1 września 2017

Norma jest pojęciem względnym

Vivienne Beatrice Covington
10.08.1987 || nauczycielka Eliksirów w Hogwarcie || opiekunka Klubu Eliksirów || była Krukonka || czystej krwi || 14 cali, wiśnia, włos z ogona testrala || patronus: pantera || o boginie woli nie mówić || uwielbia podróże || ogromna kolekcja książek

Zawsze byłaś taka delikatna, taka krucha. A jednak przetrwałaś więcej, niż powinnaś. Pamiętasz, jak w szoku wtulałaś się w martwe ciała swoich rodziców? Następnego dnia mieliście świętować twoje wejście w dorosłość. Ktoś jednak postanowił w prezencie urodzinowym rozbić ci serce na tysiące kawałków. Taka krucha.

Zawsze byłaś posłuszna swoim rodzicom. A teraz idziesz przez życie z wysoko uniesioną głową, jak uczyła cię matka i pochłaniasz kolejne opasłe tomy, jak uczył cię ojciec. Sama jedynie pragniesz sprawiedliwości. Równości w tych najbardziej podstawowych sferach. Aby ludzie potrafili spojrzeć na drugą osobę nie przez pryzmat jej statusu, przekonań czy wyglądu, ale jak na człowieka. Bo dla ciebie wszyscy są przede wszystkim ludźmi. Rodzice byliby z ciebie dumni.

Zawsze byłaś wręcz zakochana w eliksirach. Godzinami mogłaś stać nad kociołkiem, z błogim uśmiechem mieszając jego zawartość. To była subtelna magia. Większość eliksirów nie wymagała użycia różdżki, a ty potrafiłaś docenić ten delikatny rodzaj magii. I z podziwem wdychać opary eliksiru. I płynnymi ruchami przygotowywać składniki. Prawie jak gotowanie. Jednak w eliksiry wkładałaś znacznie więcej serca.

Zawsze byłaś elegancka. I liczne podróże tego nie zmieniły. Wręcz przeciwnie, podkreśliły twoje - pełne niewymuszonej gracji - ruchy i osiedliły się w twoich oczach pod postacią intrygującego blasku. Idealnie skrojone szaty stały się już twoim znakiem rozpoznawczym. Wiesz, jak podkreślić swoją urodę - matka uczyła cię tego od maleńkości.

A jednak teraz jesteś samotna. Nie sama. Samotna. Wielu ludzi cię otacza, a jednak nie potrafisz się otworzyć. Chowasz się za swoim perfekcyjnym strojem i licznymi kociołkami. Jesteś miła dla uczniów i współpracowników. Uwielbiasz poznawać ludzi, a sama nie dajesz się poznać. Czyżby utrata rodziców zraniła cię aż tak bardzo? Tak dogłębnie? A może skrywasz coś jeszcze?


odautorsko

13 komentarzy:

  1. [Witam serdecznie! Życzę powodzenia, cierpliwości i mnóstwa weny! Vivenne wydaje się być taka idealna, chyba nawet trochę za bardzo, ale może tylko ja odniosłam takie wrażenie.
    Zapraszam do siebie, może uda nam się coś razem skrobnąć c:]

    Bellamy Sangster / Louis Weasley

    OdpowiedzUsuń
  2. [Cześć! :D Życzę udanej zabawy, wielu owocnych wątków oraz niekończących się pokładów weny! Zostań z nami jak najdłużej! :3]

    Mathias Rathmann

    OdpowiedzUsuń
  3. [ To dużo ;) Okiełznać tłum nastolatków i przekonać ich, że eliksiry to życie to spore wyzwanie. Ale życzę Vivienne powodzenia ;) Swoją drogą, piękne imię i zdjęcie w karcie również. Witam Cię serdecznie, życzę dobrej zabawy i pozdrawiam! ]

