czyli trochę o tym, że do końca normalną autorką to ja nie jestem
Sądzę, że w moim przypadku wypada wyjaśnić genezę nicku, bo domyślam się, że na samym początku mówi on naprawdę niewiele, ale tylko osobom, które nigdy nie oglądały Awatara: Legendy Aanga. Tak sobie teraz myślę, że nawet jak wyjaśnię, to i tak nie będziecie wiedzieli o co chodzi, ale dobrze, przynajmniej będę miała czyste sumienie. W tym serialu (czy też bajce, jak kto woli) niektórzy mieli zdolność do panowania nad jednym z żywiołów. Jednym z nich był oczywiście ogień, a pojedynek, w którym uczestniczyło dwóch Magów Ognia, nazywało się właśnie agni kai. Nie wiem dlaczego postanowiłam wziąć sobie taki nick, nie pytajcie mnie, ale muszę powiedzieć, że nie jest to pierwszy, jaki miałam. Jeśli ktoś zna kogoś takiego, jak Kayeko, Kuroi Hime czy balance, to niech wie, że to byłam ja. I mam nadzieję, że były to raczej przyjemne wspomnienia. Jeśli nie to przepraszam, wcale nie jestem takim złym człowiekiem, jak sądzicie.
Na blogach grupowych nie goszczę od wczoraj czy przedwczoraj, nie od roku czy dwóch, pamiętam jeszcze czasy onetu, więc w sumie mój staż nie jest aż taki najgorszy. Przez cały ten czas przewinęłam się przez naprawdę sporą liczbę blogów, w różnych odsłonach mojej osoby, których pewnie już nie pamiętam, chodzi mi głównie o nicki, bo nigdy nie udawałam kogoś, kim nie jestem. Nie będę wymieniać, gdzie byłam, a gdzie mnie nie było. Mogę powiedzieć jedynie bardzo ogólnikowo, że były to różnego rodzaju miasta, szkoły, uniwersytety, blogi na podstawie różnych anime czy też seriali lub filmów. Nigdy jednak nie gościłam na żadnym psychiatryku czy też sierocińcu, bo to po prostu nie moja tematyka. Wspomnę jeszcze tylko, jak już jesteśmy w tym temacie, że Kroniki są jednym z niewielu blogów, na którym zostałam na dłużej od naprawdę sporego kawałka czasu, dlatego chwała Wam za to, że jesteście i mam nadzieję, że cieszycie się, że ja też z Wami jestem. Pewnie już zauważyliście, że panów to ja nie tworzę. Kiedyś tworzyłam tylko panów, a raczej wątłych chłopaczków, a teraz już nie umiem tworzyć nawet takich, wybaczcie. Próbowałam ostatnio, ale nie wyszło, nawet jednego wątku nie poprowadziłam naprawdę dobrze. Czuję się z tym strasznie, dlatego tata Jemmy dostał imię po tej postaci, żebym nie czuła się z tym aż tak źle. Ogólnie autor jest ze mnie nieśmiały wstydliwy, tchórzliwy. Uwierzcie, że najchętniej rzuciłabym nasze postacie w wir nieszczęśliwych wypadków, zapierających dech w piersiach przygód, ale boję się, bo jeszcze mi powiecie, że zwariowałam, ale na ten temat już nic nie mówię, bo o mnie samej będzie później i zobaczycie dokładnie o co chodzi. Tworzę ludzi różnych. Kiedyś lubiłam z nich robić ofiary losów, ale to było wtedy, kiedy sama byłam strasznie niedojrzała. Teraz pewnie niewiele się zmieniło, ale jednak… no chociaż ociupinkę, dlatego aż tak ich nie krzywdzę, chyba że w trakcie mojego bytowania na danym blogowaniu. Ważną rzeczą jest też to, że każda z moich postaci ma w sobie cząstkę mnie samej, dlatego jak zbierzecie je wszystkie razem, to wyjdę Wam taka ja, ale nie wiem czy powinnam Wam to mówić, bo pewnie uciekniecie i w ogóle, dlatego zamykam ten temat. Może zmieńmy płytę?
II. CZWÓRKA WSPANIAŁYCH
czyli o tym, że czasami chęć stworzenia postaci jest silniejsza od rozsądku
Nie wiem na ile niektórzy kojarzą i lubią tematykę Marvela, ale muszę się Wam przyznać, że ja kocham i to bardzo. Gdyby tak nie było, Jemma w ogóle by pewnie nie powstała, więc cieszmy się, że ktoś postanowił stworzyć taki serial, jak Agenci Tarczy. Bo widzicie, tam właśnie znajdziecie Jemmę i zobaczycie, dlaczego ona jest taka, a nie inna. Kiedy tworzyłam kartę, zaczęło się od tego, że spodobał mi się taki jeden gif. Wstawiłam go sobie, tak o, żeby przyjemniej mi się pracowało, aż w końcu stwierdziłam, że czemu by nie dać Elizabeth na wizerunek dla swojej postaci. Potem poszło z górki. Stwierdziłam, że na Hogwarcie nigdy nie stworzyłam żadnej postaci spoza Gryffindoru, więc wypadałoby to zmienić. Padło na Ravenclaw. Padło na osobę, która byłaby mądra, bo ja taka nie jestem. Padło na osobę, która miałaby swoje wzloty i upadki, nie byłaby idealna, nie byłaby odważna, miałaby problem sama ze sobą. I gdy tak tworzyłam, to stwierdziłam, że przez przypadek dałam tej postaci zbyt wiele swoich własnych cech, ale doszłam do wniosku, że może nie będzie tak źle. Wiecie, Jem cholernie mi się spodobała i jeśli fakt, iż ją kocham jest równoznaczny z tym, że kocham samą siebie, to niech tak będzie. Na samym końcu wyszło tak, że nie mogłam jej wybrać imienia czy nazwiska. Nic nie pasowało. N i c, więc doszłam do wniosku, że skoro jest Elizabeth, to czemu nie zgapić nazwy z serialu? Wiem, mało kreatywnie, ale decyzja zapadła.
