16 września 2015

perfect porcelain

Octavian Carrow
SLYTHERIN • KLASA VI • JEDYNY DZIEDZIC SPADKU CARROWÓW • WNUK AMYCUSA CARROWA  KREW CZYSTA • ARYSTOKRATA • PATRONUS: KRUK • BOGIN NIEZNANY • TANATOS PIANISTA 
Druga Wojna Czarodziejów zakończona triumfem Drużyny Dobra zepchnęła na jakiś czas stare, szanowane dotychczas rody chełpiące się czystością krwi na margines. Choć ich istnienie nie ulegało podważeniu, egzystowały w spokoju, w starych rezydencjach, na uboczu. Czystość krwi nadal stanowiła rzecz pierwszorzędną, łącznie z utrzymywanym w tajemnicy wykładaniem tajników czarnej magii kolejnym pokoleniom. Octavian już od najmłodszych lat wpajane miał wartości, którymi od lat kierowali się Carrowowie. Będąc jedenastolatkiem patrzył z góry na zdrajców krwi, a do mugolaków odnosił się z wyraźną niechęcią, można by rzec z odrazą. Wychowany twardą ręką darzył szacunkiem członków familii. Nie posiadał specjalnych względów związanych z byciem jedynym dziedzicem rodzinnej spuścizny. Nigdy nie przymykano oczu na wybryki, których się dopuszczał i zawsze karano go w sposób niezwykle brutalny. Przez lata wpoił sobie niemal psie posłuszeństwo wobec rodziców i dziadków, ale nawet oni nie potrafili do końca wyzbyć się z jego drobnego ciała i indywidualnego umysłu wybuchów gniewu i braku panowania nad sobą w przerastających go sytuacjach. Do teraz nie potrafi sprzeciwić się woli ojca i dziadka. Jest niczym porcelanowa lalka, którą kieruje ktoś inny. Piękna, lecz pusta w środku. Jego twarz bezustannie zakryta jest maską obojętności z przebijającą się od czasu do czasu nutą ironii. Jedyną sytuacją, w której można choć w minimalnym stopniu zauważyć jego emocje, jest moment, gdy siada przy pianinie. Robi to jednak tylko i wyłącznie w odosobnieniu, pozwalając sobie wygrywać melodie opisujące jego życie, życie pozbawione matczynej miłości i ojcowskiego wsparcia. Jedyne co zna, to wymagania i oczekiwania wobec siebie. Ambitny ponad miarę, nauczony pięknej mowy, z każdą komórką wypełnioną czystą gracją. Nienawidzi, gdy ktokolwiek nazywa go Tavvy'm, nienawidzi, gdy ktokolwiek okazuje mu łaskę. Czasami nie potrafi zrozumieć ludzkiej logiki, frustrują go niektóre zachowania, zastanawia pragnienie posiadania przyjaciół i miłości. Rówieśnicy są dla niego niczym pionki, którymi stara się manipulować, przyjaźń traktuje jak niepotrzebną słabość, a uczucia opiera na pożądaniu. Uważa, że świat lawiruje między dobrem a złem, widzi tylko w barwach bieli i czerni. Nie wierzy w marzenia, chyba, że związane są z wyplewieniem brudu z czarodziejskiego świata. 


Hogwarckie Kroniki podejście numer 2.
Cześć.
Nie bójcie się Tavvy'ego.



25 komentarzy:

  1. [ Witam. Świetna postać, taka typowo Ślizgońska. Życzę dobrej zabawy i oby ten drugi raz okazał się tym właściwym :) Zapraszam również do siebie :) ]

    Silas Mulciber/Marie Ashton/Quentin Monroe

    OdpowiedzUsuń
  2. [Dobry wieczór!
    Wchłonęłam kartę ekspresowo. Jest naprawdę dobra.
    Właśnie takich ludzi potrzebują Śmierciożercy. c: I właśnie z taką postacią moja Lily mogłaby prowadzić wojny. Podejrzewam, że Octavian miałby głęboko w poważaniu taką czternastolatkę - w dodatku córkę tego Pottera - ale może właśnie dlatego wyszłoby nam coś ciekawego? Są po dwóch stronach i podejrzewam, że mogłoby się nazbierać między nimi mnóstwo emocji. Jak myślisz? ]

