Zawsze wiedziałeś, że jest z tobą coś nie tak. Kiedy do jedenastego roku życia byłeś w ciągłych podróżach, myślałeś, że to przez to. Twoi rodzice powtarzali, że to ich wina, że nie dają ci przywiązać się do żadnego z miejsc. Ale to przecież Ty tak nie uważasz. Twój ojciec jest w końcu archeologiem, badaczem, to właśnie dzięki niemu zwiedziłeś pół świata. Mama uczyła ciebie i twoją bliźniaczą siostrę, jedyną osobę, do której byłeś przywiązany, wszystkich podstawowych rzeczy. Czytania, pisania, liczenia, historii. Bawiłeś się doskonale, dlaczego więc uważałeś, że to przez to?
Zawsze wiedziałeś, że jest w Tobie coś innego niż w rówieśnikach, do których udało Ci się w jakiś sposób zbliżyć. I podczas pobytu w Egipcie, kiedy to w pokoju hotelowym pojawił się wysoki mężczyzna, mówiąc o placówce kształcącej młodych czarodziejów, zganiłeś winę na to. Przecież magia jest winna tego, że czułeś się wyobcowany! Byłeś taki podekscytowany, że prawie nie zauważałeś, jak bardzo smutna jest twoja siostra. W końcu ona nie przejawiała żadnych zdolności magicznych. Ale Ty cieszyłeś się, bo dostałeś możliwość poznania kogoś takiego jak Ty.
Na początku było ci trudno się zaaklimatyzować w Szkolnych murach, ale powtarzałeś sobie, że to przez to, że Anise nie ma przy Tobie. Miałeś niewielkie problemy z poznawaniem rówieśników, aczkolwiek kiedy już Ci się udało, byłeś najszczęśliwszy na całej Ziemi, a wtedy zasypywałeś swojego nowego przyjaciela nowinkami z życia mugolskich dzieci. Przecież internet i konsola do gier wideo są takimi ciekawymi tematami! Nie wytrzymywali z Tobą zbyt długo. Dlatego zacząłeś uciekać do książek. Czytałeś dużo. Chłonąłeś wiedzę z ogromnym zaciekawieniem, coraz bardziej wdrażając się w realia czarodziejskiego życia. Zielarstwo stało się dla Ciebie czymś doskonałym, Eliksiry były tak cholernie ciekawe! Dołączając do chóru miałeś nadzieję, że poznasz kogoś z innego domu, kto jako pierwszy Cię polubi. Bo mimo wszystko cierpiałeś na brak przyjaciół.
Kiedy Twoja siostra zginęła wpadając pod samochód, mówiłeś, że się zmieniasz właśnie przez to. Wszystko Ci o niej przypominało. Kwiatek imieniem Leon stojący na parapecie. Jej kot, którego zabrałeś ze sobą do Hogwartu, żeby nie był smutny. Zacząłeś przywiązywać się do rzeczy codziennego użytku. Nazwałeś swój koc, nazwałeś komputer stojący w pokoju, nazwałeś nawet świnkę skarbonkę. Nie radziłeś sobie, do momentu, w którym uświadomiłeś sobie, że ona za takie zachowanie zapewne by Cię spoliczkowała. Powiedziała by Ci, że jesteś kretynem, że powinieneś się cieszyć życiem za nią. Mówiłeś, że Twoja inność polega na tym, co przeszedłeś w życiu.
Aczkolwiek teraz, stojąc nad jej grobem, zaciskając palce na bukiecie kwiatów, uśmiechasz się, patrząc na jej zdjęcie. W końcu doszedłeś do tego, co tak naprawdę czyni Cię odmieńcem. Kucasz, żeby zrównać swoją twarz z jej zdjęciem. Przesuwasz po nim opuszkami swoich długich, szczupłych palców z pomalowanymi na czarno paznokciami, a Twój uśmiech staje się jeszcze szerszy.
– W końcu to odkryłem, Anise – szepczesz , siadając na trawie. Ludzie dookoła zwracają na Ciebie uwagę, posyłając w Twoim kierunku ukradkowe spojrzenia. No tak, przecież rzadko widzi się piętnastolatka z kwiatami w ręku, siedzącego przed nagrobkiem. Jednak zupełnie nie zwracasz na nich uwagi. – Było mi okropnie trudno, na początku, kiedy to sobie uświadomiłem i musiałem do Ciebie przyjść. Nie powiedziałem jeszcze rodzicom, najpierw Ty musisz wiedzieć, siostrzyczko. – Uśmiech na Twoich ustach poszerza się. – Bo wiesz, Anise. Chyba wolę chłopców.
– 11 cali, akacja, włos z ogona jednorożca – boginem martwe ciało siostry – patronusem kapucynka –historie– powiązania –
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz