Jagódka * Gryffindor * rok VII * 14 sierpnia półkrwi * ścigający * człowiek orkiestra RÓŻDŻKA - włos z ogona testrala, sekwoja, 12 cali, dość giętka PATRONUS - mgiełka kształtem przypominająca lwa BOGIN - śpiew syren, syreny
Widziałam go raz, jak biegł przez podwórko. Gonił latawiec, który przypadkowo wypuścił z ręki. Wywrócił się i zdarł oba kolana. Nigdy nie słyszałam, by ktoś śmiał się tak głośno.
Brzdąka na czym popadnie, tłucze w talerze i szklanki, potrząsa kartonem z sokiem, wyobrażając sobie, że to marakasy. Myślami stale ucieka do perkusji czekającej na strychu w domu i rozpacza nad tym, jak bardzo zdąży zakurzyć się do jego powrotu. Śmiga na miotle, płynąc w powietrzu, zupełnie jakby leżało to w jego naturze, dla zabawy co jakiś czas zwodząc przeciwników i z przyjemnością zgarniając kolejne punkty dla swojej drużyny. Zasypia na poranne zajęcia, bo żadna ludzka czy też nadludzka siła nie jest w stanie zerwać go z łóżka przed dziesiątą, ale stracone godziny nadrabia wieczorami, dając młodszym uczniom korki z astronomii. Mimo natłoku zajęć wciąż znajduje siłę, żeby wymknąć się w środku nocy z dormitorium i wrócić do sypialni następnego ranka z niewinnym uśmieszkiem przyklejonym do twarzy. Jest nieuchwytny, po szkole często biega z ukulele przewieszonym przez plecy, bo na pierwszym roku wszedł na ścieżkę wojenną z woźnym i ma zakaz zostawiania pokrowca w jego składziku. Śmieje się zawsze, chociaż nigdy nie wiadomo czy do kogoś czy z kogoś, bo mimo kochanego usposobienia wredna bywa z niego menda. Z mamą-mugolką nie ma kontaktu, tatuś pozwala mu na wszystko, a dziadkowie rozpieszczają go, ile wlezie. Mimo nie najlepszych stosunków z przyszywanym rodzeństwem i macochą, w razie potrzeby stanąłby w ich obronie (z jednym, malutkim wyjątkiem). Z powodu rodzinnej historii straszny homofob. Ma uczulenie na masło orzechowe, za tosty z serem da się pokroić. Łapacz snów obowiązkowo nad jego łóżkiem. Wyczerpujący, skomplikowany, otwarty na ludzi, zamknięty na zmiany. Trudny do rozszyfrowania. Leoś lew. Leoś wirtuoz. Leoś buntownik.
Dziki Leoś wyszedł, ale mam nadzieję, że się polubimy. Trzeba się z nim trochę pobawić. Biorę wszystko. Im bardziej szalone, tym lepsze. Szukamy braciszka do nienawidzenia, szczegóły pojawią się w powiązaniach - ale zanim to nastąpi, proszę pisać na maila. Przygarniemy też jakiegoś geja, lesbijkę bądź osobę bi do gnębienia mojego pana - sposób dowolny. Oddam siostrę w dobre ręce - zainteresowanych proszę o kontakt.Piszcie, piszcie, nie gryziemy!
Mail: lovesweetberries@gmail.com
GG: 46650538
Łatwiej złapać nas na gadu. Przypominajcie się na shoucie w razie braku odpowiedzi.
Hufflepuff | VII rok
mugolaczka | 06 VI 2006 Snow White | balet | carpe diem
optymizm | aromantyczność | empatia
Jej charakterystyczny śmiech usłyszysz z drugiego końca szkoły. Nieważne, co ją rozbawiło - i tak parsknie donośnie, wywołując atak głupawki wśród wszystkich, którzy ją otaczają. Jest chodzącym promyczkiem. Przemyka korytarzami tanecznym krokiem, sprzedając wszystkim za free swój firmowy uśmiech i kilka miłych słów. Jest tą, która odezwie się niepytana, pochwali, skrytykuje i bezpardonowo rzuci się na szyję nieznajomym. Zanadto energiczna, impulsywna i beztroska by uniknąć kłopotów - na dowód może z dumą pokazać teczkę pełną upomnień.
Kocha przygody i ryzyko. Twierdzi, że nie ma się co ograniczać - i próbuje wszystkiego, czego może. Dziecię-kwiat korzystające z tego, co świat oferuje, czerpiące z życia garściami, drwiące z losu i późniejszych konsekwencji - bo kto by się tym wszystkim tak przejmował?
Za przyjaciółmi i rodziną skoczyłaby w ogień. Nawet jeśli babcia jej nie poznaje, kuzyn jest wkurzający, ojciec nieco zrzędliwy, a matka szalona... Dobrym słowem i niezwykłym optymizmem zaskarbia sobie sympatię już przy pierwszym spotkaniu. Ciężko znaleźć jej wrogów. Czasem przytłacza otoczenie swoją osobowością, jednak zazwyczaj działa jak magnes - gdzie ona, tam mnóstwo ludzi. Zawsze pomoże, wysłucha, spróbuje doradzić. Nie potrafi odmawiać pomocy, jest przesadnie słowna i czasami aż do bólu szczera.
