5 kwietnia 2015

No rest for the wicked

Ad.1. Jest krócej, żeby nikt mi tu pod postem już nie marudził, że za długie. Poza tym zapraszam do poprzedniego opka. O, tu.
Ad.2. Powiedziano mi, że końcówka mdła, be. fuj, więc dodałam trochę ekspresji.
Ad.3. Chciałam coś jeszcze dodać, ale wypiłam butelkę wina i już nie pamiętam.
Enjoy!
Ad.4. Przypomniało mi się. Opko sponsoruje Lykke Li. i Tommy. Małe piwko dla tego drugiego za zbetowanie.


+16

Autorka ze spokojem i pozytywnym nastawieniem usiadła na łóżku otwierając zdezelowanego już laptopa, następnie kliknęła na ikonkę OpenOffice'a. Na stoliku obok stał kubek z herbatą i paczka papierosów.
– No to dajesz, Pyza.
***

Ściany celi były uformowane z szarej cegły i zabetonowane, miały ponad cztery metry wysokości i zwężały się ku górze. Wysoko, ponad zasięgiem ramion wmurowane było niewielkie okienko, którego szyby zostały wybite i zastąpiono je dwiema rurami wbitymi pionowo, aby na wszelki wypadek wyeliminować możliwość ucieczki chudszemu więźniowi. To przez nie do celi wpadał zimny wiatr, który hulał po pomieszczeniu świszcząc i wyjąc.
Ciężkie, drewniane drzwi nigdy się nie otworzyły odkąd się tu znalazła, czasem tylko, raz na kilka dni otwierała się pokrywa w drzwiach, przez którą podawali jedzenie. Po ścianach spływała woda, w celi było wilgotno i mokro, jej siennik przemókł i zaczął pleśnieć, wydzielając okropny zapach, który wpierw drażnił nozdrza, a do którego już się przyzwyczaiła. Nie robiły też już na niej wrażenia dziury w ubraniach, czerstwy chleb i przebiegające po celi szczury. Jej skóra poszarzała i zaczęła zwisać, gdy schudła prawie dwadzieścia kilogramów. Oczy miała podkrążone, paznokcie nieobcinane przez kilka miesięcy zarosły i połamały się w wielu miejscach. Włosy, niemyte i nieczesane przez tak długi czas były splątane i tłuste. Siedziała w kącie z brudnymi kolanami podkulonymi pod brodę, ramionami otuliła nogi. Oczy miała zamknięte, włosy opadały jej na twarz zasłaniając ją całkowicie.
Ni stąd ni zowąd rygiel w drzwiach został odsunięty wydając przy tym głośny odgłos uderzających o siebie kawałków metalu. Nie minęła chwila, a do środka weszła schludnie ubrana kobieta w eleganckiej spódnicy i żakiecie szarego koloru. Louise nie podniosła głowy, więc widziała tylko czubki cielistych czółenek i to jej wystarczyło, by wiedzieć kogo ma przed sobą. Gabrielle Foucault. Kobieta kucnęła przy niej, odgarniając dziewczynie włosy z czoła.
– Louise, co oni z tobą zrobili... – westchnęła ciężko, lecz w jej głosie nie było czuć współczucia. Chwyciła ją za ramiona i podniosła, przenosząc na suchą posadzkę. – Chcesz coś do picia, jedzenia? – spytała, ale dziewczyna pokręciła głową, już dawno straciła apetyt. Uniosła wzrok na kobietę, a Gabrielle Foucault wzdrygnęła się, pierwszy raz widząc w spojrzeniu Louise coś takiego. Było puste, pozbawione uczuć, emocji, wyprane z czegokolwiek. Marzące już tylko o śmierci. Matka Blanche nie wiedziała jak przeprowadzić tę rozmowę, nie tego się spodziewała.
– Posłuchaj, Louise – zaczęła, ale głos ugrzązł jej w gardle. Chrząknęła, aby doprowadzić się do porządku i stanęła wyprostowana, górując znacząco nad skuloną dziewczyną. – Cokolwiek się wtedy wydarzyło, nie może to zniszczyć Blanche. Co zrobiłaś, to twoje i musisz ponieść konsekwencje, ale Blanche ma czystą kartę i wspaniałą przyszłość przed sobą, rozumiesz, prawda? – Kobieta kucnęła przy niej. – Obie ją kochamy i obie zrobimy dla niej to co należy – zakończyła ostrym tonem nieznoszącym sprzeciwu. Minęła długa pełna napięcia chwila nim Louise przytaknęła głową, dobrze zrozumiała przekaz. Dla pani Foucault to był znak, przygładziła wierzch spódnicy, na którym zaczepiło się kilka pasków słomy z siennika.
– Znakomicie – odparła. Odwróciła się i wyszła, a stukot jej obcasów Louise słyszała jeszcze długo po trzaśnięciu rygla.

