10 października 2015

Miłość niespełniona to specyficzny rodzaj nienawiści. Miejmy się na baczności przed jej ofiarą – myślącym samotnikiem.

***

Godzina zero zbliżała się niebezpiecznie szybko, a Ian wahał się coraz bardziej. Nie był pewien czy dobrze zrobił dogadując się z tymi ludźmi… Nie był też pewien czy można ich w ogóle określać mianem ludzi. To były dzikie bestie, którym udało się zdjąć w końcu żelazny łańcuch z szyi. Poczuli odrobinę wolności i stali się panami życia, robiąc dosłownie wszystko to, na co im tylko przyszła ochota. Nie ważne czy wyrządzali komukolwiek krzywdę, nie zastanawiali się nad tym czy ich czyny są słuszne. Byli tego pewni. Ajrun odrobinę im tej pewności zazdrościł, bo on jej jeszcze nie miał. Chociaż wszystko to co mu opowiedzieli miało dla niego sens. Poza tym nie jeden raz czytał o poczynaniach Gellerta Grindelwalda czy Lorda Voldemorta. To wszystko miało sens, w szczególności kiedy miał żywy przykład we własnej rodzinie jak mugolak potrafił zniszczyć dobrego czarodzieja. Widział na własne oczy jak jego ojciec się zmienił, jak wiele stracił przez matkę – mugolkę. Dodatkowo jego najlepszy przyjaciel z dzieciństwa (tak, tak to był mugol!) zadał mu tak mocny ból, o którym nie był w stanie zapomnieć. Oczywiście to nie było tak, że nienawidził ich wszystkich. Po prostu narodziła się w nim pewna niechęć, która z każdym kolejnym dniem wzrastała. Każdego, następnego dnia znajdował kolejny powód, który był wystarczająco mocny aby ponownie stwierdzić, że mugole po prostu nie mają prawa żyć razem z czarodziejami.

– Jestem jednym z nich, będę jednym z nich – uśmiechnął się lekko do swojego lustrzanego odbicia. Czuł silne skurcze żołądka, nad którymi nie był w stanie zapanować. Odkręcił kurek z zimną wodą i zamoczył w jej strumieniu obie dłonie. Nabrał do nich lodowatej wody, a następnie chlapnął sobie nią w twarz. To nie był sen. To wszystko działo się naprawdę, a on się zgodził. Przystanął na ich propozycję. Oczywiście dostał swoje pierwsze zadanie do wykonania. Spodziewał się, że będzie musiał pomóc im w dostaniu się do zamku, jak jednak się okazało od tego, mieli kogoś zupełnie innego. W sumie gdy się nad tym bardziej zastanawiał nie dziwił się. On sam nie polegałby na kimś nowym, świeżym i w ogóle nie sprawdzonym. Właśnie. Chcieli go sprawdzić, zobaczyć jak bardzo jest zdeterminowany. Jak wiele jest w stanie poświęcić dla dobra czarodziei. No i przede wszystkim chcieli mieć pewność, że poprzez zwrot dobro czarodziei rozumie dokładnie to samo co oni.

Przez jego ciało przeszedł zimny dreszcz, gdy rozgrzana cera zetknęła się z lodowatą wodą. Rozchylił delikatnie spierzchnięte wargi, przyglądając się dalej swoim ciemnym oczom w lustrze. Czuł jak ostatni posiłek niebezpiecznie podnosi mu się w górę. Wziął głęboki oddech i ponownie napełnił dłonie cieczą. Pochylił się mocno nad umywalką i zrobił kilka łyków mając nadzieje, że jakoś mu to pomoże. Niestety, nie poczuł żadnej różnicy. Wręcz przeciwnie, ruszył prędko w stronę kabiny toaletowej w celu zwymiotowania całej zawartości swojego żołądka.