~Uśmiech dla wszystkich, ja stawiam!~
pióro pegaza, grab, 10 cali, półgiętka
zaklęcia, OPCM, zielarstwo, ONMS, astronomia
Koło Wróżbiarstwa | Koło Astronomów | Koło zielarskie
bogin tłuczkiem | patronus wciąż bezkształtny H O R O S K O P Y
nutki | kroki | rytm
Kochajcie Skajkę, z niej dobre - chociaż szalone - stworzonko jest. Wątki im bardziej szalone tym lepiej, wolimy zaczynać, faworyzujemy trochę bardzo. W karcie jeszcze pewnie nie raz coś pozmieniamy. Twarzyczki użyczyła Taylor Marie Hill, karta już na jednym blogu była. Mistrza Gry zapraszamy i limicik wprowadzamy, bo czas to droga waluta (0/5: ???).
Z wyglądu niepozorna blondynka, którą mógłby przewrócić najmniejszy podmuch wiatru. Urodzona w Londynie jako córka państwa La Torre. Z dzieciństwa pamięta jedynie wieczny nacisk na naukę, doskonalenie umiejętności i brak miejsca na jakikolwiek błąd. Wieczny perfekcjonizm. Chowana pod kloszem pod okiem czujnego Ministra Magii oraz pisarki sławnych poradników dla czarodziejów. Niedoceniana oraz zagubiona. Książki stały się jej odwiecznym towarzyszem, a stawiane wymagania przez rodziców stale stawały jej na drodze do własnych pragnień i marzeń. Nie było miejsca na przyjaźnie, jakąkolwiek zabawę czy typowe dla jej wieku miłosne zauroczenia. Nie znała innego życia niż nauka. Choć rodzice chcieli dla niej dobrze nie dostrzegali tego jak bardzo ich dziecko zostało skrzywdzone. Dopiero w Hogwarcie mogła wziąć oddech pełną piersią, gdzie zaczęła pielęgnować własne ambicje oraz poznała wielu przyjaciół. Rozwinęła skrzydła i z małej poczwarki stała się silną, mądrą i zawziętą osobą, która wreszcie odnalazła własną drogę, którą stale podąża do upragnionego celu. Nie obeszło się również bez przykrości. Nie jest idealną osobą, a mimo to wszelakie niepowodzenia z jej strony spotykały się z wieloma przykrymi opiniami. Czy córka Ministra Magii nie mogła popełniać błędów? Jest tylko zwykłym człowiekiem, a ludzie popełniają błędy, prawda? Nawet po powrocie do szkoły jako stażystka stale spoglądają jej pod nogi czekając na najmniejsze potknięcie z jej strony.
Sierra Miriam La Torre
27 września 2000 - Stażystka Zaklęć - Czysta krew - Była ścigająca w drużynie Ravenclawu
Wiśnia, włókno ze smoczego serca, 10 cali, sztywna - Pół-wila - Amigo - Opiekun WESZ
Sierra mimo wszystko jest wdzięczna rodzicom za to jak ją wychowano. Umie się cieszyć z najmniejszych rzeczy. Nie wymaga od życia zbyt wiele oraz uchodzi za dość optymistyczną osobę. Wygadana, sarkastyczna i zdecydowanie nie dająca sobie w kaszę dmuchać. Może i jest drobna, niepozorna, ale zdecydowanie świadoma własnej wartości oraz siły jaka w niej drzemie. Momentami zbyt niecierpliwa i uparta. Stale przełamująca własne przeszkody. Woli żyć na uboczu i nie pchać się, gdzie popadnie, ceni sobie również samotność, jednak nie pogardzi zawarciem nowej znajomości. Stanowczo preferuje samowystarczalność, nie lubi otrzymywać pomocy, nawet, gdy coś usilnie jej nie wychodzi lub robi coś ewidentnie źle. Jest marzycielką przekraczającą wszelkie granice i ciężko czasem sprowadzić ja na Ziemię. Względem uczniów zdecydowanie dużo wymaga i nienawidzi kłamstwa. Kocha wszystko co orzechowe.