* * *
Wskoczyła na pralkę rozsiadając się na niej wygodnie i odpaliła papierosa. Objęła dłonią kubek z herbatą i zaciągnęła się papierosem. Od kilku godzin próbowała napisać choć jedno zdanie do opowiadania, ale nijak jej to nie wychodziło. Wyjrzała przez okno obserwując samochody przejeżdżające autostradą. Dopaliła papierosa, wypiła herbatę i położyła się spać. Dziś nic już nie napisze.
* * *

Ferie wiosenne zbliżały się wielkimi krokami i lada chwila Blanche miała wsiąść do Expressu Hogwart-Londyn. Spakowane walizki stały obok jej łóżka, czekały aż skrzaty domowe je zabiorą. Dormitorium było wysprzątane na błysk, prawie wszystkie jego lokatorki już wyjechały. Nawet Blanche była wyjątkowa tego dnia: jasne włosy spływały po plecach falami błyszcząc fioletem, błękitem i różem. Biała sukienka uwydatniała jej piersi, luźno zwisała wzdłuż ciała kryjąc przed wzrokiem innych okrągły brzuch. Raz jeszcze podeszła do okna i spojrzała z zazdrością na trzecioklasistów, którzy bawili się nad jeziorem, nie myśląc o powrocie do domu. Ściągnęła z parapetu wazon ze stokrotkami, które rankiem przyniósł jeden ze skrzatów i zerwała kwiatek, po czym wplotła go we włosy. Resztę wyrzuciła do kosza.
Express Hogwart-Londyn zatrzymał się na peronie 9¾ z głośnym stukotem kół i piskiem. Przez setną sekundy nastała cisza, a potem z wagonów pociągu wydobyły się tłumy uczniów rzucające się w objęcia rodziców czekających na nich na peronie. Gabrielle Foucault, kobieta, po której Blanche odziedziczyła każdą cząstkę urody, stała na samym środku tego zbiorowiska i chaosu, zupełnie nie pasując tu ze swoją elegancją, powagą i mniemaniem o wyższości. A jednak znalazła się tu, pierwszy raz odkąd skończyła szkołę. Wzrokiem szukała swojej jedynej córki i z niecierpliwością czekała, aż wyjdzie z pociągu, by tylko porwać ją w swoje objęcia.
Od momentu aresztowania Louise żyła w ciągłej niepewności. Wagner w każdej chwili mogła wplątać Blanche w swoją historię i to byłyby ostatnie ich chwile na wolności. Zabójstwo Thomasa - słuszne czy też nie - wydało się i ktoś musiał za to odpowiedzieć. Gabrielle zrobiłaby wszystko, by nie była to jej córka. Całe szczęście, że Louise tak bardzo ją kocha, pomyślała kobieta, w przeciwnym razie mogłoby to potoczyć się inaczej. W tłumie uczniów dostrzegła białe włosy córki i czym prędzej zaczęła się przepychać w jej stronę, aż w końcu stanęła naprzeciwko zaskoczonej widokiem matki Blanche i uściskała ją.
- Wyglądasz, och, cudownie! - Gabrielle pękała z dumy. Jej córka piękniała z każdym rokiem. Nie skrzywiła się nawet na widok pofarbowanych włosów, które według niej pasowały dziewczynie. Duże, piękne oczy odziedziczyła po ojcu, mogła na nie patrzeć godzinami i nie znudziłoby jej się to ani trochę. Były pociągające i pełne tajemniczego błysku kryształów topazu, przypominały wody Sekwany. Kobieta uśmiechnęła się i pogłaskała córkę po głowie z czułością. - Nie przejmuj się, jakoś temu zaradzimy – dodała, znacząco dotykając swojego brzucha i puściła oczko do córki. Rozumiała. Nie była zadowolona, ale rozumiała. Młodość ma swoje prawa, każdy popełnia błędy, ale nie można pozwolić, żeby miały one zniszczyć przyszłość młodych. Gabrielle dobrze wiedziała, jak sobie z takimi rzeczami radzić, Blanche była jej jedyną córką, ale przed nią odchowała już kilku synów, którzy cnotliwi nie byli, a ich dziewczyny nie zawsze mogły pozwolić sobie na dzielenie się problemami ze swoimi rodzinami. Foucaultowie byli dużo bardziej tolerancyjni niż ich środowisko, nie przeszkadzał im homoseksualny związek Blanche czy nielegalne interesy jej braci, ale najważniejsze było, by nic nie wyszło na jaw. Ślizgonka spojrzała na matkę i zachłysnęła się powietrzem słysząc jej słowa. Tego się nie spodziewała, skąd ona wiedziała?
- Nie miej takiej miny - prychnęła Gabrielle - Jestem twoją matką, urodziłam ciebie i czwórkę twoich braci, myślisz, że nie rozpoznałabym innej kobiety w ciąży? Chodź, trzeba się tym zająć – rzekła, biorąc dziewczynę pod ramię i ciągnąc ją w stronę wyjścia z peronu, gdzie przed dworcem czekał na nich podstawiony samochód. Blanche była w takim szoku, że nie odezwała się aż do momentu, gdy wsiadły do auta, w którym mogła mieć pewność, że nikt ich nie podsłucha.
- Ale ja nie chcę - jęknęła tonem kilkuletniej buntowniczki, jednak przeszywające spojrzenie matki sprawiło, że natychmiast się wyprostowała w siedzeniu. - Podjęłam już decyzję. Nie oddam dziecka – powiedziała, odwracając wzrok w stronę okna. Czuła jak napięcie rośnie, a powietrze jakby zgęstniało, odbierając jej cenny tlen do oddychania. Czy to tylko uczucie, czy może zaklęcie matki? Wzięła głęboki wdech, dzięki któremu natychmiast poczuła się lepiej. Mimo to w samochodzie wciąż trwała grobowa cisza, tak ciężka, że wystarczyła iskra by wszystko wybuchło.
- Kto jest ojcem?
- Nie chcesz wiedzieć.
- Z dobrej rodziny? - upewniła się Gabrielle, odwracając wzrok od drogi i zerkając na córkę, a gdy uzyskała twierdzącą odpowiedź oblizała wargi, a następnie przygryzła je nerwowo. - To utrudnia sprawę. Wie?
- Nie - skłamała Blanche. Spojrzała na matkę i zrozumiała, że kłamstwo na nic się tu zda. - Wie – przyznała.
- Cholera. No cóż, coś na to zaradzimy. - Na te słowa Blanka odetchnęła z ulgą, tego jej było potrzeba, zapewnienia, że wszystko będzie dobrze. Matczynych objęć. - Prześpij się, będziemy jechać kilka godzin. - Pogłaskała córkę po głowie i skupiła się na prowadzeniu auta. Wcisnęła przycisk nad radiem, a samochód zniknął i uniósł się w powietrzu.
Wrzaski i krzyki dało się słyszeć w całym mieszkaniu. Pierwszy raz nie z jego powodu. Bartholomew wyjrzał zza drzwi swojego pokoju, a dostrzegłszy siostrę siedzącą u szczytu drewnianych schodów wyszedł i usiadł obok niej. Całe życie walczyli i gryźli się, uważając się za lepszych od siebie. Teraz jednak objął ją ramieniem wspierając, tam na dole toczyła się walka o jej przyszłość i całe życie. Blanche ścisnęła jego dłoń i oparła głowę o poręcz, na której wyrzeźbione zostały fale i statki nawołujące symboliką do herbu Paryża. Bartholomew zerknął na siostrę, która z zamkniętymi oczami słuchała kłótni rodziców. On i reszta braci jako mężczyźni byli w lepszej sytuacji. Ona miała mieć zaplanowaną przez rodziców całą przyszłość, ze wszystkim musiała się kryć, w myśl stwierdzenia „co sąsiedzi pomyślą”. Częściowo czuł się odpowiedzialny za siostrę, była w ciąży z jego siostrzeńcem lub siostrzenicą. To było coś wielkiego. Blanche spojrzała na niego i uśmiechnęła się blado. Awantura w salonie umilkła i dało się słyszeć skrzypnięcie schodów, po których wspinała się Gabrielle. Bart szybko zabrał rękę kryjąc chwilę swojej słabości wobec siostry. Blanka spojrzała na matkę, pierwszy raz widząc ją taką. Granatowa spódnica była pomięta, rękawy koszuli miała podwinięte nad łokcie. Stała bosa, bez żadnej biżuterii, a z upiętego koka wystawało wiele białych kosmyków. Pierwszy raz Blanche zauważyła też pierwsze siwe włosy, swoim srebrnym kolorem odznaczające się na tle bladych jak kość słoniowa włosów.
- Ustaliliśmy co następuje. - Gabrielle miała zmęczony głos – Weźmiesz ślub z Cavendishem, zanim ciąża stanie się widoczna. Ojciec nie ugnie się pod tym warunkiem. To co będzie działo się później to już twoja sprawa. - Blanche przytaknęła głową w zrozumieniu, wciąż jednak nie przetrawiwszy tych informacji. Wstała, ale matka tylko machnęła dłonią. - Idę odpocząć. Wy też powinniście, czekają nas teraz długie dni – to powiedziawszy wyminęła dzieci i zniknęła za drzwiami swojego pokoju.

* * *
Słowa, które pisała były ciężkie i zdawało jej się, że nie pasują do siebie. Niespodziewanie kot wbiegł do pokoju, wskakując z przestrachem na łóżko i chowając się pod jej ramieniem. Co za...? chciała spytać, ale w drzwiach pojawił się powód całego zamieszania. Luc.
- Thee?
Zamierzała zaprzeczyć, opowiadanie wciąż było nieskończone, a czasu miała tak mało... Westchnęła jednak ciężko.
-Ja, alstublieft. - i zamknęła komputer. Jej też przyda się przerwa.
* * *

Cały pokój zdobiły zdjęcia, Blanche nie pamiętała kiedy nakleiła pierwsze z nich na bordowe ściany, co stało się potem swoistą tradycją. Razem z Louise robiły sobie dużo zdjęć, wiele z nich przykleiła zaklęciem, inne schowała do albumów, które przeglądała w najlepszych momentach swojego życia. Wagner była miłością jej życia, pierwszą i chyba ostatnią, Blanche nie sądziła, że cokolwiek może je rozdzielić. Wychowały się razem, wspierały nawzajem, przyjaciółki na zawsze, były nierozłączne. Nikt nie sądził, że to się może tak skończyć. Białogłowa nawet nie chciała myśleć co Lou musi przeżywać, zamknięta w więzieniu za zabójstwo Thomasa. Zrobiła to dla niej, wzięła całą winę na siebie, skazała na życie w zamknięciu. Blanche bała się, że za kilka lat dziewczyna uzna to za swój największy błąd. Bolała ją bezradność. Fakt, że nic nie zrobiła będzie ją prześladować całe życie. Gdy z oczu popłynęły jej łzy szybko je zamknęła, rękawami swetra wycierając mokre policzki i biorąc głębokie wdechy. Uspokój się. Odgarnęła włosy, spinając je w kitkę na czubku głowy. Wszystko się zmieniło, nie ma na to wpływu, więc musi się przyzwyczaić do nowej sytuacji. Przystosować. Wyewoluować.
Z kieszeni luźnych, szerokich dżinsów wyciągnęła swoją różdżkę z cisu i szeptem wypowiedziała zaklęcie.
Pokój zawirował.
Okno z hukiem otwarło się na oścież, wpuszczając do środka porywisty wiatr, który targał firanką. Momentalnie zrobiło się zimno i chłodno wywołując na skórze dziewczyny gęsią skórkę. Padła na kolana, chowając twarz w swoich ramionach i odwracając wzrok. Wiatr zrywał ze ścian plakaty, zdjęcia, półki. Nie ostały się nawet meble, które powstałe tornado porwało i rzucało nimi, jakby nic nie ważyły. Ubrania, książki, wszystko trafiło w środek kręcącego się wokół Blanche wiru, powstałego wskutek zaklęcia, ale podtrzymywanego przez burzę jej uczuć: bólu i tęsknoty, niepewności o jutro. Wiatr przybierał na sile zrywając farbę ze ścian, wyrywając drzwi z zawiasów. Musiała wstać, podnieść się, nim całkowicie straci kontrolę nad swoim zaklęciem. Chciała wykonać kolejne zaklęcie, ale nie miała już różdżki w dłoni. Zaklęła głośno dostrzegając drobny patyk w ciemnoszarym tornadzie, które wywołała.
- Przestań! - krzyk nie zadziałał. Emocje były niczym wzburzone morze, rzucało nią niczym statkiem pełnym wystraszonych marynarzy, którzy trzęśli portkami przed porwaniem ich przez fale. Uparcie trzymali się czego popadło, byle tylko nie wypaść za burtę. Tornado kręciło się wokół niej z coraz większą prędkością, Blanche wstrzymała oddech, zrobiła krok i dała się mu porwać. Momentalnie nią szarpnęło. Wypuściła powietrze ze świstem i utonęła.
Obudziła się na podłodze zdewastowanego pokoju. Ze ścian niewiele zostało, mebli już nie było lub leżały w kawałkach rozrzucone po podłodze. Bolał ją kręgosłup, gdy próbowała się podnieść poczuła przeszywający ból w skroniach. Jęknęła cicho i zmusiła się by wstać, a następnie rozejrzała się po pokoju szukając swojej różdżki. Znalazła ją pod stelażem łózka – a przynajmniej tego co z niego zostało – i otrzepała dłonie. Wykonała zgrabny ruch nadgarstkiem i wszystko, jedno za drugim, powoli wyleciało przez okno, trafiając prosto na śmietnik. Nie minęła chwila a pokój stał się pusty. Nie ostało się nic. Blanche poprawiła rozwichrzone włosy, otrzepała się z kurzu i tynku ze ścian. Zdjęła ubrania oraz bieliznę, stanęła naga pośrodku swojej dawnej sypialni, po czym spaliła ubrania niszcząc ostatni ślad dawnej Blanki. Czas na świeży start.
Peron 9¾ pełen był uczniów wracających z wakacji wiosennych do Hogwartu. Pchali się tłumnie do wagonów chcąc zająć najlepsze miejsca, był jednak ktoś dla kogo tłum rozstąpił się tworząc przejście. Białowłosa drobna dziewczyna o skórze w kolorze kości słoniowej kroczyła dumnie ścieżką, która się utworzyła. Nie patrzyła na boki, choć wiedziała, że wszyscy się na nią patrzą, ostrymi spojrzeniami skalując jej okrągły brzuch i zaręczynowy pierścionek z niewielkim, ale błyszczącym topazem jako jedynym zdobieniem, idealnie pasującym do jej ogromnych oczu w tym samym kolorze. Ubrana była w obcisły t-shirt jasnoróżowo-fioletowego koloru i jasne, luźne dżinsy. Za sobą ciągnęła duży kufer, obok niej majestatycznie kroczył szaro-bury kot. Przy drzwiach wagonu zatrzymał ją Ślizgon z siódmej klasy, którego znała z zajęć. Również z wysokiej rodziny, choć z nimi akurat Foucaultowie nigdy nie utrzymywali jakichś zażyłych relacji.
- Pomogę ci – powiedział, wskazując na kufer i dając do zrozumienia, że pomoc należy jej się ze względu na ciężarny stan. Blanche uśmiechnęła się, odgarniając za ucho kosmyk białych włosów. Podała mu rączkę od kufra i wzięła kota na ręce.
- Dziękuję – odparła, a tłum jakby piorun trzasnął. Ślizgon wziął kufer i przepuścił ją w drzwiach, a zaraz za nimi popędzili uczniowie spragnieni widoku porażki Blanche Foucault. Przeliczyli się. Dziewczyna promieniała jak nigdy, pozostawiając za sobą wszystko, co było kotwicą ciągnącą ją w dół. Louise? Ślub z przymusu? Dziecko? Przestała widzieć problemy, zobaczyła życie, które na nią czekało. Świat obrócił się przeciwko Blanche, zaczął od niej uciekać, czas, plany, przyszłość – wszystko umykało jej przez palce, ale ona nie zamierzała za tym biec, ani tego łapać. To ona była panią. Była kurewsko przepiękną panią tego kurewsko przepięknego świata i niech wszyscy o tym wiedzą, do kurwy nędzy. Ślizgon wstawił jej kufer na półkę i opuścił przedział, a ona z głośnym trzaskiem zamknęła drzwi i zasłoniła zasłonki. Opadła na fotel i rozpłakała się. Kurewska Pani tego świata. Pękła. A wraz z nią wszechświat jej wyobrażeń.