    Lily Potter

    OdpowiedzUsuń
  3. [Witam. Nie znam Octaviana z poprzedniej jego odsłony, ale w tej zauważam pewne podobieństwa między naszymi postaciami. Podobieństwa charakterów oczywiście, ale Vars również gra na bardzo szlachetnym instrumencie i tak samo jak Octavian, pochodzi z arystokracji. Bardzo ładnie się nam złożyło ;]

    ~Vars

    OdpowiedzUsuń
  4. [Carrowów, Carrowa, nazwisko odmienia się bez apostrofu.

    Cześć, życzę dobrej zabawy. ;)]

    Emlyn

    OdpowiedzUsuń
  5. [ Jak widzę gdzieś jakiegoś Oktawiana, nawet przez v, zawsze dopowiadam sobie August i od razu robi mi się weselej. No ale przechodząc do sedna, pierwszego podejścia nie kojarzę, więc życzę by to bardziej zapadało w pamięć. Cześć!]

    Luke

    OdpowiedzUsuń
  6. [Jak ja bym chciała umieć tworzyć takie typowo ślizgońskie postacie, bo wychodzą naprawdę dobrze. Witam bardzo, bardzo serdecznie i życzę udanych wątków na blogu!]

    Solene//Ashton//prof.Welsh

    OdpowiedzUsuń
  7. [ Nie wiem co się ze mną ostatnio dzieje, ale z każdą nową postacią przychodzi mi na myśl ułożone już powiązanie i wątek. Tutaj nie ma wyjątku, bo dużo wspólnego mają. To że lubię takie postacie to nie jest tajemnica.
    Witam! ]
    Ignis Femoris

    OdpowiedzUsuń
  8. [ Cóż ród Mulciberów również ma w swojej rodzinie Śmierciożerców i cenią oni sobie czystość Krwi, więc nasi panowie mogą się znać chociażby z tego, że ich rodzice często się ze sobą widują. To, że Octavian i Silas mają niewiele wspólnego może zadziałać na naszą korzyść. Krukon raczej nie ma pozytywnych stosunków ze Ślizgonami, a jeśli już jakąś będzie miał to zapewne się do tego nie przyzna, no chyba że będzie to jego pierwsza miłość. Mój pan nie hejci jednak mieszkańców domu węża, więc jeśliby musiał, to zapewne porozmawiałby z kimś lub nawet współpracował. Możemy im zrobić taką relację, że w szkole nasi panowie za sobą nie przepadają, ale poza Hogwartem muszą ze sobą przebywać (a przynajmniej wtedy gdy ich rodziny się spotykają). Tak właściwie to z moim panem nie jest się trudno dogadać, więc może nie skoczą sobie do gardeł po pierwszym zdaniu. ]

    Silas Mulciber

    OdpowiedzUsuń
  9. [ Och ♥ dziękuję bardzo. Ja za to muszę przyznać, że sama wykonałaś kawał świetnej roboty. Octavian wyszedł G E N I A L N I E, jestem pełna podziwu twoich umiejętności kreowania postaci, już dawno nie widziałam takiego Ślizgona. Winszuję :3 ]
    Riall Fedelmind