Wrócił do umywalki i nie patrząc już w lustro przepłukał kilkakrotnie usta. Zakręcił kurek, upewnił się, sięgając dłonią do kieszeni, że jego wiśniowa różdżka wciąż się w niej znajduje. Wygiął usta w lekki łuk i ruszył do wyjścia. Przecież nie mógł spędzić całego wieczoru i nocy w kiblu, przyglądając się swojemu odbiciu i rozmyślając nad słusznością swoich czynów. Już dawno postanowił, kiedyś nawet głośno powiedział, że gdy przyjdzie czas wyboru na pewno nie będzie walczył po stronie dobra. W końcu szczęśliwe zakończenie nie istniało. Przynajmniej w jego słowniku nie było takiego hasła. Nie było w nim niczego, co mogło mieć jakikolwiek związek ze szczęściem.

– Zrobię to, jestem gotowy – szepnął jeszcze raz do samego siebie, chociaż jego słowa brzmiały bardziej jak pytanie, aniżeli stwierdzenie. Tak naprawdę nie był jeszcze gotowy. Nigdy nie będzie gotowy na takie poświęcenia, jednak zaślepiony bólem i cierpieniem nie widział już dla siebie innej drogi. Podjął decyzję. Całkiem możliwe, że błędną. W końcu był tylko siedemnastoletnim chłopcem, któremu brakowało ojca. Który w głębi serca tęsknił za matką jednak brakowało mu odwagi aby otwarcie się do tego przyznać. Nie po to przecież budował przez tak długi czas gruby mur dookoła siebie. Nie miał zamiaru go teraz niszczyć. Nie chciał go osłabić, nie mógł na to pozwolić. Wówczas jakiś nieproszony gość mógłby zauważyć te pęknięcia i dotrzeć do niego, wykorzystać jego słabości…

Doskonale wiedzieli, że jego zadanie go przerośnie. Wykorzystali słabość, którą poznali całkiem przypadkiem. W ogóle nie spodziewając się, że ich drogi ponownie się zetkną. Poznali ją we Wrzeszczącej Chacie, kiedy chciał ją obronić. Słysząc jej przeraźliwy krzyk pod wpływem chwili był gotowy poświęcić swoje życie, za życie tej ohydnej szlamy. Dostrzegli to i nie mieli zamiaru tego zignorować.

 Musimy Ci zaufać, jeżeli masz być z nami. Musimy mieć pewność, że nic ani nikt nie będzie wstanie stanąć na Twojej drodze. Musisz nam udowodnić, że bez chwili zwątpienia zrobisz wszystko to, co rozkażemy – czuł, jak z niego kpią. Nie rozumiał tylko dlaczego. Przecież potrzebowali młodych i silnych ludzi, którzy wierzą w ich racje. On wierzył i rozumiał. Sam chciał żyć na świecie idealnym dla czarodziejów.
 Zrobię wszystko – odpowiedział od razu. Bez wahania, bez zastanowienia. Nie mając pojęcia na co właściwie się godzi, ale był przekonany, że to będzie słuszne. W końcu będzie działać w celu wyższego dobra – tak więc, mówcie. Mówcie, co mam robić. Zrobię wszystko! – powtórzył nieco głośniej, znacznie stanowczym tonem głosu. Pomimo pewnego rodzaju strachu przed nimi, nie mógł ciągle zachowywać się jak potulny baranek, nie mógł być łagodny. Musiał pokazać, że potrafi być tacy jak oni.
 Masz jedną rzecz do zrobienia – jeden z zamaskowanych mężczyzn uśmiechnął się do niego szyderczo, zbliżając się. Wyciągnął prawą dłoń i położył na jego ramieniu – zabij tę nędzną szlamę z Wrzeszczącej Chaty – zacisnął palce na jego ramieniu, wbijając w nie szpiczaste paznokcie. Źrenice momentalnie mu się rozszerzyły, a twarz pobladła. Tego nie spodziewał się nawet w najgorszym, sennym koszmarze. Przełknął ślinę i zacisnął mocno pięści.
 Zrobię to – odpowiedział twardo, wpatrując się uparcie beznamiętnie w jakiś punkt na ścianie tuż nad ramieniem byłego śmierciożercy – jestem gotowy – dodał przytakując głową. Nie mógł przecież poddać się już na starcie.
Gdy tylko został sam rozchyli wargi, mocno zaciskając zęby oddychał ciężko przez usta, czując jak do oczu napływają mu łzy. Zaciskał pięści, tak mocno, że aż paznokcie wbijały mu się we wnętrze dłoni. Na twarzy pojawiły się czerwone rumieńce, a słone krople powolnie spływały po rozgrzanej skórze. Podszedł do najbliższej ściany i przywalił w nią mocno pięścią, krzycząc głośno. Powtórzył to ponownie, krzycząc jeszcze głośniej. Oparł się czołem o ścianę i wydzierał się jeszcze przez chwilę, dopóki krzyk nie zamienił się w głośny płacz. Nie mógł. Po prostu nie mógł tego zrobić. Bo gdyby się odważył, najbardziej tym czynem skrzywdziłby samego siebie.

