czyli zestaw mini-wątków grupowych:
kulig na błoniach:
Coroczny kulig stał się nieodłącznym elementem spędzanych w Zamku świąt, zatem i w tym roku nie mogło go zabraknąć. Niewidzialne testrale, których zadaniem niebawem stanie się ciągnięcie zaprzęgu złożonego z kilku wielkich drewnianych sań, już czekają w gotowości - nie może Cię tam zabraknąć! Staw się na błoniach jak najprędzej i wyrusz na wyprawę, którą zapamiętasz na długo. Moc atrakcji gwarantowana!
bitwa na śnieżki:
Szkolne tereny jak zwykle zdążyła pokryć już gruba warstwa śniegu, jednak nic nie wskazuje na to, by pogoda miała się zmienić. Kolejne płatki bez przerwy spadają z nieba, co daje idealną okazję do wyzwania napotkanego przeciwnika na widowiskowy pojedynek. Różdżki nie będą potrzebne - zamiast nich w ruch pójdą lepione w pośpiechu śnieżne kule, przelatujące tuż przed oczami nieświadomych celów, umykających przed nimi w popłochu. Dołącz do zaciekle walczących zawodników już teraz!
świąteczny bal:
Święta to również idealna okazja do zabawy we wspólnym gronie! Wielka Sala z okazji zbliżającego się wielkimi krokami nowego roku została pięknie udekorowana, a wynajęty przez Dyrektora zespół już od pierwszych minut sprawia, że żaden uczeń bądź uczennica nawet nie pomyśli o podpieraniu ścian. Jeśli chcesz wybrać się na przerwę świąteczną ze wspomnieniem niezapomnianego zimowego balu - nie zastanawiaj się ani chwili. Przybądź do Wielkiej Sali na czas, nie zapominając o szatach wyjściowych!
jarmark w wiosce:
Mieszkańcy Hogsmeade mają przyjemność zaprosić wszystkich chętnych na organizowany przez nich co roku Jarmark Bożonarodzeniowy! W samym centrum wioski stanęła już udekorowana choinka, a witryny okolicznych sklepów zmieniły swój wygląd na świąteczny. Jednak nie to będzie największą atrakcją: stoiska z niecodziennymi potrawami, pokaz lodowych rzeźb z wizerunkami znanych czarownic, czarodziejów i magicznych stworzeń, a także wspólne kolędowanie to dopiero początek. Na każdego czekać będzie darmowy, rozgrzewający kufel grzanego miodu prosto od skrzatów oraz 20% zniżka w Miodowym Królestwie!
ROZPOCZĘCIE → 16 GRUDNIA 2016
Zachęcamy do brania udziału w poszczególnych mini wątkach! Za uczestnictwo: 40pkt dla Domu.
Dla ułatwienia pisania u góry komentarza dopiszcie numer wątku, do którego nawiązujecie.
Rzeczywista data każdego z wydarzeń jest dowolna.
Dla ułatwienia pisania u góry komentarza dopiszcie numer wątku, do którego nawiązujecie.
Rzeczywista data każdego z wydarzeń jest dowolna.
Wątek nr 1: Kulig na błoniach
OdpowiedzUsuńKiedy Julia przygotowała już grzane wino z dużą ilością cynamonu, goździków i plastrów pomarańczy, a zaklęciem zmniejszająco-zwiększającym wlała jego niezbyt rozsądną ilość do samoogrzewającej się (dzięki ci, o magio najwspanialsza!) piersiówki, pozostało jej już tylko nałożyć jakiś gruby, świąteczny sweter i właściwie mogła wychodzić. Eh! Świąteczny kulig. Kilka godzin na dworze, śnieg wszędzie, gdzie okiem sięgnąć, wiatr, przedzierający się przez zawsze niewystarczająco ciepłe ubranie, grupa uczniów i nauczycieli, którym zima niestraszna i długa przejażdżka wokół jeziora, zakończona ogniskiem na skraju lasu. Idealnie!
Wciągnęła przez głowę czerwony sweter z reniferem, piersiówkę wrzuciła do kieszeni płaszcza i wyszła z dormitorium, ubierając się cieplej po drodze. Musiała się spieszyć. Jeszcze sanie odjadą bez niej i tyle z tego kuligu będzie. Zbiegła po wszystkich schodach, jakie prowadziły z Wieży Ravenclaw do Sali Wyjściowej, by w końcu, już owinięta grubym szalikiem i w czapce z pomponem na głowie, wyjść na zewnątrz. Zaraz za dziedzińcem, tam gdzie zaczynała się trawa, teraz przykryta grubą warstwą śniegu, stało kilka drewnianych sań, ozdobionych niewielkimi światełkami, błyszczącymi, mimo że jeszcze nawet nie było ciemno.
Julia rozejrzała się wokół, a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, kiedy spokojnie odetchnęła zimnym, pachnącym świętami powietrzem. I niech tylko ktoś spróbuje powiedzieć, że grudzień nie jest super... Upadek z sań gwarantowany. Nagle dostrzegła znajomą postać przy jednym z nich.
- Art! - krzyknęła, zmierzając w jego stronę w podskokach, aż w końcu zatrzymała się krok przed nim i posłała mu szeroki, wyraźnie zachwycony uśmiech. - Cześć.
Zacisnęła usta w wąski paseczek, patrząc na chłopaka, tak jakby chciała coś dodać, ale w końcu tylko skinęła głową na stojące niedaleko, najmniej zapełnione sanie.
- Wsiadamy? - spytała i ruszyła w ich stronę.
Julia Jones
Pewnie gdyby nie koledzy z dormitorium, to nawet nie pomyślałby o tym, aby wziąć udział w szkolnym kuligu. Raczej nie uważał takiej rozrywki za wysoce ciekawą, a fakt, że pewnie będzie tam sporo dzieciaków z pierwszych lat nauki tylko go zniechęcał. Tak naprawdę, gdyby nie Troy i George wychodzący z propozycją dodania odrobiny procentów do butelek wypełnionych dyniowym sokiem, w życiu nie zgodziłby się na taką zabawę. W końcu, w mniemaniu Avery’ego było to coś dla dzieciaków. Odrobinę zachęcony, jednak wciąż nie pełen entuzjazmu wyszedł w umówione miejsce o umówionym czasie. Rozglądając się i obserwując czy faktycznie zbierze się dużo małolatów. Oczywiście nie mogło być inaczej i najmłodsi mieszkańcy szkolnego zamku, również zjawiali się i zajmowali miejsca w saniach. Artair stanął przy ostatnich saniach i każdego, kto tylko próbował tam usiąść zbywał mało sympatycznym komentarzem oznajmiając, że te miejsca są przez niego zajęte i mają grzecznie spieprzać i zająć pierwsze sanie.
Usuń— O… Julia, cześć. — Wyszczerzył się do dziewczyny i pomachał jej delikatnie. Mógł się domyślić, że ją tutaj spotka. Spojrzał na nią słysząc jej pytanie i rozejrzał się dookoła, w poszukiwaniu Tory’a i Georgea. Westchnął i skinął tylko delikatnie głową. — Wsiadamy do ostatnich, zaraz dołączą jeszcze moi kumple. — Wolał ją uprzedzić, że będzie więcej osób których zna i z którymi się umówił wcześniej. Pomógł jej wejść do sań, a zaraz zajął miejsce naprzeciwko dziewczyny i uśmiechnął się szeroko, wysuwając zza szaty butelkę z sokiem dyniowym. Jego głupkowaty uśmiech mówił sam za siebie, co takiego tam skrywa.
— Soku? — Spojrzał na nią, unosząc delikatnie brwi.
Artie
Skrzywiła się nieco, kiedy Artair powiedział o tym kto jeszcze pojawi się na kuligu, ale tak czy inaczej weszła do wskazanych przez chłopaka sań. I tak przecież z nikim się nie umówiła, więc obecność Arta była jej bardzo na rękę, a jego kumpli... Cóż, ostatecznie pewnie uda jej się jakoś ich znieść, nawet jeśli nigdy ich nie lubiła.
UsuńOpadła na jedną z poduszek ułożonych na siedzeniu i spojrzała na Ślizgona z delikatnym uśmiechem na ustach, bo naprawdę czuła, że jest lepiej. W końcu, po tak długim czasie, było aż dziwnie lepiej, ale z pewną dozą niepewności, wciąż potrafiło ją to cieszyć.
Na jego pytanie zaśmiała się cicho, a z kieszeni płaszcza wyjęła piersiówkę. Ona chyba była bardziej bezpośrednia. Czasem.
- Wina? - spytała wyraźnie rozbawiona, unosząc brwi. Wyciągnęła rękę po 'sok dyniowy' jednocześnie podając przygotowany przez siebie trunek chłopakowi. Wypiła dwa małe łyki i już poczuła jak alkohol delikatnie rozgrzewa ją od wewnątrz. Sok dyniowy z prądem to było dziwne połączenie, ale w jakiś sposób jednak się sprawdzało. Oddała butelkę Artowi i rozejrzała się wokół. Coraz mniej osób wychodziło z zamku, bo też nieubłaganie zbliżał się czas rozpoczęcia kuligu. Szczerze? I tak nie zależało jej na obecności Troya i George'a.
Julka
Wątek nr 4: Jarmark w wiosce
OdpowiedzUsuńHogsmeade wyglądało jak urokliwe miasteczko z pocztówki.
Cała wioska została tak barwnie przystrojona świątecznymi motywami, że nawet Grinch musiałby poczuć magię Bożego Narodzenia w tym miejscu! Puszyste zaspy śniegu miękką pierzyną pokrywały rozświetlone uliczki, które były przepełnione śmiechem oraz nieśmiało nuconymi kolędami. W powietrzu unosił się słodki zapach pierniczków, cynamonu oraz grzanego miodu, a stojąca w centrum miasteczka choinka przewyższała nawet tę ustawioną w Wielkiej Sali w Hogwarcie! Po siedmiu latach przebywania w pobliżu wioski czarodziejów Addison powinna być przyzwyczajona do podobnych widoków, jednak świąteczne Hogsmeade zapierało jej dech w piersiach, sprawiając, że niczym siedmiolatka stała z rozdziawioną buzią przed sklepowymi witrynami z twarzą przyciśniętą do szyby, a kiedy przechodziła koło Miodowego Królestwa, dostawała ślinotoku. Jednak nawet piękno malowniczego otoczenia oraz radość ze zbliżających się świąt Bożego Narodzenia nie były w stanie zmazać jej smutku, który tkwił niczym cierń w jej duszy, stanowiąc truciznę odbierającą jej umiejętność pełnego cieszenia się z atmosfery panującej w Hogsmeade. Dzisiaj Addison kończyła osiemnaście lat, ale urodziny, które do tej pory kojarzyły jej się jedynie z ekscytacją, teraz miały posmak goryczy. Nikt nie złożył jej życzeń, nikt nie podarował prezentu, nikt nie trzymał się ich stałej, rodzinnej, urodzinowej tradycji, nikt nie pamiętał. Jakby dla nikogo się nie liczyła.
Addie spacerowała samotnie po wiosce wypełnionej światłem, gwarem rozmów i niecodziennymi atrakcjami. Zabini obiecał, że dołączy do niej później, ale na razie miał ręce pełne roboty w Magicznych Dowcipach Weasleyów i nie miała co liczyć na towarzystwo starszego, przyrodniego brata. Owinęła się ciaśniej płaszczem, chroniąc przed chłodnymi podmuchami wiatru, gdy w tłumie dojrzała charakterystyczną czuprynę.
Zamarła w pół kroku.
Co on tutaj robił..? Przecież wyraźnie mówił, że nie uda mu się przyjechać przed początkiem nowego roku, nie widzieli się od wielu tygodni, które wydawały jej się być latami. Zanim Addie zdążyła się zorientować, co robi, zaczęła się rozpychać łokciami w tłumie, a jej nogi zerwały się do biegu. Na stopach miała swoje niedorzeczne, kanarkowe tenisówki, które zdecydowanie nie były odpowiednie do takiej pogody i dziewczyna ślizgała się na śniegu, gdy w pośpiechu kierowała się w stronę Freda, nie chcąc stracić go z oczu.
Weasley zupełnie się jej nie spodziewał, więc kiedy wpadła na niego z impetem, runął w najbliższą zaspę. Addison usiadła okrakiem na jego biodrach, po czym natarła śniegiem jego zarumienioną z zimna twarz.
– Ty skończony idioto! Okłamałeś mnie! – wykrzyknęła z oburzeniem, ale nic nie potrafiła poradzić na to, że na jej twarzy pojawił się szeroki, szczery uśmiech, których nie gościł tam od wielu miesięcy. Rąbnęła go pięścią w ramię, pochylając się nad nim, jednak mordercze spojrzenie zupełnie nie współgrało z uśmiechem na jej twarzy. Tęskniła za nim. Tak bardzo, że miała wrażenie, jakby każdy dzień z daleka od Freda zabijał jakąś cząstkę jej duszy. Nikogo na świecie nie potrzebowała równie mocno, co tego kretyna, który najwyraźniej nie uznał za konieczne poinformowanie jej, że pojawi się w Hogwarcie nieco wcześniej, niż początkowo zakładał. – Nienawidzę cię, imbecylu. Ale cholernie się cieszę, że tutaj jesteś.
Na potwierdzenie tych słów znowu roztarła lodowaty śnieg na jego policzkach.
Śnieg skrzypiał pod jego butami, kiedy spokojnym krokiem przemierzał zatłoczone ulice Hogsmeade, próbując dostrzec sklepowe witryny ponad głowami przechodniów. Cała wioska tonęła w świątecznych ozdobach i rozmaitych światłach, wprowadzając go w wyjątkowo pogodny nastrój. Niesamowite zapachy wdzierały się do jego nosa, a niesione z wiatrem kolędy niosły się za nim, gdy manewrując między czarownicami i czarodziejami, próbował dostać się do stoiska z niesamowicie przystrojonymi wypiekami, na których widok ciekła mu ślinka. Chłód dawał mu się we znaki. Od godziny starał się znaleźć w miasteczku miejsce, w którym sprzedawaliby coś poza grzanym miodem z korzeniami i piwem kremowym, ale zarówno pub pod Trzema Miotłami jak i gospoda Pod Świńskim Łbem były wypełnione aż po brzegi i nie oferowały już miejsca nawet do stania. Musiał się więc zadowolić przemyconą w kieszeni kurtki, malutką buteleczką Sherry, którą jako jedyną zdążył zgarnąć ze stołu w Norze, gdy w pośpiechu pakował rzeczy potrzebne mu do powrotu do Hogwartu. Wiadomość od trenera dotarła do niego tego samego dnia. Musiał stawić się w szkole i to w trybie natychmiastowym albo mógł zapomnieć o obiecanej świątecznej premii. Wysiadając z pociągu dostrzegł fantazyjne światła wioski i postanowił nieco zboczyć z trasy. Za pomocą czarów zminimalizował zabraną ze sobą walizkę i wcisnął ją do kieszeni spodni, a następnie ruszył na obchód wioski. Miał zamiar rozejrzeć się po okolicy, czekając aż tłum ludzi opuści Dowcipy Weasleyów, sprawdzić czy wszystko w sklepie jest w porządku, tak jak obiecał tacie, a następnie udać się do jakiejś gospody, w której jakieś niedobitki ostatkami sił dopijałyby resztki ze swoich kufli, by rozgrzać zmarznięte części ciała, wsłuchując się w radosny śpiew niestrudzonych kolędników. Nie sądził, że jego plany tak szybko legną w gruzach i to przez ostatnią osobę, którą spodziewał się w tamtym miejscu spotkać.
