AARON RUDOLF LESTRANGE
Slytherin ━ VII ━ przewodniczący Klubu Pojedynków
zaburzenia integracji sensorycznej ━ zaburzenia psychiczne
sztuka jedynym lekiem
Realne z irracjonalnym. Mówili,
że nikt nie jest w stanie połączyć tych dwóch skrajnych światów, a jednak tobie
się udało, Aaron. Żyjesz raz w jednym, raz w drugim, jak zmysły ci podpowiedzą.
Czujesz ten zapach? Czy on właśnie pali cię w płuca? Czy to ten przeraźliwie
ogłuszający szept jeździ ci ostrzem po żebrach? Chyba nawet niezbyt zwracasz na
to uwagę, bo najzwyczajniej w świecie wpadasz w szał. Niszczysz wszystko, co
masz w zasięgu dłoni, wzroku. Ile to trwało? Minutę, dziesięć minut? Ana
twierdzi, że niezbyt długo. Czemu tak dziwnie na ciebie patrzy? To zmartwienie?
Ty patrzysz na nią podobnie i bez słów ogarniasz siostrę swoimi ramionami.
Wróciłeś.
Wróciłeś do normalnego świata,
gdzie wciąż musisz się uczyć. Sprawia ci to przyjemność, bo możesz pokazać
wszystkim, jaki jesteś inteligentny i zdolny. Bo jesteś, mocno w to wierzysz.
Wierzysz nawet w czystość krwi, chociaż z łaski potrafisz zrobić wyjątek i
porozmawiać z kimś innej rasy. A nuż wyda się całkiem interesujący. Lubisz
otaczać się takimi ludźmi, Aaron, sam przecież taki jesteś. Znasz swoje
możliwości w trakcie pojedynku, na zajęciach.
Nie znasz tylko wtedy.
Wtedy, gdy nie jesteś już sobą.
Wtedy, gdy nie jesteś już sobą.
cytat znowu z Sherlocka, tym razem z książki
twarzyczka Aarona, twarzą Arthura Gosse
[Jakaż interesująca postać.Zawsze mnie ciekawiły osoby, które w trakcie kreowania dostawały swojego rodzaju zaburzenia psychiczne. Powodzenia z trzecią postacią! I w razie chęci zapraszam do siebie! :)]
OdpowiedzUsuńBellamy Sangster/Scorpius Malfoy
[♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńOstatnio mam problemy z wysławieniem się, wybacz, ale musiałam. Ślizgon w twoim wykonaniu to zawsze epickość sama w sobie ♥]
[Cześć, czołem! Nie miałyśmy okazji ani się poznać, ani powątkować, więc witam się serdecznie i cieplutko. Nie wiem, czy Aaron chciałby zamienić z Lucy choć dwa słowa, niemniej jednak bardzo interesująca postać, nie mogę się doczekać, aż dowiem się ciut więcej. W razie chęci - zapraszam! Coś ukleimy!]
OdpowiedzUsuńLucy/Ethel
[Chan! Oddasz mi tego pana do wątku Arsellusem? Czy muszę się zadowolić tylko Vanem którąś z Twoich czarujących pań i tym samym odpuścić sobie wątek z tym panem? Weź nie łam mi tylko serca ;<]
OdpowiedzUsuńArsellus Langhorne
[Ale podoba mi się ta karta i to nie tylko przez Arthura, ogólnie. Zazdroszczę ilości weny na prowadzenie trzech postaci. :D]
OdpowiedzUsuńEllen
[Świetna postać! Chłopak wydaje się być mega skryty i bardzo interesujący. Może upichcimy coś z panią profesor? :)]
OdpowiedzUsuńAnija
[Ojej ♥ Cudownie! Jeśli wymyślisz im relację albo jakiś zalążek na okoliczności lub miejsce spotkania to zacznę, a jak nie... to i tak zacznę z tym, że wątek-niespodziankę. Tylko to wówczas gdy będę już dostępna twórczo* ♥
OdpowiedzUsuń*dzisiaj/jutro/pojutrze]
Grudniowy ♥
[No, świetnie napisane :)
OdpowiedzUsuńNiechaj się dobrze chłopaczek spisuje! :D]
Vladimir Karkarow
[Piszę się na to! Zdradź mi ten pomysł, albo sam zacznij :)]
OdpowiedzUsuńAnija
[Haha xD Nie mogłaś chyba wytrzymać. Ale graty za stworzenie tak ciekawej postaci. No to wesołego wątkowania nowym chłopcem :)]
OdpowiedzUsuńM. Harrison/L. Scamander
[O matko kochana! Powiem ci, że niezłą przypadłość ma ten Twój Ślizgon, przez co wydaje się być niezwykle interesującą postacią. Aż nie mogę go nie lubić, a powinnam! Mnie zawsze bardzo ciężko prowadzi się postacie z tego typu schorzeniami, więc gratuluję odwagi i oczywiście życzę powodzenia. ;)]
OdpowiedzUsuńJemma Simmons
[braciszku. <3]
OdpowiedzUsuńAnaleah.
Był problem. Lucy poczuła to, w momencie, w którym weszła do kuchni. I nie był to problem przypalonych ziemniaków. Rudawa czupryna czuła, że w powietrzu wisi coś, co nie powinno mieć miejsca. To było coś na tyle ulotnego i nieuchwytnego, że gdy spojrzała na pozostawioną przez skrzaty kuchenne karteczkę, zamiast niepokoju w żołądku, poczuła lekkie rozczulenie w okolicach mostka. To sięgało już rangi pewnego rytuału. Skrzaty wiedziały, o której przychodzi Lucy, zostawiały dla niej coś miłego, chowały się i teoretycznie zostawiały zupełnie samą w jej królestwie, choć Puchonka zawsze czuła rzucane co jakiś czas ciekawskie spojrzenia. Dziwnym trafem, gdy udało się jej udoskonalić już istniejący lub odkopać jakiś stary przepis, danie to często pojawiało się na stołach w wielkiej sali.
OdpowiedzUsuńSpojrzała na kawałeczek pergaminu na blacie, uśmiechając się lekko sama do siebie. Skrzaty informowały panienkę Wood, że coś ciekawego potencjalnie może kryć się w jednej z ksiąg na ostatniej półce regału z przepisami. Zostawiły jej kilka liczb, ale zagadka nie była specjalnie trudna, wystarczyło dodać do siebie cyfry dzisiejszej daty, by otrzymać stronę. Lucy uśmiechnęła się z rozczuleniem. Pamiętali, że interesuje się numerologią, a to jedyne, na co było stać te poczciwe istoty. Wyjęła ołówek z kieszeni szaty i zaznaczyła poprawną odpowiedź, czyli czternaście i zwróciła się w stronę regału, sięgającego wysoko, ponad głowę Lucy.
Nie należała do najmniejszych dziewcząt, ale też zdecydowanie nie była osobą postawną. W końcu nie była pałkarzem, tylko szukającą, musiała zatem odznaczać się zwinnością i szybkością. Zapewne użyłaby różdżki, gdyby tylko znała tytuł odpowiedniej książki. Przysunęła sobie stołek i wdrapała się na niego, sięgając do najwyższej półki. Złapała pierwszą książkę w zielonej okładce, jaka była pod ręką. Szybciutko przekartkowała na stronę czternastą, nawet nie schodząc ze stołka. Podejrzewała, że gdyby zeszła, zadziałałaby złośliwość rzeczy martwych i okazałoby się, że książka, którą trzyma w dłoniach jest nieodpowiednia.
Chyba skrzaty coś przed chwilą gotowały, bo wciąż było czuć delikatne ciepło bijące od pieca. Lucy zrezygnowana zamknęła książkę i odstawiła na miejsce, by po chwili zrzucić z siebie szatę i pozostać tylko w mundurku. Lubiła to ciepło, które biło od kuchni. Bezsprzecznie kojarzyło się jej z babcią, która była wzorcem bezwarunkowej miłości okazywanej w licznych całusach i ciasteczkach z czekoladą. Sięgnęła po kolejną książkę, nie będąc specjalnie pewną czego tak konkretnie szuka, ale wiedziała, że gdy na to natrafi, odgadnie od razu. Przekartkowała jeszcze dwie książki, aż natrafiła na taką, której wcześniej nie widziała. Zmarszczyła lekko brwi i otworzyła na odpowiedniej stronie.
-O rety… - szepnęła do siebie, szczerze zaskoczona. Przed sobą miała przepis na pierwszy w dziejach deser Trifle, który co prawda nie zawierał wtedy owoców, ale obok każdy kolejny użytkownik książki wyraźnie dopisywał swoje udoskonalenia i dodatki. Zdziwiła się, że skrzaty zezwalają jej na zrobienie deseru, gdzie biszkopt zalewa się obficie brandy, ale najwidoczniej miały nadzieję, że same go zjedzą.
Nagle poczuła coś, co było jej zupełnie obce. Obce, szczególnie tutaj, szczególnie w jej miejscu, gdzie mogła odciąć się od ludzi. To nie było tak, że ich nie lubiła. Miała mnóstwo znajomych, z wielu domów. Niektórzy twierdzili, że Lucy jest w stanie wprawić nawet Ślizgonów w stan rozczulonego rozbawienia. Ale to było miejsce, w którym czuła się bezpiecznie. I właśnie ta równowaga została zaburzona. Podniosła wzrok znad książki – miała gościa.
Nabrała gwałtownie powietrza w płuca, wlepiając duże oczy w chłopaka. Zastanawiała się, jak długo tu stał i właściwie po co przyszedł, ale połączenie między mózgiem, a ustami odmówiło posłuszeństwa, więc z jej ust wydobyło się coś zupełnie innego.
Usuń-J… jesteś głodny? – zapytała, dopiero po chwili orientując się jak absurdalnie to zabrzmiało. Z reguły nie miała problemu z nawiązywaniem nowych kontaktów, ale paradoksalnie, znajdując się na swoim gruncie, nagle poczuła, jakby ziemia mogła się jej w każdej chwili usunąć spod stóp.
Lucy
[Interesujący. Przerażający i fascynujący naraz. Oczywiście chęć na wątek jest, zawsze.]