    OdpowiedzUsuń
  10. [Szykuj się na saczęcie i finansowanie ♥ ]
    Jayden Rosier

    OdpowiedzUsuń
  11. Lustro rozsypało się feerią barw, odłamki zamigotały w świetle i z nieprzyjemnym chrzęstem rozsypały się po podłodze łazienki tworząc dywan skrzący się niczym tkany drogocennymi kamieniami. Krzyki bezradności odbijały się od ścian donośnym echem, akustyczne zdolności pomieszczenia przeciągały wrzaski i nawet kiedy usta Jaydena były zamknięte, odgłos tlił się po kątach. Czerwona wstążka krwi ściekała na umywalkę z rozciętej rany, nie najlepszym pomysłem okazało się walnięcie pięścią w srebrzystą powłokę. Chłopak podniósł spojrzenie na pustą przestrzeń między pozłacaną ramą, na próżno doszukiwał się swojego odbicia. Kiedy pierwsze emocję minęły a wewnętrzna furia zaczynała przygasać, poczuł gorycz porażki ściskającą jego gardło, wręcz dławiła go i paliła niczym kwas, przeżerając doszczętnie każdą jego emocję i pozostawiając po sobie pustkę przegranej. Rozwalona dłoń to za mało by przestać się zadręczać psychicznym bólem. Rozwalona warga przy każdym grymasie przypominała o upokorzeniu jakie doznał – po prostu nie lubił i nie potrafił przegrywać. Szukając azylu dla swoich rozszalałych nerwów, schował się w łazience i tam dał się ponieść a strzaskane lustro było rozbitą pamiątką jego mało przemyślanych czynów. Osunął się na podłogę. Kolejny chrobot szczątków zwierciadła, a wśród tego żałosnego hałasu cichy jęk klamki na który Rosier nawet nie zareagował – bawił się jednym z większych kawałków lustra nie bacząc na ostre krawędzie, które mogły mocniej poranić jego dłonie, widok krwi na białej posadzę nie robił na nim większego wrażenia. Pomieszczenie tonęło w karmazynowej poświacie zachodzącego słońca, które wpadało do łazienki przez gotyckie okna, strzeliste i smukłe. Ktoś wszedł głębiej, pozwalając by drzwi zamknęły się z cichym świstem, jakby gniewnym pomrukiem niespokojnego ducha. Oparł policzek o przyciągnięte do siebie kolana, postawa skostniałego była jego zbroją, którą nakładał w czasie obrony. Szykował się powoli do odpierania słów i pytań, może nawet do litościwych spojrzeń posłanych w jego stronę, ale krew zawsze odbiera połysk nawet najbardziej lśniącej zbroi niewinności, a Rosier swoje miał na sumieniu.

    Jayden Rosier

    OdpowiedzUsuń
  12. [ Niespisana nigdzie prawda jest taka, że postacie męskie cieszą się o wiele większym zainteresowaniem, więc tym razem powinnaś unosić się na fali przez długi czas, a ja skromnie mogę Ci zaoferować jedynie wątek, żeby wspomóc dobrą passę.]

    Luke

    OdpowiedzUsuń
  13. [ Pasuje mi coś takiego, lubię cofać się w czasie, zwłaszcza jeśli akcja toczy się poza Hogwartem, bo jest więcej swobody i możliwości. Zacznę, ale zapewne zaczęcie dostaniesz już w weekend, bo muszę rozprawić się z kilkoma odpisami :) ]

    Silas Mulciber

    OdpowiedzUsuń
  14. [ktoś? a lubisz nieco kontrowersyjne wątki? :D
    napisz tutaj: innocentlittlelily@gmail.com, to wyjaśnię Ci to w sposób dosadniejszy i dokładniejszy, bo boję się, że robiąc to publicznie ktoś mnie zaraz "zjedzie". a jeśli Ci się spodoba, to owszem, nadawałby się. :)]

    Aileen.