UsuńBiały puch skutecznie złagodził jego upadek, ale mimo tego wydał z siebie stłumiony okrzyk zaskoczenia, kiedy jakaś wściekła, rozpędzona kula z zaróżowioną od mrozu twarzą wpadła na niego z impetem, wpychając go w najbliższą zaspę. Parsknął śmiechem, momentalnie rozpoznając swojego napastnika i wiercąc się na wszystkie sposoby, próbował wyswobodzić swoje ręce spod przygniatających je kolan. Wygiął plecy w niewielki łuk i uniósł biodra, próbując ją zrzucić, ale nic nie mogło powstrzymać roześmianej Puchonki przed natarciem jego policzków lodowatym śniegiem. Wydał z siebie okrzyk niezadowolenia, następnie wkładając całą swoją siłę w odepchnięcie się od warstwy lodu i przewrócenie z jednego boku na bok w celu zrzucenia Addison na ziemię. Wykorzystując chwilową przewagę, wskoczył na nią niczym dzikie zwierzę, przygniatając ją całym ciężarem swojego ciała, efektem czego oboje zapadli się jedynie głębiej w śnieżną zaspę. Freddie wygramolił się spod sterty białego puchu, wciąż nie mając zamiaru zejść z dziewczyny, cudem odnalazł jej nadgarstki przysypane śniegiem i chwycił za nie, unosząc jej ręce do góry i przyciskając je do ziemi, tym samym na ułamek sekundy ją unieruchamiając. Wyszczerzył się szeroko, pochylając tuż nad nią i z ogromną satysfakcją mierząc ją rozbawionym spojrzeniem. Uniósł prowokująco jedną brew do góry i ze śmiechem oblizał wargi, wypuszczając z ust kłębek pary.
— Rok w rok to samo — westchnął — a tobie nadal wydaje się, że wygrasz ze mną w śnieżnych zapasach. Niczego się nie nauczyłaś przez ostatnich parę lat? Jestem. W tym. Mistrzem — uśmiechnął się szeroko, odsłaniając przed nią szereg równych zębów. — Mam młodszą siostrę, pamiętasz? Daję głowę, że pokonałbym was, nawet gdybyście postanowiły rzucić się na mnie obie naraz. Co z resztą, jeśli się nie mylę, już w jakieś święta zrobić próbowałyście.
Roześmiał się, delikatnie odchylając się do tyłu i przekrzywiając głowę, by lepiej się jej przyjrzeć. Do tej pory nie zdawał sobie sprawy z tego jak cholernie za nią tęsknił. Pochylił się, pieszczotliwie muskając wargami jej czoło.
Usuń— Kochasz mnie. Nie nienawidzisz. A teraz przepraszam, ale muszę wykonać swój obowiązek.
Mówiąc to, wypuścił jej dłonie z uścisku i błyskawicznie lepiąc ze śniegu potężną kulę, cisnął nią prosto w jej twarz i włosy.
Skończony idiota
Addie pisnęła, wiedząc, co się święci. Próbowała się wyrywać, lecz w ten sposób jedynie jeszcze głębiej zapadała się w białawy puch. Zaczęła na oślep machać dłońmi w powietrzu, ale Fred był od niej szybszy; cisnął lodową kulą wprost w jej twarz. Śnieg w zetknięciu z jej ciepłą skórą zaczął topnieć, sprawiając, że cała jej twarz niemiłosiernie piekła, dodatkowo drażniona zimnymi podmuchami wiatru, a ponieważ podczas ataku miała rozchylone usta, teraz wypluwała lodowatą breję.
