Zupełnie nie wiedział, co ze sobą począć. Skończył szkołę. Był wolny. Mógł robić, co mu się podoba. Balować za kasę ojca, dołączyć do którejś z drużyn quidditcha, zwiedzić świat, spać z kim popadnie czy nawet pójść na jakieś studia, żeby jeszcze więcej imprezować i sławić nazwisko Zabinich na jakimś znanym uniwersytecie.
On jednak
chciał czegoś innego...
Życie pisze różne scenariusze. Jednym wydarzeniem potrafi
stworzyć lawinę nieodwracalnych przypadków, reakcję łańcuchową, która
poprowadzi w zupełnie niespodziewanym kierunku. Wciągnie w wir zdarzeń, które
zmienią życie.
Kiedy pierwszy raz zobaczył ogłoszenie na drzwiach
Dowcipów Weasleyów, starał się przejść obok obojętnie. Wiedział doskonale, że
dla rodziców podjęcie stażu w sklepie zdecydowanie nie będzie spełnieniem
marzeń o karierze syna. Cóż, inaczej było w jego własnym mniemaniu. Rozmyślał o
ogłoszeniu w każdej wolnej chwili, przed rodzicami stale grając złote arystokrackie
dziecko.
Trwało to kilka dni. Zabini wiedział, że
prawdopodobnie oddala się jego jedyna szansa na spełnienie własnych marzeń.
Przecież od małego chciał pracować w sklepie z magicznymi gadżetami...
Kiedy lipcowego poranka wszedł do pokoju babci, jak
co rano niosąc tacę ze śniadaniem, nie spodziewał się, że nadejdzie czas na
prawdziwe zmiany w jego życiu.
Wszystko zdawało się wyglądać jak zwykle, ale kiedy tylko przekroczył próg,
poczuł, że jest jakoś inaczej. Jasne wnętrze wypełnione gustownymi meblami.
Wielki regał pełen książek, których zabraniała mu dotykać - musiały być cenne,
pewnie pierwsze wydania białych kruków. Niepozorne pudełka zawierające wszelkie
pamiątki, pamiętniki, listy, historie jej kolejnych mężów i kochanków, całe jej
życie. Wielkie stylowe łoże o metalowej, zdobionej kunsztownie ramie, z leżącą
na nim właścicielką. Wyglądała jak co dzień. Białe włosy rozrzucone na
poduszce, blada twarz spokojna, kościste ciało zaplątane w jasną pościel.
Uśmiechnął się niepewnie, dostrzegając rozczapierzoną, żylastą dłoń o nienagannie
pomalowanych paznokciach zwisającą z łóżka. Było w tym coś niewinnego, silnie
różniącego się od wizji babki - głowy arystokratycznego rodu. Obraz chłodnej
kobiety dającej najlepsze rady pod słońcem został zastąpiony widokiem tej
kruchej kobieciny w pierzynie.
Podszedł bliżej na palcach, nie chcąc jej budzić.
Bosymi stopami zapadał się w puszystym dywanie. Zaraz ostrożnie ustawił tacę na
stoliku nocnym i przysiadł na brzegu łóżka. Tuż obok jego uda zwisała dłoń
babci. Wyciągnął rękę i opuszkami musnął nieznacznie jej palce. Przełknął
niepewnie ślinę, gdy dotarło do niego, jakie są lodowate. Po chwili wahania
dotknął ich jeszcze raz. Jego serce zaczęło walić, niczym ptak zamknięty w
klatce, z przerażenia. To było
niemożliwe. To nie mogło się stać! Owinął dłoń wokół jej zimnego
nadgarstka, próbując wyczuć puls, który już dawno ucichł.
Gdy
śmierć zawita do twych bram, nie kłóć się, a przyjmij ją ochoczo.
Będzie
szybciej.
Teraz już zupełnie nic nie trzymało go w domu. Od
kilku lat nie hołdował zasadom, które wytrwale wpajali mu rodzice. Miał dość
udawania, zakładania maski obojętności na cierpienie. Męczyły go uprzejme
rozmowy, kolejne wykwintne obiadki pośród śmietanki towarzyskiej. Pragnął być
sobą.
Słuchał jęków żałobników z obrzydzeniem, obracając
w dłoniach wymiętą kartkę. Żadne z nich nie znało tak naprawdę babki Zabini.
Ich płacze były udawane, wszystko na pokaz. Każdy chciał utrzymać jak najlepsze
stosunki między rodami. Zgromadzili się w rezydencji Zabinich, by udowodnić jak
blisko z nimi są, jak kochali babkę, jak cierpią po jej stracie. Co z tego, że na boku obrzucają błotem całą
rodzinę, ze świętej pamięci babką na czele. Dla postronnych przecież
wygląda to jak zachwycające zbiegowisko prawdziwie opłakujących zmarłą
żałobników.