    Julia | Olivia

    OdpowiedzUsuń
  4. [Cody przepada za eliksirami. Myślę, że znalazłby wspólny język z panią profesor, pewnie by się przed nią otwierał. Opowiadał jej o tym, że ludzie lubią go jedynie gdy się śmieje i nie jest sobą. Myślę, że ona mogłaby być dla niego podporą. :)]
    Cody Russ/Erick Wilkes

    OdpowiedzUsuń
  5. [Jestem za!
    Zacznę, Jak nie będę długo odpisywać to mnie poucz, że mam odpisać. Dobrą mam pamięć, ale krótką XD]

    OdpowiedzUsuń
  6. [Cześć i czołem, witaj na blogu :) Przyznam szczerze, że rzadko (lub w ogóle) spotykam karty pisane w pierwszej osobie, a szkoda, bo choć do łatwych one nie należą, ale czyta się je bardzo przyjemnie. Co do samej Vivienne, podoba mi się jej podejście do tworzenia eliksirów, faktycznie jest coś eleganckiego w tworzeniu określonych mikstur. Nie jestem żonglerem pomysłów, niemniej myślę, że mogłybyśmy napisać coś z Claude, uzdrowicielowi najprędzej do nauczycielki Eliksirów :)]

    TORI WEASLEY & NORA VANCE & CLAUDE LACROIX

    OdpowiedzUsuń
  7. Cody wstał lewą nogą, a myśl że ma przed sobą jeszcze zajęcia dodatkowe u pani Vivienne w żaden sposób nie była pokrzepiająca. Mimo, że uwielbiał Eliksiry to jednak ogromnie nie chciało mu się ruszyć. Zamrugał i spojrzał na zegarek, miał jeszcze chwilę. A więc prędko ubrał na siebie szaty Ravenclaw'u i tak gotowy wybiegł z dormitorium. Zamierzał nastawić się jak najbardziej pozytywnie, a był w tym świetny, a więc z nadzieją pomyślał o tym, że chciałby aby ten dzień minął dobrze. Od razu poczuł się lepiej.
    Pojawił się w Wielkiej Sali tylko po to, aby najeść się przepysznych tostów. Rozpoczęcie dnia świetnym posiłkiem mogło nastawić pozytywnie. Na to też liczył. Z wielką nadzieją.
    - Cody! - krzyknął kolega z Gryffindor'u - Jak leci? - zapytał go. Cody już prawie odpowiedział coś wrednego, ale przecież nie mógł, było by to po pierwsze niegrzeczne, a po drugie kompletnie nie w jego stylu, bo on zachowywał się zawsze radośnie. Zawsze żartował, śmiał się i przekładał czyjeś problemy nad swoje. Taki był i miał nadzieję, że ludzie nie przestaną go lubić, bo przecież tak bardzo się stara. Zaciska zęby i żartuje z szerokim uśmiechem, choć w głębi chciałby płakać i schować się gdzie tylko byłby w stanie się ukryć. On nienawidził ludzi, nienawidził siebie i tego, że tak bardzo mu na nim zależy. Tak bardzo pragnie być zauważalnym i docenianym, tak bardzo chciałby, aby ludzie nigdy nie przestali go lubić.
    - Elo, Zack! - zaśmiał się i przybił z nim piątkę. Włożył swój szeroki uśmiech żartownisia i spojrzał na kolegę. Miał samych kolegów, ponieważ nikt jeszcze nie poznał go prawdziwego. A przyjaciele przecież znają się świetnie. Go nikt jeszcze tak nie znał. Właściwie nikt go w ogóle nie znał. - To najlepszy dzień w moim życiu! Mam nadzieję, że głosu sobie nie nadwyrężę, bo przecież mam komentować mecz Gryffindor'u dzisiaj! Oczekuj, że mogę Cię wykpić! - zaśmiał się i zrobił najśmieszniejszą minę na jaką było go stać. Cała szkoła roześmiała się na jego widok, nawet paru nauczycieli się uśmiechnęło pod nosem. No jasne. Nikt go nie znał. Słysząc, że jego żart po raz kolejny się udał miał ochotę się rozpłakać. Chciałby być sobą i nie musieć niczego ukrywać. Nienawidził, ogromnie nienawidził tego, że aby zdobyć przyjaciół musi tak bardzo ściemniać i oszukiwać. Ale jego starania się powodziły, miał przyjaciół - szkoda tylko, że nie tych prawdziwych. Lepsze to niż nic, samotności by nie wytrzymał. On nie dałby sobie rady będąc cały czas sam. I bardzo chciałby być zauważalnym, ale zauważalnym takim jakim jest, a nie takim jakim udaje, że jest. Nienawidził tego, że musi ukrywać się pod licznymi powłokami, których jest tak wiele. Aby dobrać się do jego prawdziwego oblicza trzeba się dużo nakopać.
    Złapał w biegu dwa tosty i pognał do sali pani Vivienne. Zajęcia czas zacząć. Był ciekawy co nowego dowie się na temat eliksirów, ale bardzo nie chciało mu się przychodzić. Był leniwy i to ogromnie. Spojrzał na zegarek. Czas wejść do środka. Wszedł.
    - Dzień dobry, pani Vivienne! - jak na kulturalnego ucznia przystało, przywitał się z profesorką. Uśmiech nie schodził mu z twarzy na widok różnych eliksirów w wszelkich fiolkach. Ten uśmiech był szczery, nie ten udawany. Ten, który mówił tylko jedno - czuję się wspaniale w tym miejscu, chcę dowiedzieć się więcej o tych eliksirach! Czuł się wyśmienicie. - Czy to eliksir, którego się dziś nauczę? - zapytał z nadzieją i wskazał na fiolkę leżącą na biurku pani Vivienne. Uśmiechnął się do niej szeroko, gdy wstała z krzesła i podeszła by się z nim przywitać. Erick w swoim żywiole nie udawał szczęścia.

