22 lutego 2016

Nie powinno mówić się źle o zmarłych

Soundtrack



     Dzień zaczął się zwyczajnie i nikt nie przypuszczał, że może skończyć się morderstwem... 
Tom Reed od samego rana spędzał czas na Wyższej Uczelni Magii dla czarodziejów, którzy byli wciąż spragnieni wiedzy na temat magii. Jednak przez cały czas nie mógł doczekać się kiedy wróci do domu, a w drzwiach powita go Emily. Byli małżeństwem od paru miesięcy, a on tęsknił za nią nawet wtedy kiedy wychodziła na kilka minut do sklepu. Był w niej tak bardzo zakochany, że nie wyobrażał sobie rozłąki nawet na jeden dzień. Dlatego też odrzucił kilka ofert pracy, które wiązały się z opuszczeniem rodzinnego miasta i ukochanej żony. Między innymi zrezygnował z pracy w Hogwarcie. Spędził w szkole tylko dwa ostatnie lata nauki, ale pokochał to miejsce jak swój drugi dom. Dyrektor chętnie widział go w roli nauczyciela, ale Tom nie chciał opuszczać Emily i widywać jej raz na jakiś czas.
     Kiedy wybiło południe spakował wszystkie swoje książki i wskoczył do ostatniego pociągu nie przestając myśleć o ukochanej. Dziś mieli pojechać do jej rodziców na kolację i zostać tam na cały weekend. Państwo Winslet traktowali go jak swojego syna, którego nigdy nie mieli. Z kolei dla Toma byli kimś w rodzaju zastępczych rodziców. W końcu jego matka nie żyła, a ojciec nie poczuwał się do opieki nad nim. 
     Wysiadł na stacji oddalonej spory kawałek od domu. Kiedy przebiegał obok ogrodu pani Immigan zerwał najpiękniejszego kwiatka dla Emily i wybiegł zadowolony zza rogu na swoją ulicę.
Jednak tym razem powrót do domu miał być inny...
Osiedle na którym mieszkali było bardzo spokojne dlatego zdziwił się kiedy z daleka ujrzał wozy policyjne, karetkę pogotowia i mnóstwo zgromadzonych ludzi. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że tłum zebrał się przed jego domem. Upuścił z rąk książki, które upadły prosto w kałuże błota. Zamarł w bezruchu, kiedy ujrzał Scarlett, siostrę Emily. Długowłosa czarownica wyrywała się z objęć dwóch dobrze zbudowanych czarodziejów. Wrzeszczała, a po jej policzkach spływały łzy. Tom dopchał się do pierwszego rzędu. Minister magii znalazł się przy nim w jednej chwili. Położył mu dłoń na ramieniu. Miał współczujący wyraz twarzy. Scarlett ujrzała Toma.   -Nie wierz im! Nie słuchaj ich, Tom! Ja nic nie zrobiłam! 
   -Co... Co wy jej robicie? -Spytał przerażony, kiedy na ulicy pojawili się dementorzy by zabrać kobietę.
   -NIE WIERZ IM TOM! -Krzyknęła z całych sił.
   -Pan Tom Reed? -Spytał minister by mieć stu procentową pewność.
   -Tak... 
   -Bardzo mi przykro...
   -Gdzie jest Emily?!
   -Proszę się uspokoić panie Reed.
     Tom odepchnął mężczyznę i zaczął biec w stronę domu. Ominął każdego, kto próbował go zatrzymać. Choć trwało to kilka sekund dla niego było niczym wieczność. Kiedy stanął w drzwiach od salonu mógł przysiądź, że przez chwilę jego serce zatrzymało się. Widok, który ujrzał z pewnością będzie prześladował go do końca życia. Emily leżała na ziemi. Ręce i nogi miała wykrzywione w nienaturalny sposób. Ktoś użył na niej zaklęcia Cruciatus. Miała otwarte oczy, czerwone białka, siną skórę i liczne zadrapania.


     Tom odłożył właśnie ostatnią pracę domową jaką miał do sprawdzenia po czym oparł obolałe plecy o zimną ścianę i zwiesił wzrok na ramce ze zdjęciem, które stało na jego biurku. W jego oczach pojawiły się łzy, ale powstrzymał się by nie płakać. Nie chciał więcej tego robić. Zdawał sobie sprawę, że nigdy nie pozbiera się po jej śmierci, ale przynajmniej nie chce tego tak przeżywać.
   -A mówili, że czas leczy rany. Widzisz? Kłamali. -Pogłaskał Emily po twarzy.
Na zdjęciu była taka uśmiechnięta, pełna życia z rozwianymi włosami na wietrze. Taką ją chciał zapamiętać. Nie tą leżącą na podłodze.
   -Gdybym tylko mógł cofnąć czas... -Zamyślił się. -Dlaczego aż tak cię kochałem?
W końcu nie wytrzymał wstał od biurka i zaczął chodzić nerwowo w koło niego. Natłok wspomnień i myśli nie dawał mu spokoju, a na domiar złego przypomniał sobie o obecności Scarlett w Hogsmeade.
   -Niech cię piekło pochłonie ty czarownico! -Rzucił kubkiem z zimną juz herbatą prosto w drzwi. Porcelana roztrzaskała się z hukiem na drobne kawałki. Wtedy ktoś zapukał do drzwi.
   -Kto tam?
   -To ja Tom!
   -Tylko nie to... -Załamał się na dźwięk dobrze znanego mu głosu. Podszedł wolnym krokiem i otworzył drzwi. Do środka weszła starsza kobieta w bujnych lokach opadających jej na ramiona. Miała rude włosy, obcisłą czarną sukienkę i buty na wysokim obcasie.
   -Jestem tu od niedawna a ty już musisz mnie sprawdzać? -Spojrzał krzywo na moją macochę Ellis Reed. Nie lubił jej. Chyba głównie dlatego, że jego ojciec, którego w ogóle nie znał odszedł od jego matki właśnie dla tej kobiety.
   -Tak się składa, że załatwiam pewne interesy w Hogsmeade.
   -Interesy? -Uniósł brwi do góry.
   -Handel. Dostarczam towar do jednego ze sklepów. Zdziwiony?
   -Tak, że w ogóle coś robisz. Odkąd położyliście łapska na moim majątku, który odziedziczyłem po matce leżałaś tylko na kanapie rozkazując służbie.
   -Zaczynamy znowu?
   -Nie. Nie mam już do was siły.
   -Załatwiłam ci prace w Hogwarcie. Chcę byś w końcu stanął na nogi.
   -Odezwało się w tobie dobre serce?
   -Dość tego Tom! Może twój ojciec siedzi na jakimś zadupiu na drugim końcu świata i bada mandragory i ich zachowania, ale ja nie mam zamiaru patrzeć jak się marnujesz! Emily już z nami nie ma! Nic nie zwróci jej życia nawet twoje użalanie się nad sobą! Czas zacząć życie na nowo! Kto wie może poznasz jakąś miłą dziewczynę, która...
   -Nie ma mowy. -Przerwał jej. Miał dość tej kobiety.
   -Jesteś uparty jak osioł! Dobrze więc powiedz jak podoba ci się Hogwart?
   -Jest ładny...
   -Tylko tyle?
   -Rany co mam ci powiedzieć? Tak podoba mi się tu. Jest rewelacyjnie!
   -Profesor Tom Reed. Jak to ślicznie brzmi. -Znów się uśmiechała w ten sposób, którego nienawidził. -Może nawet zostaniesz dyrektorem!
   -Ona tu jest... -Przerwał jej.
   -Kto?
   -Scarlett. Wiedziałaś, że tu pracuje?
   -Nie... nie miałam o tym pojęcia.
   -Sprzedaje amulety i talizmany.
   -Widziałeś ją?
   -Tak. Kazałem jej się wynieść.
   -Nie możesz rozporządzać jej życie, Tom.
   -Ona mogła zabawić się moim. -Odparł oburzony.
   -Ministerstwo Magii uznała ją za niewinną. To nie ona zabiła Emily. Myślisz, że nie cierpi po jej stracie? Nie powinieneś był tak do niej mówić. Ona też została ofiarą w tym wszystkim tak jak ty.
   -Nienawidzę jej. -Warknął.
   -A mógłbyś polubić. To naprawdę dobra dziewczyna.
   -Dobra? Już nie pamiętasz jakie były nią problemy?
   -Teraz jest dorosłą kobietą. Zmieniła się.
   -Skąd możesz o tym wiedzieć? Przecież tamtego dnia na sprawie sądowej widzieliśmy ją ostatni raz.
   -Była wtedy dzieckiem, Tom. Teraz pracuje w Hogsmeade jak sam powiedziałeś. Zaczęła normalne życie. Czy to coś złego?
   -Po prostu nie chcę jej tu.
   -To ty zachowujesz się jak dziecko. -Usiadła przy biurku spoglądając na zdjęcie Emily. -Była taka śliczna... Jak anioł. Miała dobre serce... Nie miała żadnej wady. Nie powinien spotkać ją taki los. -Zapaliła papierosa. -Ale powinieneś dać sobie szansę, Tom.
   -Szanse na co?
   -Na nowy początek. Sam sobie krzywdzisz tym, że wciąż o niej myślisz. Umarła i zawsze będziemy o tym pamiętać, ale pora zacząć wszystko od nowa.
   -Może czasami chciałbym pokochać kogoś na nowo, ale nie potrafię... -Sam zdziwił się, ze wyznał to przed nią.
   -To zależy od ciebie mój synu.
   -Nie jestem twoim synem!
   -Zawsze będziesz chociaż mnie nienawidzisz.



     Szybkim krokiem weszła do łazienki by upiąć swoje nieposkromione włosy w koka. Spojrzała na siebie w lustro i pokręciła przecząco głową. Znów nie wyglądała ślicznie. Zawsze przypominała chłopczycę, nigdy dojrzałą, piękną kobietę. Nie to co jej siostra, która dziś będzie najjaśniejszą gwiazdą na niebie. A co tam przecież to jej dzień i powinna wyglądać jak łabędź pomiędzy kaczkami. Pokazała więc język swojemu odbiciu i już miała wyjść kiedy usłyszała rozmowę tuż za drzwiami na korytarzu. 
   -Naprawdę tego chcesz? -Spytał mężczyzna. 
   -Tak. Wychodzę za mąż. -Rozpoznała głos swojej siostry. 
   -Będziesz potrafiła skończyć z tym tak po prostu?
   -Muszę. Tom do dobry człowiek i kocham go. 
   -Nie wątpię w to, Emily. 
   -Ty masz żonę i trójkę dzieci, a Tom jest wszystkim tym co sobie wymarzyłam. 
   -Ale od razu chcesz to wszystko skreślić?
   -Nie mogę mu tego dłużej robić. Serce mi pęka. 
   -Nic by się nie stało gdybyśmy mogli dalej...
   -Nie Mark! To nie wchodzi w grę. Przykro mi, ale tak musi być. Wiedzieliśmy o tym od początku. 
   -Szczerze mówiąc miałem nadzieję, że zmienisz zdanie do ślubu. 
   -Nie zmieniłam... Przepraszam, ale nie możemy dłużej się spotykać.
   -Nic nie szkodzi, Emily. Więc to nasze pożegnanie? 
   -Tak... 
   -Cóż mogę ci powiedzieć? Nigdy cię nie zapomnę. Ale jeśli poczujesz się samotna wiesz gdzie mnie znaleźć. 
   -Wiem. Będzie mi cię brakować. 
     Zapadła cisza. Dopiero po chwili Scarlett usłyszała ciężkie kroki odchodzącego mężczyzny. Później cichy płacz, który zamienił się w przekleństwa rzucane pod adresem i Marka i Toma. Wtedy to otworzyły się drzwi do łazienki i dwie siostry stanęły naprzeciwko siebie. Wpatrywały się w siebie przez dłuższą chwile. Obydwie wiedziały co to oznacza.
   -To nie tak jak myślisz... -Emily stała w sukni ślubnej i cała drżała.
Scarlett nie czekała na wyjaśnienia. Złapała swoją siostrę za włosy popychając na ścianę. Przycisnęła ją swoim ciałem trzymając ją drugą dłonią mocno za nadgarstek. 
   -Nawet nie próbuj mi wmówić, że chodziło o handel mandragorami! -Emily jeszcze nie widziała jej tak wściekłej. -Coś ty najlepszego zrobiła?!
   -Ja... ja... Chciałam tylko zobaczyć jak jest z innym mężczyzną.
   -I zobaczyłaś?! Jesteś zadowolona?! Jak mogłaś mu to zrobić?! Od kiedy to trwa?!
   -Od paru miesięcy, ale przysięgam już z tym skończyłam.
   -Ty idiotko! Jak mogłaś? Jak?! Tom to najwspanialszy facet na świecie! Anioł! A ty go zdradziłaś?!
   -Nie zrozumiesz...
   -No oczywiście! Pani idealna miała dość bycia chodzącym przykładem więc chciała pobawić się w swoją starszą siostrę! Tylko, że ja nigdy nie zrobiłabym czegoś takiego Tomowi! 
   -Jak widać nie jestem taka idealna za ją mnie mieliście... -Po jej policzku poleciała łza. 
   -Jesteś gorsza niż ja. 
   -Proszę cię nie mów o tym nikomu. On mnie znienawidzi.
   -I dobrze! 
   -Błagam cię Scarlett! On tego nie zniesie! Kocha mnie ponad życie! Obiecuję nie spotkam się więcej z Markiem, ale nie niszcz Tomowi tego dnia! Proszę!
   -Mam pozwolić by żył w niewiedzy?!
   -By nigdy się nie dowiedział! Nie zepsuj tego na sto chochlików! Błagam cię jak siostra siostrę nie mów mu o tym!
   -Nie powiem mu... -Puściła ją i złapała się za głowę. -Nie chcę znów zniszczyć czegoś pięknego... Poza tym on nie uwierzyłby komuś takiemu jak ja...


     Scarlett miała jutro wolne dlatego też postanowiła spędzić popołudnie w swoim ulubionym pubie. Kiedy weszła do środka od razu w oczy rzucił się jej przystojny mężczyzna Olivier Brown. Kiedy podeszła do lady i zamówiła piwo kremowe młody pan Brown dosiadł się do niej zadowolony, że udało mu się ją spotkać. Dziewczyna czuła się nieswojo w jego obecności ponieważ Olivier nie krył się z tym co do niej czuł. Prawił jej komplementy i niejednokrotnie próbował umówić się z nią na randkę. Scarlett odmawiała chociaż musiała przyznać, że Olivier podobał się jej. Jednak nadal bała się związku. Po swoich ostatnich miała dość kontaktów z mężczyznami.
   -Piękna pani Winslet postanowiła wyruszyć na łowy tej nocy? -Uśmiechnął się do niej.
   -Na łowy? -Zaśmiała się głośno.
   -Z twoją jasną karnacją wyglądasz jak wampirzyca.
   -Nie wiem czy to kolejny komplement czy naśmiewasz się ze mnie?
   -Z moich ust w twoim kierunku to może być tylko komplement.
   -Olivier... -Przekręciła teatralnie oczami. -Zawstydzasz mnie.
   -To daj mi się w końcu zaprosić na randkę.
   -Nie mam ochoty na kolejny związek.
   -To ile ich było?
   -Aż tak cię to ciekawi? -Uniosła brwi do góry.
   -Muszę wiedzieć o tobie wszystko. -Puścił jej oczko.
   -Było ich dwóch. Jeden groszy od drugiego.
   -Mów dalej.
   -Dlaczego ja? Może ty coś powiesz?
   -Pierwsza i ostatnia... Miała na imię Bella. Najgorsza plaga, która mogła przyjść na ten świat.
   -Aż tak źle?
   -Żartuję. Po prostu nie dogadywaliśmy się i złamała mi serce wyjeżdżając.
   -Ja miałam gorzej. Pierwszy grał w zespole i wysadzał wszystko co się dało. Drugi miał długi... Oboje nie szanowali kobiet.
   -Dlatego musisz umówić się ze mną i przekonać się, że jestem inny!
   -Nie ma mowy!
   -Tylko jedna randka. Jeśli ci się nie spodoba dam ci spokój. -Wyszczerzył zęby w uśmiechu.
   -Następny wolny dzień mam dopiero za dwa tygodnie.
   -Mogę poczekać.
   -Ale jesteś uparty.
   -Nie daj się prosić.
   -Niech będzie, ale tylko jedna randka i jeśli nie zmienię zdania dasz mi spokój! -Pogroziła mu palcem.
   -Przysięgam! Na honor mojej rodziny!
   -Świetnie panie Brown. Proszę przyjechać po mnie powozem z białymi rumakami. -Wstała od lady trzymając w dłoni kufel. Nie zauważyła mężczyzny, który własnie obok niej przechodził i rozlała całą zawartość kufla na jego marynarkę.
   -Przepraszam! -Wrzasnęła paląc się ze wstydu. Zaczęła wycierać piwo z marynarki mężczyzny, ale ten szybko ją odepchnął. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że wpadła na Toma Reeda. Spojrzał na nią gniewnie, a wszyscy obecni w pubie skierowali oczy w ich stronę. Grupa uczniów z Hogwartu zaczęła coś szeptać na ich temat, ale kiedy Tom przeszył ich swoim wzrokiem szybko wrócili do swoich rozmów.
   -Tom... To... To był wypadek. -Wyjąkała.
   -Na drugi raz uważaj. -Wyszedł na zewnątrz.
   -Przepraszam Olivier... Muszę za nim iść.
   -Poczekam tu na ciebie jeśli chcesz.
   -Nie trzeba. Muszę zakończyć starą sprawę raz na zawsze.
   -Jesteś pewna, że nie potrzebujesz pomocy? -Spytał troskliwie.
   -Tak. Nic mi nie będzie. Znam go aż za dobrze.
   -W takim razie do zobaczenia Scarlett. -Uśmiechnął się na pożegnanie.
     Kobieta wybiegła na zewnątrz. Tom szedł szybkim krokiem w stronę Hogwartu. Mogła odpuścić, odejść w przeciwną stronę. Mogła spakować swoje rzeczy i zniknąć z jego życia. Mogła ignorować jego zachowanie i żyć swoim życie nie zważając na niego... Ale nie zrobiła tego i nie wiedziała nawet jak bardzo zmieni to jej życie. Śnieg sypał jak szalony już prawie traciła go z oczu. On szedł prosto nie oglądając się za siebie. Chciał stąd zniknąć. Może powinien był wynieść się z Hogwartu?
Scarlett zaczęła biec, ale nogi grzęzły jej w głębokim śniegu. Trzęsła się cała z zimna bo zapomniała zabrać swój płaszcz z Trzech Mioteł, ale nie zamierzała się zatrzymywać. Kiedy zrozumiała, że nie da rady go dogonić wrzasnęła z całych sił:
   -TOM!
Czarnowłosy mężczyzna obrócił się w jej stronę i zamarł w bezruchu.
   -Poczekaj proszę!
   -Odejdź Scarlett! Nie chcę z tobą rozmawiać! -Starał przekrzyczeć się wiatr.
   -Proszę cię Tom!
   -Czego chcesz?! -Zdenerwował się kiedy podbiegła do niego resztkami sił.
   -JA TEŻ JĄ KOCHAŁAM! JA TEŻ CIERPIĘ PO JEJ STRACIE!
   -CO TY MOŻESZ WIEDZIEĆ O MIŁOŚCI?!
   -Tak się składa, że coś wiem! Nie tylko ty byłeś zakochany!
   -Mówisz o tych ofiarach losu, które ciągły cię na samo dno?!
   -Ty tylko rozpamiętujesz przeszłość, idioto!
   -Żałuję, że to nie ty umarłaś. -Odpowiedział zdenerwowany. -Emily była aniołem, a ty zasłużyłaś na śmierć!
   -Myślisz, że twoja Emily była taka idealna?! -Scarlett nie wytrzymała. -Nie masz pojęcia jaka była prawda! -Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego co powiedziała. Przyłożyła dłonie do ust.
   -Co takiego masz na myśli? -Skrzywił się.
   -Nic... Nic takiego. Muszę już wracać. -Chciała odjeść, ale przyciągnął ją do siebie z całej siły.
   -MÓW!
   -Nie Tom. Nie powinno się mówić źle o zmarłych.
   -Jest coś o czym nie wiem?!
   -I tak byś mi nie uwierzył. Przecież jestem ta złą, prawda?
   -Owszem jesteś! Przesiąknięta złem do szpiku kości!
   -Emily miała romans! -Scarlett nie wytrzymała. Miała już dość zachowania Toma w stosunku do niej. Jednak kiedy zobaczyła jego wyraz twarzy od razu tego pożałowała.
   -Kłamiesz... -Wyszeptał czując jej drżące ciało.



___________________________________
Mam nadzieję, że da się to jakoś czytać :D 
Oczywiście zapraszam od siebie na wątki
do pana Reed jak i do pani Winslet. 
Mam do oddania też powiązania. 
Oliver Brown czeka na kogoś kto poprowadzi
jego postać. 

3 komentarze:

  1. Opowiadanie czytało się całkiem przyjemnie, miałaś na niego bardzo fajny pomysł :) Przyczepię się tylko do dwóch rzeczy: zamiast dywiz mogłabyś wstawić myślnik (półpauzę lub pauzę) w zapisie dialogów, lepiej one wyglądają. Po drugie, po owych myślnikach powinny być wszędzie spacje, nie powinno się ich łączyć z pierwszym wyrazem. Gdzieś tam też brakuje kilku przecinków, ale jestem za leniwa, aby je odszukać i wszystkie wypisać xD
    Życzę powodzenia w dalszym pisaniu! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak bardzo mnie ciekawiło jak Tom został wdowcem, a tu proszę taka niespodzianka :D
    Jestem raczej fanką rozbudowanych dialogów, ale te w Twoim wydaniu naprawdę mi się podobały :)
    Jeszcze bardziej mi go szkoda ;c Nikt sobie nie zasłużył, by przeżywał takie coś, a Twój pan musi ;c Ah ten nasz życiowy los jest okropny.
    Podsumowując! Bardzo notka przypadła mi do gustu i oczekuję na więcej dzieł wchodzących spod Twojej rąsi :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wymysliłaś bardzo ciekawą historię dla swoich postaci. Jestem ciekawa jak Tom sobie ułoży życie i jaki będzie później względem Scarlett. Nie czuję się na tyle kompetentna aby poprawiać błędy, ale tak jak świetliki wcześniej wspomniał pauzy przy dialogalach wyglądałaby znacznie lepiej. No i widać, że coś się zadziało z akapitami dziwnego. Są nierówne, tak jakby spacją były robione. Ogólnie całość oceniam bardzo pozytywnie, podobało mi się :)

    OdpowiedzUsuń