GRYFFINDOR - (od września znów) VII - CHÓR, QUIDDITCH, KOŁO ONMS - ASTRONOMIA, TRANSMUTACJA, ZAKLĘCIA - PÓŁKRWI
Zimą zniknął zupełnie tak samo, jak pojawił się znów w połowie czerwca. Nagle i niezapowiedzianie. Nie urósł przez ten czas, bo i tak już reprezentuje sobą niemalże dwa metry chodzącej sprzeczności. Wiedział, że przysporzy to problemów, a mimo to wyjechał. Wiedział, że sprawy skomplikują się jeszcze bardziej, a jednak wrócił. Z biegiem czasu zmienił się jego bogin. Julien głośno mówić o tym nie zamierza, choć nadal odczuwa wcześniejszy dyskomfort związany z patrzeniem w dół z wieży astronomicznej. O wiele bardziej woli patrzeć w górę, bo gwiazdy nadal są jego oczkiem w głowie.
Przed samym sobą twierdzi, że wrócił poukładać bałagan, jaki po sobie pozostawił, ale tak po prawdzie, nikt nigdy nie widział Juliena układającego jakiekolwiek porozrzucane przez siebie klocki. Poczynił kroki, które jedynie mają sprawić wrażenie zaprowadzonego porządku. Zrezygnował z koła ONMS, bo zwierzęta i tak przed nim uciekały, a zamiast nucić pod nosem, w końcu trafił do chóru. Nie przestał jednak brzdąkać na gitarze, czarować koleżanek i załatwiać sobie tym samym dodatkową porcję ciasta. Wciąż opowiada niestworzone historie, robiąc to w sposób tak zajmujący, że sam nie wiesz już co jest prawdą, a co kłamstwem w żywe oczy. A gdy już Ci naopowiada i się rozejdziecie, to orientujesz się, że i tak nie dowiedziałeś się, co działo się z nim przez ostatnie pół roku.
Stara się nie patrzeć sobie w oczy, bo wie, że choć dobre ma chęci, to brukuje nimi piekło nie tylko sobie, ale i najbliższym. Bo choć jego patronusem jest wielkouchy fenek, to chłopak nadal nie potrafi słuchać. Wciąż uśmiecha się promiennie, wesoło, niemalże uspokajająco i masz wrażenie, że serce ma na dłoni, a on w Twoich oczach widzi przede wszystkim swoje odbicie. Pomoże Ci z ogromną chęcią i zapałem, ale zapamięta sobie dokładnie, jeśli Ty nie pomożesz jemu. Obiecuje i zapomina, po raz kolejny obiecując poprawę. I karci siebie w duchu za każde kolejne, drobne przecież kłamstwo, tak łatwo dając się wciągnąć w kolejne. Oto przed Państwem, charyzmatyczny bajkopisarz i człowiek emocjonalna demolka w jednym, który przecież nie jest ani tak zły, ani tak dobry, na jakiego wygląda.
He was the local version of Robin Hood, the Davy Crockett of Deanna. The Local rumor mill had it he was so good he could find the missing day in a leap year. Once, so the story goes, he even found a missing sock.
Dla tej, co tęskni najmocniej. Julien nie gryzie, nie połyka też w całości.
Byłe i obecne przyjaźnie, koleżanki do oczarowania, wrogowie i co Wam tam
jeszcze do głowy przyjdzie. / hate2609@gmail.com / buzia: Donal Skehan
[Hej! Mam dziwne wrażenie, że nasze postaci mają ze sobą naprawdę sporo wspólnych rzeczy. Począwszy od tajemniczego zniknięcia na parę miesięcy, poprzez ciągły uśmiech na twarzy skończywszy na demolce emocjonalnej.
OdpowiedzUsuńOstatnie oczywiście to mój faworyt :)
Jeśli masz chęci na pomieszanie Julienowi w życiu zapraszam do Zoe ;) ]
Zoe Mess
[ Brzmi to naprawdę ciekawie. Coś zaraz wymyślimy. Tylko kwestia jest teraz tylko jedna. Poznali się przed czy po przemianie Zoe? Myślę że po byłoby nieco ciekawiej. Tym bardziej że ta sprzeczność uczuć tak mi się podoba. Obydwóm namieszamy w głowach tym zestawieniem. ]
OdpowiedzUsuńSchowała się za powiekami zaciskanymi niemal z trudem, ale było to działanie tak bezcelowe jak ukrycie się za cienkim, przezroczystym materiałem w miejscu, obok którego każdy przed kim się uciekło, przechodzi przynajmniej kilka razy. Jednak ona nie była gotowa na to by zmierzyć się z ciekawskim wzrokiem otaczających ją znajomych, choć paradoksalnie, mimo że podobno ich obawiała się najbardziej, to przede wszystkim przed Julienem się teraz chowała. Nie zniosłaby rozczarowania widocznego w jego oczach. A może złości? Może smutku?
OdpowiedzUsuńBała się tego, dokładnie tak samo jak bała się wszystkiego co nowe, co razem z tym związkiem miało stać się elementem jej życia. Obawiała się spleść publicznie swoją dłoń z jego, jakby wzrok kogokolwiek innego miał te dłonie rozłączyć. Obawiała się skraść mu pocałunek na szkolnym korytarzu, bo to odebrałoby mu znaczenie. Obawiała się przyznać, że jest jego, bo może ktoś zaraz roześmiałby się jej w twarz i powiedział, że to niemożliwe i nie da rady, bo za bardzo boi się wszystkiego, żeby była w stanie znieść tyle uczuć. Było to oczywiście prawdą, ale z pominięciem bardzo ważnego faktu, który Julii bardzo trudno było sobie uświadomić – że bez Juliena wcale nie będzie jej lepiej, nie będzie bać się mniej, a może przestać wyłącznie dzięki niemu i kiedy on będzie obok, a jego dłoń nie ucieknie jej dłoni i każdego dnia będzie jej swoją obecnością przypominał, że warto. Jednak to nie był jeszcze ten moment, w którym wszystko by zrozumiała. Teraz chciała z nim być w tym pół-realnym świecie, a w rzeczywistości udawać, że wcale nie jest, bo na razie nie widziała innej opcji.
Słysząc, że Julien zaczął zbierać swoje rzeczy, oderwała lędźwie od blatu i z lekko spuszczoną głową odwróciła się, by również zacząć się pakować. Wrzucała go torby ostatnią rzecz, kiedy chłopak w końcu się odezwał. Spojrzała więc na niego bardzo niepewnie i choć widok jego uroczego uśmiechu rozgrzał ją nieco od środka, jej twarz wciąż wyrażała wyłącznie dyskomfort i zmartwienie.
– Gratulacje. – mruknęła ledwie słyszalnie i odruchowo odskoczyła do tyłu, gdy sięgnął do jej włosów, by je rozczochrać. Zamordowała go spojrzeniem na wszelki wypadek, a potem lekko uniosła kąciki ust, sama zaskoczona tym, że chociaż przez moment udało jej się zdobyć na zachowanie, które każdy kto ją zna mógłby nazwać normalnym.
Na jego pytanie pokręciła jednak głową, bo dla niej to było zdecydowanie za dużo jak na jeden dzień.
– Nie, muszę porozmawiać z profesorem na temat projektu, który przygotowuję na koło. Mam wątpliwości co do doboru kociołka, temperatura wody też wydaje się nie pasować, generalnie utknęłam. – kłamała jak z nut. W dodatku beznadziejnie, ale zanim Julien zdążył cokolwiek odpowiedzieć już rzuciła mu szybkie „do zobaczenia” i ruszyła w kierunku profesora, licząc że po drodze uda jej się wymyślić jakiś problem, który ma sens.
Julia
[Jest bardzo dobrze, proszę się nie martwić :) Ja za to muszę sobie przypomnieć o co temu dziewczęciu chodziło, bo teraz trochę jeszcze nie ogarniam :/ ]
[Cześć pączku ♥ niedługo dostaniesz ode mnie mnóstwo wiadomości :D]
OdpowiedzUsuń[ Może być ognisko jak najbardziej. Mogę zacząć tylko jak by miały wyglądać ich relacje? Oczywiście wiadomo, że ze strony Zoe to zwykła znajomość dla utrzymania przykrywki, ale patrząc na to gołym (normalnym) okiem to przyjaciele? Patologiczna przyjaźń z milionem dram spowodowanych niezrozumieniem swoich wzajemnych intencji? ]
OdpowiedzUsuńZoe
[A co ty na to, żeby zrobić z nich byłych przyjaciół od gwiazd? Zawsze spotykaliby się na Wieży Astronomicznej, robili mapy gwiazd. Na początku roku, tuż po śmierci siostry Millie, dziewczyna przychodziłaby coraz rzadziej, byłaby mało rozmowna, aż w końcu po pogrzebie matki kompletnie przestałaby przychodzić - to mniej więcej zbiega się z jego zniknięciem z tego co widzę. Możemy akcję wątku zacząć jakoś właśnie teraz jak wrócił. Millie mimo że stała się obojętna dla jakichkolwiek relacji z uczniami Hogwartu, po powrocie Juliena na pewno chciałaby jakoś z nim porozmawiać o jego nieobecności. Zaczęłaby przychodzić znowu żeby się z kim spotkać, ale przede wszystkim, żeby zbliżyć się do swojej ludzkiej natury, w obliczu wszystkich jej myśli dookoła pozostania już na zawsze pod postacią geparda.
OdpowiedzUsuńPasuje ci takie podłoże? :) W razie co wprowadzaj zmiany!]
Millie
[Cześć! Wpadam trochę spóźniona, żeby przywitać miłego pana. Niestety ze smutkiem muszę przyznać - mimo że pan taki miły i w ogóle, to nie ma nawet cienia szansy, żeby Barbara oddała mu swój deser. I nie przekona jej nawet brzdąkanie na gitarze czy branie na litość przy jakichś połamanych kończynach. Witam cieplutko, życzę masy weny i jeszcze więcej czekoladowego ciasta!]
OdpowiedzUsuńBond.
Daniel czuje się zagrożony
OdpowiedzUsuń