Wysokie stopnie zawdzięcza bardzo ciężkiej pracy, determinacji, wrodzonej ambicji i...Dobra i tak nikt w to nie uwierzy. Tak naprawdę jest w miarę inteligentny, a do tego przez całe życie jedzie na farcie. Zdecydowanie woli wycinać numery i przemycać nielegalnie Ognistą do dormitorium niż siedzieć nad książkami, z których i tak zrozumie tyle, co szczur napłakał. Potrafi smucić się po zwycięstwie i śmiać się na czyimś pogrzebie, a to wszystko zawdzięcza swoim rozchwianym humorkom, które psują życie wszystkich naokoło. Ktoś kiedyś nazwał go chodzącą destrukcją. Ciężko z nim wytrzymać, ale dla silnych psychicznie szczęściarzy przewidziana jest nagroda w postaci zabawnego, szczerego kompana, który prędzej umrze niż zdradzi. Przez jego głowę przemyka tysiąc myśli na raz, co wydaje się kiepską sprawą, gdy mówi się wszystko, co ślina na język przyniesie. Bezpośredniość i niezły tupet towarzyszą mu od małego, brakuje mu za to odrobiny pokory i taktu. Jest wulkanem energii, któremu nie grozi uśpienie, czasem sam nie rozumie swoich uczuć. Jego asysta nie jest zalecana dla osób, lubiących ciszę i spokój, bo wokół niego zawsze musi się coś dziać. Sarkazm? Sarkazm to jego drugie imię!
Frederick 'Freddie' Wayland
VI rok nauki w Hogwarcie -- Gryffindor -- Ścigający -- Jasnowidz -- Włókno ze smoczego serca, 13 i 1/4 cala, olcha -- Patronus: lis -- Bogin: klaun -- Klub ślimaka -- Matka pracująca w ministerstwie, ojciec znanym aurorem -- Woli panów, choć się z tym kryje -- Pogarda dla Slytherinu -- Cięty język -- Jasnoniebieskie oczy -- Spojrzenie z serii 'Chyba cię pojebało' -- Dołeczki w policzkach, widoczne tylko przy szczerym uśmiechu -- Sarkastyczny wyraz twarzy -- Głośny śmiech -- Przeklęte piegi -- Teatralne ziewnięcie -- Częste bóle głowy -- Towarzysze broni: Remy i Wallie -- Klaustrofobia -- Bogaty zasób słów -- Nienawidzi swojego pełnego imienia -- Pisze wiersze i opowiadania w ramach tak zwanego hobby -- Ma sekretny brulion, w którym zapisuje swoje najlepsze utwory
Ilekroć obrzucał spojrzeniem własne odbicie w strzelistych zwierciadłach klasztoru Qannoubin, widział w nim tego niebieskookiego chłopca, którego gładkie blond włosy anielsko opadały na ramiona, a usta zaciekle powtarzały: to dla większego dobra. Ilekroć siadał na słomianej macie u boku pustelnika o. Dario Escobara, by ukryć się przed mufiratem muzułmańskiego ramadanu, dociekliwie przewracał pożółkłe strony Dziejów Hogwartu, oczami dalekiej krewnej Bathildy doglądając inny, a zarazem tak bliski mu świat. Zbierane przez ojca stare fotografie, z rąk do rąk podawane przy wspólnym zajadaniu tatara kibbeh nayi, niczym kadry skradzione z życia, malowały przed oczyma czar mętnej przeszłości, a słowa, choć nie tak żywe jak wcześniej, z czułością snuły niezwykłe wspomnienia. Ale entuzjazm gasł, gdy przyszło mu opowiadać o dziejach Gellerta. Gasł również wtedy, gdy przyszło mu odpowiedzieć na pytanie: dlaczego, ojcze, wciąż się boisz? Choć list już czekał, a wraz z nim spakowane księgi Bathildy, różdżka i znak, który miał przynieść mu szczęście. Jakobyś mógł pójść w jego ślady – domniemywał.
Wschód wita potokiem ciężkiego charkania – wynikającym z, wszakże, niegdyś wyleczonej smoczej ospy – i z łykiem nalewki z Piołunu, stale wiekującej w posrebrzanej piersiówce, dźwiga się by zmielić, zebrane swego czasu w progach Libanu, liście ostrokrzewu paragwajskiego. Z kubkiem świeżego naparu w dłoni i szczękiem dziesiątek kluczy, niszczy rozległą wśród korytarzy ciszę, obrzucając chełpliwym spojrzeniem wszystkie ranne ptaszki, które nie w porę wystawiły stopę za granice dormitorium, a choć zbędnej polemiki nie praktykuje, to nie daj Boże go do tego zmusić – jako weredyk nazwie głośno to, co inni przemilczą, bądź objawi, iż pewne tematy i słowa mu nie straszne. A kaleczy angielski, jak prawdziwy Semita wychowany w skarbnicy języka arabskiego, lecz nie przez to wyrósł na małomównego, a z racji dystansu do wszystkich tych, którzy mówią więcej niżeli robią. Poza Irytkiem, bo między innymi to również dzięki niemu zahartował się w bagatelizowaniu wszelakich docinek, pozwalając im bezowocnie po sobie spływać. Pojawia się w złych dla uczniów momentach, acz nie nadużywa spostrzegawczej pary oczu, by uzupełniać listę przedmiotów zakazanych, bo ta jest już wystarczająco obszerna. A i niech go grom samego Merlina strzeli za wszystkie ułaskawione wybryki – niezauważone z powodu niechęci do szlabanów, które nie dość, że sam by zgotował, to musiał także nad nimi sterczeć. Bo w przeciwieństwie do składania obcesowych zdań, nie nauczył się marnować czasu, prosić, ani być stronniczym, choć jeśli komuś szczerze zależy na statuetce buraka, to chętnie ją wyrzeźbi i wręczy z bukietem wrzeszczących żonkili. Dobry przykład człowieka wiecznie-chodzącego, aczkolwiek jeśli przyjdzie mu odwiedzić Trzy Miotły, to tylko z karafką anyżowego Araku, wygrzebaną z szafy wypchanej po brzegi libańskimi rupieciami, dziwnymi księgami o magii, eliksirach i ziołolecznictwie. Znajdzie się tam także od czasu do czasu uzupełniany szkicownik.
Jak co miesiąc, autorzy wyrażający chęci do dalszego aktywnego uczestniczeniu w życiu bloga, proszeni są o pozostawienie w komentarzu stanowisk zajmowanych przez postacie (nauczyciele, stażyści, prefekci i drużyny Quidditcha), zajętych wizerunków, zajęć dodatkowych wraz z rangą (animag, wila, metamorfomag itd) oraz wykonywanego zawodu w przypadku mieszkańców Hogsmeade. Na wpisanie się na listę macie czas do środy - 21 września.
KWESTIA ORGANIZACYJNA
Zostało jeszcze trochę czasu, ale wielkimi krokami zbliżamy się do II urodzin bloga i z tej okazji, podobnie jak w przypadku pierwszej rocznicy, możemy podjąć się organizacji czegoś urozmaicającego życie w Hogwarcie. W zeszłym roku był to wymyślony przez nas miesiąc tematyczny-wojenny, a w tym decyzja odnośnie tematyki może należeć do was. Proponujemy tak jak dotychczas: → #3 edycje konkursu pisarskiego z nagrodami rzeczowymi dla zwycięzców oraz punktami dla wszystkich uczestników; → Wątek grupowy/event.
W ramach rozeznania, potencjalnych chętnych do wzięcia udziału prosimy o uwzględnienie tego w komentarzu, a także o zaproponowanie tematu opowiadań oraz wątku grupowego/eventu. bądź podzielenie się własnymi pomysłami na stworzenie czegoś innego. Jeśli zbierze się odpowiednia ilość chętnych, na początku października pojawi się post z dokładnymi informacjami odnośnie konkursu oraz ostatecznymi terminami jego rozpoczęcia i zakończenia tak, by każdy dostał odpowiednio dużą ilość czasu potrzebną na stworzenie opowiadania. Prosimy o wypowiedzenie się.
| Status krwi głęboko skrywaną tajemnicą | Opiekun Ravenclawu | Animag | ♫ |
Zdecydowanie najbardziej intrygujący i tajemniczy członek czarodziejskiego rodu Rathmann urodzony w Berlinie. Od najmłodszych lat okrzyknięty totalnym odludkiem żyjącym we własnym świecie i wyznającym własne zasady. Ponad wszystko ceniący sobie szczerość i poczucie własnej wartości. Spryt i heroizm zmieszane z domieszką drogich perfum i codzienną lampką wina. Wymagający względem uczniów, nietolerujący spóźnialstwa, nieugięty tradycjonalista zwany sztywnym bucem. Kochający tylko tych i ufający tylko tym, którzy sobie na to zasłużyli. Zdecydowany dystans do większego grona ludzi. Nienawidzący zapachu lawendy i cynamonu. Gardzący kremowym piwem. Chodzący perfekcjonizm. W wolnym czasie najczęściej siedzi w wieży astronomicznej czytając książkę lub spaceruje po zamku. Można rzec, że Hogwart jest dla niego kolejnym przystankiem w życiowej ucieczce od problemów, które narodziły się, gdy jego rodzina powiązała swe życie z Czarnym Panem stając się jego mocnymi poplecznikami. Po przegranej wojnie Mathias z całego serca gardził swoimi bliskimi i bez chwili wahania wydał ich w ręce Ministerstwa zdradzając ich kryjówkę. Zupełnie nieświadomy wydał na sąd swoją narzeczoną, która również stała się jedną z Mrocznych, co ukrywała przed nim od samego początku, wtedy pożałował swojego czynu, co odczuwa po dziś dzień w męczących go każdej nocy koszmarach. Wstydzi się tego co zrobił tylko i wyłącznie ze względu na straconą miłość, niechętnie porusza ten temat stając się wtedy wyjątkowo drażliwym. Uwielbia różnego rodzaju słodycze oraz rum porzeczkowy.
Cześć! Postać numer dwa :3
On nie jest taki zły, mam nadzieję xd Chodźcie na wątki i powiązania! <3 Miłość? Przyjaźń? Ktoś coś? :D
Błysk nagły, zupełnie nie wiadomo skąd i zastanawiasz się nad tym, czy to ta dawno zapowiadana burza zagląda swymi piorunami przez okno. O! Znowu coś zaświeciło. Podchodzisz z zaciekawieniem do świetlika, przykładając aż nos do zimnawej szyby. Nic. Świeci słońce, wiatr nie wieje, chmury nie kłębią się na nieboskłonie niczym puchate owieczki u zbocza góry. A więc to nie to, nad czym Twe myśli najbardziej się skupiały. Odchodzisz, pozostając z pytaniami bez odpowiedzi z dziwnym poczuciem lekkiego ubytku. Coś właśnie skradło Ci kawałek duszy i bez pozwolenia urwało sobie jej małą cząstkę. Została ona zamknięta w płaskim kartoniku, który ruszać będzie się zgodnie z tym, co naprawdę się działo. Prawdopodobnie nigdy tego zdjęcia nie ujrzysz, bo mało kto ma dostęp do albumu Laury Zdunk. To dokładnie ta dziewczyna, która na transmutacji udziela się częściej, niż inni. Dokładnie ta, która łapiąc w dłoń złoty znicz, kończy mecz wygraną dla domu Kruka. Często spotykasz ją w Klubie Pojedynków, jak rozwiązuje swoje problemy podczas jednej z walk z osobą przez nią mało lubianą. Ona przecież jest przekonana do swoich racji, których potrafi bronić zaciekle i krwawo. Złośnica, chociaż masz wrażenie, że tylko dlatego, że po prostu ją to bawi. Czasem Twych uszu dosięga szept, głoszący iż zbyt dużo wie na temat czarnej magii, ale ten szept niknie w momencie, gdy przechodząc obok Ciebie uśmiecha się szeroko w ręku dzierżąc swój cenny aparat. Potem znowu coś błyska, ale jej już dawno w tym miejscu nie ma. Ucieka ze skradzionym kawałkiem Twojej duszy.
Małe zastępstwo za stażystkę transmutacji, tylko ta panna jest znacznie bardziej temperamentna. Trochę już mnie znacie, chętnie przyjmę wszelakie wątki. Powiem prosto z mostu, że szukam dla niej ciężkiej miłości i równie ciężkich relacji. Bawmy się razem, pozłośćmy się na siebie.
Od czego tu zacząć? Najlepiej od początku, więc może zacznijmy od tego skąd w ogóle wzięłam pomysł na Nick. Dlaczego Ruda? Przez bardzo długi okres na mojej głowie gościł rudy kolor, który po dwóch latach zmienił się w blond co jakiś czas przeplatany brązem, jednakże nadal jestem spostrzegana przez swoich znajomych jako rude dziewczę, którego wszędzie pełno. Dlaczego Paskuda? Uwielbiam dogryzać innym, zachowując oczywiście granice zdrowego rozsądku. I tak dodając dwa do dwóch powstała moja nazwa.
Urodziłam się w Krakowie 17 lipca 1998 roku i nadano mi znienawidzone przeze mnie imię Marysia. Jestem dość zakręconą osobą z marnym poczuciem własnej wartości. Należę do osób niecierpliwych, trudno mnie zdenerwować, jednak lepiej nie przekraczać wyznaczonych przeze mnie granic jeśli nie chce się usłyszeć czegoś na swój temat w niekoniecznie miły sposób. Zdecydowanie zbyt mocno obchodzą mnie uczucia innch, co często rykoszetem odbija się na mnie samej. Chodzę do technikum o profilu informatycznym z innowacją wojskowo – sportową. Przyznam szczerze, że nie wiążę swojej przyszłości z informatyką, a owy kierunek wybrałam tylko dlatego, że na terenie, na który się przeprowadziłam jakieś czternaście lat temu nie było nic bardziej interesującego, a o liceum mogłam, jedynie pomarzyć. W zasadzie nigdy nie chciałam iść do liceum. Posiadam dość sprecyzowane plany na przyszłość i wiem czego od życia oczekuje, mimo tego, że zawsze zakładam, że nic mi się nie uda. Planuje wybrać się na studia i zostać policjantką lub trenerem personalnym, a jeśli się powiedzie, to pójdę znacznie dalej. Mianowicie zasilę szeregi marynarki wojennej. Zobaczymy co czas pokaże, na razie muszę skupić się na nieszczęsnej maturze, która już można rzec iż jest już za pasem. Zdecydowanie zbyt szybko przywiązuję się do ludzi przez co często spotyka mnie rozczarowanie spowodowanie ich osobą. Uwielbiam śpiewać, choć nie afiszuję się z tym w swoim środowisku, zaś siłownia to mój drugi dom. Często utożsamiam się z postaciami, które tworzę, a jest ich tyle, że nie ma sensu ich wymieniać. Piszę gdzieś dopiero od trzech lat i nadal uważam, że nie wychodzi mi to zbyt obiecująco, jednak stale się uczę i staram się pokonywać to co sprawia mi trudność. Odpisuję na wątki dość różnie i lubię utrzymywać kontakt z autorami poza blogami. Otwarcie przyznam, że nie lubię faworyzacji, bardzo mnie ona denerwuje i staram się odpisywać innym w miarę możliwości w równy sposób, jednak nie zawsze jest wena na każdy wątek, by odpisywać wszystkim od razu, prawda? Słucham dosłownie każdego rodzaju muzyki, jednak najbardziej ukochałam sobie: Deorro, Dimitri Vegas & Like Mike, Showtek, NERVO, Steve Aoki, R3hab, Firebeatz, VINAI, Martin Garrix, Blasterjaxx, Headhunterz, Quintino, Hardwell, Fall Out Boy, Three Days Grace, Asking Alexandria, Yellow Claw, Black Veil Brides, KSHMR i wiele wiele innych. W wolnych chwilach chowam się w blogowym świecie słuchając znanych sobie wręcz już na pamięć kawałków najcudowniejszego zespołu jakim jest Black Veil Brides <3. Kocham Andy’ego Biersack’a i mówię to wszem i wobec! KOCHAM GO! Za rok planuje zrobić sobie tatuaż z logiem jego zespołu między łopatkami. Tak samo kocham czytać książki. Czy tylko ja uwielbiam ten hipnotyzujący zapach nowo zakupionej książki? Coś pięknego. Gdy mi się nudzi najczęściej chwytam laptopa, słucham muzyki, bawię się z psem lub oglądam seriale (Chicago Fire, The Originals, Arrow, Chicago PD, Containment itd.) i staje się totalnym noł lajfem. Szaleję na punkcie trójki youtuberów zwanych Abstrachuje, z którymi już niedługo będę miała okazję się spotkać, co napawa mnie wcale nie takim małym entuzjazmem. Czarek, Robert, Rafał strzeżcie się, Paskuda nadchodzi! Kiedyś marzyłam o zostaniu lekarzem, jednak moje marzenia, których mam zdecydowanie zbyt wiele zburzyła chemia wraz z biologią, od których na szczęście się już uwolniłam. Jestem jaka jestem. Niech się dzieje wola nieba.
Gooood morning, Hogwart! Czy mnie słychać? Dobrze mnie słychać? Jeśli słabo to podkręćcie radioodbiorniki, bo oto przed Wami start w nowy rok szkolny! Serdecznie witam pierwszaków i od razu zaznaczam, że ta audycja jest kierowana do uczniów od czwartej klasy wzwyż, więc maluchy wyłączcie to ustrojstwo. Mówię poważnie. A jeśli nie wyłączycie, to prefekt Simmons wyciągnie odpowiednie konsekwencje, bo ja za samą siebie ręczyć niestety nie mogę. Witam również tych, których to kolejny rok w szkole i życzę niepodpadnięcia profesorowi Pollockowi. A tych, których to ostatni rok z nami, pozdrawiam najgoręcej, bo to ostatnia okazja by coś przeskrobać, a do tego celu polecamy oczywiście pana Weasley’a! Bez zbędnych ceregieli rozpoczynamy kolejny rok szkolny mocno, odważnie i, co najważniejsze, energetycznie! Przygotujcie się na Take off!
Hitem o jakże wakacyjnym tytule Holiday żegnamy wakacje, tak bliskie
naszym sercom. Pora przestać biegać z głową w chmurach i wrócić do naszych, nie
mniej ciekawych spraw. Dzisiaj czeka na Was, jak zwykle zresztą, garść
porządnych ogłoszeń dotyczących życia towarzyskiego w naszej szkole, wydarzenia
w Hogsmeade, spotkań klubów tych naukowych i mniej naukowych, ciekawostki
kulinarne, nowinki ze światowego Quidditcha, a także pogrzebiemy nieco w
ploteczkach i ogłoszeniach desperatów.
Jeśli nudzi Cię szare życie smutnego ucznia, jeśli masz do przekazania światu wielkie objawienie, jeśli masz talent, o którym powinien dowiedzieć się cały Hogwart – zgłoś się na antenę Guomchłona! Wszelkie pomysły na atrakcje, zabawy, własne audycje, integrację słuchaczy przyjmujemy z otwartymi ramionami!
Autopromocja nie hańbi, jak to mówią w pewnym mugolskim radiu. Tak, tak, trzeba śledzić konkurencję, choćby trzeba było w domu zakraść się do domu dziadka. Ale mniejsza z tym! Nowy rok oznacza mnóstwo nowości. Przed Wami Pete Yorn i jego Ever fallen in love, a następnie przegląd wydarzeń towarzyskich na nadchodzący miesiąc! Uwaga, nie pytajcie mnie czy w tym roku odbędzie się bal bożonarodzeniowy, noworoczny, halloweenowy – nie jestem jasnowidzem. W tym celu radzę udać się do panny Dołohow lub pana Harwooda, ale nie jestem pewna czy będą chcieli współpracować w tej kwestii.
Opiekun Klubu Ślimaka nie byłby sobą, gdyby nie polecił mi
ogłoszenia, że odbędzie się przyjęcie powitalne dla nowych członków klubu. W
środę zostaną rozdane zaproszenia, a przyjęcie odbędzie się w drugą sobotę
miesiąca. Wstęp mają, oczywiście, tylko osoby zaproszone. Gdyby jednak ktoś
postanowił zakręcić się w lochach koło salki przyjęć to uprzedzam, że będzie to
mały bal maskowy. Może Was nikt nie rozpozna, ale nie wiecie tego ode mnie!
Poza tym, chodzą słuchy, że niektórzy członkowie klubu
eliksirów zapraszają wyjątkowo uzdolnionych na spotkania mające na celu zabawę
w „skutki uboczne”. Ponoć jedna osoba waży eliksir, przynosi go na spotkanie,
inna osoba go pije, a reszta po efektach musi odgadnąć podany eliksir. Mnie nie
pytajcie, nie wiem jak daleko zajdzie ta zabawa, ale co odważniejsi mogą
dopytać członków klubu eliksirów o szczegóły. Ja z wiadomych przyczyn
pirotechnicznych nie dopytywałam.
Z (mało)wiarygodnego źródła wiem, że konflikt pomiędzy kołem
astronomów, a kołem wróżbiarskim się zaognia. Pamiętacie, jak zapraszałam Was
na spotkanie wróżbiarzy na wieży astronomicznej, celem określenia daty końca
świata? No właśnie. Okazuje się, że astronomowie niezbyt przychylnie patrzą na
próby odczytywania przyszłości z gwiazd i roszczą sobie prawa do wyłącznego
użytkowania wieży astronomicznej. Pod koniec miesiąca ma się ponoć na tejże
wieży odbyć debata oksfordzka, której konkluzje być może zostaną wcielone w
życie.
A jeśli wolicie się po prostu rozerwać, a niebezpieczne
eliksiry i gorące debaty nie są dla Was, co dwa tygodnie, w piątek grupa
członków chóru oferuje otwarte karakoe! Nie bójcie się, że się przed nimi
zbłaźnicie, to doskonała okazja by spełnić swoje marzenie o śpiewie! Dla
najmniej utalentowanych oferują zaklęcia chwilowo poprawiające jakość głosu,
dla trzęsących się zaklęcia odstresowujące, a w przypadkach ekstremalnych ponoć
świetnie sprawdza się Silencio. Przynieście coś słodkiego i coś na przepłukanie
gardła, bo jak wiecie, śpiewając łatwo dostać chrypy!
Za nami Two Princes, czyli miłość w rock’n’rollowych rytmach.
A jeśli potrzebujecie przytulić się w tańcu do drugiej połówki to już w
nadchodzącą sobotę w Hogsmeade, na specjalnie życzenie zakochanych, kawiarnia
zamieni się w romantyczny dancefloor!
Przy wieczornej, lekkiej kawie, w godzinach 18:00-21:00 możecie
przetańczyć razem wieczór w nieco spokojniejszy sposób niż teraz, u Lu.
Normalnie nie promowałabym konkurencji, ale nie uważam, by Kawiarnia Pani
Puddifoot była dla Gumochłona jakąkolwiek konkurencją.
Uwaga, uwaga! Sklep z piórami Scrivenshafta zaprasza
wszystkich chętnych na Wielkie Dyktando Cambridge’owskie! Chwyć najzwyklejsze pióro jakie masz i zgłoś się! Czekają wspaniałe nagrody w tym samopiszące pióra, pióra poprawiające błędy, a także pióra pilnujące dzienników (na nieproszonego gościa plują tuszem). Dyktando tylko dla twardzielów – harbor, czy harbour to będzie najmniejszy problem! Regulamin wywieszony na drzwiach sklepu.
W trzeci piątek miesiąca w Pijanym Hipogryfie odbędzie się
szalona zabawa, połączona z pokazem tańców irlandzkich! Jeżeli Wasze nogi aż
rwą się do tańca, chcecie spędzić wieczór z przytupem to zapraszamy, ale uwaga
– wstęp tylko dla uczniów pełnoletnich. Jednocześnie profesor Longbottom
pragnie przypomnieć ze znanym wszystkim uśmiechem, że nawet uczniowie
pełnoletni muszą być na noc w swoich łóżkach. Doprawdy, nie wiem o co chodzi,
przecież my śpimy jak aniołki! I to by było na tyle! To dopiero wrzesień, a mamy
tak napięty harmonogram! Tymczasem przed Wami Luxtorpeda, a w przerwie
szykujcie się na nowinki ze świata Quidditcha.
Oficjalnie zakończyły się fazy grupowe w Mistrzostwach
Świata. Z ośmiu grup wyłoniono po dwie drużyny, które jeszcze przed Bożym
Narodzeniem zmierzą się w meczach 1/8 finału! W rozgrywkach będziemy mieli
przyjemność zobaczyć między innymi Wielką Brytanię, Nową Zelandię, Japonię,
Polskę, USA, Kenię, Australię, Niemcy, Argentynę, czy Koreę Południową. Każdy
trzyma kciuki za swoich faworytów, a ja zapewnię Wam ciekawe ploteczki ze
świata sportu jeszcze przed rozgrywkami! A przy czym najlepiej ogląda się
mecze? Oczywiście przy czymś, co w razie czego osłodzi porażkę, a w emocjach
napełni puste brzuchy! Przed Wami przepis na cudowną słodko-kwaśną tartę
śliwkową.