Na samo wspomnienie słów wypowiedzianych przez starego mężczyznę żołądek skręcał się chłopakowi coraz mocniej. Wiedział, że musi wykonać powierzone mu zadanie. Jeżeli on jej nie zabije, zapewne oni zrobią to na jego oczach, a później najpewniej zajmą się nim samym. Przez jego głowę przechodziło tysiące myśli, nad którymi nie mógł zapanować. Wspomnienia tych wszystkich dobrych chwil spędzonych z blondynką. Szczere uśmiechy i subtelne pocałunki. Kąpiel w lodowatym jeziorze, przygoda we Wrzeszczącej Chacie… Pamiętał dokładnie każdą dobrą jak i złą chwilę. Każdy pojedynczy uśmiech, każde wypowiedziane słowo.
– Jeżeli ja jej nie mogę mieć, nikt nie może jej mieć – próbował się usprawiedliwić. Chociaż dobrze wiedział, że jeżeli tylko to zrobi, będzie żałował tego do końca swoich dni. Wówczas mógłby zacząć modlić się o krótkie życie. W zasadzie, już to mógł robić. Był zdeterminowany, ale nie miał pojęcia czy wciąż będzie miał tak dużo odwagi gdy spojrzy w te soczyście zielone oczy.

Większość uczniów siedziała już w pokojach wspólnych, pozostali dopiero do nich zmierzali. Jednak Ian biegł w całkiem przeciwnym kierunku. Wiedział, że Elody jest teraz na błoniach, na skraju Zakazanego Lasu zbierała potrzebne składniki na eliksiry. Miał tylko nadzieję, że tym razem była tam całkiem sama. Gdy tylko opuścił zamek, zaczął biec ile sił w nogach. Chcąc znaleźć się jak najszybciej przy dziewczynie, mieć to wszystko już za sobą. Chciał to zrobić i szybko zapomnieć. Pogrążyć się w otchłani ciemności i czekać, na swój własny koniec. Blond włosy można było od razu zauważyć na ciemnym tle. Kąciki ust lekko mu zadrżały, gdy tylko rozpoznał sylwetkę dziewczyny. Chciał zmienić kierunek, odwrócić się do zamku i zamknąć się w jakiejś ciemnej komnacie, oczekując swojego nieszczęśliwego zakończenia. Jednak nie zrobił tego. Szedł prosto do dziewczyny, tak naprawdę nie wiedząc dokładnie co ma zamiar zrobić.

– Elody… – szepnął cicho, czując jak łzy napływają mu do oczu. Sięgnął po różdżkę, zaciskając mocno długie palce na jej trzonie. Powolnym ruchem wycelował w dziewczynę, można było zauważyć jak ręka mocno mu się trzęsie. Jego oddech był coraz płytszy, a coraz więcej łez spływało po jego policzkach. Całe jego ciało drżało, jednak wciąż w nią mierzył. Próbując nad sobą zapanować. Zauważył jak  na jej twarzy maluje się zdezorientowanie. Jak przeskakuje spojrzeniem raz na wycelowaną w siebie różdżkę, raz na zapłakaną twarz Iana. Nie potrafił poświęcić miłości i właśnie zdał sobie z tego sprawę, że nawalił po całości. Stanął po nieodpowiedniej stronie, był rozdarty.

Nie był nawet w stanie wypowiedzieć tego pieprzonego zaklęcia. Osunął się na kolana, zwiesił głowę w dół, a z jego policzków pojedyncze krople łez rozpryskiwały się na ziemi. Słyszał jak dziewczyna do niego podchodzi, czuł jak kładzie ciepłe dłonie na jego ramionach. Jednak nie był wstanie zrozumieć jej słów. Trząsł się cały, zaciskając mocno powieki starał się nad sobą zapanować. Za późno się zorientował, że istnieje jeszcze dla niego szansa na lepsze jutro.

