzwyczajeń z samego początku roku. Po tym wszystkim co się wydarzyło, co sobie wyznali i ja bardzo się do siebie zbliżyli, udawanie, że darzą się wzajemnie pogardą było niczym wynaturzenie. Jednak takie rozwiązanie wydawało się być bezpieczne. Nie wzbudzaliby zainteresowania w Hogwarcie. Ostatnimi czasy często słyszy komentarze na temat zadawania się z Ahn’em, a ciekawskie i karcące spojrzenia odprowadzają ją wzrokiem wzdłuż korytarza za każdym razem, gdy u boku ma wysokiego Azjatę. Wiedziała, że to tylko kwestia czasu nim komuś podpadnie, a plotka o bliższej zażyłość Jihoona z dziewczyną brudnej krwi wyjdzie poza mury szkoły, a wszystkie informacje tego typu kończyłyby się nieprzyjemnie. Wystarczyło podać domysł, że ktoś z rodziny Ahn spoufala się ze szlamami i staje nie po tej stronie barykady, po której powinien stać, by być bezpieczny.
    Wpatrywała się w twarz Ahn, kiedy pierwsze słowa wypłynęły z jego ust. Zadrżała w jego ramionach na dźwięk tych dwóch tak pięknych i jednocześnie tak niebezpiecznych słów. Czuła jak serce przyspiesza rytmu powodując, że krew w niej aż wrzała wywołując przy tym czerwone rumieńce wkradające się subtelnie na jasne policzki. Zielone oczy rozbłysły dziwnym światłem mieszającym w sobie radość i smutek w idealnych proporcjach, tak że postronny obserwator nie mógł ocenić, które uczucie bierze górę. Zamrugała kilkakrotnie rozwierając przy tym malonowe usteczka łapiąc tym samych głębszych oddech ocucający jej zmysły.
    - Nie mów tak- szepnęła i pokręciła przecząco głową spuszczając wzrok, a jasne pukle opadły na jej czoło. - Wiesz, że to wszystko nie ma sensu….
    Martwiło ją w tej chwili wszystko co mogło tylko wpaść do Harrisonowej głowy. Nie chciała pakować się tak szybko w związek, kiedy dopiero co zawiodła się na człowieku, który wiele dla niej znaczył, a dowiedziała się o tym prawdziwie po ich rozstaniu. Nie chciała również zniszczyć życia Ahn’a. Łatwiej i zdecydowanie prościej byłoby mu, gdyby związać się z kimś kogo wybiorą mu rodzice. Powtarzała to w kółko jak mantrę chcąc sama w to uwierzyć, że związek jest z góry skazany na porażkę. Jednak coś głęboko w środku niej krzyczało, by dać im szansę. Nieznana siła pchała ją w ramiona Ślizgona i za każdym razem, gdy nie było go obok jakaś część niej tęskniła pragnąc zachłannie jego bliskości. Była pewna, że amortencja pachniałaby jego perfumami i czekoladowymi babeczkami, które razem piekli.
    Kolejne słowa Ahn’a dały jej jasno do zrozumienia, że choćby zapierała się nogami i rękami to i tak nie osiągnęłaby tego do czego dąży. Była taka bezsilna, a oni zabrnęli za daleko, by się z tego wycofać.
    Westchnęła ciężko opierając się policzkiem o jego klatkę piersiową i gładziła dłońmi jego plecy.
    - Jestem lepsza w zaklęciach. Poradzę sobie- powiedziała bezwiednie jakby chcąc dać mu sygnał, by dbał o własne życie tak samo ja ona podświadomie chciała dbać o niego samego. Oblizała nerwowo wargi i nie odsuwając się od chłopaka zapytała:
    - To jaki deser zamówiłeś?

    Za beznadziejność odpisu odpowiada mikrobiologia&biochemia company

    Elody :*

    OdpowiedzUsuń
  122. [ Coup-halo-zgłoś-się. STOP! Straciłam chyba chęci i wenę do bloga. Myślę, że raczej dam sobie spokój...]

    Autorka panienki Harrison

    OdpowiedzUsuń
  123. Nie chciała jeszcze odrywać się od jego ciała, które było jej własną ostoją spokoju. Błogi nastrój i przyjemne ciepło, które towarzyszyły jej za każdym razem, gdy tylko obejmowała jego sylwetkę wątłymi ramionami, uspokajały wywołując mimowolny uśmiech na dziewczęcej twarzy.
    Zawahała się przez chwilę, kiedy chwycił jej dłoń i lekko pociągnął w stronę stolika, ale przemożna ochota spędzenie jeszcze chwili w jego towarzystwie była silniejsza. Odetchnęła głęboko i podążyła za chłopakiem ponownie zajmując swoje miejsce.
    - Klasyka jest najlepsza- powiedziała lekko wzruszając ramionami bawiąc się przy tym rogami wygiętej w fantazyjne kształty chusteczki. Kiedy zobaczyła ogromny pucharek wypełniony po brzegi deserem jej oczy rozbłysły, a cała twarz przybrała wyrazu dziecięcego szczęścia na widok babcinych wypieków. Z trudem hamowała uśmiech i lekkie rozdrażnienie nie mogąc się doczekać, aż te pyszności trafią do jej ust. Mimo wszystko do ostatniej chwili starała zachowywać się z gracji chwytając powoli łyżeczkę i delikatnie zanurzyła jej koniec w deserze. Trzeba w tym miejscu nadmienić, że lody czekoladowe były jej ulubioną słodkością, której nie potrafiła się oprzeć, a truskawki wygrałyby batalię z niejednym owocem. Cóż więcej mogła powiedzieć skoro była zachwycona wyborem Ahn’a. Nie odzywała się przez chwilę pałaszując swoja porcję. Dopiero kiedy usłyszała propozycję chłopaka odłożyła łyżeczkę i spojrzała na niego podejrzliwie.
    - Prezent…dla mnie- powiedziała unosząc jedną brew ku górze. Nie była skora do przyjmowania podarków, bo znając status finansowy chłopaka zapewne byłoby to coś nieprzyzwoicie drogiego, a na to nie mogła się zgodzić. Czułaby się niezręcznie i w jakiś sposób zobowiązana.
    Westchnęła po czym ponownie zabrała się za jedzenie lodów czekoladowych.
    Cóż, no nie wiem - odpowiedziała wpatrując się w truskawki na dnie pucharka. Tak, właśnie kończyła deser. Mogła powiedzieć z ręką na sercu, że był najlepszy jaki miała przyjemność jeść do tej pory. Co więcej, zapewne każdego normalnego człowieka taka porcja by zasłodziła natomiast ona wcale a wcale nie czuła, że przyjęła za dużą dawkę cukru. Mogłaby to powtórzyć.
    - Jeśli bardzo ci na tym zależy…- zaczęła dość niepewnie- to chyba mogłabym pójść, Tylko niech obędzie się bez prezentów.

    Póki co jeszcze jakoś takoś coś piszę. Zobaczymy potem :)

    OdpowiedzUsuń
  124. Czas jej reakcji jak zwykle był opóźniony. Nie mogła poszczycić się świetnym refleksem, a na pewno nie w tym momencie. Wpatrywała się z mieszanką zaskoczenia i zafascynowania w kilku mężczyzn, coraz bardziej zbliżających się do ich stolika, a słowa Ślizgona docierały do niej jak przez mgłę. Niby wszystko słyszała i rozumiała, nie potrafiła jednak odpowiednio na to zareagować. Tak jakby ośrodki nerwowe odpowiedzialne za ruch przestały działać. Czuła się skamieniała. Czuła się posągiem. Posągiem bez możliwości ruchu i czucia.
    I wtedy poczuła dotyk Ahna na swojej dłoni i rzeczywistość wróciła, znowu potrafiła podejmować decyzje, znowu potrafiła zmusić swoje ciało do reakcji. W ostatniej chwili, poderwana z krzesła przez Jihoona i własne mechaniczne zachowanie, zdołała porwać z oparcia krzesła gruby, oversizowy płaszcz. Sama była zdziwiona, kiedy instynktownie pociągnęła Ślizgona w prawą stronę, w odpowiednim momencie aby uniknąć zaklęcia, które ostatecznie uderzyło w krzesło, gdzie kilka minut temu przysiadł się Jihoon. Zaciskała palce na dłoni swojego towarzysza z taką siłą, jak gdyby chciała ją zmiażdżyć, a nie tylko upewnić się, że w tym chaosie nie zostaną rozdzieleni. Jedyna zaś myśl, która przebijała jej się przez głowę to prośba, aby z nerwów ręka nie zaczęła jej się pocić. Odpowiednia pora na takie myśli.
    — Do wyjścia, do wyjścia, którędy do wyjścia... — mamrotała pod nosem, bardziej do siebie niż Ahna, nie zastanawiając się w ogóle nad swoimi słowami. Jej głos jednak milkł w tej całej wrzawie i przekleństwach. Gdyby mogła zebrać myśli i się nad tym porządnie zastanowić, doszłaby do wniosku, że dawno nie słyszała takiej rozpiętości oszczerstw. Niektóre były naprawdę bajeczne i przepiękne, godne zapisania.
    Niby starała się rozglądać po karczmie, a jednak całkowicie zdezorientowana przez zaklęcia, starając się uniknąć ich i potłuczonego na podłodze szła, ciągnęła Ślizgona po całym pomieszczeniu, nie mogąc dotrzeć ani do wyjścia, ani nawet do zawalonej ściany, przez którą mogliby się wydostać.
    W końcu stanęła bezradnie i obróciła się po prostu w stronę Jihoona.
    — Przepraszam — wymamrotała, zadzierając głowę, aby spojrzeć na jego twarz. — Przepraszam — powtórzyła o wiele głośniej, reflektując się w końcu, że jej głosu praktycznie nie słychać, starając się przekrzyczeć hałas.
    Niektórym walka się podobała, gdzieś kątem oka zauważyła roześmianą twarz Orosza, ona jednak całkowicie spanikowała. Była tchórzliwym lwem, wyjętym żywcem z bajki o Czarnoksiężniku z Krainy Oz. Powinna jak najprędzej udać się do Czaroksiężnika i poprosić go o waleczne serce.

    [W przyszłym tygodniu powinnam mieć już stały dostęp do internetu i opisywać regularnie ;)]
    Oona Griffith

    OdpowiedzUsuń
  125. Co to był taki jeden pucharek pełen rozkosznych lodów czekoladowych, dojrzałych truskawek i puszystej, bitej śmietany. Wszystko to było niczym poezja. Kiedy więc Ahn przesunął swój pucharek odrobinę w jej stronę panienka Harrsion bardzo niedyskretnie przysunęła się wraz z krzesłem bliżej Ślizgona, by już po chwili wyjadać truskawki z jego porcji. Skoro chciał się z nią podzielić to dlaczego by nie nie skorzystać. Uśmiechnęła się uroczo w stronę Jihoona kiedy pałaszowała kolejną truskawkę z jego pucharka. Przysłuchiwała się jego propozycji z niemałym zaciekawieniem jednak prawdziwe wrażenie zrobiła na niej suknia, która nagle pojawiła się przed nimi. Już była w połowie drogi do ust z kolejną truskawką jednak została tak oczarowana, że nawet odłożyła łyżeczkę pełną pyszności.
    Była to najpiękniejsza suknia jaką w życiu widziała. Wydawało jej się, że takie tylko istnieją w muzeach lub wysokobudżetowych filmach kostiumowych. Rozwarła malinowe wargi ze zdziwienia i wydobyła tylko ciche westchnienie zdradzające jej zachwyt. Spojrzała na Ahn’a pytająco czy może podejść do niej bliżej. Widząc jego uśmiech podniosła się powolnie podchodząc do bogato zdobionej kreacji i przejechała subtelnie dłonią po zdobionych rękawach czując po opuszkami niezwykle miękki materiał. Jako mała dziewczynka zawsze chciała być księżniczką, a teraz miała okazję włożyć iście królewską kreację. To było niczym spełnienie dziecięcych snów. Zasłoniła usta dłońmi i zaśmiała się melodyjnie nie mogąc jeszcze uwierzyć, ze mogłaby ją włożyć.
    - Jest wspaniała! Wprost olśniewająca- powiedziała okrążając suknię dookoła przyglądając się dokładnie wszelkich haftom, szyciom, falbanom, koronką, klejnotom…Wszystko tworzyło wprost nieprawdopodobnie piękna kreację. Spojrzała na chłopaka nie kryjąc radości i ekscytacji.
    - Jeśli to tylko wypożyczenie, a ty nie masz z kim iść…- zaczęła jakby chcąc znaleźć usprawiedliwienie i dobry argument na założenie owej sukni. - To ja pójdę z tobą z przyjemnością - oświadczyła, a zielone oczy świeciły się jak dwa ogniki. Ponownie zakryła usta dłońmi chowając szeroki uśmiech i pochłaniała przebranie wzrokiem. Pisnęła radośnie po czym niewiele myśląc podeszła do Ślizgona usiadła mu na kolanach przytulając mocno.
    - Jest tak miło. Deser jest pyszny, suknia taka piękna, a mój kompan tak nieprzeciętnie sympatyczny- powiedziała obejmując go wciąż ramionami. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę ze swojego fopaux i szybko wstała odsuwając się do chłopaka. Spuściła wzrok udając, że poprawia fałdy swojej spódnicy, by nie musieć patrzeć na zażenowaną minę Ślizgona. Była taka nierozgarnięta i pozwoliła sobie na ten bezmyślny upust euforii.

    Elody :* Będę#królewną#księżniczka#Ahna <3

    OdpowiedzUsuń
  126. Jako wykapana pannica, która nadzwyczaj mocno kieruje się emocjami nim je przemyśli, wielokrotnie zachowywała się nieodpowiednio niżby od niej oczekiwano. Tym razem nie było inaczej. Gdyby tylko mogła jęknęła z przejęciem na własną głupotę. Teraz jednak stała ze spuszczoną głową, by zakryć blond lokami zarumienioną twarzyczkę.
    Zdziwiła się czując ciepłą dłoń chłopaka na swojej . Podniosłą wzrok i w mgnieniu oka ponownie znalazła się na jego kolanach. Zaśmiała się melodyjnie ciesząc się w duchu, że Ahn był dla niej wystarczająco wyrozumiały i nie miał za złe jej gwałtownego jak i nieprzemyślanego wybuchy euforii.
    Słysząc komplement zasznurowała usta, by usilnie pohamować szeroki uśmiech, który wkradał się na rumianą twarzyczkę. Spuściła nieco wzrok odrobinę skrępowana, bo nie przywykła do przyjmowania komplementów, które wciąż ją w pewien sposób onieśmielały.
    - Może być i bez śmietany jeśli nie lubisz- powiedziała unosząc nieco ramiona do góry. - Albo następnym razem ja cię gdzieś zabiorę- zaproponowała entuzjastycznie zastanawiając się co takiego mogłaby pokazać Ślizgonowi. Z pewnością nie będzie to nic na jego standardy, ani nic tak ekscytującego, ale może w tych skromniejszych sytuacjach odnajdzie odrobinę szczęścia.
    Pomysł przymierzenia sukni wydał jej się wspaniały i jednocześnie trochę ją przerażał. Jeśli zniszczyłaby tak drogą kreację to chyba nie spłaciłaby jej do końca życia. Jednak widząc wzrok chłopaka skinęła głową podnosząc się i zmierzając za parawan. Chciała być bardzo ostrożna więc obejrzała suknię nim wzięła się za jej ubieranie. Przeraził ją gorset bo nie wiedziała za bardzo jak sama ma go sobie zawiązać. Niemniej jednak i w tym momencie Pokój Życzeń uraczył ją pomocą. Gdy tylko wsunęła się w obszerną suknię sznureczki gorsety zaczęły tańcować i ściskać jej talię. Ostatecznie suknia za pomocą czarów została zapięta, rękawy pięknie rozłożone, a fałdy spódnicy subtelnie ułożone jakby niewidzialna dłoń układała strój na panience Harrison. Włożyła dłoń pod włosy odgarniając je do tyłu i spojrzała w lustro. Pierwszy raz w życiu czuła się jak prawdziwa księżniczka i chyba ten jeden jedyny raz mogła przyznać sama przed sobą, że to co widzi w lustrze jej się podoba. Odwróciła się, a zasłony nagle rozsunęły się jak za pomocą zaklęcia ukazując Ahn’a w jego przebraniu. Podeszła bliżej zwracając uwagę na ich wykonanie. Coś niesamowitego.
    Zaśmiała się chwytając kant spódnicy i dygnęła schylając głowę.
    - Wasza Wysokość- powiedziała podnosząc po chwili na niego zielone oczy po czym zerknęła przez ramię w stronę lustra podziwiając ich wystrojone sylwetki. Zarumieniła się słysząc kolejny komplement, a uroczy uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej.
    - Dziękuję- powiedziała łagodnie, a radosny uśmiech wciąż nie schodził jej z twarzy. Westchnęła patrząc na suknię w odbiciu lustrzanym. - Jest wspaniała. Mogłabym nosić takie częściej- zaśmiała się gładząc dłońmi spódnicę. Poobracała się chwilę raz na prawo raz na lewo patrząc jak suknie delikatnie faluje. Uśmiechnęła się i szybkim ruchem odwróciła się w stronę Ahn’a muskając jego policzek ustami. Zrobiła to tak szybko i niespodziewanie jakby nie chciała, żeby zauważyć ten niewinny incydent. Ponownie spojrzała w lustro ukradkiem spoglądając na Jihoona.
    - Myślisz, że król zaszczyci mnie jednym tańcem?- zapytała unosząc jedną brew do góry i zerknęła przez ramię na chłopaka posyłając mu jeden uroczy uśmiech.

    [ Hahahaha XD No tak, pod tym względem jak najbardziej pasuje. No i ona też go kochała choć charakterek miała jaki miała :D ]

    King&Queen Love story

    OdpowiedzUsuń
  127. Obracała się to w lew to w prawo obserwując subtelne falowanie sukni, której obszycia mieniły się w blasku świec. Uśmiechała się czując się ponownie jak mała dziewczynka, której mama uszyła najpiękniejszą sukienkę na bal przebierańców. Chociaż teraz było jeszcze wspaniale. Miała na sobie najpiękniejszą suknię świata i była w cudownej restauracji, która po usunięciu stolików wyglądała niczym sala balowa. Zerknęła ukradkiem na Ahn’a który szperał w kufrze. Zapewne czegoś brakowało do jego stroju. Jej suknie nie trzeba było niczego więcej. Zdziwiła się czując ciepły oddech na swojej skórze na co wzdrygnęła się lekko. Spojrzała w lustro widząc na mlecznej cerze złoty naszyjnik wysadzany czerwonymi kamieniami. Poczuła na skórze zimno metalu szlachetnego i spojrzała w dół jakby upewniając się, że ta piękne biżuteria jest rzeczywistością. Spojrzała na chłopaka, a w zielonych oczach malowała się iskierki radości i szklące się łzy wzruszenia. Uśmiechnęła się spuszczając na chwilę wzrok. Splotła delikatnie z nim palce jednej dłoni drugą zaś kładąc na jego ramieniu. Nie tańczyła nigdy wcześniej walca, ale Ahn poruszał się tak pewnie i spokojnie, że nie miała żadnego problemu z wyczuciem jaki krok powinna zrobić w danym momencie. Sama była zaskoczona, ale szło im nad wyraz gładko i płynnie.
    Nie myślała o niczym szczególnym. Wciąż chłonęła atmosferę miejsca, napawała się widokiem ich pięknych strojów, sali i oczu Ślizgona. Wciąż karciła siebie w myślach za każdym razem, gdy jej serce wręcz wyrywało się ku niemu. Coraz trudniej było jej utrzymać emocje na wodzy. Miała świadomość ostatnich wydarzeń, bała się skrzywdzenia, odrzucenia i przyszłości, która nie malowała się różowymi barwami.
    Zamknęła oczy, kiedy przysunął się do niej opierając się czołem. Uśmiechnęła się delikatnie wciąż napawając się tym wszystkim co działo się wokół. To wszystko było niczym bajka, jak sen, który się spełnił.
    - Nie wracajmy do rzeczywistości- szepnęła po chwili nie otwierając oczu bojąc się, że gdy tak się stanie wszystko pryśnie niczym mydlana bańka. Przesunęła dłonią po jego ramieniu wzdłuż szyi wplatając palce w jego ciemne włosy.

    [ Niech się teraz całują, bo to musi ładnie wyglądać, a jak ładnie wygląda to niech się dzieją romantyczne rzeczy, a co! ]

    OdpowiedzUsuń
  128. Kiedy Ahn osunął się na podłogę, myślała że nogi się pod nią ugną i pójdzie w jego ślady. Gdzieś przez te wszystkie szumy przebijała się jednak myśl, że nie może sobie pozwolić na aż taką chwilę słabości, i właśnie ta myśl utrzymywała ją w pionie. Zanim jednak zdążyła zareagować i wyciągnąć swoją dłoń w kierunku Ślizgona, ktoś inny postawił go na nogi. Nie zdążyła jednak zorientować się, kim jest tajemniczy wybawiciel, skupiła się bowiem całkowicie na informacji przekazanej jej przez Jihoona.
    Obróciła się na pięcie i łapiąc ponownie dłoń Ślizgona ruszyła przed siebie. Prosto i w prawo, prosto i w prawo, prosto i w prawo, powtarzała tylko te słowa jak mantrę, starając się nie potknąć się o żadne przewrócone krzesło i przy tym nie szarpać swoim towarzyszem za bardzo.
    Drzwi, otwarte na oścież, okazały się dla niej przejściem do innego świata. Chłodne, orzeźwiające powietrze otrzeźwiło ją i usunęło z jej głowy wszelkie niepotrzebne myśli, które kołatały w jej głowie przez cały czas trwania bójki; ona dalej trwała w karczmie, ale dla Oony była to już przeszłość, coś co działo się daleko i już jej nie dotyczyło i tym bardziej nie interesowało. Teraz mogła myśleć tylko o jednym: o krwawiącym Ślizgonie.
    — Nie możesz się mi tu wykrwawić — wymamrotała, zatrzymując się w końcu na samym środku ulicy i puszczając dłoń Jihoona. Odrzuciła ciążący jej płaszcz na ziemię, powoli obracając się w stronę swojego towarzysza. — Nawet nie próbuj mi tu tracić przytomności — dodała, a jej dłonie automatycznie powędrowały do guzików białej koszuli, którą miała na sobie. Drżącymi palcami zajęła się ich odpinaniem, kalkując w myślach co dalej zrobić. Zaraz po wyjściu z karczmy dotarło do niej, że płaszcz będzie bezużyteczny: gruby materiał nie sprawdziłby się dobrze do zatamowania krwawienia. Pozostawała koszula. — Jestem od ciebie o połowę mniejsza, nie zdołam ciebie nigdzie dotransportować. — Ściągnęła z siebie koszulę, pozostając w samym podkoszulku, i przytknęła szybko materiał rękawa do czoła Jihoona, zanim ten zdążyłby zareagować. Działała dość szybko i sprawnie, zwłaszcza biorąc pod uwagę jej zachowanie w karczmie, pełne zdezorientowania i braku pomysłu na działanie.
    Właściwie gorzej się czuła niż wyglądała. Nogi miała jak z waty, a żołądek podchodził jej niemalże do gardła, przy tym wydawało jej się, że nigdy nie opanuje drżących dłoni, w rzeczywistości jednak, poza owymi dłońmi, była jedynie blada jak ściana.
    — Dobrze się czujesz? — zapytała w końcu, spoglądając z niepokojem w jego twarz. Była od niego sporo niższa, więc przykładając koszulę do jego rany, musiała stać na palcach i zaczynało to być naprawdę niewygodne, czekała więc z utęsknieniem, kiedy Ślizgon odbierze od niej ubranie.
    Z karczmy dalej dobiegały krzyki i odgłosy walki, jednak Oona miała ważniejsze priorytety w tym momencie. Kiedy tylko znalazła się w odpowiedniej odległości od zagrożenia, całkowicie je zbagatelizowała, przyjmując że nic już im nie grozi. Co z tego, że odsunęli się zaledwie o kilka metrów i byli na widoku każdego, kto stanąłby w wyjściu karczmy.

    Oona Griffith

    OdpowiedzUsuń
  129. Trudno byłoby zapomnieć ich pierwsze spotkanie nie tylko ze względu na uszczerbki na zdrowiu jakie oboje ponieśli. Pamiętała to jak dziś, że przechodziła obok dwóch chłopców sprzeczających się o Quidditcha, a trzeba nadmienić, że swego czasu nie było w Hogwarcie osoby, która wiedziałaby więcej o tym sporcie niż ona toteż skomentowała to bardzo trafnie. Pech chciał, że Ahn nie przyjął tej odpowiedzi bez emocji i spędzili wspólnie popołudniu na szorowaniu łazienki. C prawda panienka Harrison w drugiej klasie była jeszcze bardziej naiwna niż obecnie toteż starała się nawiązać kontakt z Azjatą opowiadając głupie żarciki i czy śmiejąc się od tak. szlabany nie robiły na niej większego wrażenia i starała się je spędzić jak najprzyjemniej. Niestety Jihoon nie podzielał w najmniejszym stopniu jej entuzjazmy toteż po pewnym czasie ta istotka o burzy kręconych włosów sięgających ramion i wielkich zielonych oczach zaczęła zastanawiać się co jest z nim nie tak. Nie potrafiła znaleźć lepszego sposoby niż kłótnie, bo z nim nie dało się nawet rozmawiać skoro był w szkolnej, czystokrwistej śmietance. Niemniej jednak w trzeciej klasie coś się zmieniło jakby w sercu panienki Harrison z każdą kłótnią działał jakiś mechanizm, aż ostatecznie zaskoczył kiedy siedzieli na kolejnym szlabanie układając dokumenty, a jej dłoń musnęła jego zaś ich oczy się spotkały. Po raz pierwszy poczuła w jego obecności szybsze bicie serca, a blade policzki pokryły się rumieńcem. Było w nim coś wyjątkowego co przez półtora roku starała się odkryć. Był inteligentny, poukładany, zawsze przygotowany do zajęć, taki opanowany i spokojny, kompletnie inny niż ona. Imponowało ją to i ciekawiło. Teraz kłótnie nie były wynikiem ich szczerych kłótni czy próbą inwigilacji czarodziejów takich jak on lecz wymówką, by móc spędzić choć chwilę w jego towarzystwie, posłuchać jego niskiego, męskiego głosu i poczuć ten odurzający zapach jego perfum. Myślała że jej przejdzie, że to wszystko jest chwilowe. Zakochiwała się i odkochiwała, miała tylu różnych chłopców jednak Ahn wciąż pozostawał w sferze marzeń. Przecież dlaczego miałby się nią zainteresować. Była roztrzepaną mugolaczką, która pakowała go wiecznie w szlabany. Jednak z roku na rok Ahn był coraz mądrzejszy, riposty coraz bardziej wyszukane, a on sam coraz przystojniejszy. Nie pomagało jej t wcale w wyzbyciu się zauroczenia tym niezwykłym Ślizgonem.
    Wtedy na balkonie była przerażona, że tajemnica skrywana przez trzy lata tak nagle wyszła na jaw, a ona sama stanie się pośmiewiskiem dla niego i reszty szkoły. Później pojawił się Ian i myślała, że wszystko teraz ułoży się dobrze z ciemnowłosym Krukonem dając zapomnienie o Ślizgonie, który przez tyle lat zaprzątał jej głowę. Jednak wszystko się pokomplikowało. Wciąż nie mogła uwierzyć, że kiedy ma szansę ułożyć sobie życie z kimś innym Jihoon zainteresuje się nią. Nią, szlamą z Gryffindoru.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz tańczyli przytuleni nie zważając na resztę świata. Nie myśleli o konsekwencjach i przeciwnościach napawając się wzajemną obecnością. Mogła mieć go teraz dla siebie. Najskrytsze i największe pragnienie jej serca spełniło się w momencie, gdy powiedział kocham. Jednak bała się uwierzyć, zaufać, w końcu to było tak nieprawdopodobne…
      Podniosła z wolna powieki wpatrując się jego ciemne oczu. Uśmiechnęła się będąc prawdziwie szczęśliwa. Patrzyła jak zbliża swoją twarz, by już po chwili rozkoszować się dotykiem jego miękkich ust. Serce wybijało szaleńczy rytm, a całe ciało zostało rozpalone. Odwzajemniła ten czuły gest chwytając swoimi wargami jego, delikatnie, subtelnie, delektując się każdym muśnięciem. Przekazując w swoim pocałunkiem całą sympatię jak i gorące uczucie ogarniające ją od stóp do głów. Położyła jedną dłoń na jego piersi drugą wciąż przesuwając po jego karku. Cudowne uczucie wciąż rozpierało ją od środka. Po tylu latach i przeciwnościach miała swojego księcia we własnych, kruchych ramionach mogą bezkarnie składać pocałunki na ciepłych, męskich wargach zarezerwowanych póki co tylko dla niej. Chwyciła jego wargi nieco zachłanniej muskając językiem wnętrze jego ust, rozkoszując się jakby miał to być ich ostatni pocałunek. Przylgnęła swoim ciałem do niego oddając się w zapomnienie i przyjemność w jego ramionach chroniących ją przed całym złem tego świata. Teraz to wiedziała, teraz to czuła….

      Usuń
    2. [ Zobacz nowe powiązania i powiedz czy Ci się podobają :) Dziękuję :* długo wybierałam :) ]

      Usuń
  130. Delikatne drżenie rąk, przyjemne ciepło rozchodzące się po ciele i ten dreszczyk muskający ciało gdzie nie gdzie. To wszystko składało się na emocjonującą chwilę w jakiej teraz oboje się znaleźli. Z zamkniętymi oczami rozkoszowała się smakiem jego delikatnych warg, które tak czule obejmowały jej. Z subtelnością błądziła dłonią po jego karku, gdy druga spoczywała po lewej stronie jego torsu wyczuwając szaleńczy rytm wybijany przez serce. Jego dotyk elektryzował, a nogi panienki Harrison zmiękły tak bardzo, że gdyby nie jego silne ramiona zapewne opadłaby na ziemie.
    Gdy powoli odsunął się od niej podniosła wzrok. Oblizała usta czując na nich jeszcze delikatny posmak jego warg. Uśmiechnęła, a zielone oczy skrzyły się jak gwiazdy. Zarumieniła się i spuściła wzrok słysząc kolejny komplement tego wieczoru. Mogła z ręką na sercu powiedzieć, że przy nim czuła się jak księżniczka, tak jak każda kobieta chciałby czuć się u boku swojego mężczyzny. Miała to niesamowite szczęście na niego trafić.
    - O wiem co!- powiedziała nagle z wyraźnym entuzjazmem i ruszyła naprzód jakby po coś zmierzała. Zatrzymała się nagle i zasznurowała usta w rozmyślaniach. - Jak to zrobić- zastanawiała się po czym odwróciła się napotykając spojrzeniem już stojący aparat. Uśmiechnęła się i podeszła do niego. - Oto mi chodził- szepnęła uradowana coś w nim ustawiając, by następnie podejść do Ahn’a. - Uśmiech- powiedziała cmokając go w policzek, a w tym samym czasie błysnął flesz. Zaśmiała się widząc zdziwioną minę chłopaka, a kolejny blask rozświetlił pomieszczenie. Zrobili jeszcze kilka zdjęć tych mniej i bardziej poważnych.
    - Wywołam je może nawet w tym tygodniu- powiedziała podchodząc do aparatu. Westchnęła i spojrzała na Ślizgona. - Teraz ja powinnam pokazać coś od siebie- powiedziała przygryzając dolną wargę. - ale mój świat nie jest tak interesujący jak twój- dokończyła uśmiechając się blado.

    OdpowiedzUsuń
  131. Dokładnie pamiętała ten wieczór. Jak gdyby to wszystko wydarzyło się zaledwie wczorajszego wieczoru. Stała uśmiechnięta w kuchni, przygotowując herbatę dla siebie i ojca. Gdy ten nagle oznajmił, że dziś obiad zjedzą z nimi dziadkowie. Avalon od razu wydawało się to podejrzane. W końcu doskonale wiedziała, że ojciec nie miał dobrego kontaktu ze swoimi rodzicami. Wierzyła jednak, że może to się zmienić. Ufała ojcu, myśląc że jest na właściwej drodze ku pojednaniu. Włożyła tak wiele serca w przygotowanie posiłku. Wiedziała, że dobre jedzenie to podstawa do zażegnania sporu. W końcu kto myśli o smutkach i troskach, kiedy w pobliżu unosi się apetyczna woń?
    Stawiając ostatni półmisek na drewnianym stole, uśmiechnęła się pogodnie do wszystkich. Zasiadła na krześle, mają obok z jednej strony dziadka, z drugiej babcię. Naprzeciwko siedział ojciec, jednak nie wydawał się być w humorze.
    – HyoRim mamy dla Ciebie wspaniałą wiadomość – panującą ciszę przerwała nagle starsza kobieta. Avalon tylko spojrzała na nią swoimi dużymi oczami i zmarszczyła delikatnie brwi.
    – Halmeoni! Dobrze wiesz, że na imię mam Avalon – mruknęła, chociaż doskonale wiedziała, że do tej kobiety nigdy to niedobrze.
    – HyoRim – całkowicie zignorowała wcześniejszy sprzeciw wnuczki i kontynuowała swoją wypowiedź – znaleźliśmy Ci z dziadkiem idealnego kandydata na męża.
    – Tato? – jednak mężczyzna nie podniósł głowy nawet na sekundę. Wbijał spojrzenie swoich ciemnych tęczówek w talerz, leżący tuż przed nim – tato? Pozwalasz… Pozwalasz na to?
    – To wszystko dla Twojego dobra – powiedział, nie podnosząc głowy.
    Pamiętała z tamtego wieczoru każdy, najdrobniejszy szczegół. Zadowolenie dziadków, kiedy ojciec ich poparł. Jego minę i natarczywe unikanie jej spojrzenia. I swoje łzy, gdy znalazła się już sama. Była w stanie dokładnie opisać wszystkie, buzujące w niej wówczas emocje. Była jednak świadoma, że teraz nie pozostało jej już nic innego poza uczestniczeniem w całej tej szopce. Najgorsze jednak było pierwsze spotkanie. Pierwsze spotkanie, które wcale nie było pierwszym.
    Stała teraz tuż przed idealnym kandydatem na męża i żuła powolnie pasztecik dyniowy, trzymając w dłoni pozostałą jego część. Z ciemnymi oczami utkwionymi prosto w niego.
    – Nie odpuszczą szybko, prawda? – mruknęła, przełykając jedzenie. Wcześniej jakoś wielce się tym nie przejmowała, jednak widząc zaangażowanie babci i ciągłe jej listy z pytaniami o jej relację z Oppą, utwierdzała się tylko w przekonaniu, że nie wyplączą się z tego tak szybko, jakby oboje chcieli. Jasne, nie mogła zaprzeczyć aby Jihoon nie był przystojny. I nawet, naprawdę go lubiła. Jednak nie chciała spędzić z nim reszty życia. Z kimś kogo nie kocha. Tym bardziej, że jej serduszko było już zarezerwowane dla kogoś zupełnie innego, a przynajmniej tak jej się właśnie wydawało – Zrób coś. Jesteś starszy, Oppa! – dobrze jednak wiedziała, że to niewiele da. Nie znała rodziny Ahnów, jednak dobrze wiedziała, że jej dziadkowie są uparci jak osły… Najgorsze dla panienki Moore był fakt, że przekabacili ojca na swoją stronę.

    [Dobra, poskracałam odrobinę pozmieniałam. Nie ma już tasiemca. Jakby coś Ci nie odpowiadało, coś by się nie zgadzało to krzycz :D]

    OdpowiedzUsuń
  132. Śmiech chłopaka sprawił, że odetchnęła z ulgą i zgarnęła opadające na czoło włosy, jednak niemalże od razu pożałowała swojej decyzji, czując jak lepka maź przykleja się do jej dłoni. Skrzywiła się z niesmakiem, przykładając do twarzy rękę i wąchając ją.
    – Ugh, nienawidzę owoców leśnych – mruknęła, strzepując ręką nadmiar owocowego kisielu. – Chodźmy – skinęła głową, oglądając się na biegające w skupieniu skrzaty, poprawiające swoje przepaski na biodrach i komunikujące się ze sobą w dość specyficzny sposób. Działały jak jeden mechanizm, każde z tych stworzeń wiedziało, co powinno zrobić w danym momencie. – Jestem pod wrażeniem – rzuciła nagle, nie mogąc oderwać wzroku od skrzatów.
    Prawdę powiedziawszy miała ochotę tu zostać i przyglądać się pracy skrzatów, jednak ciążące na nimi problemy, w które wpadliby, gdyby tu zostali, skutecznie odciągały ją od tego pomysłu.
    – Wchodzimy – rzuciła i nie czekając na reakcję chłopaka, wcisnęła się do windy.
    Miała nadzieję, że zmieszczą się do niej oboje, choć prawdę powiedziawszy, było to nie lada wyzwanie. Nawet jeśli byli szczupli winda mogła nie wytrzymać ich ciężaru, choć Haddie była niemalże pewna, że przy pomocy magii bez problemu wjadą na górę. Nadal wykręcała głowę, aby przyglądać się pracy skrzatów i dopiero słowa chłopaka odwróciły jej uwagę.
    – Chodźmy – rzuciła z uśmiechem, praktycznie w ogóle nie przejmując się tym, że za drzwiami ktoś może się znajdować i bez zastanowienia rozsunęła drzwiczki, po czym zeskoczyła na kamienną posadzkę. Rozejrzała się dookoła, coby upewnić się, że w klasie nikogo nie ma. – Czysto! – rzuciła, spoglądając na chłopaka. – Wydaje mi się, że wszyscy są w Wielkiej Sali.
    Żwawym krokiem ruszyła ku drzwiom, nawet nie oglądając się na Jihoona. Czuła się brudna, oklejona i ponadto nie pachniała najlepiej, a owocowy kisiel przyprawiał ją o mdłości. Będąc w połowie odległości między windą a drzwiami, zamarła, gdyż te uchyliły się. Do środka wtargnęła jakaś para, na tyle zafascynowana sobą, że nawet nie zauważyli Haddie, która czmychnęła pod ławkę, z nadzieją, że jej nie przyuważą.

    Haidemarie Piper

    [Przepraszam , że kazałam tak długo czekać na odpis! Miałam niewielkie problemy z weną, a później musiałam zakuwać do teorii na prawko i nie miałam nawet czasu, żeby komukolwiek odpisać.]

    OdpowiedzUsuń
  133. Spojrzała na niego marszcząc brwi i nos. Doskonale wiedział jak bardzo nienawidzi, kiedy zwraca się do niej w ten sposób. Czasami miała wrażenie, że przekonanie go aby zwracał się do niej jako Avalon będzie znacznie trudniejsze niż babcię. Poza tym, jakoś łatwiej było jej znieść machnięcie ręki babci niż widok Jihoona, który się po prostu cieszył za każdym razem, kiedy Ona sama się denerwowała. Tak, zdawała sobie sprawę z tego, że to lubi. I zamiast zacząć go ignorować, sama wciąż bardziej się tylko irytowała. Takie błędne koło, z którego nie potrafiła wyjść.
    – Przestań tak do mnie mówić – skrzyżowała ręce na wysokości klatki piersiowej i obrzucała go gniewnym spojrzeniem, wciąż ze zmarszczonym nosem. Może i Ona przypominała mu jakąś tam część domu, jednak sama nie czuła się w ten sposób w towarzystwie chłopaka. Jasne lubiła z nim spędzać czas i czuła się przy nim zupełnie inaczej niż przy pozostałych. Ale te uczucia były raczej związane z tym, że mieli podobne problemy. Kilka podobnych sytuacji w domu. Wiedzieli czym są surowe wymagania i… I w zasadzie to tyle. Dla Avalon prawdziwym domem była Francja, a dokładnie Marsylia. Przynajmniej tak sobie właśnie wmawiała. Miała tylko pięć lat gdy przeprowadziła się wraz z ojcem do Londynu. Powinna się przyzwyczaić, zaklimatyzować… Jednak wracała wciąż wspomnieniami tam, gdzie była jej mama. Tam… Gdzie stojąc w wąskiej uliczce widziała oczami wyobraźni siebie z mamą na zakupach, spacerujące z szerokimi uśmiechami na twarzy.
    – Mało zjadłeś – mruknęła, widząc jak dokłada owsiankę – powinieneś jeść więcej – dodała, wzruszając lekko ramionami. Sama sięgnęła po kolejny dyniowy pasztecik. Uwielbiała ja. Słysząc pytanie chłopaka przeniosła spojrzenie na trzymane w dłoni jedzenie, delikatnie przygryzając wargę. Powinna się w końcu pozbyć tego nawyku…
    – Naciskają? – powtórzyła, biorąc głęboki oddech – Oni już postanowili… Nawet ojciec. Rozumiesz? On, który od tego wszystkiego uciekł, odciął się… A teraz – zacisnęła na chwilę mocno powieki, by tuż po chwili spojrzeć na Oppę i uśmiechnąć się subtelnie. Przecież nie będzie po raz kolejny użalać się nad tym jak to bardzo nie potrafi tego wszystkiego pojąć – a jak u Ciebie?

    OdpowiedzUsuń
  134. Chociaż nie miała pojęcia czy młodemu Koreańczykowi uda się cokolwiek zdziałać, jego słowa lekko podniosły ją na duchu. Była szczęśliwa, że On ma takie same podejście do sprawy. Wiedziała, że Ona sama nigdy nie przeciwstawi się dziadkom wystarczająco mocno. Zawsze będą brali jej słowa jako te zabawne historyjki małej Hyorim, którą nawet nie była. Nie czuła się nią. Chociaż… Nawet nie czuła się tak w stu procentach Avalon. Jednak do tej drugiej było jej znacznie bliżej.
    — Zobaczysz, kiedyś się nauczysz mówić do mnie Avalon. Obiecuję Ci to – chciała zabrzmieć złowieszczo, jednak w jej wykonaniu wyszło to raczej jak jazgot wściekłej kaczki. A wściekłe kaczki brzmią co najmniej zabawnie. W ogóle, kaczki brzmiały tak, jakby ciągle się tylko śmiały.
    — Poza tym… Twoja rodzina nie jest, aż tak bardzo straszna – uśmiechnęła się do niego pogodnie, mimo, że naprawdę zaczynał już ją denerwować ciągłym zwracaniem się do niej jako Hyorim – wiesz, ja Cię lubię. Ale nie, aż tak – chociaż jakby się dłużej zastanowić to lepiej spędzić życie z kimś kogo się lubi, jeżeli nie można z tym, którego się kocha. Tylko jak długo trwałby moment w którym by się lubili? Avalon była pewna, że w pewnym momencie przychodzi niechęć do tego drugiego i nienawiść. Bo jak długo można żyć z kimś, przez kogo nie można być naprawdę szczęśliwym? Myślała, że takie problemy nigdy jej nie dosięgną. A już z pewnością nie w tak młodym wieku. Oh, jaka była głupiutka nawinie wierząc, że dziadkowie pogodzą się z ojcem bez stawiania warunków.
    — Dużo masz dziś zajęć? – zapytała, wzdychając cicho i odkładając niedojedzonego pasztecika. Miała wrażenie, że żołądek zaraz jej pęknie. Stanowczo zjadła za dużo pasztecików.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Poza tym… Twoja rodzina *na pewno* nie jest, aż tak bardzo straszna *

      tak powinno być, coś mi umknęło.

      Usuń
  135. Przygryzła dolną wargę spoglądając niepewnie na Ahn’a. Czuła, że ma niewiele do zaoferowania jemu- dziecku, które ma wszystko. Co takiego mogłaby mu pokazać? Nic nie jest dla niego nadzwyczajne, bo może mieć wszystko to co ma ona i jeszcze więcej.
    Westchnęła ciężko nie wiedząc czy ona może go czymkolwiek obdarować. Byli tak różni, tak odmieni, że nie mogła znaleźć żadnego wspólnego mianownika. Z drugiej strony skoro Jihoon twierdził, że jest dla niego ważna to musiał poznać jej prawdziwy świat. Tylko problem polegał na tym, że jej świat to to wszystko co otacza również jego. Nic nadzwyczajnego, nic czym mogłaby go zaskoczyć.
    Spuściła wzrok zasmucona brakiem pomysłów.
    - Ahn, ja nie jestem interesującą osobą- szepnęła po chwili i odwróciła się robiąc kilka kroków w stronę przymierzalni. Spojrzała w lustro widząc blondynkę ubraną w piękną, szkarłatną suknię. Obrazek niemalże idealny, ale to nie była ona. Nagle jakby ją olśniło. Weszła za parawan zdejmując wytworną suknię i zakładając swoje ulubione ciuchy spoczywające na stołku obok. Wyszła ubrana w podziurawione, jeansowe spodnie, luźny T-shirt z logo jej ulubionego, mugolskiego zespołu związując niedbale blond włosy.
    - Mój świat nie jest nadzwyczajny. Jest tym samym co twój w Hogwarcie, ale mogę ci pokazać moją perspektywę- powiedziała stając na przeciwko niego i uśmiechając się radośnie. - Tylko się przebierz- dodała po chwili.
    Kiedy Ahn zdążył się przebrać w bardziej codzienne ubrania, w których chyba po raz pierwszy go widziała, uśmiechnęła się zapinając pod szyję za dużą bluzę po czym pociągnęła go za dłoń wybiegając z Pokoju Życzeń.
    Już po chwili wpadli na hogwarckie błonia, które pokryte były różnobarwnymi liśćmi. Ostatnie promienie słońca padały na falującą powierzchnię jeziora, a chłodny wiatr muskał ich twarze. Kiedy doszli do jednego z drzew odwróciła się nagle w stronę chłopaka chwytając jego obie dłonie.
    - A teraz robimy to co wszyscy robią jesienią- kucnęła nagle chwytając garściami iście i obrzuciła nimi Ślizgona- berek!- krzyknęła cmokając go w policzek po czym dobiegła zanosząc się melodyjnym śmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  136. Uśmiechnęła się tylko delikatnie, przeczesując dłonią długie włosy i zgarniając je wszystkie na lewy bok, uważając przy tym, aby przypadkiem nie zamoczyć ich w szklance soku dyniowego. Czy w owsiance Ahna, której już jak było widać nie miał zamiaru dokańczać. Wzięła głęboki oddech i przygryzając wargę, odwróciła głowę, powolnie rozglądając się po Wielkiej Sali. Ostatnio ciągle to robiła, gdziekolwiek była. Rozglądała się dookoła, sprawdzając, a raczej wypatrując tej jednej osoby, która od tak długiego czasu zaprzątała większość jej myśli. Chociaż już dawno nie powinno tak być, już dawno powinna pozbyć się go ze swojej głowy i chociażby, powinna się skupić na nauce. O czym ojciec ciągle jej przypominał po tym, jak na SUMach dostała zaledwie zadowalający ze starożytnych run, tym samym przekreślając swoją dalszą edukację tego przedmiotu. Nie mógł zapomnieć, że raz powinęła jej się noga i wypominał to na każdym możliwym kroku, gdy tylko zaczynał się temat nauki.
    — Hm? Ah tak… Ja. Nie wiem, nie znam w sumie Twojej rodziny więc… Ale wiesz, z drugiej strony zawsze najłatwiej jest powiedzieć, że ktoś jest straszny. Chociaż… Moja część rodziny. Oh, chyba po prostu mamy pecha Oppa i rzeczywiście z rodziną wychodzimy tylko na zje ciach — mówiła, robiąc częste przerwy. Poszukując myśli. Wyraźnie było widać, malujące się rozkojarzenie na jej twarzy. Nagle, spuściła głowę w dół i szybko wepchnęła sobie do ust pasztecik, na który jeszcze przed sekundą nie miała już miejsca. Uparcie wpatrywała się w talerz, pozwalając aby srebrne włosy opadały w dół, przysłaniając jej twarz. Chociaż doskonale zdawała sobie sprawę, że kolor jej włosów szybko ją demaskował. Dopiero po upływie chwili, podniosła powolnie głowę do góry, ponownie zerkając na swojego towarzysza.
    — Numerologię — uśmiechnęła się lekko. To jej szło znacznie lepiej niż runy, chociaż początkowo była przekonana, że będzie dokładnie odwrotnie — oh, zaraz żołądek mi pęknie… — mruknęła, połykając już z pewnością ostatniego dyniowego pasztecika i chwytając się dłońmi za brzuch, jakby to miało jej w jakikolwiek sposób pomóc.

    OdpowiedzUsuń
  137. Panienka Moore miała w zasadzie dość sporą rodzinę, jednak przez przeprowadzkę do Anglii nie utrzymywali kontaktu ze wszystkimi, pozostawiając we Francji całą rodzinę od strony matki, czasami jeździła do nich w trakcie wakacji, jednak nie zdarzało się to zbyt często. Z rodziną, ze strony ojca widywali się ostatnio znacznie częściej. Chociaż początkowo ten fakt niezmiernie ją cieszył, szybko uświadomiła sobie dlaczego nagle spotkania nabrały takiej częstotliwości.
    — Słucham? — mruknęła niemrawo, wciąż z rękoma na brzuchu — czekaj, czy ja dobrze usłyszałam? Mówisz do mnie Avalon? — uniosła lekko brew, jednak na jej twarzy wcale nie pojawił się wyraz radości, wręcz przeciwnie. Miała wrażenie, że zaraz nastąpi coś mało przyjemnego, w końcu… Nigdy do niej nie mówił w ten sposób. Westchnęła cicho i podniosła się leniwie z ławki, wcale nie miała ochoty iść na zajęcia, a dodatkowo miała takie dziwne uczucie, które podpowiadało jej, że ta wspólna droga wcale nie będzie należała do najprzyjemniejszych. Wyrównała z nim kroku i uśmiechnęła się lekko.
    — Skoro też masz mi coś do powiedzenia, to dobrze wiedzieć, że i ja tobie chcę coś powiedzieć — uniosła lekko głowę w górę, aby spojrzeć na jego twarz. Nie była przekonana, czy to właśnie jemu chce się zwierzać ze wszystkich swoich problemów, ale z drugiej strony, kto inny teraz ją zrozumie? W końcu oboje tkwili w tej samej, chorej sytuacji. Teraz żaden inny przyjaciel nie był w stanie ich zrozumieć, poza tym nie wiedziała jak Jihoon, ale ona sama nie miała zamiaru nikomu się chwalić, co takiego przygotowali dla niej dziadkowie.
    — Nie wiem… — spuściła głowę w dół i uparcie wpatrywała się w czubki swoich butów, zastanawiając się nad tym czym właściwie są jej obecne problemy — to znaczy… Oh to bez sensu, powinnam o nim już dawno zapomnieć. Rozstaliśmy się, to po prostu koniec, nie ma o czym gadać — dodała cicho, walcząc ze łzami, które uparcie chciały wydostać się z jej oczu, dlatego też wciąż wpatrywała się w swoje buty — a ty… co chciałeś mi powiedzieć? — miała nadzieję, że u niego jest znacznie lepiej i dużo bardziej kolorowo niżeli u niej samej. Naprawdę chciała usłyszeć jakąś wesołą nowinę, którą mogłaby się cieszyć, oderwać się od swoich szarych myśli.

    Haha i dzięki komu tak możesz, no słucham? Dzięki komu? :D
    Avalon

    OdpowiedzUsuń
  138. Zaśmiała się odwracając się przez ramię, by spojrzeć na biegnącego w jej kierunku chłopaka. Przyspieszyła i już miała skręcić za najbliższym drzewem, gdy poczuła na sobie ciepłą dłoń, a chwilę potem runęła razem z Ahn’em na ziemie. Pisnęła początkowo zaskoczona sytuacja lecz chwilę potem okrzyk przerażania zastąpiła kolejna fala perlistego śmiechu roznoszącego się po błoniach. Odgarnęła z twarzy włosy patrząc z rozbawienie na Jihoona i pokręciła lekko głowa. Zamknęła oczy czując jego ciepłe wargi na swoim i odrobinę odpłynęła zauważając dopiero po chwili iż straciła okazję na złapania Ślizgona. Uśmiechnęła się podnosząc się szybko z ziemi i pognała za nim. Wyciągnęła dłoń w jego kierunku, gdy zbliżyła się na tyle blisko by go sięgnąć lecz ponownie jej umknął. Skorzystała z okazji, że nie odwracał się lokalizując ją wzrokiem i schowała się za rogiem najbliższej szklarni. Poczekała, aż zorientuje się, że coś jest nie tak. Z trudem hamowała śmiech słysząc jego nawoływanie i kroki zmierzające w jej kierunku. Kiedy stanął niedaleko niej kilka kroków naprzód i przystanął przeczesując wzrokiem przestrzeń podeszła cichutko i wskoczyła mu na barana.
    - Mam cię!- zaśmiała się przytulając się do chłopaka, który zaskoczony i zdezorientowany odrobinę stracił równowagę. Po kilku chwiejnych ruchach oboje runęli z powrotem na ziemie zanosząc się śmiechem. Położyła się na plecach na wilgotnej trawie, którą w dużej mierze pokrywały różnobarwne liście i zamknęła oczy napawając się chłodnym powietrzem oraz uspokajając oddech po tym biegu. Uniosła jedną powiekę i spojrzała kątem oka na Ahn’a. Zaśmiała się i przesunęła dłonią po trawie odnajdując jego dłoń, by spleść je w uścisku.
    - Zrobiło się późno-powiedziała po chwili i przekręciła głowę, by spojrzeć na chłopaka.- Oglądałeś kiedyś gwiazdy z dachu wieży obrony przed czarną magią?

    OdpowiedzUsuń
  139. [PRZEPRAAAAAAAASZAM ZA NIEOBECNOŚĆ. Tej, skoro utknęliśmy w tamtym wątku i trochę mnie nie było, może stworzymy coś nowego? :>]
    Oona Griffith

    OdpowiedzUsuń
  140. Wzięła głęboki oddech i uniosła głowę do góry, aby móc ze spokojem spojrzeć w ciemne oczy stojącego przed nią nastolatka. Oblizała nerwowo wargi, zastanawiając się nad najbardziej odpowiednimi słowami. Bo mówienie o uczuciach nie było łatwe, szczególnie o tych przykrych. Tak intensywnie odczuwanych. Opisanie tego wszystkiego co działo się teraz w głowie i sercu Moore było po prostu nierealne. Za każdym razem gdy tylko mijała go na korytarzu jej serce zaczynało bić szybciej, do głowy uderzały wszystkie radosne wspomnienia, nagle niewiadomo skąd przypominał jej się jego męski zapach, czuły dotyk ciepłych dłoni … Miliony wspomnień po prostu ją atakowały.
    — bo… Bo tak trzeba Jihoon. Dopóki nasze rodziny nie odpuszczą, dopóki czegoś nie zrobimy ja nie mogę. Nie umiem tak, rozumiesz? — Avalon bała się sprzeciwić dziadkom, bała się powiedzieć nie. I chociaż początkowo starała się rozmawiać z ojcem, zrezygnowała widząc, że jej prośby nie przynoszą żadnego efektu — ja wiem, że to nie jest tak, że skończymy szkołę i nagle zmuszą nas do wzięcia ślubu, ale ja… Ojciec miał go poznać, mieliśmy spędzić święta lub wakacje razem. Ale w międzyczasie dziadków olśniło, tak jak i twoją rodzinę. To najbardziej mnie denerwuje Oppa! On od nich uciekł bo zmuszali go dokładnie do tego samego, wyjechał, opuścił Koreę, poznał mamę i… Nawet nie słucha Arizony! Powiedział jej ostatnio, że ma się nie wtrącać do spraw, które jej nie dotyczą i których nie rozumie. Aigoo, nienawidzę go! — burknęła, zdajać sobie sprawę, że pozwoliła sobie na odrobinę zbyt dużo emocji i to w publicznym miejscu. A przecież zaraz miała iść do klasy pełnej znajomych, usiąść grzecznie w ławce i udawać, że wszystko jest takie cudowne, takie idealne.
    Słysząc słowa Oppy, przygryzła delikatnie wargę. Nie spodziewała się po nim takich wyznań, nie aby uważała, że jest niezdolny do miłości czy coś takiego. Po prostu… Nigdy wcześniej nie poruszali takich tematów, a teraz? Stali na środku szkolnego korytarza rozmawiając o czymś o czym Avalon nienawidziła mówić, bo wywoływało to w niej zbyt dużo emocji, a przecież nie mogła sobie pozwolić na publiczne wylewanie łez. A dużo, naprawdę nie brakowało dużo aby z jej ciemnych oczu zaczęły sączyć się słone łzy.
    — Skoro ją kochasz, musisz o nią walczyć — uśmiechnęła się lekko, w duchu śmiejąc się z własnej hipokryzji. Bo czy ona również nie powinna się odrobinę postarać, wysilić? Pokazać, że może jednak nie wszystko jest na przegranej pozycji — musisz ją obronić Oppa, jeżeli jest z nim coś nie tak.
    Uśmiechnęła się blado na jego ponowne wyznanie. Cieszyła się, że znalazł kogoś, kogo prawdziwie pokochał. Bo ona sama wiedziała jakie to piękne uczucie. Tylko było jej odrobinę żal, bo wiedziała też jak wielki czuje się ból, kiedy los podrzuca pod nogi przeszkody, których nie da się pokonać. Nigdy nie pomyślałaby, że jednej nocy jest w stanie wylać tak wiele łez, łkając cicho w poduszkę by przypadkiem nie obudzić współlokatorek. By przypadkiem, nikt się nie dowiedział, jak bardzo cierpi.

    Avalon

    OdpowiedzUsuń
  141. [Wiedziałam, że Hoseok przekona każdego <3
    Myślę, że mogli raz czy drugi gdzieś współpracować ze sobą na jakiś zaklęciach czy transmutacji czy czymkolwiek innym. Ja lubię kłopoty, więc wszelkie kłopoty będą mile widziane, tylko że całkowicie nie mam pomysłu ;o

    OdpowiedzUsuń
  142. [ Jak Ci wygodniej :) widzisz, że mnie częściej nie ma niż jestem więc zostawiam kwestię Tobie, gdzie chcesz, jak itp. Cóż...ja i tak jestem tu chyba ze względu na Ciebie więc jak chcesz to ją oszczędzę :) ]

    OdpowiedzUsuń
  143. [ Umieść akcje gdzie chcesz, jak chce i generalnie rób co ci się rzewnie podoba :) Nie no póki co ciągnę dalej, zobaczymy co potem. Za bardzo byłoby mi szkoda Ahn'a. No chyba, że znajdzie inny obiekt westchnień to z Elody usuniemy się w cień :) ]

    OdpowiedzUsuń
  144. Westchnęła cicho unosząc powolnie głowę, lekko wzruszając przy tym ramionami.
    — Wiesz, wydaje mi się… Byliśmy tylko we dwójkę, to znaczy czasem spędzałam wakacje czy święta z dziadkami jednymi czy drugimi, ale ojciec — przerwała na chwilę, próbując to wszystko jakoś ładnie sobie ułożyć — on był sam, nie jeździł nigdzie ze mną. Wiesz, widok rodziców mamy chyba go po prostu przerażał, a jego rodzice. Nie chcieli go widzieć, aż pewnego razu… To chyba ma być coś w stylu zadość uczynienia, czy coś. Nie wiem, naprawdę nie mam pojęcia o co w tym wszystkich chodzi, ale strasznie mnie to denerwuje — mruknęła, kątem oka zerkając na chłopaka. Naprawdę nie potrafiła wytłumaczyć rodzinnych relacji. Mówiąc tak prosto, bez żadnego owijania w bawełnę rodzina Avalon była po prostu odrobinę zwariowana, zakręcona albo raczej przekręcona. Kąciki jej ust drgnęły lekko, doskonale zdawała sobie sprawę, że mogłaby spróbować porozmawiać z dziadkami, wytłumaczyć im jak to się skończy, że nigdy nie będzie szczęśliwa. Z drugiej strony bała się bardzo tej rozmowy. Chociaż z reguły byli dla niej niezwykle mili i kochani, Avalon zdawała sobie sprawę jacy są naprawdę. Inną sprawą było też to, że Avalon rzadko kiedy mówiła o tym, czego sama pragnęła. Zazwyczaj starała się uszczęśliwić innych, jednak ta sytuacja była zbyt trudna. Zbyt absurdalna, zbyt ciężka. No i po raz pierwszy okazała odrobinę swoich prawdziwych uczuć w momencie, kiedy dowiedziała się o Arizonie. Wówczas po raz pierwszy dała się ponieść emocjom, a przynajmniej ich odrobince.
    — Oh, nie wiem. A może… Może ten chłopak wcale nie jest taki jak Ci się wydaje? — lubiła wierzyć w ludzkie dobro. Tylko im dłużej chodziła po tym świecie coraz bardziej zaczynała w to wątpić, a przecież… Przecież wiara w dobro była najważniejsza na świecie — albo może jest. Nie wiem, nie mam pojęcia co powinnam Ci powiedzieć — wzruszyła ponownie ramionami, nie patrząc na chłopaka. Kiedy dotarli na siódme piętro Avalon w oddali dostrzegła już zgromadzonych uczniów pod klasą, w której powinna mieć zajęcia. W tym samym momencie poczuła, jak Jihoon chwyta ją, ciągnąc lekko do tyłu. Spojrzała na niego ze zdezorientowaniem wymalowanym na twarzy, przez co w ogóle nie zauważyła idącego chłopca. Uśmiechnęła się tylko do niego przepraszająco, gdy udało im się na siebie nie wpaść.
    — Hm? Opuścić zajęcia? — szepnęła cicho, przyglądając mu się z zaciekawieniem. Po kim jak po kim, ale po Ahnie takiego zachowania się nie spodziewała. Dziś, ciągle ją zaskakiwał — ja… w sumie, ale… Jesteś pewien, że nie będzie tam gryfonów? — mruknęła cicho — ale jeszcze, co niby powiemy uzdrowicielce? Od razu się zorientuje, że kłamiemy! — powiedziała odrobinę za głośno, chociaż nie czekając na jego odpowiedź szybko zawróciła na pięcie tak, aby przypadkiem nikt z jej znajomych, nie wypatrzył ich — chodźmy szybko, jeżeli naprawdę chcesz sobie darować. W każdej chwili może pojawić się mój profesor — mruknęła przyspieszając kroku.

    Ale z nich łobuzy!
    Avalon

    OdpowiedzUsuń
  145. Zmrużyła oczy, zerkając na Ahna z dozą nieufności, węsząc w tym wszystkim podstęp. Zacisnęła mocniej palce na dłoni Gryfonki, która z niecierpliwością stała obok i co jakiś czas szarpała dłoń Oony, starając się ją zmusić do szybszej reakcji.
    Po Bitwie o Hogwart stała się nieco bardziej nieufna i nerwowa. Potrzebowała więcej czasu na przemyślenie swoich zachowań i uspokojenie niespokojnego umysłu. Instynkt dalej podpowiadał jej, aby uciekała, aby nie wierzyła, aby nie podchodziła, a tym bardziej nie oswajała się. Równocześnie jednak serce protestowało i starało się przywrócić wcześniejszy stan rzeczy: bezmyślność, radość i brak ograniczeń. Każdy dzień był dla niej walką. Walką z samą sobą o samą siebie.
    — A czemu nie? — odparła w końcu, puszczając dłoń Gryfonki. Ta czynność przypominała jej rzucenie się na głęboką wodę, tak jakby nie było już obok niej współlokatorki, która złapałaby ją w odpowiednim momencie. Dziwne... Poczuła nie tylko niepokój, ale i pewien rodzaj podekscytowania. Chociaż to był Hogwart, chociaż to były tylko zaklęcia i tylko współpraca z kimś, z kim nie przebywała od kilku dni dwadzieścia cztery godziny na dobę. Przypuszczała jednak, że wielu uczniów Hogwartu ma obecnie podobne: zwyczajne czynności były teraz dla nich wyzwaniem; bo na nowo trzeba było się nauczyć normalnie funkcjonować.
    Posłała swojej współlokatorce, długonogiej rudowłosej z masą piegów na całym ciele, uspokajające spojrzenie i kiwnęła jej delikatnie głową. Tak, była gotowa. Tak, nie trzeba było się o nią obawiać. Widziała sceptycyzm na twarzy dziewczyny, jednak całkowicie go zignorowała i odwróciła się w stronę Ślizgona, czekając aż koleżanka oddali się. Zajęło jej to dobrą minutę, jednak w końcu Oona usłyszała za plecami westchnienie i oddalające się kroki.
    — Zostanie ci na zawsze? — zagadała, nawiązując do blizny, jednak nie zaszczycając jej nawet na chwilę wzrokiem. Miała wrażenie, że wpatrywanie się w nią jest skrajnie nieuprzejmie; z drugiej strony jednak ostentacyjnie omijanie jej wzrokiem wyglądało jeszcze gorzej.
    Oparła się wygodnie o blat stolika, przenosząc punkt ciężkości na łokcie, starając się nie potrącić żadnego z przedmiotu, które leżały w bezładzie. Opierając podbródek o dłoń, w końcu zerknęła na dłużej na swojego towarzysza, robiąc jednak to zaledwie kącikiem wzroku, będąc w pozycji, która pozwoliłaby jej szybkie skupienie uwagi na nauczycielu eliksiru, gdyby wymagała tego sytuacja.

    [Nie zasługujesz na miłość ;'(]

    OdpowiedzUsuń
  146. Pierwsze dni w Świętym Mungu były koszmarem, z którego nie mogła się wybudzić. Każdej nocy przez szpitalne korytarze roznosił się potworny krzyk, kiedy ponownie przez jej ciało przeszła fala bólu, a zielone światło błyskało przed oczami. Dostawała kolejne partie eliksirów, stosowano najróżniejsze zaklęcia lecz z każdym kolejnym uzdrowicie byli coraz bardziej bezsilni. Nigdy wcześniej nikt nie spotkał się z takim przypadkiem toteż działali po omacku zaś panienka Harrison przeżywała najgorsze chwile w swoim życiu. Pamiętała tylko brata stojącego obok jej łóżka lecz nie mogła przypomnieć sobie jego dotyku, jego ciepła, zapachu jego perfum. Jedynie ciepły, niski głos, którym uspokajał ją za każdym razem, gdy budziła się z krzykiem był znakiem, że wciąż była na tym świecie.
    Martwiła się o Iana. Zastanawiała się co teraz się z nim stało. Nikomu nie powiedziała z czyjej różdżki wystrzelił śmiercionośny promień. Milczała, nie mogąc jednocześnie zapomnieć o zagubionym chłopcu, który teraz narobił sobie jeszcze większych problemów. Nie mógł trafić do Azkabanu. Nie mógł, to nie mogło się stać, przecież co wtedy się z nim stanie, z jego przyszłością, z jego całym światem. Obwiniała się. Gdyby zareagowała wcześniej, inaczej, wyciągnęła go z tego wszystkiego uratowałaby jego i siebie jednocześnie.
    Leżała na szpitalnym łóżku nie mogąc się ruszyć już od kilku dni. Słone łzy spływały po policzku ginąc w śnieżnobiałej poduszce. Usłyszała jak ktoś wchodzi lecz nie odwróciła głowy sądząc, że kolejny raz uzdrowiciele sprawdzają jej stan. Nawet gdy ten ktoś zasiadł na stołku przy jej łóżku nie zwróciła uwagi. Było jej już wszystko jedno. Traciła chęci i siły do walki o własne życie.
    Dopiero znany jej ciepły głos ocucił ją nieco. Przeniosła spojrzenie na chłopaka, a zielone łzy wypełniły się jeszcze większą ilością łez, które teraz jedna po drugiej spływały po jasnych policzkach. Chciała je wytrzeć, nie pokazywać mu swojej słabości lecz ciało domawiało jej posłuszeństwa. Tak bardzo się bała, że nigdy więcej nie będzie mogła poczuć dotyku delikatnej dłoni Ahn’a, poczuć zapach jego perfum, że nigdy więcej z nim nie zatańczy i nie pójdzie na spacer, że nie poczuje ciepła jego ciała kiedy ja przytuli, ani smaku jego ust, gdy zechce ją pocałować. Straciła wszystko to co człowiecze, co sprawiało radość, co miał każdy poza nią. Była tylko dziewczynką uwiezioną w bezwładnym ciele….
    Malinowe usta zadrżały by coś powiedzieć lecz żaden dźwięk z nich się nie wydobył. Głos ugrzązł jej w gardle, a kolejna kaskada łez spłynęła po anemicznie bladych policzkach.

    OdpowiedzUsuń
  147. [Dla mnie to zdanie akurat było zrozumiałe, ale myślę, że teraz po rozbiciu go i dodaniu konkretniejszej formy będą te informacje bardziej wartościowe. To wynik nocnego pisania, kiedy się nie śpi dosyć długo, więc dziękuję za zwrócenie uwagi, bo tekst zostanie poprawiony dopiero w późniejszych godzinach c:
    Nie miałyśmy jeszcze okazji pisać ze sobą i powiem, że mam pewien problem – nie mogę się zdecydować z kim chcę ten wątek czy z Jihoonem czy z Abigail. Z Twoją panią na pewno łatwiej będzie ich połączyć, ale utarcie nosa panu Ślizgonowi również mnie interesuje.]

    Marcel Sinclair

    OdpowiedzUsuń
  148. Zamknęła oczy kiedy pojawił się tuż obok niej, by powstrzymać kolejne łzy, które napływały jej do oczu. Tak jak się tego spodziewała nie czuła jego dotyku ani jego ciepła. Trzymał ją w swych ramionach jak szmacianą lalkę podatną na każdy gest. Nie była w stanie odwzajemnić uścisku ani nawet przysunąć się bliżej niego. Nie była w stanie zacisnąć dłoni na jego koszuli dla pewności, że zostanie z nią jeszcze przez chwilę.
    Z jednej strony czuła się spokojna i bezpieczna, kiedy siedział tu z nią. Jednak z drugiej strony odczuwała ogromny ból i żal z powodu całej sytuacji. Co jeśli już nigdy nie podniesie się z łóżka? Co jeśli uzdrowiciele nie znajdą sposobu na poprawę jej stanu? Na co komu taka dziewczyna, kaleka, problem…
    Nie wiedziała co ma mu odpowiedzieć. Nie było żadnych odpowiednich słów na opisanie tego co czuła ani takich, którymi mogła uspokoić swoich bliskich. Choćby nie wiadomo co mówiła, wszyscy byli świadomi jak poważna była sytuacja.
    - Boje się- szepnęła po chwili. Była Gryfonką i nie powinna się lękać jednak to było za dużo dla szesnastoletniej dziewczyny, która miała mieć całe życie przed sobą, a została przywiązana do łóżka z brakiem perspektyw na normalne życie. Nie miała szans w takim stanie na ukończenie szkoły, ani na powrót do domu, ani na grę na gitarze, a z pewnością nie na miłość. - Tak bardzo się boję, Ahn- powtórzyła głosem, który był tylko echem dawnego, melodyjnego głosu wydobywającego się z roześmianych ust. - Chciałabym już wrócić do Hogwartu. Nie zdążyłam napisać eseju na OPCM. Powinnam odwiedzić gajowego. Miałam upiec tartę jabłkową do jego owocowej herbaty- mówiła czując jak łzy nieprzerwanie ciekną jej po policzkach. - Tęskniłam- dodała po chwili tak cicho, że prawie niedosłyszalnie. - Nie powinieneś tu być. Mój przypadek stał się sensacją w historii świata czarodziejów. Jeśli ktoś się dowie, że u mnie byłeś będziesz mieć problemy- mówiła choć wcale nie chciała, by szedł. Wolała go zatrzymać przy sobie tak długo jak tylko się da.

    OdpowiedzUsuń
  149. Chociaż sama zgodziła się na pominięcie zajęć, wciąż odrobinę się obawiała. Nie przychodziła na zajęcia tylko wtedy, gdy rzeczywiście jej stan zdrowia na to nie pozwalał lub gdy miała zrobić coś innego z polecenia jakiegoś profesora, jednak wiadomo, taka nieobecność była czymś zupełnie zrozumiałym, nie wywołującym żadnych sprzecznych emocji. Natomiast ta dzisiejsza, sprawiała, że na policzkach Avalon pojawiały się czerwone rumieńce, jednocześnie przez jej kark przechodził zimny dreszcz.
    — Kiedyś się odciął i co mu z tego wyszło? — powiedziała niemrawo. Nie miała zamiaru ani odciągać Jihoona od tego pomysłu, ani namawiać go. Uważała, że w takich sprawach decydować mógł tylko i wyłącznie on sam. Żadne argumenty, jej czy kogokolwiek innego nie powinny mieć w tym momencie znaczenia. Wzruszyła delikatnie ramionami i opatulając się szczelniej szatą, uśmiechnęła się blado — kto wie, czy nie byłoby lepiej gdyby po prostu od początku słuchał dziadków, z drugiej strony…
    Gdyby się nie zdecydował na odejście, Avalon w tym momencie by po prostu nie było. Nie istniałaby. Po Hogwarcie nie chodziła by żadna srebrnowłosa Krukonka. Jej ciemne oczy nie wpatrywałby się w ludzi bo… Ani nie byłby jej, ani by ich już nie było.
    — Musisz sam zdecydować czy wolisz mieć pełen portfel czy chcesz być szczęśliwy — wzruszyła od niechcenia ramionami — i pamiętaj, że za pieniądze nie kupisz sobie szczęścia Jihoon — dodała po chwili wpatrując się w niego. Avalon nigdy nie mogła narzekać na brak pieniędzy w domu. Ojciec po śmierci matki kupował jej wszystko co zachciała, tak samo dziadkowie, za każdym razem gdy tylko mogli, rozpieszczali ją. Tylko że Avalon z każdym kolejnym rokiem cieszyła się z prezentów coraz mniej. Bo chciała tylko jednego. Czegoś, czego nikt nie był w stanie jej dać. Chciała matki.
    — Oppa. Jeżeli miałbyś być szczęśliwy z tą dziewczyną. Wydaje mi się, że wiesz co powinieneś zrobić — nie chciała mu niczego mówić wprost, jednak zdawała sobie sprawę, że Ahn doskonale wie, co ma namyśli.

    Avalon

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiązka przekleństw i mina skazańca czekającego na całusa od dementora nie wróżyła niczego dobrego. Szedł jednak przed siebie, coraz wyraźniej widząc zarysowane w oddali boisko. Prowadził przy tym niesłychanie głośny monolog, składający się z uskarżeń na największą w tym miesiącu kumulację obowiązków, nie dających mu ani chwili wytchnienia. Zbliżające się wielkimi krokami pierwsze w tym sezonie mecze Quidditcha zniechęcały go coraz skuteczniej, w skutek czego młody stażysta w napływie desperacji był gotów zostawić na biurku Dyrektora własnoręcznie podpisane wypowiedzenie, puszczając w niepamięć czekającą na zgarnięcie fuchę nauczyciela latania. Jednakże nie zignorował odgórnego polecenia dotyczącego sprawdzenia nawierzchni murawy i okalającej stadion drewnianej konstrukcji, chociaż gdy tylko przypominał sobie o czekającym go zadaniu, automatycznie z lubianego przez uczniów absolwenta przeistaczał się w tykającą bombę zegarową, odmierzającą sekundy do wybuchu. Na pierwszy ogień były Lew nie bez powodu wybrał sektor, w którym zasiadali kibice z Domu Godryka Gryffindora, podchodząc do sprawy z niepodobnym do okoliczności i nastawienia sentymentem. Przystanął w połowie drogi, wytężając słuch i usiłując uchwycić dźwięk, który jak przypuszczał mógł mieć tylko jedno źródło: wagarowicze. A uczniowie, bez wyjątku, dla własnego dobra powinni tego dnia omijać rozwścieczonego stażystę szerokim łukiem, jeśli tylko zależało im na wolnym od szlabanów weekendzie.

      Usuń
  150. [ Z całą pewnością by się dogadali, a tatuś Lotty na pewno pochwaliłby zdobywanie międzynarodowych kontaktów ;) jakiś pomysł na wątek albo powiązanie? ]

    Lotta

    OdpowiedzUsuń
  151. — Pasuje ci, nie usuwaj jej — skwitowała po prostu, tym samym zwyczajnie ucinając ten temat.
    Naprawdę uważała, że mu pasuje. I przede wszystkim było to świadectwo tego, co przeżył; prawdziwe i nie upiększone. Oczywiście cokolwiek przeżył. Na pewno jednak było warte, aby o tym przypominać; aby pokazać światu że w pewien sposób zwyciężył i przetrwał. Niektórzy nie przetrwali.
    — No to się dobraliśmy — nieco ożywiła się, kiedy usłyszała jego kolejne słowa. Wyprostowała się i delikatnie obróciła w jego stronę, teraz opierając jedynie jedno przedramię na blacie stołu. — Mam wrażenie, że kiedyś stracę wszystkie włosy w jakimś wybuchu. Ewentualnie przy próbie wypicia eliksiru, gdyby nauczyciel wpadł na taki pomysł.
    Sama trochę zastanawiała się jakim cudem kontynuowała eliksiry, jakim cudem udało jej się dość dobrze zaliczyć Sumy i w dodatku przez sześć lat nie wylecieć ze szkoły za całkowity talent antymagiczny. Sęk w tym, że nie była jakoś specjalnie uzdolniona, większość jednak jej kłopotów z nauką brała się z lekkomyślności, lenistwa i dziwnej przezorności. Sama zawsze zasłaniała się swoim statusem krwi, uważając że on wszystko tłumaczy. Wychodziła z założenia, że skoro pochodzi z niemagicznej rodziny i w dodatku przez większość czasu wszystkie problemy rozwiązywała nie różdżką, a pięściami, powinna posiadać pewną taryfę ulgową. Skoro inni jej nie dawali, sama musiała o nią zadbać.
    — Nie interesuję się quidditchem,
    Co za durne hasło. Czymkolwiek były Armaty z Chudley — tak, grupą, która zdobywała częściej serca fanów niż jakiekolwiek tytuły, a przynajmniej nie w ostatnich czterdziestu latach — nie były na pewno warte zaprzątania sobie nimi głowy.
    — Musisz wymyślić coś lepszego. Coś jak „Yes we can!” albo „Wszyscy jesteśmy dzisiaj Niemcami”, okrzyk który może przejść do historii.
    Zadziwiające jakim cudem jej ton był ciągle poważny. Zwłaszcza, kiedy mówiła takie głupoty, a w pobliżu nauczyciel starał się poradzić sobie ze wszystkimi przeciwnościami losów. Jeżeli kiedykolwiek miałaby zamiar pomyśleć o sobie jako o pechowcu, nieudaczniku i łamadze, to byłby odpowiedni czas, aby przypomnieć sobie nauczyciela eliksirów i zdać sobie sprawę, że gorsza od niego być jednak nie może.

    [1.Myślisz, że mnie przekupisz jakimś uroczym, cukierkowatym słodziakiem?
    2. Dopiero zauważyłam, że wizerunku jednego z braci użycza T.O.P #stanikileco #bangbangbang
    3. Tej, tak się zastanawiam czy uczysz się koreańskiego.]

    OdpowiedzUsuń
  152. [Cześć, cześć! Z tym, że może jest trochę starsza mogę się zgodzić, głównie dlatego długo zastanawiałam się nad tym wizerunkiem, ale potem jakoś tak przywarł mi do postaci, że siłą rzeczy nie mogłam z niego zrezygnować. Pierwszy raz spotykam się jednak z opinią, że wygląda na groźną! O tym bym nigdy nie pomyślała. W każdym razie dziękuję! c:]

    Jemma Simmons

    OdpowiedzUsuń
  153. Cieszyła się z jego obecności i nie zamieniłaby jej na nic innego. Czuła jedynie ogromny żal, że ogląda ją w takim stanie. Dodatkowo zamartwia się o nią i zapewne odbija się to na jego zdrowiu jak i nauce czego nie chciała. Miała wciąż nadzieję, że jakoś to wszystko się ułoży, przynajmniej tak sobie wmawiała, gdyż każdego dnia jej entuzjazm topniał.
    Podniosła oczy na niego wsłuchując się w jego słowa. Zmarszczyła brwi i pokręciła lekko głową.
    - Skąd pomysł, że wiem. Nic nie wiem- wyparowała spuszczając wzrok. - Jak wierzysz w karmę to kiedyś tego kogoś dopadnie więc pozostawmy to tak jak jest- dodała po chwili lekko wzdychając. - Chciałabym tylko ponownie zagrać na gitarze i wrócić do domu na święta, bo babcia upiecze swój piernik, a tata znów będzie opowiadał swoje pokręcone anegdotki, których nikt nie rozumie, a wszyscy się śmieją- szepnęła uśmiechając się blado.
    Nie chciała wyciągać żadnych, jak to nazwał Ahn „ konsekwencje prawne”. Znała motywy tej osoby, wiedziała dlaczego stało się tak, a nie inaczej i w pewnej części obwiniała się za to co miało miejsce. Co więcej, martwiła się o tego chłopca, bo z prawnego punktu widzenia może być sądzony jak dorosły, a tego rodzaju czyn karany byłby Azkabanem. Nie chciała tego, nie wyobrażała sobie niego w nim. To kompletnie by go złamało i nie dało szans na normalne życie, a przecież miał do tego pełne prawo.
    Nie miała ochoty poruszać tego drażliwego temu z Ahn’em, bo istotnie nie był to temat to tych lekkich i przyjemnych rozmów jakich w tym momencie ewidentnie potrzebowała.
    Nagle drzwi salki otworzyły się z impetem ukazując zmęczoną lecz szczęśliwą twarz starszego uzdrowiciela. Podszedł do Elody, a za nim wjechał stolik pełen różnokolorowych fiolek. Zaraz za nim weszło kilkoro innych uzdrowicieli. Zaczęli coś mieszać, coś szeptać, powstało zamieszanie. Dopiero po chwili starszy uzdrowiciel nachylił się nad nią podając kolbkę z fioletowym, parującym jeszcze eliksirem.
    - Do dna- powiedział entuzjastycznie kiwając przy tym potakująco głową i przyglądając się jej dość nachalnie. Ahn był na tyle uprzejmy, że przystawił jej kolbę stożkową do ust, by mogła wypić. Skrzywiła się lecz dzielnie sączyła eliksir co do ostatniej kropli. Gdy wypiła stanęło nad nią trzech innych uzdrowicieli z wyciągniętymi przed siebie różdżkami szepcząc jakieś zaklęcia. Po chwili poczuła mrowienie w całym ciele, jakby było zdrętwiałe. Chciała się poruszyć, zniwelować to okropne uczucie lecz zaraz potem poczuła dziwne impulsy przepływające przez jej ciało. Raz fala gorąca raz zimna przechodziła przez poszczególne partie ciała powodując delikatne drgawki. Jęknęła, bo ani trochę nie było to przyjemne. Zielone oczy zaszkliły się łzami więc zacisnęła powieki mocno. Nie chciała pokazać Jihoonowi, że sprawia jej to ból lub że sobie z nim nie poradzi. Gdy wszystko ustało nastała cisza. Uzdrowiciele przypatrywali się jej z zaciekawieniem i pewnego rodzaju natarczywością, a po chwili zaczęli się śmiać, gratulować i rzucać w swoje objęcia. Nie wiedziała o co chodzi. Zmarszczyła brwi i dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że jej dłonie zacisnęły się na białym prześcieradle. Uśmiechnęła się i delikatnie wyprostowała palce. Powtórzyła kilkakrotnie zginanie i prostowanie palców, by następnie unieść dłoń kilka cali od nad łóżkiem.

