21 października 2015

Pozbaw mnie twarzy

TEKST ZAWIERA WULGARYZMY!
______________________________________


Śniło mi się, że znowu byłam na korytarzu, wtedy, tamtego wieczoru.
W moim śnie patrzyłam na ciebie i na tego dupka.
Nienawidziłam go i to uczucie mnie przerażało. Nigdy nie przypuszczałam, że jestem zdolna do tak głębokiej nienawiści.
To się zaczęło, kiedy zobaczyłam w twoich oczach... zmęczenie.
Stałam za jego plecami. Nie mógł mnie dostrzec, ale ty tak.Wszystko było jak wtedy.
Nasze spojrzenia się skrzyżowały. I, tak jak wtedy, ten kretyn to zauważył.
Tylko, że w moim śnie nie pozwoliłam mu podnieść na ciebie ręki.
W moim śnie, kiedy zamierzał cię uderzyć, ja odciągnęłam go na bok. A potem złapałam twoją dłoń.
I zabrałam gdzieś daleko.
W moim śnie byłam silna i odważna.
Żałuję, że nie umiałam być taka w rzeczywistości.

- Nie, proszę - jęknęła Olivia, kiedy jeden z Mrocznych szarpnął ją za włosy, zmuszając by wstała. Strach paraliżował ją; ledwie pięć minut wcześniej trzymała za rękę Isaaca, uciekając wąskimi korytarzykami. Dwadzieścia minut temu, tkwiąc w stanie błogiej nieświadomości oboje obściskiwali się w opustoszałych lochach. Teraz ona była tutaj, w towarzystwie jednego, rosłego mężczyzny w czarnych szatach, a dwóch pozostałych zniknęło wraz z Merchantem. Dziewczyna nie mogła opanować drżenia, po policzkach płynęły jej łzy.
Isaac, Isaac, tłukło się w głowie Olivii. Myśli podskakiwały nerwowo jak piłeczki, odbijając się od ścian.
- Wstawaj! - Warknął mężczyzna, celując różdżką między jej oczy. Wardhill, przełykając wielką kulę strachu, z trudem stanęła na miękkich nogach. Mroczny z satysfakcją uniósł kącik ust, obserwując ją uważnie. Serce Olivii waliło jak oszalałe.
Boże, zaraz mnie zabije.
On jednak obszedł ją dookoła, z wyraźnym zadowoleniem przyglądając się nastolatce. Podobała mu się ta niewinność, uległość; ten lęk działał na niego pobudzająco.
- A teraz powiedz mi, piękna - zamruczał, przysuwając się do dziewczyny. - Zależy ci na tym twoim chłoptasiu, prawda?
Olivia poczuła, jak krew odpływa jej z policzków. Miała mdłości, przerażenie boleśnie ścisnęło jej żołądek w supeł. Przytaknęła. W powietrzu czaiła się zapowiedź koszmaru.
- A więc, maleńka, na pewno zgodzisz się z tym, że powinnaś być grzeczną dziewczynką? Sama rozumiesz, kochanie - jego uprzejmość okraszona była sporą dawką czarnej słodyczy - w przeciwnym razie może mu się stać coś złego.
Mówiąc to, uśmiechnął się perfidnie, zadowolony z efektów swojej metody. Dziewczyna zadrżała, jak gdyby jego głos niósł ze sobą lodowaty chłód. Jej strach napawał go satysfakcją. Podniecał. Wardhill opuściła głowę, wbijając wzrok w brudną posadzkę. Czuła się potwornie obnażona i bezbronna. Mężczyzna najpierw podrzucał w powietrze, a potem łapał jej różdżkę - nie zauważyła nawet kiedy ją zabrał.
- Rozumiesz?
Skinęła głową, patrząc w ziemię.
W następnej sekundzie każdy skrawek jej ciała rozdarł przeszywający ból. Facet używał wyłącznie magii niewerbalnej; upadła na podłogę, załamały się pod nią kolana. Nie mogła złapać tchu, coś wyrwało ją z rzeczywistości. Wszystko docierało do niej z daleka, jakby przesłonięte było gęstą mgłą. Ktoś przeraźliwie krzyczał. Olivia miała wrażenie, że popękały jej żyły i gorąca krew plami teraz podłogę. Wnętrze paliło żywym ogniem, wydawało się zdarte do czerwoności i zanurzone w płomieniach. Dopiero, kiedy mężczyzna opuścił różdżkę, wrzask ucichł i dziewczyna zdała sobie sprawę, że wydobywał się z jej własnych ust.
- Rozumiesz? - Powtórzył pytanie, uśmiechając się słodko.
- Tak - wyszeptała, mocno zaciskając powieki.
- To dobrze - posłał jej ironicznie wyrozumiałe spojrzenie. - Bo to znaczy, że jesteś mądrą dziewczynką i na pewno będzie nam się miło współpracować.
Obłudnym gestem pogładził ją po włosach. Nie próbowała w żaden sposób zareagować. Martwiła się o Isaaca i nie wiedziała, czego chce od niej ten facet. Dlaczego wybrał właśnie ją?
Nieproszone wspomnienia nagle wróciły do niej ze zdwojoną siłą.