– Schrzaniłem, Harrison – szepnął cicho, rozluźniając dłoń. W tym samym momencie wiśniowa różdżka uderzyła o ziemię. Tak bardzo bał się podnieść głowę i spojrzeć w jej oczy, wiedział jednak, że musi to zrobić. Przygryzł mocno dolną wargę i ostrożnie uniósł głowę. Zerkając w zielone oczy dziewczyny – pokochałem Cię, chociaż sobie tego zabroniłem – szepnął ledwo słyszalnie. Jednak na tyle głośno, by mogła to usłyszeć kucająca przed nim gryfona – a teraz jest już za późno, nawaliłem – przełknął gorzkie łzy, cały czas patrząc w jej oczy. Nie potrafił już wydusić z siebie ani jednego słowa. Wiedział natomiast, że musi to zrobić. Musi wycelować w nią różdżką i wypowiedzieć te cholerne zaklęcie. Sam nie bał się śmierci, ale nie był jeszcze na nią gotowy. Nie spodziewał się jej tak szybko. Chociaż zapewne lepiej byłoby poświęcić swoje życie… W końcu Elody wciąż miała szansę na lepsze jutro, w przeciwieństwie do niego. On był już skreślony. Nieważne jaką podejmie ostatecznie decyzję, nie ma już szansy na szczęśliwe zakończenie. Przełknął ślinę, powolnie oblizując wargi. Zgiął się w pół i nachylając się mocno nad ziemią, ponownie chwycił w swoją dłoń różdżkę. Wycelował nią w dziewczynę i skupił się na jednej myśli, na jednym uczuciu. Skupił się na miłości, której nie potrafił w zdrowy sposób podarować drugiemu człowiekowi.

– A… Avada!* – zacisnął mocno powieki, bojąc się zobaczyć smutną rzeczywistość. Nie chciał jej zabijać, nie chciał jej zranić. Ale zgubił się pośród wszystkich swoich kłamstw i nie umiał już spojrzeć prawdzie w oczy. Przyznać się do uczuć i emocji. Nie umiał się na głos przyznać do błędu. Zapomniał już, jak to jest być tak naprawdę szczęśliwym. Pochłonięty karmieniem swojej nienawiści, zgubił swoją odpowiednią ścieżkę. Zbłądził.

Nie mógł jednak trwać w ciemności w nieskończoność. Powolnie otworzył powieki, niepewnie spoglądając przed siebie. Tak bardzo się bał… Tak bardzo brakowało mu w tym momencie normalnej rodziny. Matki, z którą mógłby zawczasu porozmawiać… Opowiedzieć o swoich obawach i żalach. Jednak było już za późno. Ona nie żyła i zaraz miał się dowiedzieć, że jego ukochana również odeszła z tego świata. 
– Tak bardzo… Bardzo, przepraszam… – zapłakał widząc leżącą na trawie dziewczynę. Wyprostował się i stawiając niepewne kroki zbliżył się do ciała. Padł na kolana, a gorzkie łzy ciągiem spływały po bladych policzkach. Czuł jak przez jego ciało przechodzą silne dreszcze, a żołądek niebezpiecznie się podnosi. Zagryzł wargę i pochylając się nad ciałem blondynki płakał. Bo chociaż właśnie uratował swoje życie, odebrał sobie jego sens… – kocham Cię, a moja miłość niszczy… – wyszeptał, niepewnie przykładając swój policzek do jej policzka. I wówczas stało się coś, czego w życiu się nie spodziewał… Słyszał jej oddech. Jej walkę o kolejną dawkę tlenu. 

Konkurs: III bitwa, liczba słów: 1 993

Cytat w tytule: Hagiwara Sakutaro
*Elody została wykorzystana za zgodą autorki i uzgodnieniu wszystkiego z nią. No i Ajrun nie jest, aż tak złym człowiekiem. Nie mógł jej zabić. I nie, nie było tutaj niczego niezwykłego. Po prostu Ajrun wcale jej nie chciał zabijać, a czarna magia i zaklęcia niewybaczalne przecież nie mogą wszystkim wychodzić. I to tak od razu, za pierwszym razem. Tak… To był jego pierwszy raz z Elody ;)
+ chciałam to napisać jakoś ładniej, poprawić. Ale nie spodziewałam się, że nagle będę miała aż tak mało czasu. 

12 komentarzy:

  1. [Na początku masz coraz napisane osobno, a chyba powinno być razem, zaś w drugim akapicie są skurczę, a nie skurcze. Trochę przecinki się zabawiły i poprzestawiały się, ale nie jestem zbyt kompetentną osobą, aby je ustawiać na miejsce, sama pewnie porobiłabym kilkanaście błędów :)
    Odważnie pierwsza notka konkursowa. Trochę mam wrażenie, że Ajrun tworzy sobie problemy, które nie istnieją. Sam spisuje siebie na straty i jest święcie przekonany, że nie ma dla niego przyszłości przeznaczone mu jest granie roli tego złego. Powinien dostać porządnie po twarzy, aby otrzeźwieć i przestać samemu malować sobie czarną przyszłość.
    Tak poza tym, przepiękny podkład muzyczny!]

    OdpowiedzUsuń
  2. Na początek gratulacje za odwagę i opublikowanie pierwszej notki! :)
    Tekst nie jest zbyt długi, czyta się go szybko i przyjemnie, ale to też nie do końca zasługa objętości a ciekawej fabuły, która daje spore możliwości do dalszej kontynuacji i nie wiem czy zostały one całkowicie wykorzystane. Mianowicie w osobistym odczuciu brakuje mi zagłębienia się w powód, dla którego Mroczni/Śmierciożercy wybrali akurat Ajruna, tu można zgadywać. Podobnie jest z motywem zabójstwa, nasuwają się pytania co było po i dlaczego tak naprawdę postanowił to zrobić, zamiast próbować się wycofać.
    Co do zauważonych w trakcie czytania błędów: chciał żyć na świecie[...], stylistycznie lepiej brzmiałoby w świecie, wkradło się też kilka powtórzeń i niepotrzebnych przecinków, ale to nie wpływa mocno na odbiór opowiadania, które wyszło naprawdę dobrze.
    Powodzenia w konkursie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi również podkład niezwykle się spodobał! Co do samego opowadania to tak jak już zostało wspomniane: coraz, a nie co raz; przecinków sama nie lubię (one mnie też!), więc nie będę poprawiać. Historia ciekawie ukazana, utrzymująca w napięciu. Szkoda tylko, że tak krótko, ale doskonale wiem, jak to jest pisać opowiadanie w czasie roku szkolnego :/ Poznaliśmy trochę bliżej Iana, no i przede wszystkim jego relację z Elody!
    Opowiadanie naprawdę mi się podobało, teraz miejmy tylko nadzieję, że konkurencja nie zaspała! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Właściwie nie wiem, co napisać, bo opowiadanie było jak dla mnie zbyt krótkie (gdy zobaczyłam ilość słów, to naprawdę się zdziwiłam, byłam pewna, że ma maksymalnie 1300 słów). Wyłapałam kilka błędów ortograficznych, o których już mówili autorzy wyżej. Przecinki też gdzieniegdzie pouciekały i powstawiały się w inne miejsca, co całkowicie rozumiem, bo interpunkcja to rzecz okropnie uciążliwa.
    A co do samego opowiadania, to jestem w kropce. Wg mnie historia ma potencjał, ale za mało została rozwinięta, za mało było wyjaśnione, za mało było opisu relacji Ian-Elody i Ian-Mroczni. I w sumie to tyle z mojej strony.
    Czytało się bardzo przyjemnie, szkoda jednak, że tak mało :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć:) Pierwsze koty za płoty, z przyjemnością wzięłam się za czytanie pierwszej notki. Po pierwsze podobał mi się styl pisania, taki lekki w odbiorze, co bardzo cenię, bo nie lubię szumnie napuszonych tekstów i tu stawiam wielki plus. Kolejny leci za skomponowanie tego tak, że nie tylko ma ręce i nogi, ale też trzyma w napięciu. Świetnie to rozegrałaś, w zasadzie ten fragment wydaje się krótki, ale jest jednocześnie rozciągnięty i nie ma się wrażenia, że ciągnie się jak flaki z olejem. Poznałam tutaj Iana nie jako blogową postać, a jako ucznia Hogwartu, który przeżywa rozterki i jest rozdarty, co dodaje mu realności bytowania. Jestem zachwycona zachowaniem realności, nic nie zostało naciągnięte. Teraz niestety muszę dojść do minusów, które przemawiają na niekorzyść tego opowiadania. Brakuje akapitów, a same dialogi są zapisane od dywizów a nie pauz. Wygląda to fatalnie. Jest jeszcze kwestia przecinków, które raz się pojawiają a raz znikają. Ale to tylko wizualna część :) Gratuluję. I mam nadzieję, że Ian będzie miewać koszmary, a wyrzuty sumienia nie dadzą mu spokoju.

    Marcus Rothesay

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja nie będę zwracać uwagi na błędy i ich wypisywać, przejdę do konkretów, czyli samej notki konkursowej. Popieram przedmówców, czytało się bardzo przyjemnie i zarazem lekko, nie miałam problemów by przebrnąć do końca a to już duży sukces!:D Dla mnie była to dobra długość, szczególnie biorąc pod uwagę, że miał miejsce jeden motyw, nie było niczego pobocznego. Trzymać kciuków za wygraną nie będę, bo konkurencji nie wypada.
    Gregorius Cavendish

    OdpowiedzUsuń
  7. Obawiam się, że nie umiem komentować opowiadań, więc z góry przepraszam za chaos, który pewnie tutaj będzie panował. Mogłabym co prawda podarować sobie pisanie tego wszystkiego, ale skoro przeczytałam, to chyba miło byłoby pozostawić po sobie jakiś znak, poza tym być może znajdziesz wśród tych zdań coś dla siebie przydatnego. ;)

    Mam mały problem z tym opowiadaniem. Zastanawiam się, czy może ono funkcjonować jako samodzielny tekst, czy w rzeczywistości jest tylko dodatkiem do tego, co zostało napisane w kartach i wątkach Elody, a przede wszystkim Iana. Wtedy mam kłopot, bo nie znam ani Twojej postaci, ani tej, którą na potrzeby konkursu „wypożyczyłaś”.

    Wydaje mi się, że to tego rodzaju tekst, który ma silnie grać na emocjach czytelników, a żeby było to możliwe, należałoby się w jakimś stopniu z głównym bohaterem utożsamić. Nie potrafię tego zrobić, ba!, nawet nie czuję, abym w pełni rozumiała motywację Ajruna. Są oczywiście zasygnalizowane powody, z których przystąpił do Mrocznych, ale mam wrażenie, że zbyt słabo. Jakby to był szkic, a nie w pełni rozwinięty tekst. Być może przeszkodą jest długość – przez to nie ma zbyt wiele czasu, by czytelnik sam poznawał Ajruna jako Mrocznego i mógł pewnych rzeczy się domyślić, bo rozumiem, że napisanie czegoś otwartym tekstem też nie byłoby zbyt dobre. Niedopowiedzenia są ciekawe, łopatologia już nie. Tyle że właśnie – mam wrażenie, że tutaj nie pojawiają się celowe niedopowiedzenia, tylko... jakby część ważnych informacji została od tekstu głównego odrąbana tasakiem, aby nie zajmowała zbędnie czasu antenowego.

    Wybuchów i szybkiej akcji nie ma, co mi nie przeszkadza, lubię czytać, jak ktoś rozbebesza swojego bohatera i pławi się w jego emocjach, ale tutaj mój głód poznawania uczuć został zaspokojony jedynie częściowo. Ucieszyłabym się, gdybyś więcej, hm, popsychologizowała. ;)

    Ian i dwie kobiety, matka i Elody, pierwsza tylko wspomniana, druga pojawiająca się na planie, ale według mnie lepiej została przedstawiona ta pierwsza. Wydaje mi się, że o więzi Iana z matką dzięki temu opowiadaniu mogłabym coś powiedzieć, a za to o Ianie i Elody? Ponoć ją kocha, ale to przedstawione jest jako taka oczywistość, dla mnie pobrzmiewa to sucho, trudno mi uwierzyć w wiarygodność uczucia, bo, cóż, właściwie wiele o tym wszystkim nie wiem. No i te słowa Iana brzmią dla mnie zbyt pompatycznie...

    Podoba mi się budowa tekstu, rozpoczęcie od Iana w toalecie, który dopiero szykuje się do ataku, ale zanim go wykona, musi przejść przez wszystko od początku. Dość techniczny opis Iana przy umywalce (ale jak CERA może zetknąć się z wodą? :D Raczej ciało...) ładnie kontrastuje z tymi bardziej emocjonalnymi akapitami. Czytało mi się szybko i łatwo, pokład wspaniały. Tak sobie myślę, że większość moich zastrzeżeń wynika z tego, że tekst jest krótki, więc poruszane wątki nie mogą być rozwinięte... Bardzo lubię miniaturki, tylko że ich trudność kryje się w tym, że każde wyrażenie, a nawet słowo, powinno nieść za sobą jakieś znaczenie, a to, co w czymś dłuższym można upchnąć w kilku akapitach, tutaj nierzadko należy zmieścić w jednym zdaniu, a tworzenie takich wieloznacznych i wciąż sensownych prostym zadaniem nie jest. W twoim opowiadaniu tego mi zabrakło.

    OdpowiedzUsuń
  8. [ A ja jestem ciapą i nie zauważyłam podkładu. ;-;
    Po przesłuchaniu stwierdzam jednak, że znakomicie oddaje klimat opowiadania. Doceniam bardzo, bardzo - nie wszyscy autorzy mają zdolność dobierania tła stosownego do nastroju historii c: Ja sama dlatego przeważnie po prostu nie wrzucam podkładu, chyba, że naprawdę coś mi bardzo podpasuje. W tym przypadku się nie zawiodłam c:
    Wyłapałam kilka błędów - przecinków i nie do końca poprawnie sformułowanych zwrotów, ale niech rzuci kamieniem ten, kto jest nieomylny. Nawet najlepszym się zdarza, a nie były to raczej wpadki, które biły po oczach, więc nie będę się teraz nad nimi rozwodzić.
    Jeśli miałabym się natomiast czegoś doczepić, to, o dziwo, byłyby to dialogi. W Twoim opowiadaniu rozmowa między dwójką bohaterów była tak naprawdę... hm. Monologiem? :C Zdecydowanie dominowała tutaj postać Iana - czemu się nie dziwię, bo to on gra tutaj główną rolę - lecz odrobinkę zabrakło mi jednak w tym wszystkim wypowiedzi Elody. Wiem, że to nie Twoja postać i bardzo trudno się takimi kieruje, jednak pozostawiłaś mi pewien niedosyt. Konwersacja była niepełna i niestety troszkę na tym straciłaś - na pewno sceny były deczko mniej dramatyczne. Mam nadzieję jednak, że szybko zaspokoisz mój głód na to całe cierpienie i rozpacz, ponieważ opowiadanie miało również sporo mocnych stron.
    Całość czytało się bardzo leciutko. Przepływałam swobodnie między akapitami, zatracając się w tekście i nawet nie zauważyłam, kiedy dotarłam do końca. Przez praktycznie cały czas miałam dreszcze. Baaardzo podoba mi się sposób w jaki oddajesz emocje postaci. (Dlaczego tak mało Elody? ;-; Cierpię.) Cóż mogę więcej powiedzieć?
    Liczę na kolejne notki od Ciebie, bo mimo moich uwag, Twój styl ogromnie przypadł mi do gustu. Opowiadanie miało głębię przekazu i do samego końca nie straciło swojego klimatu. Zostawiam Ci więc dużą okejkę i trzymam za Ciebie kciuki w konkursie. :)
    Nawet konkurencji przyda się doping <3
    Powodzenia! ]