Piękny
pogrzeb. Wystawna stypa.
Tak
naprawdę tylko po to się tu pojawili.
Nie potrafiłby zliczyć, ile razy w ciągu życia stał
w tym samym miejscu, wpatrzony z zachwytem w wystawę Magicznych Dowcipów
Weasleyów. Pamiętał, jak jako dziecko przyciskał nos do szyby, oglądając
kolejne gadżety. Pamiętał, jak próbowali go odciągać, kiedy on uparcie podążał
w tamtą stronę. Pamiętał, jak postanowił sobie, że kiedyś sam będzie tworzył.
Spacery po Pokątnej zawsze kończyły się identycznie. Matka załamująca ręce,
ojciec na jej prośbę próbujący zainteresować małego Chrisa czymś innym, babcia
jedynie stojąca z boku i z tajemniczym uśmiechem obserwująca wnuka.
Teraz jednak Zabini nie podziwiał nowych magicznych
gadżetów. Stał pod sklepem, bojąc się przekroczyć próg. Miał zamiar zacząć nowe
życie, w końcu na swoich warunkach. W kieszeni szeleściła karteczka zapisana
filigranowym pismem babci, którą znalazł tuż obok łóżka w dniu jej śmierci, w
plecaku zaś miał kilka swoich skromnych wynalazków. Nie było to może nic
specjalnego, ale w końcu stworzył to sam.
Przez pierwsze dni naprawdę nie mógł uwierzyć w
swoje szczęście. Krzątał się po zapleczu z zadowoleniem, ustawiając pudła i
licząc poszczególne towary. Z zachwytem dotykał najnowszych gadżetów, przyglądał
się im uważnie, zastanawiał nad ich działaniem. Spełniał jedno ze swoich
największych marzeń. Schlebiały mu pochwały George'a, który widocznie dostrzegł
w nim potencjał, jakiego brakowało wszystkim pozostałym kandydatom na
stażystów. Pracowało mu się lepiej niż dobrze. Czuł się jak ryba w wodzie, był
zmotywowany i robił to, co naprawdę lubił.
Problem pojawił się, gdy matka doszła do wniosku, że
ich syn nie może pracować w jakimś podrzędnym
sklepiku. Nie pamiętał, by w całym swoim życiu pokłócił się z kimkolwiek
jak wtedy z rodzicami. Ojciec pod pantoflem jedynie potakiwał żonie,
przepraszającym wzrokiem zerkając na syna. Postanowili odciąć go od rodzinnego
majątku, skoro wybrał taką a nie inną ścieżkę kariery. Został mu tylko
testament babki. I tylko dzięki temu
matka nie wyrzuciła go z domu.
Coraz więcej czasu spędzał w sklepie, pracował
intensywniej. Gubił wspólny język z rodzicami, odnajdował z George'em i resztą
pracowników. Czuł się coraz bardziej na miejscu. Tu nie musiał udawać, był
sobą. Odłożył na bok swoje maski, wreszcie pokazując prawdziwą twarz
Christophera Zabiniego. Czuł się wolny.
Rozstawiał nowe towary na półkach, gdy rozległ się
charakterystyczny dźwięk, obwieszczający nadejście klienta. Ustawił pudełko z
lipną różdżką na miejsce, by zerknąć, kto odwiedził sklep. Mimowolnie cicho
westchnął, rozpoznając przybysza. Na progu stał nie kto inny jak Fred Weasley.
Fred Weasley, z którym od dawna nie rozmawiał. Fred Wesley, z którym od dawna
nie pił. Fred Weasley, który go unikał. Fred Weasley, którego on unikał. Fred
Weasley, który zdecydowanie za często zaprzątał jego myśli. Fred Weasley, który
był synem jego szefa i którego wizyta w Dowcipach Weasleyów nie powinna Zabiniego
zupełnie dziwić. A jednak na kilka sekund stanął jak wryty, by wydukać niepewne
"cześć" tak niepodobne do tego
Zabiniego. Zaraz zawrócił gwałtownie na zaplecze, zostawiając na wpół
rozpakowane pudło lipnych różdżek pod półką.
Minął się z George'em w drzwiach. Słyszał, jak ci
się witają, kiedy on chował się gdzieś w kącie, udając, że przelicza towar.
Wpatrywał się w pudła, próbując uspokoić walące w piersi serce. Nie spodziewał
się wpaść na Freda ot tak. Zaczął przekładać z ręki do ręki Uszy Dalekiego Zasięgu.