Śniło mi się, że znowu klęczałam w tamtej łazience.
W moim śnie On był obok i czyjś głos szeptał mi do ucha, że to niedobrze. Że nie powinno Go tam być.
Woda kapała z kranu... Jedna kropla, druga, trzecia.
Nic mnie nie bolało i to wydało mi się naprawdę dziwne. Ale poza tą jedną różnicą, wszystko było jak wtedy.
Tamtego okropnego, czarnego dnia.
Nienawidziłam Go i to uczucie mnie przerażało. Nie spodziewałam się, że jestem zdolna do tak głębokiej nienawiści.
Twoje małe ciało na białych płytkach. Patrzyłam to na nie, to na Niego i bałam się. 
Coś nadchodziło.
W moim śnie, zamiast bezczynnie się poddać, potrafiłam chwycić Cię w ramiona.
Wybiec na ulicę. Nie przeszkadzała mi ani krew, ani strach.
Bo w moim śnie byłam silna i odważna.
Żałuję, że nie umiałam być taka w rzeczywistości...

Pamiętała, że mimo panującego na zewnątrz upału, ona trzęsła się jak w gorączce. Przez okno widziała letnie, bezchmurne niebo i drzewa kołysane wiatrem. Tutaj, w łazience Micka i Sandy wyczuwało się nadciągające zło. Leżała bezwładnie na podłodze, niczym szmaciana lalka. Zakrwawiony niemowlak obok płakał rozdzierająco. Taka była zmęczona. Taka obolała!
On stał nad nimi i z zaciśniętą szczęką przyglądał się dziecku. Małe ciałko, chude i czerwone, na głowie kępka ciemnych włosów. Wyraźne rysy ojca.
- Emma - szepnęła Olivia, z trudem podciągając się do pozycji siedzącej. - Emma, dobrze?
Udało jej się stanąć na drżących nogach. Powoli, ostrożnie ruszyła w stronę małej. Musiała ją przecież umyć... Isaac nie poruszył się i nie zdjął wzroku z dziecka. Dziewczynę zaczął ogarniać niepokój.
Coś się stanie. Coś się stanie.
Emma nie przestawała płakać.
Zanim Olivia zdążyła zareagować, dziewczynka tkwiła już w ramionach Isaaca. Rzeczywistość załamała się nagle, suchy trzask zawisł między nimi jak pęknięcie cienkiej gałązki. Kontury rozmazały się, kolory wypłynęły spomiędzy wytartych linii. Serce Wardhill przyspieszyło, a potem zwolniło.
Wrzask ustał.
Świat się zatrzymał.
- Isaac, nie!