    Erick

    OdpowiedzUsuń
  8. - Jak najbardziej. Czuję, że mogę być w to świetny. - uśmiechnął się wesoło i uniósł fiolkę. Był ogromne zaciekawiony swoim nowym zadaniem. - Niesamowite jest to, że stworzyła pani ten eliksir. Jego magia jest wspaniała, aż ciężko w to uwierzyć! - był bardzo podekscytowany. Naprawdę wkręcił się w tą historię. Widać, że pani Vivienne nie była zadowolona ze swojego eliksiru. Cody nie uważał, że eliksir jest zły, po prostu jego magia nie ukazuje jedynie dobra. Nawet uważał, że druga strona medalu jest lepsza. Dla niego każdy powinien ujrzeć czyjąś prawdziwą twarz. Zamierzał wykraść eliksir, gdy tylko pani Vivienne nie będzie zwracała na niego uwagi. Sądził, że bardzo mu się przyda. Był pewny, że mu się przyda.
    - Zaczynamy? - zapytał pełen chęci. Tworzenie eliksirów dawało mu niesamowitą frajdę. Uwielbiał to robić. Zawsze czuł że ma władzę dzięi temu. Miał coś pod kontrolą, a tak rzadko się to zdarzało. Nawet prawdziwego siebie nie miał pod kontrolą. Kontrolował jedynie swoje zachowania. To jak powinien się zachowywać i to co powinien zrobić.
    Często czuł się tak jakby był zamknięty pod osłoną. Jakby nigdy nie był sobą, jakby jego prawdziwa twarz nie miała prawa się pokazywać. Czuł się tak jakby nie istaniał. Jakby jadł, chodził, spał, pił i robił wszystko to co każdy człowiek, ale tak jakby jego dusza umierała. Jakby wyimaginowany Cody rozrywał tego prawdziwego na strzępy. Tak jakby umierał przez samego siebie.
    Sam już nie wiedział kiedy jest sobą, a kiedy udaje, że jest sobą. Nie wiedział o sobie już prawie nic. Pod postacią uśmiechu i maską radości udawał żartownisia pełnego szczęścia, nie wiedzącego czym są problemy. On po prostu udawał kogoś kim nie jest. Udawał kogoś kim chciałby być. Udawało kogoś kim nigdy nie będzie. W tym właśnie był najlepszy, w tworzeniu swojej osobowości. W udawaniu kim jest, a kim nie jest. W byciu nie sobą nie było dla niego równych. Był kłamstwem, usposobieniem braku prawdy. Był jedynym wielkim, chodzącym i kłamiącym kłamcą. Człowiekiem, którego nikt tak naprawdę nie znał. Nienawidził, nienawidził, gdy jego przyjaciele mówili: przecież wiem jaki jesteś.
    Właśnie nie, właśnie nie wiedzą jaki jest. Nikt tego nie wie, tylko on prawdziwy ukryty w sercu, najgłębiej jak się da. Ukryty w taki sposób, że już powoli zapomina kim tak naprawdę jest. Ukryty w taki sposób, że tak naprawdę ciężko jest mu w ogóle być. Ciężko jest mu i zawsze będzie mówić prawdę. On nigdy nie mówi prawdy, nawet jego żarty są przesycone kłamstwem. Są pełne nieszczerości. Są nie prawdziwe.
    Prawda jest taka, że Cody nie potrafi żartować. Prawda jest taka, że Cody nie wie jaki jest. Prawda jest taka, że Cody gubi się w wykreowanej przez siebie rzeczywistości. Prawda jest taka, że Cody traci siebie i nie wie kim jest. Nie wie już co lubi, nie wie czego nie lubi. Nie wie kim chce być.. chociaż nie, to akurat wie chce być kłamstwem, wykreowanym sobą. Chce dążyć do perfekcji, che aby każdy go lubił, chce być kimś kto nie jest w stanie istnieć. Ale czy to go powstrzymuje nie? On ukrywa się pod wykreowaną przez siebie prawdą.
    - Dobrze mieszam? - pyta, gdy nauczycielka dłuższy czas mu się przygląda. Wystraszył się, że może źle połączył składniki, które mu wypisała na kartce.
    Cody

    OdpowiedzUsuń
  9. [O, ale to jest całkiem niezła baza pod wątek! Już widzę tą sytuację, kiedy Lola mamrocze na głos pod nosem składniki pewnego eliksiru i coś miesza, a tu z boku głos, która ją poprawia... I okazuje się, że Vivienne od dłuższego czasu ją obserwuje. :D
    Hej, dziękujemy bardzo!]

    Lola Waters

    OdpowiedzUsuń
  10. [Hmmm... Millie nie należy do tych co bez problemu otwierają się przed drugą osobą. Chociaż Viv mogłaby zauważyć że coś się z nią ostatnio dzieje. Jako grono pedagogiczne też otrzymałaby pewnie informację o śmierci siostry i matki, więc mogłaby przypuszczać, że to wszystko dlatego. O ile ci pasuje, to możemy zacząć wątek tak, że Vivienne poprosi po zajęciach Millie, żeby została chwilę. Mogłaby zacząć wtedy temat, że wie jak jej ciężko po stracie matki i siostry. Taka typowa gadanina - mogłaby jakoś szczególnie podkreślać teśknotę za matką, której Millie w sumie nienawidziła. Puchonka mogłaby wtedy jakoś niegrzecznie jej odpowiedzieć i wyjść. Viv mogłaby ją jednak złapać jeszcze po zajęciach dodatkowych i wtedy już jakoś wymusiłaby jakoś na dziewczynie powiedzenie prawdy. Co ty na to?]
    Millie

    OdpowiedzUsuń
  11. [Chyba możemy już iść na żywioł :D Zaczniesz?]
    millie

    OdpowiedzUsuń
  12. [Witam jak najbardziej jestem chętna na wątek :D coś mogłoby ją zaatakować, a on akurat by tam był i jej pomógł albo by plątała się tam kilka dni i wszyscy by jej szukali :D ]

    Max Landcaster

    OdpowiedzUsuń
  13. [Idźmy na żywioł tak wychodzi najlepiej :D Zaczniesz? ]

    Max Landcaster

    OdpowiedzUsuń