* * *
Autorka może tylko cicho westchnąć nad tworem, który spłodziła. Chciała wszystko zmienić, sprawić, że pod wpływem nieplanowanych wydarzeń jej postać stanie się lepsza, bardziej refleksyjna, ale po raz kolejny okazało się, że Blanche żyje swoim własnym życiem i sama decyduje co zrobi. Miała być lepsza, stała się jeszcze gorsza – porzuciła przyjaciółkę i miłość. Nawet sama autorka nie wie jak to się potoczy dalej, chciałaby być lepsza, ale czasem ucieczka jest najwygodniejszym wyborem.

konkurs wielkanocny, słów: 2659

26 komentarzy:

  1. Opowiadanie bardzo mi się podoba, końcówka mnie nie zawiodła i co więcej, jest akcja, a to sprawia, że człowiekowi od razu czyta się lepiej cudze twory. Generalnie, bardzo na plus, oby tak dalej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest akcja i jest przecudowny podkład, przy którym notkę czyta się jeszcze bardziej przyjemnie. W skrócie jest wszystko to, co potrzebne dobremu opowiadaniu. Nawet te autorskie dygresje dobrze komponują się z całością.
    Wyłapałam jedynie dwa powtórzenia: szyby zostały wybite i zastąpiono je dwiema rurami wbitymi pionowo.
    Ciężkie, drewniane drzwi nigdy się nie otworzyły odkąd się tu znalazła, czasem tylko, raz na kilka dni otwierała się pokrywa w drzwiach.
    Poza tym ciekawy pomysł na to, aby uczennica Hogwartu zaszła w ciążę w trakcie roku szkolnego, prefekci i Dyrektor muszą chyba bardziej uważać na swoich podopiecznych :) Opowiadanie na duży plus, liczymy na ciąg dalszy przygód Blanche i Louise, która swoją drogą nie ma łatwo, chociaż z pierwszego fragmentu nie wiele wynika, ale można się domyślić, że nie zamknęli jej w Azkabanie. Pierwsza notka o panu Cavendish'ie, tutaj zaplanowany z nim ślub... Coraz ciekawsze życia mają ci uczniowie c:
    Powodzenia!

    1/3 składu sędziowskiego

    OdpowiedzUsuń
  3. Co. Gdzie. Jak. Napisałam notkę o Cavendishu i tego nie pamiętam? O.o

    Co do drugiego powtórzenia się zgodzę, nie umiałam tego zastąpić niczym innym, lecz co się tyczy pierwszego... wbite to są gwoździe w deskę, wybite są zęby z gęby. ;) Jedna literka, ale zmienia znaczenie słów.