III. JULIA. JULKA. TYLKO NIE JULCIA
czyli o tym, że niedobrze jest być mną
Wiecie co Wam powiem? Uwielbiam koty i noszę okulary, więc teoretycznie spełniam wszystkie warunki do tego, żeby w przyszłości zostać starą panną, ale nie martwcie się, nie będę czyniła wywodów o tym, jak bardzo jestem nieszczęśliwa i samotna. Swojego imienia nie lubię, tak samo jak swojego wieku, bo (uwaga, naprawdę ciężko jest mi się do tego przyznać) chodzę do pierwszej klasy liceum, czyli rocznikowo mam siedemnaście lat, a urodziny obchodzę w ten sam dzień co Jemma, więc wyobraźcie sobie, co muszę czuć, kiedy dowiaduję się, że wokół są sami studenci albo pracownicy w przeróżnych branżach. Co więcej proponuję sobie wyobrazić, że skoro pamiętam czasy onetu… to ile ja musiałam mieć wtedy lat! Wiem, młoda jestem, pewnie zbyt młoda, o życiu nic nie wiem, ale jednak tu jestem i mam nadzieję, że aż tak bardzo nie widać, że mam tak niewiele lat. Słucham wszystkiego, co tylko wpadnie mi w ucho i tak samo, jak uważam, że Bon Jovi robił świetną muzykę, tak samo sądzę, że ostatnia płyta Biebera nie była wcale taka najgorsza. W związku z tym rozrzut mam jednak całkiem spory, nie strawię tylko bezsensownego darcia się do mikrofonu. Czytuję sobie różne rzeczy, takie jak „Gra o Tron”, ale także takie jak „Rywalki”. Lubię bollywoodzkie filmy. Herbatę pijam bez cukru i cytryny, czekolady nie jadam, pokój miałam kiedyś różowy. Bojaźliwe ze mnie stworzenie nawet w internecie, wyolbrzymiam, panikuję, podobno trochę za dużo przepraszam. Muchy bym nie skrzywdziła, swoich emocji ukrywać nie umiem, śmieję się z głupot, które dla innych nie są ani trochę śmieszne. Widzicie o co mi chodzi? Z Jemmą mamy naprawdę wiele wspólnego, może to dlatego tak dobrze mi się nią pisze. Dzięki niej zrealizuję marzenia, które dla mnie pozostaną tylko marzeniami, a dla niej będą mogły stać się faktem.
Nazywają mnie biol-chemem z przypadku, bo w sumie tak właśnie jest. Gdyby nie prezentacja na temat alkoholu, miałabym okropną ocenę z chemii na koniec, a jednak z jakiegoś powodu idę pod górkę, chociaż bardziej „czuję” takie przedmioty jak historia czy polski. Właśnie dlatego tutaj jestem, bo jak nie zostanę lekarzem, biotechnologiem, geologiem, piosenkarką czy kasjerką w Waszym supermarkecie, to będę samotnym pisarzem spod mostu, jak Norwid, a jedyną rzeczą, na którą będzie mnie stać, będzie mój kot. Bo widzicie, chociaż kocham koty, to tak właściwie żadnego kota nie mam oprócz figurki, którą kiedyś dostałam na urodziny. Na swoją obronę mogę powiedzieć tylko tyle, że piżamy też lubię, a je akurat mam. A teraz kończę ten bełkot, żebyście się nie zanudzili. Gratuluję! Część tekstowa zakończona!
IV. MOJE TWORY
czyli o tym, co do mnie tutaj należy
1. Karta numer jeden, opublikowana dnia drugiego grudnia roku poprzedniego
2. Opowiadanie numer jeden, opublikowane drugiego stycznia bieżącego roku
3. Zbiór opowiadań świątecznych, w którym znajduje się także wycinek z życia mojej postaci
4. Obecna karta, opublikowana z tą samą datą, co poprzednia
5. Nieplanowana karta drugiej postaci, Molly Weasley
6. Równie niespodziewane opowiadanie związane z Walentynkami, Molly Weasley
7. Nieplanowana karta trzeciej postaci, Maxine Carter
8. Kolejna nieplanowana karta czwartej postaci, Declana Seawortha, gwiezdnego nauczyciela
9. Opowiadanie numer cztery, związane z Jemmą Simmons
6. Równie niespodziewane opowiadanie związane z Walentynkami, Molly Weasley
7. Nieplanowana karta trzeciej postaci, Maxine Carter
8. Kolejna nieplanowana karta czwartej postaci, Declana Seawortha, gwiezdnego nauczyciela
9. Opowiadanie numer cztery, związane z Jemmą Simmons
V. KONTAKT
czyli komu, komu, bo idę do grobu!
gg: 11351499
e-mail: thekuroihime@gmail.com
aha, i jeszcze moja twarz, jakby ktoś bardzo chciał
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz