Akcja walentynkowa
ilość słów: 1467
herbaciarnia pani Puddifoot, randka, happy end, wspomnienie, popołudnie
Podkład pierwszy | Podkład drugi
Czternasty luty, dzień zakochanych. Ble. Fuj. Ochyda. Dobrze chociaż, że nie będę musiała siedzieć do wieczora w murach Hogwartu, a wyjdę odetchnąć świeżym powietrzem i spędzić ten beznadziejny dzień w towarzystwie Vladimira. Pomijam już fakt, że wcale nie jesteśmy w sobie zakochani, a miłość to najgłupsze uczucie jakie istnieje. Ble.
No dobra, powiem wam coś, ale nie mówcie robaczkowi, bo jeszcze tego nie wie - cholernie mi się podoba. Czasami nawet mi się śni, przez co budzę się z ogromnym uśmiechem na ustach. Macie mnie, zakochałam się w najlepszym przyjacielu, jakiego kiedykolwiek miałam. Ale co z tego, skoro jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciele się w sobie nie zakochują? Nie mogą, powinno im się do tego odebrać prawa.
Wzdycham na sam jego widok, śmieję się z rzeczy, które tylko mu wydają się zabawne i bawię się włosami za każdym razem, kiedy przechodzi obok mnie. A wiecie co on robi? Uśmiecha się, daje mi buziaka w policzek i traktuje mnie jak zawsze.
Kiedy już stanęłam przed drzwiami herbaciarni pani Puddifoot, oparłam się plecami o zimny mur. W końcu luty - śnieg, mróz i wiecznie przemoczone buty, które każdy tak komplementował. Nigdy nie ufajcie miłej pani, która chce wam coś wcisnąć za dziewięć galeonów - badziew, badziew i jeszcze raz badziew.
Uśmiechnęłam się na widok Vladimira walczącego z zaspami. Rozbawił mnie fakt, że sie pośliznął na lodzie, jednak szybko podbiegłam w celu ratowania go. Niepotrzebnie, bo jak zawsze wyszedł bez szwanku, lekko się chwiejąc. A to szczęściarz - ja pewnie wylądowałabym w Skrzydle Szpitalnym z potłuczonym tyłkiem, siniakami na udach i złamaną nogą.
Dźwięk, który wydobył się z moich ust brzmiał tak, jakby mały kocurek zaczął mruczeć.
- Cześć robaczku - powiedziałam, tuląc się do chłopaka. Ah, jak on cudownie pachniał! Czy to jakiś nowy zapach, by wyrwać w te walentynki jakąś dziewczynę? Mam nadzieję, że nie. - Wybaczę spóźnienie pod warunkiem, że dostanę bukiet kwiatów.
Jakie było moje zdziwienie, kiedy Vladimir pobiegł do zaspy śniegu udając, że szuka kwiatów. Parsknęłam głośnym śmiechem, powoli do niego podchodząc.
- Dobra, dobra. Wybaczam - mówiłam przez śmiech, a gdy Vladimir się odwrócił, trzymał w rękach wielką kulę zrobioną ze śniegu. Pisnęłam i próbowałam uciec od już lecącej w moją stronę kulki.
- Jeden zero dla mnie. - Wyszczerzył zęby w uśmiechu, kiedy śnieżka trafiła mnie w sam czubek głowy.
Podszedł i położył swoją rękę w mojej talii. Gdyby wiedział, co do niego czuję, nigdy nie zdobyłby się na taki gest. Zresztą, nawet by ze mną nie rozmawiał, a na korytarzach mijał szerokim łukiem.
Vladimir otworzył drzwi herbaciarni, wpuszczając mnie pierwszą. Odwdzięczyłam mu się delikatnym uśmiechem. Zajęłam jedyny wolny stolik w rogu sali, lustrując klientów pani Puddifoot. W większości byli to uczniowie Hogwartu, co wcale mnie nie zdziwiło.
- Zielona herbata z kawałkami truskawek - powiedziałam, kiedy kelnerka podeszła po zamówienie.
- To samo dla mnie - odpowiedział Vladimir, usiadłszy naprzeciw.
Spojrzałam w jego błękitne tęczówki. Czerwone światło na sali odbijało się w jego oczach. Wyglądał naprawdę na podekscytowanego zaistniałą sytuacją, czego nie bardzo rozumiałam. Jak mógł się cieszyć z walentynek, kiedy musiał je spędzać ze mną?
- Jak mija ci dzień zakochanych? - zapytałam, opierając głowę na zaciśniętej dłoni. Nie spuszczałam wzroku z jego błądzących tęczówek.
Założyłam długie blond włosy za ucho, by nie wpadły mi do ust. Albo co gorsza, do herbaty, którą następnie będę pić.
- Nudno - odpowiedział, opierając się o sofę. - Najpierw pisałem esej na temat Asfodelusa, co zajęło mi cały poranek i kawałek południa. Swoją drogą wiesz, że Chropianki są małymi pasożytami, których długość dochodzi do jednej dwudziestej cala. Z wyglądu przypominają...
No i się zaczęło. Pasja Vladimira, która z każdą chwilą coraz bardziej przypominała obsesję, powoli zaczynała mnie nudzić. Mówił o zwierzętach codziennie, czasami rozwodząc się nad nimi tak, że pewnie nie zauważyłby, że gdzieś uciekłam.
Westchnęłam znudzona, błądząc wzrokiem po sali. Uśmiechnęłam się do kelnerki, która przyniosła nam herbatę i upiłam łyk płynu, zupełnie nie zwracając uwagi na to, że jest gorąca.
Miałam ochotę trzasnąć go najgrubszą księgą z Hogwarckiej biblioteki i wywrzeszczeć mu prosto w twarz, że wcale mnie to nie interesuje. Ale co miałam zrobić, kiedy nie chciałam go zranić?
Podziwiałam go też za to, że potrafi się skupić na czymś tak bardzo, jak ja na lataniu. Czasami nawet go rozumiałam - gdy pytał mnie o trening, mówiłam mu o najróżniejszych scenach, które zapewne były równie nudne jak jego zwierzęta.
Dostrzegłszy Violettę z grupką przyjaciół, wyprostowałam się i pomachałam im z radością. Może one mnie będą w stanie wyrwać z tego przynudzającego monologu, który właśnie prowadził Vladimir. Właściwie, o czym on mówił?
- Idziemy do Miodowego Królestwa, chcesz się przejść z nami? - zapytała podchodząca szatynka. Kiedy znalazła się obok nas, oparła dłonie na blacie.
- Vladimirze - przerwałam mu, kiedy mówił o zwalczaniu Chropianek. Uniósł głowę znad fliżanki. - Chodźmy z nimi.
- Nie - odpowiedział, kręcąc głową. - Chciałem spędzić ten wieczór tylko z tobą.
Jęknęłam niezadowolona, kładąc ręce na piersiach w obronnym geście.
- Nudzę się, chcę iść.
W odpowiedzi dostałam tylko wzruszenie ramionami. Właściwie, to co miałam zrobić - siedzieć tutaj i słuchać o jakiś insektach czy może pójść bawić się z znajomymi? A co to za różnica, czy walentynki spędzę z najlepszym przyjacielem, czy z znajomymi, dobrze się bawiąc?
Stanąwszy, chwyciłam płaszcz i szal.
- Nie będę słuchać o głupich Chro coś tam. Idę się bawić - syknęłam, odwracając się na pięcie. Nie pozwoliłam nawet na jakikolwiek komentarz ze strony mojego towarzysza.
Więc poszłyśmy. Bawiłam się naprawdę dobrze, kompletnie zapominając o niedopitej herbacie i pozostawionym Vladimirze. W końcu nic nas nie łączyło, poza przyjaźnią. To, że czułam do niego coś więcej, niż powinnam nie oznaczało, że muszę z nim spędzać każdą chwilę. W końcu musiałam o nim zapomnieć. Przynajmniej o tym uczuciu, którym go darzyłam.
I wyrzutach sumienia, które dopadły mnie dwadzieścia minut później.
Szukałam go naprawdę wszędzie - w herbaciarni pani Puddifoot, w której zastałam dwie niedopite herbaty, na obrzeżach Hogsmeade, pod Trzema Miotłami, skąd wyrzucili mnie zanim zdążyłam przekroczyć próg, a nawet w Miodowym Królestwie.
Byłam wtedy tak wściekła na siebie, plułam sobie w twarz i wariowałam z zamartwiania się. Zupełnie nie wiedziałam, gdzie może się podziewać. Na pewno nie poczuł się dobrze, kiedy postawiłam go w takiej sytuacji. Sama zresztą nie chciałabym zostać tak potraktowana. I wiem, że on by tego nie zrobił.
Muszę przyznać przed samą sobą, że zrobiłam najgorszą rzecz w swoim życiu. Zrobiłam coś, czego nigdy nie chciałabym doświadczyć.
Zrozpaczona szłam w stronę Hogwartu. To ostatnie miejsce, gdzie mógł się podziewać. Czwarte piętro, wiecznie pusta sala. Ostatnia szansa na znalezienie chłopaka całego i zdrowego. Powoli dobijała dwudziesta, zapadał zmrok, co w żaden sposób mi nie pomagało w poszukiwaniach.
Ostatnie dwieście metrów dzielących mnie od Hogwartu, pokonałam biegiem. Chciałam jak najszybciej zobaczyć Vladimira i przeprosić go za to, jaką okropną przyjaciółką jestem. Właściwie, po takiej sytuacji nie mogę uważać się za kogoś ważnego dla niego.
Westchnęłam, stąpając po korytarzu czwartego piętra. Oddychałam szybko, wykończona prędkością, z jaką pokonałam ostatnie metry dzielące mnie od pustej klasy. Otworzywszy drzwi, odetchnęłam z ulgą.
Siedział na ławce, plecami odwrócony do drzwi. Uśmiechnęłam się, wolno krocząc w jego stronę.
- Nie chcę cię widzieć - powiedział, zanim zdążyłam otworzyć usta. - Idź sobie.
- Przepraszam, ja...
- Idź sobie - powtórzył, nie pozwalając mi dokończyć.
Stałam za nim, walcząc z chęcią położenia dłoni na jego ramieniu. Nie chciałam bardziej go denerwować. W końcu już i tak zrobiłam zbyt wiele.
Minęła długa chwila, zanim Vladimir postanowił się odwrócić w moją stronę. Jego oczy były puste, jakby nieobecne.
- Powiedziałem coś, idź stąd - rzucił, a w jego głosie wyczuć można było żal.
Zaprzeczyłam, cicho jęknąwszy.
- Nie chciałam - powiedziałam po chwili ciszy. - Wiem, że zrobiłam źle. Jestem głupia, naprawdę nie chciałam.
Miałam przed oczami naszą rozłąkę, a serce powoli rozpadało się na drobne kawałki. Już widziałam, jak siedzimy po przeciwnych stronach korytarza, nie obdarzając się nawet przelotnym spojrzeniem.
Podążałam za nim wzrokiem, kiedy wstał i się wyprostował. Spoglądał na mnie z byka, a ja czułam, jak właśnie tracę najlepszego przyjaciela. Jak tracę siebie, przez własną głupotę.
Jakie było moje zdziwienie, kiedy chwycił mnie w objęcia i ścisnął tak mocno, że nie potrafiłam oddychać.
- Nigdy więcej tego nie rób - wyszeptał do mojego ucha, zakładając za niego kosmyk włosów.
Patrząc teraz na to wydaje mi się, że byłam jedną z najgłupszych uczennic w Hogwarcie. Po pierwsze - nie zauważyłam tego, że Vladimir chciał się ze mną naprawdę umówić, po drugie nie miałam pojęcia, że każdym swoim czynem raniłam jego uczucia. Zachowywałam się jak prawdziwa egoistka - myślałam tylko o tym, by dobrze się bawić.
- Ah, te nasze szczeniackie podchody. - Zaśmiałam się, chwytając kubek zielonej herbaty z kawałkami truskawek. Z parującego kubka przeniosłam wzrok na Vladimira siedzącego naprzeciw mnie.
W tej samej kawiarni, w tym samym miejscu, starsi o dziesięć lat i, mam nadzieję, odrobinę mądrzejsi.
Tyle frajdy dało mi to opowiadanie, śmiałam się jak idiotka do komputera czytając tę i kolejną notkę, na którą już teraz zapraszam do autorki Vladimira Karkarowa. Obie się łączą, dlatego warto je przeczytać, by całkowicie zrozumieć nasz zamysł.
Dziękuję również za chęci do wspólnego pisania.
P.S. Czyżbym była pierwsza? :D
Tyle frajdy dało mi to opowiadanie, śmiałam się jak idiotka do komputera czytając tę i kolejną notkę, na którą już teraz zapraszam do autorki Vladimira Karkarowa. Obie się łączą, dlatego warto je przeczytać, by całkowicie zrozumieć nasz zamysł.
Dziękuję również za chęci do wspólnego pisania.
P.S. Czyżbym była pierwsza? :D
Jest i pierwsza notka walentynkowa! Muszę przyznać, że czytało mi się ją błyskawicznie i lekko, i skończyła się o wiele zbyt szybko. Teraz będę z niecierpliwością wyczekiwać tej od Vladimira. Podobało mi się i nie mogłam się nie uśmiechnąć, kiedy Vladimir rozpoczął swój wykład na temat Chropianek. I chociaż cała historia jest taka zwykła, posiada jednocześnie wiele uroku. Oby więcej takich notek!
OdpowiedzUsuńautorka Lali i Amnesii
Leciutko się czytało z przyjemnym uśmiechem na buzi, naprawdę! Jedyne, co pewnie poprawiłabym, gdybym pisała notkę to pewnie długość akapitów, bo tu wydają mi się trochę za krótkie. Ale to moje czepialstwo co do formy, a treść poprawia humor i napawa niemałym optymizmem.
OdpowiedzUsuńEthel/Lucy
[ Podzielam zdanie, mi również czytało się lekko i szybko. Praktycznie do samego końca nie spodziewałam się, że to wspomnienie, a przecież mogłam się domyślić. Czekam na ciąg dalszy! :)]
OdpowiedzUsuńautorka Ignisa
Humor mi się poprawił momentalnie, mega pozytywna notka! I zdecydowanie za szybko się skończyła, więc czekam z niecierpliwością na kolejną część. Jak już mam się do czegoś przyczepić, to podpiszę się pod słowami Mads, rzeczywiście akapity wydają się być trochę za krótkie. Ale to nie rzuca się w oczy, bardzo nie przeszkadza, a poza tym mamy limit słów, więc nie ma o czym mówić.
OdpowiedzUsuńGratuluję świetnej notki! :)
autorka Jamesa Pottera
Bardzo przyjemne i klimatyczne opowiadanie :) Plus za zakończenie, z początku ciężko się było domyślić, że akcja działa się dziesięć lat temu. Teraz tylko czekać na kontynuację Vladimira :)
OdpowiedzUsuńNotkę przeczytałam bardzo szybko. Te kilka minut spędziłam bardzo miło, rzeczywiście opowiadanie jest pozytywne - co do poprawiania humoru to tego nie potwierdzę, albo to ja po prostu jestem dzisiaj w wyjątkowo paskudnym.
OdpowiedzUsuńDruga sprawa jest taka, że w trakcie czytania już sobie układałam w głowie komentarz i chciałam wspomnieć, że Anija zachowywała się bardzo dziecinnie, a tu proszę okazuje się jednak, że jej zachowanie było odpowiednie bo to wspomnienie. Całość wyszła naprawdę fajnie, bardzo przyjemnie mi się czytało tę notkę i z niecierpliwością czekam na te od autorki Vladimira. :)
Strona techniczna (o ile można to tak określić) - jest kilka literówek jak to, że trafi "z Skrzydle szpitalnym" zamiast w. Ta jest w zasadzie jedyną, która mi utkwiła w pamięci. No i te akapity. Króciutkie i jakieś takie... Chaotyczne. A dialogi zaczynające się od pauzy wyglądają zdecydowanie estetycznie.
Poza tym muszę wspomnieć, że pomimo pisania w pierwszej osobie (czego osobiście nie lubię) mimo wszystko czytało mi się naprawdę dobrze tak wiem, powtarzam się. Masz bardzo fajne pióro! :)
A mi przez całe opowiadanie towarzyszyła jedna myśl - jacy oni są dziecinni! Zagadkę jednak rozwiązałam już na początku, bo w hasłach u góry wypatrzyłam "wspomnienie". Zgodzę się jednak z powyższymi komentarzami, bo notka umiliła mi te kilka minut, które poświęciłam na jej czytanie - bardzo uroczy, lekki i typowo walentynkowy twór, więc daję dużą okejkę :D
OdpowiedzUsuńCo do błędów, to coś tam w konstrukcji niektórych zdań mi nie pasowało, ale potem się zaczytałam i już nie zwracałam na inne potyczki językowe uwagi. O, z tego, co pamiętam, na początku przeskoczyłaś z czasu teraźniejszego w przeszły! I to tyle :D
Ja akurat zaczęłam od notki Vladimira, dlatego kiedy zaczynałam czytać twoją, byłam bardzo ciekawa co takiego działo się w głowie Anji, że zrobiła mu coś takiego. Ale powiem ci, że z każdym słowem byłam na nią coraz mniej zła. Czytało mi się bardzo dobrze i aż lekki uśmiech wstąpił na moją twarz, bo takie szczenięce miłości i tego typu podchody zawsze rozczulają. W sumie szkoda, że tak to się potoczyło. Mam nadzieję jednak, że to nie koniec ich historii!
OdpowiedzUsuńLubię się czepiać, więc od razu powiem, że ohyda jest przez samo ‚h’. No i bang! Rozbawiło mnie zdanie, w którym Vlado śmieje się z rzeczy, które tylko jemu wydają się dobre xD Już sobie wyobraziłam jak opowiada te sucharne żarty i uderza się w udo bo to takie dobre ;D Co do starej pani i kupowania butów. Raz się spytałam jak dojechać na jedną ulicę. Wyprowadziła mnie w pole i najlepsze - podany przez nią przystanek nie istniał! Nie ufajcie starszym ludziom! I w sumie też bym się napiła herbaty… Tylko nie mam takiej wypasionej jak oni. A wpadanie włosów do picia to standard. Moja droga, dobrze Cię rozumiem. I ten Vlado taki niekumaty. Ona się go ładnie pyta, a ten swoje. Zwierzaki są fajne, ale w sumie można się wkurzyć. Chooociaż ja tam lubię jak Lysander się nad tym rozwodzi hehe Zależy od której strony patrzeć, nie Anija? ;D Ale ale rozumiem doskonale, że w końcu sobie poszła. A co się będzie! Ma kobieta prawo ;) Ale fakt że jej uciekł trochę taki… Smutny. Kiedyś zgubiłam tak Papcia. Oojj, Nie było wcale tak fajnie. I takie napięcie, gdy się spotkają. AHAHAH Ale jej wyskoczył xD Idź sobie. Ależ to dojrzałe. Ale w końcu się skończyło. Znaczy nie w końcu… No, źle to ujęłam. Nieważne xD Notka fajna, wiadomo, że musi być dramatycznie i romantycznie, bo Walentynki. Klasyk z dobrym końcem. Dostajesz ładnego plusa za notkę i graty, że napisałaś pierwsza :) Idę dalej z koksem, więc pewnie dojdę niedługo do następnej notki. Miłego wieczoru! :)
OdpowiedzUsuńczternasty luty – czternasty lutego
OdpowiedzUsuńochyda – ohyda
W której oni klasie byli? :D Bo zachowywali się bardzo, bardzo dziecinnie. Swoją drogą, dziwna to przyjaźń, w której jedna strona przewraca oczami z powodu pasji drugiej, a ta druga z kolei ględzi tylko o swoich sprawach, nie przejmując się towarzyszem. Co nie zmienia faktu, że komunikat "chcę spędzić ten dzień tylko z tobą" jest bardzo klarowny, więc rzeczywiście trzeba być albo głupiutkim, albo wrednawym, żeby po prostu tak sobie wyjść. Zresztą – jak to ma się do tych początkowych deklaracji głównej bohaterki, że zadurzyła się w swoim najlepszym przyjacielu? :D
Miły drobiażdżek, całkiem uroczy!
Notka z serii tych milutkich :) Przesłuchałam tylko jedną piosenkę, bo tak mnie wciągnęło, że nie dałam rady zmienić.
OdpowiedzUsuńBłędów jakoś specjalnie nie widziałam, tylko wyszeptał do mojego ucha, zakładając za niego kosmyk włosów - zakładając za nie kosmyk włosów.
Ogólnie mi się bardzo podobało, teraz lecę jeszcze do notki Vlada. Czekam na następne notki! :)
Wybacz, że tak późno komentuję! Opowiadanie naprawdę mi się podobało! Nieźle się zdziwiłam na koniec, kiedy okazało się, że to jedynie wspomnienie Aniji. Było ciekawie, dynamicznie, bez niepotrzebnych fragmentów. Było po prostu doskonale! Czekam na dalszy ciąg, żeby zobaczyć czy Anija i Vladimir są teraz mądrzejsi :)
OdpowiedzUsuń