    A w ciążę nie zaszła w Hogwarcie, zadbaliśmy o to. Miała miejsce w Święta, w domu. Tak, żeby z zasadami było.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprzednia notka Doriana, o nią chodziło i o to, że pan Cavendish stał się takim motywatorem do ich tworzenia poniekąd :)

      Racja, różnica jednej literki, ale przy czytaniu na głos to się odrobinę zaciera i można wyczuć podobieństwo, ale to też oczywiście nie jest zarzutem broń Merlinie.

      Ale fakt faktem pojawi się w Zamku z brzuchem :)

      Usuń
    2. Ach. W takim kontekście. Odautorsko dodam, że Blanche najpierw zaszła w ciążę, potem autorka znalazła dwóch ochotników na domniemanego ojca dziecka, a dopiero na końcu wybrała jednego z nich na Tatę Roku. ;)

      Usuń
  4. [Tata Roku, właśnie zamierza dorzucić swoje trzy sykle. Pierwsze, co przyszło mi na myśl po przeczytaniu: subtelna akcja z dramatem. Wszystko takie delikatne i jednocześnie smutne. Brakowało mi tylko dynamiki. Czegoś, coś mocno by ruszyło do przodu, czegoś zaskakującego (albo to może moje wygórowane oczekiwania?!). Dziecko ma mieć nazwisko Grega, skoro imię dostanie po panu Way'u.]
    Nieświadomy ojcostwa, Gregorius Cavendish

    Ps. Dziewczynkę nazwij Ellen <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziewczynka będzie Lucy.

      Nieświadomy, bo autor opieszały z odpisywaniem.

      A dynamikę to będziesz mieć, dużo dynamiki. Jak mi odpiszesz i będę mogła zrobić rozpierduchę. Lubię rozpierduchy.

      Usuń
    2. Ellen. Nie wiem czy wiesz, ale pan Cavendish nosi nazwisko po matce, a jego ojciec pochodzi od Leinów. Nie muszę mówić, kto jest dziadkiem, prawda? Ellen jak nic pasuje do rodu.
      Scott

      Usuń
    3. Z rodu to ona będzie mieć nazwisko. Prędzej zostanie Rózią.

      Usuń
    4. Róża to bardzo ładne imię. Colinowa potwierdzi! Rozumiem, że jako nieświadomy rodzic, nie mam nic do powiedzenia w tej kwestii? Nie licz na alimenty. A teraz spamujmy gdzie indziej.

      Usuń
  5. Opowiadanie bardzo mi się podobało, jego klimat został podkreślony przez bezbłędnie dobraną muzykę, co tylko potęgowało wrażenia podczas czytania. Wszystko, co napisałaś, miałam przed oczami i naprawdę wczułam się w postać Blanche. Wyłapałam podczas czytania kilka błędów, jednak nie bardzo się nimi przejmowałam, bo brnęłam dalej w historię, wciągnięta do granic możliwości. Dlatego teraz nawet nie pamiętam, gdzie znajdowały się te powtórzenia i inne byki. Nawet jeśli, nie były one jakoś bardzo rażące, więc jest okej. Pomysł z ciążą jest mega udany, zachęciłaś mnie nawet do stalkowania twoich wątków XD
    Opowiadanie czytało się lekko i pomimo braku jakichś zaskakujących zwrotów akcji, wydaje mi się, że tak właśnie powinno zostać. Ogólnie chyba nie mogę się przyczepić do niczego z wyjątkiem tych paru błędów, które się wkradły, a które mimo wszystko nie bardzo przeszkadzały.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ekhm, teen mom w Hogwarcie? A sądziłam, że te czasy dawno minęły...

    Szczerze mówiąc, spodziewałam się jakiegoś kolejnego morderstwa w twoim wykonaniu. Patos pozostał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejne morderstwo i jestem prawie pewna, że zarzuconoby mi powtarzanie się :)

      W pisarstwie wszystko się już powtarza, ważne jednak jak się to przedstawia. Nie zamierzam robić z Blanche Teen Mom z MTV, chcę to rozegrać dużo dojrzalej i pod tym względem jestem to dla mnie wyzwanie.

      Usuń
    2. Krwawa Wu, Ty za to ociekasz oryginalnością a twój kunszt pisarski ośmiela jedynie dzieci w podstawówce. Komentarz nic nie wnosi, więc mogłaś go sobie darować. Patos? Serio, gdzie go widzisz w opowiadaniu?

      Karzeł, powodzenia. Jestem bardzo ciekawa, jak właśnie to rozegrasz i jak akcja pod twoją kartą się rozwinie.

      Usuń
    3. Rozbawiają mnie takie komentarze do komentarzy, które ponoć nic nie wnoszą. Są doprawdy urocze. Ten przytyk nie wiadomo skąd, bo wszyscy dobrze wiemy, jak kiedyś wyglądały Hogwarty i co się na nich wyprawiało. Sodoma i Gomora + ciąże. Jeżeli ktoś uważa za rozsądne wrzucanie ciężarnej nastolatki w grono młodszych dzieci, to ma wyraźne problemy z oceną rzeczywistości.