Gotowi? Notujemy! Ze śliwek oczywiście należy pozbyć się
pestek. W tym celu przekrajamy je na pół i wydłubujemy skubańce. Odkładamy
śliwki, przydadzą się, oczywiście, później. Teraz pora na ciasto, które nie
jest tak skomplikowane, jak wszystkim się wydaje. Trzeba pamiętać o jednej
zasadzie: masło i jajka muszą być zimne! Potrzebujemy 300 g mąki pszennej, 200
g masła, 100 g cukru, 1 jajko. Mąkę przesiewamy, dodajemy masło posiekane w
drobną kostkę (ale szybko, żeby się nie ogrzało od naszych łapek), później
cukier i jajko, a następnie szybko zagniatamy. Takie ciasto musimy podzielić na
pół i schłodzić. Gdy już będzie zimne, wykładamy jedną częścią płasko formę, a
następnie nakłuwamy widelcem. Na takim spodzie lądują śliwki. Dla słodkolubnych
śliwki posypujemy jeszcze cukrem wymieszanym z cukrem waniliowym. Resztę ciasta
ścieramy na śliwki, żeby po upieczeniu stworzyło pyszną, chrupiącą posypkę. Na
koniec do pieca, około 200 stopni i po 20-30 minutach mamy przepyszny deser! Aż
chce się żyć. W tym wypadku tytuł książki Jedz,
módl się i kochaj nabiera wreszcie sensu! A jeśli chodzi o miłość, to nie
raz i nie dwa trafia się ona zupełnie przypadkiem. Dlatego tuż przed nowinkami
od Was, drodzy słuchacze, zajmijcie swoje uszy krótkim, ale jakże porywającym Accidentally in Love!
Jeżeli nie boisz się stanąć w krzyżowym ogniu wścibskich pytań panny Wood to zgłoś się do niej, a zgarniesz punkty dla swojego Domu! Nasza reporterka z przyjemnością przeprowadzi z Tobą wywiad, dzięki któremu zyskasz sławę i chwałę, a być może nawet zwróci na Ciebie uwagę wymarzona dziewczyna, czy najprzystojniejszy chłopak w szkole, a do tego złapiesz kilka dodatkowych punktów już na samym początku roku szkolnego!
Tak więc płynnie przechodzimy do tego, co nas najbardziej
interesuje, bawi i rozśmiesza. Posiadam specjalną sowę, która przynosi mi do
kanciapy liściki tych, którzy pragną się czymś podzielić, coś ogłosić, czy coś
zdziałać, a wszelkie inne metody zawiodły. Proszę Państwa, oto przed Państwem
pomoc dla desperatów, czyli ciocia Lu dobra rada!
W pierwszej kolejności chciałam ogłosić, że organizuje się
spotkanie dla wszystkich Ślizgonów i ich fanów w piątek, za dwa tygodnie.
Zaproszeni wszyscy, którzy kochają wychowanków domu węża, a za zaszczyt
poczytują sobie wypicie z nimi kremowego piwa. Wszelkie inne trunki oczywiście
surowo wzbronione, a miejscem imprezy będzie opuszczona sala od zaklęć na
piątym piętrze. Fanom szachów i innym nudziarzom dziękujemy! Uprzedzam, że jest
to oryginalny tekst ogłoszenia i osobiście nie mam nic do szachów czarodziejów,
choć osobiście nie umiem w to grać – niestety.
W kolejnym liście pisze do nas smutna Amanda z piątego roku,
która zakochała się w jednym z naszych stażystów i błaga o pomoc. Cóż możemy Ci
doradzić, kochana? Obstawiam, że ofiarą tego uczucia padł pan Lebiediew, ale
zachowajmy pozory anonimowości. Osobiście myślę, że pomysł zaproszenia go na
kawę jest odrobinę nietrafiony, może po prostu spróbuj wykazać się na zajęciach
– to na pewno przyniesie lepszy efekt. Acha, i nie słuchaj powiedzenia, że do
odważnych świat należy, to pic na wodę.
Na koniec jeszcze jedno ogłoszenie. Pewien nieziemski
przystojny Gryfon – tak o sobie pisze, nie żartuję – znalazł dziennik pewnej
blondwłosej Krukonki. Edward pragnie poprzez Gumochłona zachęcić dziewczynę do
odebrania zguby i czeka na znaleźne. Twierdzi również, że buziak w policzek w
zupełności wystarczy. Cóż, tacy są chłopcy, ale za to ich kochamy! Najczęściej.
Edward pragnie jednocześnie zauważyć, że hasło do dziennika 1,2,3,4,5,6 powinno
ulec zmianie.
Kochani! To by było na tyle! Czekajcie z niecierpliwością na
kolejną audycję, zgłaszajcie się do Waszej Lu i bawcie się w najlepsze w
nadchodzącym miesiącu! Wysyłajcie swoje historie, ogłoszenia i organizowane
przez Was wydarzenia – czekamy na informacje od Was jak na szpilkach! Królowa
kanciapy radiowej pozdrawia i czeka na Was!