OdpowiedzUsuńAlastair
[Ja chcę wątek z tym panem! Już widzę, jak Aaron wpada w szał, a Amnesia, przerażona tym wszystkim, też traci nad sobą panowanie. Mieszanka wybuchowa by z nich była. :) Cudowna postać, tak poza tym, pozostałe dwie Twoje panie również bardzo mi się podobają!]
OdpowiedzUsuńAMNESIA
[Ojej, tyle komplementów, że zaczynam się peszyć. Dziękuję!
OdpowiedzUsuńA wątek bardzo chętnie, szukasz może jakiegoś konkretnego powiązania dla Aarona? Czy zaczynamy od zera? :D]
Georgina
[Bo Jemma za Ślizgonami nie przepada, a ja uchodzę tu za ich hejterkę, chociaż w sumie to ich lubię, ale cii. c:]
OdpowiedzUsuńJemma Simmons/Molly Weasley
[Oj, trzeba byłoby się naprawdę bardzo postarać, żeby w jej przypadku to zmienić i nie żartuję, bo większość z nich jest dla niej bardzo niemiła. :c Ale próbować można, nie zabraniam!]
OdpowiedzUsuńJemma Simmons
[Hm. W sumie to Jem radzi sobie różnie, w dodatku dołączyła całkiem niedawno, więc w sumie to przewodniczący musiał ją jakoś... sprawdzić, w sensie co to w ogóle jest za człowiek. I na pewno od razu zorientowałby się, że Jemma czuje do niego jakąś niechęć, z jakiegoś niewiadomego dla niego powodu.]
OdpowiedzUsuńJemma Simmons
[Przychodzę więc po wątek. Sama nie wiem, z którą z Twoich postaci Aiden ma największe szanse na jakąś relację. Zawsze miałam problem z określeniem tego, aczkolwiek liczę na Twoją pomoc! :P]
OdpowiedzUsuńAiden
[Cześć! :) Dość trudna osóbka z tego Aarona, jak widzę. Chociaż trochę mu współczuję, takie napady pewnie nie są fajne :c Jakby były chęci i czas to zapraszam do Maisie na wątek. Myślę, że można byłoby stworzyć coś ciekawego :)]
OdpowiedzUsuńMaisie
[Aaron strasznie mnie zaciekawił! Z chęcią poprowadziłabym wątek również z nim! :) No chyba, że widzisz Russa w jakiejś ciekawej relacji z inną twoją postacią :)]
OdpowiedzUsuńRuss
[Jak najbardziej! Czekam w takim razie :D]
OdpowiedzUsuń[Russ byłby nawet zdolny mu przywalić za te plotki XD To w którym momencie zaczynamy wątek? Oczywiście zacznę, tylko napisz jak to ma mniej więcej teraz polecieć :)]
OdpowiedzUsuń[ Czy to groźba? :D
OdpowiedzUsuńJestem, więc zachwyć mnie dobrym pomysłem.]
Vincent
[Mówiłam, że chcę Aarona, więc i przybywam o tak zacnej porze z zaczęciem! :D]
OdpowiedzUsuńAmbicja była chyba tą cechą, która najbardziej była u niego widoczna. Nie to, żeby miał potrzebę bycia jednym z najlepszych, niekoniecznie o to chodziło, a o potrzebę rywalizacji. To zdecydowanie bardziej pociągało chłopaków. Nie wiedział, kiedy mu się to wzięło, ale będąc jedną z tych aktywniejszych osób w Klubie Pojedynków dopatrywał się co rusz to nowych wyzwań. Wcześniej, kiedy do stowarzyszenia należał Louis Weasley to nie ma się co dziwić temu, że ich pojedynki trwały długo i były dobrze przemyślane pod kątem, aby natrzeć na przeciwnika i zniszczyć jego pewność siebie. Coś jednak uległo zmianie i jedyny przedstawiciel rudej rodziny zrezygnował. Oczywiście, że Arsellus okrzyknął swojego wroga tchórzem, ale z drugiej strony jego czuje spojrzenie padało na kolejnych członków Klubu Pojedynków, właśnie w poszukiwaniu godnego rywala. Trafiali się tacy, którzy błyszczeli, ale kiedy dochodziło do starcia z Grudniowym nie czuł się on zwykle usatysfakcjonowany. Nie, żeby tęsknił za nierudym Weasleyem – po prostu brakowało osoby, z którą rzeczywiście mógłby się mierzyć i z czasem podczas kolejnych pojedynków mógł stawać się lepszy.
Tak się składa, że nie brał pod uwagę samego przewodniczącego Klubu Pojedynków, ale z czasem stało się to tak jasne jak słońce. Obserwowanie samego Lestrange’a nierzadko okazywało się strzałem w dziesiątkę. Był jednym z najlepszych, ale czy najlepszy? Grudniowy go lubił. Aaron miał chyba podobną ambicję – tak się Arsowi przynajmniej wydawało. Wierzył w to, że może coś osiągnąć i po jakimś czasie stawało się to rzeczywistością. Był takim Ślizgonem, z którego sam Salazar Slytherin byłby dumny, a co więcej miał na uwadze czystość krwi. Nie miał jednak – z tego co zauważył Ars – naznaczać nikogo z tego powodu. Zresztą dla samego Grudniowego nie miało to znaczenia. On sam był wychowywany w tej samej filozofii i miał ją na uwadze w doborze przyjaciół.
Na kolejnym spotkaniu Klubu Pojedynków po przekroczeniu progu sali skierował się w stronę Aarona, który stał z boku i rozmawiał najpewniej z jakimś drugoklasistą, który stawiał tutaj pierwsze kroki. Takim zazwyczaj dawało się fory lub ograniczało do odbicia zaklęcia, żeby nie zrobić mu zbytniej krzywdy. Każdy miał prawo szkolić się w zakresie pojedynkowania, a nie trzyma było nikogo zniechęcać i obniżać jego samopoczucia. Wszystko ogarną w swoim czasie. Kiedy za plecami Arsellusa, dobiegały dźwięki rzucanych i odbijanych zaklęć, na przemian wymienianych z przekleństwami, wyzwiskami lub czysto koleżeńskimi zaczepkami, ten przystanął obok.
– Aaron – powiedział z nieco ironicznym uśmiechem Ars. Wpatrywał się w Lestrange’a znacząco, tak jakby w ten sposób miał wyczytać z twarzy Grudniowego nadchodzące wyzwanie. – Chcę się z tobą zmierzyć. Zgadzasz się czy wymiękasz? – uniósł przy tym dumnie podbródek ku górze. Aaron nie mógł się jednak spodziewać, że Grudniowy ma w swoim arsenale o wiele większy zakres znajomości zaklęć, aniżeli większa część zebranych w tej sali. Nocne dokształcanie się w Dziale Ksiąg Zakazanych miało to do siebie, że można było sięgnąć po każdą książkę i korzystać z wiedzy, która była w nich ukryta.
Arsellus Langhorne
[Przyszłam do Ciebie gdzieś.
OdpowiedzUsuńKnujemy coś większego czy ograniczamy się do dwuosobowego wątku?]
klaudiusz
[Bardzo chętnie, niech walczą o pannę. Aczkolwiek Kaludiusz to raczej sierota w tej kwestii, więc musiałoby chodzić o jakąś byłą, niedoszłą albo obecną Aarona.]
OdpowiedzUsuń[jestem złą siostrą, przepraszam za ten poślizg bardzo. :c
OdpowiedzUsuńmam w głowie taki plan, żeby Aarona coś zdenerwowało, chłopaczek wściekły, w swoim ataku szału atakuje przypadkowego ucznia, który akurat przechodził obok, świadków zdarzenia nie ma, poza Leah, która zaczyna po swoim braciszku sprzątać, jak zwykle. może ich ktoś przyłapać, albo nie, to już jak wolisz. :3]
Analeah.
[Odpisuję tam, gdzie mniej komentarzy. Skoro oboje z dwóch znanych, bądź co bądź Śmierciożerskich rodów, to może jakieś powiązanie na tej linii? ]
OdpowiedzUsuńLishka Dołohow
― Aaron, błagam, przestań!
OdpowiedzUsuńSłuch Nebraski wyostrzył się natychmiastowo, kiedy do jej uszu doleciało imię brata. Zazwyczaj olewała dokumentalnie wszelkich jęczących pierwszorocznych, którzy nadepnęli na odcisk jakiemuś starszemu uczniowi, bo ― jakby nie było ― ci smarkacze musieli się nauczyć, że muszą sobie radzić sami, że w wielkim świecie nie ma miejsca dla mazgajów czy niedorajd życiowych. Ona sama, będąc jeszcze słodkim dzieciątkiem z pierwszej klasy, bardzo szybko pojęła tą lekcję i nigdy nie prosiła o pomoc. Choć w jej przypadku przyczyna była zgoła inna, niż nadzwyczajna chęć usamodzielnienia się.
Mając takiego brata jak Aaron, dziewczynka po prostu musiała być twarda. Do dziś pamiętała, jak gdy oboje byli jeszcze mali ― ona miała pięć lat, Aaron dziewięć ― chłopiec pewnego razu ot tak, bez przyczyny, rzucił się na ojca, powalając go na ziemię, a potem pogonił za matką. To ona, Nebraska, zadzwoniła wtedy do dziadka, który przyjechał opanować sytuację.
Miała być niewinną, pięcioletnią dziewczynką, a tymczasem rzeczywistość zmusiła ją do zbyt szybkiej dorosłości.
Dzięki staraniom rodziców, głównie ojca, wiedziała, że chociaż jest młodszą siostrą Aarona, to ona musi dbać o niego, a konkretnie o to, by nikt nie dowiedział się o tych rzeczach, które brat wyprawiał w swoich atakach szału. Salazar Lestrange dołożył wszelkich starań, by dziewczynka zapamiętała, że jeśli ktoś zacznie coś podejrzewać, cała rodzina będzie mieć kłopoty, a nawet mogą zabrać chłopaka do jakiegoś wariatkowa. Nebraska nie wyobrażała sobie życia bez Aarona, tak więc z całych sił starała się go chronić i nawet jej wychodziło... aż do teraz.