      Zastanawiające jest przyzwolenie Dyrekcji na takie bzdety.

      Usuń
    4. Dyrekcja wcześniej nie otrzymała pytania o to, czy postać może zajść w ciążę, a w wątki zbytnio nie ingerujemy, tym bardziej, jeśli nie rażą one innych autorów :) To jest notka o dowolnej tematyce, tym bardziej konkursowa, więc Karzeł mogła napisać o czymkolwiek. Ale będziemy dyskretnie obserwować jak się sprawy potoczą, wszystko trzymamy w ryzach :)

      Usuń
    5. Na zdrowy rozum, łatwo przewidzieć, że brzuch u jednej z uczennic będzie raził najmłodszych uczniów, wysoko postawionych rodziców i nauczycieli. Nie zdziwię się, jeśli za przykładem pójdą inni autorzy. Jedna może, to zaraz przybędzie kolejna. Jak na notkę konkursową bardzo słaby pomysł.

      Usuń
    6. Teoretycznie możemy się zgodzić, ale można też wziąć pod uwagę to, że postać jest pełnoletnia i lada moment kończy edukację, przez dwa miesiące brzuch nie urośnie :) I wątpię, aby kolejne osoby poszły tropem Karła, każdy autor ma już wykreowaną historie własnej postaci, a zapewne Ci nowi, potencjalni autorzy nie będą niczego powielać. W każdym razie dziękujemy za uwagę :)

      Usuń
    7. A zatem.

      Może i według Ciebie mam problem z oceną rzeczywistości, ale pragnę zwrócić uwagę, że Blanche jest pełnoletnia (ukończone 18 lat), że czasy już teraz się zmieniają, wiek inicjacji seksualnej uległ obniżeniu, jak i nastoletnich ciąż. Czy ciężarny brzuch może gorszyć? Niewątpliwie. Ale taki problem istnieje i nie idealizujemy świata, nawet, jeśli to Hogwart.

      Zwróciłabym przy tym uwagę na fakt, że Blanche choć w szkole rozpoznawalna trzyma się na uboczu i w gronie najbliższych przyjaciół, więc nieprawdopodobne jest, aby specjalnie wystawiała na pokaz swój obecny stan bez względu na to, czy inni już o nim wiedzą, czy też nie.

      Usuń
  7. Naprawdę bardzo dobrze czytało mi się opowiadanie. Początek zaciekawił mnie na tyle, że nie chciałam się już oderwać od czytania. Pomysł z ciążą - znakomity i bardzo uważnie dopracowany! Z chęcią przeczytam twoje kolejne opowiadania :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Początek interesujący, no tylko później... Nie mówię, że jest źle, broń Merlinie, tylko jakoś mi jakoś nie podchodzi taka tematyka, wolę trochę więcej akcji albo solidny dramat. Wiem, można mi zarzucić, że moje opowiadanie cudowne nie jest i tak dalej, nie bronię, jedyne co mogę powiedzieć to "No nie wiem czemu tak wyszło". (Tak piszę, jakby zaraz ktoś chciał się przyczepić, te prawa internetów i tak dalej...). Styl oceniam na plus, chociaż jakoś nie przepadam za szczegółowym opisem wyglądu, chyba, że w przedstawieniu postaci, żeby potem się nie zastanawiać po raz setny "Jak on/ona właściwie wygląda?". Trochę przeszkadzały te wtrącenia między poszczególnymi fragmentami, wybijały mnie z rytmu i wprowadzały mały chaos. Błędów jako tako nie widziałam, taka moja wada i zaleta (tylko, jeśli oceniam cudze opowiadania, heh :,) ). No, tyle ode mnie. #ZakończenieKulaweNiczymStaryHipogryf

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam chwilę wolnego to i odpowiem na komentarz.

      Zatem tak, dziewczyna Blanche, a zarazem jej najlepsza przyjaciółka trafia do więzienia po tym, jak w obronie B. zabiła wybranego przez rodziców Foucault narzeczone, który próbował ją zgwałcić. Życie Blanche rozpada się na kawałki, wpada w błędne koło próbując zapomnieć o ukochanej, której już nigdy nie zobaczy, zachodzi przez to w niechcianą ciążę, przeżywa dodatkowy wewnętrzny dramat związany z faktem, że bedzie musiała poślubić ojca dziecka, bo "tak wypada" w tej sytuacji. Stara sie zapomnieć o Louise postanawiając iść na przód, czyli brnąc w to, co zadecydowali rodzice (ślub z Cavendishem, ojcem dziecka), odciąć się od ukochanej, nie ponieść żadnych konsekwencji w związku ze współudziałem w zabojstwie, a Ty twierdzisz, że to nie jest solidny dramat? Nie wiem co więcej musiałoby się stać, żebyś zmieniła zdanie. Blanche zaszłaby w ciążę przez gwałt, a potem poroniła? Najlepiej w skutek pobicia, o.

      Jeśli nie rozumiesz zakończenia to słabo. Jako człowiek z doświadczeniem, który jednak trochę w życiu przeszedł mimo młodego wieku doskonale rozumiem jak to jest udawać, ze wszystko jest w najlepszym porządku, iść z wysoko uniesioną głową, a w chwili samotności dać upust emocjom - frustracji, rozpaczy, gniewu, bezradności.


      Stwierdzenia, że opisy są zbyt szczegółowe nie skomentuję, bo to aż szkoda.

      Żałuję natomiast (i nie jest to tylko moje odczucie), że Twój komentarz brzmi jak "rewanż" za mój pod Twoją kartą. Nie wnosi nic, uwagi są słabe, żeby nie powiedzieć śmieszne ("zbyt szczegółowe opisy", serio?). Jedyne, z czym mogę sie zgodzić to wtrącenia, które dla mnie mają znaczenie osobiste i jak napisałam w komentarzy do Adama są moimi autorskimi przeżyciami, wyrwanymi z kontekstu wydarzeniami, które inspirowały mnie podczas opowiadania. W moim przypadku to ucieczką była emigracja, u Blanche pójście za planami rodziców itp, itd. Wgłębiać się w swoje życie nie będę, wyjaśniam po prostu sens wtrąceń.

      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Dobra, znowu wyszło nie tak, jak chciałam. Przysięgam, nie jest to żaden rewanż za Twój komentarz u mnie. Przyjmuję krytykę, szanuję, przyznaję rację i naprawdę jestem wdzięczna za wytknięcie błędów.
      Nie chodziło mi o to, że w całej historii brakuje solidnego dramatu, po prostu nie odczułam go tutaj, ale to chyba kwestia indywidualna, a już usłyszałam, że jestem jakaś dziwna i nieczuła, więc prawdopodobnie wina leży po mojej stronie.
      Ze szczegółowymi opisami nie chodziło mi o wszystkie, tylko o te dotyczące wyglądu. Po prostu nie lubię, kiedy jest tego za dużo, ale tutaj to też wydaje się kwestią indywidualną. Tylko tyle.
      Naprawdę nie chciałam, żebyś tak odebrała ten komentarz, ale jak teraz na niego patrzę jest naprawdę słabo rozwinięty. Przepraszam i obiecuję, że jak się ogarnę z życiem, w końcu zrobię to, co powinnam, zabiorę się do tego jeszcze raz, porobię jakieś notatki czy coś, żeby znowu mi wszystko nie pouciekało.

      Usuń
  9. Droga B. :D
    Minusy:
    - zakończenie (trochę nie pasuje, a słów na k mogłoby być mniej);
    - trochę błędów (wybacz, że nie ogarniam przecinków);
    - wstawki (nie do końca je rozumiem).
    Plusy:
    - muzyka;
    - Twój styl (po prostu uwielbiam, no XD);
    - oryginalna tematyka (co do ciąży, to ja przyznam, że dość dawno nie widziałam takiego przypadku na jakimkolwiek blogu o tematyce potterowskiej. Nie wiem, może za mało bywam :D);
    - długość (ani za krótkie, ani za długie, takie w sam raz).

    Offtop: weź mi odpisz, co?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja się uparłam przy tej końcówce i będę jej bronić. Właśnie te kurwy i przekleństwa wyrażają całą ekspresję i nagromadzone w Blanche negatywne emocje.

      Adam, może nie wypisuj jako minusów błędów w opku, które sama betowałaś, bo to już Twój minus :p

      Co się zaś tyczy wstawek... Prywatne przeżycia autorki, które miały duży wpływ na to, co działo się w historii Blanche, autorskie przeżycia przelane na postać ;)

      Usuń
  10. Ciekawie przedstawiłaś pogląd Blanche na całą sytuację. Zarówno z tego jak i poprzedniego opowiadania, wyniosłam tyle, że jest ona osobą bardzo skomplikowaną, która ma ciekawe życie (jeśli wszystkie jej „przygody” wpisują się w znaczenie słowa ciekawe). Jestem zachwycona Twoimi opisami, bo napisałaś je po mistrzowsku.
    Z uwag odnośnie poprawności: zjadłaś chyba parę przecinków przed imiesłowami i innymi słówkami, zdarzyło się parę powtórzeń (albo tylko ja je tak odebrałam). Piszesz przyjemnie, choć oczywiście masz swój charakterystyczny syl, powiązany z wykreowaniem Blanche.
    Odnośnie treści: nie lubię motywu nastoletnich matek i ciąż w szkołach. Wiem, że każdemu może się zdarzyć i tak dalej, ale po prostu mnie to razi i chyba odrzuca. Nie zrozumiałam trochę motywu huraganu w pokoju dziewczyny, ale może jestem za głupia, huh. Ogółem, jako opowiadanie wyjęte z kontekstu trudno jest je zrozumieć, ale mimo wszystko czytało się szybko i przyjemnie. :)

    OdpowiedzUsuń