    OdpowiedzUsuń
  15. Nadal bawił się odłamkiem lustra, co jakiś czas ukradkiem podnosząc na Octaviana spojrzenie jasnych tęczówek. Nic nie mówił, przez bardzo długą chwilę pozostawał niewzruszony, z kamienną miną i bez emocji nadal obracał ostry kawałek w palcach, aż do momentu w którym poczuł, że skóra na dłoni został przecięta – ostry i szczypiący ból rozszedł się po ciele, wywołując delikatną skazę w wyrazie twarzy chłopaka. Czy Octavian zdawał sobie sprawę, że właśnie przekraczał kolejną granicę bufoństwa, kiedy tak wpatrywał się w swoje odbicie? W normalnej sytuacji, Rosier nie miałby oporów by powiedzieć na głos to, co akurat kłębiło mu się w głowie.
    Nagle machnął dłonią, odrzucając na drugi koniec pomieszczenia migoczący okruch zwierciadła.
    - A od kiedy jesteś taki zabawy, Carrow? - zapytał sycząco. Już nie ukrywał, że mu się przygląda. Niebieskie oczy podniosły się do góry, bacznie przyglądając się koledze z lochów. Wstał, podciągnął się do góry wkładając w ten ruch dużo gracji i precyzji. Skrzyżował ręce na wysokości klatki piersiowej, przez cienką bluzkę czuł chłód zionący od płytek, które zdobiły ściany łazienki. Znowu zaczynało w nim wrzeć, jakby właśnie to Kapitan Drużyny był impulsem, który wzniecić miał pożar w jego ciele, dlaczego więc nie miałby teraz go sprowokować, zaczepić, by móc wyżyć się na kimś fizycznie. Już nie potrzebował samotności do kontemplacji, teraz pragnął towarzystwa


    Jayden Rosier oraz jego ałtoreczka, która męczyła ten odpis wieczność, i która przeprasza za powalającą długość odpis, ale teraz będzie tylko lepiej – bo Tavy ♥

    OdpowiedzUsuń
  16. [chcę jak najbardziej! więc, zaczniesz, czy ja mam to zrobić? od momentu wielkiej i dzikiej imprezy. :D]

    jarająca się Aileen Merchant.

    OdpowiedzUsuń
  17. Imprezy na dłuższą metę stanowiły dla niej zbyt głośne przedsięwzięcie i nie zniosłaby myśli o tym, iż ma pojawiać się na takowych codziennie. Były jednak dobrą odskocznią od rzeczywistości i Aileen skrzętnie korzystała z możliwości wyżywania się w inny sposób, niż na zastraszonych pierwszakach czy na swoim braciszku, który wciąż usiłował kontrolować jej życie. Wypijając duszkiem kieliszek Ognistej dziewczyna wyobraziła sobie reakcję Isaaca, gdyby dowiedział się, co wyprawia jego mała siostra.
    Mała siostra, choć wyglądała faktycznie młodziutko, nie była typem dziewczyny, która pozwoliłaby komuś świadomie zrobić sobie krzywdę. To, że brat uważał ją za mało rozgarnięte i bezbronne stworzonko w żadnym wypadku nie odzwierciedlało rzeczywistości.
    Kiedy jej spojrzenie przecięło się z wzrokiem chłopaka na sofie, Aileen uśmiechnęła się do niego nieuważnie, obojętnie, dając mu do zrozumienia, że wcale jej na nim nie zależy. To zawsze działało; dziewczyna bowiem nie nawykła do bawienia się w samotności, więc co i rusz spotykała sympatię na jedną noc, kilka imprez, trochę więcej ukradkowych spotkań po nocach. Bądź co bądź, mimo całej pozornej ignorancji dla otaczającego świata, Merchant umiała patrzeć i niejednokrotnie dostrzegała w tej dzikiej mieszance szansę dla siebie samej.
    Kiedy chłopak ruszył w jej stronę, wiedziała, że cel został osiągnięty. Dziś również nie zostanie na lodzie.
    - Chętnie - odparła, odwzajemniając uśmiech, tym razem o wiele bardziej wyrazisty i śmiały, jak gdyby chciała dać mu do zrozumienia, że mogą przejść do konkretów. W tej kwestii nie znosiła bawienia się w jakieś niezrozumiałe gierki - wyznawała zasadę, że jeśli dwie strony pragną tego samego, powinny sobie o tym po prostu powiedzieć i po problemie. Romantyczka była z niej żadna, ale jak na razie partnerom to nie przeszkadzało. I wszystkim żyło się łatwiej. Bez zobowiązań.
    Przyjęła drinka, popijając i spoglądając na chłopaka z nieukrywaną ciekawością.
    - Przejdziemy się? - zaproponowała. Alkohol, mimo niemałej już ilości, nie dawał jej się we znaki niemal wcale; w takich sytuacjach zwykła mawiać, iż odziedziczyła głowę do picia po ojcu. Ale, oczywiście, o tym nie miała zamiaru chłopaka informować. - Tu jest zbyt głośno.
    Zgrabnie poprowadziła go do pokoju obok, zamykając za sobą drzwi. W pomieszczeniu panował mrok, jedynym źródłem światła była smuga księżycowa, wpadająca przez zamknięte okno. Dziewczyna usiadła na kanapie, wyczekująco spoglądając na swojego towarzysza.

    [jest okej, mi się zdarza czasem rozpisać (czasem wykrzesam ledwie parę zdań, ale wtedy staram się nie odpisywać jednak), ale na ogół mniej więcej taka długość jest dobra. jakby co to nie żądam odpisów długości równej swoim, spokojnie. :)]
    Aileen.

    OdpowiedzUsuń
  18. Dotyk dłoni chłopaka na rozgrzanej skórze sprawiał jej przyjemność. Aileen oparła się wygodniej, spoglądając na niego spod półprzymkniętych powiek. Wyglądała na odprężoną i rozluźnioną, jednakże w środku siebie wciąż była czujna niczym polujący kot. Nauczyła się tego przez lata praktyk tego typu, coby wiedzieć, kiedy zerwać się do ucieczki. A to jeszcze nie był moment, w którym mogła zaufać towarzyszowi w stu procentach.
    Chociaż właściwie takiego momentu po prostu nie było. Nigdy nie była pewna, czy chłopak nagle nie złapie jej za szyję i nie udusi, po mugolsku, niczym psychopatyczny morderca rodem z filmów. Nie, żeby miała coś przeciwko temu. W zasadzie wychodziła z założenia, że gdyby przeżyła ten najlepszy moment uniesienia, to niech się dzieje, co chce. Ryzyko napędzało ją, charakterek nakazywał dostarczać sobie wciąż nowe pokłady adrenaliny. Żyć z dnia na dzień i nie martwić się jutrem.
    Taka była, ta Aileen, piętnastolatka zaledwie, która siedziała w ciemnym pokoju z obcym chłopakiem i zastanawiała się, jak go skłonić, by posunął się dalej.
    - Bywało lepiej - odparła lakonicznie, obdarzając go niewinnym półuśmiechem, który mógł dostrzec dzięki wpadającemu przez okno światłu księżyca. Oparła się pragnieniu, by poddać się przyjemnemu dotykowi; to jeszcze nie był moment, w którym ośmieliłaby się stracić nad sobą kontrolę.
    Traktowała to wszystko tak, jak niektórzy traktują zaczytywanie się w książkach czy bieganie. Jako lekarstwo na stres, smutek, przygnębienie. Jako hobby. Jako zabijanie czasu. Jako relaks. Rozrywkę.
    - A ty, Tavvy? - spytała, lekko ochrypłym od ilości wypalonych papierosów szeptem, unosząc kąciki ust i kładąc chłopakowi na kolanach chude, długie nogi w czarnych szpilkach. Jednocześnie, unosząc się na rękach, przysunęła swoje ciało do jego ciała. Niemal czuła unoszące się pomiędzy nimi gorąco. - Jak się bawisz?
    Nie przyznałaby się do tego tak otwarcie, jeszcze nie teraz, ale chciała więcej. Coraz bardziej. Nakręcała ją panująca w pomieszczeniu atmosfera czystej świadomości sytuacji, tego, do czego w końcu i tak dojdzie, i ta cała gra, którą prowadzili ze sobą, pobudzająca zmysły. Aileen odetchnęła głęboko, chcąc jednocześnie trwać w chwili obecnej i przyspieszyć czas o kilkanaście minut w przód. Od środka całe jej ciało drżało na myśl o tym wszystkim. Położyła mu dłoń na ramieniu, po czym zjechała niżej, na wysokość żeber i zerknęła w jego oczy. Dała odpowiedź. Chciała dostać swoją.

    Aileen.

    OdpowiedzUsuń
  19. Posłała mu psotny uśmiech dziewczynki, w którym nie było ani śladu zażenowania. Bawienie się w różnego typu finezje wolała pozostawić nieśmiałym romantyczkom, co to rozpływają się pod wpływem dotyku chłopięcych dłoni. Ona była jedną z tych, które wolą przechodzić do rzeczy bez zbędnego przedłużania. Ewentualnie lubiła się podrażnić. Niemniej jednak palce Carrowa na jej skórze sprawiały jej sporą przyjemność. Na udach pojawiła się gęsia skórka.
    Aileen westchnęła, przeciągając się jak kot i, niby to przypadkiem, zsunęła się odrobinę, obejmując chłopaka nogami w pasie i zachęcająco podsuwając mu więcej siebie, tak, by jego dłoń znalazła się w nieco innym położeniu.
    - Nie lubisz zdrobnień? - zamruczała, zaplatając mu ręce dookoła szyi. Była zadowolona z wcześniejszej odpowiedzi, bowiem oznaczało to, że on również planuje zakończyć wieczór w ten sam sposób.
    Aileen otarła się o Carrowa, z pewną satysfakcją wyczuwając wypukłość jego spodni. Należała do śmiałych i pewnych siebie dziewcząt, tak więc fakt, iż oddziaływała na Octaviana tak, jak zaplanowała, wzmacniał jej poczucie własnej wartości. Mimo ledwie ukończonych piętnastu lat, Aileen doskonale wiedziała co i jak robić z nastoletnimi chłopcami, by dali jej to, czego pragnie.
    Nie miałaby oporów zaproponować przystojnemu koledze szybkiego seksu, w zamian za odrobione przez niego jej zadanie domowe. Inteligentom na ogół pozwalała się trochę poobmacywać, chętnym artystom tworzyć akty, zaś z tymi, którzy owych atutów nie posiadali, w ogóle nie wchodziła w układy. Ci słodcy chłopcy, nieudolnie usiłujący ją podrywać, dostawali ewentualnie zalotny uśmiech czy koleżeńskie poczochranie włosów, kusząco podszyte nutą tego, co nie było im dane. Była drapieżnikiem, kotką, szukającą wśród nich wszystkich swojej kolejnej ofiary. Zastanawiała się, jakim cudem jej brat jeszcze o niczym nie usłyszał, wszak plotki po szkole roznoszą się tempem błyskawicy, a wątpiła, by wszyscy zgodnie trzymali języki za zębami. Ciekawa była reakcji Isaaca na wieść, że jego siostra robi za nadworną dziwkę Hogwartu. Podejrzewała, iż poleciałoby parę głów. Ale, rzecz jasna, nie miała zamiaru wspominać o tym swojemu towarzyszowi.
    Oddech Aileen przyspieszał. Przymknęła oczy, na moment poddając się obezwładniającemu uczuciu, choć nie planowała tak od razu dawać Octavianowi satysfakcji. Jednakże jej ciało najwyraźniej nie zamierzało do końca słuchać poleceń. Dziewczyna wplotła chłopakowi palce we włosy i przylgnęła do niego całą sobą.
    - Też ich nie lubię - stwierdziła cicho, otwierając oczy i przyglądając mu się figlarnie. - A jak ktoś mówi do mnie Ally, to gryzę - dodała, niespodziewanie zmieniając ton na czysto koleżeński, jak gdyby siedzieli przy jednym stole i wspólnie odrabiali lekcje. Odsunęła się nagle, usiadła obok chłopaka, z niewinnym uśmiechem obciągając sukienkę. Lubiła to robić, kusić, rozpalać zmysły, by za moment udać, że nic się nie stało. Bawić się, ryzykować, prowokować. Sięgnęła po szklankę, dopijając drinka i zastanawiając się, czy Carrow zdoła zachować pozory obojętności, czy też rzuci się na nią i siłą weźmie sobie to, czego chciał. Nie miałaby nic przeciwko - nie uważała się za delikatną panienkę, mdlejącą od najmniejszego bólu, a w pewnym sensie podniecała ją siłowa przewaga chłopaka. Czegokolwiek by o niej nie mówić, siłą nie grzeszyła.
    Ryzyko kręciło ją. Posłała Octavianowi uśmiech, jakby dający przyzwolenie na zrobienie wszystkiego, co mu się tylko zamarzy. Chciała się bawić, nie tyle nim, co razem z nim. Działał na jej wyobraźnię, podobał się. Czuła, że może pozwolić mu na więcej, niż któremukolwiek od dawna.
    Czekała na jego reakcję, bawiąc się opadającym ramiączkiem sukienki.