Usuń— Zamorduję cię — wrzasnęła dziewczyna, gwałtownie wijąc się na śniegu i próbując wydostać się spod byłego Gryfona, który wciąż przygniatał ją do ziemi. Sfrustrowana zamachnęła się na niego, jednak okazał się być szybszy i zablokował jej cios, mocniej przygważdżając ją do chłodnego podłoża, przez co jej ubrania tylko coraz bardziej przemakały.
Addison na szybko przeanalizowała swoje szanse. Fred był od niej większy i teoretycznie silniejszy, ale był również chłopakiem. To znaczy, nigdy tego samodzielnie nie sprawdzała, jednak Weasley wpadał na durne pomysły charakterystyczne jedynie dla płci brzydkiej i bywał niedomyślny w sposób, w jaki tylko faceci potrafili być, dlatego nigdy nie miała w tym zakresie wątpliwości. A to oznaczało, że jak wszyscy mężczyźni Freddie posiadał pewną słabość, którą postanowiła okrutnie wykorzystać; wiercąc się pod jego naprężonym ciałem, by uzyskać jak najwięcej miejsca, uniosła kolano i bez wahania z impetem uderzyła chłopaka między nogi w jego męskość.
Mina Weasley'a była bezcenna.
Addie bez problemu zrzuciła z siebie zwijającego się z bólu Freda, jednocześnie nie mogąc opanować nagłego napadu głupawki. W kącikach jej oczu zebrały się łzy, a sama trzęsła się ze śmiechu, trzymając się za brzuch.
— Dobrze ci tak — wykrztusiła Puchonka. Korzystając z tego, że chłopak wciąż trzymał się za swoje drogocenne klejnoty (najwyraźniej udało jej się uratować świat przed inwazją małych Fredziaczków w przyszłości, cała ludzkość powinna być jej wdzięczna), ponownie usiadła na nim okrakiem, po czym zaczęła wsypywać mu śnieg za kołnierz kurtki, szczerząc zęby w szerokim uśmiechu. — Żałuj, że nie widziałeś swojej twarzy, gdy cię kopnęłam. Ten widok zostanie ze mną do końca życia.
Addison znowu pochyliła się nad nim, przegryzając nieznacznie dolną wargę, podczas gdy w jej oczach błyszczały zawadiackie ogniki. Oparła dłonie na jego klatce piersiowej, mrużąc nieznacznie powieki, by po chwili z niespodziewaną czułością, ale także wyzwaniem pstryknąć go w czubek nosa.
— A teraz ładnie powtarzaj za mną: Addison Hallaway jest mistrzynią śnieżnych zapasów, a ja muszę uznać jej wyższość i zostać jej sługą — wyrecytowała Puchonka, mrugając do niego. — No dalej, Weasley, tylko głośno. Nie masz się czego wstydzić, w końcu jestem od ciebie tylko o głowę niższa, jakieś trzydzieści kilogramów lżejsza, a i tak rozłożyłam cię na łopatki jednym ruchem. Jesteś naprawdę żałosny, chyba się po prostu zestarzałeś. Albo za mało czasu poświęcasz swojej najlepszej przyjaciółce i karma postanowiła się na tobie za to zemścić.
Chociaż jej głos wydawał się być wciąż tak samo beztroski i swobodny, na jej twarzy dało się wyłapać ledwo dostrzegalną zmianę, posępny cień zeszpecił jej pogodne oblicze, dając wyraz mrocznej burzy rozgrywającej się w jej sercu. Westchnęła ciężko, po czym wyraźnie zrezygnowana zsunęła się z ciała Freddiego, opadając na ubity puch śnieżny.
— Zapomniałeś, prawda? — wyszeptała, odwracając wzrok. Nie powinna się oszukiwać. Wcale nie przyjechał do Hogwartu w związku z jej urodzinami. Pewnie trener zmusił go z jakiegoś powodu do powrotu do zamku, a ona jak głupia ucieszyła się na jego widok, bo... Bo jej go brakowało. Bo kiedy nie było koło niej Freda czuła się tak, jakby nie była sobą. Nie istniała bez niego.