Przyspieszyła i skręciła w lewo, a potem jeszcze raz w lewo, aż znalazła się w mało znanym uczniom korytarzyku, wzdłuż którego niósł się krzyk jakiegoś dzieciaka. Chłopiec, na oko mógł być w jej wieku, leżał na podłodze, przytrzymywany jakimś zaklęciem z różdżki jej brata. Aaron śmiał się. Wyraźnie bawiła go cała sytuacja; mała Lestrange widziała jego pełen samozadowolenia uśmiech.
― Przepraszam, przestań, proszę! ― Jęknął dzieciak, próbując się podnieść, ale jego mięśnie pozostawały sztywne. Nebraska powoli przysunęła się nieco bliżej. Chociaż widziała ataki wściekłości swojego brata już wiele razy, zarówno te, podczas których w furii niszczył wszystko dookoła pięściami, jak i te, kiedy ― tak jak teraz ― jego zachowanie do złudzenia przypominało zachowanie rasowego psychopaty, nigdy do nich nie przywykła. I bała się. Miała tylko trzynaście lat, była drobna i chuda; cóż mogła zrobić wysokiemu, stojącemu przed nią chłopakowi?
― Aaron! ― Zawołała go, nie chcąc przestraszyć Ślizgona. Machnęła ręką, by zwrócił na nią uwagę. ― Addie, przestań! Zostaw go.
Podeszła jeszcze bliżej, niepewnie dotykając ręki brata i pomagając mu opuścić różdżkę. Dzieciak na podłodze rozpłaszczył się jak naleśnik. Z czoła ciekła mu krew, twarz i ręce miał posiniaczone. Wyglądało na to, że stoczył niezłą walkę. Zaraz potem zamknął oczy i najwyraźniej stracił świadomość.
Nebraski jednak nie interesował nieznajomy trzecioklasista na posadzce, lecz stan jej brata, który wydawał się wciąż tkwić w swojej innej rzeczywistości. Spojrzenie miał tępe, nieobecne, wbite w ścianę naprzeciwko.
― Aaron?
Nebraska.
[Cześć! Nie spodziewałam, że aż tyle osób będzie mnie kojarzyć, haha. To bardzo miłe. :)) Mogę ci coś zaproponować? Zanim dołączyłam, wymyśliłam pewien pomysł na wątek, który bardzo chciałabym zrealizować. Aaron jest niezwykła, bardzo interesującą postacią, dlatego jednak zaryzykuję i opowiem ci, co chciałabym napisać. najwyżej później na mnie nakrzyczysz, haha. :D Marzyła mi się relacja, która nie do końca byłaby dobra. Bohaterowie nie byliby ze sobą w związku, a jednak traktowaliby siebie, jak swoją własność. Ona zazdrosna o każdą inną dziewczynę, on zazdrosny o każdego innego chłopaka. Nie tworzyliby związku, jednak od czasu do czasu szepnęliby sobie słodkie słówko, musnęli swoje wargi lub potrzymali za rękę. Mam nadzieję, że rozumiesz, co mam na myśli. Chciałabym jednak, aby ta relacja z upływem czasu (odpisów) zaczęła się zmieniać. Z czegoś niezobowiązującego w coś bardziej porządnego, poważnego. Nie od razu na początku, ale stopniowo. Sam pomysł na wątek jest taki: Janell ma rodziców w śpiączce i chorującego dziadka. Przejmuje się stanem ich zdrowia, dlatego często zdarza się, że ma gorszy humor. Gdy dowiedziałaby się, że Edmund zasłabł, zdenerwowałaby się i myślała tylko o mężczyźnie. Jednak gdy zobaczyłaby Aarona z kimś innym, przejęłaby się również tym i zaczęła mówić mu, że strasznie jej się nie podoba to, jak on ją traktuje. Zarzuciłaby mu, że jeśli są ze sobą dość blisko, powinni się wspierać, a ona wcale nie czuje tego wsparcia od niego. Pokłóciliby się i rozeszli w inne strony. Dosłownie chwilę później ona zobaczyłaby, jak Aaron ma atak (tak to mam nazywać?) i mimo że byłoby naprawdę gorąco, chciałaby mu pomóc się uspokoić. Potem przepraszałaby go za to, że tak go osacza i wymaga od niego czegoś więcej, mimo że wcale nie są razem. Chciałabyś wejść w taki układ?]
OdpowiedzUsuńJanell
[Czekam z niecierpliwością! <3]
OdpowiedzUsuń[Aktualny, aktualny! W tygodniu jestem mało aktywna, bo mam mnóstwo nauki, ale wciąż jestem i czekam. :)]
OdpowiedzUsuń[Przyszłam. Do Aarona, bo Ślizgon, w dodatku z Klubu Pojedynków. I fajny. Dziewczyny też fajne — od Solene mogła kiedyś zarobić reprymendę za obicie komuś pyska, a u Lorelle mogła odrabiać jakiś szlaban, chociaż panią profesor raczej lubi. Nie wiem. Cześć, leńmy się.]
OdpowiedzUsuńBernie Rochester
[Ah, skąd ja to znam? Ja zdjęcie urzeknie to jest dosłownie mogiła, bo nie ważne, jak piękna jest treść, obraz zawsze zwyciężą nad tekstem. Ale to dobrze, mi ani odrobinkę nie przeszkadza! :D
OdpowiedzUsuńZaproszenie przyjęłam, oczywiście, ale kompletnie nie mogłam się zdecydować, pod którą kartą napisać — wszystkie są świetne! — więc padło na pana, bo taki rodzynek. Masz może jakiś konkretny pomysł na relację mojej Anny z którąś, z Twoich postaci? Czy próbujemy główkować wspólnie? :)]
Anna Fairchild
[o rany, jaki Ślizgon. <3
OdpowiedzUsuńwitam i po wątek chętnie przyjdę. wolisz tutaj, czy u którejś z pań?]
Manda Hutchel
Najczęściej ludzie, którzy otaczali się największą ilością innych ludzi byli najbardziej samotni. I Lu doskonale wiedziała, że jeśli poprosi, pomoc otrzyma, ale prawda była taka, że prędzej czy później każdy znajdzie sobie swoje miejsce w tym świecie. Ludzie ścigali się o to, by znaleźć chociaż jedną osobę, która będzie obecna zawsze. Ale Lu się nie ścigała. Czuła, że każdy ma swoje sprawy, każdy potrzebuje chwili spokoju i każdy ten spokój lubi, nawet ona. Nawet ta łatwo złoszcząca się, zapominalska, nieco oderwana od rzeczywistości Puchonka. Czy była złą osobą? Z reguły przecież była miła, życzliwa, nawet jeśli zdarzyło się jej obrazić na Jamesa, zażartować z Jemmy, nakrzyczeć na tych wałków, którzy nie potrafią grać. Ale z jakiegoś powodu to stojący przed nią chłopak wzbudzał niepokój, choć nie chciał nikomu wadzić, nie ona. Dlaczego? Przewidywalność. Ludzie lubili przewidywalność, czuli się wtedy bezpiecznie. Ale ona nie patrzyła na to. Nie patrzyła na ludzi poprzez schemat, bo wiedziała, że nikt nie wpasowuje się w schematy, nawet ona. W głębi duszy wiedziała, że nie jest przewidywalna, że nie jest normalna.
OdpowiedzUsuńOn oddawał się sztuce, ona latała gdzieś wysoko, niemalże w chmurach. Nie bała się, że spadnie. Dużo bardziej bała się tego, że na ziemi wszyscy oczekują, że będziesz stać twardo na nogach. Lucy nie była gotowa na to wszystko, co przechodzili jej koledzy. Chciała żyć w bańce mydlanej. Zaletą bańki mydlanej było to, że mogła unieść się tak wysoko, by żadna brutalna siła jej nie dosięgnęła. Wadą było natomiast to, że wystarczył najdelikatniejszy dotyk, by pękła. Na szczęście na razie nikt nie próbował delikatnego dotyku. Każdy wpadał i wypadał z jej życia jak chciał. Nikt nie pogłaskał, nie chwycił za dłoń, nie musnął bańki mydlanej zaledwie opuszkiem palca.
Przygryzła lekko wargę, nadal przeżywając swoją nieporadność w kontaktach międzyludzkich. Pewnie czuła się w dobrze znanych sobie relacjach. Zamrugała kilka razy, wyraźnie zaskoczona faktem, że chłopak podjął jednak temat jedzenia. Nawet się nie zaśmiał. Uśmiechnęła się leciutko, jakby niepewnie. Z reguły miała dobre kontakty ze Ślizgonami, niepewnie czuła się przy niewielu, a bała się mało kogo, taka była z niej niewielka wojowniczka. Ale teraz odczuwała inny rodzaj niepewności, który nie był związany z lękiem. Bo i czemu miałaby się go bać?
-Ja… hm, zależy na co masz ochotę. Najczęściej przychodzę tu po coś słodkiego – przyznała się, choć nie było to zbyt wielką zbrodnią – znalazłam pyszny deser, możemy go razem zrobić… jeśli chcesz - spojrzała na niego, schylając się nieco, by pokazać mu arcyciekawy jej zdaniem przepis w książce. Oczywiście, słynąca z równowagi i precyzji szukająca Puchonów musiała, po prostu musiała się przy tym zachwiać i niemalże zlecieć z krzesła. Co z tego, że nie było ono najwyższe, Lu Wood musiała zrobić z siebie łamagę, ten typ tak miał. Uśmiechnęła się przepraszająco do chłopaka i nieśmiało wyciągnęła rękę w jego stronę, jakby tym samym prosiła go o odrobinę pomocy. Przez myśl jej nawet nie przemknęło, że wyciągnięcie ręki oznacza zgodę na dotknięcie bańki mydlanej tak, by pękła. Nieświadomie obniżyła lot swojej wyimaginowanej bańki, by ktoś, kto pewnie wcale nie chce jej przebić, musnął ją palcem.
Lu
[Witam ciepło!
OdpowiedzUsuńWracam do życia i przychodzę z zapytaniem o wątek.]