Nie potrzebował ich, by słyszeć rozmowę ojca z synem. Słyszał każde słowo,
jakby stał tuż przy nich. Zacisnął pięści, próbując odciąć się od tego. Nie
mógł uwierzyć w to, co mówił Fred. Bolało
go to.
– Nie masz nikogo lepszego, tato? Dlaczego on?
– Już to przerabialiśmy. Chłopak naprawdę ma
potencjał i widać, że tego chce. Ma coś, czego brakowało wszystkim innym. Sam
zobaczysz, zaprocentuje nam jeszcze. Nie zachowuj się jak dziecko, Fred…
— Nic na to nie poradzę, że się nie lubimy. Nie
ufam mu i dlatego wydaje mi się, że nie do końca wiesz, co robisz. To przecież
Ślizgon, tato. I do tego Zabini. Nic z tego nie będzie, zobaczysz.
Cóż…
Nie
do końca tak wyobrażał sobie spełnienie marzeń.
_________
Także ten. To ja tu to zostawię.
Coś-niecoś o życiu Zabiniego po skończeniu szkoły,
trochę wyjaśnienia, skąd taki on w Magicznych Dowcipach Weasleyów i inne takie...
Za betę oraz konsultacje co do wypowiedzi Freda (żeby był fredowato fredowy)
dziękuję niezastąpionej Fredziakowej♡ ♡ ♡
Roxanne z góry chce przeprosić za swojego brata, bo to pajac jest, o! Fajnie, że Zabini pracuje w Magicznych Dowcipach Weasleyów, w sumie jest to ostatnia rzecz, jakiej się po nim spodziewałam. Zawsze wydawało mi się, że to taki trochę zadufany w sobie arystokratyczny buc, a tu proszę.
OdpowiedzUsuńPS Mówiłam już, że lubię Twój styl pisania? <3
Nie da się ukryć, że Fred to pajac (lof ♡)! Ale jemu nie da się nie wybaczać - Zabini coś już o tym wie...
UsuńMój pan kryje w sobie wiele niespodzianek. Arystokratyczny buc to tylko jedna z jego masek, które obecnie stara się odrzucić. Może w końcu uda się poznać prawdziwego Chrisa, kto wie ;p
No i ojejcia, dziękuję ♡
Aż chciałoby się go przytulić! Szkoda mi go trochę, aczkolwiek cieszę się, że w końcu spełnił swoje marzenia, bo to jest najważniejsze! Oby jego szczęście potrwało jak najdłużej :3
OdpowiedzUsuńBłędów nie wyłapałam, może brak jakiegoś jednego przecinka, ale nawet nie pamiętam gdzie. Zresztą, przecinki są be i fuj, zawsze się jakiś zgubi ;)
Wygląda na to, że moja kochana beta dobrze się sprawuje ♡
UsuńPrzed Zabinim jeszcze dłuuuga droga do prawdziwego szczęścia, ale w końcu wychodzi na dobrą drogę, jest progres! ^^
[No nie... czemu babcia, którą zdążyłam już polubić? Muszę przyznać, że uwalnianie się Zabiniego spod tego, co narzucano mu przez wiele lat wyszło Ci całkiem zgrabnie! Gdy pierwszy raz czytałam kartę nie bardzo mieściło mi się to w głowie, ale teraz myślę, że rozumiem jak to się wszystko w głowie byłego Ślizgona zadziało. Jestem ciekawa jak się chłopak odnajdzie w świecie przyzwyczajonym do tego, że każdy udaje kogoś, kim nie jest, a brutalnym dla tych, którzy chcą być prawdziwi. Trzymam kciuki za Zabiniego i dziękuję, że taką ładną, słodko-gorzką notką umiliłaś mi wieczór!]
OdpowiedzUsuńBabcia Zabiniego to dość kontrowersyjna postać w sumie, postaram się jej wątek nieco gdzieś jeszcze rozwinąć, bo w sumie w dużej mierze to ona ukształtowała życie Chrisa. Gdyby nie ona, pewnie byłby arystokratycznym dupkiem w zupełnie innym wymiarze...