Mężczyzna zaśmiał się krótko i ochryple, uradowany wspomnieniami Olivii, którymi mógł sprawić jej dodatkowy ból - nie tylko fizyczny.
- Zaczynamy. Jak się nazywasz, malutka?
- Olivia - odpowiedź była słaba, cicha. - Olivia Wardhill.
- Dobra dziewczyna - pochwalił ją jak grzecznego psiaka, rozciągając usta w szerokim uśmiechu. - Czy mówi ci coś nazwisko Salander, Olivio?
Z wysiłkiem pokręciła głową.
- Nie.
- Na pewno? - W głosie Mrocznego zadźwięczała stal, zaraz jednak złagodził rysy twarzy. - Pomyśl, Olivio, może jednak sobie przypomnisz.
- Przysięgam! - Jęknęła, przełykając łzy. Nie podobał jej się sposób, w jaki wypowiadał jej imię. - Nie mam pojęcia, kto to jest.
Mężczyzna zacmokał z niezadowoleniem.
- To dziwne. Bo wiesz, moje kochanie, jakimś cudem wspomniała o tobie w jednym z listów. - Wyciągnął z kieszeni kilkakrotnie złożoną kartkę papieru i odczytał: "Widziałam dzisiaj Olivię Wardhill. Jest taka piękna... ale wciąż przebywa z tym dupkiem. Na jej szyi widniał ciemny siniak. Czy mogę ją uratować? Nienawidzę tego skurwiela."
Skończywszy, wsunął skrawek z powrotem do kieszeni, posyłając Krukonce stanowcze spojrzenie.
- Znasz ją - powiedział twardo. - Wygląda na to, że twój chłoptaś nie jest takim ideałem, co? Nieładnie kłamać, dziecinko.
- Błagam. - Olivia złożyła dłonie jak do modlitwy, wyciągając je w kierunku Mrocznego. - Ja naprawdę nie wiem o co chodzi...
- Mów prawdę! - Syknął, ostrzegawczo wyciągając rękę, w której trzymał różdżkę. - Bo będzie z tobą źle!
Skuliła się na podłodze, jak gdyby próbowała osłonić ciało przed rzucanymi zaklęciami. Mężczyzna z niezadowoleniem zmarszczył brwi. Chwycił ją za ramię i szarpnął, podrywając Olivię w górę. Nie mogła ustać na nogach; nieznajomy z całych sił popchnął ją w stronę ściany. Dziewczyna poleciała do przodu, wyciągając ręce, by uratować się przed upadkiem. Kruche kości nie były w stanie jej utrzymać; ciszę rozdarł nieprzyjemny trzask. Resztką sił powstrzymując się od wrzasku, Olivia schowała złamany nadgarstek za siebie.
On jednak to zauważył i ruszył w jej stronę z ohydnym uśmiechem wymalowanym na twarzy.
- Pokaż - zażądał, nachylając się nad nią. Pokręciła przecząco głową.
Nie.
- Rób, co mówię! - Warknął, łapiąc ją za rękę. Przejechał palcem wokół złamanej kości, jakby był zafascynowany swoim osobliwym dziełem. Znienacka mocno ścisnął nadgarstek Olivii, tak, że dziewczyna jęknęła z bólu. Miała wrażenie, jakby wbijał w nią miliony igieł.
- Przestań, przestań! - Jej histeryczne błaganie rozniosło się echem po całym korytarzu. - Proszę...
- Boli cię? - Spytał, przysuwając twarz do jej twarzy. Mówił bardzo cicho, jednak jego głos nie brzmiał przez to ani odrobinę przyjemniej. Wardhill przytaknęła, przygryzając wargę. Oddychała z trudem.
- Więc krzycz - szepnął jej wprost do ucha, zwiększając uścisk. I Olivia krzyczała, krzyczała jak tylko mogła najgłośniej, byleby tylko ją puścił.
Nic z tego nie rozumiała.
- Kurwa, co ty robisz?! - Czarnowłosa postać w glanach pojawiła się nie wiadomo skąd i wycelowała różdżkę w mężczyznę. - Zostaw ją, no już!
Uśmiechnął się pod nosem, zostawiając Krukonkę w spokoju. Wstał. Jego twarz, skierowana ku niespodziewanie przybyłej jaśniała czystym szczęściem.
- Proszę, proszę - zagadnął szyderczo. - Nasza zakochana we własnej osobie. Midnight Salander, czyż nie?
Zerknęła na niego, chwilowo zbita z tropu.
- Szukałem cię - dodał, wyraźnie zadowolony.
- Po co? - Spytała chłodno Midnight, odsuwając się na odległość ramienia. Zlekceważył ją, wciąż idąc w jej stronę.
- Jesteś córką Runy Jansson, prawda?
- Dlaczego tak uważasz?
- Och, kochanie - mężczyzna wybuchnął krótkim, ironicznym śmiechem. - Ja to  w i e m.
- Pierdol się - Salander zdecydowanie nie miała zamiaru niczego mu ułatwiać. - Słyszysz? Pierdol się.
- Co z tobą, Middie? - Zmrużył oczy i wyczekująco rozłożył ręce. - Nie chcesz poznać historii swojej rodziny?
- Nie wierzę ci. - Jedno szybkie spojrzenie w stronę Olivii pozwoliło Midnight upewnić się, że dziewczyna - choć wyczerpana - z całą pewnością żyje. Ślizgonka odetchnęła z ulgą.
- Jesteś taka podobna do matki.
- Zostaw mnie w spokoju! - Wrzasnęła na niego, wciąż trzymając go na celowniku. - Czego chcesz?
- Ależ skarbeńku - Mroczny pokręcił głową z udawanym niedowierzaniem. - To ty powinnaś mieć interes do mnie. Myślałem, że zależy ci na historii rodziców.
- Nie wierzę ci - powtórzyła z uporem, chociaż, wbrew jej samej, słowa mężczyzny zaczęły ją ciekawić.
- Nie to nie - wzruszył ramionami, jak gdyby cała ta sytuacja kompletnie go nie obchodziła. Uśmiech nie schodził z jego twarzy. Przekrzywił głowę i przyglądał się czarnowłosej badawczo.
- Nadal się z nimi cackasz, Henry? - Dobiegł ich głos z końca korytarza.
- Nasze maleństwo niestety nie chce słuchać - Henry zacmokał niecierpliwie, odwracając się w stronę drugiego mężczyzny w czarnej pelerynie. Na plecach miał wielkie, kanciaste M.
- Nie wierzę - powtórzyła Midnight na wszelki wypadek. - Najpierw udowodnijcie, że mogę wam zaufać. Puśćcie ją - podbródkiem wskazała na Olivię, która wciąż bezwładnie leżała na podłodze. Była otępiała z bólu i strachu.
- Och, twoja mała kochaneczka nie jest nam już do niczego potrzebna.
- Dobrze więc. Słucham, a potem dajcie mi święty spokój - warknęła na nich, nie mając pojęcia, dlaczego są dla niej tacy pobłażliwi.
Zanim zdecydowała się wkroczyć do akcji, przez chwilę z bijącym mocno sercem czekała, oparta o ścianę po drugiej stronie i słuchała tego, co wyprawiał Henry z Olivią. Jego chore zapędy wprawiły Midnight we wściekłość.
- Twoja matka była niesamowicie zdolną czarownicą z czystokrwistej rodziny - zaczął Mroczny, przechadzając się w tą i z powrotem. - Parę lat młodsza od nas, planowała się przyłączyć po ukończeniu szkoły - tutaj uśmiechnął się paskudnie w stronę dziewczyny. - Ale szkoły nie ukończyła.
- Wpadła z tym mieszańcem - dodał drugi mężczyzna, krzywiąc się z niesmakiem. Salander poczuła, jak złość wzbiera w niej na nowo. Nie była, jak niektórzy mieszkańcy Domu Węża, uprzedzona do czarodziejów, którzy nie pochodzili z linii czystokrwistych rodów, co więcej - szczerze gardziła takim podejściem do ludzi. Według niej każdy człowiek powinien mieć szansę zaczynać od zera, a nie od etykietki szlamy czy mieszańca.
- Zamknij się - warknęła.
- W tamtą zimową noc, kiedy się urodziłaś, podrzuciła cię tym pieprzonym mugolom, Salanderom, a potem popełniła samobójstwo - dokończył Henry, niezrażony jej irytacją.
- Mogła podrzucić cię nam - jego towarzysz zaśmiał się obleśnie. - Byłaby z ciebie niezła maszyna do zabijania.
- To jednak w żadnym wypadku nie jest niepodważalne - stwierdziła Midnight, całkiem pewna siebie. - I nie wyjaśnia, dlaczego chcieliście mnie znaleźć. Czego wy dwaj, kurwa, chcecie?
- Nie wiesz? - Mężczyzna uniósł głowę, spoglądając jej prosto w oczy. - A myślałem, że taka mądra z ciebie istotka...
Błysnęło zielone światło.
Czarne włosy rozsypały się na podłodze, tworząc wokół jej głowy ogromny okrąg.
Olivia Wardhill płakała w kącie.
Jej już nie było.
___________________________________
konkurs: III wojna
liczba słów: 1926
przepraszam za błędy i za wszystko. nie zjedzcie mnie. :c

8 komentarzy:

  1. Ogólnie tekst czyta się naprawdę przyjemnie, tylko te wulgaryzmy jakoś mi nie pasują. W sensie takim... Mam wrażenie, że są one odrobinę wymuszone. Dlaczego odnoszę takie wrażenie, nie mam pojęcia. Poza tym nie wyłapałam żadnej literówki, ani większych błędów, które utkwiłyby mi w pamięci. Całość czyta się naprawdę przyjemnie. Chociaż muszę przyznać, że najbardziej podobały mi się fragmenty dotyczące relacji Olivia - Isaac! No i... Chyba więcej o tej godzinie nie zdołam z siebie wyciągnąć. Ogólnie, to mi się notka podoba.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, serio. Nie wiem, jak to zrobiłaś, ale ja czytałam to z zapartym tchem, bijącym szybko sercem i z wymalowanym spięciem na twarzy. Kilkakrotnie wracałam na górę, by poskładać z fragmentów wspomnień logiczną całość, i chyba mi się to udało, bo nie mam żadnych pytań.
    Tu nie ma pieprzenia o bzdurach, tu się znajduje kwintesencja akcji. Zgrabnie połączone historie dwóch postaci, których charaktery są tak odmienne, że nie da rady ich ze sobą pomylić. Dreszcz mnie przechodził za każdym razem, gdy Mroczny się odzywał, nawet minimalna wzmianka o nim wywoływała u mnie obrzydzenie (myślę, że to był zabieg celowy). A kiedy już myślałam, że wszystko się skończy i dasz mi odetchnąć, ten parszywy stwór zabił Salander! Mówię Ci, przez te dziesięć minut lektury zwiększyły się moje szanse na dostanie zawału.
    Nie szukałam błędów, tak się zaczytałam. Wszystkie wulgaryzmy wplecione były zupełnie naturalnie, oddają charakter dziewczyny i nie przeszkadzały mi kompletnie.
    Ogólnie to chyba mój faworyt w konkursie. I przestań marudzić, że nie umiesz pisać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Notka naprawdę przyjemna w odbiorze, dzięki przewadze ciekawie napisanych dialogów akcja staje się jeszcze dynamiczniejsza, a to na plus. Z drobnych błędów wyłapane tylko: zależy ci na historii rodziców, tu można by dodać na poznaniu historii, jeśli taki był kontekst wypowiedzi. Co do kwestii technicznych, dobrze jest wstawiać akapity, ale tutaj ich brak nie wpłynął na czytanie tekstu ani go nie utrudnił. Udało się ładnie wpleść w całość dwie odrębne historie Olivii i Midnight, chociaż nie wiadomo tak do końca co je łączyło, zwłaszcza że zginęła Salander, która jak wydawało się na początku, postawiona była lepiej niż Wardhill w oczach Mrocznych.
    Powodzenia w konkursie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem czepliwa z natury, to i tu się poczepiam, mianowicie zabrakło mi akapitów i dialogów pisanych od myślnika (Ty używasz u siebie dywizów, mam jakieś spaczenie i bardzo mnie to wkurza). Ale oprócz tego to same ochy i achy.
    Opowiadanie ma w sumie jedną wadę - jest za krótkie! Bardzo, bardzo mi się podobało, dialogi są poprowadzone tak, że faktycznie czuje się tę atmosferę. Umiesz wzbudzić w czytelniku uczucia względem bohaterów, a przynajmniej u mnie wywołałaś. No i opis scen z Isaaciem, rozpływam się po prostu.
    Pisz więcej, bo narzekasz, że nie umiesz, a umiesz i to bardzo dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  5. [ To ja się przyznam bez bicia, że nie do końca ogarnęłam sedno tej historii... :'')
    No bo... Nie łapię do końca tego powiązania tych dwóch pań. I tak w sumie... Nie rozumiem xD W sensie... Nie wiem, może to mój mózg po prostu, bo przedmówcy zrozumieli przeważnie w 100%, ale... Dobra, nieważne, to tylko szczegóły.
    Ogólnie sam zamysł opowieści mi się bardzo podoba. Lubię Twój styl pisania i przyznam szczerze, że ogromnie się wciągnęłam. Nie zorientowałam się, że to już koniec! Jak dla mnie minusem była jedynie długość, bo ani wulgaryzmy, ani brak akapitów mi kompletnie nie przeszkadzały. Sądzę, że gdybyś może bardziej to wszystko rozwinęła, stałoby się to bardziej przejrzyste. W sumie moje rozważania na temat tej historii, to głównie seria domysłów i wnioskowań, ale to również ma w sobie jakiś urok. Feel like Sherlock.
    Tak, czy tak daję Ci ogromną okejkę za pomysł i styl, którym mnie urzekłaś. Życzę powodzenia w konkursie! C: Konkurencja konkurencji też może, a co! <3 ]

    OdpowiedzUsuń
  6. Wydaje mi się, że zbyt wiele historii chciałaś upchnąć w tak krótki tekst, przez co żadna nie została opowiedziana od początku do końca i przez co tak naprawdę nie można było poznać żadnego z bohaterów. Było mi całkowicie obojętne, co się stanie z Olivią, zamordowanie Salander nie zrobiło żadnego wrażenia. Kompletnie też nie rozumiem zachowania Henry'ego, ten Mroczny chyba inteligencją nie grzeszył, to raz, a dwa... nie wierzę, że którykolwiek z nim decydowałby się na taką szopkę tylko po to, aby zabić byle dziewczyną. (Wiem, była historia jej rodziny, ale to zbyt mało przekonujące jak na wiarygodny motyw.) To się działo w czasie Halloween? Eee, myślę, że Mroczni wbili do Hogwartu w konkretnym celu, którym nie było schwytanie jakiejś uczennicy w klatce, a więc raczej nikt by się nie rozdzielał i nie czaił. Raczej, jakby nadarzyła się okazja, ktoś by po prostu natknął się na Salander w czasie walki i po prostu ją zabił. Ale żeby chwytać inną uczennicą, coś tam jej gadać i liczyć, że z jej powodu przywędruje inna dziewczyna? Jak na moje oka jest to mocno naciągane...

    OdpowiedzUsuń
  7. Historia skupiła się praktycznie na dwóch osobach, a trochę szkoda... nie ma całego tło, jakichś wojennych działań. Tak jak ktoś powyżej, nie bardzo rozumiem, dlaczego Mrocznym miałoby zależeć na śmierci jakiejś jednej dziewczyny - pewnie dałoby się to jakoś uzasadnić, ale wyszło na to, że z jakiegoś powodu wiedzą o przeszłości dziewcząt i z jakiegoś powodu ich nienawidzą (z jakiego? Nie wiadomo.) Nie wiem też, po co ten pochyły fragment o śnie Olivii... Ale może to już tylko mój problem ze zrozumieniem tekstu.
    Ogólnie czytało się dość lekko, błędy (poza przecinkami) jakoś nie rzucały mi się w oczy. Powodzenia w konkursie!

    Thomas Spencer

    OdpowiedzUsuń
  8. Widziałam tutaj ogromny potencjał, niestety nie został on wykorzystany :c Nie było akapitów, nie wspominając już o niepoprawnym zapisie dialogów, lawirujące przecinki jednak nie rzuciły mi się w oczy. Za dużo dialogów jak na mój gust, za mało tekstu, który uskrzydliłby całość i sprawił, że naprawdę te dwa tysiące słów chwyta za serce. Pomysł był, ale szkoda, że nie pokusiłaś się o rozwinięcie go, bo zdecydowanie powinno ono mieć więcej słów, a przynajmniej rozwinięcie.
    Marcus Rothesay

    OdpowiedzUsuń