June
[ Ach uwielbiam psychicznych <3 ]
OdpowiedzUsuńCasilda
kc maxi Chan <3
OH możemy coś w sumie wymyślić <3
OdpowiedzUsuń[Ah, zakochałam sie! Co powiesz na wątek? Najlepiej gorący romans!]. Charlotte Edwards
OdpowiedzUsuń[ Tak, ale mam problem z doborem postaci. Którą polecasz? Napisanie pod kartą A. jest raczej dziełem przypadku.]
OdpowiedzUsuńViggo
Myślałam nad tym długo, oj bardzo i mam totalną wręcz zaskakującą pustkę ;(
OdpowiedzUsuń[ Gdybym dobierała postać pod Vincenta, pewnie wybrałabym Solene, ale dam szansę wyszaleć się Viggowi. Co prawda V. nie oddał życia nauce ani sztuce, ale lubi sport, ma zamiar zostać tatuażystą i w tajemnicy ćwiczy na chętnych uczniach. Może da się coś skleić z ich zainteresowań tak, żeby miało ręce i nogi.]
OdpowiedzUsuńVallberg
[Nakłaniam twoją dobroć do wymyślenia nam wątku, dobry człowieku~]
OdpowiedzUsuńH
Choć samo nazwisko Lestrange, mimo upływu czasu i wielkiej bitwy czarodziejów, kończącej raz na zawsze panowanie Czarnego Pana, nadal wielu kojarzyło się ze Śmierciożercami, kładąc tym samym cień na ich potomków. Arsellus nie wiedział czy w niektórych rodzinach opowiadało się dzieciom bajki przed snem tyczące się ciemnych czasów w czarodziejskim świecie, ale wyłapywane przez niego spojrzenia, które niekiedy kierowane – w przypływie odwagi, rzecz jasna, której im na co dzień brakowało, bo o ile patrzyli, to żadne słowa nie przechodziły im przez gardło – w stronę wszelkich dalszych latorośli skrywały w sobie nieuzasadniony lęk i niepokój. Nigdy tego do końca nie rozumiał. Fakty były takie, że podchodził do takich osądów z dystansem, a że wywodził się z czystokrwistej rodziny, która ceniła sobie mimo wszystko czystość krwi to jednak nie narzucano mu niczego na siłę. Gdyby spojrzeć na to z innej perspektywy – okazywało się to wartością, której można było się trzymać, ale nie sposób znaleźć na to jakikolwiek odgórny nakaz. Ponadto początkowo filozofia czystości krwi była dla Arsellusa pewnego rodzaju fundamentem, który z biegiem czasu i przy byciu Przewodniczącym KZWP tracił swoje pierwotne znaczenie. Sposób postrzegania pewnych kwestii uległ diametralnej zmianie i nie dało się przed tym uciec.
OdpowiedzUsuńTeraz, kiedy decydował się na wyzwanie do pojedynku Aarona Lestrange’a nie czuł się lepszy od niego na żadnej płaszczyźnie. Nie traktował go jako gorszego od siebie, tylko ze względu na pochodzenie z rodziny byłych Śmierciożerców czy chociażby próby doszukania się różnic na tle ich światopoglądów. Dla Grudniowego nie miało to najmniejszego znaczenia, kiedy obydwaj mieli do dyspozycji różdżkę, refleks i rzucanie uroków. Długo zwlekał zanim zdecydował się do rzucenia tego wyzwania. Może niekoniecznie zależało to od poziomu ich wzajemnej rywalizacji, ponieważ zdawać, by się mogło, że zarówno Ars, jak i Aaron traktują się na swoistej równi, która z każdym kolejnym zaklęciem mogła stać się pochyła dla jednego z nich, prowadząc do porażki. Rzadko kiedy można było dostrzec jawny szacunek w postawie Arsellusa względem swojego przyszłego przeciwnika. W przypadku Arsa to nie pycha czy przeświadczenie o własnej wartości, ale świadomość, że jest w stanie zwyciężyć, nawet dzięki czarnej magii. Tutaj szanse Ślizgonów były równe do tego stopnia, że nie sposób było wskazać pewniejszego zwycięzcę.
— Nie ma sprawy — odpowiedział spokojnie Ars, skinąwszy dodatkowo, jakby na potwierdzenie swych słów głową. Nie zamierzał przeszkadzać Aaronowi w obowiązkach. Zmierzyć mogli się równie dobrze po zajęciach, bo tak czy siak doskonale zdawał sobie sprawę, że nawet wtedy pozostanie w sali większość czarodziejów zainteresowana tym jak zakończy się ich pojedynek.
Sam Grudniowy skierował się niedługo potem w stronę najbliżej pojedynkujących się uczniów. Zatrzymał się, krzyżując ramiona na piersi, jakby analizował skuteczność rzucanych zaklęć. Nie miał jednak wśród nich jakiegoś faworyta, choć ten po lewej wydawał się spokojniejszy, to jednak ten po prawej sprawiał wrażenie pewniejszego siebie. Ars przekręcił głowę, zatrzymując spojrzenie na Aaronie i to w momencie, kiedy ten drugi znalazł się w powietrzu, odbity przez zaklęcie, którego nie zdążył zablokować lub odbić.