    Aileen.

    OdpowiedzUsuń
  20. Zaskoczona Aileen odwróciła się gwałtownie, kiedy chłopak po prostu wstał i podszedł do okna. Nie spodziewała się takiego obrotu spraw, że coś potoczy się inaczej, niż myślała. Nigdy przedtem nie zdarzyło jej się niezbyt trafnie przewidzieć rozwoju sytuacji, a w tym momencie... Lustrowała jego sylwetkę okrągłymi ze zdziwienia oczami, emanując niewinnością i bezbronnością małej dziewczynki. Skrzywiła się i zmarszczyła brwi, bo wychodziło na to, że Carrow jest o wiele twardszy, niż myślała i w tym momencie to ona będzie musiała się poddać, przyznać sama przed sobą, że przegrała tą głupią zabawę, w której na ogół była górą. Nie podobało jej się to, zdecydowanie, było w pewien sposób upokarzające, a jednak Aileen czuła dziwny dreszcz podniecenia, kiedy podniosła się z miejsca i cicho jak kot ruszyła w stronę chłopaka.
    Delikatnie objęła go w pasie i przywarła całym ciałem do jego pleców, a dłonie powoli przesunęła w dół po klatce piersiowej.
    - Masz dość? - zamruczała żartobliwie, zakładając swoją nogę na jego.
    Zdawała sobie sprawę, iż zachowuje się dokładnie tak, jak on sobie to wymyślił i chociaż była okropnie wściekła, że pozwala się tak poniżać, robiąc to, na co chłopak ma ochotę, mimo wszystko w jakiś sposób działało to na nią elektryzująco. Puściła go, podchodząc z drugiej strony i wślizgując się między Carrowa a parapet. Podciągnęła się i usiadła; z tego miejsca górowała nad chłopakiem, mogąc jednocześnie patrzeć mu w oczy i zastanawiać się, ile trzeba, by doprowadzić go do ostateczności.
    No, chyba, że to on znów będzie górą. Ta myśl powodowała, że narastała w niej swego rodzaju wściekłość i ochota, by mu pokazać, kto tu rządzi.
    Nie, żeby zawsze bawiła się w taki sposób. Na ogół po prostu pozwalała chłopakowi myśleć, że to on jest tutaj panem sytuacji, podczas gdy ona sama to tylko słaba panienka, gotowa spełnić każdą jego chorą zachciankę, ale w rzeczywistości było inaczej. Nakręcała ją świadomość, iż ci wszyscy naiwni chłopcy są tak naprawdę pod jej kontrolą, zachowują się tak, jak przewidziała.
    Teraz jednak było inaczej. To Carrow kontrolował sytuację i jakkolwiek by się nie wysilała, mogło minąć sporo czasu, nim uda jej się przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. A i to nie było nic pewnego.
    Taką miała ochotę na tego chłopaka, że nie była w stanie racjonalnie myśleć. Pozwoliła sobie się poddać. Na chwilę.
    - No ej - szepnęła przymilnie, obejmując go nogami w pasie i przyciągając do siebie. - Przepraszaam - mruknęła łagodząco, gładząc chłopaka po plecach.