    OdpowiedzUsuń
  154. [Woooooooooooow... pomysł jest świetny. Zazdroszczę kreatywności, ja coś takiego wymyślałabym tydzień ;D. Pewnie chcesz żebym zaczęła co? :D ]

    Lotta

    OdpowiedzUsuń
  155. {Do listu można odnieść się w formie wątkowej, na zasadzie akcja z mojej strony - reakcja bohatera, w którego ręce wpada list, natomiast równie dobrze można odpowiedzieć "tak" lub "nie"}

    Szp. P. Ahn Jiwoong,
    Departament Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów
    Brytyjskie Ministerstwo Magii


    Wobec zbliżających się wielkimi krokami wyborów rządowych, w imieniu Proroka Codziennego, którego jestem niezastąpioną częścią, piszę ten list. Z uwagi na to, że startował Pan w ostatnich wyborach na urząd dyrektora Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów(które zresztą wygrał większością głosów) opinia publiczna pragnie dowiedzieć się, czy również w tym roku wyjdzie Pan do wyborców z nowymi postulatami, czy usunie się Pan w cień, zaszyje się pod kamieniem lub zrobi jeszcze inną rzecz, którą jako Prorok przedstawimy jako akt tchórzostwa z pańskiej strony.
    Czy Szanowny Pan ponownie weźmie udział w wyborach na urząd dyrektora?
    Z wyrazami szacunku,

    Redaktor Naczelny Proroka Codziennego,
    F.S. Cattermole

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy o szóstej rano Ahn Jiwoong wchodził do swojego gabinetu, miał świadomość, że na biurku będzie czekać koperta z Proroka Codziennego — nie dalej jak wczoraj wieczorem rozmawiał w windzie z Moorem z Departamentu Tajemnic, że sówka od Cattermole'a pojawiła się u niego w biurze wraz z poranną pocztą i że w ciągu tego tygodnia niemal każdy inny dyrektor w Ministerstwie otrzymał taki sam list.
      — Dzień dobry, panie Ahn. Czy... — Uprzejma sekretarka, Molly Hopkirk, uśmiechnęła się do mężczyzny szeroko, acz sztucznie, od razu wstając z miejsca. Jiwoong uciszył ją ruchem ręki.
      — Zajmij się listem od Cattermole'a. Nie chcę więcej widzieć pism wysyłanych z Proroka Codziennego na moim biurku, jasne?


      Szp. P. Cattermole
      Redakcja Proroka Codziennego


      W imieniu dyrektora Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów i w związku z otrzymanym listem, chcielibyśmy oświadczyć, że owszem, Pan Ahn Jiwoong zamierza startować w tegorocznych wyborach i ubiegać się o kolejną kadencję dyrektorską w owym departamencie. Chcielibyśmy również naprostować sprawę ewentualnych artykułów, które mogłyby w późniejszym czasie znaleźć się w wydaniach Proroka Codziennego. Jakiekolwiek nieprawdziwe zarzuty, oszczerstwa czy informacje pobierane poprzez źródła niewiadomego pochodzenia będą przez nas już skrupulatnie wyjaśniane drogą sądową.
      Z wyrazami szacunku,

      Biuro Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów z przedstawicielem,
      Molly Hopkirk

      Usuń
  156. [OMG! Ona jest tak naszpikowana wadami, że nie mam pojęcia jak to możliwe, że zalatuje MarySue. Kopara mi opadła, dobrze, że siedziałam, bo bym jeszcze padła :D Cześć! Daj chwilkę mi, zorientuję się tylko z którą z twoich postaci będzie lepiej się kombinowało.]
    Morgana

    OdpowiedzUsuń
  157. — A czy to co się teraz dzieje, nie jest konsekwencją jego wcześniejszego wyboru? Jihoon, gdyby ich posłuchał pewnie teraz miałby inne życie — mruknęła cicho, sama gubiąc się powolnie we własnych myślach. Z jednej strony może i nie cierpiałby z powodu śmierci żony, ale czy były szczęśliwy z kobietą, odgórnie mu przypisaną? Czy byłby w stanie ją pokochać, czy byłby w stanie pokochać rzekome dzieci, które mogłyby się pojawić? Przygryzła delikatnie wargę, odwracając wzrok od chłopaka. Z jednej strony kochała ojca, ale z drugiej nienawidziła go. Kochała dziadków, jednak uczucie, którym obecnie ich darzyła… Nie była w stanie wyrazić tego słowami.
    Pragnęła jedynie normalnego życia. Tylko żyjąc, mieszając ze sobą tak naprawdę oddzielne trzy światy… Nie mogła sama zdecydować, który z nich jest dla niej tym prawdziwym. Który jest tym, w którym tak naprawdę chciałaby żyć.
    Zaśmiała się cicho na jego słowa, chociaż tak naprawdę strasznie ją tym zirytował. Chociaż jej ojciec miał dobrą posadę w ministerstwie magii i pod żadnym względem nie mogli narzekać na brak środków do życia, Aaron nauczył Avalon, że to nie pieniądze są w życiu najważniejsze. Widząc Jihoona i jego podejście do tej sprawy, robiło jej się go żal. Tak wiele jeszcze nie wiedział o życiu o tym, co można z niego czerpać, jak wiele zyskać szczęścia bez grosza w kieszeni. Jasne, z pełnym portfelem wszystko jest łatwiejsze, jednak według panienki Moore i radość, i szczęście są stosunkowo mniejsze. Im łatwiej coś osiągnąłeś, tym mniej się z tego cieszysz. Dla Av to był bardzo prosty rachunek.
    Nim się zorientowała co się dzieje i w jakich właśnie znaleźli się kłopotach, Ahn był już przygotowany. Spojrzała tylko na niego z lekkim zdezorientowaniem wymalowanym na twarzy, jednak posłusznie machnęła różdżką, oczekując miotły. Prawdopodobnie jej Oppa nawet nie był świadomy jak bardzo roztrzęsiona w środku była Avalon. Nienawidziła mioteł, nienawidziła latania. Nie, że nie umiała. Sorcha ciągle jej powtarzała, że powinna dołączyć do domowej drużyny, ale Avalon najzwyczajniej w świecie się bała. Wzniesienie się na te kilka metrów nie stanowiło dla niej problemu. Jednak ta wysokość stanowiła dla niej nie lada wyzwanie.
    Kiedy tylko wylądowali bezpiecznie na ziemi, Avalon wręcz odrzuciła od siebie miotłę i spanikowana zaczęła z trudem łapać kolejne hausty powietrza. Chociaż stała już bezpiecznie obiema nogami na twardym i stabilnym gruncie, w jej oczach jawiło się przerażenie, nad którym nie była w stanie zapanować. Wpatrywała się w chłopaka czując jak jej gardło z każdą kolejną próbą ściska się coraz mocniej.
    Słyszała go, ale nie była w stanie mu odpowiedzieć. Chociaż tak bardzo chciała, chciała się odezwać aby spojrzał na nią i aby pomógł jej jakoś. Miała wrażenie, że jej serce urosło do takich rozmiarów, że nie może już normalnie bić w jej klatce piersiowej, a jej i tak blada twarzyczka zbledła jeszcze bardziej.
    — Oppa — wyszeptała z trudem, kładąc dłoń na swojej piersi, jakby chciała sprawdzić czy jej serce nadal bije.

    [o boże, ale tu wprowadzam akcje xd]

    OdpowiedzUsuń
  158. Słysząc za sobą głos babci policzki panny Harrison spłonęły czerwienią. Zastanawiała się od jak dawna starsza kobieta się im przygląda. Zaśmiała się spoglądając na Ahna i chwyciła go za ramię zapraszając do środka.
    Nie była pewna jak Jihoon zareaguje na jej rodzinę. Pełno w domu ludzi, dzieci, śmiechu i hałasu. Zapewne nie był przyzwyczajony do takiego harmideru. Wzięła od niego płaszcz z trudem znajdując wolny wieszak. Sama natomiast potknęła się o buty, któregoś z dzieci więc schyliła się przesuwając je na bok.
    - Chodź kochanieńki, śmiało- zachęcała babcia szykując Ahn’owi już wolne miejsce przy stole. Blondynka spojrzała na Ślizgona, uśmiechnęła się pokrzepiająco i skierowała się w stronę jadalni. Kiedy weszli wszyscy zwrócili uwagę na nowego gościa lecz rozmowy i śmiechy nie cichły.
    - Mamy dodatkowego gościa- zaczęła nieśmiało przesuwając wzrokiem po rodzinie. - Mój kolega ze szkoły, Ahn- przedstawiła go zatrzymując wzrok na swoim bracie.
    Matt był niczym jej osobisty rycerz w srebrnej zbroi pilnujący z kim to jego urocza siostra się spotyka, widuje i spędza wolny czas, a panna Harrison raczej pilnowała , by za wiele osób się nie dowiedziało o jej bliższej zażyłości zJihoonem. Teraz jednak przyprowadziła do domu Ślizgona czystej krwi tuż przed oblicze swojego kochanego braciszka. Miała tylko nadzieję, że ten obiad nie skończy się katastrofą.
    Jej rodzice przywitali Ahn’a uściskiem dłoni i szerokim uśmiechem. Mama poleciała po kolejny czekoladowy pudding, a tata rzucił kolejną „ śmieszną” anegdotką.
    - Siadaj, siadaj- wołała babcia nie odpuszczając i poprawiając sobie swój kwiecisty fartuszek.
    Pech chciał, że przyszykowała im dodatkowe miejsce tuż obok Matta. Elody szybkim ruchem wyprzedziła Ahn’a siadając na wolnym miejscu, by w ten sposób oddzielić go od swojego brata.
    - Tu będzie ci wygodniej- wytłumaczyła zmieniając mu zastawę na czystą i przesuwając sobie talerz pełen kolejnej porcji indyka. Jak się domyśliła, babcia już nakładała Ahn’owi co lepsze kąski opowiadając ile to pracy i przyjemności sprawia jej gotowanie.
    - Elody, Elody, Elooooody!- usłyszała tuż obok czując jednocześnie delikatne ciągnięcie za sweter.
    - Słucham- odwróciła się posyłając blond włosemu chłopcu z okrągłymi okularami na drobnym nosku szeroki uśmiech.
    - Patrz co wyleciało, patrz!- powtarzał machając jej przed twarzą kolorową kartą z super bohaterem.
    - Ojeju czy to edycja limitowana?- zapytała udając zaskoczenie i zachwycenie owym prezentem.
    - Tak! Takiej nie miałem. W naszej klasie tylko Steven taką miał. Zagrasz potem ze mną?- zapytał patrząc na nią błagalnie.
    - Elody miała ze mną budować domek dla lalek!- oburzyła się Lenka tupiąc nóżką.
    - Wszystko zdążymy zrobić tylko później. Widzicie teraz mam gościa i muszę się nim zająć- wytłumaczyła patrząc znacząco na Ahn’a.
    - Może się z nami bawić- powiedział James.
    - Właśnie!
    - Och bąble niedobre- zaśmiała się biorąc Jamesa na kolana. - U mnie w pokoju jak dobrze poszukacie są schowane takie magiczne słodycze, które poruszając się tylko w święta Bożego Narodzenia. Uważajcie tylko by wam nie uciekły- powiedziała szeptem nachylając się tak, by tylko dzieci słyszały. Oczy im się zaświeciły i tyle ich widziała.
    - Przepraszam- powiedziała w kierunku Jihoon’a. - Masz ochotę na coś do picia? - zapytała szukając pod stołem jego dłoni, na której delikatnie zacisnęła palce.

    OdpowiedzUsuń
  159. [Wiem, wiem,a le T.O.P zajmuje jedne z najwyższych miejsc w moim serduszku.
    Od pół roku zastanawiam się nad nauką, ale mam słomiany zapał i chyba brak zdolności lingwistycznych, więc ciągle to odkładam na potem. W sumie, gdybym się już pół roku temu zaczęła uczyć, może bym coś teraz ogarniała.
    Nie mam już weny do Oony, zastanawiam się nad zmianą postaci ;o]

    OdpowiedzUsuń
  160. [Powinnam wybrać inną postać, ale.. Ale mam słabość do Jihoona, więc wiesz: wybór był prosty. Tylko powiedz, że masz jakikolwiek pomysł, abyśmy go rozwinęły, bo coś nic nie przychodzi mi do głowy.
    Ja nie wiem co wy wszyscy macie z tym G-dragonem :'D]
    Son Min-hee

    OdpowiedzUsuń
  161. [Po prostu angielskie "umierać". Taka tam, moja mała "umieralnia". :) Dziękuję bardzo. Powiedz mi tylko, jeśli ktoś mi się nie podpisze, jak go "najłatwiej" znaleźć? Jestem zielona w te klocki]

    OdpowiedzUsuń
  162. Czuła jak do jej oczu napływają łzy, nad którymi nie była w stanie zapanować. Klatka piersiowa nieznośnie zaciskała się coraz mocniej, jakby chciała zmiażdżyć bijące w niej serce. Chociaż może to właśnie serce chciało rozerwać mostek na strzępy, uwalniając się na zewnątrz? Stała, przechylona lekko do przodu, próbując złapać kolejny haust powietrza, który miał jej umożliwić kolejną walkę, który miał spowodować, że będzie mogła przetrwać.
    Kiedy usłyszała jego głos szczerze się ucieszyła, lecz nie było tego po niej widać. Blada twarzyczka z pojedynczymi kroplami łez spływającymi po policzkach po prostu nie mogła wyglądać na zadowoloną. Jednak w jej oczach… W jej oczach pojawiło się te delikatne światełko, które rozświetliło się mocniej w momencie, kiedy poczuła na sobie ramiona swojego Oppy. Czując ciepło bijące od jego ciała uspokoiła się odrobinę, dzięki czemu łatwiej było jej złapać powietrze.
    - Tylko… Tylko nikomu nie mów – szepnęła cicho pomiędzy głębokimi oddechami. Wiedziała, że gdyby tylko ktoś z jej rodziny dowiedział się o zdarzeniu, które miało miejsce kilkanaście sekund temu wpadliby w panikę. Avalon zdawała sobie sprawę, że to są zwykłe ataki paniki, jednak jej ojciec obawiał się, że jego córka jest tak samo chora jak jej matka – proszę Cię, ojciec tylko się niepotrzebnie zdenerwuje – szepnęła ponownie, powolnie opierając się czołem o ramię chłopaka. Wypuściła powolnie powietrze przez lekko rozchylone wargi i odsunęła się o krok od stojącego przed nią azjaty. Uniosła lekko głowę i uśmiechnęła się blado. Jej twarz wciąż nie wyglądała najlepiej – zaraz wszystko będzie idealnie – powiedziała powoli, wciąż próbując doprowadzić swój oddech do normy.

    Avalon, ok mogą się w sumie lubić

    OdpowiedzUsuń
  163. [Oksy, postaram się jutro coś podesłać, dzisiaj zacznę powoli coś skrobać.
    Ah... ten jego skrzeczący wokal to ja akurat bardzo lubię, zwłaszcza w If you... Po prostu nie rozumiem aż tak dużego fenomenu. Może nie tyle w branży, bo wiadomo — raper, wokalista, producent, tekściarz, jak ostatnio się okazało również człowiek o złotym sercu, w dodatku feszjonista (heheheh) — ile jego popularność wśród ludzi słuchających koreańskiej muzyki jest zatrważająca ;o]
    Son Min-hee

    OdpowiedzUsuń
  164. Dzisiaj tost smakował jak podeszwa buta, a sok pomarańczowy był jakiś wodnisty. Na dworze siąpiło — nie znosiła takiej pogody, ni to padało, ni nie padało — a płatki śniegu, które pojawiły się przed godziną, roztapiały się zanim zdążyły dotrzeć do ziemi. Kiedy wracała z zajęć zielarstwa non stop zapadała się w błocie i teraz jej buty wyglądały jakby służyły jej z trzy lata, a nie zaledwie miesiąc. Była jednak tak zrezygnowana, że nie pomyślała nawet o tym, aby wyczyścić je zaklęciem albo chociaż z grubsza przetrzeć chusteczką; na to na pewno znajdzie się czas wieczorem. Albo jutro. Zawsze znajdował się czas wieczorem albo jutro, to były dwa jej ulubione terminy. Masz coś zrobić, zrób to wieczorem. Albo jutro. Jutro było nawet lepszym rozwiązaniem.
    Od kilku minut wpatrywała się bezczelnie w szóstoklasistkę siedzącą naprzeciwko niej. Mysi kolor włosów, blizna potrądzikowa na prawym policzku i zamglone spojrzenie; jakimś cudem ta mało interesująca mieszanka powodowała dziwną fascynację w Minhee. Nawet jeżeli próbowała skupić uwagę na czymś innym, trwało to zaledwie kilka sekund — wystarczających na przesunięciu wzrokiem bez zainteresowania po stole Ślizgonów — po czym ponownie wracała do przyglądania się twarzy dziewczyny. Czasami tylko zerkała w stronę, gdzie powinien siedzieć jej przybrany brat (do dziś bawiło ją to, że wszyscy myśleli, że są bliźniętami), a gdzie było puste miejsce.
    Była głodna. Tak strasznie była głodna, a ten tost smakował tak okropnie. Na nic innego jednak nie miała ochoty. Leniwie odstawiła nadgryzionego tosta na talerz (wyglądał tak smętnie z wygryzioną dziurą), po czym sięgnęła po dżem brzoskwiniowy, mając nadzieję, że chociaż on osłodzi jej trochę — w dosłownym i przenośnym sensie — ten posiłek.
    Powinna była związać włosy. Spadały jej na twarz, zasłaniając widoczność. W dodatku mogły wpaść do dżemu. Tylko... gdzie ona miała tę gumkę?
    Zadziwiające jak można równocześnie robić trzy rzeczy — smarować jedną ręką tosta (starając się, aby nieprzytrzymywany nie ślizgał się po całym talerzu), szukać w kieszeni szaty czegoś, czym można związać włosy, i w dodatku kontrolować każdy ruch dziewczyny z naprzeciwka.
    Czyżby szóstoklasistka patrzyła się na nią ze zdziwieniem i oburzeniem?

    OdpowiedzUsuń
  165. — Ja… Po prostu proszę, abyś zachował to dla siebie — powiedziała cicho, próbując się uśmiechnąć. Doskonale wiedziała w jaki stan wpadłby Aaron gdyby jakimś cudem dowiedział się, że Avalon ponownie miała atak paniki, sam zapewne wpadłby w podobny stan, w jakim znajdowała się dziewczyna. O jej lękach w zasadzie nikt nie wiedział. Poza tym zaczęły się one stosunkowo niedawno bo zaraz po wojnie czarodziejów, a raczej w jej trakcie, kiedy po raz pierwszy śmignął koło niej zielony, zabójczy promień. Od tamtego czasu dziewczyna panicznie bała się wszystkiego co kojarzyło jej się ze śmiercią, a ta praktycznie wszystko potrafiła zinterpretować w taki sposób.
    Skinęła tylko głową. Zdawała sobie sprawę, że muszą jak najszybciej oddalić się od miejsca zbrodni i naprawdę chciała zrobić to jak najszybciej. Na szczęście jej oddech powoli się regulował i nie sprawiał już jej takich trudności, serce również zaczęło bić spokojniej. Tylko odrobinę się denerwowała, bo chciała aby jej tajemnica pozostała nieodkryta. Co prawda ludzie widzieli to w trakcie wojny, jednak szybko o tym zapomnieli, przecież wówczas najważniejsze było zwycięstwo, a nie dusząca się z przerażenia Avie, której serce próbowało rozerwać klatkę piersiową.
    — To nie tak, że nie lubię — powiedziała z lekkim uśmiechem zerkając na chłopaka — ja po prostu… Wiesz, że może się wydarzyć jakieś nieszczęście. Ja… Ja się tego boję, że może coś się wydarzyć — powiedziała, czując jak na jej policzki wkradają się różowe rumieńce. Jej mama umarła i była pewna, że nie jest jedyną uczennicą w szkole, która nie ma pełnej rodziny. Była świadoma, że ludzie umierają, giną. Wiedziała też, że kiedyś przyjdzie moment na jej ojca, na nią samą. I tego bała się najbardziej. Śmierci.

    Avalon

    OdpowiedzUsuń
  166. [Cześć :) Masz może ochotę na wątek?]

    Sorcha Tobin

    OdpowiedzUsuń
  167. Rzeczywiście w domu było dość gwarno i dużo wkoło się działo. Ona była do tego przyzwyczajona. Wręcz czułaby się nieswojo w cichym domu, który wyglądałby jak z gazety o wykończeniu wnętrz, gdzie każdy fragment nawet książki do siebie pasują. Obawiała się jak Ahn widzi jej rodzinę. Była elegancka, dostojna czy jakkolwiek wyróżniała się. Była jak większość angielskich rodzin. Wesoło, gwarno, dużo dzieci, babcia krzątająca się w kuchni, wujek wodzirej opowiadający najlepsze anegdotki, ciocia wiecznie zrzędząca na swój wiek i zdrowie oraz cały przekrój innych wyróżniających się osób.
    Spojrzała na wychodzącego Ahn’a odprowadzając go wzrokiem do drzwi. Westchnęła cicho opadając na oparcie krzesła. Wystraszyła go? Być może sytuacja go przerosła. Poczuła się bardzo źle, że dopuściła w ogóle do takiej sytuacji. Po chwili wstała od stołu i zmierzyła do wyjścia. Otworzyła powoli drzwi jakby bała się, że za nimi nikogo nie będzie.
    - Ahn?- zapytała patrząc na stojącego tyłem chłopaka. - Już się bałam, że cię wystraszyłam i uciekłeś- powiedziała uśmiechając się nerwowo. Odgarnęła niesforny kosmyk włosów i podeszła do niego. - Czy coś się stało?- zapytała patrząc w jego ciemne oczy. Nie była pewna czy chce znać odpowiedź.
    Bo co jeśli powie, że to wszystko nie ma sensu? Dzieliła ich przepaść w kwestii wychowania, rodziny, wartości. Jeśli mu się to wszystko nie spodobało i usłyszy, że on tego nie wytrzyma, że nie chce być z kimś takim. Pokręciła głową jakby chcąc odgarnąć od siebie złe myśli.
    - Ja…ja wiem, że oni nie są tacy eleganccy czy niezwykle inteligentni, ale są dobrzy. Dobra, ja wiem, że żarty wujka czasami są niesmaczne, a tylko czasami powie coś naprawdę śmiesznego. Dzieciaki teraz poszły szukać czekoladowych żab więc będziemy mogli porozmawiać, nie będą przeszkadzać. Mattem się nie przejmuj, przejdzie mu, nic nie zrobi. Moja babcia wcale nie chce zabić jedzeniem, ale stwierdziła, że jesteś za chudy i oddałaby ci wszystko co najlepsze. Rodzice są naukowcami i może ich język nie jest całkiem zrozumiały, ale cię polubili, a…- zabrakło jej słów na obronę. - Nie chciałam cię urazić w żaden sposób- dodała zerkając na niego.
    Ponownie tego dnia zaczął prószyć śnieg. Objęła ramionami swoje drobne ciało i czekała na reakcje Ahn’a mając nadzieję, że nie usłyszy najgorszego.

    OdpowiedzUsuń
  168. [Hej, coup! Nie wiem czy się zgłaszałaś na wątek i na to, żebym zaczynała, ale jeśli nie to uznaj to za zaproszenie czy rekompensatę w ramach tego, że Marcel po mojej miesięcznej nieobecności musiał odejść w zapomnienie :D]

    Arsellus Langhorne/Vane Pollock

    OdpowiedzUsuń
  169. Jego zachowanie irytowało srebrnowłosą dziewczynę, jednak postanowiła udawać, że wcale nie widzi tego drwiącego uśmiechu na jego twarzy. Zdawała sobie sprawę z różnicy, jaka była pomiędzy ich dwójką. Może i mieli wspólny problem, jednak cała reszta była inna. Żyli zupełnie inaczej, a przede wszystkim każde z nich doświadczyło zupełnie czegoś innego. Avalon będąc naocznym świadkiem śmierci swojej mamy do dnia dzisiejszego pamięta tamtą scenę, co prawda wspomnienia się pozacierały jednak w nocy, wciąż czasami budzi się ze łzami w oczach, słysząc swój własny krzyk przerażenia, wydobywający się z jej sześcioletniego ciałka.
    — Może… Może i masz rację, ale — przerwała na chwilę, odwracając głowę w drugą stronę. Nie chciała, aby zauważył że jego stwierdzenie ją uraziło. Wzięła głęboki oddech i uśmiechnęła się blado, ponownie zerkając na swojego rozmówcę — nie potrafię tego zmienić, to się po prostu dzieje. To nie jest tak, że ja wciąż o tym myślę… Staram się odciągać od tego myśli. Ale tak jak teraz z tymi miotłami… Jak już na nią wsiadłam to się po prostu zaczęło — wzruszyła lekko ramionami. Zdawała sobie sprawę z tego, że może to być trudne do zrozumienia.
    — Wszystko zaczęło się po bitwie — ponownie poczuła falę gorąca przechodzącą przez jej ciało, zatrzymującej się na jej policzkach. Znowu zrobiły się czerwone. Avalon uwielbiała pomagać innym, walczyć o ich dobre samopoczucie i szeroko pojęte szczęście. Zdawała sobie jednak sprawę z tego, że sama była słaba. Udawała tylko silną dla dobra ogółu. Coś jej jednak podpowiadało, że przy Ahnie może pozwolić sobie na odrobinę więcej słów. Z drugiej strony… Nie miała pewności. Nie mogła być pewna czy może mu zaufać, nigdy nie mogła być tego pewna niezależnie od tego, kto przed nią stoi.
    — Dokładnie pamiętam jak stałam, prawie jak sparaliżowana i nie mogłam się ruszyć. A-A-Avery mi wtedy pomógł. Pewnie gdyby nie on — przerwała nagle, a jej dłonie zaczęły drżeć — gdyby nie on, pewnie — nie była w stanie wypowiedzieć tych słów. Mimo, że w tym momencie była bezpieczna, wracając wspomnieniami do tamtego dnia, ten stres i strach powrócił.

    Avalon

    OdpowiedzUsuń
  170. Nie potrafiła odgadnąć myśli Ahn’a. Byli kompletnie różni i pochodzili z dwóch odmiennych światów. Poza tym cały czas czuła wiszącą nad nimi groźbę, że to wszystko zaraz się skończy. Od początku sobie zdawała z tego sprawę, ale w czasie tych wspólnie spędzonych chwil z Jihoonem zapominała o całym bożym świecie. Strach powrócił i nasilił się od momentu, kiedy Prorok Codzienny zaczął szaleć z artykułami na temat jej cudownego wyzdrowienia i domniemanych, bliższych kontaktów z synem jednej z najbogatszych i najbardziej wpływowych rodzin czarodziejów.
    Słysząc słowa chłopaka uśmiechnęła się czując jak jej mięśnie się rozluźniają, a ona sama się uspokoiła. Nie protestowała, kiedy objął ją ramieniem lecz oparła się policzkiem o jego tors i na chwilę zamykając oczy.
    - O nie, nie, nie ja już nie jestem w stanie zjeść ani odrobiny więcej- zaśmiała się odsuwając się nagle, a jej dłoń powędrowała w okolice żołądka.
    Wrócili do stołu śmiejąc się i rozmawiając. Przyglądała się z boku rozmowie Ahn’a z jej tatą. Jak wiadomo, każdy ojciec patrzy dość sceptycznie na wybranka swojej księżniczki lecz o dziwo oni dobrze się dogadywali. Wydawało jej się, że postawa Ahn’a i pozycja jego rodziców nie była bez znaczenia, gdyż ojciec uznał go za odpowiedzialnego i porządnego mężczyznę, co nieukrywanie ją cieszyło.
    - Kolędy!- rzucił ktoś w tłumie, a Elody z Mattem spojrzeli po sobie i pobiegli na górę po swoje gitary. To już była rodzinna tradycja, że razem grali, śpiewali i zbawiali publiczność. Rodzina przeniosła się z jadalni do salony, gdzie czuć było jeszcze swąd spalonej choinki. Gdy wszyscy usiedli, łącznie z Ahn’em, który dostał honorowe miejsce na fotelu, Elody z Mattem wrócili siadając na dwóch krzesłach na środku i zaczynając granie. Najpierw ona zaczęła, potem Matt, refren był na dwa głosy. Reszta rodziny się dołączyła śpiewając i śmiejąc się, gdy ktoś mylił wersy znanych kolęd. Zaśpiewali kilka znanych świątecznych melodii, by następnie zaprezentować nowy utwór. W końcu w każdym roku wymyślali coś nowego na kształt małego show, a Matt był w tym mistrzem. Wszyscy bawili się przednio.
    Po śpiewaniu, zabawie i rozmowach część rodziny rozeszła się do swoich domów. Część ludzi została, toteż Elody zaangażowana była w logistycznie rozmieszczenie ludzi.
    - Chodź, pościele ci u mnie. Przecież nie będziesz o tak późnej porze wracał do domu. Poza tym moja babcia pilnuje drzwi- zaśmiała się i pociągnęła go za rękę na piętro wyżej. Jej pokój nie był duży lecz przytulny. Ścieliła mu właśnie łóżko opowiadając jak to w zeszłym roku dziadek dostał od Matta czekoladowe żaby i przestraszył się tak, że wybiegł z domu odganiając szarlatana.
    - No ale mów co u ciebie. Jakie prezenty dostałeś? Chyba, że byłeś niegrzeczny, bo Mikołaj odwiedza tylko grzecznych chłopców- zaśmiała się puszczając do niego oczko.

    OdpowiedzUsuń
  171. Widziała, że Ahn jest jakiś przygaszony, jednak tłumaczyła to sobie tym, że mógł czuć się nieswojo u obcych ludzi. Być może sytuacja go trochę przytłoczyła. Tylu ludzi w jednym domu, hałas i harmider jak na runku w samo południe.
    Ubierała właśnie poduszkę w bawełnianą poszewkę, kiedy usłyszała prawdziwy powód jego odmiennego zachowania. Zastygła w bezruchu. Poczuła dziwny ból w okolicy klatki piersiowej jakby nie mogła wziąć oddechu. Zielone oczy w jednej chwili zaszkliły się łzami, a jasne dłonie zadrżały przez chwilę.
    Wiedziała, że ten moment kiedyś nastąpi, ale nie spodziewała się, że nastąpi to tak szybko. Mieli dopiero po szesnaście, siedemnaście lat. Dlaczego planują małżeństwo Ahn’a w tak młodym wieku? Była przekonana, że nastąpi to dopiero za dobrych kilka lat i łatwiej będzie jej się z nim rozstać. Kiedy nacieszy się jego obecnością, złapie te wszystkie szczęśliwe chwile i zachowa w pamięci, by dać mu odejść w odpowiednim momencie. Jednak tak nagła wiadomość przeraziła ją.
    „ Żądają bym wziął ślub z Avalon”- te słowa dudniły jej w głowie nie dając spokoju. Jej najlepsza przyjaciółka miała wyjść za mąż za Ahn’a? Poczuła dziwne ukłucie. Po raz pierwszy raz w życiu zazdrościła jej.
    Przełknęła ślinę i pokiwała głową nie odwracając się w stronę chłopaka.
    - Pasujecie do siebie- powiedziała po chwili układając poduszkę na końcu łóżka i ją wygładzając. - Oboje wychowywani byliście w podobny sposób, jesteście piękni, młodzi i bogaci. Avalon jest taka inteligentna i bystra, tylko potrzebuje dużo ciepła. Wiesz, po stracie matki jest taka krucha i delikatna. Musisz się nią opiekować- mówiła jakby nigdy nic choć łzy spływały po bladych policzkach. Nie powinna tak tego przeżywać, przecież wiedziała jak to wszystko się skończy. Była tego świadoma od samego początku ich znajomości. Tylko wciąż naiwnie wierzyła, że przedłuży to jeszcze trochę, a sprawy małżeństwa są zbyt odległe, by się nimi przejmować.
    - Dobrze, że to jest Avalon. Świetnie trafiłeś, bo się znacie, a poza tym ona jest wspaniała, czuła, dobra i do tego taka piękna. Myślę, że spokojnie się dogadacie i ułoży się to lepiej niż oboje przypuszczacie- powiedziała ocierając łzy i odwracając się w stronę Ahn’a. Uśmiechnęła się do niego lekko kładąc dłoń na jego ramieniu. - A teraz musisz iść spać i odpocząć. Dużo wrażeń jak na jeden dzień. Rano zapraszam na śniadanie. Zapewne obudzi cię harmider, ale jeśli nie to po ciebie przyjdę- zakończyła wypowiedź bladym uśmiechem i skierowała się do wyjścia z pokoju. Chciała zaszyć się gdzieś i dać upust emocjom. Wytłumaczyć sobie, że tak będzie lepiej dla nich oboje.

    OdpowiedzUsuń
  172. Czasami, w tych najgorszych chwilach zwątpienia zastanawiała się jak niby miałoby wyglądać ich małżeństwo. Każde z nich było inne. Może i mieli kilka wspólnych tematów, jednak nic więcej ich nie łączyło. Avalon nie chciała spędzić życia z człowiekiem, z którym nie potrafiłaby się śmiać z tych samych rzeczy. W ogóle, nie wyobrażała sobie wspólnego, małżeńskiego życia z Jihoonem. Lubiła go, ale nie w taki sposób.
    — Dokładnie tak… — szepnęła cicho, skinąwszy lekko głową na słowa chłopaka. Do jej oczu napłynęły pojedyncze łzy, jednak mrugając szybko powiekami uporała się z nimi w miarę sprawnie. Zawsze chciała być taka jak jej mama, zawsze wszystko to co robiła, robiła z myślą o tej właśnie kobiecie. Zastanawiając się czy tak właśnie by postąpiła, czy dokonałaby takich samych wyborów. Teraz, będąc w takiej sytuacji nie mogła sobie wyobrazić co takiego mogłaby zrobić ta wspaniała kobieta. Dlatego też Avalon czuła się tak bardzo nieswojo. Nie potrafiąc zebrać myśli, nie umiała nic zrobić… Miała pustkę w głowie, a jej standardowy szablon postępowania na nic się tutaj nie zdawał.
    Nie chodziło o to, że nie chciała skończyć jak jej rodzice. Oczywiście nie chciała umierać w tak młodym wieku jak jej matka, nie chciała też tak jak Aaron urywać kontaktu z rodziną. Ale… Widząc go z Arizoną, chciałaby móc żyć w ten sposób. Nawet jeżeli początkowo nie przepadała za tą kobietą, nauczyła się ją tolerować, nauczyła śmiać się z jej dowcipów i nawet pokochała jej popisową tarte z łososiem i szpinakiem. Jednak prawdą było to, że Avalon nie chciała umierać.
    W trakcie wojny było blisko, aby spotkał ją taki los. W dodatku niejednokrotnie. Zielone smugi miotane były we wszystkie strony. Mroczni nawet niespecjalnie patrzyli w kogo celują, najważniejsze było unicestwienie. I tyle.
    Kiedy przyciągnął ją do siebie, posłusznie oparła się czołem o jego ramię i przymknęła zmęczone powieki. Nienawidziła, kiedy ktoś widział jej łzy. Korzystając wiec z faktu, że Jihoon nie był w stanie dostrzec teraz jej twarzy pozwoliła, aby kilka łez spłynęło po jej policzkach. Wzięła głęboki oddech i zatrzymała go na chwilę w płucach, starając się nad sobą zapanować.
    Uśmiechnęła się mimowolnie, słysząc jego słowa. Nie miała zamiaru dotykać więcej miotły. Cały czas starannie ich unikała. Tylko w sytuacjach kryzysowych, jak ta z dzisiaj. Po prostu nie miała innego wyjścia.
    — To mnie więcej do tego nie zmuszaj — powiedziała cicho, wciąż oparta o jego ramię. Po chwili jednak zrobiła pół kroku w tył i uniosła głowę do góry, aby móc spojrzeć w ciemne oczy chłopaka — Oppa, obiecaj mi coś proszę — zaczęła powolnie. Czując jak jej policzki robią się czerwone, zacisnęła delikatnie, swoje małe piąstki — obiecaj mi, że nawet jeżeli… Jeżeli nas zmuszą do tego małżeństwa, jeżeli nie uda nam się z tego wykręcić… Obiecaj mi, że się nie znienawidzimy. Obiecaj mi to, proszę.
    Miała nadzieje, że uda im się z tego wykręcić, ale jeżeli już rzeczywiście miałoby dojść do ostateczności, nie chciała go nienawidzić. W ostatnim czasie go polubiła i nie mogła znieść myśli, że to mogłoby się zmienić. Nie chciałaby go obarczać winą, ani też nie chciała, aby to on obarczał ją.

    Avka

    OdpowiedzUsuń
  173. Nie słuchała go. Nie chciała go słuchać. Robiła wszystko, by uniknąć dyskusji wiedząc, że i tak sprawa jest przesądzona. Nie miała nic do powiedzenia, a w głowie wciąż przyświecała jej myśl, by jak najszybciej stąd wyjść i w spokoju, na uboczu, odreagować to, co przed chwilą usłyszała.
    Już nawet prawie jej się to udało. Już jasna dłoń dotykała klamki, kiedy nagle Ahn chwycił drugą dłoń przyciągając ją do siebie. Spuściła wzrok wbijając spojrzenie w ich splecione dłonie.
    Spodziewała się takich słów z jego strony jednocześnie zdając sobie sprawę, jak bardzo naiwne i złudne nadzieje żywią. Pokiwała głową na jego słowa oblizując wargi ze zdenerwowania.
    - Tak- powiedziała w końcu przerywając niezręczną ciszą. - Tak, jestem Gryfonką. Walczę do końca w obronie moich przekonań, ale umiem ocenić kiedy sprawa jest przegrana. A ta właśnie taka jest- szepnęła ostatecznie podnosząc na niego zielone oczy.
    Czuła wzbierający się w niej żal i ból, że to wszystko tak szybko musi się skończyć. Dopiero co zaczęło się wszystko układać, oboje wyszli na prostą, by teraz ich drogi się rozeszły. Przez cały ten wspólnie spędzony czas upewniła się w przekonaniu, że Ahn Jihoon nie jest nadętym, egoistycznym bufonem. Problem polegał na tym, że odnalazła w nim kogoś, kto ją całkowicie uzupełniał. Swoje yin, swoją drugą połówkę, swoje zing. Jednakże od samego początku tej relacji zdawała sobie sprawę z ryzyka jakie ze sobą niesie. Była świadoma, że prędzej czy później to się skończy. Szkoda tylko, że nastało to prędzej niż później.
    - Ahn, oboje byliśmy świadomi, że prędzej czy później musi to nastąpić. Nie wiedzieliśmy tylko, że nastąpi tak szybko- mówiła spokojnie cały czas trzymając na wodzy emocje, które w środku niej wywoływały istny huragan. - Spójrzmy prawdzie w oczy. Ja nie jestem twoją przyszłością- dodała czując jak pomimo usilnych prób jej oczy zachodzą łzami.
    Taka była smutna prawda. Nie miała mu nic do zaoferowania poza całą sobą i milionem problemów z tym związanych. Nie pragnęła jego konfliktu z rodziną, która była jaka była, ale była jego rodziną, którą pomimo wszelkich wad kochał. Nie zamierzała odbierać mu szans na świetlaną przyszłość w rodzinnej firmie. Miał już gotową posadę, zapewne jakąś willę i nigdy nie będzie musiał martwić się o przyszłość. Jej przyszłość była jak biała kartka. Być może za parę lat będzie ciułać knut do knuta, by starczyła od jednego miesiąca do następnego. Być może będzie mieszkać w małym segmencie, pracując na trzy etaty, by zarobić na życie. Nie wiedziała jak potoczy się to wszystko, ale nie zamierzała zabierać Ahn’owi tych wszystkich drogocennych prezentów jakie miał dla niego los. Z nią nie czekało go nic dobrego.

    OdpowiedzUsuń
  174. Uśmiechnęła się delikatnie słysząc słowa chłopaka, była przekonana, że ta wiadomość jakoś ją uspokoi, jednak wciąż odczuwała ten lekki strach. Nadal słyszała ten cichy głosik, który wciąż powtarzał, że to z pewnością nie skończy się dobrze.
    — Wiem, ale po prostu… Dobrze jest to słyszeć. — skinęła delikatnie głową, patrząc w jego ciemne oczy. Była pewna, że prędzej czy później, jeżeli dojdzie do małżeństwa to nienawiść i tak pojawi się w ich życiu. Nawet jeżeli teraz mówił szczerze, nie mógł obiecać, że pewne rzeczy się nie wydarzą. Szczególnie, kiedy mówi się o takiej przyszłości.
    — Masz rację… Nie wiem jak ty, ale ja muszę być na następnych zajęciach. Mam eliksiry, a ty? — zagadywała go, nie chcąc już więcej myśleć o tym co ich zasmucało.
    ***
    Nie miała pojęcia jak powinna zareagować. Nie mogła udawać, że nic nie wie bo nie dość, że artykuł w Proroku Codziennym przeczytała z zapartym tchem to w dodatku rozmawiała z Elody… Istniało prawdopodobieństwo, że ta opowie mu o ich rozmowie więc, udawanie słodkiej niewiedzy było najgorszym z możliwych pomysłów. Poza tym sama nie była pewna czy właściwie chce udawać. Była na niego zła. Jak mógł jej nie powiedzieć, że ta dziewczyna, którą kochał to jej najlepsza przyjaciółka.
    — Ahn, Jihoon! — krzyknęła widząc przechodzącego korytarzem ślizgona. Prawdopodobnie spieszył się na jakieś zajęcia, jednak nie miała zamiaru tego tak po prostu zostawić. Musiała coś zrobić… — stój, jak do ciebie mówię… — wymruczała pod nosem, przyspieszając odrobinę aby go dogonić.
    — Ahn! — powiedziała odrobinę głośniej, wyciągając rękę przed siebie i chwytając go za szatę, pociągnęła delikatnie, kawałek materiału z rękawa — jutro o dwudziestej w świńskim łbie — wyszeptała cicho, tak aby nikt inny poza nim nie był w stanie jej usłyszeć. I puściła jego szatę, i odwróciła się na pięcie. Szybko odeszła, znikając za zakrętem.
    ***
    Cała drżała, zastanawiając się co tak właściwie mu powie. Gdyby to była tylko ta sytuacja to pewnie jakoś opanowałaby swoje nerwy i po prostu powiedziała mu wszystko to, co ją dręczy. Jednak problem pomiędzy ich trójką nie był jedyną rzeczą, jaka sprawiała jej trudności. Po ostatniej rozmowie z ojcem wciąż nie mogła uwierzyć jego słowom. W dodatku, miała wrażenie, że wszyscy dookoła ją okłamują. Te poczucie zżerało ją od środka, powodując silne bóle brzucha.
    Była pięć minut przed czasem. Weszła powolnie do gospody, rozglądając się za wolnym stolikiem od razu wypatrzyła Jihoona przy jednym. Przełknęła ślinę i zrobiła niepewnie krok do przodu w jego stronę. Wzięła głęboki oddech i zaciskając wargi usiadła na wolnym stołku. Przez chwilę wpatrywała się tylko w twarz oppy, zastanawiając się czy w ogóle powinna tak jeszcze do niego mówić. Po jej głowie chodziły najróżniejsze myśli, jednak najczęściej przewijało się jedno… Jak wiele razy mnie okłamywaliście? Co jeszcze przede mną ukrywacie?
    — Wydaje mi się… Musimy porozmawiać Ahn. — jej głos wcale nie brzmiał nad wyraz oschle, drżące dłonie i automatycznie zaciskane wargi były jedynymi oznakami zdenerwowania dziewczyny.

    Avalon

    OdpowiedzUsuń
  175. [ Mówisz-masz. Zamówienie zrealizowane :D ]

    Zadrżała czując jego dłoń na swojej tali. Spuściła głowę lecz poddała się gestom robiąc krok do przodu. Gdy tylko poczuła silne ramiona wokół swojej wątłej sylwetki, przyjemne ciepło i ten jak dobrze znany zapach perfum, łzy natychmiast wypełniły jej oczy, by następnie potokiem spłynąć po bladych policzkach.
    Trudno było jej sobie wyobrazić, że po powrocie do Hogwartu nie będzie już mogła czekać na niego po zajęciach. Nie będą razem przesiadywać pod tym samym drzewem odrabiając lekcje. Nie będą wspólnie chodzić do hogwarckie kuchni, by piec babeczki czy popijać gorące kakao. Nie będzie biegania po szklarniach, oglądania gwiazd z dachu północnej wieży ani pikników przy Zakazanym Lesie. Nie będzie wspólnych piosenek, zabaw czy śmiechu, bo już nie będzie ich.
    Bolało, jednak była świadoma pełnych konsekwencji wynikających z ich relacji. Nie zamierzała walczyć jak w tandetnych, mugolskich filmach, gdzie para nastolatków sprzeciwia się całemu światu i napełniona wiarą ucieka, by żyć długo i szczęśliwie. To nie było takie proste. Co więcej, nie miało najmniejszego sensu. Po raz pierwszy pomyślała nim podjęła działania i była pewna, że podjęła dobrą decyzję.
    Pociągnęła nosem czując łzy, które nadal spływały po jej policzkach mocząc koszulę Ahn’a. Nie wiedziała jak długo tak stoją, ale im dłużej to przeciągali tym trudniej byłoby im się pogodzić z obecnym stanem rzeczy.
    - Czasu…nie. Po świętach musimy…- nie dokończyła czując jak głos ugrzązł jej w gardle. Oblizała ze zdenerwowania wargi i westchnęła ciężko starając się uspokoić. Już otworzyła usta, by dokończyć, kiedy poczuła jego ciepłe wargi na swoich. Serce zabiło jej szybciej, a ciepły dreszcz przeszedł wzdłuż jej kręgosłupa. Odwzajemniła pocałunek z równą czułością, delikatnie go pogłębiając i angażując się tak, jakby był to ten ostatni. Przylgnęła do niego bliżej, delektując się słodką pieszczotą, muskając językiem wnętrze jego ust, pieszcząc różanymi wargami jego miękkie usta.
    Oderwała się nagle od chłopaka delikatnie odpychając się od niego rękami. Spojrzała na żarówkę, która chwilę temu zamigotała, a później przeniosła wzrok na okno, za którym zrobiło się równie ciemno jak w pokoju.
    - To był elektryzujący pocałunek - stwierdziła. - Na tyle, że aż popsuliśmy zasilanie w całej dzielnicy- zaśmiała się ocierając łzy z policzków. Po chwili spoważniała i zrobiła kolejny krok w tył. - Powinniśmy już iść spać. Tak, jest późno- dodała cicho oblizując wargi, na których czuła jeszcze jego delikatny smak. Odwróciła się w kierunku wyjścia lecz gdy tylko zrobiła krok do przodu dłoń Jihoona zacisnęła się na jej nadgarstku, zawirowała i w jednej chwili leżała na łóżku.
    - Ahn…- zaczęła patrząc w jego ciemne oczy i czując jego przyjemny ciężar na sobie. - Nie powinniśmy- zdążyła wyszeptać nim ich usta ponownie złączyły się w pocałunku. Czuła jego dłoń sunącą po jej ciele, opuszki palców haczące o krawędź jej bluzki i zadziornie muskające nagą skórę. Słyszała przyspieszone bicie ich serc.
    Prowadziła wewnętrzną walką. Wiedziała, że to im wcale nie pomoże tylko pogorszy sprawę. Była świadoma, że z każdą chwilą będzie trudniej przerwać, jednak z drugiej strony cudowne uczucie euforii wypełniało ją od środka. Przyjemne ciepło rozlewało się po jej całym ciele za każdym pocałunkiem, za każdym dotykiem. Przesunęła dłonią po jego karku, by następnie wpleść palce w jego włosy, a na koniec ułożyć ją na jego policzku i subtelnie gładzić kciukiem młodzieńczą skórę. Z każdą chwilą pragnęła go coraz bardziej, jednocześnie słysząc w głowie ostrzegawcze głosy, że sprowadzają na siebie nieszczęście.

    Drama#słodkiedoporzygu#janiewiemsosiedzieje#love#big#love

    Elody :D

    OdpowiedzUsuń
  176. Nic. Nie mieli nic do stracenia. Jedyne co martwiło pannę Harrison to to, że im bardziej się do siebie zbliżali tym trudniej będzie im z siebie na wzajem zrezygnować i choć przez całe swoje życie wyznawała carpe diem, tak teraz miała wątpliwości. Musiała zadać sobie pytanie, czy spędzenie tej nocy w ten sposób potraktuje jak najwspanialsze wspomnienie czy też będzie przeklinać swoja decyzję, nie odnajdując równej przyjemności w żadnych innych ramionach.
    Serce waliło jej jak oszalałe, a w głowie przewijało się tysiące myśli. Wspomnień, jak to wszystko się stało, że jeszcze rok temu mierzyli w siebie różdżkami, a teraz toną w swoich objęciach nie wyobrażając sobie przyszłości.
    Uśmiechnęła się słysząc dwa najpiękniejsze słowa padając z jego ust. Podniosła się, by z delikatnością trzepotu motylich skrzydeł musnąć jego warg.
    - Ja ciebie też- szepnęła trącąc swoim nosem jego nos. Ponownie się uśmiechnęła zdając sobie sprawę, że myślenie powoli odchodzi w odstawkę pozwalając przejąc całkowitą kontrolę uczuciom. Pragnieniu jego bliskości, ciepła, dotyku. Dłoń, która spoczywała na jego policzku, powoli zsunęła się w dół po jego szyi sięgając ostatecznie guzików, które zaczęła odpinać. Spojrzała w jego oczy, a nie zauważając w nich sprzeciwu, kontynuowała tę czynność aż do ostatniego guzika odsłaniając finalnie muskularną klatkę piersiową oświetloną mdłym blaskiem księżyca, przebijającego się przez okno. Przesunęła dłońmi po jego nagiej skórze od podbrzusza w górę po same ramiona. Zaraz potem poczuła słodkie usta na swoich wargach. Odwzajemniła pocałunek, dłońmi wyszukując mankietów, by odpiąć ostatnie guziki i zsunąć całkowicie drogą koszulę z jego ramion. Przyjemna fala gorącą przepłynęła przez jej ciało czując jego rozgrzane ciało tak blisko i jego płomienne pocałunki na swojej bladej skórze. Przestała myśleć o konsekwencjach. Przestała myśleć o czymkolwiek innym poza Ahn’em, jego dotykiem, smakiem, zapachem, bliskością, którą może nacieszyć się tylko przez tą ostatnią noc. Przestała liczyć pocałunki i ciche westchnienia.
    Pochłonięta chwilą i odurzona euforią nie krępowała się, gdy z każdą kolejną chwilę traciła następne części garderoby. Myślała tylko o tej elektryzującej bliskości, o tym, że mogła tonąć w jego silnych ramionach czując jego rozgrzane ciało tak blisko.
    Z minuty na minuty pocałunki były coraz bardziej namiętne, wręcz zachłanne. Miłość przemieszała się z pożądaniem, a namiętność z czułością.

    trolololololo# lovesweetlove# Elody :*

    OdpowiedzUsuń
  177. Siedząc naprzeciwko siedemnastoletniego czarodzieja, uważnie przypatrywała się jego twarzy, zastanawiając się dlaczego tak właściwie jej o tym nie powiedział? Bał się przyznać? Według Avalon nie miał powodu do odczuwania strachu, więc myślami próbowała znaleźć jakieś inne rozwiązanie tej sytuacji. Skoro kochał Elody, z pewnością nie chciał jej zranić. Więc ukrywanie tego faktu dla Krukonki było po prostu bezsensowne. Oblizała nerwowo wargi, nie odrywając spojrzenia od jego twarzy. Usilnie, wpatrywała się w jego ciemne tęczówki, próbując z nich cokolwiek doczytać. Bezskutecznie.
    — Tylko udajesz, czy naprawdę nie masz pojęcia? — zapytała po chwili ciszy, całkowicie ignorując jego wcześniejszy komentarz. Chciała mieć tę rozmowę jak najszybciej za sobą, z drugiej strony bała się co takiego może usłyszeć. Gniew, który żywiła do ojca powoli przechodził na relację z Jihoonem. Miała do niego ogromny żal, jednocześnie nie mogła zrozumieć dlaczego nie może po prostu powiedzieć rodzicom, że nie będzie żadnego ślubu? Odpowiedź była prosta. Z takiego samego powodu, z jakiego ona sama milczała.
    — Gdzie się podziała twoja kultura? Dlaczego wciąż jeszcze nic dla mnie nie zamówiłeś? — sama się zdziwiła słysząc swoje słowa. Wcale nie chodziło jej o alkohol, bo tego w ogóle nie piła. Przecież była grzeczna. Te zdanie po prostu wyrwało się z jej ust niekontrolowanie. Z drugiej strony cieszyła się, że takie a nie któreś z tych, które wciąż krążyły w jej głowie — Oppa… Przejdźmy do rzeczy. Dlaczego nie powiedziałeś mi o Elody? — zapytała w końcu, kładąc dłoń na blacie stołu, nerwowo stukając w niego paznokciami. Jej szczupłe dłonie zaczęły lekko drżeć. Czuła nieprzyjemny ucisk w klatce piersiowej. Wyobrażając już sobie kilka wersji odpowiedzi chłopaka, tylko bardziej się denerwowała i nakręcała, wierząc, że i on będzie ją okłamywał. Nie potrafiła pozbyć się wrażenia od ostatniej rozmowy z ojcem, że wszyscy dookoła tylko ją oszukują.

    Rozżalona Avalon i jej oburzona autorka - dobrze wiesz dlaczego.

    OdpowiedzUsuń
  178. Chociaż nigdy tego nie robiła, w tym momencie myślała tylko o sobie. Nie zamierzała skupiać się na jego uczuciach. Mogła wziąć ewentualnie pod uwagę to co czuła Elody — jej najlepsza przyjaciółka, jednak w tym momencie ciężko było ją tak nazywać. Avalon Moore nie potrafiła spojrzeć jej w oczy bez tego okropnego poczucia winy i świadomości, jak ta bardzo musi jej w tym momencie nienawidzić.
    —Właśnie ze względu na to, powinieneś był mi powiedzieć. Powinieneś mi mówić o wszystkich takich rzeczach… Powinieneś mi mówić prawdę, Ahn — wtrąciła mu się w zdanie, w ogóle nie słuchając tego co miał do powiedzenie dalej. Dopiero w momencie gdy usłyszała, że się rozstali, wyprostowała plecy i zmarszczyła lekko brwi.
    — Jak to? — zdołała zadać jedynie te bardzo wyszukane pytanie — jeżeli… Zraniłeś ją Jihoon, zraniłeś moją osobę — szepnęła cicho, w ogóle nie dopuszczając do siebie myśli, że sama również brała w tym udział. Chociaż w głębi duszy była tego całkowicie świadoma. Potrafiła sobie wyobrazić jak musi czuć się teraz Elody… Siedząc tuż przed Ahnem i wspominając jedną z ostatnich rozmów z Elody, Avalon potrafiła również zrozumieć dlaczego jej związek z Fredem nie miał żadnej przyszłości. Dlaczego tak właściwie się zakończył.
    Z całych sił walczyła z samą sobą, aby nie przymknąć powiek choćby na sekundę. Zdawała sobie sprawę, że ze szklistych oczu szybko spłynęły by łzy, a na to nie mogła sobie pozwolić. Przecież musiała być silna.
    — Skoro wciąż ją kochasz, musimy skutecznie zakończyć temat naszego małżeństwa — sama się nie poznawała. Wiedziała natomiast jedno. W tym momencie nie chciała mieć nic wspólnego z tym młodym Koreańczykiem. W tym momencie – chociaż błędnie – obwiniała go o wszystkie swoje nieszczęścia — musimy zrobić wszystko, aby ten temat znikł na zawsze. Rozumiesz? Nie kocham cię i nigdy cię nie pokocham, nigdy też nie będę kłamać na ten temat — szepnęła cicho — a nie pozwolę… Nigdy, aby moje dzieci… Aby wychowały się w taki sposób… Na kłamstwie… — jej głos łamał się, a sama Avalon już dawno przestała myśleć o ich problemie, skupiając się natomiast na zupełnie innym.

    Avka-czkawka!

    OdpowiedzUsuń
  179. — Nie takie zamknięcie miałam na myśli — powiedziała, mrużąc przy tym delikatnie powieki. Chciała zamknąć ten temat raz na zawsze. Spowodować, aby nigdy więcej już nie wrócił do ich życia. Miała nadzieje, że w końcu jednemu z nich uda się dojść do porozumienia z rodziną. Jednocześnie wymazując te nieszczęsne małżeństwo. Słysząc jego pytanie zagryzła mocno wargi, próbując zapanować nad natarczywymi drżeniami. Fred… To był tylko kolejny punkt na liście rzeczy do zakończenia. Nie miała pojęcia ile było prawdy w tym co usłyszała podczas audycji, ale jeżeli… Jeżeli było w tym chociaż najmniejsze ziarenko… Nie mogła się pogodzić z myślą, że jej były chłopak, ma chłopaka. Najgorsze w tym wszystkim było to, że wciąż go kochała. Nie potrafiła go znienawidzić, zapomnieć ani wyrzucić ze swojej pamięci. Z drugiej strony, ta plotka… Ona ją niszczyła od wewnątrz.
    Kolejny kłamiący facet. Gratuluję Avalon, naprawdę dostajesz od życia wszystko. Dosłownie wszystko.
    Mimowolnie zacisnęła mocno piąstki nie chwytając nawet szklanki z drinkiem, którą postawił przed nią Ahn. Wpatrywała się tylko w napój. Nie była pewna czy chce to wypić, czy chce w ogóle tego posmakować. Miała szesnaście lat, a jeszcze nigdy w jej ustach nie znalazł się żaden inny alkohol poza lekkim winem podawanym do uroczystych kolacji czy obiadów.
    — Chcę po prostu uporządkować moje życie Jihoon. Nie chcę w nim takiego chaosu, jaki panuje w tym momencie. Nie chcę być więcej okłamywana. Nie mam ochoty otaczać się ludźmi, którzy nie potrafią mówić prawdy. To boli, wiesz? — chwyciła w końcu szklankę i upiła z niej kilka głębokich łyków. Tuż po chwili krztusząc się ostrym smakiem alkoholu. Zakaszlała, robiąc zniesmaczoną minę.
    — Chociaż raz w życiu mam prawo myśleć o sobie — szepnęła w odpowiedzi na jego zarzuty. Żałowała, że zaproponowała te spotkanie. Zdecydowanie łatwiej byłoby jej udawać, że przecież nic się nie zmieniło, że wszystko jest dokładnie tak jak być powinno. Przecież takie udawanie, szło jej idealnie. Opanowała to do perfekcji. Uśmiech i radosne spojrzenie. Jednak gdy zaczęła już mówić, nie potrafiła zapanować nad tymi słowami. W jej głowie wciąż pojawiały się nowe zdania, którymi mogłaby się podzielić z Jihoonem. Na szczęście została jej odrobina rozsądku i gryzła się w język, w odpowiednich momentach. Nie miała zamiaru mu się zwierzać, tym bardziej… Przecież sam powiedział, że w ogóle się nie znają.
    Miał rację. Gdyby nie ustawiony ślub przez ich rodziny, zapewne w życiu by ze sobą nie rozmawiali. Mimo całej złości siedzącej w Avalon, gdzieś tam na dnie czuła, że lubi tego chłopaka. Tak najzwyczajniej w świecie. Bez drugiego dna, po prostu go lubi.

    Avalon

    OdpowiedzUsuń
  180. [Ooo, herbaciane różyczki, jak uroczo. <3 Możemy wątka wymyślić, tak w ramach urozmaicenia oczekiwania na Bonnie&Clyde'a! Jihoon przypomina mi raczej Ridley niż Stewart, ale nic to, coś poradzimy. XD]

    Georgie

    OdpowiedzUsuń
  181. [Bardzo dziękuje za kolejne powitanie i miłe słowa! Lubie zaskakiwać i cieszę się, że i tym razem mi się to udało, bo naprawdę nie było zamierzone, no może tylko trochę :D Przychodzę do Jihoona, choć mój pomysł na wątek, za rewelacyjny nie jest, ale można go jakoś urozmaicić, a później myślę, fajnie rozkręcić! Niech Jihoon przybędzie do herbaciarni w jakiejś ważnej sprawie (obojętnie czy to randka, czy arcy tajne spotkanie, które dla bezpieczeństwa odbyć musi się w cukierkowej kawiarence dla zakochanych). Zdenerwowany będzie czekał dość długo, ale ostatecznie nikt się nie zjawi, więc chłopak się pewnie troszkę wścieknie, bo przecież nie lubi być wykorzystywany. Wcześniej pomiędzy ich dwójką nawiąże się jakaś rozmowa, w końcu dużego ruchu w kawiarni nie ma, a taki samotny osobnik jest bardzo ciekawy dla znudzonej kelnerki, jedynej na popołudniowej zmianie. Mogą się nawet polubić, ale żadne tego nie przyzna. Mel w końcu jednak jakoś tak zagada Jihoona, który już nieźle wkurzony, będzie próbował może nawet wyładować się na dekoracji lokalu i po skończeniu pracy zabierze, go do pubu, czy do siebie na małe picie, na odstresowanie, bo ten dzień dla niej też nie był udany. Później mogą odstawiać jakieś głupoty, a Melissa jako ta starsza i mądrzejsza, może będzie nawet chciała odprowadzić swojego nowego ledwo żywego kumpla do szkoły, co jej się uda, ale ostatecznie wylądują u dyrektora.
    Tak, to ja. Pisałyśmy jeszcze chwile wątek Lexi-Alexander, ale to już dawno w sumie :D]

    Melissa

    OdpowiedzUsuń
  182. Nie spodziewała się, że ta noc tak się skończy. Nigdy też nie powiedziałaby, że ten pierwszy raz odbędzie się w takich okolicznościach - w jej pokoju drugiego dnia świąt. Jedyne czego była pewna to to, że przeżyje go z ukochaną osobą i w tym ani trochę się nie pomyliła. Uwielbiała Ahn’a. Jego pewność siebie, inteligencje, specyficzne poczucie humoru, które odnajdywała nawet tam, gdzie w jego zamiarze nie miało go być. Lubiła jego niski, męski głos jak i niewinne gesty, kiedy odrzucał włosy wpadające do oczu czy sprawdzał w kieszeni obecność portfela. Uwielbiała kiedy jego silne ramiona trzymały ją w swych objęciach i jak odgarniał, niby to przypadkiem, niesforne kosmyki z jej twarzy.
    Słysząc jego głos gdzieś nad sobą uśmiechnęła się lecz nie otworzyła oczu. Poprawiła się wygodniej tym bliżej wtulając się w jego ciepłe ciało. Nie miała ochoty wstawać i zapewne mogłaby jeszcze poleniuchować kilka godzin z tym wąskim łóżku tuż obok tego jedynego Ślizgona. Jednakże nie było jej spełnić tej małej zachcianki. Gdy tylko usłyszała znajomy głos ciotki Donatelli otworzyła gwałtownie oczy, podniosła się chcąc wyjść z łóżka potykając się przy tym o pościel. Podniosła się szybko z podłogi szukając w pośpiechu ubrań i czym prędzej je ubierając.
    - Tak ciociu, chwileczkę!- krzyknęła podskakując na jednej noce, by założyć spodnie. - Jihoon? To do niego niepodobne. Być może bierze prysznic na dole albo przeszedł się na spacer. Wieczorem trochę źle się poczuł- mówiła wkładając na siebie sweter. Spojrzała na Ahn’a z niedowierzaniem.
    - Ty, ty, oszalałeś?!- powiedziała zirytowana delikatnie uderzając otwartą dłonią w jego czoło. - Jesteśmy w Londynie, pełno mugoli dookoła, jest zimno, nie pozwolę ci tak wyjść!- powiedziała oburzona po czym zgarnęła szybko resztę ubrań chłopaka i wcisnęła mu je w ręce.
    - Elody!Długo jeszcze?- słyszała zza drzwi, a klamka niebezpiecznie przechyliła się w dół. Niewiele myśląc otworzyła swoją pokaźną szafę i delikatnie pchnęła Ahn’a do jej środka.
    - Przepraszam - szepnęła i pocałowała go w nos jakby w geście przeprosin za zaistniałą sytuację. Dokładnie w momencie, kiedy zamykała drzwi szafy, drzwi do jej pokoju otworzyły się i stanęła w nich starsza kobieta o pokaźnych kształtach. Miała kasztanowe, roześmiane oczy, a na głowie krótkie, rude loki. Na pulchnych policzkach malowały się rumieńce, a na niemalże każdym grubiutkim palcu znajdował się pokaźny pierścień, który miał oddzielna historię, którą zapewne Jihoon usłyszy przy śniadaniu.
    - Chodź, kochanieńka. Chciałabym być mi pomogła z ta starą kanapą- powiedziała kobieta kładąc dłoń na ramieniu Elody i uważnie rozglądając się po pomieszczeniu jakby szukając tam czegoś podejrzanego.
    - Oczywiście, chodźmy!- powiedziała entuzjastycznie blondynka i wraz z Donatellą wyszły z jej pokoju zamykając za sobą drzwi. Miała nadzieję, że cała rodzina jest już na dole i że w jakiś logiczny sposób da się wytłumaczyć nieobecność Jihoona.

    Dlaczego high school musical? Oni nie śpiewali ani tym bardziej nie tańczyli XD Mam nadzieję, że nie przesadziłam i Jihoon mi to wybaczy :* oczywiście odpis dla Ciebie ma pierwszeństwo <3

    OdpowiedzUsuń
  183. Niepewnie, ponownie przystawiła szklankę do ust i upiła kolejny mały łyk. Jej reakcja nie była już tak gwałtowna, w końcu wiedziała czego ma się spodziewać. Zagryzła tylko wargę, starając się aby jej usta ponownie nie wykrzywiły się w niesmaku. Zmarszczyła delikatnie brwi i przyglądała się uważnie chłopakowi.
    — Dlatego proszę, porozmawiaj ze swoimi rodzicami — przerwała na chwilę, odwracając od niego wzrok. Nie chciała sprawiać nikomu żadnych większych kłopotów, pomimo że większość jej życia było jednym wielkim kłamstwem potrafiła się w nie wczuć. Myśl, że mogłaby komuś przyprawić dużych problemów nie napawała ją żadną satysfakcją, wręcz przeciwnie. Czuła się winna już z samego powodu posiadania takiego zamysłu — albo ja porozmawiam z dziadkami… Powiem im, jak okropnie mnie potraktowałeś, wybierając zamiast mnie jakąś… — słowo szlama nie było w stanie przejść przez jej usta. Tym bardziej, że chodziło o konkretną osobę, o jej przyjaciółkę. Wcale nie uważała, że to iż pochodzi z rodziny mugoli sprawia, że jest gorsza. Wiedziała też, że gdyby poszła z taką informacją do dziadków, a ci udali by się dalej do rodziny Ahna sam Jihoon miałby niemałe problemy. Nie chciała jednak tego robić. Dlatego mówiąc to, nawet na niego nie spojrzała. Zapewne to widział i wiedział dlaczego tak jest.
    Zmarszczyła brwi przygryzając wargę. Jego nagła zmiana tematu zdziwiła ją. Dlatego też przez chwilę zerkała na niego podejrzliwie.
    — No… Nie wiem. Sam dobrze wiesz, że bywałam czasem u dziadków, ale niewiele tam robiłam. No i… Nie mam rodzeństwa — mówiła, nie spuszczając z niego spojrzenia ciemnych oczu. Nie miała pojęcia do czego pije.
    — Co to takiego? — chwyciła w swoje dłonie paczkę i delikatnie, starając się nie uszkodzić papieru zaczęła rozpakowywać podarunek. Kiedy ujrzała notes uśmiechnęła się delikatnie. Był w jej ulubionym kolorze. Nie miała pojęcia czy o tym wiedział, czy był to czysty przypadek jednak musiała przyznać, że sprawił jej tym przyjemność — Dziękuję, ale nie myśl sobie, że to wszystko zmieni… Poza tym. Doskonale wiesz jak nie lubię kiedy do mnie tak mówisz — burknęła cicho, otwierając dziennik i delikatnie przekartkowując jego strony, zaciągała się zapachem ich nowości. Uwielbiała zapach świeżego, czystego papieru — dlaczego nagle zacząłeś mówić o rodzeństwie? — zapytała zaciekawiona. Nie bardzo rozumiała o co mu chodzi. W dodatku czuła się głupio, miał dla niej prezent, a ona miała ochotę go udusić.

    Są najcudowniejszym rodzeństwem ever, są słodziutcy jak wata cukrowa w kształcie kwiatuszka! :D
    Avie

    OdpowiedzUsuń
  184. Choć Lukrecii nigdy nie pociągał świat magii tak bardzo, jak taniec, w szczególności balet w alternatywnie mugolskiej rzeczywistości, nie oznaczało to, że zamierzała zaniedbywać naukę. Przeciwnie, mając jakiś cel o wiele łatwiej było jej wtopić się w otoczenie, zyskać sympatię ludzi i wydawało się, że czas płynie o wiele szybciej, przybliżając ją do upragnionego końca roku szkolnego. Założyła sobie więc, że będzie najlepsza w klasie z każdego przedmiotu, jakiego się uczyła - a już na pewno lepsza od siostry.
    Eliksiry uwielbiała. Był to jeden z jej ulubionych przedmiotów, wszelkie składniki i opisy przygotowania wchodziły jej do głowy bez najmniejszych trudności. Lubiła to uczucie, kiedy profesor chwalił jej wysiłki i prezentował eliksir klasie, jako najlepszy, najdokładniej uwarzony. Zawsze chciała robić wszystko idealnie, perfekcyjnie - głód wiedzy wciąż popychał ją do pochłaniania kolejnych książek. Wiecznie było jej mało, ciągle pragnęła wiedzieć więcej.
    Pochyliła się nad swoim wypracowaniem, wciąż mając obrzydliwe uczucie, że ktoś się na nią gapi. Dyskretnie rozejrzała się po sali, szukając natręta, ale nikogo nie dostrzegała. Jednak niemiłe przeczucie nie dawało jej spokoju.
    Zamarła, czując coś na policzku. Od razu przyszło jej do głowy słowo pająk. Nienawidziła tych obrzydliwych robaków, więcej - potwornie się ich bała. Kiedy była znacznie młodsza, gdzieś w pierwszej lub drugiej klasie, jej przyrodnia siostra, Amnesia, podłożyła jej wielkiego ptasznika pod poduszkę. Kiedy Lukrecia się zorientowała, wybuchnęła histerycznym płaczem i odstawiła taki cyrk, jakby co najmniej straciła rękę lub nogę. Siostra miała z niej niezły ubaw, ale dziewczynka wpadła w prawdziwą rozpacz. Miała ochotę wyskoczyć przez okno. Z wiekiem nauczyła się trochę bardziej panować nad emocjami, ale podejrzewała, że gdyby nie pewne wydarzenia z przeszłości, to właśnie ten insekt byłby jej boginem.
    Zerwała się z miejsca, z trudem powstrzymując wrzask i zaczęła nerwowo machać rękami, chcąc pozbyć się intruza ze swojej skóry. Nawet nie zauważyła, że przesuwa się w tył, po drodze obijając się o ławki i krzesła, a na koniec z całej siły uderzyła otwartą dłonią w twarz jakiegoś osobnika, siedzącego za nią. Jęknęła, odwracając się szybko i zganiła się w duchu, widząc tego całego Ahna. Kojarzyła go z lekcji Eliksirów, chłopak był całkiem bystry, ale przyzwyczaiła się, że wychowankowie Domu Salazara Slytherina często czepiają się jej ze względu na status krwi. Jak dotąd ten tutaj nie sprawiał dziewczynie problemów, ale skoro mu się naraziła, mogła liczyć, że sytuacja ulegnie zmianie na jej niekorzyść.
    - E... Przepraszam, matko, przepraszam cię - wyjąkała nerwowo, ostatni raz przeciągając dłonią po policzku i chowając ręce za siebie. Miała nadzieję, że nie zje jej na drugie śniadanie.

    Lukrecia Anders

    OdpowiedzUsuń
  185. Melissa uprzedzona przez koleżankę z pracy, która rano poinformowała ją, że dzisiaj w Trzech Miotłach odbędzie się koncert jakiegoś świetnego zespołu i przez to dużego ruchu w herbaciarni nie będzie, planowała spędzić wieczór z książką i ulubioną różaną herbatą, której miała nieograniczoną ilość. Alice nie myliła się, bo próg herbaciarni na jej zmianie rzeczywiście przekroczyło tylko dwie pary i chłopak, który początkowo nie przykuł uwagi dziewczyny, ale z każdą kolejną filiżanką herbaty, którą wypijał, stawał się coraz bardziej interesujący. Gdy była Krukonka skończyła czytać książkę, której zakończenie zresztą bardzo ją zawiodło i nie mogła pojąć, jak autorka mogła je aż tak zepsuć, uważniej zaczęła przyglądać się klientom i nasłuchiwać, czy w pubie znajdującym się blisko, zaczęła się już impreza. Wprawdzie nigdy nie słyszała o tym zespole i nawet teraz nie pamiętają, jak się nazywa, ale mimo że lubiła pracę w herbaciarni, dzisiaj niezwykle się tu nudziła i nawet takie wyjście byłoby dużym urozmaiceniem. Wyprostowała się, dopiero gdy chłopak, który samotnie siedział tu już więcej niż pół godziny i czekał na kogoś, kto nawet nie raczył się zjawić, podniósł się i zaraz po tym ruszył w jej stronę.
    - Dzisiaj wszyscy wybierają Trzy Miotły — uśmiechnęła się, biorąc od bruneta pieniądze.
    - Zwykle ruch jest większy, ale na tłumy liczyć można tylko w walentynki — mówiła, mając nadzieję na przeprowadzenie, choć krótkiej rozmowy i urozmaicenie sobie tym ostatniej godziny pracy. - Wcześniej nie skusiłeś się na ciastko, więc teraz nie będziesz miał wyjścia, chyba że masz drobne — spojrzała na chłopaka, wyciągając do niego rękę z resztą, w której brakowało kilku monet.

    Mel

    OdpowiedzUsuń
  186. Ciotka Donatella była wspaniałą osobą, która uwielbiała się śmiać i żartować. Opowiadała różnego rodzaju anegdoty i z rozczuleniem wspominała swojego świętej pamięci męża. Co do pomocy przy kanapie, Elody musiała pomóc przy jej składaniu. Zważając na fakt, że mebel miał już swoje lata trzeba było użyć pewnych sztuczek, by móc odblokować odpowiednie zawiasy czy też zablokować. Dlatego też blondynka nie namęczyła się za wiele lecz pokazała jak trzeba potraktować to stare łóżko. Gdy problem został rozwiązany, zeszła na dół pomóc babci przy śniadaniu. Zaparzyła dwa dzbanki herbaty i jeden kawy. Policzyła jeszcze raz miejsca i zaczęła szukać serwetek, kiedy w tej samej chwili wpadł Ahn z pachnącymi bułeczkami prosto z piekarni. Spiorunowała go spojrzeniem, a różane usta ułożyły się w tak dobrze wszystkim znany „dzióbek złości”, bo powiedziała wyraźnie, że w taką pogodę ma nie wychodzić. Pewnie jeszcze nie wziął płaszcza, no bo jak, skoro wisiał w przedpokoju, a Jihoon nie zszedł na dół. Pokręciła tylko głową ostentacyjnie pokazując mu swoje niezadowolenie, które prysło w jednej chwili, gdy chłopak kładąc bułeczki na kuchennym blacie musnął jej czoło ustami. Bezwiednie się uśmiechnęła, by następnie rozłożyć na stole znalezione serwetki.
    Gdy wszyscy zasiedli do stołu zaczęły się rozmowy, śmiechy i odgłosy towarzyszące jedzeniu. Elody nałożyła sobie na talerz popisową jajecznice jej babci jednak nie była w stanie nic przełknąć. Mieszała w jajecznicy widelcem co chwila zerkając na Ahn’a, który wydawał się być nadzwyczaj dobrze przyjęty przez jej rodzinę. Nalała sobie herbaty i upiła kilka łyków mając nadzieję, że po tym nabierze ochoty na jedzenie. Niestety tak się nie stało.
    Elody, dlaczego nie jesz?- usłyszała nad sobą zatroskany głos dziadka.
    - Chyba jestem najedzona wciąż po wczorajszej kolacji- powiedziała siląc się na subtelny uśmiech.
    - A mówiłem babci, by nie kładła ci tyle indyka, mówiłem?! Śniadanie trzeba jeść, bo to najważniejszy posiłek dnia, a tak na kolacje się najadać to niezdrowo. Jak ja byłem w wojsku…- mówił opierając się łokciem o stół i grożąc palcem w kierunku wnuczki.
    - Oj, nie zaczynaj znowu. Święta są, można sobie pofolgować- powiedziała babcia i pacnęła męża ścierką.
    Elody zaśmiała się tylko patrząc na rozmowę swoich dziadków, którzy pomimo odmienności zdań zawsze potrafili znaleźć wspólny język. Przez tyle lat ciągle razem, wciąż niezmiennie zakochani. I nagle panienka Harrison poczuła nieprzyjemne ukłucie w sercu. Zdała sobie sprawę, że dane je jest dzielić taki sam los jak jej babcia. Nie dane jej będzie zestarzeć się z miłością swojego życia. Z rozmyślań wyrwał ją głos Ahn’a. Spojrzała na niego z mieszaniną strachu i smutku. Zimna fala przerażenia ogarnęła jej ciało powodując nieprzyjemne dreszcze.
    - Ja…ja muszę pozmywać- powiedziała podnosząc się ze swoim talerzem i skierowała się do zlewu.
    - Ja pozmywać, idź- rzekła babcia zabierając jej talerz z rąk.
    - Ja chętnie pomogę- zaperzyła się patrząc na starszą kobietę z nadzieją.
    - Ludzie w święta całe dnie siedzą przy stole. Młodzi jesteście, przejdźcie się na spacer. Chłopak ma rację- wytłumaczyła najstarsza z rodziny Harrisonów. Elody ucałowała babunie w policzek i powoli odwróciła się do stronę Jihoona. Nic nie powiedziała, pokiwała tylko głową i poszła do przedpokoju ciepło się ubierając.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szli w milczeniu. Było zimno. Gruba warstwa śniegu skrzypiała pod ich butami, a lekkie podmuchy wiatru szczypały w policzki. Schyliła głowę chowając nos pod szalik. Skręcała to w lewo to w prawo, aż trafili do parku. Jako dziecko często tam bywała z bratem, czy to na spacerze, czy jeżdżąc na rowerze, zawsze dobrze wspominała to miejsce. Nie wiedziała dlaczego chce rozstać się z Ahn’em właśnie tutaj. Być może miejsce kojarzone z wieloma dobrymi wspomnieniami dodawało jej otuchy. Zatrzymała się nagle tuż przy starej, płaczącej wierzbie. Po drugiej stronie był niewielki staw, teraz zamarznięty, na którym ludzie jeździli na łyżwach.
      Serce waliło jej jak oszalałe. Nie chciała się rozstawać choć wiedziała, że jest to nieuniknione. Podniosła wzrok na Ahn’a, wbijając spojrzenie prosto w jego ciemne oczy. Chciała coś powiedzieć, ale nie wiedziała co. Wszystkie słowa wydawały się być nieodpowiednie. Bo jak powinno się żegnać osobę, którą się kocha?
      Stała w bezruchu, słysząc przyspieszone bicie swojego serca. Czuła przeszywający ból w sercu i zimny dreszcz wzdrygający jej ciałem.
      I znów zaczął padać śnieg.

      [ Nie wiem, jak chcesz. Obojętnie mi to :) ]

      Usuń
  187. Wcale nie miała zamiaru nikomu mówić o nim i o Elody. Doskonale zdawała sobie z konsekwencji jakie mógłby ponieść chłopak za takie zachowanie. Pewnie gdyby to była każda inna dziewczyna, nie zawahałaby się nawet przez chwilę, w tym momencie najważniejsze było dla niej tylko jej własne dobro. Mógł nazywać ją egoistką, ale Avalon chociaż raz w życiu chciała pomyśleć o sobie. Chociaż ten jeden, jedyny raz.
    — Masz szczęście, że Elody to moja przyjaciółka — burknęła na jego słowa, powinien być świadomy tego, że gdyby to nie panienka Harrison już dawno wszystko byłoby zaraportowane dziadkom, srebrnowłosej dziewczyny. Najlepsze w tej sytuacji byłoby to, że żadna wina nie spadłaby na nią. Bo przecież o niej nikt nie pisał w gazetach, wyszłaby na czystą jak zła, a fakt, że spotyka się z kimś innym… Cóż, nie ujrzałby światła dziennego. To Avalon pasowało najbardziej. Niestety, musiała się pożegnać z takim scenariuszem. Nie mogła być przyczyną, która skutkowałaby w krzywdę Elody.
    Niepewnie upiła kolejny łyk alkoholu, tym razem jednak nie zakrztusiła się już ostrym smakiem, ale na ustach wciąż malował jej się grymas. To jest ohydne.
    — Czy ty w ogóle siebie słyszysz? — burknęła cicho, mierząc go zimnym spojrzeniem — nie wiem, w którym miejscu jestem upierdliwa, prędzej ty zasługujesz na te miano.
    Splotła dłonie na wysokości klatki piersiowej, nadal uważnie mu się przyglądając. Czuła, że czegoś chciał i nie bez powodu zaczął ten temat. Nie miała zamiaru dawać mu jednak tej satysfakcji i o nic więcej nie pytała.
    — Wkurzającym i denerwującym? — powtórzyła cicho za nim, unosząc jedną brew znacznie wyżej. Przygryzła wargę, odwracając wzrok od chłopaka. Wpatrywała się przez chwilę beznamiętnym spojrzeniem w ladę baru. Wzięła głęboki oddech i ponownie spojrzała na oppę. — Coś musiało ci się pomylić, skoro te dzieciaki jednak za mną chodzą. Poza tym… Nie chodzi o to, że jest brzydkie. To po prostu nie jest moje imię. — mruknęła cicho, chociaż kończąc zdanie ściszała coraz bardziej głos. Może ojciec miał racje? Może właśnie jest Lee Hyerim i powinna to w końcu zaakceptować? Potrząsnęła delikatnie głową, wprawiając tym samym srebrne kosmyki włosów w ruch. Musiała pozbyć się tych myśli, nie mogła pozwolić, aby słowa ojca zniszczyły jej obraz matki i wyobrażenie samej siebie. Przecież jej mama była idealna. Z pewnością.
    — I-i-i-i i nie jesteś moim oppą.

    [PATRZ CO MI SIĘ UDAŁO <3333
    ALE WIŚNIOWYM. TRALALALA, NAJSŁODSI SĄ NA ŚWIECIE.]
    Hyerim

    OdpowiedzUsuń