— Tylko mi nie mów, że nie mogłeś się doczekać — powiedział z lekką ironią, obdarzając go dźwięcznym śmiechem. — Jeszcze mógłbym pomyśleć, że upatrzyłeś sobie mnie na ciekawy pojedynek, w którym sprawdzimy, który z nas jest lepszy. Gotowy na porażkę? — dodał z błyskiem w błękitnych oczach Ślizgon, a w kącikach jego ust pojawił się uśmiech.
Arsie. Jak widzisz – odpisuję #doceń #niedziękuj i bierz się do roboty, leniuszku~ ;>
[Cześć!
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za komentarz. Na wstępie pragnę wytłumaczyć dlaczego przybyłam właśnie tutaj, lubię kontrasty i rzeczy niecodziennie. Kto więc powiedział, że Ślizgon i Puchonka nie mogą mieć wspólnego wątku? c:
Oczywiście jeżeli nie lubisz takich myków, mogę zawsze zgłosić się do Solene.
P.S: Pan jest bardzo creepy.]
Charlie
[Rozumiem, rozumiem. Ale co jeśli.. ja mam pomysł?
OdpowiedzUsuńBo właśnie takowy mam. Myślę sobie, że Charlie mogłaby niekontrolowanie mieć wizję, o Aaronie, wizja nie byłaby zbyt pozytywna i chłopak by się wkurzył. Potem mogłoby się okazać, że wizja była nieprawdziwa (co często się zdarza) i Aaron byłby wściekły na Charlie. Albo koledzy Aarona zmusili Charlie to wypowiedzenia właśnie takiej wizji, aby się z niego ponabijać. Co myślisz? Która wersja? No i jaka na przepowiednia musiałby być, aby nie spodobała się Aaon'owi? c:]
[Wiem, wiem i wcale to nie przeszkadza. Uwielbiam takie postacie, jedną nawet prowadzę xd. Zaczniesz? Pomysł mój. c:]
OdpowiedzUsuń[ Aaaa nie wiedziałam, gdzie wbić, no nie wiedziałam XD
OdpowiedzUsuńStanęło na Aaronie, bo ja tam lubię takie nieco mroczne osobowości, a to łączenie skarajnych światów mnie zafascynowało. Dzięki za powitanie C:
Ahhh żebym tylko ja miała jakiś n o r m a l n y pomysł na powiązanie. Pewnie Freddie by za nim nie przepadał, choćby ze względu na nazwisko i fakt, że twój pan jest ślizgonem. Hmmm, męsko-męskich pewnie Aaronem nie tykasz nie? ]
Freddie
[Dziękuję za miłe słowa! c:
OdpowiedzUsuńNa wątek jak najbardziej mam chęć i nawet przyszło mi do głowy powiązanie właśnie dzięki nazwiskom, ale nie wiem, jak się na to zapatrujesz. Coś dosyć oklepanego: aranżowane małżeństwo, bo takiego powiązania mi na ten moment brakuje, aczkolwiek możesz już coś takiego mieć lub zwyczajnie nie chcieć, więc chętnie napiszę też inny wątek!]
Lisa Yaxley
[Cześć! :)
OdpowiedzUsuńPewnie, że pamiętam Sol, jak najbardziej :] Wybacz, musieliśmy z Tedem wtedy zniknąć, a międzyczasie na Kronikach sporo się pozmieniało, i tak jakoś wyszło...
Jak najbardziej jestem za wątkiem z twoją osobą :D Pytanie tylko, którą postacią...? Zakładam, że z mojej strony wolisz Jamesem, co ani trochę mi nie przeszkadza.
Jeśli chodzi o twoje postaci, to jestem otwarta na wszystkie, ale... Aaron jest najbardziej specyficzny i nie wiem, czy Jamie miałby dla niego wystarczająco dużo cierpliwości, niestety. Laura jest jeszcze uczennicą, nawet młodszą od Lestrange, więc nie mam na chwilę obecną pomysłu, co robiłaby w Hogsmeade... Zawsze możemy spróbować Lenardem; mogliby się dogadać, mimo różnicy wieku :] Mogłybyśmy ich zgrać gdzieś w mieście, choć nie mam konkretnego pomysłu, niestety... Wpada ci cokolwiek do głowy?
A co wyglądu karty... Jakoś nie miałam pomysłu na inny kod ;)]
James/Teddy
[Przecudowna kreacja postaci. A wizerunek dobrany perfekcyjnie.
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa. Obiecuję, że będę się troszczyć o panienkę Mulciber ;) Oczywiście w razie chęci zapraszam do Amelii! Z przyjemnością pomyślę nad jakimś wątkiem, chociaż zerknę jeszcze w pozostałe karty Twoich postaci.]
Amelia Mulciber
Wiesz zarazo jak ciężko mi było wybrać pod którą Ci kartą odpisać! Zwłaszcza, że mam cholerną słabość do tego hiszpańskiego żuczka, ale moje ciągoty do psychiatrii sprawiły, ze Aaron stał się tym lubym <3 Z tym panem to bym się mogła pobawić w doktora świrusów xD
OdpowiedzUsuńCasilda