    OdpowiedzUsuń
  9. Dodałam swoją notkę, więc teraz mogę nadrabiać zaległości. Nie spodziewałam się, że już za pierwszym przeczytanym opowiadaniem natknę się na motyw poruszony również u mnie, przez co zaczęłam być na siebie zła, że jednak nie przeczytałam opowiadań przed napisaniem swojego. No, ale trudno się mówi. :) Mam nadzieję, że nie będziesz miała mi tego za złe. Opowiadanie ciekawe, choć jak dla mnie troszkę za krótkie i zbyt mało rozwinięte. Mam dokładnie to samo zastrzeżenie co ktoś u góry, a propos mało rozwiniętej relacji Iana i Elody. Chciałabym poczytać o nich więcej. Ogólnie notka na plus, życzę powodzenia w konkursie i podziwiam za idealne dobranie cudownego podkładu! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dodałam swoją notkę, więc teraz mogę nadrabiać zaległości. Nie spodziewałam się, że już za pierwszym przeczytanym opowiadaniem natknę się na motyw poruszony również u mnie, przez co zaczęłam być na siebie zła, że jednak nie przeczytałam opowiadań przed napisaniem swojego. No, ale trudno się mówi. :) Mam nadzieję, że nie będziesz miała mi tego za złe. Opowiadanie ciekawe, choć jak dla mnie troszkę za krótkie i zbyt mało rozwinięte. Mam dokładnie to samo zastrzeżenie co ktoś u góry, a propos mało rozwiniętej relacji Iana i Elody. Chciałabym poczytać o nich więcej. Ogólnie notka na plus, życzę powodzenia w konkursie i podziwiam za idealne dobranie cudownego podkładu! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. No, dobra… To w końcu ruszyłam dupę i przyszłam skomentować, bo przeczytane już miałam jakiś czas temu. Chyba za bardzo się wczułam w rolę Matthew i jak to czytałam miałam tylko jedną reakcję > klik Jaki ten chłop niezdecydowany… Najchętniej to bym mu skopała dupę za to, że wgl się wahał. A będę zły, bo tak jest bardziej poetycko. Co za typ głupi. No, sorka, ale kto by tak zrobił? xD na pewno nie ja! Ja czytałam fragmenty o miłości do Elody to prawie jak pornos i to jeszcze z własną siostrą na ekranie! Ble! Odpierdziel się Ajrun od niej! Ale ale od początku. Nie kumam o co chodzi z tym przyjacielem jugolem. Rozumiem, ale dlaczego nie ma wyjaśnione co też on zrobił Ianowi, że teraz nie ma serca i wszystkich nieczystych (hehe) ma gdzieś? To mnie nurtuje najbardziej ze wszystkiego. Potem golluming z samym sobą do lustra… Faajnie. Czyżby początek schizofrenii, Ajrun? Hmmm? W sumie to się śmiałam z niego jak to czytałam XD taki rozdarty i nieszczęśliwy jakby ktoś go do tego zmusił, a nie sam o tym decydował. – Jeżeli ja jej nie mogę mieć, nikt nie może jej mieć – Ajrun, bitch. Pliiiz. Co Ty myślisz, że jesteś jeden na milion? Otóż nie. Pod koniec czekałam, aż rzuci tę avadę, bo się z tym męczył jak nie wiem. I tak wiemy, że jej nie zabił, bo to tylko opowiadanie xD język spoko, tylko za bardzo ckliwy jak dla mnie, ale pewnie to dlatego że dotyczyło takiego tematu a nie innego. na wytykanie błędów jestem za leniwa. Na koniec i tak wyskoczył Matt z żyletką, podciął mu gardło i tak narodził się Sweeney Todd. Dziękuję bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  12. Zacznę od minusów: ciągle gdzieś brakowało przecinka lub pojawiał się zupełnie niepotrzebnie, co bardzo utrudniało czytanie. Szkoda, że historia jest taka spłycona, właściwie jednowątkowa. Widać, że opowiadanie miało poruszyć: tak bardzo dużo jest w nim emocji... może nawet za dużo.
    Plusy: fajnie, że pokazałaś jego moralne dylematy, to że on tak naprawdę nie wie, co chciałby zrobić. Za lekkość przy czytaniu oczywiście też duży plus. Największy plus za zakończenie! Daje to możliwość kontynuowania historii... chociaż nie wiem, czy ktoś tak bardzo wrażliwy i niepewny jak Ian poradzi sobie z myślą, że prawie zabił swoją miłość ;)
    Powodzenia!

    Thomas Spencer

    OdpowiedzUsuń