    [napisałam Ci maila. :)]
    Aileen.

    OdpowiedzUsuń
  21. [Myślę, ze tutaj będzie nam łatwiej wymyślić jakieś relacje. oboje kapitanowie drużyn, odwieczna rywalizacja między domami + She z pewnością mówiłaby do Octaviana bardzo konsekwentnie Tavy. Jak chcesz i jeśli wyjdzie to na fabule to możemy pokusić się jeszcze o jakąś chemię, ale tylko w zakresie fizycznym. Mentalnie sądzę, ze oboje działaliby sobie na nerwach, a fakt, ze oboje są raczej atrakcyjni tylko mogłoby pogłębiać ich nienawiść. Szczególnie, ze She Octaviana miałaby za pustego, pchanego instynktami samca. Zgaduję, ze Carrow D'Angelo też by nie polubił. xD]

    Shenae D'Angelo

    OdpowiedzUsuń
  22. Już dobre dwa lata temu Aileen odkryła, że zwykły seks nie daje jej ani odrobiny przyjemności. Potrzebowała silniejszych wrażeń, adrenaliny, odkrywania siebie - zabawy, czegoś pobudzającego zmysły i ciało. Chociaż zachęcała swoich ówczesnych chłopaków, by pozwolili sobie na więcej, bardzo niewielu z nich okazało się na tyle odważnych, by móc spełnić jej wygórowane oczekiwania. Była zawiedziona, iż młodzi, hogwarccy chłopcy nie są tacy, jak się spodziewała. Lubiła te ich sadystyczne zapędy skierowane wobec niej. Podniecało ją i drażniło jednocześnie, kiedy chłopak traktował ją jak najzwyklejszą szmatę.
    Kiedy Octavian pociągnął ją za włosy, Aileen poczuła znajomy dreszcz w okolicy karku i przyjemny uścisk w brzuchu. W oczach chłopaka tlił się ten charakterystyczny, dobrze jej znany błysk. Jęknęła, odchylając głowę do tyłu i skrzywiła się teatralnie. Znała tą grę, wiedziała co robić i kiedy pozwolić całkowicie poddać się emocjom. Jego dotyk, jego oddech na szyi tylko podsycał płomień pożądania.
    - Że się odsunęłam - powiedziała, przymykając oczy. Oddychała coraz ciężej. Przesunęła się trochę, usiłując znaleźć wygodniejszą pozycję; Carrow wciąż mocno trzymał w garści część jej włosów, drugą ręką zgrabnie rozpinając stanik. - Nie chciałam, żebyś sobie poszedł - mruknęła, przybliżając się do niego. Na oślep sięgnęła dłonią do guzików jego koszuli, ostrożnie wodząc wokół nich palcami. Rozpięła jeden, potem drugi.
    - Puścisz mnie? - uśmiechnęła się, przygryzając lekko wargę.
    Zdawała sobie sprawę, że robi dokładnie to, czego on od niej oczekuje i doprowadzało ją to nieomal do obłędu. Gdyby nie pociągał jej tak bardzo, byłaby wściekła. A i to, jak zauważyła, że nie jest bierną kobietką, tylko potrafi pokazać prawdziwą twarz, zdenerwowanie z powodu upokorzenia, działało pobudzająco na przedstawicieli płci męskiej, którzy byli w stanie dostarczyć jej tyle rozkoszy, ile tylko zapragnęła.
    Carrow wyglądał jej na takiego, który nie zawahałby się trochę poeksperymentować, więc tym chętniej dała mu przyzwolenie na zabawę.

    [mi tam to nie przeszkadza. :3]
    Aileen.

    OdpowiedzUsuń
  23. [Tavvy, żyjesz i masz chęć na kontynuację? :3]

    OdpowiedzUsuń