morgan demerritt
16 VIII 2006; klasa siódma; ravenclaw
Była hiatusem, piękna przez wybrakowanie, a wyróżniała się subtelnie – niemal nieuchwytnie; choć rozdźwięk tych pojęć jest tak potężny, że wybrzmiewa nawet w uszach niesłyszącego, tak właśnie było i próżno podejmować polemikę. Na pierwszy rzut oka zdawało się, że nie miała układu nerwowego, ale jeśli ktoś gotów był poświęcić swój cenny czas na dokładną obserwację, mógł nauczyć się dostrzegać więcej i poznać środki wyrazu stanów emocjonalnych. Lecz kiedy w manifeście niezadowolenia przewracała oczami, unosiła brew lub nawet cicho prychała, nie były to pęknięcia na wizerunku człowieka opanowanego, bo nigdy nie nosiła masek. Nie brakowało prawdy w jej wewnętrznym spokoju, balansie i emocjonalnej równowadze – i mimo że czasem zespół tych cech sprawiał, że prezentowała się prawie wystudiowanie, w nienaturalności była tak naturalna, że mało kto powinien oskarżyć ją o pozowanie.
Oszczędna w ruchach, ale nie wyglądała, jakby ostrożnie je dozowała w obawie przed utratą sił, chęci lub innego, niewiadomego czynnika – albo wszystkiego jednocześnie – tylko tak, jakby minimalistyczna poetyka gestów była czymś typowym i autentycznym, a nie świadomym wyborem. Mówiła spokojnie, z niezachwianą pewnością i z zaśpiewem wokalistek jazzowych świecących tryumfy w bitnikowskich czasach i tylko czasem z nagła zaczynała wypluwać z siebie słowa z niewyobrażalną prędkością, a także upodabniać się do węża w wymowie głosek syczących, jakby do głosu dochodziła z dawna zażegnana niewielka wada wymowy.
Dbała o umysł i ciało, miała ładny charakter pisma, lubiła sadzić kalie, a poproszona opowiadała młodszym uczniom o przyświątynnym piachu i kurzu, który wzbijał się na kilka centymetrów po kontakcie bosych stóp biegnącego człowieka z ziemistym podłożem, i który wirował fantazyjnie przez krótki i łatwy do przegapienia moment; a także o nocnym deszczu, który zawsze znalazł sposób, by przecisnąć się przez pozamykane okna i zostawić po sobie pamiątką w postaci wyczuwalnej rankami wilgotności. Daj sobie szansę, powtarzała również, to najważniejsze. Według tej filozofii żyła, ale nie było to równoznaczne z przydzielaniem komukolwiek taryfy ulgowej.
Bezwzględnie należało wymagać wiele – od świata, od innych ludzi i, przede wszystkim, od siebie.
[O, pamiętam tę kartę!
OdpowiedzUsuńMorgan jest wspaniała i niezmiernie intrygująca. A do tego śliczna jak pieron. :')]
Harvey
[Witam serdecznie na blogu młodą Krukonkę :)
OdpowiedzUsuńGratuluję ładnego stylu karty, życząc udanej zabawy w naszym gronie i wielu ciekawych wątków :) Mam nadzieję, że zostaniesz z nami jak najdłużej! ;)]
Teddy Lupin || James Potter
[Podoba mi się fragment o opowiadaniu młodszym uczniom historii, może przed laty Hugon też się załapał na wysłuchanie opowieści o piachu :D Cześć i powodzenia z Krukonką!]
OdpowiedzUsuńHugo Weasley
[Ojejcia, a ja tę panią kojarzę! Niezmiennie śliczna karta i opis, który wciąż mnie zachwyca. No i to cudne zdjęcie!
OdpowiedzUsuńWielu wątków, weny, szalonych pomysłów i wytrwałości!]
Scarlett Bell i Zabini
[Może coś w sobie ma, ale moim zdaniem nie jest typową pięknością i bez tony makijażu i w rozciągniętym swetrze raczej wygląda na przeciętną :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! Mam wrażenie, że Morgan i Millie są dość podobne i mogłyby się ze sobą dogadać. Jeśli nie masz nic przeciwko wątkom damsko-damskim, masz ochotę i szukasz dla Morgan przyjaciół, zapraszam do Millie!]
Millie
[Możemy zacząć od bliskich koleżanek, które często siedzą razem w ławce, wymieniają się czasami notatkami i od czasu do czasu wyskoczą razem do Hogsmeade na kremowe piwo. Mogą jednak coraz bardziej sobie ufać i coraz częściej się sobie zwierzać i zobaczymy co z tego wyjdzie :) A wątek można zacząć od czegoś lekkiego — czy to w bibliotece o późnej godzinie, gdzie próbują napisać jakiś esej, czy to późną nocą w Pokoju Wspólnym, gdzie trochę sobie porozmawiają.]
OdpowiedzUsuńMillie
[Może nie jest to najbardziej konstruktywna opinia, ale na pewno bardzo miła! I mogę się z czystym sumieniem równie konstruktywną opinią odwdzięczyć: łoo, ale Morgan jest super! :D]
OdpowiedzUsuńWinnie Dickson
[ Na to wychodzi. Ech, gdybym tylko chciała być super oryginalna, zrobiłabym z niego Krukona, ale jednak nie jestem, więc został Ślizgonem. Powiedzmy, że badam nieznane mi dotąd tereny! Chociaż teraz obudziłaś we mnie sentyment. :<
OdpowiedzUsuńAlbus uczy się dużo i pilnie, jednak bez potrzebnej manifestacji tego faktu. Mimo powszechnej opinii, nie jest leniem. Mało tego, nawet mu zależy, a ostatnio poprawił niektóre umiejętności. W gruncie rzeczy wciąż jednak uważa się za przeciętnego czarodzieja, któremu zawsze za daleko do zdolności Albusa Dumbledore'a, Snape'a albo ojca. Anyway, na plakietkę prefekta w końcu zasłużył systematyczną pracą, więc jest z siebie odrobinę dumny. :v A co tych oczu, długo szukałam odpowiedniego wizerunku. Może pobawię się w fotoszopy i przerobię je na lekko zielone. Tymczasem przynajmniej nie są brązowe. :D
W sumie, jak tak patrzę na filmową wersję jedenastoletniego Albusa... Jego oczy wydają się zielono-niebieskie, nie uważasz? :D ]
Albus
[ Dobrze, bo na Krukona się nie nadaje? ;v
OdpowiedzUsuńWięc Albus ma oczy filmowego Pottera. :D Poza tym, młoda Lily (ta ze wspomnień Severusa) miała brązowe oczy, najwidoczniej kwestia ta nigdy nie była najważniejsza. Swoją drogą... Kiedyś coś pisałyśmy; wątek, który nigdy się nie skończył. Wprawdzie teraz mamy zupełnie inne postaci, ale czy reflektujesz na cokolwiek? :D ]
Albus
[ Albus nie jest bliskim kumplem Millie. Spotykali się przez jakiś czas, bodajże na początku szóstej klasy, a potem rozeszli w zgodzie. Chyba. :D Walker mogła coś o nim mówić, nie jestem pewna, jak ma wyglądać relacja pomiędzy waszymi postaciami. Ale Potter raczej nie powinien zajmować dużo miejsca w ich rozmowach. Przyszedł ci do głowy jakiś konkretny pomysł wykorzystujący dawną relację z Millie, czy tak po prostu pytasz, coby nam później irracjonalne powiązanie nie powychodziły? :> ]
OdpowiedzUsuńAlbus