UsuńZabini to kameleon, dostosuje się do wszystkiego. Niby odrzuca maski, ale ma je zawsze na wyciągnięcie ręki. Twardy z niego zawodnik ;)
Cieszę się, że komuś moje wypocinki się podobają, że umiliły czas. Wyjątkowo dobrze mi się to pisało, więc tym bardziej mi miło ^^
[Przywitam się przy okazji, bo jeszcze nie miałam okazji :) Czeeeść :D I jak miło, że pojawiła się jakaś notka na blogu, ponieważ mimo miłości jaką darzę dłuższe formy, sama jestem zbyt leniwa, by jakąś stworzyć ;) Bardzo mi się spodobało to postawienie na swoim i dążenie do spełnienia marzeń przez Zabiniego. Mam nadzieję, że mu się powiedzie, mimo pewnych "ale" ze strony Freda. Ładnie i lekko napisane. Dziękuję za umilenie dnia notką ^_^]
OdpowiedzUsuńNo czeeeeść! Powiem Ci w sekrecie, że ze mnie też leniuszek i ta notka to przypadek xD Miałam napisać zupełnie co innego, a wyszło takie sobie opowiadanko. Cieszę się, że się spodobało! ^^
UsuńNie, nie, nie. Jak to tak? :c Nie dość, że babcia Zabini dokonała swojego żywota, to jeszcze Freddie wygaduje takie bzdury! Wy o tym nie wiecie, ale po cichu im kibicuje, także mam nadzieję, że się Fred opamięta. :c Poza tym notkę czytało się bardzo lekko i przyjemnie, masz naprawdę przyjazny do czytania styl, że się tak wyrażę. Mam nadzieję, że zobaczymy więcej tworów spod twojego pióra, bo to opowiadanie naprawdę mi się podobało! Niech Chris pokaże Fredowi!
OdpowiedzUsuńTeż mam cichą nadzieję, że Freddie kiedyś w końcu się opamięta, przestanie biednemu Zabiniemu uciekać i łamać mu te vbiedne serduszko ;c Strasznie nam miło, że ktoś im kibicuje <3
UsuńDzięki za pochwały ^^ Co do kolejnych tworów - od kiedy Zabini pojawił się na blogu planowałam już dwa, ale dotąd żadne nie doszło do skutku... Może w końcu mi się uda! ;p
Przeczytałam opowiadanie już jakiś czas temu, ale zupełnie sobie o nim zapomniałam i w końcu nie skomentowałam - zawsze tak mam, gdy odkładam coś na potem. W każdym razie przybywam!
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że na początku babcia wydała mi się negatywną postacią, a to wszystko przez zdanie Teraz już zupełnie nic nie trzymało go w domu. Wyobraziłam sobie, że starsza pani zabraniała małemu Zabiniemu wszystkiego, co mogłoby w jakikolwiek sposób splamić ich ród - a czym praca w Magicznych Dowcipach na pewno w ich mniemaniu była. No, jak się jednak okazało, to rodzice stanowili blokadę dla Chrisa... I całe szczęście, że ich zostawił w cholerę, by przenieść się do Hogsmeade!
Powiązanie Zaba z Fredem również jest ciekawe (Ten Głupi Weasley!!), ale muszę przyznać, że zrobiło mi się chłopaka po prostu żal. No ale relacje zawsze można poprawić, a pójście ścieżką życiową, która napawa nas szczęściem, już nie jest takie łatwe, więc... Koniec końców, Christopherowi to się chyba dobrze żyje, nie?
Czekam na kolejną część opowiadania!
PS. Moje oczy dalej uparcie przekazują mi, że Zab stracił dziewictwo :D
Też jak coś odkładam na potem, to zazwyczaj zapominam xd
UsuńSzczerze mówiąc, babcia jest postacią dość osobliwą i niejasną. Wszystko zależy, od której strony na nią patrzeć. Babcia wychowywała Zabiniego na arystokratę, ale jednocześnie uczyła go kierować się sercem, to matka chciała z niego zrobić arystokratycznego dupka xD Ale o tym kiedy indziej!
Relacja z Fredem będzie się jeszcze rozwijać! Wszystko jeszcze przed nimi.
Cóż, Chrisowi nie żyje się źle, robi to, co zawsze chciał. Uniezależnił się w dużej mierze od rodziców... no i do przodu ;p
Powiem Ci, że moje też... to się chyba już nie zmieni xD
Trochę smutne. Błędów nie widziałam, trochę mnie drażnią pochylenia czcionki, ale to nieistotne. Całość mi się bardzo podobała, ciekawie i na temat, 10/10, proszę o więcej. :)
OdpowiedzUsuńPS. Jak coup przyznam - mam wrażenie, że tytuł wskazuje na notkę 18+ :'D
UsuńPrzyznaję się bez bicia, że ja sama mam słabość do wyróżniania zdań czy słów właśnie pochyleniami. Jakoś tak... lubię w ten sposób zwracać uwagę na szczególne fragmenty xD
UsuńTytuł ku uwadze, hehehe xd A tak serio - też wciąż czytam dziewictwo :')